JustPaste.it

Będąc młodą dziennikarką;-)

wspomnień kilka

wspomnień kilka

 

Gazety padają jak muchy, a teraz pada “tiwi”. Niedługo będziemy jako jedyny kraj mieć wyłącznie Internet.

No, może jeszcze radio. Z jedną stacją nadającą do 22.

  Jak zaczynałam pracę dziennikarki byłam dość nieśmiała.

Najpierw wysłali mnie pod ambasadę, żebym sprawdziła ilu ludzi czeka na wizę do USA i po co.  Pogadałam, wróciłam zadowolona a w redakcji się pytają: “A gdzie nazwiska tych ludzi? Biegiem z powrotem”.  Wracam i mówię do tych samych ludzi ( bo stali i czekali w kolejce jak my dziś na poczcie): “przepraszam, ale ja eee nooo zapomniałam i hmmm, ja tylko no NAZWISKA POPROSZĘ!”.  Musiałam legitymację pokazać.

Potem mnie wysłali do jakiegoś miejsca gdzie ekolog kłócił się z nie-ekologiem. Zobaczyli, że jestem świeża, rozgadali się, zapisałam cały zeszyt w  kratkę ( a miałam ledwie 3 zdania zdobyć).  Po 3 upiornych godzinach pytam gości o nazwiska (żeby mnie znów nie wysłali z powrotem) i ekolog mówi: “to pani nie wie, jak JA się nazywam?” Ja, że no nie. A on: “kajromerkuhurko”. Cisza. Pytam: Mógłby pan powtórzyć? On znów: “kajromerkohurko”. Cisza. Pytam: Czy mógłby pan….? On bierze zeszyt , sam wpisuje mówiąc: “Oj dziecko Pana Tadeusza się nie czytało.”

A nie czytało! Skończyłam lekturę po “Litwo! Ojczyzno moja”. I sięgnęłam po inną, co to w spisie lektur szkolnych jej nie mieli;-)

A potem….bo nowych zawsze wysyłali tam, gdzie sami nie chcieli. Potem miałam sprawdzić w księgarni, ile i czy i za ile ludzie kupują podręczników . Szkolnych właśnie. Kolejka jak fiks, no to się wrąbałam jako pierwsza na bezczelnego i na całą księgarnię mówię: ” Dzień dobry, jestem z gazety takiej i takiej, proszę mi powiedzieć ile podręczników dziś poszło i za ile i witaj smutku poproszę. ” “Witaj smutku” leżało na wierzchu więc postanowiłam kupić.

Zawsze wysyłali nowych na te obchody wybuchu wojny i ja głupia popieprzałam za tymi stulatkami ubranymi w mundury, oni mega ożywieni, ja ledwo zipię, potem wystąpił chór harcerek i wymiękłam. Miały po 120 lat i były w podkolanówkach, beretach itd…I żadnej notki nie miałam, noc zapadła, więc poleciałam pod jakiś pomnik, zerżnęłam napisy z wieńców i tyle. Chryste, dobrze że to już za mną. Był to tzw. dział miejski w pewnej gazecie, w której zaczynałam pracę.

I ostatnie: poszłam do Bardzo Znanej Osoby na wywiad. Usiadłam. I….się rozpłakałam:  “bo ja nie wiem, jakie pytania zadać”. I pomyśleć, że lata później zostałam specjalistką od wywiadów!  No ale dziś nieśmiałych dziennikarzy już nie ma. Teraz dzwonią do mnie po jakiś wywiadzik i na bezczelnego, a co! Mam gadać i już!

Na szczęście lubię gadać. I lubię wywiady: i pisać je i ich udzielać.