JustPaste.it

Nauczyciel wsród hazardzistów

Zycie jak poker, kto nie umie grać, bankrutuje!

Zycie jak poker, kto nie umie grać, bankrutuje!

 

W PRL  hazard  był  karany. ,ale  w lesniczowce oddalonej od głównych szlaków komunikacyjnych, grali  w pokera,jak jasna cholera.  Prokuratorzy z cinkciarzami, ksiądz ze spekulantami.,  klasyfikatorzy bydła, kierownicy skupu ziemniaków i buraków cukrowych ,nabijali kabzę zawyżając wagę i klasę skupowanych płodóW rolnych

Zagrałem z nimi   jako wspolnik leśniczego. W lustrze widziałem    partnerow oraz    ruchy  Gertrudy jak  stawiala    wódeczki   ,  zalotnie zaglądaala niby w oczy,a widziala   ich  karty. I jeśli   całowa  któregoś  w policzek , to wiadomo  ze  ma karetę. Gra toczyła się  na pieniądze i  pod zastaw  rzeczy

Dziśiaj z torbami księdza  dobrodzieja puszczamy oznajmił leśniczy . Wiewiórki doniosły, że  z  poprzedniej parafii  ,  biskup za hazadr do nas go przeniosł .,a tu parafia bogata,walą na tacę nawet po nabożenstwie

 Ksiadz grał ostro i podwajał bank. Po  kilku  rozdaniach   zbankrutował.  Położył wtedy  złoty krzyż na stole , a sam pospieszył bryczczką do plebanii po forsę. Jego miejscu zajął ginekolog i gra toczyła się dalej.

Hazard ze śmietanką powiatu,jak się przekonałem, pomagał załatwiać  wiele spraw , których  nie   mozna   ruszyć urzędowo. Kiedy pleban wrócił z kasą, gra dobiegała końca. Pokerzyści mieli niezle już w czubach i woleli poklepywać ponętne pośladki Gertrudy i jej siostry

.. Ksiądz uregulował dług, golnął szklanicę miejscowej jałowcówki i ruszył do plebanii,. Pojechałem z nim ,  było po drodze. A gdzie  poprzednik -zagadnąłem?. Wyjechal do Rzymu - odburknął. Nie chciał rozmawiać. Pocieszyłem , ze następnym razem lepiej pójdzie. Oby Bóg dał-odpowiedział. Na pewno da,  parafijanie   modlą się gorliwie.. Ależ tu więcej grzeszników, niż pobożnych, sarknął w odpowiedzi . Na tacę rzucają co kot napłakał,wiedzialem,ze klamie jak z nut.Wio,.  targając lejcami konia, pomknął do plebanii.

Szedłem do szkoły,  w  kieszeniach szeleściły wygrane banknoty.Zastanawialem się nad niezbadanymi wyrokami boga i  jego ziemskimi namiestnikami.

 Leśniczy ktoregoś  dnia   poinformował  , ze  w podobny sposob  "ogolimy" inspektora kontraktacji  , chyba że pod zastaw   zakontraktuje plantacje   lnu  na szkolnej działce.. I tak się stało, miałem umowę kontraktacyjną  ,a  inspektor     w ramionach Gerdtrudy     cieszył się,ze nie musi splacać karcianych długow.

 Socjalizm trzeba umieć budować-pouczal wspolnik  , klepiąc   po ramieniu.  Twoj kandydat na teścia zaorze działkę, a zamiast lnu posiejemy   rzepak Zbiory sprzedamy i zysk podzielimy po bożemu. . A len -zapytałem?.Las nie daleko,przyjdą sarenki, dzikie swienie i  zniszczą plantację,a może zrobić to i   gradobicie Jak go zwał to zwał,ale . komisja    sporządzi  protokóły   zniszczenia plonów .I  nie martw się  kierowniczku,moja  w tym głowa ,powiedział nalewając  do kieliszkow gorzaly.

No to siup w  partyjny dziob! .Dostaniesz   odszkodowanie za zniszczony,niezasiany len,. ręka rękę myje,powiedizał.     Zostałem   fikcyjnym  plantatorem  i  przodującym  drwalem  .. Na układy nie ma   rady, powtarzał  przy wodce  i namawiał  do szeregow partyjnych .Za jego sprawką,ku radości dzieci i ich rodzicow,a mojemu zdziwieniu,     szkoła zajęła pierwsze miejsce we wspolzawodnictwia sadzenia lasu,chociasz  uczestniczyła  sporadycznie

Posypały się dyplomy,nagrody pienięzne i pochwały od towarzyszy z powiatu.. A leśniczy tylko   usmięchał się  i mowił ,  wstąp do partii, to pojedziemy pociągiem przyjaźni do Moskwy wódkę pić.

Pewnego  razu lesniczy    był na   polowaniu z sekretarzem partii.,a mieliśmy jechać  na dziewczyny.Czekałem  na jego powrot .Gertruda wiercila tyleczkiem podajac herbatę,przewracala oczyma,ze glowa mala,az usiadła  na kolana, fikała nogami i paplała sprosne  historyjki o hazardzistach.

Prosiła o napisanie  prosby o wyjazd do Niemiec ,tak  jak  tej co byla duchem. Uklękła na podłodze, pochylając się nad   rozporkiem,powiedzila,ze zrobi  kogyucika,ze zapiję odrazu. Ale delikatnie odtrąciłem ją.

 Myślałem już  wtedy o niebieskookiej, po drugiej stronie lasu. . I prócz niej nie chciałem żadnej, a było ich  wiele. I niby kwiaty na polnych łąkach ,tańczyły w  strażackich remizach  .Ale Gertruda    chciała  tylko   podziękować za napisanie prożby .. Ojcec  jej  był germanem i  zginąl pod Stalingradem .Nim nadszedl lesniczy opowiadziała o pierwszych  dnach po  po wojnie ,jak  gwałcili ich  zolnierzy,a  szabrownicy  z centralnej Polski   ogolocali  majątek.

Jechałem  bryczką z lesniczym  do niej  z    wilczym apetytem ,po więziennej wstrzemiezliwosci  i przygodach  z,gospodynią księdza,mogłby się kochac nawet na żyrandolu . Doświadczeń z kobietami    nie mialem ,  a epizody z wojska   na tempo,  wsadził , wyjął i  biegiem do koszar, nie ma co liczyć!.

Spoznienie  piętnascie  minut konczyło się sądem pokazowym  i karnym batalionem  do wyboru, meloracja Zulaw, w  wodzie po kolan ,albo , kilof w sztolni ,gdzie  jeden dzien pod ziemią liczona za dwa,a jak bylas przodownikiem ,to karę skacano i do jednostki odsylano,by dalej słuzyc ku chwale ojczyzny. To nie to co teraz, kapelani,krzyzyki,modlitwy i  dlugoterminowe urlopy, wtedy  wychowanie w duchu  przyjazni z wielkim bratem ze wschodu  było i gotowosc  walki z imerializmem zgniłym,co żelazną kurtynę krajom miłujący pokoj zrobil, stało na pierwszej linii   .Nie było pomiluj.

Wojna w Korei,a nad Odrą i Nysą kaciusze  i zagony pancerne armii czerwonej . stzregły naszych granic.Dowodcami jednostek byli pulkownicy z Moskwy,a informacja wojskowa w kazdej prawie druzynie szpicla miala,kto języka nie trzymal  za zębami,mial    na przsluchaniu wybite,mnie na wolnosci mostek na ich miejsce wstawili

W  cywilu tez nie było do tanca,kolektywizacja,rozkulaczania i do pięc lat  w sądzie doraznym za słuchanie  radia "wolna Europa.Kraj odetchnął  dopiero w 1956 roku.Niech zyje Gomulko,ręce precz od Wegier rozlegalo sie od Karpat do Bałtyku

Jesteś wytrawnym mysliwym., mowiłem,a  łesniczy usmiechał sie,  Przed moją  jednorurką nauczycieleki  ze szkoły klękały.a. niebieskooka   to  juz robiła ,zapytał.?   Nie byłem  sam na sam-odpowiedziałem speszony.. Zrób to teraz,  w stogach na łące. Siostrę jej wezmę na tej bryczce.  W zasięgu wzroku była ich chałupa.

Opalały sie  na słomianej macie . Teraz albo nigdy,usłyszałem zachęcsjacy szept leśniczego. Z rozchylonymi udami  ,jak drzwi na oścież lezała niebieskooka.  Lubieżnie  łechtała     mnie   wzrokiem i usmięchała się,a siostra  calowala juz lesniczego.

 W domu nie było   rodziców. Hulaj dusza, piekła nie ma powiedział  leśniczy , stawiając na stół półlitrówkę . Czas to pieniądz, pijemy do dna za    mile chwile  -zachęcał.  Od  pieszczot   ciało przewracało na lewą stronę.  Bawiła się  zawartością rozporka, jak niemowlak ślimaczkiem,a za ścianą  jej siostra blagała, głębiej, mocniej,a łózko  skrzypiało. A niebieskooka  nie pozwalala  nawet  tam dotknąc   Najpierw słub, ,a potem siup  I   u bram rozkoszy, ściskała  dłonią, aż  soki  tryskały  . Oblizując  palce  powtarzala , ślub,  siup,ślub ,a potem siup I   tygodniami  dręczyła i kusiła , aż w końcu powiedziałem :" tak". I wtedy przyszła na zabawę do szkoły zorganizowanej pod egidą  sekratarza Polewoja,ale na jej czesc i moja prosbę    . I chociaż  ślicznotki parafialne zaglądały mi  w oczy  i  ocierały się  o  spodnie, brylowałem  tylko z nią na parkiecie, a  potem  do rana   w    łóżku .Przyrzsięgałem, ze nie zostawię jej z brzuchem. Lesniczy życzył  siedem  razy, raz po raz. ,tylko się nie ożeń, rechortal  pociągajac  resztki wina z musztardowki  . Nie widziałem  wówczas, ze bzykał ją również tak samo jak jej siostrę.Zanurzony w ramionach niebieskookiej zapomniałem  o bożym świecie. Przez okno dolatywały chichoty rozbawionych,  biesiadników,  orkiestra wojskowa grała  do białego rana. A niebieskooka zakładała uda na plecy i mówiła : "spuszczaj się  ile chcesz i gdzie chcesz". ,a potem   zaciskala uda i  pytała  ,kiedy    do urzędu stanu cywilnego, kiedy mow szybko,bo nie wpuszczę... Oszołomiony, wyposzczony mamrotałem,że zgadzam sie na wszystko, byleby  tylko  wejść w nią  jeszcze chociaz raz!  .Była dziewczyną z  krainy moich marzeń . Od tych wydarzeń upłynęło parę jeszcze miesięcy  , nim stanąłem    na ślubnym kobiercu..  Jej brzuch  potem  sterczał jak balon,  urodzila się corka,a ksiądz szeptał przy kartach o chrzcinch. Rozpiętości czasowe   i  słowa księdza uzmysłowiłem  , kiedy małżeństwo rozsypało się w gruzy ,ale wiadomo,zakochany to slepy i głuchy.  palant