JustPaste.it

Solidarność Jajników

Solidarność kobiet trafnie ktoś 'zaetykietował' z odniesieniem do 'jajników' - coś w tym jest, sprawa potomstwa jest baaardzo ważnym czynnikiem przy ustalaniu granic solidarności

Solidarność kobiet trafnie ktoś 'zaetykietował' z odniesieniem do 'jajników' - coś w tym jest, sprawa potomstwa jest baaardzo ważnym czynnikiem przy ustalaniu granic solidarności

 

Szanowni Państwo - jakoś znów mi artykuł przydługi wyszedł... Więc osobom szukającym głównie twórczych prowokacji, które zwykle tu czy tam wplatam, polecam przejść od razu do 'ostrego modelu feministycznego'. Reszta wyważona, a nawet nieco naukowością zalatuje... :)

 - DLA DOBRA POTOMSTWA zrobimy wszystko...

No właśnie - zanim o solidarności, rozważyć koniecznie trzeba dlaczego na przestrzeni wieków Kobiety tak okropnie i nielojalnie zachowywały się wobec przedstawicielek własnej płci. Moim zdaniem większość przykładów takich okropnych zachowań da się zainterpretować odnosząc się do właśnie do jajników i rodzących się z nich jaj-dzidziusiów-dzieci-młodzieży-dorosłych potomków tychże Pań.

Dla dobra dziecka Matka poczyni najwspanialszą ofiarę i/lub zrobi najgorsze świństwo... I tak to chyba powinno być, każdemu się należy przynajmniej jedna na świecie osoba, która pójdzie za nim/nią w ogień. Tą osobą zwykle jest Matka...

Tu chyba nie ma co wychodzić w interpretacjach poza najprostrzą perspektywę socjobiologiczną... Walczymy zarówno o zdrowego/silnego/inteligentnego ojca 'biologicznego' dla dziecka jak i o maksymalnie prawego/silnego/zasobnego/przywiązanego do rodziny ojca 'psychologicznego' (ma on zapewnić zrodzonemu potomstwu przetrwanie i dobry start w dorosłość). Dobrze, jak to jeden i ten sam facet -  Wybranek i Obiekt naszej Miłości..., no ale wszystkie wiemy, że w życiu nie zawsze jest tak, jak by się chciało... 

ZAKŁADAJĄC FAIR PLAY w grze o zasoby dla dzieci mogłybyśmy pozwolić sobie na SOLIDARNOŚĆ 

I po raz wtóry 'no właśnie'! To (fair play) chyba podstawowy warunek istnienia 'solidarności jajników'... Świat w którym podstawowych zasobów dla większości dzieci i tak starczy, a o sukcesie w decydującej mierze decyduje ich własna siła/pracowitość/pomysły, to świat sprzyjający Kobietom. Jeżeli dołączymy do tego podstawowe zazsady fair play  pomiędzy Paniami w walce o 'dobrego' faceta - możemy sobie pozwolić na Solidarność... ;) Oczywiście znów - aż tak całkiem idealny ten nasz świat nie jest, ale jesteśmy dziś dużo bliżej tego 'ideału' niż 100-200 lat temu...

- MODELSOLIDARNOŚCI najbardziej ŁAGODNY - choć prawdziwy wyłącznie dla tych wkraczających już w wiek stateczny...

Jak każda rasowa sroczka, na początek pochwalę własny ogonek :) Będąc 40-letnią singielką, wkraczającą powoli w 'strefę cienia' (patrz pamiętniki cz1) jestem szczególnie predystynowana do głoszenia i wcialania w życie solidarności Pań. 'OSAMOTNIONE DOJRZAŁE SINGIELKI Z WIELKICH MIAST ŁĄCZCIE SIĘ!!!' :) Niczym nam to nie grozi, a korzyści mogą być niepomierne...

1. Niczym nie grozi - bo potomstwo już dawno odchowane lub nie ma go i nie będzie... Czyli - to, czy się obecnie bzykamy z a) przystojniakiem czy z b) inteligentem czy po prostu z c) brzydkim, średnio mądrym za to miłym facetm - to już doprawdy wedle życzenia - nie ma to prawie żadnego znaczenia 'genetycznego'... Możemy tak zejść z oczekiwań wobec partnerów jaki i odpuścić sobie walkę o zatrzymanie ich za wszelką cenę przy sobie... Jak się to udaje - super, ale jak nie - nie ma co szat rozdzierać.

2. Korzyści mogą być ogromne - bo im dalej w las menopauzy, tym mniej zależy nam na 'dreszczu' a bardziej na godziwym towarzystwie. No proszę Pań - to ostatnie to my możemy sobie wzajemnie zapewnić w najlepszej jakości wydaniu! Włącznie z wielogodzinnymi rozważaniami co Halinka miała na myśli kiedy powiedziała Krysi to czy tamto... Możemy poruszać do upojenia wszystkie te fascynujące tematy których Panowie jakoś nie mogą swoim marsowym rozumem pojąć, możemy oglądać razem brazylijskie seriale, siedzieć na ganku popijając herbatę i patrząc na przechodniów, wyrzekać wspólnie 'jaka ta dzisiejsza młodzież proszę Pani'... :)

3. Kwestia nomenklatury vs. to, co jest tak naprawdę ważne - spotkałam się już parokrotnie z konstruktywną krytyką pojęcią Singielka. Przecież to zwykła Stara Panna mówią krytycy i mają oczywiście swoją rację (był kiedyś taki napis na murze - 'geje to zwykłe pedały' ;)). Rozumiem, że nie chodzi tu o samo brzmienie słów, ale o pewną stopniową zmianę oficjalnej oceny społecznej desygnatów tychże pojęć (i krytyków, przypominajacych, że kiedyś ocena ta była jednak inna). O ile kiedyś Wszystkim wielce żal było tych biednych Starych Panien, którym w życiu nie wyszło, teraz współczucie (zmieszane z pogardą) ustępuje baaardzo powoli perspektywie 'każda sytuacja życiowa ma 2 strony, dobrą i złą...' - stąd pojęcie Singielki budzi już uczucia mieszane, troszę żalu, że to jednak zwykła Stara Panna, troszkę zazdrości, że cieszy się Wolnością i w życiu dobrze się bawi... Z mojego punktu widzenia ocena społeczna to rzecz płynna, zmienna i zależna od sytuacji życiowej oceniającego - no tak za bardzo to się nią nie przejmuję... Może być nawet Stara Niedopchnieta Raszpla jak ktoś bardzo nas Panien Dojrzałych nie lubi - ważne żeby nie przeszkadzać nam spokojnie SIĘ ŁĄCZYĆ. 'Między nami Kobietami' przecież dobrze wiemy, jaka jest wartość spokoju płynącego z doświadczenia życiowego, jak piękna może być twarz poznaczona delikatną siecią zmarszczek, które oddają mapę bujengo życia i nadają spojrzeniu głębię... Możemy się wzajemnie obdarzyć szacunkiem i czułością - ze strony Państwa Mainstreamu społecznego potrzebujemy tylko wsparcia (lub chociaż nie rzucania kłód pod nogi) w procesie odnajdywania się i tworzenia jakiegoś rodzaju wspólnoty ;) 

Podsumowując - widzę ogromny, niespożyty wprost ocean wsparcia, którego My Kobiety możemy sobie wzajemnie udzielać w wieku dojrzało-seniorskim. No na dobrą sprawę, co to za różnica, czy na ganku przed domem siedzi się z uroczą starą babą czy prawowitym Małżonkiem vel uroczym starym dziadem... :) Dzieci i tak proszę Pań już z tego pieca już nie będzie, a miłość dojrzała nie na dreszczu lecz na komunii dusz się opiera...

- MODEL chłodno-naukowy czyli SOCJOBIOLOGIA i konsekwencje przyjęcia tego punktu widzenia

Socjobiologia to nauka dość kontrowersyjna - niektórzy znajdują w niej uzasadnienie dla własnej podłości lub ogólnego braku 'wyższych uczuć'  wśród 'wyższych sfer rządzących'... Oczywiście to tylko tendencyjne i wypaczone interpretacje... Sama nauka jest mądra, wiele tłumaczy, a posługuje się (w pewnym urpszczeniu) jedną złotą zasadą - wszystko co robimy 'instynktownie', robimy po to by przetrwał nasz kod genetyczny (nasze dzieci), lub najbardziej do naszego zbliżony 'kod' na który mamy realny wpływ. Czyli przy braku własnych dzieci chętnie pomożemy w wychowaniu dzieci naszych braci i sióstr, potem dalekich kuzynów... aż do ogółu dzieci naszej rasy, gdyśmy sami na tym świecie jako i te palce...).

Fair play w tym ujęci opisywalibyśmy chyba wprost w odniesieniu do chowania owych 'kodów' czyli dzieci - 'nie szkódź druga Babo mojemu potomstwu a ja nie będę szkodzić Twojemu'. Owszem, musimy konkurować bo takie są 'prawa dżungli' ale róbmy to bez ciosów 'poniżej pasa'.

Moja przyjaciółka tłumaczyła fair play w tym ujęciu tak: nie będziesz dziewczyno młoda machać cyckami przed nosem Męża kobiety w ciąży lub kobiety z dzieckiem na ręku... bo w tym momencie ta ostatnia po prostu nie ma szans - jest nieatrakcyjna, zmęczona i łatwo jej chłopa 'wyjąć', a przecież wtedy właśnie jest on jej najbardziej potrzebny... I za to dziewczę młode, jak Ty będziesz umęczona ciążą swoją czy niemowlakiem na ręku, ta sama starsza, wyrafinowana koleżanka, która już swoje 'młode' odchowała, nie będzie się przed Twoim Chłopem perwersyjnie prężyć się i wypinać... Proste, uczciwe, logiczne, skuteczne z punktu widzenia przetrwania gatunku...

 - MODEL agresywnie FEMINISTYCZNY czyli 'terytorialno-feudalny' 

Postrzegając (w perspektywie F.) kobiety, jako jedyne W ISTOCIE rozgrywające (między sobą) konflikty o mężczyzn (i ich zasoby), powiemy o fair play w następujący sposób:

1. Mężczyzna, którego udało się zaobrączkować znajduje się na terytorium innej Damy i wara reszcie Pań od tego terytorium! Każda próba bezprawnego 'wkroczenia na teren Innej' zwalczana będzie bezlitośnie przez całe miejscowe środowisko Sprzymieżonych Żon i bardzo dobrze... Takie ich żonine prawo.

2. Lub też powiemy - 'zaobrączkowany' jest własnością obrączkującej i szukajcie sobie samotne Baby własnych Chłopów wśród tych bezpańskich - przecież włóczy się tego 'towaru' po świecie sporo... Nie musicie wchodzić w szkodę i podkradać ukradkiem 'dobra męskiego' jego prawowitym właściciekom... ;)

Ta jakże ciekawa ;) perspektywa terytorialno-feudalna, daje możliwość kreowania nowych rozwiązań społecznych, które Chłopa przy rodzinie zatrzymać pomogą. Aby nam obrączki Małżonek zrzucać nie próbował musi mieć swoje podstawowe potrzeby w Stadle zaspokojone. A że małżonków niemądrych po świecie sporo chodzi, co to święcie wierzą i czują, że 'przy jednej dziurze żaden kot sie nie naje' - trzeba i z tymi Małżonkami jakoś systemowo sobie poradzić. Widzę tu 2 twórcze rozwiązania:

1. Legalizacja prostytucji, a za nią idące: a). przykładanie większej dbałości o walory zdrowotne Panien Płatnego Afektu (regularne badania) i b). obowiązek nakładania gum nawet na ostatnich głupoli (czyli tych, którzy ich nie lubią i nie chcą nakładać). Wysyłając męża 'na dziwki' zapewniamy sobie maksimum prawdopodobieństwa, że się Wybranek nie zakocha i nie będzie próbował porzucić rodziny (a przecież gdyby sekretarkę bzykał - mógłby)... Byle się jakiegoś choróbska nie nabawił... A jak sobie przy okazji wszystkie niesmaczne i perwersyjne fantazje na boczku zaspokoi to może i dla nas lepiej...

2. System legalnego wypożyczania Mężów - Wyobraźmy sobie taką oto hipotetyczną sytuację - jako 40-letnia singielka przeżywająca II młodość chciałabym w końcu poznać, co to właściwie znaczy 'cała ta perwersyja'. Cóż więc robię?

Wieść gminna niesie, że mąż sąsiadki właśnie perwersyjnie lubi sobie polecieć, a i dobry jest 'w te klocki' (bo przecież o takich rzeczach to całe osiedle wie od razu:)). Idę więc ja do sąsiadki i mówię - Krysiu kochana, w wielkiej jestem potrzebie, perwersyji trochę mi trzeba. Może pozwolisz mi kochana pouwodzić swojego Heńka. Jak się uda uwieść - to na jedną noc tylko go biorę, więcej nic nie będę nawet próbowała (bo jeszcze ktoś by się w kimś zakochał, a to przecież same kłopoty)... Za ten przywilej coś miłego dla Ciebie zrobić mogę... I tu oferować możemy kto co ma - a to jaką kozę lub chociaż kurkę (jak na wsi mieszkamy), a to pomoc w przerobieniu/odświeżeniu starych łaszków żeby były jak nowe (jak mieszkamy w mieście i moda ważniejsza niż wygoda), a to weekend w jakimś miłym zagranicznym mieście, gdzie mamy znajomości/układy i Krystynie możemy wiele ciekawych wrażeń niskim kosztem zorganizować :)) Pole dla twórczej wyobraźni szerokie :))

Proszę proszę - i do jakich to ciekawych (a z pozoru mało Feministycznych) wniosków może nas doprowadzić perspektywa skrajnie F. :)) I co Państwo sądzą? Troszkę pojechałam tym razem, nie? No ale w sumie warto się zastanowić również nad 'odjechanymi' pomysłami - chyba każdy 'utarty zwyczaj społeczny' był kiedyś daaaawno temu 'nie do pomyślenia' nowością :)

Pozdrawiam wszystkich, którzy szczęśliwie dobrnęli do końca :)) Wiem, wiem, tym razem nie było łatwo...