JustPaste.it

Rozmyślania w kolejce do doktora.

Nie samymi żywotami swiętych człowiek żyje. Czasami "zaniemaga" i idzie do lekarza. A tam czekając w dlugich kolejkach narażony jest na rozmyslania...

Nie samymi żywotami swiętych człowiek żyje. Czasami "zaniemaga" i idzie do lekarza. A tam czekając w dlugich kolejkach narażony jest na rozmyslania...

 

   Jak wiadomo podstawowym prawem Natury jest zachowanie gatunku. Wszystko jest temu podporządkowane, jednostka nie ma żadnego znaczenia, liczy się masa. Jeśli istnieje jakaś siła tym zawiadująca, to rozumiane przez nas uczucia wyższe są jej całkowicie obce, a prawa do istnienia i takie tam, są dla wszystkiej materii ożywionej i nie, takie same. Wie o tym każdy racjonalista, godzi się z tym i nie liczy na żadne nagrody czy kary, obiecane w rozlicznych mitologiach religijnych.

   Gorzej ma wierzący – choć słowo „wierzący” jest moim zdaniem określeniem nieścisłym, bo narzuconym przez tzw. „wierzących” i powinno być ich wewnętrzną nazwą. Ci bowiem, wierząc w coś tam, wszystkich innych określają niewierzącymi.

   Tak więc wierzący mają gorzej, bo racjonalista przyjmuje z pokorą to co daje Natura nie spodziewając się od niej ani dobroci, ani złości, bo takimi uczuciami się ona nie kieruje. Natomiast wierzącym, formującym swojego Boga jako uosobienie dobroci, trudno pogodzić się z tym - a tym bardziej go wytłumaczyć, że z początku obdarowuje On człowieka wszelkimi dobrami jak młodość, uroda, zdrowie i z czasem je powoli odbiera, sadystycznie czyniąc go zniedołężniałym, stetryczałym, pozbawionym sił, nie mówiąc już o zdrowiu i urodzie.

   Jakby w odruchu obrony i wyładowania swojej z tego powodu frustracji, wierzący – trzeba by dodać „w określonego boga” – stawia się przede wszystkim w uprzywilejowanej pozycji wobec pozostałych stworzeń, bo tylko on rzekomo ma duszę wszczepioną mu przez swojego Boga, a pozostałe nie mają, więc nie tylko nie są godne szacunku, ale i życie ich nie ma żadnej wartości, jedynie tę, że mają bezwzględnie służyć człowiekowi.

   Uzurpując więc sobie taką uprzywilejowaną pozycje wprowadza swoje prawa, bardzo często niezgodne z prawami Natury, tak jak choćby prawo kanoniczne w naszym wyznaniowym kraju, mające za nic prawo państwowe. I sen z oczu spędza tym mądralom biedzenie się nad tym, jak uporać się z co chwilę pojawiającymi się odkryciami naukowymi, które boleśnie obnażają głupotę niektórych dogmatów. W średniowieczu, kiedy Kościół dyktował światu co jest mądre, a co głupie (czyt.: co jest jemu wygodne, a co nie), zniszczywszy najpierw całą kulturę antyczną, starał się wszelkimi sposobami hamować rozwój nauk, jako mu najbardziej niewygodny.

   Idąc dalej tropem tego powolnego ubezwłasnowolnienia, człowiek wierzący choć ufa swojemu Bogu i powinien z pokorą przyjmować te okrutne razy i zgodnie z nauką Kościoła - będąc wdzięczny mu za nie, położyć się i cierpliwie czekać na śmierć (i nagrodę wiekuistą w niebie), próbuje buntować się i idzie do lekarza.

   Ja rozterek tego typu, ani wyrzutów sumienia nie mam, że postępuję wbrew woli Wszechmocnego, z czystym więc sumieniem idę do lekarza i ten przydługi wstęp właśnie jest efektem moich rozmyślań w kolejce, w czasie długiego oczekiwania na wejście do gabinetu.

   Każdy mający jakieś doświadczenie z naszą służbą zdrowia wie, że wizytę u specjalisty nie dostaje się od tak, od ręki. Najczęściej poprzedzona jest ona kilkumiesięcznym oczekiwaniem. Bierze się proponowany termin z pocałowaniem ręki, chociażby był on w dniu naszego ślubu. Mnie przypadł w dniach między świętami, a nowym rokiem.

   Lekarz, jak każdy normalny człowiek, któremu każą iść do pracy w czasie świąt musi golnąć sobie parę lufek, albo jest jeszcze nieco zmęczony po suto zaprawianej wczorajszej świątecznej uczcie.

   I oto lekarz przyjmuje mnie nadzwyczaj wylewnie, radośnie i bardzo swobodnie. Dla człowieka w takim stanie wszystkie problemy stają się malutkie i nie ważne. Problemy jakieś? Głupstwa. Nie przejmować się drogi panie. Wyniki badań nie takie? Kreatynina wysoka? No trudno, już skończyło się kiedyś tam 18 lat, w tym wieku to normalka. A pamięta pan jak mieliśmy po dwadzieścia lat? Świat do nas należał i kreatyninę miał człowiek w… głębokim poważaniu, wtedy to zgrabne nóżki i te, jak tam… przyległości miały dla nas największe znaczenie.

I tak przebiegała nasza wizyta. Dał mi na koniec jakąś receptę – jeść przez jakiś czas i w marcu niech się pan pokaże.