JustPaste.it

Larry Flyncik podbija SOHO

„Jak ci idzie? Jak k...rwie w deszcz”. To dobre i trafne powiedzenie, ale jest jedno miejsce na świecie, gdzie prostytutki nie martwią się dżdżystą aurą.

„Jak ci idzie? Jak k...rwie w deszcz”. To dobre i trafne powiedzenie, ale jest jedno miejsce na świecie, gdzie prostytutki nie martwią się dżdżystą aurą.

 

felieton ze strony www.nowakamasutra.pl

No bo to w końcu normalka w Londynie. Gdzie wiadomo – złe jedzenie, zła pogoda, zły transport. A jakie są panienki badał sam osobiście Larry Flyncik, który zapuścił się w legendarną dzielnicę SOHO. Było dramatycznie.

Erotoman w burdelu, to gorzej niż alkoholik w gorzelni. Ale mam to gdzieś, przecież nikt inny tu się nie przejmuje, że żona i bachory w domu. Są też tacy co z żonami się tu bawią. Nie cudzymi – własnymi. Ale jako żem z kraju papieża polaka to nie w głowie mi takie zboczenia.

SOHO fascynuje tłumy turystów od ponad 200 lat. Ale o już nie ta dzielnica jak z lat 80-tych. Na niewielkim obszarze było tu 250 sex-shopów, porno-kina, burdele i uliczne prostytutki, które w ciasnych kurwidołkach robiły lody za jedyne 5 funtów. To były czasy! Białe, żółte, czarne – różnokolorowe panie oferowały różne ciekawe atrakcje. Nieznane w głębokiej komunie.
Wyobrażam sobie takiego polskiego VIP-a, członka partii, który do Londynu poleciał LOT-em, aby ten kapitalizm poznać i zadbać o Polaków, aby nigdy ta zgnilizna do nas nie przyszła.9fa061fc903ad5a989e22c370a089566.jpg

Jak już mu pokazali Big Bena, królową i mumie w British Museum, to wieczorkiem wiadomo do SOHO. A tu proszę – inaczej niż u nas. Gdzie tylko gruba żona, gruba sekretarka i gruba dziwka zza rogu, co to prawda bez gumy, ale zapomnij bracie o lodzie, o klapsach, czy zwyczajnym analu. SOHO musiało nieźle mieszać w mózgach tych uprzywilejowanych i zasłużonych. No i potem im odbiło. I zniszczyli nam ten piękny ustrój.
Ale wróćmy do współczesności. Typowy polski turysta trochę inaczej się zachowuje w SOHO niż na przykład taki Rosjanin, czy Japończyk. Rusek wchodzi zamawia małą czarną z dużą żółtą i się bawi. Żółtek buszuje z kolei w sexshopach i testuje elektroniczne zabaweczki.

A Polak?
Zanim pójdzie popie...dolić, to wiadomo musi się nawpie...dalać i napie...dolić. A że tępy ch... z lotniska zanim wpuścił rodaka do bydłolotu Ryanaira to zabrał mu niestety całe dwa kilo myśliwskiej i litr lewego spirytusu. Więc bida i cenne funty muszą być wydane na wyżerkę i popitkę z samym SOHO. Ale co tam. Na szczęście Chińczycy są tu od drugiej połowy XIX wieku to i można względnie tanio zjeść.

Każdy Polak w Londynie zna z imienia i nazwiska przynajmniej jednego Chińczyka. No dwóch, bo pierwszy to był Bruce Lee, a drugi to niejaki Mr WU. „It as macz, as ju ken”. Jedyne 4,5 funta. W bocznych uliczkach przy China Town są dwa lokale tej sieci, gdzie do wyboru 8 potraw. Przed wejściem pół litra z gwinta wody gazowanej, coby nie kupować niczego do picia i można się najeść. I żaden z naszych nie pozwoli, aby zszamać za mniej niż 45 funtów. Większość Polaków tu stołujących się oszczędza i nie je cały dzień, a nawet dwa.

Posilony i napojony z pobliskim sklepie Off Licence u Turka Polak poszedłem na zwiedzanie dzielnicy czerwonych latarń. I co? I Bida. Raptem kilka kurew w bramach, gdzie wejście grozi śmiercią, ale nie z powodu gangu napadającego na turystów, tylko smrodu. Dwa, czy trzy nędzne Peep showy, ale stojące przed nimi naganiaczki w średnim wieku około 73 lat nie są w stanie zachęcić nawet wygłodzonego i spragnionego wrażeń erotomana. Raczej chce się im rzucić funta – to odruch, bo u nas takie leciwe staruszki stoją pod kościołami.

Normalnie rozpacz, a przecież jeszcze 5 lat temu człowiek nie mógł przejść niektórymi uliczkami między Oxfort Street, a Leicester's Square. Dziwki zamieniły się miejscami z dilerami narkotyków. I tyle zostało ze starego dobrego Londynu.
Nie będzie więc relacji z bzykania. Bo nie było bzykania. Na szczęście bydłolot już wrócił do Kraju nad Wisłą. I wiecie  – jasne już dlaczego Polacy wracają z emigracji. Co jak co, ale dziwki to my mamy najlepsze na świecie.
Larry
PS. Powyżej fotka ukazująca biedę SOHO. Jak widać gołe i atrakcyjne są tu tylko pieczone kaczki na China Town. Ale jak ktoś lubi to więcej zdjęć (w tym panienek brrr) jest na portalu http://www.nowakamasutra.pl/larry-flyncik/405-larry-flyncik-podbija-soho