JustPaste.it

Ja nie umieram, ja tylko zasypiam

Jestem chora, nieuleczalnie chora. Mam zaledwie 15 lat. Mamusia zrobiła wszystko co mogła. Jeździła ze mną od lekarza do lekarza; od szpitala do szpitala. Wydała majątek. Nie..... ja nie umieram, ja tylko zasypiam. Leżę.... łóżko wgniata się w moje kości. Boli wszystko.... już nie cierpię.... właściwie to.... ale... ja nie umieram, ja tylko zasypiam.... marzę o..... ale czy mogę tak właśnie marzyć.... czy mogę nawet tak śnić.... ach Boże Miłosierny wybacz mi moja pychę.... chciałabym.... chciałabym.... żeby Matka Boża... przyszła po mnie.... Najpiękniejsza z pięknych.... Matka nad Matkami.... podobno niesie Cię zapach kwiatów, cudowny zapach kwiatów i anielska muzyka... muzyka nie z tej ziemi....ja nie umieram, ja tylko zasypiam....

Mam dwie siostry... młodsza Paula... kochane dziecko... płakała cały dzień, gdy się dowiedziała, że.... musimy się rozstać... mała moja siostrzyczka.. ciężko jej ale.. przecież ja nie umieram ja tylko.... o przyszła druga siostra Martyna. Tak długo ją nie widziałam. Chodzi swoimi drogami. Niesforne młode dziewczę. Spróbuję z nią pogadać... to trudne ale spróbuje, przecież ja nie umieram, ja....

Boże!.... Wielki Boże!!.... Nie!.... to... nie jest możliwe.... Martyna!!!... nie mogłam ją zatrzymać... jestem przykłuta do tego wyrka... a ona... jak to było?... jak zwykle dokuczała Pauli.. chciała już wyjść gdy... Paula... och moja mała siostrzyczka... puściły jej nerwy... wykrzyknęła: „idź! Idź! Szlajaj się, gdy.... twoja siostra umiera...” W pierwszej chwili Martyna nie uwierzyła... roześmiała się.. to żart.. to żart.. ironiczny uśmiech..., ale spojrzała mi w oczy i pobladła... uśmiech zniknął... oczy... jej oczy... widać było przerażenie... jak to było? Wyłapałam coś w stylu „...to prawda? Powiedz, że to nieprawda, żart?...” Nie mogłam znieść jej wzroku, spuściłam oczy i wyszeptałam: ja nie umieram, ja tylko zasypiam.

Och co to był za krzyk. „NIE!!! NIE!!! NIE!!!!! To nieprawda!!!! Ty?!! Najlepsza istota na tej ziemi?!... NIE!!! NIE!!! ….. To ja... ja zdegenerowana, wykolejona zdzira powinnam zdechnąć... to ja powinnam zgnić pod płotem, zniknąć...” upadła na kolana, ukryła twarz... szlochała, zanosiła się od przerażającego płaczu.. nie mogłam tego znieść... w uszach , w sercu... bolało... I jej słowa: „muszę się zabić. Ja nie mam po co żyć. Muszę się naćpać, bardziej niż do tej pory. Bardziej! Bardziej!! i jeszcze bardziej!!!” wybiegła. Chciałam biec za nią, utulić, zatrzymać, przyssać się do niej i trzymać, trzymać z całych sił, ale to łoże.. mnie trzyma, nie mogę się ruszyć. Zrobiło się cicho.. tak bardzo cicho... serce kłuje bardziej niż zwykle... zapiera... i nagle... przestało mnie boleć... już nic nie boli... i … jak pięknie coś pachnie... to kwiaty... zapach kwiatów... jaki aromat niespotykany... fiołki, może róże?.. jaka rozkosz dla mojego nosa... wącham.. ach.. i ta muzyka... cudowna, dzwoneczki, anielskie dzwoneczki... gdzieś.. chyba skrzypeczki tak cichutko, tak miło... Boże... co to? Promienie światła z góry... co za jasność... co za widok... ta postać, w tym świetle... zbliża się... jak mi dobrze, jak fantastycznie. Matko, to Ty? Najpiękniejsza Maryjo to Ty?... Ja nie umieram, ja... ojej... Nie! Nie!! … Nie teraz... nie mogę... Martyna!! Martyna... Matko najukochańsza jeszcze nie... ja wiem.. ja marzyłam.. ja czekałam... ale nie teraz... Martyna... Niezałatwiona sprawa.. Martyna.. Jeszcze nie teraz... jeszcze nie... ja nie umieram, ja tylko zasypiam.