JustPaste.it

Niekończąca się sprawa Olewnika

Sprawa wyjaśnienia uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, wydaje się nie mieć końca. Co jakiś czas powraca w mediach jak bumerang. Tymczasem ja mam już tego dość.

Sprawa wyjaśnienia uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, wydaje się nie mieć końca. Co jakiś czas powraca w mediach jak bumerang. Tymczasem ja mam już tego dość.

 

W okresie takiego powrotu włączam telewizor – sprawa Olewnika. Puszczam radio – sprawa Olewnika, otwieram gazetę – sprawa Olewnika. Narodowa sprawa. Tym razem za sprawą listu Włodzimierza Olewnika do premiera.

Pozwalam więc sobie na wyrażenie swojego subiektywnego zdania na ten temat, w tej narodowej sprawie. Przy czym jest to zdanie nie poparte żadnymi dowodami a jedynie własnymi przemyśleniami, wyciąganymi przez siebie wnioskami i ocenami.

Ból rodziny Olewników jest w oczywisty sposób usprawiedliwiony i całe chyba społeczeństwo to rozumie. Wszyscy wiedzą, że od samego początku w tej sprawie, organy ścigania i urzędy popełniły całą masę zaniedbań, pomyłek, przeoczeń a nawet przestępstw. Nie trzeba być jednak jakoś wyjątkowo rozgarniętym, żeby się domyśleć, że własnie te przekręty świadczą o tym, że nie chodziło o okup. Żeby się domyśleć, że mogło chodzić o wpływy, współzalezności, podległości, uległości itp. Że mógł nastąpić konflikt interesów.

Nie wszyscy jednak wiemy, dlaczego sprawa Olewnika jest taka ważna i głośna. Żeby znaleźć odpowiedź, wrócę sobie do początku nagłośnienia sprawy.

Kim są (byli) Olewnicy? To rodzina biznesmenów. Wpływowych. Choć trudno znaleźć informacje o tym jak zaczęli, można się doszukać informacji o latach dwutysięcznych. Mieli kontakty z lokalnymi politykami. Lokalnymi, ale wpływowymi nawet w Warszawie. Nierzadko gościli w „królestwie” Olewników na organizowanych przez rodzinę różnych piknikach, rautach, imprezach. Różnego typu i rangi. Dość przypomnieć, ze uprowadzenie Krzysztofa Olewnika rozpoczęło się od pikniku zorganizowanego przez Krzysztofa dla lokalnej Policji!!! Nietrudno się domyśleć, ze relacje między politykami a rodziną Olewników układały się nieźle, w przeciwnym razie takie sytuacje miejsca by nie miały. Gdzieś, kiedyś usłyszałem, chyba na jakimś przesłuchaniu czy konferencji prasowej, że dokładali się finansowo do jakichś kampanii wyborczych.

Jeśli wziąć pod uwagę, że piszę o czasach władzy SLD i późniejsze zbliżenie Olewników z PiS-em, wyciągam wniosek, że Olewnicy to oportuniści potrafiący się ustawić w relacjach z władzą. Jest to swoista tajemnica poliszynela. Poliszynela, bo wszyscy o tym wiedzą, tajemnica, bo to swoistego rodzaju temat tabu.

Warto tu przytoczyć napiętnowanie relacji biznesu z władzą dzisiaj, chociażby w kontekście Sobiesiak – działacze Platformy. Nie tylko PO zbiera baty. Równie bolesne baty dosięgają biznes, w tym przypadku Sobiesiaka. W przypadku Olewników nic takiego nie ma miejsca. Cięgi docierają do polityków, urzędników i innych „umoczonych”, Olewnicy pozostają tylko i wyłącznie ofiarami. Męczennikami.

Ten oportunizm Olewników nie poszedł jednak na marne. Olewnicy stali się nietykalni. Stali się wyznacznikiem moralności, poczucia krzywdy i niesprawiedliwości w tym kraju. I praktycznie nikt, ani żadna władza, ani media, ani ogromna część społeczeństwa nie śmie tego kwestionować. Rodzina Olewników oskarża wszystkie możliwe osoby i urzędy, nawet te, które o sprawie, jako jednej z wielu przecież, mogły wiedzieć niewiele. N.p. ministra Kalisza, który ośmielił się, nie stanąć przed nimi na baczność. Oskarża, w ogóle nie przebierając w środkach. Oskarża państwo.

Drzewiecki, za „dziki kraj” został w mediach i w „polityce”, praktycznie zlinczowany. Zmieszany z błotem, uznany za psychola, odchrzczony od czci i wiary. Olewnicy o „dzikim kraju” mówią od lat. I nikt słówkiem nie piśnie. Wszyscy kiwają głowami wyrażając empatię i utożsamienie się z takim poglądem. A przecież tak nie można. Tak się nie da, nawet w najbardziej dzikim kraju.

Pan Włodzimierz Olewnik, posuwa się wreszcie do obrażania zwykłych ludzi. I zasłużonych ludzi. Oto słyszymy, ze pan Włodzimierz nie mógł słuchać Polskiego hymnu, brzmiącego na cześć królowej nart Justyny Kowalczyk. Obraża osobę, która nic wspólnego z uprowadzeniem i zabójstwem jego syna nie mała. Osobę, która wypruwała z siebie flaki, żeby ten hymn usłyszeć. Obraża miliony ludzi, którzy ze łzami w oczach, rozpierani niezwykłą dumą, słuchali „Mazurka Dąbrowskiego”. Ten hymn, panie Olewnik nie był dla pana! On był dla Justyny! Dla mnie! Dla milionów Polaków! A pan, na drugi raz, niech wyłączy telewizor!!!

Myślę, że i naszym sportowcom, i mnie i milionom Polaków należą się do Olewnika przeprosiny. My uwielbiamy słuchac naszego hymnu na sportowych arenach. My nie mamy nic wspólnego z jego tragedią! My nie musimy pluć na nasz kraj tylko dlatego, że on tak chce. Rodzina Olewników już dawno przekroczyła „granice obrony koniecznej” i to, co Olewnicy teraz robią (w mediach) jest pastwieniem się nad społeczeństwem: "Płaczcie, jak i my płaczemy!"

Nigdy dotąd nie słyszałem o tak daleko posuniętej ingerencji poszkodowanych w życie polityczne i publiczne kraju. Nawet dzikiego. Oportunizm już nie działa, ale przyzwyczajenia pozostały? Dotrzeć wszędzie? Potrząsnąć gdzie trzeba? Załatwić? Wiele osób zostaje w Polsce uprowadzonych. Wiele później zamordowanych. Ale nikt nie posunął się (nie potrafił!!!) tak daleko w swoich działaniach, jak wszechmocni (w swoich wyobrażeniach, utwierdzanych zresztą przez klasę polityczną) Olewnicy.

Moja znajoma, nieco ponad pół roku temu straciła dziewiętnastoletniego syna. Znaleziono go wiszącego na boisku szkolnym. Jednak wkrótce okazało się, że niekoniecznie było to samobójstwo. I serce mi się kraje, kiedy widzę koleżankę, zapłakaną po kolejnej wizycie w prokuraturze. „ Nie możemy udzielić pani żadnych informacji. To są materiały z działań operacyjnych, prosze czekać... Itd., itp.”, słyszy za każdym razem. Jakie tu jest przełożenie sprawy Olewnika do sprawy tego młodego człowieka? Żadne. Ta kobieta nie ma żadnej mocy! W przeciwieństwie do rodziny Olewników.

Wiele rodzin przeżywa swoją traumę, spowodowaną uprowadzeniem, zamordowaniem bliskiej osoby. Ale oni przeżywają to w towarzystwie rodziny, adwokatów i znajomych. Niektórzy wyłącznie w czterech ścianach klepiąc biedę. Mam już dość sprawy Olewników. Najwyższy czas, żeby sprawa Olewników stała się właśnie sprawą Olewników, a nie całego narodu!

Nie podoba mi się, że zginął Krzysztof Olewnik. Nie podoba mi się, że odpowiedzialne służby dopuściły po prostu przestępstw i przekrętów. Ale nie podoba mi sie też, że jest to sprawa narodowa.

Nawet w USA, po zabójstwie J.F. Kennedy'ego, po kilku latach sprawa istniała przede wszystkim w prasie brukowej. A przecież rodzinie Kennedy'ch, wpływów w tamtejszej polityce odmówić nie można. I zapewne były (i są) to wpływy nieporównywalne z tymi, jakie rodzina Olewników ma w Polsce.