i vice versa
Nie ma co trzymać się gotowych przepisów. Trzeba je urozmaicać i eksperymentować. Tak jak nie ma jednego przepisu na zupę, tak też nie ma na życie. Jest ich mnóstwo i pewnie każdy dobry…Zależy, co kto lubi.
Każdy przepis warto modyfikować wedle upodobań, gustu i potrzeb. Przepisy są dla ludzi, nie na odwrót. Eksperymenty, spontaniczność dadzą więcej niż trzymanie się sztywnych zasad/przepisów. Ale….to ryzyko. Choć dla mnie życie bez ryzyka to śpiączka, a nie życie.
Coś się rozgotowałam (zagotowałam) ostatnio…
Kot nawet zjadł kawałek makaronu ( o co bym go nie podejrzewała), a teraz zajął swe miejsce na parapecie i przynajmniej nie dręczy mnie o żarcie. Strasznie rozwydrzony jest i zmanierowany. Może jak ja? To pierwsze tak, drugie – nie. Maniery jakoś mnie nie interesują. To "dzień dobry" na ogół nic nie znaczy, ot przyzwyczajenie. Nie jest powiedziane, że ten ktoś naprawdę życzy ci dobrego dnia.
I wracając do kuchni: wolę jedzenie zrobione z sercem od standardowego, byleby było, “no bo trzeba ugotować obiad”. To już wolę nie jeść. Zresztą lepiej mi się gotuje niż je. I w kuchni i w życiu…A jeść - w przenośni - bywa trudniej. To trzeba umieć. Umiec brać. Samo dawanie (podawanie) nie wystarczy....
Są potrawy, które muszą się przegryźć, by smakowały. Podobnie bywa z nami i z naszymi związkami. Sa też ugotowane byle jak, bo "trzeba" zjeśc obiad, nie smakują ale nikt nic nie mówi, może wręcz pochwali a potem cichcem wyskoczy do restauracji. To też przypomina ludzkie związki....