JustPaste.it

Fenomen polskiego rapu

Słuchałeś "Zapracowanego obiboka" Cirsona? Co sądzisz o Brudnych Sercach? Który nielegal jest twoim ulubionym? Takie pytania słyszę na codzień. Co jest fenomenem podziemia?

Słuchałeś "Zapracowanego obiboka" Cirsona? Co sądzisz o Brudnych Sercach? Który nielegal jest twoim ulubionym? Takie pytania słyszę na codzień. Co jest fenomenem podziemia?

 

Słuchałeś "Zapracowanego obiboka" Cirsona? Co sądzisz o Brudnych Sercach? Jak myślisz, które demo osiągnie tytuł "Nielegala roku 2010" ? Z takimi oto pytaniami mam do czynienia na codzień. Może i jestem zagorzałym fanem rapu i undergroundu i zadaję się z ludźmi podobnymi do mnie, ale nie zmienia to faktu, że nielegalne produkcje rodzimych raperów cieszą się w Polsce dużym uznaniem. Co jest przyczyną takiego fenomenu?

Spójrzcie najpierw w kalendarz. To już dziesiąty rok nowego wieku. Co zmieniło się w ciągu tych dziesięciu lat? Na pewno kilka ważnych rzeczy. Dzięki czemu czytacie ten artykuł? No właśnie, od razu nasuwa się jedna myśl - internet. W 2000 roku dostęp do szerokopasmowej sieci globalnej posiadały głównie osoby zamożne i te którym internet był potrzebny w pracy. Innymi słowami mówiąc, ludzie starsi, w wieku 30 lat i więcej, które (uogólniając) słabo utożsamiają się z kulturą hip-hopu. Do czego zmierzam? To proste, raperzy których wymieniłem na wstępie swoje produkcje publikują w necie. Obecna sytuacja ogromnie ułatwia tworzenie własnej muzyki. Wystarczy komputer (wcale nie musi być to jakieś cudo) z kartą muzyczną, mikrofon, no i internet. Dzięki temu ostatniemu początkujący raper może pobrać bity, które użyje jako podkłady do wokali nagranych wcześniej. Co do owych instrumentali, to każdy może zrobić własne za pomocą samplingu, metody, którą można znależć w wielu muzycznych programach komputerowych. Oprócz bitów, możemy ściągnąć z sieci programy do masteringu, które pomogą nam w obróbce utworu. Nie potrzeba wyszukanego studia, za które trzeba słono zapłacić, jeśli chcemy nagrywać na cudzych śmieciach (średnio 100 zł za godzinę), każdy za stosunkowo niską cenę może zrobić własne, amatorskie, ale w pełni wystarczające na początek, we własnym pokoju. Minęły już czasy kiedy naprawdę trzeba było bardzo się starać o nagranie własnych produkcji. Duża część społeczeństwa tworzy i wydaje swoje tracki, wrzucając je w internet. Wielu z was może powiedzieć, że większość to prawdzimy chłam, ale nikt nie wmówi mi, że wśród tego zalewu demówek i pojedyńczych nagrań nie ma prawdziwych perełek. Wystarczy zajrzeć na znane portale internetowe i poczytać opinie o Epkach, albumach wydanych w podziemiu. "Powala 90% legalnej sceny" , "zajarałem się tym na maxa" , "chyba niczego lepszego w życiu do tej pory nie słuchałem" - to tylko nikły procent komentarzy do maxisingla pt. "Moda na Epke (Najebawszy EP) " Smarkiego Smarka, członka Brudnych Serc. Sam raper zaczynał nagrywać wiele lat temu, w II połowie lat 90. i wtedy nośnikiem jego utworów były kasety magnotefonowe, na których jakość nie była najlepsza. Jednak potem tworzył już muzykę na komputerze, a wszystko lądowało póżniej na stronach internetowych i ludzie zaczeli zachwycać się na punkcie jego flow, technice i szczerości zawartej w wersach. Z biegiem lat dostęp do szerokopasmowego internetu miało coraz więcej ludzi, którzy ściągali ww. Epkę, jak i pojedyńcze single. Widzimy, że zdolny człowiek dzięki globalnej wiosce osiągnął sukces i uznanie szerokiego grona słuchaczy. Czy osiągnąłby bez sieci chociaż połowę tego co ma dzisiaj? Wątpię.

Jest jeszcze jeden aspekt uznania dla hip-hopowego podziemia. Rap staje się coraz bardziej znaczącym gatunkiem muzycznym w naszym kraju, nabywa cech szczególnych dla muzyki masowej, takiej jak pop czy poprock. Jest po prostu coraz bardziej popularny, a wiadomo, że jak coś ciągnie za sobą tłumy ludzi może przynieść niemałe pieniądze. Pseudo-raperzy chcąc wyciągnąć dużą gotówkę z młodych ludzi, nagrywają piosenki łatwo wpadające w ucho, zwykle o miłości lub imprezach. Wychodzi na to, że prawowite produkcje w większym niż kiedyś stopniu są nastawione na komercję, która nie jest zaletą, jeśli chodzi o panujące w subkulturze hip-hopu przekonania. Poza tym, rymujący artyści, którzy osiągneli znaczny sukces wydając swoje płyty przez muzyczne wytwórnie, zarabiając przy tym na lepsze życie, bronią się na kolejnych albumach przed atakami osób, które wytykają im komercyjność. I tak nawet najlepsi artyści zapychają swoje produkcje takimi utworami, co sprawia, że legalna scena staje się zwyczajnie nudna. Zirytowani miłośnicy tej muzyki uciekają więc w podziemie, przeszukując portale internetowe i strony przeznaczone do pobierania plików, gdzie mogą natknąć się na interesujące single czy albumy niewydane przez żadną wytwórnię muzyczną. Nie ma wówczas mowy o komercji i słuchacze starają się zapomnieć o pieniądzu, który powoli zaczyna panować na oficjalnej polskiej estradzie. Przyjemnie jest słuchać dobrej muzyki, stworzonej przez pasjonatów, którzy nagrywają z czystej miłości do rapu i mają z tego wielką zabawę.

Rzadko kiedy to co widzimy w mediach, w telewizji i choćby w brukowcach jest najlepsze. Wybitni twórcy są często z pozoru tacy jak inni szarzy ludzie. Z pozoru. Bo ich geniusz tkwi nie w wyglądzie zewnętrznym, ale w nieprzeciętnym intelekcie. I tak nie należy patrzyć na to co nazwane jest mainstream' em, ale przede wszystkim na to, co jest gdzieś ukryte, niewychodzące na światło dzienne. Takim czymś jest podziemna polska scena hip-hopowa.