JustPaste.it

Nie wiem jak mu to powiedzieć?

Jak szybko biegnie czas. Trzeba wybierać. On już tam stoi. Czeka. Chciałoby się pobiec. Rzucić się na szyję. Czy już nadszedł czas? Kocham go, ale jak mu to powiedzieć?

Czy starczy sił, by spojrzeć mu w oczy? Wyszeptać: jestem szczęśliwa, chcę być tylko z tobą. Boję się.

A może to nie on. I jak tu sprawdzić? Gdyby był test serc. Nie! To za proste. Naiwne i głupie. Nie chcę mechanicznej miłości. Pragnę jego, ale czy on mnie pragnie?

Słucham głosu serca. Ale ono nie chce mówić. Bije jak dzwon, chce wyskoczyć. To wrażenie, zwykłe podniecenie. A może chce się wyrwać z mojej piersi i uciec do niego, i połączyć się na zawsze.

To najtrudniejsze zadanie w moim życiu. Trzeba temu podołać. Serce kołacze, wali w rytm słów: pragnę cię, pragnę cię, pragnę cię.... A ty? Nic znów nie mówisz. Milczysz i tylko się uśmiechasz. Jesteś zbyt daleko ze swoimi myślami.

Zauważyłam... coraz częściej płaczę. Ale, gdy ktoś szczerze kocha, to jest silniejsze. Łzy torują sobie drogi po policzkach. Zwilżają usta, które chcą całować... goreją miłością... ale jak mu to powiedzieć?

Trzeba się wreszcie odważyć, zdecydować. Podejdę i co... może pocałunek... gorący pocałunek... a potem... milczenie, albo odmowa, rozpacz... Dusza krzyczy: odwagi: teraz, właśnie teraz... Już się zdecydowałam, już chcę mu to powiedzieć,... ale, on akurat kogoś spostrzegł, przywitał się i znów milczenie, cierpienie...

Dziś poszliśmy do kina. Grali film. Nie wiem jaki. Czułam, że on jest koło mnie bardzo blisko. Nasze serca biły jednym rytmem, rytmem gorącej miłości. A jeżeli nie? A jeżeli biły każde z osobna? Układałam sobie cały seans słowa, jakie mu powiem. Jak wreszcie zakończę ten etap, jak zbliżę się do niego, jak słowami połączę się z nim w parę.

Zakwitły kwiaty, kończą gody ptaki na drzewie, a my siedzimy na ławeczce. Zapach bzu, śpiew miłosny ptaków... już czas... powiem teraz.... a może jednak później. Za pięknie. Będzie bolało, jak się nie uda. Jest za cicho. Głos się załamie. Dyskretnie spływa kolejna łza. Serce boli. To miłość. Ale jak mu to powiedzieć?

Zachodzi słońce. Płyną w dal chmurki, kołysząc się leciutko obok siebie. Im to dobrze. Są takie beztroskie, wiedzą czego chcą i dążą ku wytyczonemu celowi.

A ja mam tak blisko szczęście. Wystarczy wyszeptać dwa słowa: kocham cię i co...? Będzie się śmiał, albo co gorsze pójdzie sobie, na zawsze...

Kończy się dzień, kolejny dzień.

Powiedział mi: do jutra, cześć... i odchodzi. Czyż to możliwe? Znów nic? Spalona nadzieja? Bezsenna noc? Łza kręci się w oku. Parzy swoim gorącem. Chyba się rozpłaczę. Pomalutku odchodzę...

Ale, ktoś woła, znajomy głos: czekaj... już nie mogę... muszę ci to wyznać... kocham cię...

Zdołałam wyszeptać przez łzy: ja też.