JustPaste.it

Hańba nie tylko iracka

W siódmą rocznicę wojny w Iraku polecam znakomita lekturę!

W siódmą rocznicę wojny w Iraku polecam znakomita lekturę!

 

Okupacja? Jaka okupacja? Misja. Stabilizacyjna, szkoleniowa, humanitarna. I jak tam bądź jeszcze. Przecież to nasi. Krew z krwi. Nasi - honorowi, bohaterscy i zawsze gotowi. Po słusznej stronie.
Stefan Zgliczyński, "Hańba iracka"

Stefan Zgliczyński postanowił złożyć hołd tysiącom niewinnych ofiar "humanitarnych interwencji" i "wojen z terroryzmem", jakie zafundowały ludom świata Stany Zjednoczone i ich lokaje (w tym Polska). I ta książka rzeczywiście taka jest. Instytut Wydawniczy Książka i Prasa wydał książkę pióra dyrektora polskiej edycji "Le Monde Diplomatique", aby zdemaskować powtarzane w mainstreamowych mediach frazesy o "humanitarnych wojnach" w imię "wolności i demokracji".

"Interwencje humanitarne"


Zgliczyński zaczyna swoją publikację od przypomnienia czytelnikowi historii Stanów Zjednoczonych – historii bardzo krwawej i napastliwej. Bez tego trudno bowiem byłoby czytelnikowi zrozumieć imperialną politykę Waszyngtonu dziś, która na naszych oczach jest kontynuowana. Więc dla lepszego zrozumienia haniebnej historii USA autor wylicza napady i agresje na inne kraje, którym Stany Zjednoczone narzucały swoje "standardy". Mało kto dziś chyba zdaje sobie sprawę z tego, że tylko w latach 1798-1895 Amerykanie "interweniowali" aż 103 razy!

Nie sposób w recenzji przedstawić ogrom zbrodni popełnionych przez amerykańskie wojska, które opisuje Zgliczyński, ale warto zwrócić uwagę na kilka faktów. Podczas inwazji na Irak w 1991 roku amerykańskie i brytyjskie lotnictwo bombarduje najbardziej rozwinięte regiony kraju, śmierć ponosi od 60 do 200 tys irackich żołnierzy, ale bombardowania to jak wiadomo za mało, aby ukarać krnąbrnych. Pod naciskiem USA ONZ wprowadza drastyczne sankcje, w wyniku której podczas dekady umiera ok. miliona Irakijczyków - w tym połowa dzieci! Ówczesna ambasadorka USA, a późniejsza sekretarz stanu Madaleine Albright na pytanie o skutki tak wielkiej katastrofy humanitarnej, śmierci pół miliona dzieci, i czy warto było wprowadzać sankcje przeciw Irakowi, stwierdziła bez żadnych skrupułów, że "był to bardzo trudny wybór", ale "warto było zapłacić tę cenę". Zapamiętajmy te słowa, zwłaszcza przy każdej rocznicy wstąpienia Polski do NATO, kiedy słyszeć będziemy jak to pani sekretarz witała nasz kraj na pokładzie ściskając dłoń ówczesnego szefa polskiego MSZ Bronisława Geremka.

Afganistan


W kolejnych dwóch rozdziałach autor opisuje dwie ostatnie wojny Stanów Zjednoczonych, czyli Afganistan oraz Irak. Skupił się przede wszystkim na otoczce propagandowej, starając się przedstawić punkt widzenia tych, którzy za pomocą słów a raczej kłamstw starają się zbudować akceptację społeczeństw dla zbrojnych interwencji. Bartosz Węglarczyk szef działu zagranicznego największego polskiego dziennika, "Gazety Wyborczej", napisał 18 sierpnia: "Wojna w Afganistanie jest bez wątpienia: po pierwsze – wojną sprawiedliwą, a po drugie – wojną niezbędną".

Zgliczyński stara się również przytoczyć najnowszą historię Afganistanu, by zarysować dramatyczną sytuację, w jakiej kraj znajdował się jeszcze przed rozpoczęciem wojny, także z winy Amerykanów, którzy poparli talibów, widząc w nich sposób na wypędzenie z kraju Sowietów. Amerykanie podczas chyba wszystkich konfliktów z ich udziałem przyzwyczaili już opinię światową to pomyłek i strzelania "na ślepo", bez zwracania uwagi, do kogo strzelają. Potwierdzał to Raport Human Rights Watch z 2004 roku: "Amerykanie najpierw strzelają, a dopiero potem sprawdzają kim był ten, kogo trafili". Trafnie skomentował to sam Zgliczyński: "Swoją drogą, jak mają biedni poznać taliba czy członka Al-Kaidy? Przecież oni wszyscy są tacy sami. Lepiej nie ryzykować – a Bóg i tak pozna swoich". Lokaje USA też nie są bez podobnych win. W Nangar Khel, 16 sierpnia 2007 roku, nasi dzielni chłopcy z nad Wisły zabili 8 osób - 6 na miejscu, 2 zmarły w szpitalu - w tym troje dzieci. Nasi chłopcy malowani nie zawsze są bohaterami, choć bardzo byśmy tego chcieli.

Ale najbardziej wstrząsający jest opis drobiazgowego śledztwa, jakie przeprowadził Jamie Doran, który zebrał i nagrał zeznania świadków. Z 15 tys., wziętych do niewoli ok. 5 tys zostało zamordowanych i pogrzebanych. Opis ich ostatnich dni jest makabryczny. Więzieni przy 30-stopniowym upale w zamkniętych ciężarówkach, do których nie przedostaje się ani gram powietrza. "Widziałem, jak przyjeżdżały trzy ciężarówki z kontenerami. One też sikały krwią". (...) W każdym kontenerze było od 150 do 160 trupów". Doran przytacza również zeznania jednego z generałów Sojuszu Północnego, który był świadkiem zbrodni: "Ja tam byłem. Widziałem jak wbijali noże w nogi, obcinali języki, obcinali brody. Czasami odnosiło się wrażenie, że sprawia im to przyjemność. Wyprowadzali więźnia na zewnątrz, bili go, a następnie przyprowadzali. Czasem jednak więzień nie wracał". Przypomina to ewidentnie czasy II wojny światowej, kiedy to naziści w podobny sposób - obcinanie bród - obchodzili się z Żydami. Taką wolność i demokrację przynieśli Amerykanie.

Irak


Jeszcze bardziej interesujący wydaje się rozdział dotyczący Iraku, który stał się celem USA już po raz drugi. W 2003 roku Amerykanom pomagali już nie tylko Brytyjczycy, ale swoją pomocną dłoń wyciągnęło - za sprawa "lewicowego" rządu - Wojsko Polskie.

Zaczyna się w podobny sposób. Trzeba przecież przyzwyczaić społeczeństwo do kolejnej "wojny z terroryzmem". Jak zwykle pomocą służą "niezależne" i "wolne media", które w "rzetelny" sposób przedstawiają sytuację.

Atak na Irak, jak wszyscy pamiętamy, spowodowany był tym, że Saddam Husajn posiadał broń masowego rażenia - co w idiotyczny sposób próbował udowadniać sekretarz stanu Colin Powell. "Wolny świat", mimo braku dowodów, rozpętał nagonkę, że kto jak kto, ale ten tyran taką broń posiada z pewnością. Zgliczyński przypomina, że Irak był wcześniej krajem wysoko rozwiniętym – najlepiej rozwiniętym krajem Bliskiego Wschodu, świeckim, z najwyższym poziomem skolaryzacji, opieki zdrowotnej i udziału kobiet w życiu publicznym. Wojna kompletnie ten kraj zrujnowała.

Przerażające dane dotyczące śmierci wśród Irakijczyków publikuje w 2004 roku najbardziej prestiżowe pismo medyczne "Lancet": w wyniku okupacji śmierć poniosło już 100 tys Irakijczyków. George Bush w odpowiedzi stwierdził ironicznie, że dane są po prostu niewiarygodne. Zgliczyński gromadzi zestaw swoistych "kłamstw irackich", tj. mity jakimi Irak obrósł przed samą agresją. Warto przyjrzeć się tym błyskotliwym analizom.

Kłamstwo pierwsze: "Bush chciał dobrze". Czego jak czego, ale tego Bush nie chciał. I nie jest to opinia polskiego publicysty, są na to twarde dowody, także z samego Białego Domu i Pentagonu. Chodziło po prostu o przejęcie irackich złóż ropy, a haniebną rolę w tym odegrała Polska, której przedstawiciel, "lewicowy" Marek Belka piastował bardzo wysokie stanowisko – był zastępcą Paula Bremera, czyli "gubernatora" okupowanego Iraku. Jego "mądre" rady o prywatyzacji złóż ropy czy rozwijaniu sektora prywatnego miały jeszcze bardziej oskubać irackie społeczeństwo.

Administracja Busha twierdziła, że chce uczynić z Iraku państwo demokratyczne. A jak wiemy nie wyszło mu z tego nic a nic! Zgliczyński przypomina haniebna rolę "wolnych mediów", które nie poinformowały o tym, że pierwsze lokalne wybory w Iraku zostały anulowane! Więc Amerykanie postanowili z demokracji uczynić fikcję i pierwszy rząd iracki został po prostu mianowany. Skąd taka decyzja? Irakijczycy opowiadali się w sondażach za prywatyzacją jedynie w skali 4,6 proc., więc jak można było im powierzyć stery państwa, na dodatek własnego.

Najlepiej na to pytanie odpowiedział Brent Scowcroft, doradca ds. bezpieczeństwa Busha seniora: "Co będzie, jeśli zorganizujemy pierwsze wolne wybory w Iraku i okaże się, że radykałowie zwyciężą? Co wtedy zrobimy? Z pewnością nie pozwolimy im przejąć władzy". No tak, jeśli coś będzie nie tak, jak sobie życzą rycerze wolności, to trzeba wskazać drogę głupim i zacofanym Irakijczykom.

Kłamstwo numer dwa: "Saddam Husajn wyniszczał swoje społeczeństwo". Autor przypomina sankcje nałożone na Irak, o fakcie nie wpuszczenia przez Amerykanów tankowców z wodą pitną, w wyniku czego śmierć poniosło tysiące irackich dzieci, czy o wzroście umieralności za czasów okupantów. Stek kłamstw przypomniany przez Zgliczyńskiego jest przytłaczający, w każdej z tych opisywanych sytuacji rosi się od pomówień, jakie politycy tych "wolnych społeczeństw" za pomocą "wolnych mediów" okłamywali swoich obywateli. Tak np. gdy na jaw wyszło fałszerstwo raportu Colina Powella, jakie ujawnił ekspert OZN Mohamed ElBaradei, mówiące o posiadaniu broni masowego rażenia przez Irak, autor ironizuje: "Myślę, że Aleksander Kwaśniewski wraz z Millerem i Szmajdzińskim broń tę znaleźliby na pewno". Warto je przeanalizować z jeszcze jednego punktu widzenia. Otóż brytyjska Partia Pracy potrafiła przyznać się do tego błędu, przepraszając za udział w wojnie, co więcej w Wielkiej Brytanii powstała nawet komisja śledcza ds. wojny w Iraku przed którą stanął już były premier Tony Blair, największy sojusznik Busha. Komisja ta powstała w wyniku ogromnego nacisku społecznego. Tymczasem polscy przywódcy odpowiedzialni za ten haniebny atak dziś do upadłego bronią decyzji podjętej przed siedmiu lat, a ich ugrupowanie wystawiają ich jako kandydatów na prezydenta.

"Polskie psy wojny i szczekaczki wojenne"


Dla polskiego czytelnika ten rozdział będzie z pewnością najbardziej interesujący. Opisuje on bowiem przygotowanie opinii publicznej – niechętnej interwencjom zbrojnym z udziałem polskiego wojska – do irackiej wojny. Należało oczywiście w pierwszej kolejności zohydzić wroga. Już na samym początku zajął się tym Adam Michnik, w przeszłości działacz opozycji demokratycznej, przeciwnik tłumienia "Praskiej Wiosny". Michnik poszedł po linii nazywania opinii przeciwnych wojnie "europejską chorobą" antyamerykanizmu. Ta kiepska skądinąd argumentacja, została poparta przez wiele "wybitnych" polskich autorytetów – a na pewno tych, którzy się za takich uważają.

Swoje poparcie dla myślenia Michnika wyraził wielki pisarz Stanisław Lem, który wielokrotnie na łamach "Gazety Wyborczej" atakował przeciwników wojny jak i stawał po stronie gwieździstego sztandaru. Swoiste credo przedstawił ówczesny polski szef rządu Leszek Miller, który dziękując Ameryce za uwolnienie Europy od "tyranii komunizmu" mówił: "Reżim iracki i jego broń masowego rażenia stanowią wyraźne zagrożenie dla bezpieczeństwa światowego(...) Kombinacja broni masowego rażenia i terroryzmu stanowi zagrożenie o nieobliczalnych konsekwencjach". Zgliczyński jednak słusznie stwierdza: "No i rzeczywiście uwolnił świat od Saddama i jego "kombinacji broni masowego rażenia i terroryzmu", których nie było. To uwolnienie trwa już szósty rok i żaden z tych polityków do dziś nie powiedział nawet "przepraszam". Widocznie za coś co miało być, a nie było, przeprosiny się nie należą. Do dziś Leszek Miller uważa, że świat jest lepszy bez Saddama Husajna. Szkoda, że nie mogą tego potwierdzić sami Irakijczycy".

Szczytem perfidii jednak zabłysnął – nie po raz pierwszy – Adam Michnik, który dowiedziawszy się, że wojna wreszcie wybuchła, pisze: "Saddam Husajn wybrał wojnę. Postanowił bronić swej despotycznej władzy do ostatniego obywatela Iraku". Dowiadujemy się bowiem, że facet na którego napada największe mocarstwo na świecie sam wybrał wojnę, podobnie pewnie jak wojnę wybrała Polska we wrześniu 1939 roku, którą zaatakowały nazistowskie Niemcy.

Stefan Zgliczyński przypomina jednak nie mniej paskudne słowa samego polskiego noblisty Czesława Miłosza, który również postanowił zaatakować przeciwników wojny. "Krytykowanie wojny i potrzeba okazywania wzniosłych uczuć, takich jak pacyfizm, jest tu zupełnie nie na miejscu. Gdybyśmy chcieli tak myśleć, można by powiedzieć, że atak na Hitlera był niepotrzebny". Cóż za przenikliwość. Nasz noblista chyba zapomniał, że Husajn nie zaatakował Stanów Zjednoczonych, ale to przecież szczegół.

Tych polskich głosów stających murem za Bushem było niestety więcej. Ówczesny szef MSZ Włodzimierz Cimoszewicz w wywiadzie prasowym zrugał ONZ za to, że te nie poparło interwencji na Irak: "Niestety, ONZ traci na znaczeniu od wielu lat. Przykład Iraku jest szczególnie wymowny.(...) Bardziej przeraża mnie arogancki Saddam, który bez żadnych konsekwencji upokarza społeczność międzynarodową, bo ta nie jest zdolna przeciwstawić się satrapie". Te same śpiewki słyszymy do dziś z ust polityków SLD. Można oczywiście pominąć komentarze prawicowych komentatorów typu Wildstein czy Ziemkiewicz, którzy w sposób dla nich typowy naginają fakty, ale nie sposób pominąć głosów dwóch osób uznawanych dziś w Polsce jako główne autorytety, ludzi doświadczonych II wojną światową – Marka Edelmana oraz Władysława Bartoszewskiego, których opinie postanowił autor przypomnieć. Otóż Edelman – podczas wojny członek lewicowego Bundu - udzielił wywiadu, bardzo wymownego, noszącego tytuł "Pacyfiści to podnieceni kretyni", nazywając miliony osób na całym świecie przeciwnych tej wojnie "sprzymierzeńcami tyranów". Jeszcze bardziej zaskoczył Władysław Bartoszewski: "Wojny nie zaczyna tylko ten, kto pierwszy strzela. Istotne jest to, kto spowodował sytuację, w której nie ma już innych metod, jak tylko siła". Błyskotliwe, prawda? I mówił to były więzień obozu w Auschwitz!

Ale można było znaleźć również głosy potępiające tę wojnę z ust polskich publicystów, bądź polityków. Najbardziej znany to sprzeciw Jacka Kuronia, jedynego chyba, który był wówczas zauważony. Innym głosem był sprzeciw jaki wyraził prezydent Krakowa prof. Jacek Majchrowski, którego bardzo szybko za to zaatakowała oczywiście "Gazeta Wyborcza", tym razem piórem Seweryna Blumsztajna. "Prezydent Krakowa nie reprezentuje mieszkańców miasta w sprawach polityki zagranicznej Polski. Nie po to go wybierają". Tak więc głos antywojenny musi być szybko stłumiony. Prezydent dużego miasta nie może zabrać głosu w sprawach swojego kraju, ale mieszkańcy Krakowa nie posłuchali "rad" red. Blumsztajna i w 2006 roku postanowili po raz kolejny wybrać prof. Majchrowskiego na prezydenta swojego miasta.

Również Jerzy Szmajdziński, który wcześniej zapowiadał, że Polska nie jedzie tam czerpać żadnych korzyści ekonomicznych, przyznał: "dostrzegamy szanse dla polskiej gospodarki, polskich przedsiębiorstw. Nie ma w tym nic niestosownego". Kolejne kłamstwo, które warto zapamiętać podczas wyborów prezydenckich.

Tortury i zbrodnie


Na zakończenie Zgliczyński pisze o torturach i zbrodniach, jakich dopuścili się Amerykanie. Jest tam zawarty również polski wątek, bardzo hańbiący "honor RP". Chodzi o "rzekome wykorzystywanie krajów europejskich przez CIA do transportu i nielegalnego przetrzymywania więźniów". Zajął się tym nawet Parlament Europejski, który powołał do tego specjalna grupę. Komisja gościła przez dwa dni w Polsce: "Owa wizyta skończyła się totalna kompromitacją naszego kraju. Aż 11 osób (z 20-stu) w ogóle odmówiło spotkania z komisją" – pisze Zgliczyński. Jeden z posłów zasiadających w tej komisji Polak Józef Pinior nie miał wątpliwości co do obecności tajnych więzień CIA w Polsce: "Polska była w tej sprawie bardziej "bushowska" niż administracja waszyngtońska". Również niektóre zachodnie media nie miały wątpliwości co do obecności takich więzień, jednak zarówno ówczesne jak i późniejsze władze stanowczo jak jeden mąż zaprzeczały tym doniesieniom. Wszystko to, co wmawiali nam politycy okazał się jednak kłamstwem, co potwierdziła ostatnio Associated Press.

Ta ważna i potrzebna publikacja jest świetną okazja do zrewidowania punktu widzenia, jaki odzwierciedlały niemal wszystkie media. Książkę czyta się doskonale, argumenty zawarte przez autora nie pozostawiają wątpliwości: wojna jest złem, każda. Warto więc po jej lekturze dużo bardziej krytycznie spojrzeć na otaczający nas świat i mechanizmy nim rządzące.

Stefan Zgliczyński "Hańba iracka". Książka i Prasa, Warszawa 2009, s. 168.3cb05a6ecfd39769e223b287ed3ac092.jpg