JustPaste.it

Gdynia nie chce odliczników - co na to konstytucja?

11 marca 2010, Wydział Inżynierii Ruchu Urzędu Miasta Gdynia nadesłał pismo UR.MK/5512-2/20/2010/722 dotyczące płynności ruchu na skrzyżowaniu - „Liczniki świateł na drogi!”.

11 marca 2010, Wydział Inżynierii Ruchu Urzędu Miasta Gdynia nadesłał pismo UR.MK/5512-2/20/2010/722 dotyczące płynności ruchu na skrzyżowaniu - „Liczniki świateł na drogi!”.

 

 

Wydział informuje w piśmie, że w marcu przeprowadzono rozmowy telefoniczne z zarządami dróg miast (Opole, Zielona Góra, Toruń i Szczecin), które wprowadziły na stałe sygnalizatory (odliczające czas do zmiany sygnału zielonego i czerwonego) oraz że zapoznano się z artykułami i wypowiedzeniami w internecie na ten temat:

Bezprawne urządzenie i karna odpowiedzialność

oraz 

Nowa sygnalizacja lekarstwem na trójmiejskie korki? .

Wydział wyjaśnia, że „działają one w prosty sposób wykorzystując nieskomplikowany algorytm zapamiętania długości czasów wyświetlania odpowiednich barw światła i następnie liczą czas trwania sygnału w dół” oraz że „sygnalizatory działają w oparciu o sygnalizacje stałoczasowe (o stałych czasach światła zielonego i czerwonego dla wszystkich kierunków)”.

Wydział oznajmia, że w Warszawie, Łodzi i we Wrocławiu nie wprowadzono takiego rozwiązania, przy czym w tym ostatnim mieście przez 3 miesiące działały takie sygnalizatory promujące pewną firmę, po czym zostały one przez nią zdemontowane i miasto nie planuje wdrażać tego rozwiązania.

Wydział powiadamia, że Trójmiasto (i inne duże aglomeracje) mają system TRISTAR, który w sposób bardzo nowoczesny dostosowuje czasy trwania sygnałów (sygnalizacja acykliczna lub akomodacyjna: bieżące obliczanie czasu trwania sygnałów zielonego i czerwonego w zależności od natężenia ruchu), zatem z tych technicznych powodów, prawdopodobnie nie będą instalowane sygnalizatory odliczające.

Mamy zatem paradoks - im nowocześniejsze urządzenie, tym trudniej je zmodyfikować w kierunku jakichkolwiek rozsądnych propozycji, jeśli przyjaźnie założyć, że proponowane usprawnienia są jednak rozsądne.

Drugim paradoksem jest konstatacja, że proponowane rozwiązania są estetyczne, podnoszą walory węzła komunikacyjnego, są niejako ozdobą miasta i spełniają ważną informacyjną rolę dla użytkownika drogi, ale... nie są zgodne z obecnymi przepisami.

 

Co ładne i cenne, okazuje się sprzeczne z prawem. No taki właśnie paradoks, który dopadł gdyńskich urzędników - podobno chcą, ale nie wiedzą jak a do tego właściwie nie mogą, choć inni nie tylko chcą, ale i (o dziwo!) mogą.

Istnieje problem z dostosowaniem prawa, które podobno nie pozwala na zastosowanie pulsującego światła zielonego i czerwonego. Nie wiem, jaki wkład w bezpieczeństwo drogowe mamy my, Polacy, ale od czasu do czasu na jakieś pomysły wpadają cudzoziemcy. Wymyślili np. śpiących policjantów, które przecież u nas nie były znane, więc przepisy sprawnie dostosowano do światowych pomysłów. W Gdyni śpiące policjanty są stosowane, mimo że są miasta w Europie, w których zrezygnowano z nich usług. U nas zahaczają o podwozia i zwykle irytują, ale być może nieco zwiększają bezpieczeństwo (w przeciwieństwie do miast wątpiących w ich skuteczność).

W Polsce mamy poddańcze zwyczaje polegające na kopiowaniu rozwiązań znanych na Zachodzie, natomiast propozycje zgłaszane przez Polaków są odrzucane przez naszych urzędników niejako z definicji - „skoro postuluje coś Polak, to na pewno nie jest to dobre rozwiązanie”. No więc, czekajmy na kolejny dobry pomysł podany nam na tacy przez Zachód. Co ciekawe, rozpatrywane odliczniki znane są m.in. w Bułgarii, Rumunii i Rosji, bowiem tam - jakimś dziwnym zrządzeniem losu - albo zostały one zapisane w przepisach drogowych (czego u nas, jak to zwykle bywa, nie przewidziano), albo zastosowano je bezprawnie i tradycyjnie nikt tym się tam nie przejmuje (u nas postanowiono w akurat tej materii ściśle przestrzegać prawa, choć niemal codziennie mamy przykłady jego łamania). No i oczywiście - wdrażanie pomysłów stosowanych w państwach gospodarczo stojących za nami, jest poniżej naszej (polskiej) godności.

Media (zwłaszcza Interia.pl) z oburzeniem pokazują zawalidrogi na trwałe zamontowane w osi jezdni, co ma podobno zwiększyć bezpieczeństwo na naszych drogach, a co jest wyśmiewane (przez łzy!) przez kierowców, którzy całkiem poważnie sygnalizują, że ktoś może zginąć na tych przeszkodach.

1. Artykuł „Przejaw urzędniczej głupoty” (wstęp - „Polska należy do jednego z nielicznych państw, w których inżynierowi ruchu i urzędnicy kierują się zasadą maksymalnego utrudnienia ruchu kierowcom”).

3a373f1ee4219a5313263d4c3903b4ab.jpg

2. Artykuł „Pozabijać, by było bezpieczniej” (wstęp - „Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad gotowa jest pozabijać polskich kierowców, żeby na naszych drogach... jeździło się bezpieczniej”).

15d9143c1ae6cc3bcbe6bc8f9e990dc6.jpg

Czy opisane rozwiązanie jest akceptowane przez polskie prawo drogowe, na które to prawo powołuje się wspomniany wydział Urzędu Miejskiego w Gdyni? Skoro nasze nadmorskie miasto w jednym palcu ma prawo drogowe, to dlaczego tabliczki umieszczane pod znakami drogowymi mają odległości podane w metrach, jednak niezaokrąglone do pełnych dziesiątek (czyli z zerem na końcu, bowiem wówczas byłyby one zgodne z przepisami)?

24ec2cc865b9597a04b4372dac4fbf5b.jpg

Albo dlaczego przez lata stoją (z czterech stron świata) znaki ostrzegające kierowców przed niestrzeżonym przejazdem kolejowym, którego dawno już nie ma?

7c27c9d3331e1d747428096a08d735d3.jpg

Pociągi mkną pod trotuarem okalającym nowy hotel? Jeśli kierowca otrzyma mandat, to kto przekona policję, aby odstąpić od mandatu? Czyżby gdyński Wydział?

d60811638f75faf5690873d9d46612d7.jpg

Wydział jednak rozważa na skrzyżowaniach nieobjętych systemem TRISTAR, możliwość zainstalowania sygnalizatorów odliczających czas do końca sygnału, ale „w chwili obecnej priorytetowym działaniem tegoż wydziału jest likwidacja miejsc szczególnie niebezpiecznych, gdzie co roku giną ludzie”.

Może Wydział jednak zgłosi do ustawodawcy propozycję pulsowania światła zielonego (aby uprzedzić o hamowaniu) i (ewentualnie) czerwonego (aby uprzedzić o wznowieniu ruchu) jako najtańszy sposób odliczania? Nic nie stoi na przeszkodzie, aby prace na ten temat trwały niezależnie od obecnej polityki Wydziału, bowiem argument o ginięciu ludzi jest na tyle ważny, co demagogiczny, ponieważ w Gdyni takie groźne miejsca były, są i przecież będą, zatem nigdy władze miasta nie wyjdą poza ten zaklęty krąg niemożności i niechęci. Zbywanie obywatela pod szczytnym hasłem jest klasycznym ignorowaniem propozycji obywatelskich, które obserwujemy od lat w wykonaniu kolejnych rządów - ministrowie wywodzą się zwykle z urzędników i mają niejako we krwi bajerowanie społeczeństwa i spławianie poszczególnych jego osobników.

Ponadto, aby obniżyć koszty, a jednocześnie przetestować jakiś pomysł, wystarczy wykonać prototyp na jednym albo dwóch skrzyżowaniach i obserwować zachowanie użytkowników dróg. W tym celu należy uzyskać czasowe odstępstwo od obecnych przepisów, które rzekomo nie pozwalają na stosowanie pulsujących świateł (zielonego i czerwonego). Czas biegnie i oby nie okazało się, że inne miasta nas wyprzedzają, bo w Gdyni przespano sprawę. Inaczej - aby nie okazało się, że nasi urzędnicy przypominają tych leżących (śpiących!) policjantów

Ciekawym argumentem torpedującym stosowanie odlicznika zapowiadającego czerwone światło jest zwiększenie prędkości pojazdu ponad dopuszczalną wartość, aby przejechać przed włączeniem czerwonego sygnału*. Oczywiście, jest to słuszna uwaga, ale i teraz kierowcy wymuszają przejazd przyspieszając swój pojazd pokerowo obstawiając, że zaraz będzie zmiana świateł. Nie powinno się rezygnować z jakiegoś pomysłu tylko dlatego, że niektórzy będą popełniać wykroczenia drogowe, bo przecież każda racjonalizacja w dowolnej dziedzinie powoduje powstanie grupy obywateli omijających prawo (proszę podać przykład, kiedy tak nie jest). Jeśli miasto chce zwiększyć swoje budżetowe dochody, to na takich skrzyżowaniach niech zostaną zamontowane fotoradary (zresztą - wobec spadku cen kamer - i tak na każdym ważnym węźle powinien zostać zainstalowany system wideomonitoringu).

Szef Wydziału powołuje się na internetowy artykuł „Bezprawne urządzenie i karna odpowiedzialność”, który rozpoczyna się dość zaskakująco - „Zastosowanie wyświetlaczy nie poprawia bezpieczeństwa ruchu. Wręcz przeciwnie - bezpieczeństwo może zostać pogorszone”. Ciekawe, zważywszy, że każde znane rozwiązanie ma swoje wady i zalety i jakoś nikt nie podważał używania samochodów, samolotów, wind, dźwigów, mostów i innych budowli czy urządzeń. Każde jest ryzykowne; mało tego - każde z nich powoduje wiele ofiar śmiertelnych! Czy Wydziałowi są znane wypadki, w których pasy bezpieczeństwa oraz poduszki powietrzne zbierają tragiczne żniwa i czy pracownicy Wydziału postulują rezygnację z tych wynalazków? A może sami cichaczem zdemontowali je w swoich autach?

Czy jeszcze pamiętamy, kiedy nasi ministerialni biuraliści dowodzili, że powinniśmy płacić cła za samochody (powoływali się na karkołomną logikę podatku zharmonizowanego, trudną do powtórzenia z pamięci), nawet już po wejściu do UE, a potem (po latach wymądrzania!) podkulili swe urzędnicze ogony oddając cła? Teraz ktoś w artykule (o randze niemal pracy doktorskiej) próbuje udowodnić, że sygnalizowanie zmiany świateł może być wypadkotwórcze. Oczywiście, że może! A jaka realizacja na pewno nie spowoduje wypadku drogowego?

Wypadki na skrzyżowaniach były, są i będą, niezależnie od tego, czy nic nie zrobimy, czy zastosujemy odliczniki zmiany świateł. Natomiast chodzi o zwiększenie komfortu jazdy, zmniejszenie irytacji i korków, zwiększenie przepływu pojazdów i zmniejszenie zużycia paliwa i części zamiennych.

Trudno powiedzieć, dlaczego urzędnicy wprowadzają niektóre innowacje znane na świecie bez większych ceregieli, ale kiedy przychodzi zamontować choć jedno urządzenie (spoza kręgu ich zainteresowań) i to na próbę, to znajdują całe pokłady energii na fachowe (albo „fachowe”) opinie a to wszystko po to, aby po prostu znowu nic nie zrobićCały ich trud idzie w kierunku nicnierobienia - tak się przynajmniej wydaje, kiedy analizujemy jakiekolwiek odpowiedzi urzędników w dowolnych sprawach zgłaszanych przez obywateli (ostatnio sławne jest zbieranie podpisów - niemal milion! - i zbagatelizowanie ich przez polityków, którzy na tej akcji zrobili karierę).

Niezależnie od sympatyków utrzymania obecnego stanu bez zmian i od sympatyków żądających zmian, należy zastanowić się nad aspektem najważniejszym z punktu widzenia obywatela. Otóż, zgodnie z istotą dostępu do informacji (gwarantowaną przez konstytucje wszystkich demokratycznych państw), każdy kierowca (jak każdy obywatel) ma prawo do informacji. Zbliżając się do skrzyżowania ma być potraktowany jako świadomy i nowoczesny obywatel, a to daje mu prawo do wiedzy polegającej na otrzymaniu pełnej informacji - ile sekund pozostało mu do zmiany światła zielonego na czerwone (lub odwrotnie), aby w sposób świadomy podjął decyzję o (w miarę) płynnym przejeździe przez skrzyżowanie albo o rozpoczęciu płynnego hamowania przed spodziewaną zmianą świateł (lub płynnie rozpoczął jazdę sprzed sygnalizatora) . Tylko tyle i aż tyle. Dowodzenie, że kierowcy nie powinni znać prawdy (tu - czasu do zmiany) jest infantylne i bazuje na przekonaniu (z czasów totalitaryzmu?), że kierowcy to grupa bezmyślnych obywateli, których należy potraktować nagłą zmianą świateł*, bo to podobno jest dla ich dobra i dla dobra przechodniów…

Wobec powyższego, należy wystąpić do właściwego organu o odstępstwo od obecnych przepisów oraz ustawić kilka zmodernizowanych automatów na gdyńskich skrzyżowaniach, które odliczałyby ostatnie (na przykład) 5 sekund trwania światła zielonego, które to odliczanie byłoby sygnalizowane poprzez pięciokrotne pulsowanie tego światła.

Jak opisano, istnieją dwa główne systemy sterownia światłami na skrzyżowaniach - stałocykliczne oraz bardziej nowoczesne acykliczne (akomodacyjne). I podobno w tych nowszych nie można zainstalować odliczników z uwagi na każdorazowe obliczenie czasu trwania każdego cyklu. Należy zatem zmienić sposób obliczania cyklu w ten sposób, aby czas trwania każdego ze świateł był prognozowany „na jeden cykl naprzód”. A w przypadku zastosowania systemu pulsowania światła, należałoby jedynie ustalić ostatnie 5 sekund trwania tego światła i spowodować jego miganie. Ten system jest najtańszy, bowiem nie wymaga dodatkowych osobnych odliczników, które są przecież dość kosztowne, wymagają doglądania, konserwacji, zasilania i wymiany, choć na zdjęciach wyglądają wyjątkowo atrakcyjnie.

A przy okazji można zastanowić się nad ekologicznym pomysłem - nad sygnalizatorami umieścić świetlny napis „1 min” (albo opracować znak graficzny), co sugerowałoby kierowcom wyłączenie silnika, ponieważ czerwone światło będzie jarzyć się przez ponad minutę.

Czy nowoczesna Gdynia pozostanie z tyłu za innymi miastami?

Powyższy artykuł oparty jest na odpowiedzi Wydziału, który nawiązuje do artykułu  i tam również jest jego oryginalna odpowiedź

* - owszem, ta nagłość jest stonowana żółtym światłem, ale przecież ono również powoduje wzrost prędkości niektórych pojazdów prowadzonych przez kierowców, którzy chcą zdążyć przejechać skrzyżowanie „w ostatniej chwili”, a co zarzucono rozwiązaniu z odlicznikiem