JustPaste.it

Na ratunek tamtego, albo?

Proszę czytać z dużym skupieniem uwagi. Mocno zakręcone.

Proszę czytać z dużym skupieniem uwagi. Mocno zakręcone.

 

  17d4294c53372327c928f716ddc1e30c.jpg

Jezioro. Dookoła szwendają się turyści. Niektórzy nawet, nie śmiecą, czasami. Jak zjedzą coś, to papier lub kartonik zakopują, albo do jeziora wyrzucą... ogryzek albo nasikają. Puszki, butelki to obok kosza rzucają, bo co, potem zbieracze mają grzebać tam. Jeszcze się pobrudzą, wybrudzą, wysmotruchają, albo wysmarują jakąś marmoladą, albo toffi, albo śmietaną, przefermentowaną. I potem co, odorek dookoła, że trudno wytrzymać.

Taki zbieracz, to zbiera tylko to, co jest mu w danej chwili potrzebne. A potem, na piwo, albo, jak się poszczęści w zbieraniu, na wino. I tak już jest. Jeden odpoczywa i wyrzuca, drugi zbiera i sprzedaje. To też jest praca. Zawód: śmietniskowiec, śmieciolog, albo Rumun, albo trzecia zmiana.

O, znowu ten pływa i to w wodzie, a tamten chodzi, i to obok wody. Ten umie pływać delfinem, tamten siekierą w dół. Koniec. Nie ma. Gdzie jest ratownik?

I tak już jest, jak ten ma to, to tamten ma kompot. Na przykład ze śliwką albo z morelą, agrestem, figą. I ma figę, i nikt mu tej figi nie zabierze. Figa z makiem i pasternakiem.

A ten ma coś. Dla przykładu granat i się rozerwie, sru. Albo Mandarynę i zaśpiewają, razem, albo osobno. A może ma figi, albo stringi, albo na goło. I to jest ta alternatywa, albo ten ma to, albo tamten, tamto. Nigdy nie ma tego i tamtego, razem. Jak umiesz pływać to idziesz i pływasz, i się chlapiesz, nurkujesz. Jak nie, to siedzisz, na tyłku, albo na piasku i babki stawiasz z piasku, nie z tyłka. No możesz jeszcze zamki, komuś rozwalać, jak nie ma nikogo w domu. Puk, puk jest ktoś w domu? Jest pani sama? A męża nie ma w domu? No to wchodzę, albo wychodzę.

I tu właśnie zdarzyło się coś, co nie powinno się wydarzyć czy zdarzyć. A mianowicie, tamten chciał mieć to i tamto, i poszedł się wykąpać, czy popływać, czy spróbować popływać. Nie chciał tylko babki i to z piasku, chciał więcej, chciał muszelkę, albo się wysikać, lub coś innego do wody, bul, bul.

A to, dokładnie to, właśnie, obserwowało dwóch typów spod ciemnej gwiazdy, albo nie wiadomo skąd. Może powiedzą, albo się pochwalą. Zobaczcie sami.

Obraz się zepsuł? To przeczytajcie tylko o tym albo aż.

 

A – Ach piękne jest to nasze jezioro..

B – Takie spokojne..

A – O! Widzi pan, ktoś tonie.

B – Gdzie?

A – No tam, ze sto metrów stąd.

B – Acha, tak – ładnie tonie..

A – Ciekawe czy go później znajdą?

B – No gdzieś z tydzień będą go szukać. Albo i dłużej.

A – No na pewno. A wie pan, miesiąc temu też jeden tutaj utonął.

B – I co znaleźli go?

A – Tak, tak. Wyciągnęli go. To, to... to straszny widok, okropny.

B – Co pan nie powie a mówią, że jak z wody to czysty.

A – Położyli go tak na brzegu i zaczęli obierać z tego szlamu, z tych chwastów wodnych i wodorostów. W zębach miał, wie pan co miał?

B – No co miał?

A – Miał karasia ze sztuczną szczęką, a z ucha to i flądra wypłynęła, a gdzie indziej – wie pan gdzie? – to taaaki szczupak wypłynął.

B – Coś takiego?

A – A pan umie pływać?

B – Oczywiście, przecież jestem tutaj ratownikiem.

A – Tak to piękny zawód – taki ratujący.

B – Tylko, że nudny bo ludzie do wody nie ciągną, a jak już wejdzie taki... to utonie i nie ma kogo ratować. A propos, a pan to umie pływać?

A – No jak to, przecież jestem rekordzistą okolicy na 200 metrów.

B – Przepraszam, jakim stylem?

A – Motylowo-grzbietowym

B – Wie pan, on chyba się już nie uratuje.

A – Biedny, jak on się musi męczyć.

B – Szkoda, że nie mam aparatu fotograficznego. Zrobiłbym piękne pamiątkowe zdjęcia.

A – O już go nie widać – chyba utonął.

B – No to idę dalej popracować.

A – A ja popływam trochę, bo kości mnie się zastały.

B – Czołem

A – Hej.

 

A nie mówiłem? Nigdy nie ma tamten wszystko, bo jak chce to i tamto, to ma kompot. Jak śliwka w occie. Zmarynowała się, albo sfermentowała, albo wyszła z domu. No więc zabieram to, nie tamto i idę kręcić babki, nie facetów. Powiedziałem albo to albo tamto. Cześć albo sześć, siedem.