JustPaste.it

Cenzura zachodniej prasy

Jeśli chcesz wiedzieć więcej, to nie czytaj "polskiej polskiej" prasy, ale "polską zagraniczną" - będziesz wiedział więcej, jak ongiś z... "Wolnej Europy".

Jeśli chcesz wiedzieć więcej, to nie czytaj "polskiej polskiej" prasy, ale "polską zagraniczną" - będziesz wiedział więcej, jak ongiś z... "Wolnej Europy".

 

   43a9b04f1ecff7f2f7048659df89dfba.jpg 

      Nasze prawo zezwala na przedruk zachodniej prasy, jeśli wiadomość dotyczy cudzoziemca lub Polaka przebywającego poza granicami ojczyzny a tekst jest chwalący (np. za odkrycie kolejnej gwiazdy albo za dokonanie wynalazku lub po kolejnym sportowym rekordzie). Jeśli cudzoziemiec popełni przestępstwo w dowolnym państwie (także w Polsce), to nasze media podają jego dane osobowe a czasami i wizerunek bez naocznych przepasek. Jeśli przestępcą (a nawet tylko podejrzanym) jest Polak przebywający na stałe poza Polską i ma obce obywatelstwo, to także nasze media podają jego dane.

     Jeśli nasz obywatel ujęty jest poza Polską i wieziony do swej ojczyzny, to media nie podają jego pełnych danych, bowiem jest już pod "opieką" naszych organów ścigania, czyli pod opieką naszych przepisów chroniących jego dane osobowe, choć nieco wcześniej można było jego dane podawać w ramach listu gończego (czego najczęściej i tak nie czyniono!).

     Takie dziwaczne (wręcz durnowate!) przepisy są znane bodaj tylko w Polsce, ale nie są znane dziennikarzom innych państw (w tym Unii Europejskiej, w której jednak przepisy powinny być ujednolicane). Z polską głupotą można walczyć albo dać sobie spokój z walką - to zależy od stopnia irytacji danego obywatela, który przeżywa rozterki zafundowane mu przez wybitnych naszych prawników, którzy stanowią najmądrzejsze w świecie prawo, dowodząc niejako, że reszta świata ma wyjątkowo zidiociałych prawników*.

     Prawdziwy kłopot jest w przypadku, jeśli Polak przebywający czasowo za granicą swej ojczyzny naruszył tamtejsze prawo (niezależnie, czy jest podejrzany, oskarżony lub osądzony). Nasze media podają jego dane w formie zredukowanej do minimum, zaś wizerunek jest pomijany albo opaskowany.

     Parę dni temu nasze media podały, że 43-letni Polak Sławomir B. (pracownik myjni samochodowej; poszukiwany przez polską policję - "bandycie udało się przedostać na teren Wielkiej Brytanii, mimo wydania za nim Europejskiego Nakazu Aresztowania"), który został skazany za gwałt na 15-latce, złożył apelację od wyroku. Dziewczyna "została zaatakowana na dachu parkingu w Colchester, gdzie próbowała popełnić samobójstwo podcinając sobie tętnice i skacząc z wysokości".

     I teraz dochodzimy do meritum - po wstawieniu do Googli paru charakterystycznych danych, uzyskujemy link http://www.gazette-news.co.uk/news/6197574.Polish_rapist_wins_leave_to_appeal_his_conviction/?ref=mr , który nas wprowadza w angielskojęzyczny artykuł ujawniający pełne dane Polaka (bez polskich czcionek) oraz jego imaż. Problemem pozostaje dopuszczalność podania tej informacji w Polsce, czyli - czy można dokonać przedruku zagranicznego artykułu (z przetłumaczeniem i ze skrótami, ale z danymi osobowymi), czy jest to zabronione, a jeśli tak, to czy nie mamy do czynienia z cenzurą? Układ jest niesymetryczny, bowiem jeśli jest pochwała to czytamy po nazwisku, jeśli nagana, to po inicjałach, choć informacje powinny być pełne w obu przypadkach.

     Co ciekawe, przeglądając artykuły dotyczące miasta Colchester, odkrywamy (niejako przy okazji, bowiem to całkiem inna sprawa) notkę pt. "Dożywocie dla polskiego mordercy kobiet" (Goniec Polski) z końca marca br. Okazuje się, że "Sąd w Bristolu skazał na dożywocie bandytę, który został w Polsce skazany za usiłowanie zabójstwa i jest podejrzewany o zamordowanie swojej żony w Szwajcarii, a kolejną ofiarę znalazł na jednym z polonijnych serwisów randkowych w Wielkiej Brytanii. 44-letni Artur Parys najpierw okaleczył 37-letnią Justynę Miszczyk butelką, a potem udusił ją w swoim domu w Taunton. Tłem zbrodni był fakt, że kobieta porzuciła go dla innego partnera. Sąd Koronny w Bristolu skazał Parysa na karę dożywotniego więzienia z możliwością starania się o wcześniejsze zwolnienie po odbyciu co najmniej 13 lat zasądzonego wyroku".

     Ów polskojęzyczny artykuł został napisany przez dziennikarza zapewne znającego polskie prawo prasowe i związane z nim kuriozalne ograniczenia dotyczące podawania danych osobowych, ale pracuje w Wielkiej Brytanii, w wolnym społeczeństwie i wolnych mediach, zatem przekazuje pełne informacje. Gdyby je przenieść na polski grunt (na którym obowiązuje prawo dzikiego państwa), to należałoby te informacje ocenzurować? Czy można stosować zamazanie tekstu albo białe plamy, czyli sztuczki znane nam sprzed lat? To w druku, ale co z internetowymi niusami, w szczególności pisanymi w Polsce, lecz zamieszczanymi na zagranicznych serwerach?

     Jeśli chcesz wiedzieć więcej, to nie czytaj "polskiej polskiej" prasy, ale "polską zagraniczną" - będziesz wiedział więcej, jak ongiś z... "Wolnej Europy". Za komuny nie wolno było podawać danych godzących w (dobre/złe) imię PZPR, teraz zaś w (dobre/złe) imię obywatela, zatem cenzura pozostała, tyle że obiekty się zmieniły...

     Innym skandalem jest i to, że pan Artur znany był naszemu wymiarowi sprawiedliwości i gdyby był u nas lepiej strzeżony, to nie przynosiłby Polsce wstydu na Wyspach i w Szwajcarii oraz nie popełniłby tam przestępstw, o czym dowiadujemy się z dalszej części notki - "Jak się okazało, Polak odbywał już karę pozbawienia wolności w Polsce. W 1990 roku zaatakował nożem i usiłował udusić swoją partnerkę Joannę Chmielewską. Z kolei władze szwajcarskie podejrzewają, że to on był sprawcą morderstwa dokonanego na terenie tego kraju w 2001 roku. Kobieta, która - jak się później okazało - była żoną Parysa, została najpierw dotkliwie pobita, a następnie uduszona. Sprawca porzucił zwłoki ofiary w przydrożnym rowie. Po 9 latach od tej zbrodni Szwajcarzy wydali za nim list gończy, o czym władze brytyjskie nie wiedziały wpuszczając go na teren Zjednoczonego Królestwa. Wkrótce sąd zdecyduje, czy dojdzie do ekstradycji skazanego".

     Przy okazji dowiadujemy się, że choć Bryci na swoich lotniskach cofają przeciętnych Polaków do Polski (z różnych powodów), to jednak polscy przestępcy mają wyjątkowe szczęście do zbyt dużych oczek ślepawej Temidy (ta słabo czyta listy gończe)...

    * - czy jeszcze ktoś pamięta, że kiedyś byliśmy wynalazcami przepisów stanowiących, że jeśli urlop zawierał wolną sobotę, to ten dzień był odliczany od urlopowego limitu, czyli był tracony?