JustPaste.it

Nowa karta historii Polski

To miała być zwykła, szara sobota. Ludzie mieli iść do pracy, sprzątać, gotować, robić Bóg wie ile bezsensownych rzeczy. Wystarczyło włączyć radio i wszystko się pozmieniało.

To miała być zwykła, szara sobota. Ludzie mieli iść do pracy, sprzątać, gotować, robić Bóg wie ile bezsensownych rzeczy. Wystarczyło włączyć radio i wszystko się pozmieniało.

 

Dzisiejszego poranka obudził mnie sms od ojca. Typowy sms z bzdurami, które pisze zawsze, gdy gdzieś wyjeżdża. Nie minęło pięć minut, kiedy dostałam kolejnego sms'a - "Włącz telewizor, prezydent się rozbił".

Czekałam na kolejnego sms... coś w stylu "Prima aprillis", który był dziewięć dni temu, ale się nie doczekałam. Pobiegłam do drugiego pokoju i oszołomiona włączyłam telewizor. Mój szok narastał, gdy patrzyłam i bezmyślnie przełączałam  kanały w telewizji. Każda stacja dzisiaj o 9.30 wyglądała identycznie. Zebrani ludzie, podawanie wciąż świdrującej informacji, że samolot się rozbił pod Smoleńskiem i że nie wiadomo, czy ktoś przeżył.

W momencie, kiedy podano, ze Agencja Reutera puściła w świat wiadomość, że nikt nie przeżył, sklęskłam w sobie. Wszyscy w telewizji jeszcze uważali to za nieoficjalne, ja jednak już wiedziałam, że to jest ostateczna wiadomość. Laicy nie wiedzą, czym jest Agencja Reutera. Ja wiedziałam. I wiedziałam, że nadzieję szlag totalnie trafił. Bo skoro najrzetelniejsza agencja prasowa na świecie podała tego typu informację, to można głowę pod topór włożyć, mówiąc, że jest prawdziwa.

Następnie zaczęto pokazywać różnych  gości - od przypadkowo złabanych warszawiaków, po byłych prezydentów RP. Po raz pierwszy w telewizji pokazano prawdziwe ludzkie uczucia. Politycy, wypowiadający się "na żywo", po raz pierwszy nie mieli przygotowanych regułek, które klepią na pamięć. Bo tego nikt nie mógł przewidzieć.

A ja patrzyłam na wiadomości (w pewnym momencie przełączyłam na Viesti-24, aby mieć nie opóźnione dane) i przychodziły mi do głowy najróżniejsze wnioski. Przede wszystkim, że to nie może być prawda. Bo jakim cudem, tak ważni dla państwa ludzie, mogli zginąć w banalnej katastrofie samolotu? Pal licho, zamach terrorystyczny, zamach stanu... Banalna, epic failowska, katastrofa. I trach, nie ma ludzi. Nie ma czołowych dla państwa ludzi. Nie ma dowódców Sił Zbrojnych, nie ma RPO, nie Prezesa NBP i tych wszystkich, którzy kształtowali naszą polsko-polityczną rzeczywistość.

Wielu z nas nic o nich nie wiedziało i tak naprawdę dopiero teraz się dowiedzą coś, nie coś, o tych ludziach. Jedni ich nienawidzili, zwłaszcza postać prezydenta Lecha Kaczyńskiego, inni ich wszystkich kochali. Popierali lub negowali. Bez względu na to, chyba każdy odczuwa to samo - szok. Że nagle, jakby tylko ktoś pstryknął palcami, ci ludzie zniknęli. I nasuwa mi się pewna refleksja...Każdy z nas pamięta śmierć papieża, Jana Pawła II. Wtedy też Naród się zjednoczył, nie było podziałów. Teraz, tydzień po piątej rocznicy jego śmierci, przeżywamy coś podobnego. Może szok jest większy - papież, bądź, co bądź, chorował i był starszym człowiekiem. Dzisiaj nikt się nie spodziewał, że ten dzień odbije się na kartach historii Polski bardziej niż wszystkie inne.

Pozostaje teraz tylko pytanie - co dalej? Że będziemy funkcjonować i w końcu wrócimy do starego rytmu życia, tego jestem pewna. Mnie chodzi o to, jak wykorzystają to politycy. Wykorzystają, czy nauczą się czegokolwiek? Zbudują wszystko identyczne jak było, czy w końcu coś się zmieni na lepsze? I przede wszystkim - jak szybko Polska podźwignie się po tym ciosie? Odpowiedzi na te pytania udzieli nam tylko i wyłącznie czas.