A teraz krzyczą: „Nie gaście! Bo zniszczycie! Nie podsycajcie a samo zgaśnie!"
I podpalili nasz dom. Szybko zrobili stos, jednego dnia. I kardynał podpalił stos. Wielu rzuciło się aby ugasić. W zarodku. Póki czas.
A podpalacze krzyczeć zaczęli:
„Nie gaście! Zniszczycie dom! Taki piękny! W niedziele przyjadą ze świata! Niech zobaczą go pięknym! Samo wygaśnie i nic się nie stanie! Wystarczy, że zrzucicie z siebie wszystko łatwopalne i od ognia odrzucicie!”.
I tłum wyłaniał się z różnych zakamarków domu. I słyszy krzyki: „Nie gaśnie! Samo wygaśnie! Niech zobaczą go pięknym…!”.
I usłyszał tłum ich krzyk. Nie wiedział tłum kto podpalił i dlaczego. Bo wśród podpalaczy krzyczących, stali milczący, co nie podpalili, nie gasili i nie krzyczeli. I tłumowi szkoda było domu, palącego się przed światem w niedzielę.
I zrzucał tłum z siebie wszystko łatwopalne, daleko od ognia odrzucając. I zaczął krzyczeć tłum, za podpalaczami:
„Nie gaście! Zniszczycie dom! Taki piękny! W niedziele przyjadą ze świata! Niech zobaczą go pięknym! Samo wygaśnie i nic się nie stanie! Wystarczy, że zrzucicie z siebie wszystko łatwopalne i od ognia oddalicie!”.
I zakrzyczeli gaszących w zarodku. I pluli na nich. I kamienie rzucali. I od czci i wiary ochrzcili.
I przyjedzie świat w niedzielę. A ogień wygaśnie. Kurz będzie starty a podłogi zamiecione. Tylko pokój wawelski będzie jakiś inny. Będą go zmieniać na oczach świata i przy jego udziale. „Upiększać”. W niedzielę. „Dla chwały domu”. I nie będzie już można pomyśleć źle o podpalaczach. Bo świat ich doceni i podziwiać będzie.
A ci, co w tym pokoju wawelskim mieszkają od dawna, patrzyć będą. W milczeniu.
Amen.