Najlepszym miejscem, aby rozpocząć dyskusję na temat prowadzenia
własnego biznesu jest spółka. To właśnie spółki rozwijały się przez
ostatnich 500 lat — stając się najczęściej używanym podmiotem pro-
wadzenia biznesu na świecie.
Spółki weszły do codziennego użytku w XVI wieku — aby chronić in-
westorów w ich morskich przedsięwzięciach. Priorytetem, dzięki któ-
remu spółki zyskały ogromną popularność, było to, że inwestorzy
mogli wspólnie, na zasadzie partnerstwa (spółki cywilnej) wyposażyć
statek i wysłać go w celach handlowych (działalność gospodarcza).
Jeśli jednak statek zatonął lub zaginął gdzieś na morzu, inwestorzy
nie tylko tracili wszystko, ale również mogli zostać pozwani przez
wierzycieli. Oczywiście to ich odstraszało od podejmowania ryzyka
i zniechęciło do takiej działalności. Widząc to, angielscy panujący
wraz z sądami dały spółkom statut, zgodnie z którym ryzyko i odpo-
wiedzialność mogą być dla spółek ograniczone.
Wytrawni i znający się na biznesie inwestorzy od wieków używają
spółek, aby zminimalizować ryzyko i własną odpowiedzialność.
Utworzenie takiej najprostszej spółki jest bardzo łatwe (patrz roz-
dział 5.). Od lat korzystają z takiej formy ludzie bogaci.
Tym, co właśnie daje bogatym przewagę nad biednymi i średnią kla-
są, jest wiedza o potędze struktury prawnej spółek. Bez względu na
to, jakie pomysły — związane z teorią „zabrać bogatym” — posiadał
tłum, bogaci zawsze znaleźli drogę, by przechytrzyć masy. Z tego też
powodu podatki zostały w końcu nałożone na średnią klasę. Bogaci
przechytrzyli intelektualistów jedynie dlatego, że rozumieli potęgę
pieniędzy, przedmiot, którego nie nauczano w szkołach.
Jak to zrobili? Gdy został już ustanowiony podatek „zabierz boga-
tym”, do skarbu państwa zaczęła napływać gotówka. Na początku lu-
dzie byli zadowoleni. Pieniądze były przekazywane pracownikom
państwowym i bogatym. Pracownicy ci otrzymywali pieniądze jako
wynagrodzenie za pracę i w postaci emerytury. Do bogatych pienią-
dze trafiały poprzez fabryki otrzymujące rządowe zamówienia. Rząd
dysponował wielką pulą pieniędzy, ale problemem było zarządzanie
tym budżetem. Brakowało cyrkulacji. Innymi słowy, istniała zasada
wśród urzędników państwowych, aby unikać nadmiaru pieniędzy.
Gdy ktoś nie dał rady wydać przyznanej kwoty, ryzykował utratę do-
tacji w następnym okresie finansowym.
Oczywiście taka osoba nie była postrzegana jako efektywna. Ludzie
biznesu, dla odmiany, są nagradzani za posiadanie nadmiaru pienię-
dzy i z tego powodu uznani za efektywnych. W miarę jak cykl wzra-
stających wydatków rządowych był kontynuowany, popyt na pienią-
dze rósł, a pomysł „opodatkowania bogatych” był teraz tak dostoso-
wywany, aby włączyć poziomy otrzymujące niższe dochody, dociera-
jąc do tych, którzy głosowali za wprowadzeniem podatków, czyli do
biednych i średniej klasy.
Prawdziwi kapitaliści użyli swojej finansowej wiedzy, aby znaleźć
drogę ucieczki. Powrócili do zabezpieczenia, jakie dawała spółka.
Spółka, tak naprawdę, nie jest rzeczą, czego wielu ludzi — którzy nig-
dy nie utworzyli spółki — nie wie. Spółka jest po prostu teczką zawie-
rającą pewne prawne dokumenty, która stoi sobie na półce w jakimś
biurze prawniczym mającym rządowe uprawnienia do określonej
działalności. To nie jest wielki budynek z nazwą spółki na froncie. To
nie jest fabryka lub grupa ludzi. Spółka jest prawnym dokumentem,
który tworzy osobowość prawną nieposiadającą duszy. Majątek bo-
gatych po raz kolejny został zabezpieczony. Spółki ponownie stały się
popularne, gdy wprowadzono stałe przepisy prawne określające do-
chód, gdyż wysokość podatku dochodowego spółki była niższa od po-
datku od indywidualnego dochodu. Dodatkowo, jak wspomnieliśmy
to wcześniej, określone koszty spółki mogą być płacone przed opo-
datkowaniem.
Ta wojna pomiędzy mającymi i niemającymi trwa od setek lat. To
jest walka mas mówiących „zabierz bogatym” przeciwko bogatym.
Walka ta toczona jest wszędzie tam, gdzie tworzą się przepisy praw-
ne. Ta walka trwać będzie wiecznie. Problem polega na tym, że lu-
dzie, którzy tracą, są niedoinformowani. Są to ci, którzy codziennie
obowiązkowo stawiają się do pracy i płacą podatki. Gdyby tylko zro-
zumieli sposób działania bogatych, mogliby robić to samo, co bogaci.
Wtedy znaleźliby się na drodze do finansowej niezależności. Dlatego
mam mieszane uczucia, gdy słyszę rodzica doradzającego dziecku, że
ma chodzić do szkoły, aby mogło znaleźć pracę, która będzie pewna.
Pracownik posiadający „zapewnioną” pracę, niemający finansowych
uzdolnień, nie ma możliwości zmiany swojego statusu społecznego.
Przeciętny obywatel pracuje obecnie przez pięć do sześciu miesięcy
w roku dla rządu, aby zarobić wystarczającą sumę na pokrycie swo-
ich podatków. Ten stan rzeczy trwa już bardzo długo. Im więcej ktoś
pracuje, tym więcej płaci rządowi. Właśnie dlatego uważam, że po-
mysł „zabrać bogatym” ugodził w ludzi, którzy głosowali za nim.
Za każdym razem, gdy ludzie próbują ukarać bogatych, bogaci po
prostu nie dostosowują się do tego i działają. Mają pieniądze, siłę
i intencje, aby zmieniać sytuację. Nie siedzą bezczynnie, ochoczo pła-
cąc podatki. Szukają sposobów ich zminimalizowania. Wynajmują
sprytnych prawników i księgowych oraz przekonują polityków, aby
zmienili przepisy lub utworzyli zgodny z prawem wybieg. Posiadają
środki do osiągnięcia swoich celów.
Przepisy podatkowe pozwalają również na stosowanie innych sposo-
bów zaoszczędzenia na podatkach. Większość tych sposobów jest do-
stępna dla każdego, ale to właśnie bogaci wyszukują je, ponieważ pil-
nują swojego biznesu.
Nowoczesna firma
Autor: Wiesław Kluz
Licencja: Creative Commons - użycie niekomercyjne