JustPaste.it

Kulturka na praktyce

  1ca1ec6688a30e48cc1ee8693a07aa0e.jpg

Dziś kończymy już historię praktyki Apolinarego Lalka na placówce zdrowia. To pożegnanie doktora z praktykantem.

D – Pigułeczko!

S – Słucham doktoreczku?

D – Są pacjenci? Nie mam jeszcze numerków.

S – Nie ma pacjentów.

D – Jak to, choroba? Nie chorują, choroba?

S – Oni strajkują!

D – A czego chcą, choroba?

S – Wątrobę pana doktora na obiad.

D – Jej, jej. I nikogo nie ma w poczekalni?

S – Jest Lalka.

D – Lalka? Co za lalka? Ktoś zostawił?

S – Apoli coś tam Lalka – ten praktykant. Czeka za zaświadczeniem z praktyki.

D – No to dawaj go tutaj.

S – Już idę po niego.

L – (wchodzi) Dzień dobry szefuniu.

D – A Laleczka. Dobrze, że jesteś.

L – Lalek jestem!

D – Słuchaj. Zajmiemy się dzisiaj kulturą.

L – Znowu będę pana po rękach całować? Ja tylko chcę zaświadczenie....

D – Kultura to teatr. Zagramy dzisiaj w teatrze.

L – A co będziemy znów grali?

D – Sztukę!

L – Jedną?

D – A ile? Jasne, że jedną, choroba.

L – To kto będzie w końcu grał?

D – My będziemy grali razem.

L – No to dwie sztuki.

D – Sztuka to teatr. Występ, choroba!

L – Aha sztuka. Czarodziej też sztuki robi. Nie dobrze.

D – No to co zaczynamy?

L – Nie!!!!

D – A dlaczego, nie, choroba?

L – Nie chcę, aby pan mnie za uszy z kapelusza lub z rękawa wyciągał.

D – Ale nie o to idzie, choroba.

L – Kto idzie?

D – Lalek! O teatrze czy filmie tu mowa. Aktorzy, scena. My tu... gramy swoje role, choroba.

L – O, o... a kim ja będę?

D – Pacjentem.

L – A pan panie doktorze?

D – Będę cię badał, choroba.

L – To ja chyba nie chcę. Zresztą chory nie jestem.

D – Nie masz wyjścia. Losuj numerki, choroba.

L – A po co? Totolotek?

D – Prawie. Jak trafisz dobry numerek... to wejdziesz, choroba.

L – A jak nie?

D – To... no to nie wejdziesz.

L – Aha, rozumiem. Wtedy do zakładu pogrzebowego trumnę zamawiać.

D – Cichoj! Losuj, choroba!

L – O jest – mam sześć!

D – Musisz czekać, choroba.

L – Na co?

D – Jak innych przepadam.

L – A jak oni nie przyjdą? Teraz nie ma nikogo.

D – To może cię wpuszczę, zastanowię się. Na korytarz, czekać!

L – I tak nikt nie przyjdzie. (wychodzi)

 

S – Doktoreczku, wołać Kukiełkę?

D – (wybudzony z drzemki) Co? Choroba? Gdzie ja jestem? Aha, a ile czasu minęło?

S – No chyba ze cztery godziny.

D – To już zmiękł. Będzie miluśki. Dawaj go. Pacjent nr 6, choroba.

S – Idę (.....)

L – (wchodzi) Dzień dobry. Gramy już?

D – (siorpie kawę) Aaaaaaa dobre, dobre. Zaczynamy, choroba.

L – Dzień dobry kochany panie doktorze. To ja ulubiony pacjent.

D – No, no, to się zobaczy.... siadać.

L – Panie doktorze.....

D – Czego.... sobie pan życzy?

L – Kurczę....

D – A chociaż świeże? Nie przyjmuję starych ptaków.

L – Tak mi się powiedziało. Nie mam ptaka.

D – Taak? To pan nie jest panem?

L – Panie doktorze, ja po pomoc!

D – Nie dziwię się, noooo, choroba?

L – Chciałbym do szpitala!

D – Taaak? Co panu dolega, oprócz tego ptaka, choroba?

L – Atmosfera.

D – Nie rozumiem. Proszę jaśniej.

L – No widzi pan...

D – Nic nie widzę, przyniósł pan co? Jakąś buteleczkę?

L – Jeszcze nie miałem skierowania na mocz. Wszystko leci, znaczy wali się na łeb, każdy mi dokucza, smrodzi, no chcę odpocząć, poleżeć w łóżku.

D – To nie choroba a w dodatku nie mamy wolnych łóżek na takie przypadki. Nic pan nie przyniósł i chce pan coś tam dostać? Panie urwał się pan z choinki. Nie dzisiejszy pan jesteś?

L – Proszę, panie doktorze, ale ja byle gdzie, mały kącik z wentylacją, nocniczek, będę jak myszka. Żarcie byle dobre, ładna pielęgniarka i w porządku. Może być jedynka. Nie jestem wybredny.

D – Musiałby pan chorować na coś poważnego.

L – Na co? To ja się postaram.

D – Co pan? Trzeba dbać o zdrowie. Pan zgłupiał chyba do reszty, choroba.

L – Ja nic podobnego, ja tylko chcę położyć się jak żołnierz pod brzozą u drogi i poopatrywać obolałe nogi.

D – Nie, nie. Teraz nic nie możemy zrobić. Wszystko zajęte.

L – Rozbili mnie pod miastem a ja biłem się, ach biłem się krwawo.

D – Pan jesteś bandyta.

L – Szedłem z nożem na policjantów, ale przeszli, zdeptali na miazgę.

D – Ale widzę, że jest pan cały i zdrowy.

L – Wreszcie dałem ostatni wystrzał, potem szedłem przez ruiny i przez zgliszcza.

D – A to dlaczego?

L – Mój dom podpalili...

D – Kto?

L – Panki i Skiny. A ja nie mam broni, ja się nie mszczę.

D – Och ty chłopie, och ty chłopie płaczko. Smutno szumisz nad swoją tułaczką.

L – Panie, doktorze, co będzie?

D – Daj mi pan spokój, choroba. Następny proszę!

L – Bagnet na broń. Trzeba krwi!

D – Chce pan oddać, to co innego.

L – Odwal się pan! Za tę dłoń podniesioną nade mną. Kula w łeb!!!

D – Uspokój się pan. Siostro ten pan wychodzi!

L – Bagnet na broń, człowieku niewdzięczny!

D – Siostro ratunku biją!!! Choroba biją!!!

L – Krew ci wypiję doktorku! Posiekam a potem zjem twoją wątrobę na śniadanko.

D – Lalalalalalallllelelelek. Dooooooooooooooosyć!!!!!!

L – Koniec sztuki, co doktorku?

D – Tak, tak. Lepiej już koniec.

L – Zaświadczenie podpisze, doktorek?

D – No nie wiem?!

L – Jest nas więcej chętnych na pana wątrobę. Zaraz ich zawołam.

D – Dobrze, dobrze. Proszę bardzo, oto zaświadczenie. Koniec twej praktyki, choroba.

L – No doktorku już mnie nie ma, choroba.

D – Chyba jestem choroba, chory.

L – Będzie ciężko, łóżek nie ma wolnych. Pa, pa doktorku.