Dziś kończymy już historię praktyki Apolinarego Lalka na placówce zdrowia. To pożegnanie doktora z praktykantem.
D – Pigułeczko!
S – Słucham doktoreczku?
D – Są pacjenci? Nie mam jeszcze numerków.
S – Nie ma pacjentów.
D – Jak to, choroba? Nie chorują, choroba?
S – Oni strajkują!
D – A czego chcą, choroba?
S – Wątrobę pana doktora na obiad.
D – Jej, jej. I nikogo nie ma w poczekalni?
S – Jest Lalka.
D – Lalka? Co za lalka? Ktoś zostawił?
S – Apoli coś tam Lalka – ten praktykant. Czeka za zaświadczeniem z praktyki.
D – No to dawaj go tutaj.
S – Już idę po niego.
L – (wchodzi) Dzień dobry szefuniu.
D – A Laleczka. Dobrze, że jesteś.
L – Lalek jestem!
D – Słuchaj. Zajmiemy się dzisiaj kulturą.
L – Znowu będę pana po rękach całować? Ja tylko chcę zaświadczenie....
D – Kultura to teatr. Zagramy dzisiaj w teatrze.
L – A co będziemy znów grali?
D – Sztukę!
L – Jedną?
D – A ile? Jasne, że jedną, choroba.
L – To kto będzie w końcu grał?
D – My będziemy grali razem.
L – No to dwie sztuki.
D – Sztuka to teatr. Występ, choroba!
L – Aha sztuka. Czarodziej też sztuki robi. Nie dobrze.
D – No to co zaczynamy?
L – Nie!!!!
D – A dlaczego, nie, choroba?
L – Nie chcę, aby pan mnie za uszy z kapelusza lub z rękawa wyciągał.
D – Ale nie o to idzie, choroba.
L – Kto idzie?
D – Lalek! O teatrze czy filmie tu mowa. Aktorzy, scena. My tu... gramy swoje role, choroba.
L – O, o... a kim ja będę?
D – Pacjentem.
L – A pan panie doktorze?
D – Będę cię badał, choroba.
L – To ja chyba nie chcę. Zresztą chory nie jestem.
D – Nie masz wyjścia. Losuj numerki, choroba.
L – A po co? Totolotek?
D – Prawie. Jak trafisz dobry numerek... to wejdziesz, choroba.
L – A jak nie?
D – To... no to nie wejdziesz.
L – Aha, rozumiem. Wtedy do zakładu pogrzebowego trumnę zamawiać.
D – Cichoj! Losuj, choroba!
L – O jest – mam sześć!
D – Musisz czekać, choroba.
L – Na co?
D – Jak innych przepadam.
L – A jak oni nie przyjdą? Teraz nie ma nikogo.
D – To może cię wpuszczę, zastanowię się. Na korytarz, czekać!
L – I tak nikt nie przyjdzie. (wychodzi)
S – Doktoreczku, wołać Kukiełkę?
D – (wybudzony z drzemki) Co? Choroba? Gdzie ja jestem? Aha, a ile czasu minęło?
S – No chyba ze cztery godziny.
D – To już zmiękł. Będzie miluśki. Dawaj go. Pacjent nr 6, choroba.
S – Idę (.....)
L – (wchodzi) Dzień dobry. Gramy już?
D – (siorpie kawę) Aaaaaaa dobre, dobre. Zaczynamy, choroba.
L – Dzień dobry kochany panie doktorze. To ja ulubiony pacjent.
D – No, no, to się zobaczy.... siadać.
L – Panie doktorze.....
D – Czego.... sobie pan życzy?
L – Kurczę....
D – A chociaż świeże? Nie przyjmuję starych ptaków.
L – Tak mi się powiedziało. Nie mam ptaka.
D – Taak? To pan nie jest panem?
L – Panie doktorze, ja po pomoc!
D – Nie dziwię się, noooo, choroba?
L – Chciałbym do szpitala!
D – Taaak? Co panu dolega, oprócz tego ptaka, choroba?
L – Atmosfera.
D – Nie rozumiem. Proszę jaśniej.
L – No widzi pan...
D – Nic nie widzę, przyniósł pan co? Jakąś buteleczkę?
L – Jeszcze nie miałem skierowania na mocz. Wszystko leci, znaczy wali się na łeb, każdy mi dokucza, smrodzi, no chcę odpocząć, poleżeć w łóżku.
D – To nie choroba a w dodatku nie mamy wolnych łóżek na takie przypadki. Nic pan nie przyniósł i chce pan coś tam dostać? Panie urwał się pan z choinki. Nie dzisiejszy pan jesteś?
L – Proszę, panie doktorze, ale ja byle gdzie, mały kącik z wentylacją, nocniczek, będę jak myszka. Żarcie byle dobre, ładna pielęgniarka i w porządku. Może być jedynka. Nie jestem wybredny.
D – Musiałby pan chorować na coś poważnego.
L – Na co? To ja się postaram.
D – Co pan? Trzeba dbać o zdrowie. Pan zgłupiał chyba do reszty, choroba.
L – Ja nic podobnego, ja tylko chcę położyć się jak żołnierz pod brzozą u drogi i poopatrywać obolałe nogi.
D – Nie, nie. Teraz nic nie możemy zrobić. Wszystko zajęte.
L – Rozbili mnie pod miastem a ja biłem się, ach biłem się krwawo.
D – Pan jesteś bandyta.
L – Szedłem z nożem na policjantów, ale przeszli, zdeptali na miazgę.
D – Ale widzę, że jest pan cały i zdrowy.
L – Wreszcie dałem ostatni wystrzał, potem szedłem przez ruiny i przez zgliszcza.
D – A to dlaczego?
L – Mój dom podpalili...
D – Kto?
L – Panki i Skiny. A ja nie mam broni, ja się nie mszczę.
D – Och ty chłopie, och ty chłopie płaczko. Smutno szumisz nad swoją tułaczką.
L – Panie, doktorze, co będzie?
D – Daj mi pan spokój, choroba. Następny proszę!
L – Bagnet na broń. Trzeba krwi!
D – Chce pan oddać, to co innego.
L – Odwal się pan! Za tę dłoń podniesioną nade mną. Kula w łeb!!!
D – Uspokój się pan. Siostro ten pan wychodzi!
L – Bagnet na broń, człowieku niewdzięczny!
D – Siostro ratunku biją!!! Choroba biją!!!
L – Krew ci wypiję doktorku! Posiekam a potem zjem twoją wątrobę na śniadanko.
D – Lalalalalalallllelelelek. Dooooooooooooooosyć!!!!!!
L – Koniec sztuki, co doktorku?
D – Tak, tak. Lepiej już koniec.
L – Zaświadczenie podpisze, doktorek?
D – No nie wiem?!
L – Jest nas więcej chętnych na pana wątrobę. Zaraz ich zawołam.
D – Dobrze, dobrze. Proszę bardzo, oto zaświadczenie. Koniec twej praktyki, choroba.
L – No doktorku już mnie nie ma, choroba.
D – Chyba jestem choroba, chory.
L – Będzie ciężko, łóżek nie ma wolnych. Pa, pa doktorku.