Znamy słynną ucieczkę Zagłoby z Heleną z domu Kniahini, z rąk Bohuna przedstawioną w powieści Henryka Sienkiewicza „Ogniem i mieczem”. Tutaj przedstawię inną wersję, parodię tej ucieczki w ramach sceny trzeciej „Białogłowy i Rycerze”. Jest mniej trupów, mniej krwi. Komicznie przedstawiłem postać Wasyla, jednego z synów Kniahini. Jak ktoś czytał wcześniej historię „Laczek i Kurczepicówna” to wie, że Kniahini to stara zgorzkniała baba. Przedstawiona tutaj jest scena pijacka Zagłoby i Bohuna. Bohun próbuje spić Zagłobę aby go usynowił. Język rosyjski przedstawiłem bardzo spolszczony, aby lepiej zrozumieć i wywołać większy śmiech. W scenie tej jest także przedstawiony dialog czerwonoskórego Tu How Bowa i tatara Tuhaj Beja. To zupełna nowość. Tuhaj Bej jest tak zmęczony tymi wojnami, że chciałby się zamienić na trochę z Indianinem. No i oczywiście ucieczka Zagłoby i Heleny w humorystycznej wersji. Życzę dobrej zabawy.
„Ucieczka
(stół, ława, szklanice, dzbanek napoju, wchodzi B i K)
Kniahini – Bohun, skąd się tu wziąłeś?
Bohun – Ano jestem maty. Kak abiecał: wrjóce potem.
K – Rada jestem. Choć mnie coś tam boli. Głowa może? Palec u lewej nogi.
B – Palec? I tak nagle? A ja ciebia wizyte złażił. Hiele wołaj i szibka. Mam ja coś do pawiedzenia.
K – Dobrze, dobrze. Hela, gdzie ta dziewka, Hela!
( wchodzi Wasyl)
Wasyl – Gorze wam. Gorze mnie.
Bohun – Eta niet Hiela. Spłiwaj sliepoto.
W – Daj biednemu grosza.
B – Bieri i z darogi.
W – Tylko tyle? Gorze tobie. Oj gorze. (odchodzi)
Helena – (wchodzi) Jestem. Czego... sobie ktoś tam życzy.
B – Zarjaz kogoś wam predstawie. Hej tam szljachcicu, pryjacielu praszu do nas.
(wchodzi Zagłoba)
B – Eta pan Zagłoba.
K – Ale gruby.
H – Nie w moim typie.
Zagłoba – Jestem Onufry Zagłoba, szlachcic z krwi i kości. I tak myślę, że z was dobrzy ludzie i spragnionego gościa napoicie.
B – Zaraz... chwila.... Tieraz słuchajtie... Pismo od Laczka do Hielieny od Rzędziana wyciągnął i com tam wicitał – kriew sje gatuje we mienia. Ot szliachcic atca mienia zastupi i wiesiele wnet sje odbudziet.
Z – Zaraz chwile, nie tak szybko.
B – Możet coś wypijem.
Z – Aaaaaaaaaa ja tiego to nie odmawiam jakem Zagłoba.
B – Hiela w kąt zwiewaj, stara liej nam szibka wina.
Z – Aaaa to dobre. Zdrowie.
B – Twaje zdarowie. (piją)
Z – Powiedz mi Kozacze czy to warto?
B – Pokochałem, sierce dla niej bijut a ana z Ljaczkiem mienia zdradziłła.
Z – Wypijemy (piją) No i co taki laczek. Jakby cię z butem zdradziła to byś mógł rozpaczać.
B – Alie wsiegda na amorjach sje kanczyła a z etim sje ułażiła.
Z – Rogi ci przyprawiła.
B – Za zdarowie.
Z – A dziękuję. (piją)
B – Ale pawróćmy do tiematu. Atcem budiesz mienia. Wezmi mienia za sina.
Z – Zostaniesz moim synem jak mnie upijesz.
B – No to pijut szibka (piją)
Z – A co z rodziną jej?
B – Poubijam, pasprzedajut. Ja wszistkich ciach, ciach. Ja dlia Hieli, majej ljuboj.
Z – No popijem jeszcze trochę (piją)
B – Już we łebje mienia sje trai. Atiec was jest mnoga.
Z – Jeden tylko trochę się opiłem, ale i następny toast wznoszę. Pijem, bo ostygnie i oleum do brzucha jeszcze spadnie.
B – (piją) Oooooooo a ty pijet, pijet i upit sje nie chaciesz, alie i tak cie zalejut. Pijut do dna.
Z – (pije) Dobre, dobre ledwom się co rozkręcił. Ty Kozaku coś słabiutki. Szlachcic musi umieć dużo pić. (piją)
B – (po wypiciu) Łoj i szto....... (pada na stół)
Z – Bohun, ty już koniec. Bohun. Nic nie mówisz. Spiłeś się odyńcu jeden (wstaje) Patrz no padalec, ochlapus pospolity, denatury nie szlachetnego trunku w siebie wlewaj. Jaki syn z ciebie. Ja syna Ruska mam mieć? O niedoczekanie twoje Rusku wyliniały. Trza uciekać z takiej kompaniji. Dzieweczko. Hej dzieweczko zmykać czas nam przyszedł.
H – Gdzie? Dokąd? A Waszeć to jego druh?
Z – Jaki druh, tfu. Ja przyjaciel pana Skrzetuskiego.
H – Jesteś, więc moim wybawcą.
Z – Wybawca, wybawca ale wiać trzeba, bo jak się trochę ten zbój ocknie to szaszłyki z nas porobi.
K – A co ze mną?
Z – Bierz nogi babo za pas i dyla. Tylko w inną stronę. (K ucieka krzycząc)
H – No i co?
Z – A my tam w te drugą stronę. Za tym wrzaskiem zbój popędzi.
( Z i H idą w drugą stronę np. do publiczności) (wchodzi R)
Rzędzian – O mój prześladowca co mnie chciał ze skóry obedrzeć (wącha)... jaki spity (bierze telefon i dzwoni).... Halo słuchaj muszę się wyłączyć na czas jakiś. Muszę się zabawić w szpiega. Podam się za przyjaciela Ruska. Wróbla w garści trzymam. Gruba forsa. Cześć. (wyprowadza B wchodzi Tuhaj Bej i Tu How Bow)
Tuhaj – Och mój czerwonoskóry bracie. Jesteś. List dostałeś.
TH – Auuuuuuuu Auuuuu How żółty bracie.
Tuhaj – Wezwałem cię byś mnie trochę chciał zastąpić pomidorku.
TH – A brat cytrynek co będzie robić?
Tuhaj – Chcę wyjechać na Hawaje. Trochę ten żółty kolor podczerwienić. Męczą mnie już te bitewki. Plaża... woda... kąpiele... ach....
TH – A co masz tutaj za rozrywki?
Tuhaj – Wojeneczka, biteweczka...
TH – O Yes będą skalpiki, będę mógł poswawolić.
Tuhaj – Brat keczupek się zgadza.
TH – Dobra, dobra. Wnet też swoją babę wołać muszę. Aluli, aluli chono tuti....
CB – Titu, titu jestem już ty mój wojowniku.
Tuhaj – A to co, a to kto?
TH – Moja Szkło. Cichy Bączek się nazywa.
Tuhaj – Dlaczego Bączek?
TH – Bo lubi sobie puścić w towarzystwie.
Tuhaj – A dlaczego cichy?
TH – Nie słychać a czuć
Tuhaj – O co tak brzydko zalatuje?
TH – No właśnie to jest to. Cichy Bączek robi swoje.
Tuhaj – O to ja już pędzę na Hawaje, na urlopik.
TH – Dobrze bracie oliwko.
CB – Moja paróweczko.
TH – Cicho, bo ktoś nas usłyszy.
CB – Już się uciszam serdeleczku.
TH – No dalej na Dzikie Pola Ałła ałła
CB – Hałła, hałła.
(wchodzi H i Z po schodach)
Zagłoba – Oj ciężkie zadanie Waszmość Sienkiewicz dla nas opisał.
Helena – Właśnie. O mój Janku, gdzie ty bywasz. Przyszło mi tu tylko z dziadkiem podróżować.
Z – Ja nie żaden dziad, jeno szlachcic. Jam Zagłoba herbu Wczele i dlatego dziurę mam we wgłowie. To wojenna dziura.
H – A gdzieżeś to ją nabyłeś Waszmość.
Z – Jejmość słuchaj. Kiedy w czasie wojny Gdańska my bronili... Wojska ZOMO pałami waliły... ja stawałem najodważniej... taka ma natura... my na bramach stoczni dzielnie się trzymali... ale, że to byłem w pierwszej linii trafił mnie kolbą jeden we wczoło i zleciałem na dół.... za mną był już Lech Wąsaty i to on całą chwałę zdobył...
H – Wielki to wojennik.
Z – Ale wygadania nie ma. Ani me, ani be, ani kukuryku.
H – Daj Waść pokój. Myśl co dalej z nami będzie.
Z – Iść tak dalej nie możemy.
H – Co więc radzisz?
Z – Radzę ja przebranie za pospólstwo. Jak się w dziadów przebierzemy to nikt nas nie pozna.
H – Skąd ubrania?
Z – Ty tu czekaj, ja załapie jakieś ciuchy. Czekaj i nosa nie wyciągaj.
(wychodzi Z)
H – Och mój Janku, gdzie ty jesteś, co porabiasz. Już z tęsknoty uschnąć mi przyjdzie. I wciąż wierze, mocno wierzę..., że wrócisz i zabierzesz mnie na Bermudy. Jak już Janka będę miała to się głośno będę śmiała cha...cha...
( Z wchodzi z ciuchami)
Z – Co tak głośno śmiechem się zanosisz?
H – Marzę sobie troszkę o mym lubym.
Z – Popatrz no córuchna – ciuchy zdarłem z jakiś oberwańców.
H – A gdzie ich Waszmość znalazłeś.
Z – Na śmietniku.... coś szukali... Ja się do nich odezwałem a oni... na kolana padli szybko i wołali: my Rumuny, my Rumuny...
H – I co to znaczy?
Z – Znaczy to, że rumem się zalali, ale nie zagryźli i też w śmieciach coś do zakąski poszukiwali, bo ich zgaga chciała zapiec.
H – Dzielny z ciebie rycerzysko.
Z – Ja nie takim dawał radę. Ale o tym innym razem. Przebrać już czas, bo i droga jest daleka.
H – Och jak brzydko cuchną te łachmany. Dezodorant by się przydał.
Z – Nic z tych rzeczy. Jeszcze nada w bobek krowi się wymoczyć dla niepoznaki.
H – W bobek?
Z – A tak w bobek i kwita.... I ten warkocz muszę obciąć.
H – A czym jeśli łaska?
Z – Scyzorykiem oskalpuje. Nachyl głowę..... Ciach i już.
H – Jak wyglądam?
Z – Jejejej. Janek chyba mnie zabije.
H – Co będziemy robić?
Z – Ja śpiewać będę, a ty forsę zbierać.
H – A ty umiesz śpiewać?
Z – Zaraz ci zaśpiewam, jeno się nastroję lalalalalala
CDN – Chyba czas już kończyć. Uszy moje nie chcą tego słuchać.
H – W samą porę.
Z – Czemu nie dajecie mi pośpiewać?
CDN – Dosyć, dosyć... Ciąg dalszy nastąpi....