JustPaste.it

Eliskir

Kolejna część "Białogłowy i Rycerze"

Kolejna część "Białogłowy i Rycerze"

 

 

92c077e4ff647c1ad2c104243fcabad0.gif

Kolejna część „Białogłowy i Rycerze” przed nami. Jak pamiętamy Zagłoba wykradł Helenę i w części pt „Ucieczka” zdołał ją uratować. Ale Bohun znalazł ją i uwięził w czarcich jarach u wiedźmy Horpyny. Tam z odsieczą udali się Rzędzian, Wołodyjowski i Zagłoba. Tymczasem Horpyna uwarzyła eliksir miłości, który miał pomóc w amorach do Heleny Bohunowi. W oblężeniu Zbaraża Tu How Bow zamienia się z powrotem z Tuhaj Bejem, a Chmielnicki ma koszmary widząc ducha Podbipięty, którego jego wojownicy zabili. Język rosyjski jak zwykle mocno spolszczony dla lepszego zrozumienia i wywołania większego komizmu sytuacji. Życzę dobrej zabawy

ELIKSIR

(stolik, krzesła.... wchodzi Bohun i Horpyna)

Bohun – Łot ten griuby opój. Kak mienia asziukał. Nu kak jego załapie fljaczki wydobyju i w kłębek zwinut.

Horpyna. – Ale przecież już ją ty odzyskał.

Bohun – Ile wsi ja musiał z dimem pustit dlia tej liubej majej Hielusi. Schawał jeju, tak szto trudnaj budiet paszukać. A i małyj ricerz mienia pasjekał. Gdyby mienia Rzędian nie apatrził to bym dawno pagibł.

Hor. – Nie martw się teraz kak jeju masz. Nikto etu w te djabelskije starony sje nie zjawi.

B – Tak, no i co dalej?

Hor – Horpyna tiebia mówi: weź babę siłą do ołtarza i pakończ eti amory.

B – Nie magu. Sljubu Kozakowi etu nikto nie daju, a do cerkwi ana sje nie zgodzi.

Hor. – Głupiś, durak. Ale jest i rada na eto. Dam ci ja eliksir na miłość. Dasz jeju i zaraz budziet twaja.

B – Dawaj wiedźmo.

Hor. – (wyciąga butelkę) Masz tu butle dobrej nowiny. Wypije i uże twaja jest Sokole. Ale pamiętaj, tylka ana możet eta wypić, bo jak ktoś inny by to wypił to budziesz miał kłopoty.

B – Idi uże pa nieju.

( Horpyna wychodzi, Bohun wlewa do szklanicy napój, butle pustą stawia w widocznym miejscu; wchodzi Horpyna ciągnąc Helenę)

Hor. – Masz tą swoją babę (wychodzi)

B – Hieluś daroga, kak ci tutaj?

Helena – Janka kocham i za niego wyjdę.

B – Dam tiebia co tylka zechcesz, tylka zapomnij o Ljaczku.

H – A co takiego chcesz mi dać?

B – Hiektar pala...

H – Ja mam robić w polu, a precz mi z oczu.

B – No to wille z pięknym agrodem.

H – Służba też będzie?

B – No nie wiem, może z adin Murzin.

H – To za mało.

B – Samochód pakupie.

H – Jakiej marki?

B – No kakij ruski – możet ładie.

H – Idź się utop.

B – ( patrzy na wodę) może jesteś cośkolwiek spragniona... jest eti napój doskonały w tej szklianicy co na nogi ciebia postawi.

H – Pewnoś zatruł. Ja pić tego nie będę. Jestem Janka dziewką i wolę z głodu i pragnienia zemrzeć.

B – Trudna – budu czekac, tieraz sje zapytam za tri lata.

H – Tak długo mam czekać?

B – Włącz radio albo film na sacie paogliądaj. Ja za tri lata wrjóce. Harpyna zabieri jeju mienia z aczu. (wchodzi Horpyna)

H – Och Janeczku ratuj. Już mi starą panną przyjdzie zostać.

B – Te przesądy i głupioty Horpyny na nic sje nie zdajut. Głupia, durna wiedźma.

Hor – (wchodzi) Uże zamknięta dziewka.

B – Pilnuj tu wszistkiego, ja na trochu wiskaczit muszie pa gorzałku. Chiba upit przijdzie mienia sje. (wychodzi)

Hor. – (znajduje butelkę) O udało się. Już wypiła.... i nic się nie stało?.... może zbyt słabej mocy – trzeba to przerobić (wychodzi) (wchodzą Zagłoba,Wołodyjowski i Rzędzian)

Rzędzian – Tu jest miejsce czartów, które Bohun zdradził mi w sekrecie.

Zagłoba – Dobrze się młokosie i spisałeś. Nie ominie cię nagroda.

R – I też na nią liczę.

Wołodyjowski – Jest tam ktoś, jeśli wolno spytać? (wchodzi Horpyna)

Hor. – Kto tak krzyczy, kto tam woła? Dziś spokoju nie ma nawet na pustkowiu. Oooooo Rzędzianek, choć się zabawimy trochę.

R – Idź precz wiedźmo.

Hor. – Cha, cha, cha co już za stara jestem,.... a ci co za jedni?

R – Przyjaciele. Przyszliśmy z polecenia od Bohuna.

Hor. – Tak, Bohun powiadasz.... ciekawe, bo nic mi nie mówił jak przed chwilą był.

Z – O wpadliśmy po same uszy.

R – Właśnie, właśnie w drodze go spotkaliśmy i dał nam takie polecenie. Dziewkę weź i przyprowadź szybko do mnie.

Hor. – A to co innego. Może się namyślił zrobić z babą porządek. Idę już po dziewkę. (wychodzi)

Z – Diabeł z ciebie Rzędzianeczku. No, no całkiem ci się to udało. Ja bym to załatwił o wiele lepiej ale tobie się też nieźle udało.

W – I tak całkiem jeszcze bezpieczni nie jesteśmy. (wchodzi Horpyna i Helena)

Hor – No masz tę zgagę. Jesteś przyjaciel Bohuna, to ci wydać mogę. Ale podpisz mienia pokwitowanie.

H – Wybawienie.

Z – Cicho bądź córuchna.

R – (podpisuje) no to proszę. I już pędzimy.

Hor. – Zaraz chwilę jeszcze kwit magazyn wyda.

R – Dobrze, dobrze byle szybko.

Hor. – Zapakować w torbę czy w kartonik?

R – Mam pojazd blisko – luzem wezmę.

Hor. – To serwetkę proszę. Może chociaż keczup lub musztardę?

R – Bez przypraw lepsza. Żegnaj wiedźmo.

Hor. – Idź do diabła. (wychodzi)

Z – Panowie czas już na nas. Wiejmy stąd.

R – Dalej szybko.

W – Czekajcie Waszmościowie, rozdzielić się trzeba.

Z – Jak radzisz mały rycerzyku?

W – Rzędzian z Helą na koń i w tę uciekną stronę. My z Zagłobą pościg odciągać będziem w drugą stronę.

Z – Pościg? To nas ktoś ma zamiar gonić? Może ty Michałku sam popędzisz, a ja z Rzędzianem...

W – Cicho Waść. Będziesz mi pomagał. Musimy robić dużo hałasu, żeby za nami się udali. Dalej w drogę.

Z – Jestem już zgubiony.

( Z i W w jedną stronę z krzykiem. R i H w drugą stronę; wchodzi Horpyna)

Hor. – Już i ci też poszli. Spokój będzie........ O jakiś soczek ktoś zostawił (patrzy na szklankę). Ciepło dzisiaj. Jam spragniona. Chyba nikt mienia nie przydybie. Skosztuję trochę i nikt się nie rozpozna (pije)..... o jakie dobre, wyśmienite, będzie lepiej jak wypiję do dna. (wypija do końca) Ach piekiełko fajne mienia się w żołądeczku robi. Mętliczek w główuni.

B – (wchodzi) O ty głupia wiedźmo, jeszcze tutaj – zaraz ciebia ze skóry obedrę.

Hor. – O mój miły pan się zjawił, o mój ljuby.... Chcesz to obedrzyj mienia ze skóry, chcesz to co chcesz ze mną.

B – Co ci? Zwariowałaś, w głowie ci się pomieszało.

Hor. – Bohuneczku mój najmilszy daj buziaczka Horpyneczce.

B – Idź priecz brzidako, idź priecz pokriako.

Hor. – Jeden całus, jeden uścisk, dawaj bo już nie wytrzymam.

B – Co z taboju? Waryjatka. Zbzikowała.

Hor. – Kochanie choć koteczku do pieseczka...

B – Liudzie szklianka pusta. Wydoiła i eliksir działa.

Hor. – Mój pączusiu, mój kozaczku.

B – Zwiewać szibka. Nogi za pas. Riatuj sje kto może!!!!! (wybiega)

Hor. – Ach co za tyłeczek, co za uda, już cię dorwę mój robaczku, czekaj na mienia, pędzi już za tobą twa lalunia. (wybiega)

(wchodzi Chmielnicki i Tu How Bow)

Chmielnicki – Dzikus chodź troszeczkę usiądź.

T – Kiedy lubię tak poganiać ałła ałła ałła...

Ch – Co za dziwny człek z tego Tu How Bowa.

T – Cicho Boguś, bo ktoś to usłyszy.

Ch – Walka, twierdza, oblężenie – nikt nic nie usłyszy.

T – Kto wygrywa?

Ch – Nasi górą. Wysłali oni wielkoluda za kuriera, alem złapał. Naciął mi ten Longin jedną z ćwierci ludzi. Co za siła, co za ręka.

T – Ale też go zgładziłeś ałła ałła ałła.

Ch – Jak on te trzy głowy jednym cięciem zwalił z twoich żółtych ludzi.

T – To jest brata wojsko. Ja mam siksów w Ameryce.

Ch – W rezerwatach ich chowacie.

T – Ałła ałła idę, bo się dzisiaj z bratem już wymieniam.

Ch – Dokąd teraz będziesz pędził?

T – Na dzikie prerie do mych siksów w rezerwatach, na ligowe mecze NBA i na Byki się wybiorę.

Ch – Chyba na bizony.

T – Wiem co mówię: najlepsza liga świata: LeBron. Kobe Bryant, Haward, Durant ałła ałła ałła heeloo (wybiega)

Ch – Wszyscy uciekają z pola walki. Sam już pewno tu zostanę.

( muzyka duchów, wchodzi Podbipięta w bieli)

Podbipięta – Auuuuuuu auuuuuuuu auuuu Tutaj jesteś serdenieczko sprzedawczyku.

Ch – Coś ty za jeden?

P – Jestem duch Longina Podbipięty.

Ch – Duch? Eee chyba mi się zdaje, coś za dużo ostatnio popijam.

P – Będę straszyć cię do końca życia.

Ch – Co ty pleciesz. Idź stąd maro. Zgiń przepadnij.

P – Przegrałeś wszystko, przegrałeś. Król nadciąga z wielką siłą.

Ch – Co ty mówisz? Kto dał cynk królowi? Przecież ciebie wyłapałem.

P – Po mnie Jan Skrzetuski się przedostał.

Ch – To już koniec. Zgiń przepadnij. Ja cię widzieć nie chcę. (wchodzi Tuhaj Bej)

Tu – O Chmielnicki co tak rękoma wymachujesz?

Ch – Ty nie widzisz nic tu przy mnie?

Tu – Nic a nic. Właśnie już wróciłem z wczasów. Odpocząłem, popływałem, ach było pięknie. Tu przyjeżdżam i co widzę – siła ludzi mi tu wytracili. Resztę biorę już do domu, koniec walki, teraz ryż będziemy sadzić.

CDN – A kuku koniec już tej scenki.

Ch – Ja i tak uciekać muszę przed tą zmorą.

P – A ja za nim.

CDN – Ciąg dalszy potem, ciąg dalszy już za chwilę.