JustPaste.it

Kilka uwag o katastrofie w Smoleńsku

Czy można spowodować upadek dowolnego lądującego samolotu bez pozostawiania śladów? Tak i to wcale nie jest takie trudne o ile ma sie zapewniona współpracę kontrolera i posiada się samolot cysternę o pojemności kilkudziesięciu ton ciekłego gazu.Kontroler jest potrzebny tylko do tego, aby zmusić pilota do lądowania dokładnie po wyznaczonej trasie nie wcześniej niż ponad pięć minut po przelocie tą samą trasa samolotu cysterny.

Najpierw kilka szczegółów na temat lotu samolotów. Siła nośna skrzydeł (dla poddźwiękowych prędkości) jest zależna od czterech czynników; powierzchni skrzydeł,kąta natarcia skrzydła w stosunku do linii lotu, prędkości samolotu i najważniejszy szczegół- gęstości ośrodka. Rozpatrzmy sytuację w której samolot lecący z określoną prędkością  wleci do obszaru o zmniejszonej gęstości powietrza. Ta sytuacja zdarza się wbrew pozorom bardzo często w słoneczne dni, kiedy powietrze ogrzane o kilkadziesiąt stopni unosi się do góry, są to ruchy konwekcyjne powietrza. Takie powietrze ma identyczne ciśnienie jak otaczające zimniejsze warstwy ale gęstość nawet do ok. 30 procent mniejszą. Samolot który wpadnie w taki bąbel cieplejszego powietrza traci siłę nośną i zaczyna spadać, bo siła nośna przy stałej prędkości jest zależna od gęstości ośrodka. Aby samolot przestał spadać musi zwiększyć prędkość kompensując zmniejszoną gęstość powietrza, czyli jeśli np. gęstość powietrza spadła o 10 % to samolot musi zwiększyć prędkość o te 10 %, dopiero wtedy przestanie spadać.

Czy taki sam efekt można osiągnąć np nad lotniskiem oczywiście bez rozpalania ognisk w celu podgrzania powietrza? Tak, wystarczy użyć gazu o masie mniejszej niż masa cząsteczki powietrza. Najlepszym rodzajem gazu jest hel i wodór, wodór jednak odpadnie jako że bardzo lubi tworzyć z powietrzem mieszaninkę wybuchową, a przecież samolot ma spaść po cichutku a nie przy okazji spowodować wybuch kilkudziesięciu ton mieszaniny powietrzno wodorowej. Pozostaje tylko hel, skroplony hel. Na powierzchnię 1000 m kwadratowych wystarczy wylać ok. 2 ton helu aby po kilku minutach utworzył się słup mieszaniny powietrzno-helowej o wysokości 100 metrów i gęstości ok 20 % mniejszej w stosunku do gęstości powietrza. Skroplony hel bardzo szybko odbiera ciepło z otoczenia oziębiając powietrze (przy okazji tworząc mgłę) jak też rozprężając się wypycha jednocześnie powietrze na boki. Przypominam że ciśnienie przez cały ten czas nie ulega zmianie, natomiast powstająca mieszanina helowo-powietrzna oprócz zmniejszonej gęstości zawiera także w każdym metrze sześciennym mniej tlenu. Ktoś mógłby powiedzieć że dotyczy to tylko przypadku  rozlania helu na ziemi, taki sam efekt uzyska się rozpylając skroplony hel z przelatującego samolotu. Przy prędkości ok 100 m/s rozpylamy ok 2 ton helu na sekundę lotu ( przypominam o dziwnym krążeniu iła w okolicy i zeznania świadków o zrzucaniu paliwa przez jakiś samolot) dokładnie na trasie przyziemiania  dzięki czemu po kilku-kilkunastu minutach tworzy się taki rękaw o średnicy ok 50 metrów ( helowo-powietrzny o małej gęstości) na całej trasie lądowania. Każdy samolot który wpadnie w ten obszar musi spadać, nie ma wyjątków. Tu 154 także nie był wyjątkiem, spadał przez kilka sekund, co wzbudziło panikę wśród pasażerów (przez kilka sekund byli w stanie nieważkości, czego nie mogli nie zauważyć) , nad sama ziemią jednak pilot trafił na trochę gęściejsze powietrze co pozwoliło mu wyprowadzić samolot na prostą i wrócić do lotu poziomego. W tym miejscu przerwę na chwilę i zwrócę uwagę na jeden szczegół:

Ten samolot nie miał spaść kilometr dalej lecz w tym miejscu gdzie zachaczył o pierwsze drzewka. Tylko umiejętności pilota pozwoliły mu na opanowanie samolotu i przelot jeszcze blisko kilometra. Proszę zwrócić uwagę na to że miejsce pierwszego zetknięcia z ziemią jest (w porównaniu z miejscem gdzie spadł) bardzo odludnym miejscem, gdzie nikt nie przeszkodziłby Rosjanom zająć się samolotem i pasażerami. Nawet huku towarzyszącego katastrofie nikt by nie usłyszał. Wprawdzie niektórzy świadkowie mówią jakoby przed włączeniem syren słyszeli odgłos jednego czy dwóch uderzeń o ziemię, jednak syrenę włączono dopiero o 8 56 , a Tupolew leżał rozbity od prawie pół godziny na ziemi, więc ci świadkowie celowo kłamią, chyba że słyszeli coś innego i zinterpretowali to jako zderzenie samolotu z ziemią.

Wracamy do tu 154 w chwili w której na wysokości kilku metrów przestał spadać i przechodzi do lotu poziomego. Pilot przesuwa dźwignie gazu starając się zwiększyć moc silników, aby nabrać prędkości i wznieść się chociaż trochę. Nie udaje mu sie jednak ani jedno ani drugie. Leci dokładnie cały czas na przyziemnej warstwie gęściejszego powietrza, tuż nad nim rozciąga się warstwa mieszanki helowo-powietrznej gdzie aby lecieć musiałby mieć prędkość ponad 300 km/h, a leci cały czas na minimalnej. Silniki wprawdzie zwiększyły prędkość obrotów, ale zamiast powietrza wciągają zubożoną w tlen mieszaninę helu z powietrzem na skutek czego część paliwa po prostu nie spala się, więc mimo zwiększonych obrotów ciąg silnika wzrósł zaledwie o tyle że wystarcza na powolne wznoszenie się bez zmniejszania prędkości. Kilku świadków mówiło o dziwnym dźwięku silników jaki słyszeli. Pomyślmy chwilę, człowiek który wciągnie do płuc hel przy próbie wydania głosu przekona się że zamiast basem mówi cienkim, piskliwym tonem. Przy wytwarzaniu i przechodzeniu dźwięku z jednego ośrodka (helu) do innego ośrodka(powietrza) dźwięk zmienia barwę. To samo stało się z odgłosem silników TU 154. W normalnych warunkach brzmiący jak szum przechodzący w grzmot po przejściu do zwyczajnego powietrza brzmiał jak bardzo wysoki jazgot, co nie jest zwyczajnym dźwiękiem silnika i dlatego zwróciło to uwagę świadków.

Jeszcze drobna uwaga na temat samolotu cysterny, czy  on tam w ogóle był. Co do obecności Iła wielu świadków wypowiada się że jakiś samolot dość długo krążył nad lotniskiem. Wprawdzie najpierw była wiadomość, że Ił próbował wylądować 15 minut przed polskim samolotem, następnie mówiło się o pół godziny a teraz jest podawana informacja ze był tam ok. godziny wcześniej. Wbrew pozorom wcale nie jest takie ważne kiedy ‘’próbował wylądować’’ . Dlaczego? Manewr polegający na fałszywym lądowaniu z dotknięciem kołami płyty i następnie starcie połączonym z gwałtownym zejściem w bok jest manewrem często ćwiczonym w lotnictwie wojskowym na wypadek przejęcia lotniska w ostatniej chwili przez nieprzyjaciela i tylko na nierozgarniętych dziennikarzach może zrobić wrażenie ‘’prawie katastrofy’’. Następnie ten ił miał odlecieć do Moskwy. To że Rosjanie mówią, że odleciał kłóci się dość wyraźnie z zeznaniami świadków mówiących o długotrwałym krążeniu jakiegoś samolotu nad lotniskiem.Hm, czy przypadkiem to nie polski ambasador na lotnisku mówił że słyszał krążący samolot zanim zawyły syreny ok 8 56 i następnie podążył na miejsce wypadku. Przypominam że polski Tupolew  w tym czasie już blisko pół godziny leżał na ziemi więc krążącym samolotem był inny samolocik, czyżby rosyjski Ił między innymi często wykorzystywany jako samolot-cysterna.

Właściwie mogę się chyba przyznać, ze już kilka dni po katastrofie wiedziałem na podstawie podawanych szczegółów o tym, ze Rosjanie w tym przypadku użyli gazu. Nie wiedziałem tylko po co tak się bawili. Wprawdzie ta metoda jest praktycznie niewykrywalna – jedyną informacją zawarta w czarnych skrzynkach pozostaje w żaden sposób niewyjaśnione zmniejszenie wysokości, wszystkie następne manewry pilotów próbujących ratować samolot są już tylko skutkiem tego upadku. Innym szczegółem jest gaz, hel wciskający się wszędzie, do płuc ofiar, pozostający w ubraniach i wciskający się w wierzchnią warstwę ziemi. Jednak ziemię wystarczy pozostawić na dzień, dwa na słońcu i resztki helu ulotnią się, natomiast ubrania jak też ciała najlepiej podgrzać, wręcz spalić, przynajmniej częściowo i hel też się ulotni, szczególnie gdyby udało się przewieźć wcześniej ciała do komory próżniowej i lekko podgrzać. Wtedy hel ulotni sie błyskawicznie. Duże komory próżniowe zdolne pomieścić ciało człowieka znajdują się tylko w dużych miastach w specjalistycznych laboratoriach przemysłowych, fizycznych i kryminalistycznych. Czy w tym momencie już każdy orientuje się dlaczego zebrano i wywieziono wierzchnią warstwę ziemi z miejsca katastrofy, dlaczego wszystkie szczątki Tu 154 leżą na otwartym terenie palone słońcem i wiatrem jak też czemu wszystkie ciała musiały najpierw pojechać do Moskwy, zanim wróciły do Polski? Czy dalej wydaje się niezrozumiałym palenie rzeczy, ubrań ofiar przez rosyjskie służby specjalne? Chyba każdy już domyślił się przyczyn takiego postępowania Rosjan. Zastanawiająca jest tylko zdanie prawdopodobnie jakiegoś polskiego prokuratora żądającego spalenia wszystkich rzeczy ofiar pod pozorem zagrożenia epidemiologicznego. To pierwszy przypadek jaki słyszałem aby palić dowody rzeczowe kiedy śledztwo dopiero się rozpoczyna, no cóż widać jakiś niezbyt inteligentny, nadgorliwy, świeżo zwerbowany pracownik pojednania polsko-rosyjskiego.  

Ale do rzeczy, jak mówiłem zastanawiało mnie dlaczego w tym przypadku użyto metody gazowej zamiast zwyczajnie zestrzelić samolot. Koszt ręcznej wyrzutni rakiet to zaledwie kilka tysięcy a lądujący samolot praktycznie nie jest w stanie wykonać żadnych manewrów obronnych. Skoro wszystkie rzeczy, części samolotu zostają w Rosji to byłoby to najlepsze rozwiązanie a czarna skrzynka i tak pokazałaby tylko nagłe przerwanie działania wszystkich przyrządów, nic więcej. Trochę potrwało zanim zrozumiałem o co tu chodzi. Zadałem sobie pytanie; a jeśli wcale nie chodziło o zniszczenie samolotu a wyłącznie o przejęcie samolotu z pasażerami, całym sprzętem pokładowym i osobistym? Każdy z wojskowych pasażerów jest nieocenionym źródłem informacji o polskich, europejskich i natowskich strukturach obronnych, politycy i reszta są źródłem wszelkich formalnych i nieznanych szczegółów politycznych i gospodarczych Polski jak też o wszystkich swoich znajomych. Mówić będą, środki psychologiczne, chemiczne i fizyczne łamią każdego, szczególnie jeśli ludzie zostali uznani za zmarłych i pochowani (czytaj pozbawieni wszelkiej nadziei). Lista pasażerów jest bardzo zastanawiająca i cały czas w tle pozostaje pytanie kto pomagał zebrać te osoby w jednym samolocie. Przy okazji można było pozbyć się kandydata do fotela prezydenckiego, który starał się prowadzić w granicach możliwości niezależną politykę Polski, a co najgorsze wcale nie ulegał łatwo wpływom strony rosyjskiej jak też UE (tak naprawdę ukrywającym się za plecami UE Niemcom dążącym do nowego ścisłego sojuszu z Rosją) i szanse na ponowny wybór miał duże. Takie przejęcie samolotu załatwiałoby dużo problemów naraz. No cóż, polski pilot jak zwykle zepsuł te wspaniałe plany. Zamiast rozbić się w specjalnie przygotowanym , odludnym miejscu gdzie czekała ekipa ludzi przygotowanych do przejęcia samolotu i pasażerów a następnie zniszczenia kadłuba dowolnym sposobem w drobny mak (aby uprawdopodobnić wersję o śmierci wszystkich pasażerów) musiał bezczelnie wyprowadzić samolot z upadku i polecieć kilometr dalej. Na polu ekipa miałaby przynajmniej godzinę wyprzedzenia na przeprowadzenie akcji, zanim udałoby się ‘’przypadkowo’’ odnaleźć wrak, a tuż koło lotniska mieli zaledwie dwadzieścia minut na przeszukiwanie. Ale o tym to już napiszę w trzeciej części,za długi temat.

Jednym z ciekawszych argumentów ludzi służącym Rosji jest twierdzenie jakoby Rosja nic nie skorzystała na tym zamachu. Dobrze, niech sobie tę mantrę powtarzają do bólu szczęki, ja natomiast zwrócę uwagę na niezwykle istotny szczególik pomijany milczeniem. Tym szczegółem jest kasa. Proszę zauważyć, ze np. USA bawiąc sie w politykę w Ameryce Środkowej za każdym razem nie usuwała premierów tamtejszych rządów lecz zawsze albo dokonywała zamachu na prezydenta albo przed wyborami Stany pomagały wszelkimi metodami zdobyć stołek prezydenta swojemu kandydatowi. Premierów nikt nie obala bo premiera można zmienić na wygodniejszego w ciągu kilku tygodni, a prezydenta niestety oficjalnie można zmienić dopiero po kilku latach. Jeśli udało się osadzić swojego prezydenta następnym krokiem zawsze było podpisywanie kontraktów między amerykańskimi firmami a tym krajem. Kontrakty te były dziwnie korzystne dla firm amerykańskich i przynosiły zyski liczone w miliardach dolarów rocznie kiedy w tym samym czasie gospodarka  i poziom życia mieszkańców drastycznie spadały.Oczywiście USA robiły to wokół siebie a Rosja to samo robiła z otaczającymi republikami, mechanizm jest ten sam, wybrać na prezydenta swojego człowieka i następnie okradać nowo powstałą kolonię (Prezydent niechętny do okradania własnego kraju potrafi bardzo przeszkadzać w prowadzeniu interesów).

Ten scenariusz zdarzeń jednak jest możliwy w Polsce tylko wtedy jeśli po pierwsze główny kandydat przeciwny Rosji zginie lub wycofa się z wyborów, a drugim kandydatem będzie człowiek przychylny i uległy wobec planów Rosji. Najlepszym kandydatem rosyjskim byłby jakiś stary sprawdzony agent , w najgorszym razie choćby tajny współpracownik. W czasie okupacji Polski przez Rosję (wtedy Rosja występowała pod nazwą ZSRR) bardzo dużo ludzi o mentalności i inteligencji żula dla kariery  i pieniędzy zostawało tajnymi współpracownikami tzw.  wywiadu polskiego. Cały wywiad polski był tylko ekspozyturą rosyjską więc tajni współpracownicy wiedzieli dobrze, że sprzedają się Rosji  zdradzając swój kraj. No cóż, czy któryś z kandydatów nie ma przypadkiem ‘’zaszczytnego’’ tytułu TW przed nazwiskiem?

W tej części to wszystko. W drugiej części będzie o wręcz debilnych fałszerstwach ( typowych dla poziomu KGB ) ostatnich sekund lotu TU154, a w cz. 3 bardzo krótka analiza pewnego filmu. Przy tej okazji pokażę jeden drobny szczególik , przeoczony przez wszystkich , który od samego początku uniemożliwiał mi przyjęcie jakiejkolwiek innej możliwości niż celowe działanie Rosjan. Nawiasem mówiąc ABW zaskoczyło mnie stwierdzeniem, że ten filmik jest oryginalny z miejsca wypadku, kilkakrotnie skompresowany i nic więcej. Hm, albo w agencji  pracują najgorsi analitycy na świecie albo powinni zmienić sobie nazwę na rosyjskie ABW czyli RABW.

Proszę nie komentować.