JustPaste.it

Gdakanie.

Nie chcę ani zdradzać cudzych tajemnic, ani zaspokajać ciekawości zboczeńców.

Nie chcę ani zdradzać cudzych tajemnic, ani zaspokajać ciekawości zboczeńców.

 

Gdakanie.

Jedna z moich sąsiadek, zacności kobieta, objawia swe radości śmiechem jako żywo kojarzącym się z gdakaniem kury tuż po zniesieniu jajka. Podobieństwo wzmaga się osobliwie latem, a nawet już wiosną, nocami przy otwartym  oknie. Szczegółami nie będę się zajmował, na przykład tym, od czego owo wzmaganie się podobieństwa zależy, nie chcę bowiem ani zdradzać cudzych tajemnic, ani zaspokajać ciekawości zboczeńców.

To podobieństwo wcale mi nie przeszkadza, wydaje się nawet sympatyczne. Może dlatego, że dorastałem przed laty w bliskości kurnika. Pewien mój osobisty wróg powiada wręcz, że ta bliskość nazywała się chlew, czemu nie mogę zaprzeczyć z logicznego punktu widzenia. Ale wróg, jak to wróg, wiedzy na ten temat nie posiada żadnej, jedynie przekonanie. Wrogowie tak już mają, przekonanie zastępuje im wszystko, szczególnie wiedzę. Ale mniejsza z tym. Innym razem napiszę, jak to przyjemnie mieć osobistego wroga.

1ff30f58a9a4edf2850fa2193c2c64ac.jpg

Wracając do sąsiadki, która mi nie przeszkadza, jej śmiech powoduje, że się głęboko zamyślam. Czasami bardzo głęboko. Właśnie nad tym podobieństwem. Zamyślam się nad problemem, kto kogo naśladuje. Sąsiadka kurę, czy kura sąsiadkę. To jest pytanie za całe mnóstwo punktów.

Jeden bardzo ważny pan od ewolucji, znany i niegłupi, powiedział kiedyś i nawet napisał, że nasza matka natura nigdy niczego nie wymyślała dwa razy. Nigdy. Jeśli już coś wymyśliła, stosowała to uporczywie, nie zwracając uwagi na to, czy chodzi o karalucha, czy wieloryba, albo nawet wierzbę płaczącą. Ten pan poparł to tyloma przykładami, że sama ich ilość zniechęca do dyskusji.

Na przykład oko. Powiedzmy: oczy, jako że każdy ma dwa – i żeby się nie myliło z okami na rosole. Rosół ma więcej ok, bardzo więcej, co oczywiście zależy od tłustej albo chudej wkładki. Jeśli chodzi o te oczy, one zostały wymyślone tylko raz i są takie same dla robaka, kury i człowieka. Ten sympatyczny pan potrafi udowodnić, że wszystkie oczy świata działają tak samo, choć widzą nie to samo. Oczy zostały wymyślone tylko jeden raz, jakoby w tym celu, by reagowały na światło. Ten pan twierdzi, że chodzi o słońce, nie o światło wiedzy na przykład. Na światło wiedzy nawet u człowieka oczy nie reagują, nie po to zostały wymyślone.

Albo, weźmy, ręka zwana kończyną. U człowieka, żaby czy psa, zasada kończyn też została wymyślona tylko jeden raz. Bardzo słusznie zresztą, bo niby po co więcej, gdy ta zasada się sprawdziła. Pomijając drobne modyfikacje dotyczące choćby kierunku zginania się łokci lub inne, łącznie z kompletnym brakiem wszelkich kończyn u węża – każda istniejąca ręka działa w ten sam sposób. Zawsze zgina się do siebie.

Prawdę mówiąc, słaby jestem w tych przykładach, ponieważ niezbyt je pamiętam. Uczyłem się o nich jeszcze wtedy, gdy chodziłem do szkoły, potem zapomniałem, bo nie tylko u mnie i nie tylko oczy na światło wiedzy nie reagują. Na światło słońca owszem, czyli tak ogólnie jestem okej.

Co zaś do gdakania, to ja się zastanawiam nad tym, co było najpierw: kura czy sąsiadka. Bo jeśli mama natura tylko raz wymyśla wszystko, no to wniosek sam się nasuwa, że gdakanie po zniesieniu jajka też wymyśliła tylko raz. Wobec tego stawiam pytanie: co było najpierw? Czy sąsiadka rozwinęła się w kurę, czy kura w sąsiadkę.

Kiedy byłem mały, świat się zastanawiał nad tym, czy faktycznie człowiek rozwinął się z małpy. Było to głupie, rzecz jasna. Bo jeśli nawet było tak, że małpa po wielu tysiącach lat stała się człowiekiem, osobiście nie mam żadnej wątpliwości, że w czasie o wiele krótszym człowiek stanie się na powrót małpą. Kto wątpi, niech telewizję ogląda albo czyta gazety.

Wobec tego związek sąsiadki z kurą wydaje się znacznie milszy.