JustPaste.it

Przeklinać albo nie przeklinać. Oto jest pytanie.

Czy ludziom wierzącym "nie godzi się używać klątw"? I czy "przekleństwa" mają tylko i wyłącznie negatywny przekaz? Przeklinasz? Ja tak, ale właśnie to zmieniam...

Czy ludziom wierzącym "nie godzi się używać klątw"? I czy "przekleństwa" mają tylko i wyłącznie negatywny przekaz? Przeklinasz? Ja tak, ale właśnie to zmieniam...

 


No właśnie. Przeklinasz? Założę się, że jeśli nawet nie używasz „przekleństw” świadomie, to czasem jednak Ci się to zdarza. A może należysz do grona tych osób, które słów na „K” używają przy każdej nadarzającej się okazji? A to krawężnik był za wysoki, a to wstałem i zorientowałem się, że budzik znów nie zadzwonił o tej godzinie, co powinien; a potem uciekł mi autobus, a w pracy poparzyłem się kawą...

Pewien Pan, który przekonywał mnie, że „ludziom wierzącym nie godzi się używać klątw”, z czym - póki co - nie do końca się zgadzam, sam nie przeklina. I twierdzi, że żyje mu się „lżej”. Nie wątpię :]
Ale co znaczy „nie przeklinać”? Owszem, nie wyzywać Zenka  czy teściowej za plecami, nie życzyć nikomu źle; ale czy samo „podkreślenie” naszej mowy poprzez użycie pewnych słów czasem się nie przydaje? I czy używanie tego typy przekleństw faktycznie „ludziom wierzącym się nie godzi”?

Tak sobie teraz myślę...przykładowo widzisz tragiczny wypadek lub przerażający obraz czyjegoś cierpienia. Jaka będzie Twoja pierwsza myśl? „Ojej”?
Wydaje mi się, że nie...

Z drugiej strony, przemawia do mnie inna rzecz. Mianowicie to, że NIE UŻYWANIE przekleństw uspokaja. Nastraja pozytywnie i sprawia, że żyje się „lżej”.
Przekleństwa same w sobie zdają się posiadać jakąś nieokreśloną negatywną energię.
Gdy wypowiadasz słowo „ku*wa” ,wyobrażam sobie, że nie robisz tego bez emocji. Co więcej, mogę też założyć, że te emocje będą raczej negatywne niż pozytywne.

Czy użyjesz wyrażenia : „O kur*a!” w momencie, gdy stoi przed Tobą chłopak z bukietem róż?
Rozumiem, że możesz być zaskoczona. W gruncie rzeczy nawet jestem w stanie sobie wyobrazić, że mogłabyś tego słowa użyć. Dlaczego? Bo jestem sobie w stanie wyobrazić siebie w tej sytuacji. Jeśli nawet nie wypowiedziałabym tego słowa, to możliwe, że tak bym właśnie pomyślała.
A Ty? Czy użyłbyś tego wyrażenia w momencie gdybyś niespodziewanie ujrzał na swym koncie równiutką sumkę przykładowo 10tys złotych? (Co prawda nie wiem ile zarabiasz, ale przeciętnie taki przypływ niespodziewanej gotówki robi na ludziach wrażenie.)

Piszę te słowa i z każdą kolejną myślą kłóci się we mnie:
a) zamiar zaprzestania przeklinania po to, by zobaczyć, czy faktycznie żyje się „lżej” i czy moje myśli będą przez to bardziej pozytywne z
b) przekonaniem, że jednak „przekleństwa” same w sobie nie są tak do końca złe, jeśli używa ich się w określonym momencie (nie nagminnie, zupełnie bez przyczyny).

Poza tym, czasami - z tego , co sobie wydedukowałam -  używamy ( przynajmniej ja używam ) przekleństw w pozytywnym ich znaczeniu. Oprócz wyrażania złości, mogą przecież równie dobrze wyrażać zaskoczenie, radość, szczęście.
Pytanie , czy „przekleństwa” powinny być używane do wyrażania radości?
Nie wiem. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że nie. Z tej prostej przyczyny, że „radość” i „przekleństwo” to słowa nijak mające się do siebie.

Powiem Wam jedno. Póki co, w używaniu „przekleństw” nie widzę niczego „nie godzącego się osobie wierzącej”. Kto wie, może kiedyś moje zdanie na ten temat się zmieni. Na razie jednak uważam, że „podkreślenie” naszych emocji poprzez użycie słowa na „K” nie jest samo w sobie czymś, czego należałoby unikać jak ognia.
Co prawda możnaby to słowo spróbować  zastąpić czymś innym, (przykładowo, gdy chłopak zaskoczy Cię bukietem kwiatów: " Ach jakie ja mam szczęście." To samo w przypadku niespodziewanego przypływu gotówki) ale czy nasze emocje nie straciłyby wtedy na sile?

Na pewno coś by się zmieniło. Zdecydowanie My sami i Nasze wnętrze. Czy na lepsze?

Prawdopodobnie rezygnacja z używania „przekleństw” nie grozi żadnym urazem, a kto wie, może i czegoś mnie nauczy? Może będzie mi „lżej”?

W każdym razie spróbuję.

W końcu jestem Lidia.
Kobieta pracująca – nad sobą.