JustPaste.it

Pytam więc siebie: Kim jestem?

Kim jesteś? Co miało/ma wpływ na Twoje życie? Ty sam? A może pozwoliłeś, by ktoś inny „pociągał za sznurki”? Jeśli tak, mam dla Ciebie wiadomość: ZAWSZE!!! możesz to zmienić...

Kim jesteś? Co miało/ma wpływ na Twoje życie? Ty sam? A może pozwoliłeś, by ktoś inny „pociągał za sznurki”? Jeśli tak, mam dla Ciebie wiadomość: ZAWSZE!!! możesz to zmienić...

 

Kim jestem? Co wpłynęło na kreowanie mojego charakteru? Kto lub co pomagało mi zrozumieć sens mojego istnienia na ziemi? Czy to, że żyję w Polsce, że jestem kobietą, że urodziłam się w takiej, a nie innej rodzinie, że wychowywałam się wśród rówieśników, że przyszłam na świat jako druga z trojga rodzeństwa, że dano mi tak na imię, a nie inaczej, miało jakiś „ konkretny” wpływ na to kim jestem dzisiaj?

Gdybym urodziła się w innym kraju, innym mieście, innym domu, być może nie byłabym teraz tym, kim jestem. Być może.
Być może byłabym tym samym człowiekiem, gdziekolwiek na świecie bym się urodziła.
A może jednak nie?
Co kształtuje nasz światopogląd, nasze cechy charakteru, naszą oryginalność, indywidualność ?

Psychologowie twierdzą, że nasz charakter– wśród wielu innych czynników –kształtuje to w jakim środowisku się znajdujemy. Czyli przede wszystkim rodzina, szkoła ( nauczyciele, rówieśnicy), przyjaciele, znajomi .
Co prawda, jedni są bardziej podatni na wpływy, inni mniej.
Swoją drogą - co jest tego przyczyną? Dlaczego jedni jedynie „obserwują” , inni szybko pewne zachowania wdrażają w życie? Dlaczego podczas gdy jednych łatwo do czegoś przekonać, inni będą uparcie obstawać przy swoim.
Dlaczego będąc w środowisku, w którym wszyscy piją alkohol, tylko Ty jeden się na to nie zgadzasz? Przecież to Twoi przyjaciele, rówieśnicy, znajomi...być może nawet Twoja rodzina...

Dlaczego rodzeństwo wychowywane w jednej rodzinie ma czasem tak odmienne charaktery?
Gdybym urodziła się jako pierwsza z trzech sióstr, być może mój charakter uległby zmianie. Byłabym bardziej odpowiedzialna. Gdybym urodziła się jako ostatnia, może byłabym bardziej rozpieszczana i stałabym się bardziej pewna, odważna, gdyż rodzice podchodziliby do mojego wychowania z „większym luzem” , nauczeni doświadczeniem wychowywania dwóch poprzednich córek.
Być może. Ale czy na pewno?

Moja babcia ma siostrę – bliźniaczkę.
Będąc jeszcze 5- letnim szkrabem , zupełnie nie byłam w stanie ich odróżnić. Czasem na ulicy do siostry babci wołałam „babciu”. Kiedyś nawet złapałam „nie tę -moją - babcię” za rękę.

Moja babcia
Moja babcia zawsze była zdania, że „chłopy już tak mają”- piją, zachowują się nieodpowiedzialnie, nie robią nic dokładnie i właściwie nie powinno się ich prosić o wykonywanie jakichkolwiek obowiązków domowych, gdyż „baby zrobią to zdecydowanie lepiej”. Możliwe, że zdanie takie „wyniosła ze swojego domu”. Prawdopodobnie tego właśnie nauczyła ją jej mama. Jej zdaniem – mniemam, że „odziedziczonym po mamie” - to wyłącznie „baby” były od zasuwania na kolanach po podłodze, skakania po oknach i zajmowania się dziećmi.

Siostra mojej babci...nie mam pojęcia jakiego była zdania. Podejrzewam jednak, że niekoniecznie takiego jak jej bliźniaczka.

Moja babcia często narzeka. Bolą ją kolana. Boli ją serce. Moja babcia tylko siedzi wiecznie na tym samym fotelu. Nie rusza się z niego za daleko. Trasa: łóżko- fotel, fotel-łóżko. I nie rusza jej już prawie nic. Albo wręcz przeciwnie – za dużo. To znaczy – już tłumaczę:  Moja babcia wylewa łzy bez powodu lub raczej z powodów nie do końca jasnych. Czasem po prostu siedzi sobie i widzę, że ma łzy w oczach. Może po prostu „ten wiek” sprzyja niektórym zachowaniom. Dlaczego jednak „niektóre babcie” są zupełnie inne?

Siostra mojej babci to istny żywioł. Nie ma już „tych samych nóg” co kiedyś, a mimo to zawsze znajdzie czas na krótki spacerek, odwiedziny, rozmowę przy kawce. I dużo przy tym przeklina. Ale akurat nie wyobrażam jej sobie bez tego.
Gdy odwiedzam babcię i widzę, że na fotelu obok siedzi jej siostra, zawsze wtedy żartuję:
” Czesc babciu” – i całuję babcię w polika, potem „Cześc druga babciu” i całuję jej siostrę.

Siostra mojej babci ma iskierki w oczach. Naprawdę. Wiecie co to iskierki? Nie da się tego chyba jednoznacznie określić. W każdym razie, gdy się uśmiecha, razem z jej ustami uśmiechają się oczy.

Moja babcia nie dba o siebie. Raz chodzi w jednym swetrze, raz w tym samym.
Siostra mojej babci ma zawsze dokładnie uczesane włosy.
Moja babcia dostrzega tylko ciemną stronę medalu.
Siostra mojej babci też na nią patrzy, ale przez różowe okulary.
Moja babcia bardzo wiele przeszła. Zycie jej nie rozpieszczało.
Siostra mojej babci przeszła nie mniej.
Moja babcia chyba ma depresję.
Siostra mojej babci zaraża energią.

Obie urodziły się w tym samym domu, miały tych samych rodziców i podobnych znajomych. Obie były wychowywane na podobnych zasadach, przekazywano im podobne „prawdy” i „obyczaje”.
Obie w pewnym momencie wybrały.

Charakter to taka glina. Gdy jesteśmy dziećmi, można nas łatwo „ukształtować”. Szybko chłoniemy nowe „prawdy” i „zasady”. Najpierw „plastykiem” jest mama. Ona jest nam najbliższa. Jest naszym autorytetem, idolem. Jest dla nas wszystkim. Później tymi, co – może nieświadomie – bawią się w artystów, są nasi rówieśnicy, nasi znajomi i przyjaciele. W okresie nastoletnim jesteśmy bardzo podatni na wpływy rówieśników. A już na pewno „nasza masa zmiękcza się” pod wpływem słów kogoś kogo podziwiamy. Pierwsza miłość, nastoletnie zakochanie, idealizowanie niektórych osób...( co może być swoją drogą – w niektórych przypadkach - dość niebezpieczne.)

Co natomiast dzieje się w dorosłym życiu?
WYBIERAMY.
 I albo:
a) dochodzimy do wniosku, że niektóre prawdy i zasady, którymi kierowaliśmy się do tej pory nie są aż tak idealne jak to nam się kiedyś zdawało. I ,że nawet mama – jak zresztą każda inna osoba - może się mylić. Ze nie istnieje coś takiego jak „jedyna i uniwersalna prawda”. Wszystko można podważać. Albo
b) zostajemy przy tym, czego się do tej pory nauczyliśmy, bo przecież „ i tak nic nie zmienimy” , „tak jest łatwiej”, „ tak nauczyła mnie mama”.

Nawet jeśli dzisiaj „moja glina” już nieco wyschła i zarysowały się na niej pewne kształty, uważam, że mimo wszystko to JA jestem rękoma, które nadadzą jej ostateczną formę. Nie Ty, nie moja mama,nie środowisko, w którym przebywam, nie państwo, nie kościół. Nie nawet sam Bóg. A to dlatego, że Bóg – jak sami Go nazywamy – jest Stwórcą.Aż i tylko. Stwórcą, który podarował mi życie, dodając do tego „gratisowo” wolną wolę.
To ja WYBIERAM w co wierzyc, komu ufać, jaką drogą iść.

Znam dwóch Łukaszów. Oboje w młodym wieku stracili mamę. Potem jeden stracił ojca. Drugi właściwie nigdy go do końca nie miał. Prawdę mówiąc życie nie rozpieszczało ani jednego ani drugiego. Można by powiedzieć, że za dziecka stracili autorytet i nie miał ich kto „poprowadzić”.
Nie miał ich kto „uformować”.
Jeden Łukasz się poddał. Pije i ma żal do życia ( losu, ludzi, świata...) że tak go potraktował.
Drugi Łukasz sam zajął się pochowaniem swojej matki, gdyż inni „nie mieli na to siły”. Po tym jak ojciec kazał mu się wyprowadzić z domu do dziadków (uznał, że chce założyć nową rodzinę, a prawdziwym ojcem Łukasza przecież nie był),  Łukasz stawał się – rzec można – coraz silniejszy.
Tamten Łukasz ma dobre chęci ,ale na chęciach się zawsze kończy.
Drugi Łukasz – pomimo trudności – idzie przed siebie.

Moja babcia prawdopodobnie już nic nie zmieni.
 Jej siostra bliźniaczka uśmiechem cały czas zmienia świat.

Przestań powtarzać:  „w takim domu się wychowałem i tego się nauczyłem” , „piję ,bo nie mam wyboru”, „robię tak, bo i tak nic się nie zmieni, jeśli zrobię inaczej”.
Ty i tylko Ty masz wpływ na to kim jesteś.
Gdziekolwiek na świecie się urodziłeś, w jakichkolwiek warunkach, w jakiejkolwiek rodzinie ( lub nawet gdy tej rodziny nie miałeś) jesteś TY – jedyny i wyjątkowy. Zajrzyj w głąb siebie i zapytaj się – kim jestem?
Zapomnij na chwilę że jesteś siostrą czy bratem; że jesteś matką , ojcem; że jesteś górnikiem, hutnikiem, nauczycielem, lekarzem. Zapomnij o tym czego los Ci nie dał albo co dał, a czego „nie powinien”.
Jesteś TU i TERAZ.

Każdy ma swoją drogę. Czasem trzeba pójść tą „ mniej uczęszczaną” aby pozostać sobą.

Piszę te słowa, a otacza mnie ciemność.
Ale jest to jedynie ciemność za oknem – właśnie rozpętała się niezła burza...

Przypomniała mi się pewna historia.
Moja mama na spacerze ze swoim podopiecznym ( jest nianią Mikołaja), zauważyła, że niebo zaczyna ciemnieć i , że wkrótce zacznie padać. Żeby umilić im obojgu spacer, zaczęła śpiewać piosenkę
” Słoneczko późno dzisiaj wstało...”.
Innego dnia, przed wyjściem na spacer, Mikołaj spojrzał przez okno. Zauważył, że jest dość pochmurno i pobiegł do niani z prośbą: „ Nianiu, zaśpiewaj” :)


Kim jestem?
Jestem kobietą - marzycielką, romantyczką. Marzycielką, która swe marzenia spełnia, nie tylko je „posiada”. Romantyczką, która wierzy w to, że dusza jest czymś więcej niż jest ciało.
Kobietą szukającą prawdy. Mojej prawdy.
Kobietą cały czas poznającą siebie. Wiem, że to JA mam wpływ na to jak będzie wyglądał mój dzień.
Tym samym - jak będzie wyglądać całe moje życie.

Dlatego gdy pada deszcz, nie zasłaniam rolet. A niech sobie pada!
Ja popatrzę i zaśpiewam sobie piosenkę  :)