JustPaste.it

Irenka

Poszłam do sklepu samoobsługowego pożądliwie łaknąc pudełek do pakowania. Umówiłam się na te pudełka ze specjalnym "panem od pudełek". Przy okazji rzuciłam się na kalarepki. Zawsze łaknę kalarepek o tej porze roku.

 

Kiedy podeszłam do kasy, zobaczyłam Irenkę. Stała ze swoimi sklejonymi i obciętymi pod garnek włoskami, z jasnymi oczkami dziecka. Życzliwie pokazała mi, że mnie puszcza poza kolejką. Obdarzyłam ją wdzięcznym uśmiechem i ciepłym podziękowaniem. To było bardzo miłe. A ona – że "ma tylko gazetę, to może poczekać"…. Tylko gazetę z programem telewizyjnym kupowała, więc mnie przepuściła … słodka. Irenka - pretekst do uśmiechu. Kiedy już odchodziłam od kasy, kasjerka zapytała Irenkę – "a pieniądze masz?" Irenka uśmiechnięta pokazała, że ma … i kupiła gazetę.

Irenka.

W dresie, w bluzie za 2 złote, w butach ze śmietnika i z blond sklejonymi włosami. Taką buzię ma, jak dziecko, spokojną i ufną, bezpretensjonalną. Oczka błękitne i prosto patrzące. Żadnej sztuczności, żadnego teatru. Jest sobą, zwykłym człowiekiem, szczerym i prostym. Jest dorosła i ma prawo wyglądać i żyć, jak chce, a kto dał prawo kasjerce mówić do Irenki po imieniu? Przecież nie piły ze sobą? Ale Irenka jest częścią naszego bazarku. Wszyscy ją tu znają. Kiedy jeszcze nie umiała zarabiać pomagając kupcom na bazarku, wystawała pod sklepem z miejscowymi pijaczkami, pijana jak oni. Żebrała. Często widywałam ją w nie najlepszym stanie, czerwoną z przepicia, pachnącą osobliwie i zawsze z kolesiami. Nie wiem, gdzie śpi, pewnie u jednego z nich. Kochała chyba wszystkich. Oni wszyscy ją też. To jest jedna wielka rodzina, te nasze miejscowe pijaczki i Irenka.

Kiedyś mieszkała w schludnym mieszkanku ze swoją siostrą i była pod opieką lekarza psychiatry. Siedziała w tym mieszkaniu i jadła proszki. Irenka miała wtedy ładne ubranka, była wymyta, pachnąca, uczesana i grzeczna … tylko chyba się strasznie nudziła albo proszki były źle dobrane, albo po prostu los wyznaczył jej inne życie. Jak sądzę, nie była ubezwłasnowolniona. Być może siostra nie chciała być bezwzględna, nie wiem. Historię Irenki usłyszałam od sąsiadki. Pewnego razu wybrała się z domu w świat i uciekła. Zostawiła mieszkanko, leki, siostrę, schludne ciuszki i poszła za głosem serca. Wybrała wolność i miłość. Była partnerką jednego pijaczka, potem chyba drugiego, a może obu naraz. Włóczyła się z nimi dniami i nocami po okolicy, kiedy było ciepło. Była szczęśliwa, brudna, pijana i akceptowała to, że wszyscy uważają ja za pomyloną, głupią pijaczkę. Żebrała, czego nie lubię, zwłaszcza, że na wódkę. Dostawała trochę jedzenia z budek z żarciem, jakieś resztki. Potem zaczęła zarabiać sprzątając, przenosząc, wykonując proste robótki. Można powiedzieć, że wzniosła się o szczebelek wyżej w naszej bazarkowej hierarchii.

Myślę, że jest szczęśliwa; psychiatra stracił pacjentkę, siostra rodzinę, a firma farmaceutyczna konsumenta. My mamy Irenkę. Teraz przestała tyle pić i częściej jest trzeźwa. Jej ubranie wygląda porządniej. Chyba trochę już dojrzała emocjonalnie.
Lubię widzieć, że jest jej dobrze, że jest uprzejma i zadowolona, w końcu w życiu chodzi nie tylko o mydło. Składam podziękowanie Irence za niezwykłą uprzejmość, bo widziałam wiele pań uważających się za mądre, wybitne i niezwykłe osoby, a nie umiałyby przepuścić kogoś, komu jest ciężej w ogonku do kasy, albo po prostu przepuścić kogoś, żeby sprawić tej osobie przyjemność i uśmiechnąć się serdecznie. Irenka wie, co to jest przyjemność, radość i może dobrze, że już nie bierze tych proszków. Żyje po swojemu i nikomu nie szkodzi.

Irenka istnieje naprawdę, tylko inaczej się nazywa.