JustPaste.it

Nostalgia polityczna.

Kiedyś Polacy dzielili się prosto, jawnie i użytecznie na tych, którzy siedzieli, na tych, którzy siedzą i na tych, którzy będą siedzieć.

Kiedyś Polacy dzielili się prosto, jawnie i użytecznie na tych, którzy siedzieli, na tych, którzy siedzą i na tych, którzy będą siedzieć.

 

Nostalgia  polityczna.

Tak się jakoś dzieje, że kiedy wypiję nienajlepszą wódkę, nawet średniej klasy, która ma 40 gradusów i mniej, to po wytrzeźwieniu ogarnia mnie nostalgia. Wiecie, to gorsze niż kac. Sto razy. Na kaca jest tysiąc sposobów: a to maślanka, a to woda po ogórkach, radosny klin i ostatecznie pigułka. Najlepiej młoda i pełna zapału.

Słowem, kac można opanować, nostalgii nie można. Tyle razy próbowałem!

Jako stary zgred, w nostalgii preferuję wspomnienia. Idę sobie na swoje zgredzisko, otwieram tego klina (preferuję kliny) i tak jakoś po trzecim zaczynam nostalgizować. Bo gdy się ma tyle lat, wobec pigułki nie tylko ręce opadają.

Acha, wy nie wiecie, co to jest zgredzisko.

To nie jest żaden epitet, tym bardziej pod własnym adresem, choć byłby zbliżony do stanu faktycznego. Trudno. Chodzi mi o nazwę taką jak „torfowisko” czy „kartoflisko”. Po prostu zgredzisko to miejsce, gdzie żyją i szaleją zgredy. Takie pastwisko dla zgredów, teraz rozumiecie?

Moje nostalgizowanie polega na wspominaniu starych dobrych czasów.

Kiedyś to były czasy! Kiedyś to się żyło!

Kiedyś Polacy dzielili się prosto, jawnie i użytecznie na tych, którzy siedzieli, na tych, którzy siedzą i na tych, którzy będą siedzieć. Nie było żadnej tajemnicy, żadnych niedomówień, po prostu żadnych teczek nie było. Znaczy, one wsio rawno były, tylko nikomu nie wpadło do łba, żeby ogłosić ich istnienie. Może dlatego nie każdy w końcu nadążył siedzieć.

A teraz wszystko uległo zmianie, choć nie wszystko z powodu teczek. Pijemy inne wódki, więc mamy inne kryteria na wszystko, choć kaca takiego samego, zamiast sekretarza mamy prezydenta, choć to różnica nie tak znowu wielka, zamiast masła masmix czy jakąś inną cholerę. Opakowania tak jakby znajome, lecz zamiast sera – robaki, zamiast renty – afera. To samo z paliwem. W ogóle wszystko się pokomplikowało i Polacy teraz siedzą niewsadzani, z własnej swojej woli. Siedzą i się uczą tych wszystkich komplikacji. Dla tych, co też nie nadążają, wszędzie są przeceny zwane promocjami.

Nie śmiejcie się. Polacy to wcale nie durnie. Po prostu musiało potrwać, nim przywykliśmy, że obok promocji laptopa można powiesić promocję idei. Znaczy, jakąś partię przecenić dokładnie tak, jak pluszowego misia.

Polacy też się dzielą inaczej. Na tych, którzy byli agentami, na tych, którzy są agentami i na tych, którzy agentami będą. W dodatku to podział jakiś niewyraźny, częściowo nawet tajny. Jeden się przyznaje, drugi zaprzecza, trzeci mówi raz tak, raz owak, a sprawdzić nie ma sposobu. Moja sąsiadka to nawet na kota woła Agent.

I wciąż się coś dzieje, coś dzieje. Trudno się połapać. Gazety też piszą każda coś innego. To tak, jakby w chórze każdy śpiewał inną piosenkę. Tylko refren nudny.  Zresztą refren to sami musimy dośpiewać.

fa3578721c88714ac766558002a6f15c.jpg

Powiedzmy, ten trybunał. Ja już teraz całkiem zgłupiałem. Jak to jest, kiedy coś jest częściowo w porządku, a częściowo nie? Tak można powiedzieć o żonie albo samochodzie. Żona zawsze jest tylko częściowo w porządku, zaś samochód niby okej, ale nie chce jechać. Czy jednak można powiedzieć tak o ustawie? Że jest częściowo w porządku? Niby jak to, ćwierć agenta można ujawnić, a trzy ćwierci nie można? Ja nawet na pełnym kacu nic z tego nie rozumiem.

Wiecie, nigdy nie myślałem, że będę miał tyle do powiedzenia o polityce. Polityka dawno przestała mnie interesować. Jestem skromny szary człowiek, który usilnie marzy, by zostać idiotą, ale nie może. Nie może, bo mu nie dają. Kto nie daje? Właśnie politycy, rzecz jasna. Oni stale są ode mnie lepsi. Chyba się nie dziwicie, że trudno mi to znieść.

Na jednej liście IQ udało mi się osiągnąć 42 punkty. Słowo honoru, że nic nie oszukiwałem, wypełniałem z ogromnym poświęceniem. Ale jestem bez szans wobec wybitnych mężów stanu. Oni potrafią osiągać nawet mniej niż 20 punktów, a są tacy mężowie, co się nie splamili ani jednym punktem. Mogę się o to założyć.

Teraz to ja już wiem, że polityka jest jak dżuma, wszędzie cię dopadnie. Ona w ogóle nie interesuje się tym, czy ty się nią interesujesz. Możesz zamknąć się na głucho za żelaznymi drzwiami, możesz wyrzucić radio i TV, nie kupować żadnej gazety i nawet listów nie odbierać – polityka i tak cię dopadnie. Absolutnie nikt nie jest w stanie przewidzieć, co wymyśli geniusz z IQ poniżej 20. Osobliwie tuż przed wyborami.

Ten trybunał konstytucyjny już przedtem w podziw mnie wprawił salomonową decyzją o tej całej lustracji. Musiałbym sporo wódki wypić, wódki nie byle jakiej, żeby wpaść na taki pomysł. Że ustawa jest nie w całości dobra. W pewnych fragmentach dobra, w pewnych nie. Czyli jedne paragrafy mogą obowiązywać, drugie zaś nie mogą, bo one są niezgodne.

Wiecie, w tej naszej konstytucji to chyba mi się kartki posklejały, bo jakoś za cholerę nie mogę nic w niej znaleźć niezgodnego. Ani o tych agentach, ani teczkach, a teraz nawet o tych emeryturach. Że niby emerytury agentów są niezgodne, zaś emerytury jakiejś wrony zgodne. Za chiny nie mogę doczytać!

Rozumiem to tak: był bubel, ale teraz to jest dopiero bubel!

Nawet ja, idiota, rozumiem, że gdyby tak orzekła kontrola jakości w fabryce samochodów, nawet nie w mercedesie, za pięć minut leżałaby pyskiem na bruku. Właściciel zaś fabryki kazałby ten szmelc od razu brać pod prasę i robić następny. Skandalu i tak by się nie ustrzegł.

A co się robi z taką częściową ustawą?  To  samo, co z zegarkiem, gdy mu  połowę  trybików  wyrzucić. Już widzę tych jajołbiastych, jak siedzą i kombinują, żeby ten zegarek poskładać. To będzie radość wariata, kiedy im się uda. Że uda się, wiem na pewno, to są duże cwaniaki. Ale spróbujcie zgadnąć, co ten zegarek będzie pokazywał? Na ten temat konkurs można by ogłosić.

Mój dziadek lubił powtarzać, żebym nie był za mądry, bo zawsze znajdę mądrzejszego. Teraz, po doświadczeniach życia, wiem dobrze: to działa też w drugą stronę. Że zawsze znajdzie się jeszcze głupszy. To nieomal odbiera mi szanse, żeby zostać idiotą. Zostało mi tylko pomarzyć.

W tym przypadku stopniowanie przymiotników kompletnie nic nie daje. Głupi, głupszy, najgłupszy... Tu trzeba nazwiskami. Początek dawno mam za sobą. Opracowałem własną listę. Wiecie, to jest taka lista przebojów: kto, jak długo, na którym miejscu się utrzyma.

Ale ta moja lista jest bardziej tajna niż wykaz agentów w IPN-ie. Stamtąd co rusz nazwiska wyciekają. Moja lista jest naprawdę tajna, tylko w jednym podobna. W tym, że nazwiska z tej listy też są publicznie znane.