JustPaste.it

Grzech i pokuta

Największym problemem człowieka jest grzech. Jedynym rozwiązaniem problemu grzechu jest pokuta. Zarówno jednak grzech, jak i pokuta bywają źle rozumiane.

Największym problemem człowieka jest grzech. Jedynym rozwiązaniem problemu grzechu jest pokuta. Zarówno jednak grzech, jak i pokuta bywają źle rozumiane.

 

„Wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej” (Rzym. 3:23).

Przed laty zdarzyło się, że jechałem zatłoczonym autobusem. Zacząłem się modlić, i doznałem przeżycia podobnego do tego, które opisane jest w szóstym rozdziale Księgi Izajasza. Czytamy tam o proroku, który, zobaczywszy Boga wykrzyknął: „Biada mi! Zginąłem, bo jestem człowiekiem nieczystych warg i mieszkam pośród ludu nieczystych warg” (Izajasza 6:5, BW). Podobnie jak Izajasz, zobaczyłem otaczającą mnie grzeszność ludzi. I zrozumiałem, że czym innym jest intelektualna wiedza o tym, że jesteśmy grzeszni, a czym innym doświadczenie ohydy grzechu. Wiemy, czym jest szambo, i co się tam znajduje; jednakże kąpiel w szambie, zanurzenie się w jego zawartości daje poznanie zupełnie innego rodzaju. Tamtej nocy, w autobusie PKS, moje oczy otworzyły się, i zobaczyłem, że pływam w szambie grzechu. Przekleństwa na ustach jadących tamtym autobusem żołnierzy miały postać i zapach gorszą od ekskrementów i wymiocin. „Nieczyste wargi”, które tak przerażały Izajasza, to coś naprawdę obrzydliwego. Doświadczenie ohydy grzechu było tak przerażające, że zacząłem się modlić słowami: „Boże, zrobię WSZYSTKO, co każesz – tylko usuń stąd grzech”. Bóg cudownie odpowiedział na tę modlitwę.

Grzech jest wstrętny nie do opisania. Wszyscy poruszamy się pośród tego szamba, a każde nieczyste słowo i czyn jedynie pogarszają jego zawartość. Nie możemy pojąć łaski ani miłości Boga, jeśli najpierw nie zrozumiemy, jak wielkim i głęboko zakorzenionym w nas problemem jest grzech.

Bóg wyprowadził Izraelitów na pustynię i dał im tam prawo, gdyż chciał, aby zrozumieli swą grzeszność i potrzebę łaski. Prawo nikogo nie „poprawia”. Z Pisma wynika, że litera Bożego prawa zabija, a Duch ożywia (2 Kor. 3:6). Czy zatem litera jest zła? Nie. Bóg dał Prawo w tym właśnie celu, aby „zabiło” ono starego człowieka, naturalne, skażone grzechem życie - po to, aby reszty pracy dokonał w nas Duch. Pismo mówi, że „zapłatą za grzech jest śmierć” (Rzymian 6:23), zaś prawo Boże nieuchronnie prowadzi nas do konstatacji, że jesteśmy grzeszni. Skoro tak, to nie ma dla nas ratunku. Praktyki religijne ani dobre uczynki nie zrekompensują naszych grzechów, tak jak morderca nie uniknie kary dlatego, że przeprowadzał staruszki przez jezdnię. Tam, gdzie doszło do grzechu, musi zostać przelana krew. Chwała Bogu, że ta krew została przelana! Jedyna krew, która ma moc oczyścić nas od grzechu, to krew Syna Bożego Jezusa Chrystusa.

Nauczono nas, że grzechem są złe uczynki – kłamstwa, przekleństwa, gniew, przemoc itd. Właściwie jednak grzech to nieusuwalna skaza na naszej starej naturze, zwanej w Biblii „ciałem”. Ta skaza powoduje, że „ciało” produkuje złe czyny. Człowiek żyjący według swej nieodrodzonej z Ducha natury spontanicznie czyni zło. Z punktu widzenia zbawienia duszy nie ma sensu próbować przekonać naszej starej natury, żeby spełniała dobre czyny. Jeśli nawet poskromimy jeden rodzaj zła, np. przekleństwa, to na jego miejsce pojawi się grzeszna pycha z tego, że „nie jestem jak ci brudni, przeklinający grzesznicy”. Człowiek oddzielony od Chrystusa jest dogłębnie, bezdyskusyjnie i beznadziejnie grzeszny. Jedyną szansą zbawienia jest dla niego Jezus Chrystus. Jego krew nas oczyszcza. Duch Boży zaś sprawia w nas nowe życie, które nie jest życiem według litery prawa. Zadanie prawa kamiennych tablic kończy się, gdy zostajemy przekonani o naszej winie i przyprowadzeni do Chrystusa. Stare życie, naznaczone nieudolnymi staraniami bycia dobrym i pozbycia się grzechu, kończy się u stóp krzyża.

Każdy człowiek jest osobiście odpowiedzialny przed Bogiem. Nikt z nas nie jest jednak samotną wyspą. Nikt, kto grzeszy, nie może powiedzieć, że grzech jest jego prywatną sprawą.

Grzech przypomina obrzydliwy śmieć, rzucony na ulicę. Zaśmiecona okolica jest nieestetyczna i niehigieniczna. Jeżeli nawet ktoś nie śmieci, ale zamieszkuje zaśmiecony przez innych teren, to ponosi tego konsekwencje. Grzesznik przypomina pijanego kierowcę, jadącego brawurowo środkiem jezdni. Stwarza on zagrożenie nie tylko dla siebie, ale i dla innych. Ponadto - grzesznicy są siewcami, a grzech – nasieniem. Rozsiewają oni zarazę grzechu wokół siebie. Możemy się dziwić, dlaczego wokół słyszymy tyle przekleństw, widzimy tyle oszustw, złości i bezprawia. Biblia mówi jednak, że „co człowiek posieje, to i żąć będzie” (Gal. 6:7, BW). Zbieramy żniwo tego, co zostało posiane. Każdy grzech, który wokół widzimy, został kiedyś zasiany przez jakiegoś człowieka. Grzech gorszy innych, to znaczy wywiera na nich nacisk, aby stawali się gorsi.

Nawet grzeszne myśli wywierają wpływ na nasze otoczenie. Myśli serca prędzej czy później spływają na język, a stamtąd – na innych ludzi. Jeżeli myśli są czyste i budujące, wówczas przeradzają się w czyste słowa, niosące wiarę, nadzieję i miłość. Jeżeli myśli są brudne, stają się przyczyną słów niosących skalanie i wyrządzających krzywdę innym ludziom. „Kto mówi nierozważnie, rani jak miecz, lecz język mędrców leczy” – mówi Pismo (Przyp. Sal. 12:8).

Każda grzeszna myśl, słowo, każdy bezbożny uczynek i zaniedbanie czynią życie całej społeczności ludzkiej trudniejszym. Z drugiej strony każdy akt posłuszeństwa Bożemu słowu, każda przemilczana zaczepka, każda podyktowana miłością Bożą modlitwa, każda godzina postu, każda złotówka dana ubogim przynoszą błogosławieństwo nie tylko nam samym, ale także naszemu miastu i narodowi.

Może się to wydawać dziwne, lecz z Biblii wynika, że wina mieszkańców ziemi kumuluje się, aż osiągnie pewien punkt krytyczny. Bóg powiedział do Abrahama, że dopiero czwarte pokolenie obejmie ziemię obiecaną, gdyż „przed tym czasem nie dopełni się wina Amorytów” (I Mojż. 15:16, BW). Po osiągnięciu punktu krytycznego następuje „żniwo”, tzn. Boży sąd nad skumulowanym grzechem. Żadne pokolenie nie startuje zatem z czystą kartą, lecz dopisuje kolejne pozycje do rachunku winy swoich poprzedników – aż przebrana zostanie miara. Izraelici przez długi czas ignorowali Boże przykazania. W rezultacie wina narodu urosła do niebotycznych rozmiarów. Wina była tak wielka, że królowie: Ezechiasz i Joasz zdołali ją odpokutować tylko częściowo. Jakkolwiek za ich życia sąd nie nastąpił, to później skumulowana wina Izraela dała o sobie znać. Świątynia została zburzona, a Izraelici zostali wygnani do Babilonu.

Grzech kala ziemię. Pismo mówi: „(…) Nie kalaj więc ziemi, którą Pan, Bóg twój, daje ci w dziedziczne posiadanie” (V Mojż. 21:23b, BW). W szczególności niewinnie przelana krew „woła o pomstę do nieba” (I Mojż. 4:10). Jeżeli zatem w danej okolicy lub kraju zamordowani zostali niewinni ludzie, ich śmierć obciąża ziemię klątwą. Bóg nakazał Izraelitom dokonanie obrzędu oczyszczenia w wypadku odnalezienia zwłok zamordowanego człowieka (V Mojż. 21).

Temat grzechu nie jest zbyt popularny. Władze, media, ośrodki opiniodawcze, a nawet instytucje religijne nie mówią na ten temat wiele, a jeśli już mówią, to czynią to z ironią albo traktują temat powierzchownie. To lekceważenie jest jednak kosztowne. Ceną ignorowania własnego grzechu jest zatracenie duszy. Ceną ignorowania grzechu jako korzenia dysfunkcji społecznych są Boże sądy w postaci wojen i katastrof, a ostatecznie – potępienie miasta czy narodu. Jezus prorokował, że miasta galilejskie „zstąpią do Otchłani”, gdyż oglądały cuda, a nie pokutowały (Mat. 11:20-24). W dniach ostatecznych całe narody odejdą na kaźń wieczną (Mat. 25:31-46).

Jezus był świadomy tego, że ludzie lekceważą swój grzech. Dlatego polecił nam, abyśmy opuścili „przestronną drogę”, wiodącą na zatracenie, i starali się „wchodzić przez ciasną bramę” oraz podążać „wąską drogą” (Mat. 7:13-14). Aby osiągnąć cel, jakim jest obfite życie z Jezusem Chrystusem, musimy zdjąć z siebie wszelki ciężar, a zwłaszcza „(…) grzech, który nas usidla” (Hebr. 12:1). Na szczęście jest to możliwe. Bóg ofiarował nam swojego Syna, który zawisł na krzyżu, stawszy się za nas grzechem. Jego krew ma moc oczyścić nas od wszelkiego grzechu. Nie stanie się to jednak automatycznie. Drogą do oczyszczenia przez krew jest pokuta.

Pierwszy raz usłyszałem o pokucie, kiedy byłem małym chłopcem. Muszę ze smutkiem przyznać, że koncepcja pokuty, w którą wówczas uwierzyłem, była zupełnym nieporozumieniem.

Według tej koncepcji pokuta miała być aktem rekompensaty za złe uczynki, których się dopuściłem. Czyniąc pokutę płaciłem Bogu coś w rodzaju odszkodowania za straty, które poniósł On w rezultacie moich "czynów niedozwolonych". W dodatku odszkodowanie to miało postać wypowiedzenia pewnej ilości modlitw. Kłamstwo – dwa „Ojczenasze”. Przekleństwa – trzy „Zdrowaśki”. Palenie papierosów – litania i fragment różańca. Ten obłęd nie tylko nie uwalniał mnie od grzechu, ale w dodatku zohydzał modlitwę. Wspaniała rozkosz, jaką w istocie jest modlitwa, jawiła mi się jako kara.

Fakt, że traktowałem tego rodzaju „pokutę” poważnie, i starałem się włożyć w nią serce oraz zrozumieć jej cel doprowadził mnie do kryzysu przekonań religijnych. Pewnego razu ksiądz, który gdzieś się śpieszył, udzielił mi rozgrzeszenia wysłuchawszy około połowy moich grzechów i zadał pokutę adekwatną do tego, czego wysłuchał. Co się stało z drugą połową? Czy zostały mi przebaczone, mimo braku wyznania? Czy ilość zadanych modlitw zrekompensuje całość grzechów, czy tylko te, których ksiądz wysłuchał? Wszystko to było bardzo niepokojące.

Na szczęście po około roku moje serce zdobył Jezus Chrystus. Stałem się Jego uczniem, i On zaczął mnie uczyć wszystkiego od nowa. Tchnął sens w to, co wydawało się nie mieć sensu. Na nowo zdefiniował pokutę i nauczył mnie pokutować.

Przede wszystkim zrozumiałem, że pokuta nie jest aktem rekompensaty za złe uczynki. Grzech to zbyt poważna sprawa, żeby można ją było załatwić wyrecytowaniem z pamięci fragmentu prozy. „Zapłatą za grzech jest śmierć” – mówi Pismo (Rzym. 6:23a). Każdy grzech domaga się przykrycia krwią. Adekwatną rekompensatą za grzech jest przelanie krwi.

W związku z doniosłością grzechu i naszą absolutną niemocą zaradzenia temu problemowi Bóg dokonał czegoś poruszającego. Posłał na świat swego Syna, który stał się człowiekiem, i jako jedyny człowiek w historii przeżył bezgrzeszne życie. Dzięki temu spełnił wymogi, aby złożyć ofiarę za grzech. I złożył ją. Jezus Chrystus ofiarował na śmierć nie tylko swoje ciało, ale i swoją duszę (Izajasza 53:12). Bezgrzeszny Boży Syn za nas uczyniony został grzechem, abyśmy w Nim stali się sprawiedliwością Bożą (2 Kor. 5:21). On nie pozostał w grobie. Zmartwychwstał i wstąpił do nieba.

Ofiara Chrystusa nie ma na nas żadnego automatycznego wpływu. Bóg zrobił wszystko, ale my musimy zdecydować, czy z tego skorzystamy. Grzech jest barierą, oddzielającą nas od Boga. Pokuta polega na zastosowaniu mocy krwi Jezusa w celu zniszczenia tej bariery. Nie jesteśmy w stanie zapłacić za nasz grzech. Możemy natomiast przyjąć zapłatę, którą ofiarował Syn Boży.

Biblijna pokuta polega na wyznaniu grzechu i przyjęciu daru przebaczenia. Jeżeli zabraknie pierwszego elementu, bariera ciągle stoi, oddzielając nas od Boga. Możemy o niej nie wiedzieć albo ją negować, ale ona jest. Chrystus stoi i oczekuje na wyznanie, aby nam przebaczyć i oczyścić nas. Jeżeli ukrywamy grzech bądź ignorujemy go, moc przelanej na Golgocie krwi Chrystusa nie ma na niego wpływu. Grzech nadal skutecznie działa, niszcząc nas.

Możemy popaść w drugą skrajność. Wyznawać grzech bez końca, lecz odrzucać Boży dar przebaczenia. Tak postąpił Judasz, który po wydaniu Jezusa przyznał się do grzechu (por. Mat. 27:4), lecz nigdy nie przyjął płynącego z Golgoty dobrodziejstwa. Wolał zadać sobie śmierć niż uniżyć się i uznać swą zależność od Bożej łaski. Dlatego został potępiony.

Jeżeli wyznajemy grzech, Bóg go odpuszcza. Nie wymaga to zaangażowania duchownego jako pośrednika między Bogiem a Tobą. „Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus,” (I Tym. 2:5). Nie ma innych niż Jezus Chrystus pośredników między Bogiem a ludźmi. Człowiek, który obiera sobie innych pośredników, albo „pośredników do pośrednika”, postępuje wbrew Bożemu Słowu; mówiąc krótko: grzeszy i otwiera się na wpływ duchów zwodniczych. Ty sam musisz przyjść do Pośrednika z wyznaniem grzechów. Niekiedy wyznanie grzechów wiąże się z potrzebą zaangażowania innych ludzi. Ma to miejsce np. wtedy, gdy grzech dotknął innej osoby. Jeżeli wyrządziłem komuś krzywdę, nie wystarczy, żebym wyznał grzech Bogu. Konieczna jest pokuta wobec tej osoby. W moim życiu przekonałem się, że Bóg nalega, abyśmy uzyskali wybaczenie wyrządzonego innym zła. Kiedyś pytałem Boga, dlaczego w moim życiu powtarza się pewien dotkliwy problem. W odpowiedzi Pan ukazał mi sytuację sprzed lat, kiedy wyrządziłem innej osobie krzywdę. Zastanawiałem się, jak będę mógł to naprawić, ale w ciągu miesiąca Bóg zaaranżował spotkanie z pokrzywdzoną osobą i umożliwił mi przeprosiny.

Czasami Bóg prowadzi nas do publicznego wyznania grzechów. Pismo zachęca nas: „Wyznawajcie tedy grzechy jedni drugim i módlcie się jedni za drugich, abyście byli uzdrowieni” (Jakuba 5:16). Takie wyznanie łamie moc grzechu nad naszym życiem. „Chodzenie w światłości”, o jakim pisze Jan w swoim pierwszym liście (I Jana 1:7), to właśnie chodzenie w wyznawaniu grzechów. Nie chodzi tu o ekshibicjonizm czy dręczenie innych mrokami naszej duszy, ale o życie w wolności od strachu przed tym, że inni dowiedzą się, jak naprawdę wyglądamy. Chwila wstydu przynosi niespotykaną wolność; odziera nas z masek, które deformują nasze twarze.

Pokuta jest decyzją, której niekiedy towarzyszą emocje. Zdarzało mi się głęboko płakać podczas pokuty. Czułem wtedy, jak bardzo mój grzech zasmucił Boga, i płakałem, będąc tym autentycznie poruszony. Kiedy indziej pokutowałem bez żadnych wyraźnych emocji. Emocje bądź ich brak nie decydują o jakości pokuty.

Biblijny termin na oznaczenie pokuty to metanoia – tzn. przemiana myślenia. Zatem wezwanie „pokutuj” można sparafrazować słowami: „zmień myślenie”. Przestań myśleć o pokucie jako sposobie zrekompensowania Bogu swoich grzechów. Potraktuj poważnie zarówno Boga, jak i swój problem. Grzech to nie błahostka. On oddziela Cię od Boga. Jeżeli nie rozprawisz się z nim przez biblijną pokutę, grzech stanie się przyczyną Twego potępienia w piekle. Nikt nie będzie się mógł wymówić, że Kościół przekazał mu złą naukę. Każdy z nas osobiście odpowiada przed Bogiem za swe wierzenia. Lepiej zatem upewnić się, że to, w co wierzymy, rzeczywiście jest prawdą.

Zmień więc myślenie, wyznaj grzech i przyjmij Boży dar, ofiarowany na Golgocie. Tylko tyle? Tak. I nic innego. Żadna ilość praktyk religijnych nie zastąpi wyznania grzechu i przyjęcia łaski.

Biblijna pokuta to nie koniec, lecz początek drogi. Gdy tylko poddasz się Bożym zasadom odnośnie pokuty, żywy Chrystus zajaśnieje przed Tobą. Znajomy, a jednak inny niż ta postać, o której mówi religia. Rozpoczniesz nowe życie. Wkroczysz w wymiar, którego istnienie przeczuwałeś, ale nie doświadczałeś go - sferę Ducha.