JustPaste.it

Polska po katolicyzmie

Polski katolicyzm jest niczym dostojny starzec. Nie ma przed sobą przyszłości.

Polski katolicyzm jest niczym dostojny starzec. Nie ma przed sobą przyszłości.

 

Mówiąc o katolicyzmie mam na myśli pewien typ mentalności, zakorzenionego w religii zbiorowego światopoglądu i sposobu życia. Nie utożsamiam katolicyzmu z chrześcijaństwem. Katolicyzm wyewoluował z chrześcijaństwa przez stopniową absorpcję kultury narodów, na które rozciągał się jego wpływ. Przez kolejne domieszki stał się fałszywym obrazem chrześcijaństwa jako czegoś cielesnego, przyziemnego, martwego.

Dzieje religii katolickiej w naszej ojczyźnie są bardzo długie. Ponad tysiąc lat! Wydawać by się mogło, że katolicyzm w naszym kraju ma się dobrze. W końcu przeważająca większość Polaków to katolicy, a rytm życia wciąż wyznaczają katolickie święta. Ta dominacja jest jednak pozorna. „Co się narodziło z ciała, ciałem jest” – mówił Jezus. Ciało żyje przez krótki czas, a potem umiera i obraca się w proch. Dotyczy to nie tylko istot żywych, ale również kultur, imperiów, cywilizacji. Rodzą się one, nabierają sił, i rozkwitają. Pokonują swoich wrogów, zwycięsko przechodzą kryzysy i ujarzmiają przeciwności. Przez pewien czas wydają się potężne i niezwyciężone; nieuchronnie jednak starzeją się. Ich wzrok słabnie, myśl staje się jałowa. Miecz wypada z ich ręki. U kresu życia stoją niczym dostojni starcy, podziwiani w milczeniu przez młodych. Wypowiadają ostatnie sentencje i odchodzą w przeszłość. Ich ciała obracają się w proch.

Katolicyzm jako zbiorowa mentalność Polaków zestarzał się. Doszedł do swego kresu. Nie jest w stanie dostosowywać się do błyskawicznie zachodzących zmian. Jego czas dobiega końca. Spodziewam się, że nastąpi wstrząs, w wyniku którego system katolicki w Polsce załamie się i skurczy do adekwatnych rozmiarów. Nie wierzę, że katolicyzm zupełnie zniknie. Będzie jednak wyznawany i praktykowany przez mniejszość, która identyfikuje się z tym systemem. Ci natomiast, którzy mentalnie odrzucili katolicyzm, nie będą odczuwać presji, aby chrzcić swoje dzieci, posyłać je na religię, organizować im komunię czy samemu przystępować do sakramentów. Istotą przewidywanego przeze mnie załamania się katolicyzmu będzie zanik tej właśnie presji, związanej ze społeczną przewagą systemu katolickiego.

Nie piszę o tym z zadowoleniem, ani z rozpaczą – raczej z troską. Katolicyzm trochę mnie ziębi, a trochę grzeje. Próżnia, jaka nastąpi po jego nieuchronnym upadku, musiała będzie zostać czymś zapełniona. Pytanie brzmi – czym?

Na dłuższą metę społeczeństwo potrzebuje pewnego zbiorowego sposobu myślenia i wzorców postępowania, zakorzenionych w jakimś transcendentnym porządku. Potrzebuje dominującej ideologii lub religii. Oczywiście, żadna znana człowiekowi ideologia lub religia nie jest do końca prawdziwa. Większość każdego społeczeństwa stanowią ludzie umysłowo ospali i nieskłonni do dociekania prawdy. Bezrefleksyjnie akceptują oni schematy, narzucane im przez intelektualnie aktywną mniejszość. Ta właśnie mniejszość sprawuje rząd dusz – umacnia istniejący paradygmat albo zwalcza go i zastępuje nowym.

Przewiduję, że po upadku katolicyzmu rozpocznie się wyścig pomiędzy różnymi „aktywnymi mniejszościami”, którego celem będzie ustanowienie nowego systemu zbiorowej mentalności. Zwycięży go ten, kto będzie miał najbardziej klarowną i zarazem odpowiadającą naturze społeczeństwa polskiego wizję. Wierzę, że wizja, którą noszę w sercu wspólnie z innymi odrodzonymi duchowo chrześcijanami zajmie miejsce katolicyzmu w zbiorowej świadomości Polaków.

Jaka to wizja?

 

Odwołam się do słów Bogdana Olechnowicza, autora znacznie bardziej przychylnego katolicyzmowi niż ja sam:

 

„O jakiej Polsce marzę?

 Marzę o Polsce, która jest po uszy rozkochana w Bogu!

 Marzę o Polsce, w której kochamy i szanujemy innych!

 Marzę o Polsce, w której „serca dzieci są zwrócone ku ojcom, a serca ojców zwrócone są ku dzieciom”!

 Marzę o Polsce, w której dom jest miejscem miłości, w którym dzieci doznają szczęścia i prawdziwego spełnienia!

 Marzę o Polsce, w której na nowo odkryjemy bogactwo Pisma Świętego, którego mądrość może mieć zbawienny dla nas skutek!

 Marzę o Polsce, w której „człowieka mierzy się miarą serca”, a nie ocenia się go po jego pochodzeniu, wykształceniu, kolorze skóry, narodowości czy przynależności kościelnej!

 Marzę o Polsce, w której kobiety zajmują należne im miejsce i okazywany im jest należny szacunek!

 Marzę o Polsce, w której każdy może czuć się jak w domu!

 Marzę o Polsce, w której opinię publiczną kształtować będą ludzie o wielkich sercach i wielkich umysłach!

 Marzę o Polsce, w której nie będzie konfliktu pokoleń!

 Marzę o Polsce, w której polityka nie jest kształtowana przez sondaże opinii publicznej, ale jest wyrazem śmiałej i dalekosiężnej wizji uczciwych rządzących.

 Marzę o Polsce, w której nie niszczy się autorytetów!

 Marzę o Polsce, w której nie promuje się miernoty i głupoty, a z przewrotności nie czyni się podstawowej zalety!

 Marzę o Polsce, w której normy moralne nie są ukształtowane przez to tylko, co miłe i przyjemne, ale przez to, co dobre, właściwe i oparte na odwiecznych Bożych standardach!

 Marzę o Polsce, która jest dostatnia materialnie, a z jej bogactwa mogą korzystać inni!

 Marzę o Polsce, w której ludzie, zanim coś uczynią, upewnią się najpierw, co myśli o tym Bóg, a dopiero potem, co pomyślą inni ludzie!

Marzę o Polsce, w której ludzie potrafią sobie wzajemnie przebaczać!

 Marzę o Polsce, która stwarza wszystkim równe szanse!

 Marzę o Polsce, w której ludzie będą okazywali sobie więcej wdzięczności, a mniej będą narzekali!

 Marzę o Polsce, w której w ludziach nie ma rozdźwięku między sercem a umysłem!

 Marzę o Polsce, którą szanować i cenić będą inne kraje!

 Marzę o Polsce, w której sprawujący władzę przede wszystkim służyć będą innym ludziom!

 Marzę o Polsce, w której nikt nie sięga po oskarżenie i osąd!

 Marzę o Polsce, w której ginie bieda, dlatego, że nauczyliśmy się dzielić z innymi!

 Marzę o Polsce, która w pełni potrafi skorzystać z tego, co w jej historii piękne i szlachetne!

 Marzę o Polsce, która jest głosem sprawiedliwości w Europie!”

 

Bogdan Olechnowicz, Wzgardzeni czy wybrani. Prorocze spojrzenie na Polskę, W Wyłomie, Gorzów Wielkopolski, 2006, s. 320-322.