Wyjazd na urlop jest jednym z 43 najbardziej stresujących zdarzeń życiowych.
Joanna Boj, psycholog, trenerka, wykładowca w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej tłumaczy, że większość mężczyzn ma mocno rozwinięte poczucie odpowiedzialności za swoją rodzinę, chcą maksymalnie zadbać o ich bezpieczeństwo. Wyjazd jest sytuacją, w której wizja różnych nieprzewidzianych wydarzeń zwiększa poczucie zagrożenia i aktywizuje postawę przewodnika i opiekuna stada. - Może to być urocze i czasem trzeba mężczyźnie dać przestrzeń, by się mógł wykazać - radzi psycholog. - Jednak wakacje staną się koszmarem, jeśli wciąż zaprzątać go będą potencjalnie niebezpieczne sytuacje. Lęk nie sprzyja relaksowi i odpoczynkowi. Pewna doza zaufania do świata jest potrzebna.
Socjolog Tomasz Sobierajski kiedyś zawsze zabierał ze sobą scyzoryk. - Teraz już tego nie robię, ponieważ po dziś dzień jeden z moich scyzoryków można obejrzeć w szklanej gablocie na lotnisku CDG w Paryżu.
Alina, nauczycielka z Poznania, zabiera psa, a Paweł informatyk - kota. Wakacje bez przyjaciela na czterech łapach to nie są dla nich wakacje. Zostawienie ukochanego domownika nawet u najlepszych opiekunów nie wchodzi w rachubę. W naszej kulturze psy i koty taktowane są jak członkowie rodziny.
Psychologowie są zgodni, że troska o zwierzęta jest przejawem miłości, z okazywaniem której niektórzy z nas mają problem w stosunku do ludzi.
Z WALIZKĄ DO ŚWIATA CZY ŚWIAT W WALIZCE?
Nie jest odosobniona – co piąty turysta na świecie zabiera na wakacje laptopa, a 80% wyjeżdżających na urlop nie rozstaje się z telefonem komórkowym (badania AP-Ipsos). Tłumaczymy się sami przed sobą, że telefon i komputer daje możliwość w każdej chwili skontaktowania się z bliskimi. Ale czy to konieczne na wakacjach? Już tak, bo brak regularnego kontaktu uruchamia w nas lęk o bliskich.
Rodzice Beaty, znani miłośnicy gór, wybrali się na Kaukaz. Tak zachwycili się krajobrazami, że postanowili przedłużyć wypoczynek. Nie mieli jednak, bo nie używają na co dzień, telefonów komórkowych, by powiadomić Beatę o zmianie planów. Nie uznali zresztą tego za konieczne, bo nie żyją – w przeciwieństwie do większości z nas – uczepieni telefonu jak smyczy. Najpierw Beata próbowała dotrzeć do rodziców przez znajomych, a po trzech dniach od spodziewanego powrotu rodziców uruchomiła policję i media.
Kształtujemy go i on kształtuje nas. Reklama sprzedaje nam wizerunek człowieka siedzącego na szczycie góry z laptopem na kolanach, a komputer na trawniku w parku czy w przedziale pociągu też już nikogo nie dziwi. Przenośny komputer staje się kolejną walizką, w której zamykamy świat i z którą wyruszamy do świata. Nawet himalaiści niosą go ze sobą, by na bieżąco informować społeczność internetową o postępach w wyprawie. Przedmioty, które miały nam dać wolność , uzależniły nas od siebie, uczyniły swoimi niewolnikami. AP-Ipsos podaje, że aż 20% osób podczas wakacji regularnie pracuje i sprawdza wiadomości z firmy, 40% sprawdza pocztę elektroniczną, a 50% wiadomości głosowe w telefonie komórkowym. W komputerze i komórce przechowujemy ulubione pliki muzyczne, zdjęcia bliskich i przyjaciół, przekonujemy, że laptop służy nam do kontaktowania się z rodziną, dokonywania przelewów z konta na konto, oglądania filmów w razie niesprzyjającej pogody lub wakacyjnej nudy.
Takie tłumaczenie nie bardzo trafia do psychologów, którzy uważają, że nie potrafimy się wyłączyć, wyluzować i pozwolić sobie na odpoczynek. Joanna Boj radzi, by zastanowić się, czy faktycznie czas bez komputera jest czasem straconym? - Wakacje są chwilą, kiedy cały nasz system, ciało, umysł i duch potrzebują odpoczynku. Daje go zmiana miejsca, ale też zmiana aktywności, zrobienie czegoś inaczej niż zawsze. Branie ze sobą komputera jest jak zabieranie ze sobą kawałka codzienności, a w wakacjach nie o to chodzi. Nie mówiąc o tym, że komputer redukuje naszą aktywność fizyczną i odcina od realnych kontaktów z drugim człowiekiem.
Profesor Jon Kabat-Zinn, założyciel Kliniki Łagodzenia Stresu w Centrum medycznym uniwersytetu Massachusetts, mówi – Gdziekolwiek jesteś, bądź! Świadomie, uważnie żyj. Nie troszcz się o nic więcej, niż o tę właśnie chwilę. Tam, gdzie właśnie jesteś. Skontaktuj się z własną mądrością i witalnością. Doceniaj obecną chwilę, obserwuj ją z troską i wnikliwością. Ciesz się tym, co właśnie jest.
NIC MNIE NIE ZASKOCZY
każdym razem okazuje się, że ma za dużo ubrań, butów i książek. Ale pociesza się, że to i tak nic w porównaniu z wyjazdami na wakacje kilkanaście lat temu, gdy w miesięczną wyprawę do zachodniopomorskich lasów wiózł, m.in.: składany kajak, maszynkę do gotowania, butlę gazową, namiot, śpiwór, zapas jedzenia, rower, kalosze i wędkę. A to wszystko wraz z żoną i córką, mieściło się w maluchu.
Adrianna, specjalistka w branży HR, ma wizję, że na pewno ktoś ja czymś obleje, deszcz ją zmoczy, coś zgubi, coś pobrudzi, więc każdą zabieraną rzecz mnoży razy dwa. W efekcie zabiera i walizkę, i plecak.
Psychologowie uważają, że nadmiar, który ciągniemy za sobą wynika z nieumiejętności rezygnacji, albo choć minimalizowania swoich potrzeb i możliwości. Nie dokonujemy świadomych wyborów, nie chcemy z niczego rezygnować, bierzemy „na wszelki wypadek”. Granica między zapobiegliwością a nadmierną potrzebą kontroli jest dość cienka. Podjęcie decyzji wiąże się z wyborem, a często z rezygnacją – my, kobiety często mamy z tym kłopot. – W domu otwieram szafę i mam dostęp do wszystkiego, walizka ogranicza ten wybór, co dla niektórych jest sporym dyskomfortem, dlatego starają się zabrać pół szafy – komentuje psycholog.
Socjolog, dr Tomasz Sobierajski uważa, że nadmiar to nasza cecha narodowa. Zawsze zabieramy za dużo. Wszystko chcemy mieć pod ręką, przy sobie. Jesteśmy narodem „na wszelki wypadek”. Bardzo niechętnie rozstajemy się z walizkami przy odprawie celnej, niechętnie wrzucamy je również na półki w pociągu. - Jeśli widzę ludzi z ogromnymi walizkami, to są to najczęściej Polacy bądź Japończycy, ale jeśli słyszę kłótnię z celnikami lub obsługą samolotu, że z taaaaką torbą do środka nie można wejść, to już na pewno są to Polacy – mówi dr Sobierajski. - I zdanie, które słyszę za każdym razem: „Ale ja tego nie oddam! Tam mam wszystko!". No właśnie...wszystko. A skąd to się bierze. Z naszej dawnej zapobiegliwości, kiedy to w każdym momencie musieliśmy być na wszystko przygotowani. Spuścizna biedy pokutuje w nas do dziś. Zabezpieczamy się na wszelkie okoliczności uzależniając od przedmiotów niemal nasze przeżycie. Dziś, choć w sklepach mamy wszystko, mentalność została.
Znana aktorka Julie Delpy zawsze zabiera ze sobą w podróż przynoszące jej szczęście dwa misie owinięte w szalik, „szczęśliwą” (mocno już wysłużoną) koszulkę i „szczęśliwy” sweterek. Te wszystko dlatego, że panicznie boi się lotów samolotem.
ŚWIADOME PAKOWANIE
Dobrze jest zrobić sobie listę potrzebnych rzeczy, zebrać je w jednym miejscu, a potem zastanowić się nad każdą, czy można spokojnie zostawić ją w domu. - Ktoś kiedyś dał mi radę: spakuj wszystko, a potem wyjmij niepotrzebne 30% - mówi psycholog Joanna Boj. - Z drugiej strony warto zastanowić się, co będzie mi potrzebne, by na miejscu nie frustrować się, że o czymś nie pomyśleliśmy. Choć, o ile nie jedziemy w dziką głusz, w tej chwili większość rzeczy można w razie czego dokupić, taka świadomość zwiększa komfort podróżowania, daje nam poczucie panowania nad sytuacją.
ŚWIAT NIE JEST TAKI ZŁY
Grażyna, jadąc w Bieszczady, spakowała walizkę tak, jak na każdy inny wyjazd - po dotarciu na
miejsce okazało się, że przynajmniej z połowy rzeczy nie skorzysta. Zamieszkali z mężem w drewnianej chacie, bez dopływu prądu i wody. Na początku myślała, że to będą najgorsze wakacje w jej życiu. Wodę trzeba było nosić i grzać. Nie było mowy ani o radiu ani o telewizorze. Komórka gubiła zasięg. Prawdziwy koszmar – co robić? Pomyślała, że ma dwa wyjścia – albo usiąść i się rozpłakać, albo poszukać dobrych stron zastanej sytuacji. Wieczorami, zamiast czytać książki czy oglądać filmy na dvd, można było snuć długie opowieści i wspomnienia. Budziła się i zasypiała w naturalnym rytmie nocy i dnia – gdy słońce wstawało lub gasło. Chodziła na długie spacery, zrywała jagody, słuchała lasu. Nie wiedziała, co się dzieje w kraju i na świecie, do najbliższego sklepu chodziło się po zakupy raz na kilka dni. Naprawdę wypoczęła. Wystarczyła jej para trampek, kilka bluzek, jedna sukienka i para spodni. Lekkie sandałki pozostały na dnie walizki, podobnie jak wszystkie kosmetyki oprócz kremu i toniku. Włosy schły naturalnie i nigdy bardziej nie smakowała jej herbata niż ta ugotowana na ogniu.
Grażyna, po pierwszej panicznej reakcji, zaufała, że sobie poradzi. Na tym zbudowała swoje poczucie bezpieczeństwa, nie chowając się za „niezbędnymi” przedmiotami. Uznała, że nic NIE MUSI, otworzyła się na to co jest TU i TERAZ.
Wyjazd w obce miejsca, nawet na wakacje, na ogół ujawnia nasze lęki przed nieznanym – dlatego zabieramy „rytualne” lub mające przypominać nam oswojoną rzeczywistość przedmioty. Jednak to nie one nam zapewnią poczucie bezpieczeństwa, musimy je znaleźć w sobie.
Uwierz, że dasz radę. Bez liny, bez zielonej herbaty, bez ekspresu do kawy i laptopa, nie zabezpieczając się na wszelkie życiowe kataklizmy, zaufaj życiu, innym i sobie. I zostaw świat, na dwa tygodnie, w spokoju. Pozwól mu odetchnąć. I sobie też.
Renata Mazurowska
www.wpelnidnia.pl