JustPaste.it

Walizka osobliwości

Wyjazd na urlop jest jednym z 43 najbardziej stresujących zdarzeń życiowych.

Wyjazd na urlop jest jednym z 43 najbardziej stresujących zdarzeń życiowych.

 

Wyjazd na urlop jest jednym z 43 najbardziej stresujących zdarzeń życiowych na liście sporządzonej przez psychiatrów z Washington University w Seattle, Thomasa Holmesa i Richarda Rahe.

 

Traktujemy wakacje jak kolejne zadanie do wykonania. Dla wielu z nas podróż łączy się ze zmianą przyzwyczajeń, rytmu życia - więc albo możemy się DOSTOSOWAĆ, albo próbujemy OSWOIĆ sytuację, zabieramy ze sobą przedmioty dające nam choćby namiastkę poczucia bezpieczeństwa.

 

Gdyby włożyć do jednej walizki najbardziej nieoczekiwane przedmioty, które zabieramy ze sobą w podróż, spakowałybyśmy prawdziwą kolekcję rzeczy osobliwych:  ręczny ekspres do kawy plus ukochany kubek (bo Iwona, stomatolog, jedzie do dzikiej głuszy i tam ulubionej kawy nijak nie dostanie), latarka-czołówka na głowę (Marek, szef wydawnicwa, musi ją mieć „na wszelki wypadek”, choć po grotach i jaskiniach nie chodzi); druty, włóczka i szydełko (Magda, korektorka, tylko w ten sposób się zrelaksuje), zegarek wodoszczelny, z kompasem, miernikiem temperatury, barometrem i wysokościomierzem. Piotr, właściciel zegarka, pijarowiec, nie rusza się także bez liny, na wypadek gdyby trzeba było ewakuować się z żoną i dziećmi przez okno. Z liną nie rozstawał się także H. Ch. Andersen, znany z licznych fobii, w tym lęku przed pożarem (arsonofobia). Czy to już objaw nerwicy, czy zwykła ostrożność?

Joanna Boj, psycholog, trenerka, wykładowca w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej tłumaczy, że większość mężczyzn ma mocno rozwinięte poczucie odpowiedzialności za swoją rodzinę, chcą maksymalnie zadbać o ich bezpieczeństwo. Wyjazd jest sytuacją, w której wizja różnych nieprzewidzianych wydarzeń zwiększa poczucie zagrożenia i aktywizuje postawę przewodnika i opiekuna stada. - Może to być urocze i czasem trzeba mężczyźnie dać przestrzeń, by się mógł wykazać - radzi psycholog. - Jednak wakacje staną się koszmarem, jeśli wciąż zaprzątać go będą potencjalnie niebezpieczne sytuacje. Lęk nie sprzyja relaksowi i odpoczynkowi. Pewna doza zaufania do świata jest potrzebna.

Krzysztof, menadżer warszawskiej firmy, zawsze zabiera jedną białą elegancką koszulę, dokądkolwiek jedzie. Na wypadek, gdyby niespodziewanie trafił się jakiś raut. Sporo mówi to o nim, jako o człowieku zapobiegliwym, którego nic nie zaskoczy. Także o tym, że dba o swój wizerunek. - Elegancki strój zapewne pomaga mu poczuć się pewniej i swobodniej w niespodziewanych i nowych okolicznościach. Będzie też miał pewność, że nie ominie go jakieś ciekawe spotkanie, na które nie mógłby pójść w szortach i t-shircie – komentuje Joanna Boj.

Socjolog Tomasz Sobierajski kiedyś zawsze zabierał ze sobą scyzoryk. - Teraz już tego nie robię, ponieważ po dziś dzień jeden z moich scyzoryków można obejrzeć w szklanej gablocie na lotnisku CDG w Paryżu.
Alina, nauczycielka z Poznania, zabiera psa, a Paweł informatyk - kota. Wakacje bez przyjaciela na czterech łapach to nie są dla nich wakacje. Zostawienie ukochanego domownika nawet u najlepszych opiekunów nie wchodzi w rachubę. W naszej kulturze psy i koty taktowane są jak członkowie rodziny.

Psychologowie są zgodni, że  troska o zwierzęta jest przejawem miłości, z okazywaniem której niektórzy z nas mają problem w stosunku do ludzi.  


Z WALIZKĄ DO ŚWIATA CZY ŚWIAT W WALIZCE?

Na wakacjach niektórzy wciąż są w pracy, tak jak Ania, menadżer w firmie telekomunikacyjnej, która nie rusza się bez laptopa. Twierdzi, że to dla niej żaden problem, bo lubi swoją pracę. – Jestem na bieżąco, wszystko ogarniam, więc po powrocie nie czeka mnie sterta spraw do załatwienia. Nie siedzę przy komputerze od rana do wieczora, tylko raz, dwa razy dziennie zaglądam do poczty i odpowiadam na najpilniejsze maile.
Nie jest odosobniona – co piąty turysta na świecie zabiera na wakacje laptopa, a 80% wyjeżdżających na urlop nie rozstaje się z telefonem komórkowym (badania AP-Ipsos). Tłumaczymy się sami przed sobą, że telefon i komputer daje możliwość w każdej chwili skontaktowania się z bliskimi. Ale czy to konieczne na wakacjach? Już tak,  bo brak regularnego kontaktu uruchamia w nas lęk o bliskich.

Rodzice Beaty, znani miłośnicy gór, wybrali się na Kaukaz. Tak zachwycili się krajobrazami, że postanowili przedłużyć wypoczynek. Nie mieli jednak, bo nie używają na co dzień, telefonów komórkowych, by powiadomić Beatę o zmianie planów. Nie uznali zresztą tego za konieczne, bo nie żyją – w przeciwieństwie do większości z nas – uczepieni telefonu jak smyczy.  Najpierw Beata próbowała dotrzeć do rodziców przez znajomych, a po trzech dniach od spodziewanego powrotu rodziców uruchomiła policję i media.

Panikujemy, gdy nie mamy kontroli i dostępu w dowolnej chwili do wszystkich spraw tego  świata.
Kształtujemy go i on kształtuje nas. Reklama sprzedaje nam wizerunek człowieka siedzącego na szczycie góry z laptopem na kolanach, a komputer na trawniku w parku czy w przedziale pociągu też już nikogo nie dziwi. Przenośny komputer staje się kolejną walizką, w której zamykamy  świat i z którą wyruszamy do świata. Nawet himalaiści niosą go ze sobą, by na bieżąco informować społeczność internetową o postępach w wyprawie. Przedmioty, które miały nam dać wolność , uzależniły nas od siebie, uczyniły swoimi niewolnikami. AP-Ipsos podaje, że aż 20% osób podczas wakacji regularnie pracuje i sprawdza wiadomości z firmy,  40% sprawdza pocztę elektroniczną, a 50% wiadomości głosowe w telefonie komórkowym. W komputerze i komórce przechowujemy ulubione pliki muzyczne, zdjęcia bliskich i przyjaciół, przekonujemy, że laptop służy nam do kontaktowania się z rodziną, dokonywania przelewów z konta na konto, oglądania filmów w razie niesprzyjającej pogody lub wakacyjnej nudy.

Takie tłumaczenie nie bardzo trafia do psychologów, którzy uważają, że nie potrafimy się wyłączyć, wyluzować i pozwolić sobie na odpoczynek. Joanna Boj radzi, by zastanowić się, czy faktycznie czas bez komputera jest czasem straconym? - Wakacje są chwilą, kiedy cały nasz system, ciało, umysł i duch potrzebują odpoczynku. Daje go zmiana miejsca, ale też zmiana aktywności, zrobienie czegoś inaczej niż zawsze. Branie ze sobą komputera jest jak zabieranie ze sobą kawałka codzienności, a w wakacjach nie o to chodzi. Nie mówiąc o tym, że komputer redukuje naszą aktywność fizyczną i odcina od realnych kontaktów z drugim człowiekiem.

Nie umiemy odłączyć się od rytmu codzienności, być TU i TERAZ, cieszyć się z odmienności warunków.

Profesor Jon Kabat-Zinn, założyciel Kliniki Łagodzenia Stresu w Centrum medycznym uniwersytetu Massachusetts, mówi – Gdziekolwiek jesteś, bądź! Świadomie, uważnie żyj. Nie troszcz się o nic więcej, niż o tę właśnie chwilę. Tam, gdzie właśnie jesteś. Skontaktuj się z własną mądrością i witalnością. Doceniaj obecną chwilę, obserwuj ją z troską i wnikliwością. Ciesz się tym, co właśnie jest.


NIC MNIE NIE ZASKOCZY

Marek, wykładowca uniwersytecki, nigdy nie wykorzystuje w 100 procentach zawartości bagażu. Za
każdym razem okazuje się, że ma za dużo ubrań, butów i książek. Ale pociesza się, że to i tak nic w porównaniu z wyjazdami na wakacje kilkanaście lat temu, gdy w miesięczną wyprawę do zachodniopomorskich lasów wiózł, m.in.: składany kajak, maszynkę do gotowania, butlę gazową, namiot, śpiwór, zapas jedzenia, rower, kalosze i wędkę. A to wszystko wraz z żoną i córką, mieściło się w maluchu.
Adrianna, specjalistka w branży HR, ma wizję, że na pewno ktoś ja czymś obleje, deszcz ją zmoczy, coś zgubi, coś pobrudzi, więc każdą zabieraną rzecz mnoży razy dwa. W efekcie zabiera i walizkę, i plecak.

Psychologowie uważają, że nadmiar, który ciągniemy za sobą wynika z nieumiejętności rezygnacji, albo choć minimalizowania swoich potrzeb i możliwości. Nie dokonujemy świadomych wyborów, nie chcemy z niczego rezygnować, bierzemy „na wszelki wypadek”. Granica między zapobiegliwością a nadmierną potrzebą kontroli jest dość cienka. Podjęcie decyzji wiąże się z wyborem, a często z rezygnacją – my, kobiety często mamy z tym kłopot. – W domu otwieram szafę i mam dostęp do wszystkiego, walizka ogranicza ten wybór, co dla niektórych jest sporym dyskomfortem, dlatego starają się zabrać pół szafy – komentuje psycholog.

Socjolog, dr Tomasz Sobierajski uważa, że nadmiar to nasza cecha narodowa. Zawsze zabieramy za dużo. Wszystko chcemy mieć pod ręką, przy sobie. Jesteśmy narodem „na wszelki wypadek”. Bardzo niechętnie rozstajemy się z walizkami przy odprawie celnej, niechętnie wrzucamy je również na półki w pociągu.  - Jeśli widzę ludzi z ogromnymi walizkami, to są to najczęściej Polacy bądź Japończycy, ale jeśli słyszę kłótnię z celnikami lub obsługą samolotu, że z taaaaką torbą do środka nie można wejść, to już na pewno są to Polacy – mówi dr Sobierajski. - I zdanie, które słyszę za każdym razem: „Ale ja tego nie oddam! Tam mam wszystko!". No właśnie...wszystko.  A skąd to się bierze. Z naszej dawnej zapobiegliwości, kiedy to w każdym momencie musieliśmy być na wszystko przygotowani. Spuścizna biedy pokutuje w nas do dziś. Zabezpieczamy się na wszelkie okoliczności uzależniając od przedmiotów niemal nasze przeżycie. Dziś, choć w sklepach mamy wszystko, mentalność została.


KAMYK ZIELONY
Wyruszanie w podróż było kiedyś drogą w nieznane. Po rzadko uczęszczanych traktach, po niewytyczonych trasach. Trzeba było liczyć się z przygodami, niebezpieczeństwami. By zapewnić sobie wygodę i ochronę, zabierano ze sobą przedmioty użytkowe ale i magiczne. Pomyślność i szczęście miała zapewnić noszona na szyi łapka królika, a kupców i żeglarzy chroniły kamienie, np. serpentynit, używany także przez Rzymian i rdzennych Indian.  W mitach, legendach i baśniach (np. wyprawa po Złote Runo) podróże obfitują w wiele zagadkowych i niebezpiecznych wydarzeń, bogate opisy przygód znajdziemy też w literaturze, m.in. u Verne’a (80 dni dokoła świata) czy Tolkiena (Władca pierścieni). Nic dziwnego, że nas, zwykłych śmiertelników także dopada strach przed podróżą, objawiający się zazwyczaj lekkim zdenerwowaniem znanym jako reisefieber. Niektórzy nie wyruszą w żadną podróż 13-go, zwłaszcza w piątek, ale już 7-go jak najbardziej. Badania OBOP-u wskazują, że przesądy w naszym społeczeństwie są dość powszechne – ulega im około trzech czwartych Polaków, a kobiety są bardziej przesądne od mężczyzn. Ale nie tylko my. Himalaiści korzystający z usług Szerpów - górskich przewodników i tragarzy często muszą czekać w bazie kilka lub kilkanaście dni na wyrok szamanów, ustalających dobrą datę na dalszą wędrówkę.

Znana aktorka Julie Delpy zawsze zabiera ze sobą w podróż przynoszące jej szczęście dwa misie owinięte w szalik, „szczęśliwą” (mocno już wysłużoną) koszulkę  i „szczęśliwy” sweterek. Te wszystko dlatego, że panicznie boi się lotów samolotem.  

Dziś, gdy pakujemy do walizki – wydawałoby się niewinny - ulubiony kubeczek,  to także bierzemy „talizman”, namiastkę domu, z którym kojarzymy poczucie bezpieczeństwa. O codzienności, z którą trudno się rozstajemy, przypominają nam na wakacjach ulubione przedmioty - Agata, studentka kulturoznawstwa nie rusza się bez zielonej herbaty. Zabiera też specjalną zaparzaczkę na fusy, bo nie znosi herbaty z saszetek. To dla niej codzienny rytuał, z którego nie chce rezygnować, bo poczucie bezpieczeństwa bierzemy z powtarzalności i przewidywalności zdarzeń. - Nasze nawyki są bardzo silnym mechanizmem i nie jest łatwo pozostawić w domu swoje przyzwyczajenia – mówi psycholog Joanna Boj. - Czasem jednak warto spróbować i „przemęczyć” się z czymś innym, aby poczuć, że można spędzić miło czas, nawet gdy nie wszystko jest idealnie. Z drugiej zaś strony, mamy prawo do swoich przyzwyczajeń i dbania o siebie również poprzez różne drobiazgi.


ŚWIADOME PAKOWANIE

Psychologowie radzą, by pakować się świadomie, zastanawiając się, czy naprawdę bez tego sobie nie poradzę na wakacjach? Co może się stać, jeśli nie zabiorę przybornika do paznokci, jaśka do spania, fotografii bliskich, trzech buteleczek perfum, nożyczek, małego lusterka na wypadek gdy mi coś do oka wpadnie, czajnika, koca, adaptera do różnych typów gniazdek i tak dalej. Czy da się kontrolować rzeczywistość? Czy jest to konieczne? W ograniczonym stopniu – tak! Warto czasem wiedzieć, na czym się stoi, albo… siedzi. Każdy z nas przeżył pewnie ten moment, gdy zamiast usiąść na krześle, wylądował na podłodze, bo ktoś - specjalnie bądź przypadkowo - przesunął je w inne miejsce. A my nie sprawdziliśmy, czy krzesło rzeczywiście jest tam, gdzie się go spodziewamy. Tabletki lub urządzenie oczyszczające wodę z bakterii na pewno bardzo przyda się w Indiach, ale branie ich na Mazury jest już dziwne.

Dobrze jest zrobić sobie listę potrzebnych rzeczy, zebrać je w jednym miejscu, a potem zastanowić się nad każdą, czy można spokojnie zostawić ją w domu. - Ktoś kiedyś dał mi radę: spakuj wszystko, a potem wyjmij niepotrzebne 30% - mówi psycholog Joanna Boj. - Z drugiej strony warto zastanowić się, co będzie mi potrzebne, by na miejscu nie frustrować się, że o czymś nie pomyśleliśmy. Choć, o ile nie jedziemy w dziką głusz, w tej chwili większość rzeczy można w razie czego dokupić, taka świadomość zwiększa komfort podróżowania, daje nam poczucie panowania nad sytuacją.


ŚWIAT NIE JEST TAKI ZŁY
Grażyna, jadąc w Bieszczady, spakowała walizkę tak, jak na każdy inny wyjazd - po dotarciu na
miejsce okazało się, że przynajmniej z połowy rzeczy nie skorzysta. Zamieszkali z mężem w drewnianej chacie, bez dopływu prądu i wody. Na początku myślała, że to będą najgorsze wakacje w jej życiu. Wodę trzeba było nosić i grzać. Nie było mowy ani o radiu ani o telewizorze. Komórka gubiła zasięg. Prawdziwy koszmar – co robić? Pomyślała, że ma dwa wyjścia – albo usiąść i się rozpłakać, albo poszukać dobrych stron zastanej sytuacji. Wieczorami, zamiast czytać książki czy oglądać filmy na dvd, można było snuć długie opowieści i wspomnienia. Budziła się i zasypiała w naturalnym rytmie nocy i dnia – gdy słońce wstawało lub gasło. Chodziła na długie spacery, zrywała jagody, słuchała lasu. Nie wiedziała, co się dzieje w kraju i na świecie, do najbliższego sklepu chodziło się po zakupy raz na kilka dni. Naprawdę wypoczęła. Wystarczyła jej para trampek, kilka bluzek, jedna sukienka i para spodni. Lekkie sandałki pozostały na dnie walizki, podobnie jak wszystkie kosmetyki oprócz kremu i toniku. Włosy schły naturalnie i nigdy bardziej nie smakowała jej herbata niż ta ugotowana na ogniu.

Grażyna, po pierwszej panicznej reakcji, zaufała, że sobie poradzi. Na tym zbudowała swoje poczucie bezpieczeństwa, nie chowając się za „niezbędnymi” przedmiotami. Uznała, że nic NIE MUSI, otworzyła się na to co jest TU i TERAZ.

Wyjazd w obce miejsca, nawet na wakacje, na ogół ujawnia nasze lęki przed nieznanym – dlatego zabieramy „rytualne” lub mające przypominać nam oswojoną rzeczywistość przedmioty. Jednak to nie one nam zapewnią poczucie bezpieczeństwa, musimy je znaleźć w sobie.
Uwierz, że dasz radę. Bez liny, bez zielonej herbaty, bez ekspresu do kawy i laptopa, nie zabezpieczając się na wszelkie życiowe kataklizmy, zaufaj życiu, innym i sobie. I zostaw świat, na dwa tygodnie, w spokoju. Pozwól mu odetchnąć. I sobie też.

Renata Mazurowska
www.wpelnidnia.pl