JustPaste.it

Przenicowany ogon kota czyli wirtualna rzeczywistość

Jeśli jesteś zwolennikiem PIS, koniecznie przeczytaj. Jeśli nie - przeczytaj tym bardziej!

Jeśli jesteś zwolennikiem PIS, koniecznie przeczytaj. Jeśli nie - przeczytaj tym bardziej!

 

Muszę chyba zacząć od wyjaśnienia tytułu. Tym bardziej, że co młodsi czytelnicy nie pamiętają zapewne tak egzotycznie staromodnych słów jak "nicowanie".

Otóż za zamierzchłych czasów, przed lumpeksami, a nawet epoką socjalistycznego dobrobytu, co zapobiegliwsze krawcowe "odnawiały" stare ubrania w ten sposób, że rozpruwały po szwach np. sukienkę albo spodnie, po czym zszywały na powrót zamieniając strony materiału - tak, że to co było wyświechtane i zniszczone trafiało pod spód, a nienaruszona, spodnia strona materiału po zszyciu wędrowała na wierzch. Proceder, w co uboższych rodzinach, był powszechny i stąd powstała cała gama określeń: "nicowanie", "na nice" itp.

Dosyć podobnie znaczącym i do dziś używanym powiedzeniem jest "odwracanie kota ogonem". Zabieg, przez koty zapewne nielubiany, ale często za to współcześnie stosowany. Szczególnie przez polityków wszelkiej maści i proweniencji. A ze złożenia tych radosnych działań tworzy nam się rzeczywistość. Jaka? Oczywiście wirtualna, czyli z żadnymi realiami nie mająca nic wspólnego. I w tejże rzeczywistości poruszamy się wszyscy. Od lat.

Już "za komuny" nasi władcy stosowali wymienione zabiegi. Prawda istniała tylko i wyłącznie jako tytuł sowieckiej gazety. No i jakoś dostosowaliśmy się do tego wszechobecnego nicowania realiów. Aż do "okrągłego stołu" i przemian ustrojowych. Pełni euforii uwierzyliśmy, że to już koniec. Że teraz politycy wreszcie uczciwie poinformują nas o wszystkim, że cenzura zniesiona, że będzie jak w bajce, że...

Akurat!

Przez pewien czas, choć częściowo, tak się działo. Co prawda politycy dalej kłamali w żywe oczy, ale rozjazd między naszym życiem, a działaniami władz nie był aż tak okropny, by zbytnio bolał. Aż do 2005 roku i sławetnego triumwiratu. Zacząłem wtedy mylić sprawozdania z obrad sejmu czy rządu ze sprawozdaniami sportowymi, gdzie również w telewizorze wszyscy widzieliśmy, że skoczył np. Amman, a komentator radośnie informował, że ten świetny wynik osiągnął Małysz... Prawda, że po chwili komentator odwoływał swoje słowa. Politycy nie.

Co gorsza, do dzisiaj nie odwołali. Na fali siania niezgody, a wręcz nienawiści, niszczyli wielu ludziom życie, manipulowali wyborcami i opluwali "wykształciuchów", zbierali "haki" na oponentów (wykorzystując służby państwowe) promowali wszelkiego rodzaju i maści spiskowe teorie dziejów. I co? I nic. Nawet zbiorowy protest ludzi, w postaci wyborczej klęski nie dał im do myślenia. Dalej jątrzą, skłócają i kłamią.

A przede wszystkim "odwracają kota ogonem". Czołowy agent PIS wetował wszystko, co tylko mógł, a potem jego braciszek obłudnie ubolewał, że rząd nie zrobił tego czy owego. Przykładem niech będzie choćby pakiet ustaw o służbie zdrowia.

Po katastrofie smoleńskiej, w tej prywatnej wojence znowu mamy "przenicowany świat" (zgodnie z tytułem znanej powieści Strugackich). Wszystko można wykorzystać do ataku: „Tusk jest winny, bo powinien wymienić samoloty”... Nieważne, że nic, ale to absolutnie nic nie wskazuje na techniczne przyczyny wypadku. Zwolennicy i działacze PIS-u wiedzą lepiej.

A prezes - jak natchniony guru - rzuca nowe pomysły. „Komorowski jest wrogiem krzyża!”, „Każdy kto myśli inaczej (niż Jego Mesjaszowatość Jarosław) nie myśli w ogóle”, „Męczeńska śmierć prezydenta”... Ludzie - jak to wspaniale brzmi! Tylko... co z innymi? Pozostałe 95 osób, to już nie kandydaci na świętych? Jedynie rodzina prezesa zasługuje na krzyż? A może ten symbol powinien się znajdować tam, gdzie jego miejsce - na cmentarzu, przy grobach ofiar?

Nie! Krzyż ma być przed Pałacem Namiestnikowskim! Bo gdzie indziej mógłby ten samozwańczy trybun ludowy urządzać comiesięczne happeningi, na których wyjąca tłuszcza opluwałaby rząd, aktualnego prezydenta, a w ogóle to wszystkich wrogów pana Jarosława K.?

Wprawdzie to Lechu zawołał „spieprzaj dziadu” ale i dla Jarka nie liczą się normalni, szarzy ludzie i ich tragedie. „Gdybym ja był prezydentem, to każdy powodzianin dostałby nie 6 a 16 tysięcy”.

Oczywiście.

Zupełnie jak Zagłoba oferujący królowi szwedzkiemu Niderlandy. Zresztą paraleli do sienkiewiczowskiego bohatera jest więcej. Wszak przez całą kampanię prezes kłamał wg zasady „diabeł się w ornat ubrał i ogonem na mszę dzwoni”.

Kampania minęła. Pozostała wirtualna rzeczywistość. Czyli nicowanie kotu ogona...

Dalbert

Post scriptum: w Wikipedii jest hasło „osobowość paranoidalna”. Polecam wszystkim, a szczególnie tym zwolennikom szefa PIS, którzy jeszcze nie zatracili do końca samodzielności myślenia. Po chwilowym zastanowieniu, chyba sami zorientują się kto jest tam, toczka w toczkę, opisany.