JustPaste.it

Dzieło Prawdy, Wyznanie Szamana

Fałszywe kościoły negują szamanów, naturę, negują istnienie Wielkiej Bogini wszystkie te znienawidzone pradawne siły dążyły do jedności człowieka z przyrodą i wszechświatem...

Fałszywe kościoły negują szamanów, naturę, negują istnienie Wielkiej Bogini wszystkie te znienawidzone pradawne siły dążyły do jedności człowieka z przyrodą i wszechświatem...

 

Idę poprzez kamienny most wszystko dookoła płonie żywym ogniem, słychać krzyki i nawoływania rozpaczy i bólu. Pod moimi stopami nie ma już ziemi, ni kamieni i traw wszędzie gdzie spojrzę spoczywają tysiące martwych ciał. Nogi brodzą wśród krwi, oszpeconych ludzi i zakrwawionego oręża. Człowiek zabija człowieka, choć łączy ich jedna planeta i jedna zależność…Człowiek wyznający fałszywych Bogów nie ma, do kogo przemówić i do kogo się zwrócić w chwili swej śmierci…

 

Czarne jak noc kruki kołyszą się miarowo na ciężkim od smrodu powietrzu ich ciemne sylwetki wyłaniają się z mgły i welonu czarnego dymu jak anioły śmierci wędrujące od ciała do ciała... Uświadamiam sobie, iż to jest nasz świat, ludzki świat, świat ostatnich tysiącleci. Miliardy ofiar pochłoniętych przez wieki, łzy ich rodzin, dzieci i żon, krew przelana przez człowieka mogłaby utworzyć nowe jeziora morza i oceany. Nad miliardami ciał płacze Wielka Bogini zasmucona brakiem równowagi, prawdy i pokoju…

 

Człowiek ta krwiożerca bestia śmie nazywać siebie człowiekiem i bać się diabła?! W imię władzy, Religi, pieniędzy bestia zabijała i zabija tocząc dookoła siebie pełnym złości wzrokiem...Testosteron bez elementu równowagi doprowadzi świat do zagłady… Moja zbroja sklecona z ludzkich dusz i cierpienia ciąży a miecz prawdy unosi się ku górze jednak bestia jest daleko zbyt daleko mego ostrza...

 

Czarne lśniące jak stal węże o czerwonych oczach wyłaniają się z odmętów krwi, w której tonę, otacza mnie chłód a w ustach nasila się metaliczny smak krwi. Węże są coraz bliżej a ja ostatkiem sił dźwigam się na ostatni kawałek lądu... Łby węży wyłaniają się z odmętów wzburzonej krwi, płyną do mnie a ja chwytam miecz tkwiący w kamieniu i pozbawiam czarne bestie głów. Siedem ciał znika wśród mrocznej krwi a fala po trzy kroć uderza o brzeg mojej wyspy, gdy po raz ostatni widzę blask czerwonych oczu...

 

Idę ku skałą zapomnienia, na których rozbiło się już tylu uciekinierów, tylu zrozpaczonych desperatów, tylu zdradzonych i oszukanych, a kilku z nich nadal tam stoi czekając w niemej pokorze przez resztkę swego życia na marny koniec swej nędznej ludzkiej egzystencji...


Ile nadziei utonęło w tej krwi, ile pragnień skończyło na dnie, ilu zanurkowało myśląc, że się odbiją od dna... Wyspa straceńców takich jak ja wędrujących przez światy i oceany, aby odnaleźć prawdę zakopaną przez wieki na dnie duszy.Prawda ukryta przed światem przez bestie, która ukryła się między ludźmi, aby tępić ich i napuszczać ich przeciwko sobie…Każde kłamstwo nawet marne po wielu tysiącleciach staje się prawdą, o którą inni walczą wierząc w jej nieskazitelność… Bestia wie, że wystarczy tylko szeptać, podpowiadać, jączyć kłamstwa, aby ludzie zabijali się w imię jej fałszywego imienia…


I dotyka mego ramienia anioł tak jasny ze z pewnością zrodzony ze światła duszy wiekuistej wskazuje mi drogę wiodącą na strzelisty szczyt.Droga wiedzie miedzy głazami władzy, kamieniami pożądania i strzelistymi grotami kłamstw... Omijam wszystko, co mogłoby odciągnąć mnie od prawdy czując na karku oddech bestii... Raz po raz wyłaniają się z ziemi mokre od krwi obłudne oślizgłe palce martwych ochotników, którzy szli po prawdę a znaleźli bogactwo, pożądanie i fałszywych bogów, zapomnieli o prawdzie i umarli walcząc o to, co odkryli w swym pustym rozumie...

 

W drodze ku początkom  prawdy idziemy sami, aby po chwili stwierdzić, że raz po raz mijamy inne zmęczone kłamstwem postacie, jednak wiara prawdy wymaga, aby ostatni etap podróży został odbytych we dwoje, bowiem tylko pełna harmonia otoczona dopełnieniem miłością, może doprowadzić nas tam gdzie niewielu postawiło swa stopę...

 

Jednak pamiętaj podróżniku nie wierz pokusom cielesnym i syrenom, które ściągają Cię swoim gorącym spojrzeniem z raz obranej drogi...Jedność zaczyna się od duszy, co człowiek myli z chemią, która uruchamia się nie samoistnie, lecz przy pełnym poparciu duszy. Kiedy dusza połączy się z swoją odwieczna parą w innym ciele tworząc mityczna jedność, również umysł kierowany duszą staje się jednością a wszystkie wspomnienia dwojga istota, myśli stają się drogą ku wieczności...

 

Noc i dzień, światło i mrok, kobieta i mężczyzna, skala i woda… wszystko istnieje tylko wtedy, kiedy istnieje jego przeciwieństwo, jeśli coś tego nie ma nie istnieje... Odwieczna prawda pojednania mówi o jedności zrodzonej w harmonii przeciwieństw...

Nawet, jeśli materia złączy się z antymateria to siła ta zrodzi z siebie czysta energię, dusze wszechświata, z której powstaje życie i kolejny początek  zrodzony z poprzedniego końca nic nie umiera, nie odchodzi wszystko trwa wiecznie jak ja i Ty, jak Ty i ja, jeśli szukasz prawdy w podróżach i płytkim życiu, wzorach matematycznych i teoriach naukowych znajdziesz tylko chaos.

 

Prawda i wiedza o prawdzie jest prosta i nieskomplikowana wszystko, co piękne duchowo jest proste, patrząc na drzewo musimy przyjąć w niemym zachwycie prostotę, z jaką nas zachwyca, wschody, zachody słońca, noc, dzień, młodość, starość, zima, lato wszystko jest proste ciągłe i powtarzalne. Wszystko było i będzie się powtarzać życie i śmierć, radość i ból, co w tym skomplikowanego chyba tylko to, że nic nie trwa wieczne tylko ewoluuje…

 

Ale także tutaj nie trzeba szukać sensu wystarczy po prostu usiąść i poczekać a na pewno wszystko stanie się znów proste...

 

Wilk

 

Pod moim domem stoi czarny jak otaczającą go noc wilk, jego skowyt mówi mi, że już czas. Nad nami góruje srebrny Pan przesłonięty lekką woalka chmur. W ręku trzymam sztylet, którego stal odbija promienie księżycowej poświaty, moje oczy opalizują zieloną łuną.

 

Wychodzę przed drewniane domostwo na arenę, która tworzy księżycowy blask wilk zbiega łagodnym zboczem i staje w świetle księżycowej poświaty jak duch rozwiewany przez wiatr...
Witaj bracie, witaj księżycu, Witajcie duchy nocy i wy siostry gwiazdy jestem wszystkim i wszystko jest we mnie… Idę na sam środek wielkiego kręgu światła jestem nagi przede mną stoi dostojny wilk.

 

Siadamy na przeciwko siebie  wpatrzeni w księżyc a potem nasze oczy spotykają się i tworzą monolit sił zatopiony w czasie i nocnej ciszy. Wszystko staje się tą chwilą i wiecznością. Wilk gryzie swoją łapę a ja nacinam palec nożem nasza krew łączy się w magiczną kule unoszącą się pomiędzy nami...

 

Blask księżyca, czerń krwi, ogień spojrzenia tworzą splot czasu, siły, mocy i natury. Człowiek i wilk na ułamek sekundy tworzą przymierze jedności... Czuje w sobie moc wilka a wilk patrząc na mnie roni łzę. Teraz ja widzę jego oczyma, a on moimi. Patrząc oczyma wilka widzę jedność w przyrodzie, równowagę sił i tylko jedno zagrożenie dla natury przyrody i porządku pierwotnego jestem nim ja człowiek i jego dążenie do władzy.

 

Wilk płacze wyjąc przeraźliwie patrzą moimi oczyma na drogę, która przebył człowiek. Upadek rasy ludzkiej martwi wilka i naturę, wszechświat płacze nad nami setkami małych komet... Już nigdy nic nie będzie takie jak kiedyś... Tylko wszechświat będzie dalej cierpliwie czekał na kolejna ewolucję i jedność człowieka z naturą... Wszystko ma swój czas i wszystko ma swój początek i koniec...

 

Człowiek przez niespełna kilkaset lat dokonał zniszczeń i unicestwił matkę naturę, która budowała swą ewolucje przez miliony lat …

 

Oto dzieło człowieka w imię technologii i własnego pustego ego:

 

Miliard głodujących istnień, 5 tysięcy osób dziennie umiera z głodu, mimo iż nadwyżki żywności topione są w oceanach, wycięliśmy już 50% lasów.

Człowiekowi pozostało tylko 10 lat spokojnego życia.20% ludzkości konsumuje 80% żywności produkowanej na planecie, stopniało już 30% lodowców, jeśli stopnieje cały lód na naszym globie woda podniesie się o 7 metrów, zniszczyliśmy 40% ziem uprawnych, 50% zbóż przeznaczamy na biopaliwa i na karmę dla zwierząt.

 

45% gatunków narażonych jest na wymarcie  a wymierają one 1000 razy szybciej niż w przypadku naturalnej ewolucji…Do 2050 roku 200 milionów ludzi będzie migrowało z powodów klimatycznych…

 

Uczmy się od słońca, które daje nam przez godzinę tyle światła ile człowiek potrzebuje w ciągu roku, mimo to człowiek nadal w 80% korzysta ze źródeł nieodnawialnych…

 

Każdy z nas może zmienić świat, a wszyscy możemy na powrót stać się jednym organizmem.

My nie mieszkamy na planecie ziemia my jesteśmy jej częścią, a mimo to jesteśmy chorobą, która drąży ziemię. Widać czas na kolejną ewolucję i nowy początek naszej planety, może następnym razem zrozumiemy naturalne prawdy i będziemy słuchać głosu natury a nie własnego ego.

 

Fałszywe kościoły negują szamanów, naturę, negują istnienie Wielkiej Bogini wszystkie te znienawidzone pradawne siły dążyły do jedności człowieka z przyrodą i wszechświatem. Współczesna władza powstała w imieniu Religi kłamców niszczy harmonię i równowagę pomiędzy światem a ludźmi i nimi samymi tworząc podziały religijne…Pomyślmy, co jest prawdziwym złem i kto chce zniszczenia człowieka…

 

Wojciech dydymus Dydymski