JustPaste.it

Prawdziwe przyczyny katastrofy smoleńskiej

Prawda najprawdziwsza z prawd, nieskażona najmniejszą nieprawdziwością.

Prawda najprawdziwsza z prawd, nieskażona najmniejszą nieprawdziwością.

 

To już pewne, pod Katyniem zamach był i nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Teraz mamy już twarde dowody w postaci anonimowych zeznań leśników z lasu Smoleńskiego. Dotyczą one drzewa, w które uderzył samolot, po czym przechylił się i spadł na ziemię. Otóż drzewa tego jeszcze dwa dni wcześniej w tym miejscu nie było! Sam fakt co tak wysokie drzewo robiło akurat na torze przelotu TU-154 musi budzić wątpliwości.

Oczywistością jest, że polityka Śp. Lecha Kaczyńskiego, z taką determinacją walczącego o wolność państwa polskiego, była nie na rękę naszemu rosyjskiemu sąsiadowi. Również dla wielu polskich polityków wolna Polska była niekorzystna, gdyż bliższe im są inne narodowości. Dlatego też  ciągłe ataki na Lecha Kaczyńskiego nie powinny dziwić. Śmierć mogła czyhać na każdym kroku. Inny, słabszy psychicznie polityk dałby się zastraszyć, ale nie On! Śp. Lech Kaczyński nawet po pierwszym, jeszcze nieudanym, zamachu w Gruzji, kontynuował swoją misję walki o Polskę. Walki, na śmierć i życie.

Już sam fakt, że prezydent nie bał się polecieć na terytorium wroga, był aktem niezwykłej odwagi. Zbliżając się do smoleńskiego lotniska musiał przeczuwać już, że coś jest nie tak- zjawisko mgły, jaka spowijała okolicę, nie mogło być przecież przypadkowe. Znana jest bowiem rosyjska technologia, pozwalająca użyć jodku srebra, aby kontrolować zjawiska atmosferyczne. 10 kwietnia Rosjanie musieli zużyć całe swoje zapasy tej substancji, co widać w ostatnim czasie, kiedy nie są w stanie wywołać już deszczu, aby ugasić podmoskiewskie pożary. Daje to obraz jak niezwykle istotna była dla Rosji śmierć Lecha Kaczyńskiego, a także jego brata- cudownie ocalałego. Przypomnijmy bowiem, że również Jarosław miał znaleźć się w samolocie, a możliwość zabicia obu wybitnych braci naraz, stanowiła okazję, której wrogowie ojczyzny (także wewnętrzni) nie mogli zmarnować.

Na Śp. Lecha Kaczyńskiego czekała uroczystość katyńska, na której absolutnie musiał się znaleźć. Śp. Lech Kaczyński nigdy nie splamił swego honoru i nie mógł go splamić także wtedy. Perspektywa katastrofy i śmierć kilkudziesięciu ludzi, była przecież błahostką w porównaniu z uszczerbkiem na jego honorze. Świetnie zdawał sobie sprawę, że jego nieobecność potraktowana będzie jak tchórzostwo, a jedynym usprawiedliwieniem mogła być śmierć. Dlatego też, widząc jak niezwykle ryzykowne będzie lądowanie w tak trudnych warunkach, stanął przed najważniejszym, w życiu każdego prawdziwego Polaka, pytaniem- czy zginąć za ojczyznę. Mógł ujść z życiem, mógł uratować siebie i współpasażerów- nie stanowiło to przecież żadnego problemu- wystarczyło wylądować na innym lotnisku. Ale to nie było w stylu Lecha Kaczyńskiego, wielkiego patrioty, który dla ojczyzny był gotów oddać życie. Gdyby córka- Marta zapytała, dlaczego zaryzykował jej osierocenie, mógłby powiedzieć z dumą „Polska jest najważniejsza” i powtórzyć to samo wszystkim rodzinom ofiar. To, jakże piękne, hasło wykorzystał brat Jarosław w swojej kampanii, pokazując jasno Polakom dlaczego do katastrofy dojść musiało.

Coraz częściej w mediach słyszymy o naciskach na pilotów. Ale one i tak były przecież niepotrzebne. Piloci dobrze wiedzieli jak wielkiego patriotę mają za głównego pasażera. Główny pilot, miał jeszcze świeżo w pamięci lądowanie w Gruzji w którym uczestniczył. Nie po to Lech Kaczyński nazwał wtedy pilota, odmawiającego lądowania, tchórzem, żeby teraz samemu na tchórza wyjść. Odwaga prezydenta nie znała granic. 10 kwietnia pilot zdawał sobie sprawę, że tym razem konieczność lądowania jest znacznie większa. Prezydent nie musiał więc bezpośrednio naciskać, nawet gdyby milczał, byłoby to jednoznaczne. Być może pilot nurkując w biel mgły i rozpaczliwie szukając wzrokiem pasa do lądowania, w duchu wierzył, że jeszcze w ostatniej chwili prezydent zmieni decyzję. Ale  Lech Kaczyński zachował zimną krew. Kiedy piloci w ostatnich chwilach lotu zaczęli przeklinać, prezydent niewątpliwie stał na baczność i z ręką na sercu śpiewał Rotę.

Zauważmy jak bardzo wpisuję się ta katastrofa w polską historię, jakże koresponduje z polityką historyczną zmarłego prezydenta. Czyż można było lepiej uczcić ofiary Katynia niż polec na ich grobach? A do tego będąc zamordowanym przez tego samego oprawcę, tym razem wspomaganego jeszcze przez zdrajców w Polsce, z najwyższych państwowych stanowisk. Polska kolejny raz okazała się skazana na cierpienie, kolejny raz przelała swą krew za wolność. Prężne gospodarki, bogate w wielkie dzieła nauki i kultury są niczym, przy tak pięknym umieraniu za ojczyznę Polaków.

Lecha Kaczyńskiego- tego wielkiego przywódcę, który zapisał się wśród największych bohaterów w historii Polski, musimy czcić na wszelkie możliwe sposoby. Nie ma wątpliwości, że należy mu się pomnik przed pałacem prezydenckim. Krzyż harcerzy mógłby stać się jego częścią, dźwigany na barkach przez postać prezydenta, co doskonale podkreśliłoby jego męczeńską śmierć i prześladowania w czasie prezydentury. Ludzi sprzeciwiających się budowie pomnika w tym miejscu, czy walczących o przeniesienie wspomnianego krzyża, nie można nazwać inaczej jak wrogami narodu polskiego. To bardzo przykre, że taką wrogość wobec Polski przejawiają również urbaniści planujący przestrzeń przed pałacem, a nawet część księży.

Serce krwawi gdy spojrzymy, jak duża część polaków (tak- z małej litery) zdradza kraj, głosując w wyborach prezydenckich za przyjacielem naszego kata. Rodacy dali się omamić mediom, przejętym już dawno przez wrogie państwa i siejącymi antypolską propagandę, która ma zniszczyć nasz kraj od wewnątrz. Polsko- obudź się! Już najwyższy czas, gdyż wróg przejął największe stanowiska w kraju i, jak widać po decyzji przeniesienia krzyża, rozpoczął już proces jego zagłady. Poległ nasz przywódca, ale dobry Bóg cudem uratował jego brata. Ratuj nas Jarosławie, wydrzyj Polskę ze szponów zaborcy, pomścij wielkiego Lecha, w Tobie ostatnia nadzieja.

Prawdziwy Polak