JustPaste.it

O Wieloletnim Planie Finansowania Państwa słów kilka.

           Wśród najważniejszych dla państwa spraw, takich jak niekończące się spory o miejsca dla symboli religijnych, tablic, pomników i cmentarzy, bez większego echa w massmediach odbyło się uchwalenie Wieloletniego Planu Finansowego Państwa 2010–2013. Mimo, iż sama już szumna nazwa wskazuje na coś doniosłego i niezwykle ważnego. Najwidoczniej szeroko rozumiane dziennikarstwo po prostu unika mówienia o czymś, co i tak mogłoby być niezrozumiałe dla nas maluczkich. Z racji jednak tego, że zawsze uważałem rzeczy potraktowane przez media po macoszemu za najbardziej ciekawe i intrygujące, postanowiłem nieco przyjrzeć się  sprawie. Z nieukrywaną ciekawością i napięciem zacząłem śledzić to co najlepsze ministerstwo finansów w tej części świata zamierza uczynić, aby zielona wyspa była jeszcze bardziej zielona, wszystkim żyło się lepiej i jedynymi problemami, które mogłyby nas frapować, byłyby dylematy nad lokacją symboli kultu i czci.

 

 


Dochody


          Głównym gwarantem zwiększenia dochodów w latach 2010-2013 ma być wzrost PKB. Jak możemy przeczytać - W 2011 r. planowany (podkreślenie moje) jest wzrost tempa wzrostu PKB do 3,5% w skali roku”. Kolejnym istotnym czynnikiem jest planowany wzrost spożycia prywatnego, który przyśpieszy z 1,8% w 2010 r. do 3,1% w 2011 r. i ponad 4% w latach kolejnych. Równie optymistyczny jest wskaźnik CPI którego wzrost przewiduje się (o dziwo tutaj nie mówi się o planowaniu, chociaż realnie to właśnie na inflację państwo ma jakiś wpływ, ale o tym kiedy indziej) tylko z 2,3% w 2011 r.  do 2,5% w latach 2012-2013. W związku z powyższym musi oczywiście spaść bezrobocie z 12,3% na koniec 2010 do 7,3% na koniec 2013 r. Płace w gospodarce narodowej wzrosną z 3,7% w 2011 do 6,5% w 2013 r. Te i jeszcze bardziej optymistycznie brzmiące zapewnienia zajmują dużą część planu finansowego.


          Analizując powyższe możemy zatem dojść do dość pozytywnych wniosków. Polskę czeka wzrost gospodarczy (wszakże „kryzys” ma się ku końcowi), a co za tym idzie spadnie bezrobocie i wzrosną płace, co pozytywnie odbije się na popycie wewnętrznym i zyskach z podatków PIT, VAT i akcyz. Wzrosną oczywiście i same podatki, VAT do 2013 r. może wzrosnąć nawet do 25% jeżeli dług publiczny przekroczy 55% PKB. Będzie to najwyższy wynik w całej UE tuż obok takich socjalistycznych państw jak Szwecja, czy Norwegia. Tab.1 pokazuje planowane dochody.

 

 e1297ef9a0895ed3923d97fd3b636857.png

 Tab.1 Dochody budżetu państwa (w mld zł)


          Jak możemy zauważyć dochody  niepodatkowe po chwilowym wzroście zaczną maleć. Duży wpływ na ten dział mają zyski NBP, jednostki budżetowe, czy dywidendy. Zależą one najczęściej od ogólnej sytuacji gospodarczej dlatego mimo wzrostu PKB spadek dochodów może być skutkiem planowania kolejnych prywatyzacji z czym wiąże się spadek zysków z dywidend. Spadek dochodów z UE wynika z końcem w 2010 r. wielu okresów przejściowych w związku z czym od 2011 r. będziemy musieli dopłacać do unii jeszcze więcej niż teraz.


          Zapominając przez chwilę o kreatywnej księgowości i całkowicie ufając w przewidywania rządu można stwierdzić, że czeka nas wzrost gospodarczy i zwiększenie wpływów w budżecie.















Wydatki

 

Nie rozwodząc już się zbytnio, z dokumentu możemy wyczytać planowane wydatki, które reprezentuje Tab.2

 

6f2c9a15b48f9f6a56ceba60bc12e44a.png

Tab.2 Wydatki budżetu państwa (w mld zł)


          Jak widać wydatki nadal będą systematycznie rosły, przy wcześniejszych założeniach wzrostu gospodarczego relatywnie będą jednak w niewielkim stopniu maleć w stosunku do PKB.

 

fa1650a5de09dded347ed034091992fe.png

Wyk.1 Rzeczywiste i planowane dochody i wydatki budżetowe w okresie 2006-2013 (w mld zł)

 


          Jak widać na wyk.1 deficyt budżetowy do roku 2013 będzie stopniowo malał, ale tylko dlatego, że w 2010 osiągnie rekordową wielkość. W 2013 r. nadal będzie większy niż w 2009 r. i w latach poprzednich. Nie widać tutaj, żadnych realnych cięć budżetowych. Ponadto należy pamiętać, że wszystko opiera się na planowanym wzroście PKB, oraz na tym, że uda się zrealizować budżet 2010 bez nowelizacji. Założenia te mogą być trudne do zrealizowania. Jak widać po planowanych wydatkach w 2010 r. mamy tak drogie w utrzymaniu państwo, że mimo bardzo dużego spadku dochodów wydatki rosną! Uchwalając budżet na 2010 r. koalicja rządząca dopuściła się znacznego popsucia finansów publicznych. Co gorsza przez następne lata jedyne co planuje to lekkie korygowanie tej sytuacji. Szczegółowe wielkości deficytów budżetowych można zobaczyć na wykresach 2 i 3, należy przy tym pamiętać, że spadek w latach 2011-2013 może okazać się pobożnym życzeniem oraz, że oparty jest tylko i wyłącznie na założeniach o wzroście gospodarczym, a nie na realnych cięciach budżetowych, czy też naprawach finansów poprzez reformy.


cd81b9ada2c3de5269846ea68a85cada.png

Wyk.2 Byłe i planowane deficyty budżetowe w latach 1991-2013 (w mld zł)

 


12d639f2e7edfcb3cbca1f88c81b3aec.png

Wyk.3 Byłe i planowane deficyty budżetowe w latach 1991-2013 (w %PKB)

 

          Aby pozostać apolitycznym jedyne co mi pozostaje to zachęcić czytelników do zastanowienia się jaki rząd, który budżet uchwalał. Tyle odnośnie deficytu (oficjalnego). W Wieloletnim Planie Finansowym Państwa 2010–2013 możemy wyczytać bowiem jeszcze inne interesujące rzeczy.

 




















Dług publiczny

 

          Skoro planowane deficyty budżetowe w następnych latach wynoszą odpowiednio 52,2; 45; 40; 30 mld zł to większość ludzi automatycznie dojdzie do wniosku, że dług publiczny będzie rósł o te same wartości, a co za tym idzie pochodna będzie maleć. Niestety takie rzeczy tylko na szkolnych lekcjach przedsiębiorczości, jak można się przekonać ekonomia państwa rządzi się swoimi szczególnymi prawami. Tabela nr 3 pokazuje zatem aktualne i prognozowane zadłużenie

 

a1f54b5886ee6bfca6a2a685b703bbb3.png

Tab.3 Dług publiczny w roku 2009 oraz prognozy na lata 2010-2013

 

          Jak możemy zatem łatwo prześledzić wzrost zadłużenia nie będzie równomierny z deficytem budżetowym. Skąd bierze się ta różnica? Na szczęście na pomoc przychodzi nam tekst planu finansowego:


„Do potrzeb pożyczkowych netto finansowanych nowo zaciąganym długiem, poza deficytem budżetu państwa, który jest ich głównym składnikiem, należą także: deficyt budżetu środków europejskich, środki przekazywane na reformę systemu ubezpieczeń społecznych (refundacja z tytułu ubytku składki przekazywanej do OFE), prefinansowanie zadań realizowanych z udziałem środków pochodzących z UE oraz udzielane pożyczki. W kierunku pomniejszenia potrzeb pożyczkowych netto oddziałują wpływy do budżetu z prywatyzacji majątku Skarbu Państwa. Zakłada się, że przychody z tego tytułu w latach 2010-2013 wyniosą łącznie ok. 55 mld zł, z czego 25 mld zł w 2010 r. W latach 2011-2013 dominująca część wpływów pochodzić będzie ze sprzedaży akcji PZU SA i PKO BP S.A.

(Wieloletni Plan Finansowy Państwa, Warszawa, sierpień 2010, s. 23)


           Przyznam, że zaskoczył mnie ten fragment. Od tak po prostu ministerstwo finansów przyznaje, że w deficyt budżetowy nie wlicza się części zobowiązań. Okazuje się, że mamy coś takiego jak „budżet środków europejskich”, którego deficyt wynosi i będzie wynosił kilkanaście mld zł, ZUS który część brakujących środków zamiast otrzymywać z budżetu pożycza w bankach itd. Przyznam, że zawsze myślałem o tzw. kreatywnej księgowości jak o czymś dużo bardziej zawoalowanym. Tymczasem jak się okazuje suma 52 mld zł deficytu, którą przez tyle czasu nas straszono, to nic innego jak tylko ułamek rzeczywistej dziury budżetowej. W związku z tym, wcześniejsze rozważania i wykresy nie do końca są współmierne z rzeczywistością. Może dlatego dla lepszego zobrazowania stanu finansów publicznych lepiej przeanalizować dług publiczny.

 

f7c624b3c8e04320686d0d0cd5ae0b1d.png

Wyk.4 Państwowy dług publiczny i jego prognozy 1989-2013 (w mld zł)

 

          Myślę, że wykres nr 4 nie wymaga komentarza, aby jednak lepiej przeanalizować poszczególne roczne zmiany warto przyjrzeć się wykresowi nr 5.

 

fe2c2f32498356c2080e95bd88eda723.png

Wyk.5 Roczne rzeczywiste i prognozowane przyrosty długu publicznego 1990-2013 (w mld zł)


          Skoro deficyt, nie jest rzeczywistym deficytem to dużo więcej możemy dowiedzieć się, z analizy wzrostu zadłużenia. Powróćmy jeszcze na chwilę do wykresu nr 1, jak z niego wynika największy deficyt przypada na rok 2010, po czym zaczyna systematycznie maleć. Tymczasem z wykresu nr 5 możemy wywnioskować, że wzrost zadłużenia w 2011 nadal rośnie i dopiero od 2012 maleje, jak mogliśmy wcześniej przeczytać w wyniku zysków z prywatyzacji wynoszących 55 mld zł. Gdyby dodać równomiernie tę kwotę do roku 2012 i 2013 na wyk.5 to mielibyśmy nadal rosnący przyrost zadłużenia. Obrazuje to wykres nr 6.

 

4c1642eada5cad9b94b2cf73948c19df.png

Wyk.6 Roczne rzeczywiste i prognozowane przyrosty długu publicznego 1990-2013 z dodanymi 15 mld zł w 2012 i 40 mld zł w 2013. (w mld zł)

 

          Jak widać na powyższym gdyby nie prywatyzacja mimo zaksięgowania deficytu jako malejący, rzeczywisty deficyt związany z przyrostem zadłużenia nadal by wzrastał.

 

 


Wnioski


         W latach 2008-2009 nastąpił drastyczne pogorszenie finansów publicznych (które i tak były systematycznie niszczone od 1989 r.), wzrósł deficyt budżetowy i znacznie wzrosło zadłużenie. Wynika to ze spadku dochodów, które po części można tłumaczyć zwolnionym wzrostem gosodarczym oraz jak głosi plan finansowy:


„Daleko idące obniżenie podatku dochodowego od osób fizycznych i składki rentowej uchwalone w latach 2006-2007 bez jednoczesnego zabezpieczenia finansów publicznych przed skutkami takiej obniżki (zaniechanie działań generujących oszczędności po stronie wydatkowej w sektorze publicznym) zwiększyło deficyt strukturalny o 3% PKB. Chociaż obniżka ta w pewnej mierze pomogła w ograniczeniu skutków spowolnienia gospodarczego w latach 2008-2009, tym niemniej doprowadziła do sytuacji, w której w 2009 r. musiano wprowadzić drastyczne oszczędności w wydatkach budżetu państwa. Wyeliminowanie efektów strukturalnych tych szybkich i niezabezpieczonych obniżek podatków i parapodatków będzie wymagało wielu lat reform strukturalnych i obowiązywania reguły wydatkowej. Skutki tych działań uzdrawiających będą jednak ujawniać się w dłuższym horyzoncie czasowym. Wobec tego, w obecnym stanie finansów publicznych, konieczne jest podjęcie działań tymczasowych, które przyniosą szybkie efekty.

(Wieloletni Plan Finansowy Państwa, Warszawa, sierpień 2010, s. 17)


          Mamy zatem do czynienia z sytuacją kiedy to partia mieniąca się liberalną narzeka na obniżkę podatków, przy czym warto zauważyć, że w omawianych latach 2006-2007 mieliśmy bardzo znaczny spadek deficytu budżetowego (wyk.2, wyk.3) jak i po części spadek wzrostu zadłużenia (wyk.5). Sytuacja po stronie przychodów i wydatków nie wyglądała również na groźną w roku 2008 (wyk.1) dlatego niezrozumiały dla mnie jest nagły skok zadłużenia. Niestety brakuje czasu i możliwości, aby jednoznacznie prześledzić, czy spadek dochodów w roku 2009 był przede wszystkim spowodowany, jak chce tekst planu finansowego, obniżką podatków w latach 2006-2007 (skoro deficyt był niski aż do 2008 r. to nie może być mowy o niezabezpieczeniu strony wydatkowej poprzez oszczędności), czy też może poprzez „kryzys gospodarczy” i spadek wzrostu PKB, któremu obniżka opodatkowania i tak pozytywnie przeciwdziałała.


         Bez wątpliwości możemy jednak prześledzić budżet na rok 2010. Mimo iż Ministerstwo Finansów zarzuca poprzedniej ekipie niezbilansowanie dochodów i wydatków (chociaż deficyt był wtedy relatywnie niski) mamy jeszcze gorszą sytuację w roku bieżącym (wyk.1). Drastyczny spadek dochodów i brak cięć po stronie wydatków, mało tego wydatki rosną. Zupełnie nie pojmuję logiki i argumentacji MF, kiedy na dużo większą skalę robi właśnie to co zarzuca poprzedniej ekipie. Mało tego, wykorzystując tę argumentację mówi się o „wielu latach reform strukturalnych i obowiązywania reguły wydatkowej”. Jednakże nigdzie w tekście planu finansowego nie widę tych „reform strukturalnych”. Trzymanie się przyjętej dyscyplinującej reguły wydatkowej to zdecydowanie za mało, bo mimo, iż prognozowany deficyt będzie malał, to nadal przewidywania te opierają się na tym, że dochody zaczną szybciej rosnąc niż wydatki. Poza tym jak mogliśmy przeczytać nie jest to rzeczywisty deficyt bo ten dużo lepiej obrazuje wzrost zadłużenia, którego przyrost zostanie chwilowo zachamowany poprzez prywatyzację.

          Co zatem robi rząd? Uchwala budżet z największym w powojennej historii Polski deficytem bez cięć wydatków. Następnie planuje stopniowe obniżanie go podnosząc podatki, zakładając dobry wzrost gospodarczy i nadal zwiększając wydatki. Deficyt może być obniżany bowiem stosuje się kreatywną księgowość i część należności np. deficyt w środkach UE (14,4 mld zł w 2010 r.), deficyt w FUS czy w wielu innych funduszach nie wlicza się do budżetu. Z całą powagą można więc sądzić, że przyjęta oficjalna dziura budżetowa to co najwyżej połowa rzeczywistej sumy. Odbija się to negatywnie na zadłużeniu publicznym, który proporcjonalnie wrasta, aby i ten trend zminimalizować planuje się prywatyzację… Pytanie co potem? Jakoś nie wygląda mi to na „wiele lat reform strukturalnych i obowiązywania reguły wydatkowej. Skutki tych działań uzdrawiających będą jednak ujawniać się w dłuższym horyzoncie czasowym”. Chyba, że plany MF ograniczają się do tego zdania:  „Wobec tego, w obecnym stanie finansów publicznych, konieczne jest podjęcie działań tymczasowych, które przyniosą szybkie efekty”. Czyli poprawienie na papierze kilku wskaźników (czyli rzeczywiste pogorszenie finansów publicznych), a o „wiele lat reform strukturalnych i obowiązywania reguły wydatkowej” będzie musiał się już zatroszczyć ktoś inny. Chyba właśnie tak należy traktować zamiary i poczynania rządu – po nas choćby i potop.

 

          Może i nie znam się na ekonomii, ale zwiększenie podatków, sprywatyzowanie wszystkiego co się da i mimo to zadłużenie się na bilion złotych nie wydaje mi się sposobem na wyjście z obecnej sytuacji. Zawsze mi się wydawało, że aby wyjść z dołka finansowego trzeba może i nieco zwiększyć podatki, ale przedewszystkim ostro zacisnąć pasa. Najlepszym wyjściem byłoby i tak jednoczesne zastosowanie dużych cięć jak i niewielka obniżka podatków. Innym sposobem i to dużo tańszym na pobudzenie gospodarki byłaby deregulacja i zmniejszenie biurokracji. Według OECD jesteśmy państwem o najbardziej przeregulowanej gospodarce w tej organizacji.


           Wracając do cięć, gdzie szukać oszczędności? W 1989 roku liczba urzedników w socjalistycznej gospodarce wynosiła 160 tys., teraz w podobno kapitalistycznej gospodarce i zkomputeryzowanym świecie za niedługo sięgnie 500 tys. Tak opisuje tę sytuację dr Rybiński:


To za czasów tego rządu w latach 2008-2009 zatrudnienie w administracji publicznej wzrosło o 40 tys. etatów. Za rządów PO i PiS w latach 2005-2009 zatrudnienie w administracji publicznej wzrosło łącznie o 90 tys. etatów. Jeżeli przyjmiemy, że przeciętny roczny koszt netto zatrudnienia urzędnika wynosi 50 tys. złotych (pensja, uzbrojenie miejsca pracy, szkolenia etc.), co prawdopodobnie jest zaniżonym szacunkiem, to w 2010 roku koszt tego zwiększonego zatrudnienia wyniesie 4,5 miliarda złotych, a w 2011 roku będzie jeszcze większy, zbliżony do 5 miliardów złotych. Właśnie taką kwotę planuje pozyskać rząd dzięki podwyżce podatku VAT o jeden punkt procentowy. Zatem każdy z nas zapłaci więcej za kupowane towary po to, aby było na wynagrodzenia dla armii nowych urzędników zatrudnionych w minionych kilku latach. Można mówić już o armii, ponieważ liczba dodatkowo zatrudnionych urzędników w latach 2005-2009 jest bliska liczebności polskiej armii.”

(Dr hab. Krzysztof Rybiński, Fakt.pl)


          Przyglądając się ustawie budżetowej na rok 2010 doznałem niemałego zaskoczenia. Obok największych wydatków takich jak obsługa długu publicznego (34,9 mld zł), czy obowiązkowe ubezpieczenia społeczne (72,2 mld zł), zaksięgowano dział różne rozliczenia na który planuje się przeznaczyć 81 mld zł, z czego 50,1 mld zł to dotacje i subwencje. Warto zauważyć, że 2 pierwsze pozycje, czyli obsługa długu i ubezpieczenia stanowią 35,6% czyli 1/3 wszystkich wydatków budżetu i są to koszty, których bez poważnych i bolesnych reform nie da się zmniejszyć. Aby zobrazować te wydatki możemy porównać je np. z ochroną zdrowia (6,2 mld zł), oświatą i wychowaniem (1,4 mld zł), nauką (4,2 mld zł), obroną narodową (18,8 mld zł).

Oto kilka przykładowych wydatków w 2010 r.:

  •  Hotele i restauracje (21 mln zł)
  •  Pomoc dla społeczności Romskiej (10 mln)
  •  Program „Pomoc państwa w zakresie odżywiania (550 mln)
  •  Dopłaty do paliwa rolniczego (720 mln)
  •   Pomoc dla cudzoziemców, którzy uzyskali status uchodźcy (2,9 mln)
  •   Implementacja polskiego programu współpracy na rzecz rozwoju oraz wsparcie międzynarodowej współpracy na rzecz demokracji i społeczeństwa obywatelskiego, itd., itd. (100 mln)
  •  Ubezpieczenie upraw rolnych i zwierząt gospodarskich (300 mln)
  •   Program ograniczania przestępczości i aspołecznych zachowań „Razem bezpieczniej” (3 mln)
  •   Bezpieczna i przyjazna szkoła (6 mln)
  •   Dofinansowanie zadań realizowanych przez zespoły do spraw orzekania o niepełnosprawności (3,8 mln)
  •   Modernizacja systemu wynagrodzeń w administracji, w tym dodatkowe wynagrodzenie roczne od dodatków specjalnych wypłaconych w 2009 r. oraz zwiększenie wynagrodzeń dla nowopowstałych ekspertów w UP (31,5 mln zł)
  •   Fundusz Inicjatyw Obywatelskich (60 mln zł)
  •   Przeprowadzenie powszechnego spisu rolnego 2010 i prace przygotowawcze do narodowego spisu powszechnego 2011 (244,6 mln zł)
  •   Pomoc cudzoziemcom zapewniającym poprawę poziomu bezpieczeństwa żołnierzy poza granicami kraju (1 mln zł)
  •   Wspieranie zwalczania przemytu i podrabiania wyrobów tytoniowych (20 mln zł)
  •  Przygotowanie, obsługa i sprawowanie przewodnictwa Polski w Radzie UE w II połowie 2011 r. (91,8 mln zł)
  •   Działania związane z obchodami 30 rocznicy utworzenia „Solidarności” (21 mln zł)
  •   Audycje radiowe i telewizyjne – misja publiczna (5 mln zł)
  •   Wzrost zainteresowania Polską wśród cudzoziemców (100,6 mln zł)
  •   Dofinansowanie posiłków sprzedawanych w barach mlecznych (21 mln zł)
  •   Dotacje dla kinematografii (11 mln zł)
  •   Centrum badania opinii społecznej (3 mln zł)
  •   Korzystanie z usług w zakresie szkolenia sportowego, świadczonych przez "Centralny Ośrodek Sportu" (20 mln zł)
  •   Program finansowany z udziałem Unii Europejskiej "Norweski Mechanizm Finansowy i Mechanizm Finansowy Europejskiego Obszaru Gospodarczego" (391 mln zł)
  •   Wynagrodzenia administracji publicznej z zakresu wyznań religijnych oraz mniejszości narodowych (3 mln zł)
  •   Wynagrodzenia urzędu do spraw kombatantów i osób represjonowanych (9 mln zł)

Itd. itd…


         Dla porównania na całe leśnictwo w Polsce przeznaczono 8,6 mln zł. Trzeba pamiętać, że każdy dział, fundusz, program to kolejne rzesze urzędników i ekspertów, którzy muszą jakoś te pieniądze rozprowadzić.

 

         Przez ostatnie 20 lat możemy obserwować olbrzymie zadłużanie się kolejnych rządów, przy jednoczesnej głupiej i nieprzemyślanej prywatyzacji. Ostatnie lata to jednak rekord pod tym względem. „Tanie i przyjazne państwo” zapewni nam przejście z ponad 500 mld zł zadłużenie do niecałego biliona, czyli prawie zwiększy tę sumę dwukrotnie. Ponadto pozbywamy się całkowicie resztek majątku skarbu państwa, które oczywiście lepiej byłoby zarządzany przez sektor prywatny, ale jak pokazuje historia często prowadzi to do umyślnego upadku i zamknięcia zakładów. Ponadto istnieje problem coraz głośniej tykającej bomby ubezpieczeń społecznych, które już teraz stanowią olbrzymie i największe obciążenie dla budżetu. Rząd nie przeprowadza i nie chce przeprowadzić żadnych reform, ba dolewa tylko oliwy do ognia prosząc jednocześnie o 500 dni spokoju… chyba tylko na spakowanie walizek. Ponadto minister finansów stosuje tak kreatywną księgowość, że w szybki i łatwy sposób nie da się nawet oszacować rzeczywistego deficytu. Nie wliczanie zadłużeń różnych funduszy (w tym FUS), deficytów w środkach UE, zakup instrumentów pochodnych pod koniec 2009 r. itd. stosuje się jako normalność. W związku z tym wszystkim poniższy cytat z Wieloletniego Planu Finansowania Państwa brzmi jak ponury żart:


Polska, dzięki zrównoważonej polityce podtrzymywania wzrostu, przy równoczesnym utrzymywaniu dyscypliny w finansach publicznych, przeszła przez okres największego załamania w światowej gospodarce w bardzo dobrej kondycji. Niemniej, znaczna obniżka podatków i parapodatków przeprowadzona przez poprzedni rząd, której nie towarzyszyło –pomimo rekordowego wzrostu gospodarczego – odpowiednie dostosowanie po stronie wydatków, doprowadziło do znacznego wzrostu deficytu i po raz kolejny ukazało niebezpieczny rozmiar strukturalnego deficytu finansów publicznych, na poziomie ok. 7% PKB w 2009 roku. Dzięki dyscyplinie finansowej rządu, który jako jeden z pierwszych w Europie zauważył ryzyko światowego kryzysu finansów publicznych, i dokonał już od 2009 roku oszczędności budżetowych brutto na skalę ok. 2,5% PKB, Polska nie wpadła w pułapkę zadłużenia i może teraz wykorzystać polepszającą się koniunkturę gospodarczą do rozpoczęcia stopniowych działań dostosowawczych. Działania takie są niezbędne aby Polska utrzymała obecną wysoką wiarygodność wśród najbardziej zaawansowanych i fiskalnie odpowiedzialnych gospodarek europejskich. Wysoka wiarygodność zapewni Polsce przewagę konkurencyjną, pozwoli na dalszą modernizację oraz umożliwi utrzymanie w ryzach kosztów obsługi zadłużenia.

(Wieloletni Plan Finansowy Państwa, Warszawa, sierpień 2010, s. 3)

 

         Zjeżdżamy w dół po równi pochyłej, której stromizna systematycznie rośnie. Kiedy przejdziemy w etap bezwładnego spadku w przepaść? Na szczęście dla „elity” rządzącej, mało kto zadaje sobie takie pytania. Kiedy przez kilka następnych lat wszyscy będziemy musieli zapłacić w podatkach za obecną politykę, zubożałe społeczeństwo podpali opony przed sejmem domagając się jeszcze większych zasiłków i zapomóg społecznych, tylko nie wiem kto udzieli nam na to kolejnych kredytów. „Na szczęście” póki co najważniejszy dla nas jest krzyż i tablica.

TJ

 

Dodatek 1

           Jako ciekawostkę pokażę jeszcze zatwierdzone plany finansowe 200 tys. śląskiego miasta na lata 2010-2020. Wybór Gliwic podyktowany jest tylko i wyłącznie tym, że jestem w pewien sposób związany z tą miejscowością, dlatego zachęcam do przyjrzenia się  jak wygląda sytuacja w innych częściach kraju.

 

a67d8f576f8bc60511dbc9a4ccf161b3.pngWyk.7 Bieżące i prognozowane dochody i zadłużenie miasta Gliwice w latach 2009-2020 (w mln zł)

 

          Jak możemy zobaczyć na wykresie nr 7 włodarze planują w 10 lat przejść z prawie zerowego długu i planowanej nadwyżki budżetowej wynoszącej niecałe 50 mln zł do ponad 470 mln zadłużenia. Co będzie stanowić w relacji z dochodami 49%. Rozumiem potrzeby inwestowania i rozwoju miasta. Jednakże trend tak silnej inercji jak na wykresie powyżej nie będzie łatwy do odwrócenia, jeśli w ogóle będzie można mówić o jego zachamowaniu. Keynesizm pełną parą. Nie wydaje mi się możliwe, aby miasto było w stanie dokonać takich inwestycji, które zdołałyby utrzymać koszt obsługi tego olbrzymiego zadłużenia w ryzach. Chyba, że odkryto zasoby uranu i pocichu planuje się ich wydobycie. Chociaż wykres powyżej bardziej wskazuje na to, że Gliwice szykują się do wojny, kto wie jakie zamówienia już wpłynęły do Bumaru.

 

Poważniej rzecz ujmując widzę tylko 3 możliwe przyczyny wszystkiego o czym pisałem powyżej:

  1. Rządzą nami idioci.
  2. Rządzą nami bardzo światli ludzie, którzy wiedzą, że obecnego zadłużenia na świecie nie da się spłacić. Dlatego trzeba jak najwięcej pożyczać (najlepiej za granicą) dopóki są frajerzy, których nasze śmieciowe obligacje interesują. Kiedy rozpocznie się wielkie drukowanie $, €, czy ZŁ, bez problemu oddamy naszym wierzycielom kilka kontenerów banknotów, za które kupią sobie gumę do żucia.
  3. Rządzą nami ludzie, którzy świadomie działają na niekorzyść Polski i Polaków.

 

Która możliwość jest najbardziej prawdopodobna pozostawiam do oceny czytelnikom.

 

 


 

źródła:
  1.   Wieloletni Plan Finansowy Państwa 2010-2013, Biuletyn Informacji Publicznej, bip.kprm.gov.pl
  2.   Ustawy budżetowe, www.mf.gov.pl
  3.   NBP, www.nbp.pl
  4. Autopooprawki Prezydenta Miasta do projektu uchwały Rady Miejskiej w sprawie budżetu miasta Gliwice na 2010 rok, Biuletyn Informacji Publicznej Urzędu Miejskiego w Gliwicach, www.um.gliwice.pl/bip