JustPaste.it

Życie z blogiem w tle

- Założę bloga – rzuciłam w gronie najbliższym najbliższych. Wtedy popatrzyli na mnie z uśmieszkami. – drugą Izabel M. z Brwinowa nie będziesz – odparli.

- Założę bloga – rzuciłam w gronie najbliższym najbliższych. Wtedy popatrzyli na mnie z uśmieszkami. – drugą Izabel M. z Brwinowa nie będziesz – odparli.

 

Mają rację, nie będę. W sumie nigdy nikogo nie chciałam naśladować. Niech Pani Izabel bryluje wśród blogów celebrytów.

Ja natomiast chcę mieć własne miejsce do wyrażania siebie. Do poezji na każdą okazje nie jest mi po drodze. Przynajmniej nie teraz.

Świat przeistoczył się w potężne, niewyczerpalne źródło ciągłego przepływu informacji. Samo pisanie stało się wyznacznikiem przynależności do aktywnej grupy obserwatorów życia. A modnym pojęciem okazało się zjawisko kryjące się pod nazwą dziennikarstwa obywatelskiego. To obecnie różnego rodzaju portale, na których można publikować artykuły o wszelkich możliwych tematach, podzielone na co najmniej kilka kategorii.

Internet to szerofalowy ocean artykułów, artykulików, postów i wszelkiego typu komentarzy. O obrazkach i grafice już nie wspominając. Niezależnie od tematu potrafimy w nim wszystko znaleźć, skomentować, dopisać swój watek i samemu zaistnieć.

Nie od dziś wiadomo, że media współcześnie przekształciły się w IV władze w cywilizowanym kraju.

W Internecie istnieje wiele miejsca, gdzie można zamieszczać swoje autorskie teksty. Wypuszczać na szerokie wody sieci. Autorami w głównej mierze są amatorzy, których pasja jest pisanie. O wszystkim, co ich otacza, frasuje, intryguje, interesuje, zastanawia. To jest swoistego rodzaju terapią.

Wylewanie na papier tudzież ekran monitora zaobserwowanych spraw, problemów, zdarzeń, które są warte odnotowania. Każde słowo może mieć swoje znaczenie. A dzięki temu można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy, albo też takich które wywołują uśmieszek politowania na ustach.

Wracając jeszcze do wątku blogosfery internautów. Chęć zaistnienia w sieci jest niewyobrażalnie kusząca. Jednak z zakładanie bloga wiąże się też wiele obaw. Małych, formalnych przeciwwskazań.

I wcale nie mówię tu o krytyce konstruktywnej, która powinniśmy zastosować względem naszej wypowiedzi, zanim puścimy ją na szerokie wody sieci. Później jesteśmy już tylko skazani na opinie innych. Nierzadko niewybredne i kąśliwe. A odpowiadać na każde negatywne spojrzenie na coś, co według nas jest nienaganne - nie jest moim sposobem na przetrwanie.

To tak jakbym znów cofnęła sie do szczenięcych lat szkoły Ale ciągłe pisanie do szuflady to również nie dla mnie. Niech i inni mają radochę.

O czym konkretnie mowa? Możliwość komentowania poszczególnych wpisów daje upust nawet najbardziej negatywnym opiniotwórcom. Ale prawdziwa cnota krytyk się nie boi! Im więcej wzbudza kontrowersji, tym lepiej.

Słowa i język to właśnie narzędzia do opisywania różnorakich zdarzeń, stają się przedłużenie myśli, które w ten sposób się materializują. Ważne jest najdoskonalsze oddanie myśli i w tym też rzeczywistości. Te umiejętności należy doskonalić, więc teraz realizuje właśnie drogę doskonalenia siebie i swoich werbalnych możliwości.

Bowiem, żeby być poczytnym, trzeba umieć skusić odpowiednim zestawem zastosowanych słow.

Pisanie stało się moim odwiecznym uzależnieniem. Narkotykiem, od którego niestety nie umiem się oderwać, uwolnić. Prawdę mówiąc nie chcę się od tego odciąć w sposób tak radykalny. Ale największą moją udręką jest niezbyt obszerna wiedza, abym mogła swobodnie pisać o wszystkich barwach tego świata.

Pozwala przekraczać granice nieprzekraczalne. Jedyne co może być fizycznym ograniczeniem to wyobraźnia piszącego temat leży na ulicy, tylko trzeba się dobrze rozejrzeć. A później tylko trzeba go uchwycić w sympatycznej podrawce słownej. Okraszona dowcipem i lekkostrawną nutą przekazu, prezentując nie rzadko trudny temat.

Chęć pisania jest przeogromna, jedynie czasem brakuje odpowiedniego tematu. Albo większość z nich jest po prostu za trudna. Wymagają dużych zdolności ekwilibrystyki językowej.

Jednak staram się sięgać do przyzwoitego poziomu. Dlaczego nie miałabym robić to, co tak bardzo lubię i wywołuje u mnie wysoki poziom endorfin. Endorfiny to tzw. hormony szczęścia, które wprowadzają nas w mega błogi nastrój. I jeszcze jedno. Ważne, żeby przyczynić się do wzrostu zainteresowania samym piśmiennictwem, a tym samym przysłużyć się do wzrostu czytelnictwa.

Moim marzeniem jest pisać tak jak polskie sławy pióra. Owe pióro musi być lekkie, aby nie przysporzyć czytelnikowi niepotrzebnych niestrawności. Najlepiej, aby przeczytał to jednym tchem. Takie czytanie jest niezwykle przyjemne. Przyjemność to jedna z tych chwil, w której zapominamy o reszcie rzeczy, jakie nas do tej pory absorbowały.

A więc nie zaistnieje jako autorka bloga roku 2010. Właściwie nie wiem, w którym roku miało by to nastąpić.

Ale jedno jest pewne. Pisać nie przestanę. Pisanie oczyszcza strapioną dusze wędrowca, który kroczy po tym świecie i zbiera zdarzenia do kieszeni losu.