JustPaste.it

Najpierw ratuj ciało swoje!

Zginąć od krzyża - czy to nie groteska?

Zginąć od krzyża - czy to nie groteska?

 

 

Wojny religijne to tak obszerny temat, a do tego prowokacyjny i kontrowersyjny, że nadaje się raczej do obszernej monografii, niźli do lapidarnego artykułu. Wojny te są opracowywane przez znanych historyków i publicystów albo przez anonimowych zwykle internautów, mniej lub bardziej złośliwie dopisujących, że zginęło w nich więcej ludzi, niż z powodu dwóch najkrwawszych ideologii.

W ostatnich tygodniach mamy ogólnopolski konflikt z krzyżem, który został ustawiony przez sympatycznych harcerzy w odruchu serca i jest to jeden z przykładów na dobre uczynki, którymi piekło jest wybrukowane. Trudno powiedzieć, co owi harcerze mieli na myśli (ale ci konkretni, nie zaś ogólnie rozumiane harcerstwo) stawiając ów symbol i nie wiadomo, kiedy polityczni zwolennicy pozostawienia tego krzyża zorientowali się, że można na nim zbić polityczny kapitał, nie zgadzając się z jego przeniesieniem.

Natomiast w ostatnich dniach doszło do mniej spektakularnych wydarzeń z innymi krzyżami, choć bardziej koszmarnymi...

17 sierpnia 2010 wolontariusze (nazwa sugeruje bezinteresownych obywateli oraz, niestety, nieprzygotowanych do wykonywania tego typu technicznych przedsięwzięć) wzięli się energicznie za konserwację starego drewnianego krzyża stojącego przy archikatedralnej bazylice św. Jakuba w Szczecinie. Połączenie elementu poziomego z pionowym zapewne było skorodowane, plan demontażu pewnie niedopracowany i... stało się – ciężka poprzeczka spadła wprost na głowę przebywającego tam obywatela, który stojąc tam, być może zastanawiał się nad sensem życia i nad egzystencjalizmem. Na urwanym ramieniu widnieje napis… „Ratuj duszę swoją”. Groteska sięgnęła bruku...

afb8708f0e606d26c2984d04eed77141.jpg

Państwowa Inspekcja Pracy nie będzie wszczynać osobnego postępowania - „gdyż nie był to wypadek przy pracy w rozumieniu ustawy; osoba, która zginęła, nie była zatrudniona i nie była ubezpieczona, zaś PIP zajmuje się jedynie osobami zatrudnionymi na podstawie umowy o pracę” (a ponadto była bezdomna i biedna). To, że rejon robót nie był ogrodzony w sposób uniemożliwiający osobom postronnym zbliżenie się do obiektu remontowanego, nie ma znaczenia dla inspektorów. Dobrze, że nie przechodził tamtędy ktoś bardziej znaczący a solidnie ubezpieczony (np. piosenkarka lubiąca powisieć i pośpiewać na krzyżu od czasu do czasu lub polski muzyk dziesiątkujący karty Biblii), bo wówczas takie oświadczenia inspektora pracy wywołałoby skandal. Co do samego Boga – gdyby choć w wypadkach z krzyżami ginęli wyjątkowo źli ludzie, to przynajmniej mielibyśmy namacalny przykład, że rzeczywiście istnieje sprawiedliwa kara boska. Niestety, najczęściej giną nie najgorsi obywatele, często wręcz wzorowi lub niezaradni.

W pewnym polskim mieście postanowiono definitywnie rozstrzygnąć sprawę przydrożnych krzyży w mieście. W prasie miało znaleźć się ogłoszenie - "Tablice, krzyże, ołtarze jako obiekty niezwiązane z gospodarką drogową upamiętniające miejsca osób zmarłych w wyniku wypadku drogowego, zostaną usunięte w ciągu jednego miesiąca od dnia ukazania się niniejszego ogłoszenia". Ogłoszenie nie trafiło do gazet, bo prezydent miasta polecił wycofać się z pomysłu. Są regiony w Polsce, w których przydrożne krzyże, stawiane przez rodziny ofiar, jednak są demontowane. Co kraj (a właściwie – województwo), to obyczaj. Tego typu przepisy powinny być ogólnopolskie (nie zaś lokalne) a może nawet ogólnounijne.

W wypadkach samochodowych co roku ginie ponad 5 tys. osób, zatem codziennie może się pojawiać ok. 15 krzyży. Podobno w innych krajach nie jest znany ten  zwyczaj. W wypadkach lotniczych ginie również wielu ludzi (co ok. milionowy lot kończy się tragedią), w tym wielu Polaków, którym coraz częściej także stawiamy pomniki i krzyże, co ostatnio jest szczególnie krytykowane (i... popierane). W przypadku katastrof lotniczych, krzyże są stawiane w centrach naszych miast, nawet jeśli nieszczęście wydarzyło się poza granicami Polski.

Niektóre przydrożne krzyże bywają większe i solidniejsze i mają odpowiednio nastrajać okolicznych mieszkańców oraz przejezdnych kierowców, jednak ci ostatni czasami nie panują na pojazdami i wpadają na te oryginalne pułapki, ginąc na tych symbolach, co jest wyjątkowo wstrząsającym zdarzeniem (zginąć na takim symbolu?!). Oto 26 sierpnia 2010 młody motocyklista wypadł z drogi i uderzył w solidny krzyż, który stał obok drogi w Lipowie (Podlaskie) i zginął na miejscu. Przed większymi przydrożnymi krzyżami i malowniczymi kapliczkami powinny być ustawione znaki oddające bardziej przyziemną a praktyczną myśl – „zwolnij i ratuj ciało swoje!”.

970c5ee7d03f466cb8dcce91742a8a25.jpg

Ponieważ o takich wypadkach (z krzyżami) dawniej nie słyszano, to ich nagły wysyp i to na tle najbardziej znanego krzyża (Krakowskie Przedmieście), może jest jakimś przesłaniem. Ale jakim?

„Krzyżowe” statystyki są zatrważające – na  pieszych pielgrzymów najeżdżają pojazdy, a kiedy pielgrzymują autobusami lub samolotami, to zdarzają się jeszcze większe tragedie - prawdopodobnie więcej Polaków zginęło podczas pielgrzymek w czasie pierwszych 20 lat III RP, niż naszych rodaków podczas zmagań z komuną w walce o tę III RP podczas ostatnich dwudziestu lat PRL...

PS Inne krzyże...

1. Krzyż - nazwa miasta została przetłumaczona z języka niemieckiego (Kreuz); wyjaśnienie: miejscowość znajduje się na skrzyżowaniu szlaków kolejowych Poznań – Szczecin oraz Berlin – Bydgoszcz; od 1991 znany pod zmienioną nazwą - Krzyż Wielkopolski.

2. Odmianą krzyża jest swastyka („swastyka” pochodzi z sanskrytu i oznacza "przynoszący szczęście"). Od kilkudziesięciu lat kojarzona niemal wyłącznie z niemieckimi okropnościami II w. św. i dlatego zabroniona w tzw. normalnym użyciu. W innych językach bardziej nawiązuje do nazwy „krzyż” - Hakenkreuz (niem. ‘hakowaty krzyż’) oraz croix gammée (fr. ‘krzyż gamma’, z gr. ‘gammadion’ – złożenie czterech liter gamma Γ).

3. Może należy być ostrożniejszym przed wypowiedzeniem rutynowego pożegnania „krzyż ci na drogę”?