JustPaste.it

Sen średniowieczny (dla romantyków)

W końcu spełniło się moje wielkie marzenie. Przeniosłem się w czasie i ujrzałem życie średniowiecznego miasta. Podróż nie skończyła się dobrze, ale warto było spróbować.

W końcu spełniło się moje wielkie marzenie. Przeniosłem się w czasie i ujrzałem życie średniowiecznego miasta. Podróż nie skończyła się dobrze, ale warto było spróbować.

 

Ludzie w łachmanach krzątali się tam i z powrotem. Gdzieniegdzie droga była pokryta kamieniem, ale w większości była to ubita przez setki stóp i kopyt ziemia. Tuż przede mną ktoś wylał zlewki. W powietrzu unosił się intensywnie nieprzyjemny kwaśny zapach. Umorusane dzieci biegały gromadami i psociły. Kaleki żebrak machał za nimi swoją laską.
 
Otoczeni wielkim kamiennym murem ludzie ci byli bezpieczni przed atakiem ewentualnych intruzów. Dzień mijał spokojnie i leniwie. Żołnierze w pancerzach stali grupkami. Ktoś coś opowiadał, reszta wybuchała śmiechem, który był przerywał widokiem jasnowłosej piękności w długiej, grubej sukni dźwigającej wodę w drewnianym wiaderku. Przekupki przywoływały do swoich straganów.

Pręgierz stał w tym momencie pusty, ale krople krwi były jeszcze świeże. Tego co tu się działo nie chciałem oglądać.

Chodziłem wąskimi uliczkami pomiędzy ludźmi i spijałem każdy szczegół tej egzotyki.

W środku miasta stał olbrzymi kościół z jasnego ciosanego granitu. Zimny i surowy wewnątrz i na zewnątrz. Oszołomiony pięknem patrzyłem na ten budynek i ogarniał mnie nastrój uniesienia.

Nagle wśród żołnierzy wybuchło poruszenie. Biegali i krzyczeli. Coś się działo. Spora ich grupa biegła teraz w kierunku katedry. Zrozumiałem, że powodem zamieszania jestem ja. Szybko wszedłem do budynku. Wkrótce kościół wypełnił się wojskiem. Gdy mieli mnie już pochwycić siłą woli uniosłem się w powietrze. Ku swojemu zdziwieniu mogłem latać, bez wysiłku i tam gdzie chciałem. Cudowne uczucie. Niczym Piotruś Pan znajdowałem się dwa metry nad ich głowami, a oni nic nie mogli mi zrobić. Biegali za mną z jednego końca katedry na drugi. Poleciałem pod sam dach pławiąc się w błogim uczuciu wolności.

Chciałem już opuścić kościół, ale wyjście było tylko jedno przez wąskie drzwi. Odczekałem na moment kiedy nikt przy nich nie stał i niczym polujący jastrząb zanurkowałem szybko w ich kierunku. Udało mi się wydostać na zewnątrz. Żołnierze w hełmach nachodzących na nos wybiegli za mną. Wyrwałem się z potrzasku. Wznosiłem się w górę na wieżę kościoła, która była podobna do odkrytej wieży zamku. Lecąc nie zauważyłem jak jeden z żołnierzy wymierzył we mnie strzałę, która ugodziła mnie smiertelnie. Leżałem teraz na szczycie. Siły i życie uchodziły ze mnie niczym powietrze, ale nic mnie nie bolało. Byłem szczęśliwszy niż kiedykolwiek.

Patrzyłem na dziedziniec katedry, na którym roiło się od rozłoszczonych żołnierzy, którzy przez wąskie drzwi jeden za drugim wbiegali na wąskie schody prowadzące na wieżę.
Po drugiej stronie roztaczał się piękny widok na dziewicze pola i lasy. Chłodny wiatr kojąco owiewał moją twarz. Było mi dobrze. W powiewie tym usłyszałem chłopięcy chór śpiewający delikatnie piękną pieśń zwycięstwa. Byłem wolny na zawsze.
 

 

Obudziłem się melancholijnie szczęśliwy. Dobrze jednak, że był to tylko sen.

Maciej Strzyżewski
 
 
d22191b7861822f68237c1c369fe64d8.jpg

 

 

 

Tło muzyczne do historii:

[video]http://www.youtube.com/watch?v=JvNQLJ1_HQ0&feature=related[/video]