JustPaste.it

Relacje stamtąd (cz. 1)

Niebo i piekło w relacjach osób, które przeżyły śmierć kliniczną.

Niebo i piekło w relacjach osób, które przeżyły śmierć kliniczną.

 

0de01026f1631a453c43bfba41ce7a81.jpg

 

O czym jest ten artykuł?

 

W niniejszym artykule podjąłem się streszczenia kilku znanych mi relacji ludzi, którzy przeżyli udokumentowaną śmierć kliniczną lub rzeczywistą śmierć, i powrócili stamtąd, składając świadectwo o istnieniu nieba bądź piekła. Każdą relację opatruję stosownymi przypisami, odsyłając czytelników do źródeł, z których je zaczerpnąłem.

Na wstępie chciałbym nakreślić pewien kontekst dla tego, o czym będę pisał poniżej. Biblia mówi, że „postanowione jest ludziom raz umrzeć, a potem [jest] sąd” (Hebr. 9:27). Śmierć jest doświadczeniem nieuchronnym. Biblia mówi, że nie będziemy w nieskończoność umierać i odradzać się. Umrzemy raz, a potem zostaniemy osądzeni, i trafimy do jednego z dwóch możliwych miejsc. Jedno z nich jest dalece lepsze niż wszystko, o czym możemy marzyć tu, na ziemi. Drugie natomiast jest koszmarem znacznie gorszym niż najgorsza doczesna trauma.

Jezus Chrystus powiedział: „Wchodźcie przez ciasną bramę; albowiem szeroka jest brama i przestronna droga, która wiedzie na zatracenie, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. A ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia; i niewielu jest tych, którzy ją znajdują” (Ew. Mateusza 7:13-14). Jeżeli poważnie potraktować słowa Jezusa o szerokiej drodze, wiodącej na zatracenie, i wąskiej, która prowadzi do życia, to większość ludzi zmierza ku potępieniu.

Jak twierdzi Bill Wiese, w Piśmie Świętym znajduje się około 150 wersetów, które mówią o różnych aspektach piekła[1]. Nie jest moim celem omawiać nawet część z nich. W niniejszym tekście skupić się pragnę na świadectwach ludzi, którzy piekło widzieli.

Człowiek może doświadczyć realności piekła w różny sposób. Najprostszy polega na tym, że sam tam trafia po śmierci. Jezus opowiedział historię o bogaczu, który znalazł się w piekle, i gorąco pragnął choć na chwilę wrócić, aby ostrzec swoich braci[2]. Niestety, nie mógł tego uczynić. Umarli nie mogą oni w żaden sposób opuścić tego okropnego miejsca i ostrzec swoich bliskich, choć zapewne bardzo by tego chcieli. Świadectwo umarłych jest dla nas bezużyteczne, gdyż do nas nie dociera.

Inną drogą doświadczenia realności piekła są przeżycia duchowe, w szczególności „przeżycia poza ciałem”. Pismo Święte mówi o możliwości tego rodzaju przeżyć, nazywanych ekstazami. Piotr apostoł przeżył „zachwycenie”, w czasie którego „ujrzał otwarte niebo” (Dzieje Apostolskie 10:11). Apostoł Paweł mówi o człowieku, który „został uniesiony w zachwyceniu aż do trzeciego nieba” (2 List do Koryntian 12:2), tzn. do raju (w. 4). Człowiek ten – chodzi najprawdopodobniej o samego Pawła – słyszał w niebie słowa, których człowiekowi „nie godzi się powtarzać”. Odnosząc się do tego przeżycia, Paweł stwierdza: „czy to w ciele było, czy poza ciałem, nie wiem, Bóg wie” (w.2). Apostoł Jan, przebywając na wyspie Patmos, „popadł w zachwycenie” (Apokalipsa 1:10), i napisał Apokalipsę. Przeżycia poza ciałem były zatem dość typowe dla przywódców nowotestamentowego Kościoła. Zdarzają się one również dzisiaj. Wśród żyjących dziś autorów chrześcijańskich, opisujących swe przeżycia poza ciałem wymienić mogę przykładowo Shawna Bolza[3] oraz Billa Wiese[4]. Przeżycia pierwszego są relacją z nieba; drugi opisuje piekło. Zwłaszcza świadectwo drugiego z wymienionych jest porażające. Gdy chodzi o mnie, to jestem całkowicie przekonany o jego prawdziwości. Z uwagi na przyjęte założenia nie będę go jednak przytaczał ani się nim zajmował w niniejszym tekście. Dotyczy to także innych relacji, których podstawą są indywidualne duchowe doświadczenia niezwiązane ze stanami zagrożenia życia.

W niniejszym artykule opisuję historie ludzi, którzy umarli, lecz powrócili do życia. Chodzi zarówno o osoby, które udało się przywrócić naszemu światu wskutek reanimacji, jak i takich, którzy wrócili do życia po dłuższej obecności w zaświatach (Don Piper, Daniel Ekechukwu). Wszyscy oni składają świadectwo o niebie lub o piekle; czasami o obu tych miejscach. Wyodrębniłem te historie, ponieważ mają one w sobie element nadający im wiarygodność. Jeżeli ktoś pisze np., że 18 stycznia 1989 roku jego ford escort został rozjechany przez ciężarówkę na drodze I-45, wskutek czego kierowca zginął, i dopiero po półtorej godziny zdziwieni sanitariusze dostrzegli oznaki życia w jego zmasakrowanym ciele, tkwiącym wewnątrz wraku, to mamy silny element uwiarygodniający jego opowieść o tym, co widział TAM. Jesteśmy skłonni wierzyć komuś, kto rzeczywiście był na skraju życia. Dlaczego ktoś taki miałby kłamać?

Istnieją relacje osób, które doświadczyły śmierci klinicznej, a mimo to nie wierzą w piekło. Są tacy, którzy twierdzą, że spotkali się z „bogiem”, który powiedział im, że będą szczęśliwi, że wszystkie religie są równie dobre, oraz że nie mają się czego bać. „I nic dziwnego. Sam bowiem szatan przybiera postać anioła światłości” (2 List do Koryntian 11:14). Nie kwestionuję, że niektórzy rzeczywiście mają tego rodzaju doświadczenia. Biblia mówi o „drugim niebie”, które od chwili upadku człowieka okupują „nadziemskie władze, zwierzchności, złe duchy w okręgach niebieskich” (List do Efezjan 6:12). Pismo mówi, że szatan dąży do oszukiwania ludzi. Potwierdzają to niektóre z poniższych świadectw. Np. Howard Pittman mówi o tym, że w chwili śmierci usłyszał piękny, kojący głos, zachęcający go do zaprzestania zmagań. Dopiero po chwili zorientował się, że głos ten jest głosem diabła! Szatan nas nienawidzi, ponieważ zostaliśmy stworzeni na obraz Boga, i dlatego czyni wszystko, abyśmy nie pokutowali z grzechów, nie nawrócili się i trafili do strasznego miejsca, które Bóg przygotował dla niego i jego demonów. Piekło nie było, i nie jest przeznaczone dla ludzi. Jestem jednak pewien, że ci, którzy nie nawrócą się, trafią tam. Na zawsze.

Istnieją tacy, którzy myślą, że niebo jest nudne, a piekło to miejsce rozrywki, coś na kształt baru czy agencji towarzyskiej. Nic podobnego. „Czego oko nie widziało, czego ucho nie słyszało i co do serca ludzkiego nie wstąpiło, to przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” – mówi Pismo (I List do Koryntian 2:9). Niebo jest miejscem rozkoszy, wobec których bledną najlepsze ziemskie doznania. Zmysły są wyostrzone, i można widzieć kolory, o których istnieniu nie miało się pojęcia. Można słyszeć setki pieśni naraz. Można komunikować się z innymi bez słów. Piekło natomiast jest miejscem niewyobrażalnej udręki, dalece gorszej niż wszystko, czego możemy doświadczyć na ziemi. Jedynymi istotami, doświadczającymi tam jakiejś przyjemności, są demony, czerpiące perwersyjną rozkosz z dręczenia ludzi. Ich uciecha nie będzie zresztą trwała wiecznie, gdyż, jak mówi Biblia, po sądzie ostatecznym piekło wraz z całą zawartością wrzucone zostanie do jeziora ognistego, gdzie szatan, jego książęta, demony oraz ludzie, którzy dali się im oszukać „będą dręczeni dniem i nocą na wieki wieków” (Apokalipsa 20:10, 14). W piekle nie ma ani celu, ani rozmowy, ani żadnej nadziei. Nie można nawet uciec z tego koszmaru przez samobójstwo. Naprawdę, nie warto tam się znaleźć.

Niektórzy liczą na czyściec. Istotnie, Pismo Święte mówi o miejscu, nie będącym ani piekłem, ani niebem; miejscu, gdzie człowiek może podjąć decyzję co do swoich dalszych losów. Jeżeli takie cechy ma czyściec, to właśnie w nim jesteśmy. Innego nie będzie.

Znajdą się i tacy, którzy powiedzą, że to, co relacjonuję poniżej, stanowi zapis halucynacji osób ciężko chorych bądź rannych. Trudno. Piszę z myślą o tych, którzy gotowi są dociekać prawdy, i wahają się między niebem a piekłem. Moją modlitwą jest, żebyście wybrali Jezusa Chrystusa, nawrócili się do Niego i żyli dla Niego. Modlę się, byście przez Chrystusa uzyskali pewność tego, że po śmierci znajdziecie się w niebie, a nie w piekle. Zapraszam do lektury.

 

Kenneth E. Hagin

 

Kenneth E. Hagin przez wiele lat był amerykańskim pastorem, kaznodzieją i autorem książek. Jego nazwisko kojarzone jest z tzw. „ruchem wiary” (faith movement). Hagin był jedną z czołowych postaci tego ruchu. Przed swoją śmiercią opublikował w formie broszury retrospektywne świadectwo, dotyczące wydarzeń z roku 1933. Zgodnie z treścią tej broszury, zatytułowanej I Went th Hell (Byłem w piekle)[5], Hagin jako nastoletni chłopiec należał do kościoła baptystów. Był ochrzczony i dość religijny, podobnie jak jego matka. Cierpiał jednak na nieuleczalną wadę serca, która zaczęła dawać o sobie znać. Gdy miał piętnaście lat, choroba całkowicie przykuła go do łóżka. 22 kwietnia 1933 r., gdy umieszczony w domu zegar wybił siódmą trzydzieści wieczorem, Hagin odczuł, że umiera:

„Odczułem – w oka mgnieniu – że w palcach moich stóp przestała krążyć krew. Stały się odrętwiałe. Wkrótce odczułem to samo w całych stopach, kostkach, kolanach, lędźwiach, żołądku, sercu – ja zaś wyszedłem na zewnątrz swojego ciała. Nie straciłem przytomności. Wyskoczyłem ze swego ciała jak nurek skaczący do basenu. Wiedziałem, że jestem poza swoim ciałem. Widziałem moją rodzinę w sypialni, nie mogłem jednak skontaktować się z nią”[6].

Po chwili chłopiec zaczął osuwać się w dół do czegoś, co przypominało studnię. Próbował wypowiedzieć słowa pożegnania do rodziny, której członkowie zaświadczyli później, że usłyszeli jego głos dochodzący jakby z głębokiego dołu. Kenneth tymczasem spadał coraz niżej:

„Pogrążałem się coraz głębiej i głębiej. U góry mogłem dostrzec światła ziemi. W końcu jednak zniknęły. Ogarnęła mnie ciemność – ciemność czarniejsza od tej, jaką kiedykolwiek oglądał człowiek (…) Zwiększała się też temperatura. W końcu dostrzegłem pod sobą ocierające się o ścianę ciemności płomienie ognia”[7].

W dalszej części swej relacji Hagin opisuje bramy piekła oraz walkę o to, aby nie znaleźć się na drugiej stronie bram. Wspomina też, iż towarzyszyła mu jakaś zła istota, która wzięła go za ramię i zaczęła prowadzić ku bramom piekła. Gdy to uczyniła, w górze rozległ się jakiś głos, który spowodował, iż całe miejsce zatrzęsło się, a on został jak gdyby wessany ku górze przez ten sam tunel, którym był podróżował w dół. Znalazł się na ganku domu, przeniknął przez ścianę i z powrotem wskoczył do swego ciała. Okazało się, że jego matka głośno i żarliwie wołała do Boga o to, żeby jej syn nie umierał.

Historia powtórzyła się jeszcze dwa kolejne razy. Znalazłszy się trzeci raz u bram piekła, Kenneth zaczął krzyczeć, że jest ochrzczony i należy do kościoła. Odpowiedziało mu echo, a stwór ponownie chwycił go za ramię. Na szczęście głos ponownie wywołał Hagina do góry. Tym razem chłopiec zaczął modlić się do Boga, wzywać imienia Jezusa Chrystusa i prosić Go o przebaczenie grzechów. Po tej modlitwie śmierć odstąpiła od niego na jakiś czas.

Wszystkie trzy „podróże do piekła” miały miejsce w ciągu 10 minut, między godziną 7:30 a 7:40. Kenneth żył w swoim ciele aż do dnia 16 sierpnia 1933 roku. Wtedy to, o godzinie 13:30, chłopiec poczuł, że umiera. Szybko wezwał matkę, pragnąc się z nią pożegnać. Jego serce wypełniał pokój. Wiedział, że jest pojednany z Bogiem. Oto jak opisuje to, co się wówczas stało:

„Cały pokój wypełnił się tym jaskrawym światłem, jaśniejszym niż słońce odbijające się na śniegu. Wszedłem w tę chwałę. Opuściłem swoje ciało i wzniosłem się wzwyż. Dotarłem do miejsca, w którym powinien się znajdować dach domu, spojrzałem w dół pokoju i dostrzegłem na łóżku swoje ciało. Zobaczyłem zamknięte oczy i usta otwarte w niemym wyrazie śmierci. Zobaczyłem, jak matka pochyla się nade mną i bierze mnie za rękę. I usłyszałem głos mówiący po angielsku (…): - Wracaj! Wracaj! Wracaj na ziemię! Nie wykonałeś jeszcze swojego zadania!”[8].

Kenneth Hagin wrócił na ziemię i żył jeszcze przez kolejnych 70 lat.

 

Ian McCormack

 

W marcu 1982 roku dwudziestosześcioletni nowozelandczyk Ian McCormack znajdował się na Mauritiusie. Przez ostatnie dwa lata włóczył się po świecie surfując i nurkując. Pewnego wieczora postanowił udać się z przyjaciółmi na nocne nurkowanie. Pod wodą napotkał dziwnie wyglądające meduzy, i został przez nie dotkliwie poparzony. Okazało się, że były to osy morskie. Jedno oparzenie przez ten gatunek meduzy wystarczy, by zabić człowieka, tymczasem Iana poparzyło aż pięć! Jego godziny wydawały się być policzone.

Przyjaciele odwieźli go na brzeg i zostawili tam umierającego. Ian czuł, jak trucizna rozchodzi się w jego ciele. Ogarnęła go senność. Wówczas usłyszał wyraźny głos: „Ian, jeśli zamkniesz oczy i zaśniesz, nigdy się nie obudzisz”[9]. Nie dostrzegł żadnego człowieka, który mógłby wypowiedzieć to zdanie; uznał jednak, że jest ono prawdziwe, i postanowił walczyć o swoje życie. Podniósł się i zaczął kuśtykać w stronę drogi. Ian błagał o pomoc, ale napotkani ludzie nie zwracali na niego uwagi, sądząc, że jest pod wpływem narkotyków. Znów usłyszał głos, który zachęcił go do „błagania o życie”. Ian błagał więc o życie taksówkarza, który podwiózł go kawałek, a potem wyrzucił z samochodu. Ostatecznie jakoś dostał się do hotelu, i doczekał przyjazdu karetki.

W drodze do szpitala przed oczami pojawiły mu się obrazy z jego życia. Jego życie zaczęło się przed nim przewijać jak film. Zobaczył między innymi swoją matkę, kobietę wierzącą, i usłyszał jej słowa, zachęcające go do modlitwy. Przyjęcie zachęty nie przyszło mu łatwo, ponieważ był ateistą. Z uwagi na dramatyczne położenie nabrał jednak przekonania, że powinien zacząć się modlić, i próbował przypomnieć sobie modlitwę „Ojcze nasz”. Trucizna skutecznie zahamowała jasność myślenia. Ian poprosił zatem Boga o pomoc w modlitwie. Wówczas na jego ustach pojawiła się fraza: „i odpuść nam nasze winy”. Umierający pomodlił się o przebaczenie grzechów. Wtedy przyszli mu na myśl dwaj ludzie, którzy nie udzielili mu pomocy pomimo, że usilnie ich błagał. Ian czuł do nich nienawiść, ale zrozumiał, że musi im przebaczyć, jeżeli samemu chce uzyskać przebaczenie. Uczynił to. Następnie zaczął modlić się z serca:

„Boże, przebacz mi moją perfidię i złe uczynki. Boże, oczyść mnie. Przebaczam tym wszystkim, którzy mnie zranili. Jezu Chryste, będę czynił twoją wolę – niech się stanie to, co Ty chcesz. Będę szedł za Tobą”[10].

Karetka dotarła do szpitala. Ian widział lekarzy i pielęgniarki walczących o jego życie. Rozpaczliwie starał się utrzymać otwarte powieki oczu, ale w coraz mniejszym stopniu jego wola miała wpływ na ciało. W pewnym momencie usłyszał swe własne westchnienie ulgi i wiedział, że coś się stało. Nie przypuszczał jednak, że właśnie wyzionął ducha.

„Czułem się tak, jakbym zbudził się ze złego snu, w obcym domu i zastanawiał się, gdzie się wszyscy podziali. Próbowałem znaleźć kontakt, ale nie udało mi się. Zastanawiałem się, dlaczego lekarz wyłączył światło (…) Wtedy uświadomiłem sobie, że nie mogę znaleźć łóżka. Poruszałem się w różne strony, lecz nie zderzyłem się z żadnym meblem! (…) Następnie podniosłem do góry rękę, aby przekonać się, ile jestem w stanie zobaczyć, lecz ona przeszła przez miejsce, gdzie powinna być twarz”[11].

Po chwili Ian poczuł, że w ciemności zbliża się do niego jakaś zła istota. Ponadto dotarła do niego świadomość, że obok znajdują się inni ludzie. Pomimo, że nie odezwał się ani słowem, ci ludzie zaczęli agresywnie pokrzykiwać na niego: „Zamknij się!” „Zasłużyłeś na to, aby tu być!” Gdy Ian zadał sobie w myślach pytanie: „Gdzie ja jestem?”, kolejny głos odpowiedział: „Jesteś w piekle. A teraz się zamknij”. Ian zawołał wtedy do Boga: „Dlaczego tu jestem? Przecież prosiłem Cię o przebaczenie grzechów!”, i natychmiast ciemność przeniknął promień światła. Ów promień wyrwał go z piekła i wciągnął do wielkiego tunelu. Na jego końcu znajdowało się wielkie źródło światła, z którego wypływały fale „żywego światła”, niosące ciepło, pokrzepienie i radość[12]. Ian zastanawiał się, czym jest to zjawisko. Próbował interpretować je przy pomocy pojęć buddyjskich, gdy nagle usłyszał głos, płynący ze źródła światła. Istota, która emanowała światłem, okazała się być mężczyzną w oślepiająco białej szacie, sięgającej kostek. Ian zrozumiał, że patrzy na Jezusa.

Bezpośrednio za Jezusem znajdował się tunel, na końcu którego widać było nowy świat. Ian ujrzał m. in. góry, zielone pola i łąki oraz krystalicznie czysty strumień. Wszystko to emanowało niezwykłym światłem i życiem. Chrystus zapytał Iana, czy chce wrócić. Ten oczywiście nie chciał, ale wówczas Syn Boży pokazał mu tłum ludzi, którzy nigdy nie usłyszą o niebie, jeżeli Ian zdecyduje się zostać. „Synu, Ja ich kocham” – rzekł Jezus – „i pragnę, aby oni wszyscy przyszli do mnie i mnie poznali”[13]. Słysząc te słowa, młody człowiek postanowił wrócić. Niemal natychmiast znalazł się z powrotem w swoim ciele. Ujrzał lekarza, który kłuł go w stopę jakimś przedmiotem, jak gdyby chcąc się przekonać, czy rzeczywiście ma do czynienia z martwym ciałem. Lekarz pobladł, widząc, że martwy bacznie mu się przypatruje.

Ian żyje do dziś. Wraz z żoną i trójką dzieci mieszkają w Wielkiej Brytanii.



[1] Bill Wiese, 23 Minutes in Hell, Charisma House, Lake Mary, 2006, s. 81.

[2] Ewangelia Łukasza 16:19-31.

[3] Shawn Bolz, The throne room company, 2004.

[4] Bill Wiese, dz. cyt. (patrz przypis 1).

[5] Kenneth E. Hagin, Byłem w piekle, Compassion, Szczecin, 2010.

[6] Tamże, s. 6.

[7] Tamże, s. 7.

[8] Tamże, s. 21-22.

[9] Ian McCormack, Przebłysk wieczności., Wyd. Jakub, Wrocław, 2008, s. 20.

[10] Tamże, s. 28.

[11] Tamże, s. 34.

[12] Tamże, s. 37, 38.

[13] Tamże, s. 45.