JustPaste.it

Aleksej Berdiugin: Jak zostałem neurofizjologiem i wyleczyłem swoją żonę

«Widząc jej drgawki stałem i płakałem z bezsilności. Przyrzekłem sobie, że znajdę sposób, aby stłumić tę chorobę».

«Widząc jej drgawki stałem i płakałem z bezsilności. Przyrzekłem sobie, że znajdę sposób, aby stłumić tę chorobę».

 

«Widząc jej drgawki stałem i płakałem z bezsilności. Przyrzekłem sobie, że znajdę sposób, aby stłumić tę chorobę». Epilepsja żony obracała życie w koszmar i pozbawiała nas szansy, aby mieć dziecko. Nadzieja pojawiła się wówczas, gdy Aleksiej przeczytał o doświadczeniach, w których koty mimowolnie nauczyły się kierować impulsami swojego mózgu
4c8fa895ddc164f5048d4e73d6de8323.jpg
Życie zmusiło mnie do zapoznania się ze specjalistyczną literaturą w dziedzinie neurologii, neurobiologii i epileptologii. Po długich bezskutecznych poszukiwaniach przypadkowo zetknąłem się w krótkim artykule w czasopiśmie «Nauka» na zagadkową zbitkę słów «neurobiologiczne sprzężenie zwrotne»: terapię, podczas której pacjent, patrząc na ekran encefalografu, może kontrolować drgawkową aktywność swego mózgu. O tym, jak to działa, powiem później. Na początku opowiem o tym, dlaczego ja, absolwent wydziału mechaniczno-matematycznego MGU (Moskiewski Uniwersytet Państwowy), musiałem się tym zająć.

Pamiętam dobrze ten wieczór, kiedy razem z moją przyszłą żoną siedzieliśmy w kafejce i ja poprosiłem ją o rękę. Po moich słowach: «Czy weźmiesz mnie za męża» - ona nagle mocno zdenerwowała się i powiedziała: «Powinieneś wiedzieć, że mam epilepsję». Przy podejmowaniu jakichkolwiek ważnych decyzji nie lubię rozważać wszystkich szans na aptekarskiej wadze, ciężko zastanawiać się i tracić czas. Ja polegam na intuicji oraz na własnych siłach. Dlatego od razu odpowiedziałem: «To nieważne». Muszę przyznać, że o epilepsji wiedziałem jedynie tyle co z opowieści Dostojewskiego i z popularno-naukowych artykułów, przypadkiem przeglądanych kątem oka. Za miesiąc pobraliśmy się. A po upływie dosłownie kilku tygodni poznałem, co to takiego - ciężki atak padaczki.

Na przykład, parę razy moja żona podczas mojej nieobecności traciła przytomność w łazience, a pewnego razu upadła, kiedy niosła gorącą patelnię z blinami. Dobrze, że obeszło się bez poważnych kontuzji. Pewnego razu, 23 lutego, żona obudziła się rano i, pragnąc mi wygodzić, poszła do kuchni, aby przygotować śniadanie do łóżka. Obudził mnie przerażający krzyk z kuchni i odgłos jej upadającego ciała; niestety, poranne rozbudzenie działa często na epileptyka jako przyczyna prowokująca atak. Widząc jej drgawki, stałem w kuchni i płakałem z bezsilności. I wówczas przyrzekłem sobie, że znajdę sposób, aby zdławić tę chorobę.

Ale najważniejsze było to, że z tak częstymi atakami nie można było planować urodzenia dziecka. Ciężkie ataki padaczki (grand mal) są śmiertelnie niebezpieczne dla płodu i dla matki. W celu zmniejszenia częstości i siły ataków można zwiększać dozy leków, ale to znacznie zwiększa ryzyko powstawania wad rozwojowych płodu. Trafiliśmy w pułapkę: ataki przeszkadzały żyć i nie dawały możliwości posiadania dziecka, bo duże dawki leków mogły mu poważnie zaszkodzić. Ale trzeba powiedzieć, że nawet leki żonie niewiele pomagały. Należało znaleźć inne wyjście. Stopniowo rozpacz zmieniła się w ducha sportowej walki. Zacząłem czytać literaturę medyczną i wkrótce trafiłem na artykuł o neurobiologicznym sprzężeniu zwrotnym (o neurofeedbacku).

W artykule była mowa o pewnym doktorze, Barry’m Stermanie, z uniwersyteckiej kliniki w Los Angeles, który ponad 30 lat temu przeprowadzał doświadczenia z kotami. Sedno tych doświadczeń polegało na tym, aby nauczyć koty mimowolnego regulowania elektrycznej aktywności mózgu.

Mózg jest generatorem słabych drgań elektromagnetycznych. Te drgania można rejestrować na powierzchni skóry głowy za pomocą specjalnego przyrządu - encefalografu. Częstotliwości bywają różne: częstotliwość delta ( 1 - 3 Hz), częstotliwość teta (4 - 7 Hz), częstotliwość alfa (8 - 12 Hz), częstotliwość beta (12 - 30 Hz), częstotliwość gama (32 - 40 Hz). Na tym przyrządzie testują pilotów, operatorów i tych wszystkich ludzi, których profesja jest kategorycznie nie zalecana dla epileptyków: ich nienormalne impulsy są dobrze widoczne na ekranie przyrządu.

Historia odkrycia Stermana była naprawdę dramatyczna. Był on klasycznym neurofizjologiem specjalizującym się w dziedzinie problemów snu. Ściślej mówiąc, badał on tak zwane «wrzeciona snu»  szczególny reżym pracy mózgu w czasie wolnofalowej fazy snu, kiedy w zapisie encefalograficznym można obserwować charakterystyczne wrzecionowate drgania o częstotliwości beta.

U kota takie «wrzeciona» powstawały na encefalogramie także w wstanie czuwania, kiedy on spokojnie leżał na podłodze, obserwując uważnie, co dzieje się wokół niego. Sterman wszczepił do głowy kota elektrody i podłączył je do encefalografu. Przyrząd odbierał pojawienie się «wrzecion» i, kiedy one pojawiały się, podawał impuls na specjalne urządzenie sterujące butelką z mlekiem - «nagrodą» dla kota.

Na początku «wrzeciona» w mózgu kota powstawały przypadkowo i kot nieoczekiwanie dla niego samego otrzymywał mleko. Ale stopniowo kot zaczął pojmować, że mleko mu dają nie tak zwyczajnie - za darmo, ale w związku z jakimś zdarzeniem. I po niedługim czasie badane koty zaczęły mimowolnie powodować, że w ich mózgu powstawał ten szczególny reżym «wrzecion».

Rezultaty badań Sterman opisał w artykule do naukowego czasopisma i zapomniał o tej pracy. Do przypomnienia starego doświadczenia przyczynił się przypadek. Po pewnym czasie na zlecenie NASA jego laboratorium miało zbadać wpływ hydrazyny (rakietowego paliwa) na organizm człowieka. Hydrazyna jest silna trucizną, w małych dawkach powoduje drgawki, a w dużych prowadzi do śmierci.

Sterman do doświadczeń znowu wykorzystał koty i zaczął rejestrować symptomy otrucia w zależności od dawki wstrzykiwanej hydrazyny. Czekała go niespodzianka: część kotów umierała, ale były też takie, na które hydrazyna niemal nie działała. Sterman zaczął szukać przyczyny odporności w stosunku do hydrazyny i przypomniał sobie, że właśnie te koty nauczyły się w poprzednich doświadczeniach mimowolnie inicjować u siebie powstawanie «wrzecionowatej» częstotliwości beta. Widocznie umiejętność inicjowania w swoim mózgu tej częstotliwości pomagała kotom przeciwdziałać atakom drgawkowym! Następne dosyć złożone doświadczenia potwierdziły związek między intensywnością drgań beta i odpornością na atak drgawek.

To odkrycie stało się podstawą metody leczniczej, która diametralnie zmieniła nasze życie. O tym, jak to się odbyło, opowiem następnym razem.

 

Źródło: Aleksej Berdiugin