JustPaste.it

Potęga teraźniejszości - Eckart Tolle

Jesteś tu, aby mógł się ziścić boski plan wszechświata. Jesteś aż tak ważny!

Jesteś tu, aby mógł się ziścić boski plan wszechświata. Jesteś aż tak ważny!

 

POTĘGA TERAŹNIEJSZOŚCI

 

Eckhart Tolle

 

Jesteś tu, aby mógł się ziścić boski plan wszechświata.

Jesteś aż tak ważny!

 

 

Prawda, która jest w tobie

W książce tej zawarta jest sama istota działalności -o tyle, o ile daje się ją przekazać w słowach

którą od dziesięciu lat prowadzę w Europie i w Ameryce Północnej, pracując już to z pojedynczymi

osobami, już to z niewielkimi grupkami poszukiwaczy, penetrujących sferę ducha. Chciałbym z

głębokim uczuciem i uznaniem podziękować tym wyjątkowym ludziom za ich odwagę, za gotowość

sprostania przemianie wewnętrznej, za trudne pytania, jakie mi zadają, i za chęć słuchania. Bez nich

książka ta nigdy by nie powstała. Należą do nielicznej jak dotąd, lecz na szczęście rosnącej

mniejszości duchowych pionierów: osiągnąwszy pewien etap rozwoju, potrafią zerwać

odziedziczone więzy kolektywnych schematów umysłowych, które od całych eonów trzymają

ludzkość we władzy cierpienia. Wierzę, że książka ta trafi w ręce ludzi, którzy dojrzeli już do

radykalnej przemiany wewnętrznej, a tym samym przemianę tę przyspieszy. Mam też nadzieję, Że

dotrze do wielu innych osób, którym jej treść wyda się godna zastanowienia, choć może nie będą

jeszcze gotowe Żyć w pełnej zgodzie z zawartym tu przesłaniem, stosując je w praktyce. Być może

kiedyś, później, w nich także ziarno zasiane podczas lektury połączy się z ziarnem oświecenia, które

każdy nosi w sobie, i nagle zakiełkuje, ożyje.

Książka ta w swojej obecnej postaci wyłoniła się -w znacznej mierze spontanicznie -jako

odpowiedź na pytania, które zadawali uczestnicy rozmaitych seminariów, kursów medytacji i

prywatnych sesji terapeutycznych, toteż w ostatecznej redakcji zachowałem formę pytań i

odpowiedzi. Wspomniane kursy i sesje nauczyły mnie i dały mi wcale nie mniej niż pytającym.

Niektóre pytania zapisałem prawie słowo w słowo. Inne są syntetyczne: każde powstało z połączenia

kilku często zadawanych pytań pewnego typu, natomiast odpowiedź na nie utworzyłem,

wydobywając samo sedno z paru rozmaitych odpowiedzi. Niekiedy w trakcie pisania nasuwała mi

się zupełnie nowa odpowiedź, głębsza i wnikliwsza niż wszystko, co wcześniej zdołałem

sformułować. Pewne dodatkowe pytania zadał mi wydawca, pragnąc dokładniej wyjaśnić niektóre

kwestie.

Sam zauważysz, że od pierwszej do ostatniej strony dialogi te toczą się na przemian na dwóch

różnych poziomach.

Na jednym poziomie zwracam ci uwagę na to, co jest w tobie fałszem. Mówię o naturze ludzkiej

nieświadomości i zaburzeń funkcjonowania, a także o tym, jak zjawiska te zazwyczaj się przejawiają

w zachowaniu, począwszy od konfliktów w relacjach międzyludzkich, a skończywszy na wojnach

między plemionami czy państwami. Znajomość tych zagadnień jest nieodzowna, dopóki bowiem nie

nauczysz się dostrzegać fałszu w tym, co fałszywe -innymi słowy: widzieć, co nie jest naprawdę

tobą -nie dokona się trwała przemiana i zawsze prędzej czy później dasz się wciągnąć z powrotem w

sferę iluzji i takiego czy innego rodzaju bólu. Na tym poziomie pokazuję ci też, jak należy

postępować, żeby z tego, co w tobie fałszywe, nie budować sobie rzekomego ,ja" ani nie stwarzać

osobistych problemów, gdyż tym właśnie sposobem fałsz w nieskończoność się powiela.

Na drugim poziomie dyskursu mówię o głębokiej przemianie ludzkiej świadomości, przedstawiając

tę przemianę niejako odległą i niepewną perspektywę, lecz jako coś, co juS teraz znajduje się w

twoim zasięgu, niezależnie od tego, kim i gdzie jesteś. Pokazuję ci, jak możesz się wyrwać ze

zniewolenia, w którym trzyma cię umysł, jak przejść na poziom świadomości oświeconej i zachować

ją w życiu codziennym.

W partiach książki poświęconych temu drugiemu poziomowi nie zawsze dobieram słowa z myślą o

przekazaniu konkretnych informacji; niekiedy chodzi mi głównie o to, żeby wciągnąć cię w ten

nowy stan świadomości. Raz po raz próbuję zabrać cię ze sobą w tę nie poddaną czasowi sferę

intensywnej, świadomej obecności w Teraźniejszej Chwili, żeby dać ci przedsmak oświecenia.

Dopóki sam go nie zaznasz, fragmenty te mogą ci się wydawać nieco monotonne. Lecz gdy tylko

poznasz z własnego doświadczenia to, o czym mówię, na pewno zrozumiesz, że w passusach tych

 

zawarty jest ogrom mocy duchowej, a wtedy uznasz je może za najwartościowsze z całej ksiżki.

Jeszcze jedno: ponieważ każdy człowiek nosi w sobie ziarno oświecenia, często zwracam się wprost

do tego kogoś, kto wie, o co mi idzie -do tego kogoś, kto mieszka w tobie, chociaż przesłania go

myśliciel; zwracam się do tej głębszej jaźni, która natychmiast rozpoznaje prawdę duchową, wpada z

nią w rezonans i czerpie z niej siłę.

Pojawiający się tu i ówdzie znak . wskazuje, że warto może przerwać lekturę, trochę pomilczeć,

naprawdę poczuć i przeżyć prawdziwość tego, co przed chwilą zostało powiedziane. Przy innych

fragmentach pomysł ten może ci się nasunąć naturalnie i spontanicznie.

Kiedy zaczniesz czytać tę książkę, znaczenie takich słów, jak „Istnienie" czy „obecność",

niekoniecznie będzie dla ciebie od razu całkiem jasne. Jeśli tak się zdarzy, po prostu czytaj dalej. W

trakcie lektury mogą ci się nasuwać pytania lub wątpliwości. Odpowiedź na niektóre z nich

znajdziesz zapewne w dalszych rozdziałach, inne zaś okażą się nieistotne, gdy głębiej wnikniesz w tę

naukę - i w siebie.

Nie czytaj samym umysłem. ZAUWAŻ, czy w odpowiedzi na to, co czytasz, nie pojawia się w tobie

odczucie, wrażenie,źe to spotykasz się z czymś, co w głębi duszy już wiesz. Nie mogę ci oznajmić

żadnej prawdy duchowej, której gdzieś głęboko w sobie wcześniej byś nie znał. Mogę ci jedynie

przypomnieć coś, o czym zapomniałeś. A wtedy odzywa się i swobodnie wyłania z wnętrza każdej

komórki twojego ciała żywa wiedza - pradawna, a zarazem wiecznie nowa.

Umysł wciąż chce wszystko szufladkować i porównywać, ale z tej akurat książki więcej skorzystasz,

jeśli użytej tutaj terminologii nie będziesz porównywał z terminologią innych nauczycieli; jeśli nie

powstrzymasz się od tych porównań, zapewne namącisz sobie w głowie. Takich określeń, jak

„umysł", „szczęście" i „świadomość" używam niekoniecznie w tym samym sensie, co inni

nauczyciele. Nie przywiązuj się do żadnych słów. To tylko szczeble, które należy jak najszybciej

zostawić za sobą.

Jeśli czasem cytuję słowa Jezusa czy Buddy, fragmenty Lekcji cudo w lub innych nauk, robię to nie

dla porównania, lecz aby zwrócić ci uwagę na fakt, że w gruncie rzeczy istnieje i zawsze istniała

tylko jedna nauka duchowa, chociaż przekazywano ją w wielu różnych formach. Niektóre z nich -na

przykład formy przekazu, stosowane w religiach o długiej tradycji — tak już obrosły zewnętrznością,

że ich duchowa esencja prawie zupełnie się zatraca, toteż głębszy sens tych religii w znacznej mierze

przestał być dostrzegany, a ich przeobrażająca moc zanikła. Ilekroć więc czerpię cytaty z tych

pradawnych religii lub z innych nauk, staram się odsłonić ich głębsze znaczenie, aby wskrzesić w ten

sposób ich przeobrażającą moc -zwłaszcza na użytek czytelników, którzy są owych religii czy też

nauk wyznawcami. Mówię im: nie musicie szukać prawdy nigdzie indziej. Pozwólcie, że pokażę

Wam, jak możecie głębiej wniknąć w to, co już macie.

Zazwyczaj staram się jednak zużywać terminologii możliwie najbardziej neutralnej, żeby dotrzeć do

jak najszerszego kręgu czytelników. Książkę tę można traktować jako nowy wykład ponadczasowej

nauki duchowej, esencji wszystkich religii, sformułowanej tutaj zgodnie z potrzebami naszych

czasów. Treść wykładu nie została zaczerpnięta ze źródeł zewnętrznych, lecz z jedynego

prawdziwego Źródła, które mieści się w ludzkim wnętrzu, nie ma w niej więc żadnych teorii ani

spekulacji. Mówię na podstawie wewnętrznego doświadczenia, a jeśli chwilami przemawiam z

naciskiem, to tylko po to, żeby przebić się przez grube warstwy oporu, jaki stawia umysł, i dotrzeć

do tego miejsca w tobie, w którym już dawno wiesz to wszystko równie dobrze jak ja - do miejsca, w

którym słysząc prawdę, natychmiast ją się rozpoznaje. Człowiek wpada wtedy w uniesienie i nagle

żyje mocniej niż przedtem, jak gdyby coś w nim mówiło: „Tak. Wiem, że to prawda".

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Rozdział pierwszy

 

NIE JESTEŚ SWOIM UMYSŁEM

 

Największa przeszkoda na drodze do oświecenia

 

Oświecenie - co to takiego?

 

Pewien Sebrak od ponad trzydziestu lat siedział przy drodze. AS tu któregoś dnia nadszedł jakiś

nieznajomy. „Ma pan trochę drobnych?" -wymamrotał Sebrak, machinalnie wyciągając rękę, w

której trzymał starą czapkę do baseballu. „Nie mam niczego, co mógłbym ci dać" -odparł

przechodzień, a po chwili spytał: „Ale na czym ty właściwie siedzisz?". „Och, to tylko stara

skrzynka" -odpowiedział Sebrak. „Siedzę na niej, odkąd pamiętam". „A zajrzałeś kiedyś do środka?"

-zapytał nieznajomy. „Nie" -odrzekł Sebrak. „Po co miałbym zaglądać? Tam nic nie ma". „MoSe

jednak zajrzyj" -powiedział przechodzień. śebrak zdołał podwaSyć wieko. Ze zdumieniem,

niedowierzaniem i uniesieniem stwierdził, Se skrzynka jest pełna złota.

Jestem właśnie tym nieznajomym, który nie ma ci nic do ofiarowania i radzi sprawdzić, co jest w

środku. Nie w Sadnej skrzynce, tak jak w przypowieści, lecz jeszcze bliSej: w tobie samym.

„Ale przecieS ja nie jestem Sebrakiem" - odpowiesz.

Ci, którzy nie odnaleźli swojego prawdziwego bogactwa, czyli promiennej radości Istnienia wraz 2

towarzyszącym jej głębokim, niewzruszonym spokojem, są Sebrakami, nawet jeśli opływają -we

wszelkie materialne dostatki. W świecie zewnętrznym rozglądają się za ochłapami przyjemności,

spełnienia, potwierdzenia swoich racji, szukają bezpieczeństwa lub miłości, a tymczasem we

własnym wnętrzu noszą skarb, który nie tylko zawiera w sobie komplet wymienionych dóbr, lecz

jest nieskończenie cenniejszy niS wszystko, co świat ma do zaofiarowania.

Słowo „oświecenie" przywodzi na myśl jakieś nadludzkie osiągnięcie, a ego owszem, chętnie

podtrzymuje to przekonanie, lecz tak naprawdę wyraz ten oznacza twój naturalny stan autentycznie

odczuwanej jedności z Istnieniem. Pozostając w tym stanie, jesteś połączony z czymś niezmierzonym i niezniszczalnym, z czymś, co -choć zakrawa to na paradoks -w istocie jest tobą, a zarazem

jest od ciebie znacznie większe. Oświecenie to inaczej odnalezienie własnej natury, która wymyka

się wszelkim nazwom i formom. Jeśli nie czujesz tej więzi, masz złudne wraSenie osobności

oddzielenia od samego siebie i od otaczającego cię świata. Widzisz wtedy siebie -świadomie czy

nieświadomie -jako osobny fragment. Budzi się lęk, a konflikty wewnętrzne i zewnętrzne stają się

normą.

Uwielbiam tę prostą definicję, w której Budda stwierdza, Se oświecenie to „koniec cierpienia". Nic w

tym nadludzkiego, prawda? Oczywiście jest to definicja niepełna. Określa ona jedynie, czym

oświecenie nie jest: otóS nie ma w nim miejsca na cierpienie. Ale cóS pozostaje, kiedy juS nie ma

cierpienia? W tej kwestii Budda się nie wypowiada, a jego milczenie znaczy, Se musisz rozstrzygnąć

ją sam. Budda podaje definicję negatywną, Seby umysł nie mógł stworzyć z niej przedmiotu wiary

ani nadludzkiego osiągnięcia -czyli celu, którego osiągnąć nie zdołasz. Lecz mimo tego środka

ostroSności większość buddystów do dziś wierzy, Se oświecenie to coś w sam raz odpowiedniego dla

Buddy, a nie dla nich, przynajmniej nie w obecnym wcieleniu.

 

USyłeś słowa „Istnienie". Czy moSesz wyjaśnić, co ono dla ciebie znaczy?

 

Istnieniem jest wieczne, stale obecne Jedno śycie, ukryte w niezliczonych formach, które podlegają

narodzinom i umieraniu. Nie tylko jednak ma ono swoją siedzibę gdzieś dalej, niS sięgają wszelkie

formy, lecz zarazem trwa, utajone głęboko w kaSdej z tych form, będąc jej najbardziej wewnętrzną,

niewidzialną i niezniszczalną esencją. Znaczy to, Se jest ci dostępne w tej oto chwili jako twoja

własna najgłębsza jaźń, prawdziwa natura. Ale nie próbuj ogarnąć Istnienia umysłem. Nie próbuj go

zrozumieć. MoSesz je poznać jedynie wtedy, gdy umysł znieruchomieje. Kiedy jesteś przytomny,

kiedy twoja uwaga bez reszty i z całą mocą skupiona jest na obecnej chwili, Istnienie daje się

odczuć, lecz nie sposób pojąć je rozumowo. Kto na powrót uświadomi sobie Istnienie i stale

przebywa w owym stanie „czującego uświadomienia", ten jest oświecony.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

.

 

Kiedy mówisz Istnienie, czy masz na myśli Boga? A jeśli tak, czemu nie powiesz po prostu „Bóg"?

 

Słowa tego przez całe tysiąclecia naduSywano, jest więc dziś wyprane z wszelkiego znaczenia.

Owszem, czasem i ja go uSywam, ale oszczędnie. Przez naduSywanie rozumiem fakt, Se ludzie,

którym sfera świętości -cały przeogromny bezmiar, ukryty za tym słowem -nigdy choćby przelotnie

nie zaświtała, z wielką pewnością siebie szermują słowem Bóg, jak gdyby wiedzieli, o czym mówią.

Lub teS wytaczają argumenty przeciwko temu słowu -tak jakby wiedzieli, czym jest to, co tym

sposobem negują. Z takich właśnie naduSyć biorą się rozmaite absurdalne wierzenia, twierdzenia i

egocentryczne urojenia, jak chociaSby przeświadczenie, Se „mój czy teS nasz Bóg jest jedynym

prawdziwym Bogiem, a twój (w a s z) -to zaledwie fałszywy boSek", albo słynne oświadczenie

Nietzschego: „Bóg umarł".

Słowo „Bóg" stało się pojęciem zamkniętym. Sam jego dźwięk natychmiast tworzy w umyśle

pewien obraz; dziś moSe niekoniecznie będzie to wizja siwobrodego starca, powstaje jednak

myślowe wyobraSenie kogoś lub czegoś zewnętrznego wobec ciebie; w dodatku ten ktoś (lub coś)

prawie zawsze jest - a jakSe - rodzaju męskiego.

„Bóg", „Istnienie" ani Saden inny rzeczownik nie pozwala zdefiniować ani objaśnić ukrytej za nim

niewysłowionej rzeczywistości, jedyną istotną kwestią jest więc to, czy dane słowo ułatwia ci, czy

teS raczej utrudnia bezpośrednie odczuwanie Tego, ku czemu kieruje twoją uwagę. Czy słuSy jako

strzałka, celująca gdzieś poza zasięg samego słowa, w stronę owej transcendentalnej rzeczywistości?

A moSe aS nazbyt łatwo poddaje się obróbce, w wyniku której zostaje z niego tylko tkwiąca w

głowie idea, przedmiot wiary, mentalny boSek?

Słowo „Istnienie" niczego nie wyjaśnia -podobnie jak słowo „Bóg". Ma jednak tę wySszość, Se jest

pojęciem otwartym. Nie wtłacza niewidzialnej nieskończoności w kształt bytu skończonego. Nie

sposób wytworzyć sobie jakiegokolwiek umysłowego wyobraSenia o Istnieniu. Nikt nie moSe

twierdzić, Se ma do Istnienia wyłączne prawo własności. Istnienie stanowi samą esencję ciebie i jest

ci bezpośrednio dostępne jako odczuwanie twojej własnej obecności, świadomość ja jestem, bardziej

pierwotna od świadomości, Se ja jestem tym czy owym. Zaledwie mały kroczek dzieli więc słowo

„Istnienie" od bezpośredniego odczucia Istnienia.

 

.

 

Co głównie przeszkadza nam w bezpośrednim odczuwaniu tej rzeczywistości?

 

UtoSsamienie z własnym umysłem, które sprawia, Se myślenie staje się rodzajem przymusu. Nie

móc przestać myśleć to straszliwa przypadłość, nie zdajemy sobie jednak z niej sprawy, bo prawie

wszyscy na nią cierpią, więc uchodzi ona za stan normalny. Ten nieustanny zgiełk umysłu

uniemoSliwia nam dotarcie do sfery wewnętrznego bezruchu i ciszy, nieodłącznie związanej z

Istnieniem. Stwarza teS fałszywe, z umysłu zrodzone ,Ja", rzucające cień lęku i cierpienia. W

dalszych partiach ksiąSki dokładniej przyjrzymy się tej kwestii.

Kartezjusz był przekonany, Se odkrył najbardziej podstawową prawdę, gdy wygłosił swoje słynne

twierdzenie: „Myślę, więc jestem". W rzeczywistości dał jedynie wyraz najbardziej podstawowemu

spośród błędnych przekonań: poglądowi, zrównującemu myślenie z Istnieniem, a toSsamość -z myśleniem. Ktoś, kto ulega przymusowi myślenia -czyli prawie kaSdy -Syje w stanie pozornej

odrębności, w obłędnie zawiłym świecie ciągłych problemów i konfliktów. Świat ten jest

zwierciadłem umysłu, rozpadającego się na coraz drobniejsze cząstki. Natomiast Oświecenie to stan,

w którym jest się całością, osiąga się „jednię", a więc i spokój: jednię z Syciem w jego jawnej

postaci, którą jest świat; a takSe jednię z własną najgłębszą jaźnią i z Syciem nieprzejawionym:

jednię z Istnieniem. Oświecenie to nie tylko kres cierpienia oraz ciągłych konfliktów wewnętrznych i

zewnętrznych, lecz zarazem wyrwanie się z kołowrotu nieustannego myślenia. CóS za niesłychane

 

wyzwolenie!

 

Gdy człowiek utoSsamia się z własnym umysłem, powstaje nieprzejrzysty ekran, utkany z pojęć,

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

etykietek, wyobraSeń, słów, osądów i definicji, który przeszkadza tworzeniu jakichkolwiek

autentycznych więzi. Odgradza cię od ciebie samego, wcina się między ciebie a twoich bliźnich,

między ciebie a przyrodę, między ciebie a Boga. Właśnie ten myślowy ekran stwarza złudzenie

odrębności, zgodnie z którym istniejesz z jednej strony ty sam, z drugiej zaś -całkowicie od ciebie

odrębna „inność". Zapominasz wtedy o tym zasadniczym fakcie, Se na poziomie głębszym niS

wszelka fizyczna powierzchowność, niS wszelka odrębność form, stanowisz jedność ze wszystkim,

co jest. Zapominasz, czyli przestajesz odczuwać tę jednię jako oczywisty fakt. MoSesz w nią,

owszem, wierzyć, ale juS nie wiesz, Se jest to prawda. Wiara dodaje czasem otuchy, lecz wyzwolić

cię moSe jedynie wtedy, gdy potwierdzi ją twoje własne doświadczenie. Myślenie stało się chorobą.

Choroba to coś, co pojawia się, ilekroć następuje zachwianie równowagi. Weźmy choćby taki

przykład: nic w tym złego, Se komórki w Sywym ciele dzielą się i mnoSą, lecz gdy proces ten trwa

bez względu na to, co się dzieje z całym organizmem, następuje nadmierny rozrost komórek i

dochodzi do patologii.

 

ZauwaS: umysł jest wspaniałym narzędziem, jeśli ktoś odpowiednio nim się posługuje. Gdy jednak

zastosowania są niewłaściwe, narzędzie zaczyna działać straszliwie niszczycielsko. Mówiąc ściślej,

nie chodzi o to, Se robisz z umysłu niewłaściwy uSytek: zazwyczaj w ogóle go nie uSywasz. To on

uSywa ciebie. I na tym właśnie polega choroba. Wierzysz, Se j e s t e ś swoim umysłem. A to juS

jest urojenie. Znaczy ono, Se narzędzie przejęło nad tobą władzę.

 

Niezupełnie się z tym zgadzam. Owszem, przez znaczną cześć czasu snują mi się po głowie bezcelowe

myśli. Jestem pod tym względem podobny do większości ludzi. Zawsze jednak mogę postanowić, Se

uSyje swojego umysłu do jakichś konkretnych zadań. Raz po raz tak robię.

 

To, Se umiesz rozwiązać krzySówkę albo zbudować bombę atomową, wcale jeszcze nie znaczy, Se

uSywasz swojego umysłu. Psy lubią ogryzać kości, a umysł lubi wgryzać się w problemy. Właśnie

dlatego rozwiązuje krzySówki i buduje bomby atomowe. Ciebie ani trochę one nie obchodzą. Zadam

ci jedno pytanie: czy potrafisz w kaSdej chwili uwolnić się od swojego umysłu? Czy juS wiesz, gdzie

masz wyłącznik?

 

Mówisz o tym, Seby całkiem przestać myśleć? Nie, udaje mi się osiągnąć ten stan najwySej na parę

 

chwil.

 

Czyli umysł cię uSywa. Bezwiednie utoSsamiasz się z nim, więc nawet nie zdajesz sobie sprawy, Se

tkwisz w jego niewoli. To prawie tak, jakbyś był opętany, nic o tym nie wiedząc, i uwaSał, Se dybuk,

który cię opętał, jest właśnie tobą. Wolność zaczyna się od uświadomienia sobie, Se nie jesteś

dybukiem -czyli myślicielem. Świadomość ta pozwala ci obserwować dybuka. Gdy zaczynasz

obserwować myśliciela, uruchamia się wySszy poziom świadomości. Odtąd stopniowo dociera do

ciebie to, Se gdzieś poza zasięgiem myśli otwierają się niezmierzone rejony inteligencji, a myśl jest

tylko jej znikomym aspektem. Uświadamiasz teS sobie, Se wszystko, co naprawdę waSne -piękno,

miłość, twórczość, radość, spokój wewnętrzny -ma źródło w czymś głębszym niS umysł. Zaczynasz

się budzić.

 

.

 

Uwalnianie się od swojego umysłu

 

Co właściwie rozumiesz przez „obserwowanie myśliciela"?

 

Jeśli ktoś pójdzie do lekarza i powie, Se słyszy w głowie jakiś głos, lekarz najprawdopodobniej

odeśle go do psychiatry. Sęk w tym, Se prawie ze wszystkimi ludźmi dzieje się coś bardzo

podobnego: przez cały czas słyszą w głowie jakiś głos albo kilka głosów. Są to przejawy

mimowolnych procesów myślowych, które moSemy w kaSdej chwili zatrzymać, ale nie zdajemy

sobie z tego sprawy. Nieustanne monologi lub dialogi.

 

Zdarzało ci się pewnie spotykać na ulicy ludzi, którzy ciągle do siebie gadają czy mamroczą. Nie tak

znów bardzo róSni się to od tego, co robisz ty sam i wszyscy inni „normalni" osobnicy, tyle Se wy

nie przemawiacie do siebie na głos. Wewnętrzny mówca komentuje, snuje domysły, osądza, porównuje, narzeka, lubi, nie lubi i tak dalej. To, co mówi, niekoniecznie ma jakikolwiek związek z

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

sytuacją, w której właśnie się znajdujesz; moSe to być wspomnienie bliskiej lub dalekiej przeszłości,

przymiarka do hipotetycznych przyszłych sytuacji bądź fantazje na ich temat. Gdy w grę wchodzą

przyszłe zdarzenia, wewnętrzny mówca często wyobraSa sobie, Se coś idzie nie po jego myśli,

powodując fatalne skutki; popada wtedy w tak zwane zatroskanie. Czasem tej ścieSce dźwiękowej

towarzyszą wizje lub „filmy mentalne". Nawet jeśli głos wewnętrzny mówi coś, co wyraźnie się

wiąSe z bieSącą sytuacją, interpretuje ją w kategoriach przeszłości. Dzieje się tak dlatego, Se głosem

tym przemawia ten aspekt twojego umysłu, który jest owocem gruntownej tresury, ukształtowany

przez całą twoją przeszłość i przez zbiorową, odziedziczoną po przodkach umysłowość kulturową.

Widzisz zatem i osądzasz teraźniejszość przez pryzmat czegoś, co juS przeminęło, uzyskujesz więc

całkowicie wypaczony obraz. Nierzadko się zdarza, Se głos wewnętrzny jest najgorszym wrogiem

tego, w kim się gnieździ. Wiele osób Syje, nosząc we własnej głowie dręczyciela, który nieustannie

je atakuje, poddaje rozmaitym karom i wysysa energię Syciową. Bywa to źródłem nieopisanych

cierpień i nieszczęść, a takSe chorób.

Mam jednak dobrą wiadomość: moSesz się uwolnić od swojego umysłu. Jest to jedyna szansa

prawdziwego wyzwolenia. Pierwszy krok moSesz zrobić choćby teraz. Postaraj się jak najczęściej

wsłuchiwać w głos, przemawiający z wnętrza głowy. Zwracaj szczególną uwagę na wszelkie

powtarzające się schematy, myślowe refreny -stare płyty gramofonowe, które grają ci w głowie być

moSe od wielu lat. To właśnie nazywam „obserwowaniem myśliciela". Innymi słowy -słuchaj głosu,

rozbrzmiewającego w twojej głowie, bądź w niej jako przytomny świadek.

Kiedy słuchasz tego głosu, zachowaj bezstronność. Nie osądzaj ani nie potępiaj niczego, co słyszysz,

jeśli bowiem postanowisz zostać sędzią, będzie to dowód, Se ten sam głos zakradł się z powrotem

kuchennymi drzwiami. Wkrótce zobaczysz, jak się sprawy mają: tam jest głos, a tu jestem jasłucham go i obserwuję. Ta świadomość własnego jestestwa, poczucie własnej obecności, nie jest

myślą, lecz wyłania się spoza granic umysłu.

Gdy więc wsłuchujesz się w myśl, nie tylko jej jesteś świadom, ale i samego siebie jako świadka tej

myśli. Pojawia się zatem nowy wymiar świadomości. Wsłuchując się w myśl, wyczuwasz świadomą

obecność, swoje głębsze ,Ja", gdzieś — rzec by moSna -w tle czy teS pod tą myślą. Traci ona wtedy

władzę nad tobą i szybko ustępuje, poniewaS nie zasilasz juS umysłu poprzez utoSsamianie się z nim.

Jest to początek końca mimowolnego, natrętnego myślenia.

Kiedy myśl ustępuje, czujesz, Se mentalny nurt na chwilę traci ciągłość -pojawia się luka, w której

umysłu po prostu nie ma. Chwile te będą zrazu krótkie, najwySej kilkusekundowe, stopniowo jednak

zaczną się wydłuSać. W takich chwilach czujesz w sobie pewien szczególny rodzaj nieruchomej

ciszy i spokoju. Tak właśnie wkraczasz w swój naturalny stan bezpośrednio odczuwalnej jedni z

Istnieniem, którą zwykle przesłania umysł. Gdy nabierzesz wprawy, wraSenie cichego bezruchu i

spokoju jeszcze się pogłębi. Tak naprawdę jest ono bezdenne. Poczujesz teS subtelną emanację

radości, wyłaniającą się z głębokich warstw twojego wnętrza: będzie to radość Istnienia.

Stan ten nie ma nic wspólnego z transem. Świadomość nie ponosi wtedy najmniejszego uszczerbku.

Wręcz przeciwnie. Gdyby spokój trzeba było przypłacić obniSeniem poziomu świadomości, a cichy

bezruch -osłabioną witalnością i czujnością, gra nie byłaby warta świeczki. W tym stanie

uaktywnienia wewnętrznych łączy jesteś duSo czujniejszy, duSo bardziej przebudzony, niS gdy

utoSsamiasz się z umysłem. Jesteś w pełni obecny. Wzrasta teS wówczas częstotliwość wibracji pola

energetycznego, któremu ciało fizyczne zawdzięcza Sycie.

Wnikając coraz głębiej w tę sferę „bezumysłu", jak ją czasem nazywają ludzie Wschodu, osiągasz

stan czystej świadomości. Własną obecność odczuwasz wtedy z taką siłą i radością, Se w

porównaniu z nią stosunkowo mało waSne staje się wszelkie myślenie, emocje, twój organizm i cały

świat zewnętrzny. Nie jest to jednak egoizm, lecz brak ego. Stan ten pozwala ci przekroczyć granice

tego, co dotychczas uwaSałeś za „swoje ja". To, czego obecność wyczuwasz, jest w zasadzie tobą

samym, a jednocześnie czymś nieopisanie od ciebie ogromniejszym. WraSenia, które próbuję tu

przekazać, wydają się moSe paradoksalne lub nawet wewnętrznie sprzeczne, ale nie znajduję na nie

innych słów.

 

.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Zamiast „obserwować myśliciela", moSesz teS stworzyć lukę w mentalnym nurcie, jeśli po prostu

skupisz się na teraźniejszości. Wystarczy, Se z całą mocą uświadomisz sobie obecną chwilę. Da ci to

głębokie zadowolenie. W ten sposób odwodzisz świadomość od zajmowania się działalnością

umysłową i tworzysz lukę, w której umysł znika, ty zaś jesteś bardzo czujny i świadomy, ale nie

myślisz. Jest to sedno medytacji.

Jeśli chcesz ćwiczyć tę umiejętność w Syciu codziennym, to wykonując jakąkolwiek trywialną

czynność, która zazwyczaj jest wyłącznie środkiem wiodącym do celu, poświęć jej całą uwagę, tak

aby sama w sobie stała się celem. Na przykład gdy idziesz po schodach, zwaSaj na kaSdy krok,

kaSdy ruch, nawet na to, jak oddychasz. Bądź w pełni obecny. Kiedy myjesz ręce, zwracaj uwagę na

wszystkie doznania zmysłowe: plusk wody i jej dotyk na skórze, ruch dłoni, zapach mydła itd. Kiedy

wsiadasz do auta, po zamknięciu drzwiczek posiedź chwilę bez ruchu, obserwując, jak płynie twój

oddech. Uświadom sobie poczucie bezdźwięcznej, lecz wyraźnej obecności. Istnieje niezawodne

kryterium, za pomocą którego moSesz zmierzyć poczynione postępy: jest nim głębia twojego

spokoju wewnętrznego.

 

.

 

NajwaSniejszy krok ku oświeceniu polega więc na tym, Seby wyzbyć się poczucia toSsamości z

własnym umysłem. Ilekroć udaje ci się stworzyć lukę w mentalnym nurcie, świadomość pała

 

silniejszym blaskiem.

 

Pewnego dnia moSesz złapać się na tym, Se głosu, który odzywa się w twojej głowie, słuchasz z

uśmiechem -tak jakbyś uśmiechał się na widok dziecinnych figli. Będzie to dowód, Se przestałeś

traktować zawartość swojego umysłu całkiem serio, bo twoje poczucie ,ja" juS od niej nie zaleSy.

 

Oświecenie: wznieść się ponad myśl

 

Czy myślenie nie jest niezbędnym warunkiem przetrwania w tym świecie?

 

Twój umysł to instrument, narzędzie. Istnieje po to, Sebyś go uSywał do konkretnych zadań, a kiedy

zadanie wykonasz, pora narzędzie odłoSyć. Zaryzykowałbym twierdzenie, Se u większości ludzi

osiemdziesiąt do dziewięćdziesięciu procent myślenia polega na bezuSytecznym międleniu w kółko

tego samego; co więcej, poniewaS myślenie to ma charakter zaburzony, a często teS negatywny, jest

w znacznej mierze szkodliwe. Stąd duSy ubytek energii Syciowej. Obserwuj swój umysł, a

przekonasz się, Se tak właśnie sprawy się mają.

Takie natrętne myślenie jest w istocie nałogiem. A na czym polega nałóg? To proste: nałogowiec nie

czuje juS, Se w kaSdej chwili moSe przestać. Wydaje mu się, Se przyzwyczajenie jest od niego

silniejsze. Czerpie teS z nałogu pozorną przyjemność, z której nieuchronnie rodzi się ból.

 

Dlaczego ulegam nałogowi myślenia?

 

Ulegasz mu, poniewaS utoSsamiasz się z myśleniem, toteS podstawą twojego poczucia własnego Ja"

staje się zawartość i działanie twojego umysłu. Ulegasz temu nałogowi, poniewaS wierzysz, Se

gdybyś przestał myśleć, unicestwiłoby cię to. W miarę, jak dorastasz, wyrabiasz sobie pewien

myślowy obraz tego, kim jesteś. Powstaje on w wyniku tresury, jakiej poddaje cię twój krąg

prywatny i kulturowy. Temu widmowemu ,ja" moSemy nadać miano „ego". Jego tworzywem jest

działalność umysłu i tylko nieustanne myślenie trzyma je przy Syciu. Słowo „ego" uSywane bywa w

rozmaitych znaczeniach, ja jednak określam nim fałszywe Ja", powstałe wskutek nieświadomego

utoSsamiania się z umysłem.

Z punktu widzenia ego obecna chwila prawie nie istnieje. Tylko przeszłość i przyszłość są dla niego

waSne. Następuje przez to całkowite odwrócenie rzeczywistego obrazu sytuacji i właśnie z tej

przyczyny umysł nastrojony na tryb egotyczny działa w sposób tak zaburzony. Nieustannie zaprząta

go wskrzeszanie przeszłości, kim bowiem jesteś bez niej? Umysł egotyczny stale wybiega w

przyszłość, Seby zapewnić sobie dalsze trwanie, i szuka w niej ulgi lub spełnienia. „Pewnego dnia,

kiedy zdarzy się to, tamto czy owo -mówi -będzie mi wreszcie dobrze. Znajdę szczęście i spokój".

Nawet wtedy, gdy ego pozornie zajmuje się teraźniejszością, tak naprawdę wcale jej nie dostrzega.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Widzi całkowicie fałszywy jej obraz, bo patrzy na nią oczami przeszłości. Lub teS wyznacza

teraźniejszości rolę narzędzia, słuSącego jedynie do osiągnięcia celu, ten zaś nieodmiennie leSy

gdzieś w przyszłości, którą umysł wyświetla sobie jak przeźrocza. Przyjrzyj się swojemu umysłowi,

 

a zobaczysz, Se tak on właśnie pracuje.

Klucz do wyzwolenia tkwi w bieSącej chwili. Nie moSesz jej jednak znaleźć, dopóki jesteś swoim

umysłem.

 

 

Nie chcę utracić zdolności analizowania i rozróSniania. Chętnie nauczyłbym się myśleć klarowniej, z

większą koncentracją, ale nie chcę zrezygnować z umysłu. Dar myślenia to najcenniejsze, co mamy.

Bez niego bylibyśmy tylko jednym z wielu gatunków zwierząt.

 

Dominacja umysłu jest zaledwie kolejnym etapem rozwoju świadomości. My zaś musimy teraz

przejść do następnego etapu, i to szybko; w przeciwnym razie zniszczy nas umysł, ten przerośnięty

potwór. Omówię jeszcze potem tę kwestię bardziej szczegółowo. Myślenie i świadomość to

bynajmniej nie synonimy. Myślenie stanowi zaledwie znikomy aspekt świadomości. Myśl bez

świadomości istnieć nie moSe, natomiast świadomość znakomicie potrafi obejść się bez myśli.

Oświecenie polega na tym, Seby wznieść się ponad myśl, a nie cofnąć do poziomu niSszego niS

myślenie -zwierzęcego lub roślinnego. Człowiek oświecony nadal umie się posługiwać swoim

umysłem, i to ze znacznie większą koncentracją i skutecznością niS przedtem. USywa go głównie do

celów praktycznych, ale nie jest juS uwikłany w mimowolny dialog wewnętrzny i ma w sobie

nieruchomą ciszę. Ilekroć zaś korzysta z usług umysłu -zwłaszcza w sytuacjach, gdy potrzebne jest

twórcze rozwiązanie -oscyluje między myśleniem a cichym bezruchem, między umysłem a

bezumysłem, na przemian spędzając kilka minut to w jednym, to w drugim z tych stanów. Bezumysł to świadomość bez myśli. Jedynie w tym stanie moSna myśleć twórczo, bo tylko wtedy

myślenie ma jakąkolwiek prawdziwą moc. Natomiast sama myśl, oderwana od wielekroć

rozleglejszej sfery świadomości, szybko jałowieje, popada w obłęd i nabiera cech niszczycielskich.

Umysł jest w gruncie rzeczy narzędziem przetrwania. Atakowanie innych umysłów i obrona przed

nimi, zbieranie, gromadzenie i analizowanie danych -do tego akurat się nadaje. Ale twórczy nie jest

ani trochę. Twórczość wszystkich prawdziwych artystów -niezaleSnie od tego, czy oni sami o tym

wiedzą -powstaje ze stanu, w którym umysł znika, z wewnętrznej nieruchomej ciszy. Dopiero potem

umysł nadaje kształt twórczemu impulsowi lub przebłyskowi natchnienia. Nawet wielcy uczeni

często twierdzą, Se najbardziej przełomowe pomysły nawiedzały ich w chwilach umysłowego

wyciszenia. Ankieta, którą objęto najwybitniejszych matematyków amerykańskich (a wśród nich

Einsteina), aby zbadać ich metody pracy, dała zaskakujący wynik: okazało się mianowicie, Se

myślenie „odgrywa jedynie podrzędną rolę w krótkiej, rozstrzygającej fazie samego aktu twórczego".

MoSe zatem to, Se większość naukowców niczego nie tworzy, ma całkiem prostą przyczynę: nie są

oni twórczy wcale nie dlatego, Se nie umieją myśleć, tylko dlatego, Se nie potrafią zaniechać

myślenia!

To nie umysł, nie myśl stworzyła ten cud, jakim jest Sycie na Ziemi i twoje ciało. W powstaniu i

trwaniu tego cudu wyraźnie widać udział inteligencji, bez porównania przewySszającej inteligencję

umysłu. Jak bowiem wyjaśnić to, Se pojedyncza komórka ludzka o średnicy jednej pięćsetnej

centymetra zawiera w swoim DNA wskazówki, którymi moSna by wypełnić tysiąc tomów, kaSdy

grubości sześciuset stron? Im więcej dowiadujemy się o funkcjonowaniu ciała, tym jaśniej zdajemy

sobie sprawę z ogromu inteligencji, która działa w ciele, a zarazem z naszej niewiedzy. Kiedy umysł

na powrót łączy się z tą wielką inteligencją, staje się przecudownym narzędziem. SłuSy wtedy

czemuś większemu od siebie.

 

Emocja: reakcja ciała na poczynania umysłu

 

A emocje? Omotują mnie częściej niS myśli.

 

Umysł w znaczeniu, jakie nadaję temu słowu, to nie tylko myśl. W jego obręb wchodzą równieS

emocje, a takSe wszystkie nieświadome myślowo-emocjonalne schematy reakcji. Emocja powstaje w

punkcie styczności umysłu z ciałem. Jest reakcją ciała na to, co robi umysł; moSna ją teS nazwać

odzwierciedleniem umysłu w ciele. Na przykład myśl napastliwa lub wroga wytworzy w organizmie

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

spiętrzenie energii, które określamy mianem gniewu. Ciało szykuje się do walki. Pod wpływem

myśli o fizycznym lub psychicznym zagroSeniu całe się spręSa: jest to fizyczny aspekt tego, co

nazywamy strachem. Z badań naukowych wynika, Se silne emocje zmieniają nawet biochemię ciała.

Te zmiany biochemiczne stanowią fizyczny czy teS materialny aspekt emocji. Na ogół oczywiście

nie uświadamiasz sobie wszystkich schematów własnego myślenia i często dopiero dzięki

obserwowaniu emocji moSesz te klisze ogarnąć świadomością.

Im bardziej utoSsamiasz się ze swoim myśleniem, z sympatiami i antypatiami, osądami

interpretacjami (inaczej mówiąc: im mniej jesteś obecny jako świadomość obserwująca), tym

silniejszy powstaje ładunek emocjonalny -czy o tym wiesz, czy nie. Jeśli nie czujesz własnych

emocji, jeśli jesteś od nich odcięty, prędzej czy później dadzą one o sobie znać na poziomie czysto

cielesnym w formie fizycznych dolegliwości bądź objawów. W ciągu ostatnich lat wiele o tym

pisano, nie musimy więc zapuszczać się tutaj w to zagadnienie. Silny, a zarazem nieuświadomiony

schemat emocjonalny moSe nawet przejawić się w postaci zewnętrznego zdarzenia, które na pozór

przytrafia ci się czystym przypadkiem. ZauwaSyłem na przykład, Se ludzie noszący w sobie wiele

nieuświadomionego i nie-wyraSonego gniewu są bardziej naraSeni na słowną albo nawet fizyczną

napaść ze strony innych gniewnych ludzi i często bywają atakowani bez widocznego powodu. Pałają

tak silnym gniewem, Se pewne osoby podświadomie odbierają tę emanację, ona zaś katalizuje z kolei

ich własny ukryty gniew.

Jeśli trudno ci jest poczuć własne emocje, skup najpierw uwagę na wewnętrznym polu

energetycznym swojego ciała. Poczuj ciało od wewnątrz. Pozwoli ci to nawiązać kontakt z emocjami. W dalszych partiach ksiąSki zajmiemy się tą kwestią bardziej szczegółowo.

 

.

 

Zdefiniowałeś emocję jako odzwierciedlenie umysłu w ciele. Czasem jednak wybucha między nimi

konflikt: umysł mówi „tak", a emocja „nie" lub na odwrót.

 

Jeśli naprawdę chcesz poznać swój umysł, ciało zawsze ukaSe ci jego wierne lustrzane odbicie,

przyjrzyj się więc emocji, a raczej poczuj jaw ciele. Gdy wyda ci się, Se dostrzegasz konflikt między

myślą a emocją, myśl będzie kłamać, a emocja powie prawdę. Nie prawdę ostateczną o tym, kim jesteś, ale względną prawdę o twoim aktualnym stanie ducha.

Konflikt między powierzchownymi myślami a nieświadomymi procesami umysłowymi jest

oczywiście zjawiskiem codziennym. Na razie moSe jeszcze nie umiesz wprowadzić swojej

nieświadomej działalności umysłowej w obszar świadomy, nadając jej postać myśli, owa działalność

umysłowa zawsze jednak odzwierciedli się w ciele, przybierając formę e m o c j i, -a juS emocje z

pewnością potrafisz sobie uświadomić. Obserwowanie ich polega w gruncie rzeczy na tym samym,

co omówione juS wcześniej słuchanie lub obserwacja myśli -z tą tylko róSnicą, Se myśl krąSy ci w

głowie, podczas gdy emocja ma wyraźną składową fizyczną, odczuwa się ją zatem głównie w ciele.

Kiedy ją obserwujesz, moSesz pozwolić, Seby sobie po prostu była, ale nie poddawać się jej władzy.

Nie jesteś juS wtedy emocją, lecz obserwatorem, uwaSnym świadkiem. Jeśli będziesz się w tym

ćwiczyć, wszystko, co w tobie nieświadome, wejdzie w krąg światła świadomości.

 

Czyli obserwowanie własnych emocji jest równie waSne jak obserwacja myśli?

 

Tak. Naucz się pytać: „Co w tej akurat chwili dzieje się we mnie?". Pytanie to popchnie cię we

właściwym kierunku. Ale niczego nie analizuj, tylko obserwuj. Skup całą uwagę we własnym

wnętrzu. Poczuj energię emocji. Jeśli Sadna emocja się nie pojawia, jeszcze bardziej skieruj uwagę w

głąb wewnętrznego pola energetycznego swojego ciała. Tam właśnie jest brama Istnienia.

 

.

 

W postaci emocji zazwyczaj przejawia się uwydatniony i wzmocniony schemat myślowy, poniewaS

zaś często niesie ona z sobą potęSny ładunek energii, z początku niełatwo jest zachować

wystarczającą przytomność, Seby emocję tę obserwować. Chce ona tobą zawładnąć i zwykle jej się

to udaje -chyba Se jesteś dostatecznie przytomny, obecny tu i teraz. Jeśli jednak z powodu

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

niedostatku przytomności dajesz się wciągnąć w nieświadome utoSsamienie z emocją -co jest

zresztą zjawiskiem zupełnie normalnym -emocja chwilowo staje się „tobą". Nierzadko powstaje

błędne koło, sprzęSenie zwrotne między myśleniem a emocją. Schemat myślowy stwarza swoje

wzmocnione echo w formie emocji, a jej wibracja dostarcza energię schematowi myślowemu, który

całemu temu procesowi dał początek. Myśl zaprzątnięta sytuacją, zdarzeniem lub osobą, w których

upatruje źródła emocji, zasila tę emocję, ta zaś napędza schemat myślowy i w ten sposób koło się

zamyka.

 

Wszystkie emocje są w gruncie rzeczy wariantami jednej pierwotnej, niezróSnicowanej emocji,

której źródłem jest utrata świadomości tego, kim jesteś poza konkretnym imieniem i formą.

PoniewaS ta pierwotna emocja ma charakter niezróSnicowany, trudno ją zdefiniować. Słowo „lęk"

byłoby dość trafne, gdyby nie to, Se prócz nieustannego poczucia zagroSenia zawiera się w niej

głębokie poczucie opuszczenia i braku pełni. Najlepiej moSe będzie posłuSyć się terminem równie

pojemnym jak owa pierwotna emocja i nazwać ją po prostu bólem. Jednym z głównych zadań

umysłu jest zwalczanie czy teS wypieranie tego emocjonalnego bólu i między innymi dlatego umysł

stale się krząta, udaje mu się jednak najwySej chwilowo zakamuflować ból. Wręcz moSna

powiedzieć, Se im bardziej umysł stara się pozbyć bólu, tym bardziej boli. Umysł nigdy nie znajdzie

rozwiązania, ale nie moSe teS sobie pozwolić na to, Sebyś go wyręczył, poniewaS sam jest

nieodłączną częścią „problemu". To tak, jakby podpalacza szukał komendant policji, który sam jest

podpalaczem. Nie uwolnisz się od bólu, dopóki nie przestaniesz czerpać poczucia własnego ,ja" z

utoSsamienia z umysłem -czyli z ego. Dopiero wtedy umysł runie z tronu, a Istnienie objawi się jako

twoja prawdziwa natura.

Owszem, wiem, o co teraz spytasz.

 

Miałem zamiar spytać o emocje pozytywne, takie jak miłość czy radość.

 

Są one nierozerwalnie związane z twoim naturalnym stanem wewnętrznej jedni z Istnieniem.

Przebłyski miłości czy radości lub krótkie chwile głębokiego spokoju mogą się zdarzać, ilekroć w

strumieniu myśli następuje pauza. Większości ludzi pauzy takie przytrafiają się rzadko i tylko

przypadkiem, kiedy umysłowi „odbiera mowę" -juS to w obliczu wyjątkowego piękna, juS to pod

wpływem wysiłku fizycznego albo oko w oko z wielkim niebezpieczeństwem. W ludzkim wnętrzu

zapada nagle nieruchoma cisza, w niej zaś pojawia się subtelna, lecz potęSna radość, miłość, spokój.

Chwile takie zazwyczaj krótko trwają, poniewaS umysł wznawia hałaśliwą działalność, zwaną

myśleniem. Miłość, radość i spokój nie rozkwitną, dopóki nie wyzwolisz się spod władzy umysłu.

Nie zaliczyłbym ich jednak do kategorii emocji. Pochodzą z rejonów emocjom niedostępnych, z

duSo głębszego poziomu. Musisz więc w pełni uświadomić sobie własne emocje i nauczyć sieje

czuć, zanim poczujesz to, co mieści się w dalszych rejonach. „Emocja" dosłownie znaczy

„zakłócenie". Wyraz ten pochodzi od łacińskiego emovere — „zakłócać".

Miłość, radość i spokój to głębokie stany Istnienia, a raczej trzy aspekty wewnętrznej jedni z

Istnieniem. Nie mają więc negatywnych odpowiedników, poniewaS wyłaniają się z rejonów

niedostępnych umysłowi. Natomiast emocje naleSą do sfery umysłu, który jest z natury dwoisty, i

jako takie podlegają prawu przeciwieństw. Znaczy to po prostu, Se kaSdemu dobru odpowiada jakieś

zło. Dopóki więc człowiek trwa w nieoświeconym stanie -czyli utoSsamia się z umysłem -tak

zwana radość bywa zazwyczaj krótkim, przyjemnym odcinkiem cyklu, nieustannie wahającego się

między bólem a przyjemnością. Przyjemność zawsze czerpiesz z zewnątrz, podczas gdy radość

wyłania się z twojego wnętrza. Dzisiejsze źródło przyjemności jutro sprawi ci ból albo cię porzuci,

będziesz zatem cierpiał z powodu jego braku. Uczucie często nazywane miłością potrafi być przez

pewien czas, owszem, przyjemne i ekscytujące, lecz tak naprawdę jest nałogowym lgnięciem, silnym

łaknieniem, które w mgnieniu oka moSe ustąpić miejsca swojemu przeciwieństwu. Gdy mija

początkowa euforia, wiele związków „miłosnych" zaczyna oscylować między „miłością" a

nienawiścią, przyciąganiem i agresją.

Prawdziwa miłość nie zadaje cierpień. Bo i jak miałaby je zadawać? Nie zmienia się raptownie w

nienawiść, podobnie jak prawdziwa radość nie przeistacza się w ból. Jak juS powiedziałem, nawet

zanim jeszcze osiągniesz oświecenie (innymi słowy, zanim wyzwolisz się spod władzy umysłu),

mogą ci się zdarzać przebłyski prawdziwej radości, prawdziwej miłości lub głębokiego spokoju

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

nieruchomego, lecz wibrującego Syciem. Wszystko to są aspekty twojej prawdziwej natury, którą

umysł zazwyczaj przesłania. Nawet w niejednym związku „normalnym", czyli mającym charakter

nałogowego uzaleSnienia, daje się niekiedy odczuć obecność czegoś prawdziwszego, czegoś, co nie

ulega zepsuciu. Będą to jednak w najlepszym razie przebłyski, które szybko znikną pod warstwą

pozorów, gdy tylko w sprawę wmiesza się umysł. MoSe ci się wtedy wydawać, Se miałeś przez

chwilę coś bardzo cennego i zaraz to utraciłeś, lub teS twój umysł przekona cię, Se od początku było

to jedynie złudzenie. Prawda jest taka, Se ani nie było to złudzenie, ani nie moSesz tego skarbu

stracić. Jest on bowiem elementem twojego naturalnego stanu; umysł moSe go przesłonić, ale

zniszczyć nie zdoła. Nawet na zachmurzonym niebie świeci słońce. WciąS jest obecne, tyle Se ukryte

za warstwą chmur.

 

Budda powiada, Se przyczyną bólu czy teS cierpienia jest pragnienie, łaknienie, a jeśli chcemy od

bólu się uwolnić, musimy przeciąć więzy pragnień.

 

Przyczyną wszystkich pragnień jest to, Se umysł szuka zbawienia bądź spełnienia w sprawach

zewnętrznych i w przyszłości, próbując zapewnić sobie w ten sposób namiastkę radości Istnienia.

Dopóki jestem swoim umysłem, dopóty jestem teS pragnieniami, potrzebami, zachciankami,

przywiązaniami, wstrętami, i nie ma prócz nich Sadnego „mnie": jest jedynie pewna nieziszczona

moSliwość, niespełniona szansa, niewzeszłe ziarno. W stanie tym nawet moja tęsknota za wolnością

czy oświeceniem to tylko jedno z wielu pragnień przyszłego spełnienia czy teS zaspokojenia. Nie

staraj się więc uwolnić od pragnień, nie próbuj „osiągnąć" oświecenia. Bądź obecny tu i teraz. Bądź

obserwatorem umysłu. Zamiast cytować Buddę, bądź buddą, bądź „przebudzonym", bo słowo

buddha znaczy właśnie „przebudzony".

Ludzie tkwią w szponach bólu od całych eonów -odkąd ze stanu łaski upadli w sferę czasu i umysłu,

tracąc świadomość Istnienia. Właśnie wtedy zaczęli postrzegać samych siebie jako nic nieznaczące

drobiny w obcym wszechświecie, pozbawione związku ze Źródłem i z sobą nawzajem.

Ból jest nieunikniony, dopóki utoSsamiasz się z umysłem; innymi słowy -dopóki trwasz w

nieświadomości ducha. Mówię tu głównie o bólu emocjonalnym, który jest zarazem główną

przyczyną bólu fizycznego i schorzeń cielesnych. Uraza, nienawiść, litowanie się nad sobą, poczucie

winy, gniew, depresja, zazdrość i tym podobne, ba! choćby najlSejsza irytacja -wszystko to jest

bólem w rozmaitych postaciach. Wszelka przyjemność czy wzlot emocjonalny takSe zawiera ziarno

bólu: swoje nieodłączne przeciwieństwo, które z czasem się ujawni.

KaSdy, kto próbował narkotyków, bo chciał „odlecieć", wie, Se zawsze potem następuje zjazd,

zejście, a przyjemność przeistacza się w taki czy inny ból. Wiele osób wie teS z własnego

doświadczenia, jak łatwo i szybko związek intymny moSe ze źródła przyjemności zmienić się w

źródło bólu. Gdy patrzy się na to z wysoka, widać, Se oba bieguny -negatywny i pozytywny -to

tylko dwie strony tego samego medalu, składowe fundamentalnego bólu, nieodłącznie

towarzyszącego egotycznemu stanowi świadomości, w którym utoSsamiasz się z umysłem.

Są dwa rodzaje bólu: jeden stwarzasz w tej oto chwili, drugim zaś jest ból niegdyś powstały, wciąS

Sywy w twoim umyśle i ciele. W następnym rozdziale chcę mówić o tym, jak moSna zaniechać

stwarzania bólu teraźniejszego i rozpuścić ból wyniesiony z przeszłości.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Rozdział drugi

 

ŚWIADOMOŚĆ WYJŚCIE Z BÓLU

 

Nie przysparzaj bólu

 

Nikomu nie udaje się całkiem uniknąć bólu i smutku. Czy nie chodzi raczej o to, Seby nauczyć się z

nimi Syć niS ich unikać?

 

Ludzie na ogół cierpią niepotrzebnie. Sami stwarzają swój ból, dopóki umysł nie poddany obserwacji

kieruje ich Syciem.

Ból stwarzany tu i teraz bierze się zawsze z pewnego rodzaju niezgody, z bezwiednego oporu wobec

tego, co jest. Na poziomie myślowym opór ten przybiera postać osądu. Na poziomie emocjonalnym

będzie to taka czy inna postawa negatywna. Nasilenie bólu zaleSy od natęSenia oporu stawianego

teraźniejszości, ono zaś z kolei zaleSy od tego, jak bardzo utoSsamiasz się z własnym umysłem.

Umysł zawsze stara się negować teraźniejszość i przed nią uciekać. Innymi słowy, im mocniej

utoSsamiasz się z umysłem, tym więcej cierpisz. MoSna teS powiedzieć, Se im bardziej szanujesz i

uznajesz teraźniejszość, tym skuteczniej wyzwalasz się spod władzy bólu i cierpienia -a takSe

egotycznego umysłu.

Dlaczego umysł ma zwyczaj zaprzeczać teraźniejszości ; i wzbraniać się przed nią? OtóS dlatego, Se

nie moSe funkcjonować po swojemu ani sprawować władzy, gdy nie istnieje czas -czyli przeszłość i

przyszłość; niepoddane czasowi Teraz wydaje mu się więc groźne. Czas i umysł stanowią w gruncie

rzeczy niepodzielną całość.

Wyobraź sobie ziemię bez ludzi, zamieszkaną wyłącznie przez rośliny i zwierzęta. Czy na takiej

planecie nadal istniałaby przeszłość i przyszłość? Czy moSna by na niej w jakikolwiek sensowny

sposób mówić o czasie? Pytania w rodzaju „Która godzina?" lub „Który dzisiaj?"-gdyby w ogóle

ktoś jeszcze mógł je zadać -nic by nie znaczyły. Taki na przykład dąb czy orzeł przyjąłby je bez

odrobiny zrozumienia. „Jaka znowu godzina?" -zdziwiłby się. „PrzecieS to jasne, Se teraz jest teraz.

CóS poza tym istnieje?"

Umysł i czas są nam, owszem, potrzebne do funkcjonowania w tym świecie, ale w pewnej chwili

przejmują władzę nad naszym Syciem i właśnie wtedy pojawiają się w nim rozmaite zaburzenia, ból

 

i smutek.

 

Aby zapewnić sobie trwałą władzę, umysł nieustannie usiłuje przesłonić teraźniejszość przeszłością i

przyszłością. W ten sposób Sywotność i nieskończone moSliwości twórcze Istnienia, nierozdzielnie

związane z obecną chwilą, przesłania czas, a twoją prawdziwą naturę -umysł. W ludzkim umyśle

gromadzi się coraz cięSsze brzemię czasu. Wszyscy pod nim się uginają, zarazem jednak

powiększają je, ilekroć ignorują lub negują drogocenną teraźniejszość lub wyznaczają jej skromną

rolę narzędzia, pozwalającego im dotrzeć do którejś z następnych chwil, choć te istnieją jedynie w

umyśle, a nigdy w rzeczywistości. Czas, nagromadzony zarówno w umysłowości zbiorowej, jak i w

umysłach poszczególnych osób, zawiera teS niezmierzone osady bólu, wyniesionego z przeszłości.

Jeśli pragniesz zaniechać przysparzania cierpień sobie i innym, jeśli nie chcesz pomnaSać osadów

zastarzałego bólu, który wciąS w tobie Syje, przestań stwarzać czas, a przynajmniej twórz go tylko

tyle, ile koniecznie potrzebujesz, Seby uporać się z praktyczną stroną Sycia. Jak moSna przestać

tworzyć czas? Głęboko sobie uświadom, Se obecna chwila jest wszystkim, co kiedykolwiek będzie ci

dane. Skup cale swoje Sycie w teraźniejszości. Byłeś dotąd mieszkańcem czasu i składałeś w niej

tylko przelotne wizyty, ale od dziś zamieszkaj w niej na stałe, a przeszłość i przyszłość odwiedzaj

jedynie na krótko, ilekroć okaSe się, Se musisz się zająć którymś z praktycznych aspektów swojej

sytuacji Syciowej. Zawsze mów „tak" bieSącej chwili. CóS moSe być bardziej daremne, bardziej

szalone niS stwarzanie w sobie wewnętrznego oporu wobec czegoś, co i tak juS jest? CzyS moSe

istnieć gorszy obłęd niS przeciwstawianie się samemu Syciu, które teraz i zawsze trwa teraz? Poddaj

się temu, co j e s t. Powiedz Syciu „tak" -a zobaczysz, Se nagle zacznie ono działać na twoją korzyść,

zamiast przeciwko tobie.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

.

 

Teraźniejszość bywa nieznośna, niemiła albo wręcz okropna.

 

Jest, jaka jest. ZauwaS, jakie umysł przykleja jej etykietki i jak z tego nieustannego metkowania, z

ciągłego ferowania wyroków powstaje ból i zgryzota. Kiedy obserwujesz działanie umysłu,

wydostajesz się z jego utartych kolein, wyzwalasz spod władzy schematów, wedle których umysł

zwykle stawia opór, i nareszcie moSesz pozwolić teraźniejszości zaistnieć. Daje ci to pewien posmak

wewnętrznej swobody, | wyzwolenia spod tyranii zewnętrznych okoliczności, prawdziwego spokoju

wewnętrznego. Zobacz, co się wtedy dzieje, i dopiero potem działaj, jeśli okaSe się to potrzebne lub

moSliwe. Zaakceptuj -a później działaj. Zgódź się na wszystko, co niesie z sobą teraźniejsza chwila,

tak jakbyś sam ją skomponował. Zawsze działaj z nią w zgodzie, nigdy wbrew. Zaprzyjaźnij się z nią

i sprzymierz, zamiast wypowiadać wojnę. Twoje Sycie ulegnie dzięki temu cudownej przemianie.

 

Ból zadawniony: rozpuszczanie ciała bolesnego

 

Dopóki potęga teraźniejszości jest ci niedostępna, kaSde bolesne emocjonalnie doznanie pozostawia

po sobie osad cierpienia. śyje ono w tobie jeszcze długo po fakcie, miesza się z zadawnionym

bólem, który wcześniej w sobie miałeś, i wrasta w umysł i ciało. Zasada ta oczywiście dotyczy takSe

wszystkiego, co wycierpiałeś w dzieciństwie z powodu nieświadomości świata, w którym zdarzyło ci

się urodzić.

Z nagromadzonego bólu powstaje negatywne pole energetyczne, wypełniające twoje ciało i umysł.

Jeśli masz wraSenie, Se jest to niewidzialny, odrębny byt, niewiele się mylisz. Z bólu emocjonalnego

powstaje bowiem ciało bolesne. Ma ono dwa tryby istnienia: utajony i czynny. U jednej osoby moSe

przez dziewięćdziesiąt procent czasu pozostawać w uśpieniu, natomiast u innej, głęboko

nieszczęśliwej, potrafi być stale aktywne. Niektórzy ludzie uczestniczą w Syciu niemal wyłącznie za

pośrednictwem swojego ciała bolesnego, inni zaś mogą odczuwać jego obecność tylko w pewnych

okolicznościach -na przykład w związkach osobistych albo w sytuacjach kojarzących się z

niegdysiejszą stratą lub porzuceniem, z fizycznym bądź emocjonalnym zranieniem itp. Ciało bolesne

moSe dać znać o sobie pod wpływem jakiegokolwiek bodźca, zwłaszcza gdy uruchamia on echa

dawnej bolesnej prawidłowości. Kiedy gotowe jest zbudzić się ze snu, wystarczy myśl czy teS

niewinna uwaga kogoś z najbliSszego otoczenia, Seby je uruchomić.

Niektóre ciała bolesne są nieznośne, ale stosunkowo mało szkodliwe -trochę jak rozkapryszone

dziecko. Zdarzają się teS jednak złośliwe, niszczycielskie potwory, istne demony. Część z nich

posługuje się przemocą fizyczną, ale znacznie liczniejsze uciekają się do przemocy w sferze

emocjonalnej. Jedne napastować będą ludzi z twojego bliSszego lub dalszego otoczenia, podczas gdy

inne zaatakują ciebie -swojego Sywiciela. Myśli i uczucia, które budzi w tobie własne Sycie,

przybierają wtedy głęboko negatywny, autodestrukcyjny odcień. Często bywa to przyczyną schorzeń

i nieszczęśliwych wypadków. Niektóre ciała bolesne doprowadzają swoich Sywicieli do

 

samobójstwa.

 

Czasem wydaje ci się, Se kogoś dobrze znasz, i nagle stajesz oko w oko z tym obcym, wstrętnym

stworem. Za pierwszym razem czeka cię spory szok. WaSniejsze jest jednak obserwowanie własnego

ciała bolesnego aniSeli cudzych. ZauwaSaj w sobie wszelkie przejawy niezadowolenia: irytację,

zniecierpliwienie, zasępienie, chęć czynienia krzywdy, gniew, przygnębienie, pragnienie, Seby w

twoim związku osobistym pojawiła się nuta dramatu. Mogą one znaczyć, Se ciało bolesne próbuje

zbudzić się z uśpienia. Jeśli rzeczywiście się zbudzi, natychmiast je na tym przyłap.

Ciało bolesne walczy o przetrwanie -tak jak kaSdy byt. Przetrwać zaś zdoła tylko pod warunkiem, Se

skłoni cię, abyś bezwiednie z nim się utoSsamił. MoSe wtedy wychynąć z ukrycia, przejąć władzę,

„stać się tobą" i za twoim pośrednictwem Syć. Potrzebuje ciebie jako narzędzia zdobywania

„pokarmu". Będzie się Sywiło kaSdym doznaniem, które wibruje pokrewną mu energią -wszystkim,

co rodzi nowy ból pod jakąkolwiek postacią: gniewu, skłonności niszczycielskich, nienawiści, rozpaczy, dramatycznych emocji, przemocy, a nawet choroby. Gdy więc ciało bolesne tobą zawładnie,

stworzy ci sytuację, która odbije ku niemu energię, nastrojoną na jego własną częstotliwość, Seby

mogło się nią karmić. Ból moSe się Sywić tylko bólem. Nie moSe się Sywić radością. Po prostu jej

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

nie trawi.

 

Z chwilą gdy ciało bolesne przejmie władzę nad tobą, twój apetyt na ból wzrośnie. Staniesz się ofiarą

lub oprawcą. Zechcesz zadawać cierpienie albo cierpieć -jedno drugiego zresztą nie wyklucza: tak

naprawdę niewielka to róSnica. Oczywiście nie jesteś tego świadom i będziesz twierdził z zapałem,

Se wcale bólu nie pragniesz. Ale jeśli uwaSniej się przyjrzysz, zobaczysz, Se twoje myślenie i

zachowanie podporządkowane jest temu, aby ból nie ustawał -zarówno twój własny, jak i cudzy.

Gdybyś był tego świadom, cały ten schemat by się rozsypał, bo trzeba być obłąkanym, Seby pragnąć

bólu, a nikt nie jest obłąkany świadomie.

Ciało bolesne -mroczny cień ego -boi się blasku świadomości. Boi się, Se wyjdą na jaw jego

matactwa. Warunkiem przetrwania ciała bolesnego jest twoje bezwiedne utoSsamienie z nim i

nieświadomy lęk przed konfrontacją z bólem, który w tobie Syje. Ale jeśli nie spojrzysz temu bólowi

prosto w oczy, jeśli nie opromienisz go blaskiem świadomości, będziesz musiał raz po raz na nowo

go przeSywać. Ciało bolesne moSe ci się wydawać niebezpiecznym potworem, na którego nie masz

odwagi spojrzeć, ale zapewniam cię: to tylko zwiewne widmo, nie oprze się zatem potędze twojej

przytomności.

Wedle niektórych nauk duchowych wszelki ból to w gruncie rzeczy tylko złudzenie. Owszem,

prawda. Ale czy przekonałeś się o tym na własnej skórze? Sama wiara nie wystarczy, Seby stało się

to dla ciebie prawdą. Chcesz do końca Sycia cierpieć ból i twierdzić, Se jest złudny? Czy to cię od

niego uwalnia? Szukamy tu sposobu, Seby ta prawda stała się dla ciebie faktem -autentycznym

doświadczeniem.

A zatem ciało bolesne nie chce, Sebyś je miał pod bezpośrednią obserwacją i widział takim, jakie

jest. Kiedy zaczynasz je obserwować, kiedy czujesz w sobie pole jego energii i ogarniasz je uwagą,

pryska łącząca cię z nim więź utoSsamienia. Pojawia się wySszy wymiar świadomości: przytomna

obecność. Jesteś teraz świadkiem, obserwatorem poczynań ciała bolesnego. Znaczy to, Se nie moSe

ono juS cię wykorzystywać, podszywając się pod ciebie, ani regenerować się, czerpiąc z ciebie soki.

Odnalazłeś najgłębsze źródło siły wewnętrznej. Dotarłeś do potęgi teraźniejszości.

 

Co się dzieje z ciulem bolesnym, gdy osiągamy wystarczającą świadomość, Seby przestać z nim się

utoSsamiać?

 

Nieświadomość stwarza ciało bolesne; świadomość przemienia je w samą siebie. Pięknie

sformułował tę uniwersalną zasadę święty Paweł: „KaSda rzecz jawną się staje, gdy tylko wydobyć

ją na światło, a wszystko, co ku światłu zostało wydobyte, samo teS w światło się przeistacza".

Podobnie jak nie da się walczyć z ciemnością, tak i z ciałem bolesnym walczyć nie sposób. Próba

podjęcia takiej walki wywołałaby konflikt wewnętrzny, a tym samym spowodowała jeszcze większy

ból. Wystarczy je obserwować. Kiedy obserwujemy ciało bolesne, akceptujemy je jako jedną z

rzeczy, które w danej chwili i s t n i e j ą.

Ciało bolesne zbudowane jest z uwięzionej energii Syciowej, która odszczepiła się od całości

twojego pola energetycznego i zyskała chwilową autonomię w wyniku nienaturalnego f procesu

utoSsamienia z umysłem. Zwróciło się przeciwko sobie i stało się wrogie Syciu, niby zwierzę,

próbujące poSreć l własny ogon. Jak sądzisz, czemu nasza cywilizacja tak niszczycielsko obchodzi

się z Syciem? Skądinąd jednak nawet w siłach, które Sycie niszczą, przejawia się energia Syciowa.

Kiedy zaczniesz się wyzbywać poczucia toSsamości z ciałem bolesnym i staniesz się obserwatorem,

ciało to jeszcze przez pewien czas będzie działało, próbując podstępem cię skłonić, Sebyś znów z

nim się utoSsamił. ChociaS nie zasilasz go juS energią poprzez utoSsamienie, nadal ma pewien impet

-trochę jak kołowrotek, który wciąS się obraca, mimo Se juS od paru chwil nikt nie naciska pedału.

Na tym etapie moSe teS powodować bóle fizyczne w róSnych częściach ciała, ale dolegliwości te

niebawem ustąpią. Bądź obecny tu i teraz, bądź świadom. Pozostań wiecznie czujnym straSnikiem

swojej przestrzeni wewnętrznej. Musisz być na tyle obecny, Sebyś mógł bezpośrednio obserwować

ciało bolesne i czuć jego energię. Nie będzie wtedy miało władzy nad twoim myśleniem. Lecz gdy

tylko zestroisz myślenie z polem energetycznym ciała bolesnego, utoSsamisz się z nim i znów

zaczniesz je zasilać własnymi myślami.

Na przykład jeśli dominującą częstotliwością energii ciała bolesnego jest gniew, a ty, zaprzątnięty

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

gniewnymi myślami, rozpamiętujesz coś, co ci kiedyś zrobiono, albo planujesz odwet, znaczy to, Se

straciłeś świadomość i ciało bolesne stało się „tobą". Gniew bowiem zawsze podszyty jest bólem. To

znów ogarnia cię mroczny nastrój, wpadasz w negatywny tryb umysłu i zaczynasz rozmyślać nad

tym, jakie okropne masz Sycie: twoja myśl zestraja się z ciałem bolesnym, ty zaś tracisz świadomość

i jesteś naraSony na ataki z jego strony. Przez utratę świadomości rozumiem tu utoSsamienie z jakąś

kliszą umysłową lub emocjonalną, czyli całkowitą nieobecność obserwatora.

Nieustannie podtrzymywana uwaga przecina łączność między ciałem bolesnym a twoimi procesami

myślowymi i powoduje przemianę. Ból, rzec by moSna, staje się paliwem, podsycającym płomień

świadomości, który dzięki temu jeszcze bardziej jaśnieje. To właśnie jest ezoteryczny sens

pradawnej sztuki alchemii: przeistoczenie metalu nieszlachetnego w złoto, czyli cierpienia w

świadomość. Wewnętrzne rozdarcie zostaje uleczone, a ty znów zrastasz się w jedną całość. Masz

odtąd uwaSać, Seby nie przysparzać juS bólu.

Przypomnę pokrótce, jak przebiega cały ten proces. Najpierw skup uwagę na tym, co w sobie

czujesz. Zrozum, Se uczucie to jest ciałem bolesnym. Pogódź się z jego obecnością. Nie m y ś l o

nim -nie pozwól, Seby czucie ustąpiło miejsca myśleniu. Nie osądzaj ani nie analizuj. Nie twórz

sobie z tego toSsamości. Bądź tu i teraz, wytrwale obserwuj to, co się w tobie dzieje. Uświadom

sobie nie tylko obecność emocjonalnego bólu, lecz i obserwatora, milczącego świadka. Na tym

właśnie zasadza się potęga bieSącej chwili, potęga twojej świadomej obecności. Sam zobacz, co się

 

dalej stanie.

 

.

 

U wielu kobiet ciało bolesne budzi się zwłaszcza w okresie poprzedzającym miesiączkę. W dalszych

partiach ksiąSki dokładniej omówię to zjawisko i jego przyczyny. Na razie powiem tylko tyle: jeśli

zdołasz w okresie tym pozostać czujna i obecna, jeśli zdołasz obserwować wszystko, co w sobie

czujesz, zamiast oddawać się we władzę uczuć, odbędziesz przy okazji wyjątkowo potęSną praktykę

duchową, umoSliwiającą błyskawiczne przetworzenie całego zadawnionego bólu.

 

Ego utoSsamione z ciałem bolesnym

 

Proces, który przed chwilą opisałem, niesie z sobą wielką potęgę i głębię, a zarazem jest bardzo

prosty. MoSna by go nauczyć dziecko; mam zresztą nadzieję, Se będzie to kiedyś jeden z

podstawowych przedmiotów szkolnych. Gdy juS pojmiesz, Se przede wszystkim musisz być obecny

jako obserwator tego, co się w tobie dzieje -i „zrozumiesz" tę zasadę poprzez doświadczalne

poznanie - dostaniesz do ręki najpotęSniejsze narzędzie przemiany.

Mimo to moSe się okazać, Se perspektywa zerwania więzi toSsamości, łączącej cię z własnym bólem,

budzi w tobie silny opór. Prawdopodobieństwo wystąpienia takiej sytuacji jest szczególnie duSe, jeśli

przez większość Sycia mocno utoSsamiałeś się ze swoim emocjonalnym ciałem bolesnym i twoje poczucie własnego „ja" w całości albo w znacznej mierze opiera się na tym utoSsamieniu. Innymi

słowy, z ciała bolesnego zbudowałeś sobie nieszczęśliwe ,ja" i wierzysz, Se jesteś właśnie tą

zrodzoną z umysłu fikcją. A skoro tak, to pod wpływem nieświadomego lęku przed utratą

toSsamości pojawi się w tobie silny opór wobec wszelkich prób zerwania tej relacji utoSsamienia.

Inaczej mówiąc, będziesz wolał cierpieć — b y ć ciałem bolesnym -niS dać susa w nieznane,

ryzykując utratę swojskiego, nieszczęśliwego Ja".

Jeśli tak właśnie z tobą sprawy się mają, obserwuj opór, który w sobie czujesz. Obserwuj

przywiązanie do własnego bólu.

Bądź bardzo czujny. Obserwuj tę szczególną przyjemność, jaką sprawia ci własna zgryzota.

Obserwuj przemoSną chęć mówienia lub myślenia o niej. Opór ustanie, jeśli go sobie uświadomisz.

Będziesz mógł wtedy skupić uwagę wewnątrz ciała bolesnego, trwając przy nim jako przytomny

świadek, i w ten sposób zapoczątkować jego przemianę.

Tylko ty sam moSesz to zrobić. Nikt cię nie wyręczy. Ale jeśli będziesz miał szczęście spotkać

kogoś, kto osiągnął wysoką moc świadomości, jeśli uda ci się towarzyszyć temu komuś i dzielić z

nim jego przytomną obecność, moSe ci to pomóc, a juS na pewno przyspieszy bieg wydarzeń. Twoje

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

własne światło szybko dzięki temu zajaśnieje. Gdy polano, które dopiero zaczęło się palić, połoSymy

obok drugiego, buzującego wielkim ogniem, a po chwili znów oba te polana rozdzielimy, to

pierwsze będzie bardziej rozpalone niS było na początku. W obu płonie przecieS ten sam ogień.

Nauczyciel duchowy odgrywa między innymi rolę takiego właśnie ognia. Zadanie to potrafią

równieS spełnić niektórzy terapeuci, pod warunkiem, Se wznieśli się nad poziom umysłu i, pracując z

klientem, umieją wzbudzić w sobie i utrzymać stan intensywnej, świadomej obecności.

 

Pochodzenie lęku

 

Wspomniałeś o lęku jako o składowej naszego fundamentalnego bólu emocjonalnego. Jak powstaje

lęk i czemu w ludzkim Syciu jest go aS tyle? Czy pewna doza lęku nie jest zdrowym przejawem

instynktu samozachowawczego? Gdybym nie lękał się ognia, mógłbym włoSyć rękę w płomienie i się

poparzyć.

 

To nie lęk powstrzymuje cię przed wkładaniem ręki w ogień, tylko świadomość, Se byś się w ten

sposób poparzył. Wcale nie trzeba się bać, aby uniknąć zbędnych niebezpieczeństw: wystarczy

minimum inteligencji i zdrowego rozsądku. W u-kich praktycznych kwestiach warto stosować

naukę, wyniesioną z przeszłości. Gdyby natomiast ktoś groził ci ogniem albo przemocą fizyczną,

mógłbyś poczuć coś w rodzaju leku. Byłoby to jednak instynktowne cofanie się przed niebezpieczeństwem, a nie czysto psychiczny lęk, o którym tutaj mówimy. Lęk psychiczny nie ma nic

wspólnego z jakimkolwiek konkretnym, prawdziwym, bezpośrednim zagroSeniem. Przybiera

najrozmaitsze formy: skrępowania, niepokoju, zatroskania, nerwowości, napięcia, zgrozy, fobii itp.

Ten typ lęku psychicznego zawsze dotyczy czegoś, co dopiero moSe się zdarzyć, a nie czegoś, co

właśnie się dzieje. T y jesteś tu i teraz, podczas gdy twój umysł buja w przyszłości. Powstaje w ten

sposób lękowy rozziew. Jeśli utoSsamiasz się z umysłem, a straciłeś z oczu potęgę i prostotę

teraźniejszości, rozziew lękowy będzie ci stale towarzyszył. Zawsze jakoś sprostasz bieSącej chwili,

ale nie czemuś, co jest tylko projekcją umysłu: nie sprostasz przyszłości.

Co gorsza –jak juS wspomniałem -dopóki utoSsamiasz się z własnym umysłem, twoim Syciem

kieruje ego. Z racji swojej widmowej natury jest ono -pomimo skomplikowanych mechanizmów

obronnych -bardzo uraźliwe, niepewne siebie i przekonane, Se stale coś mu zagraSa. Nawiasem

mówiąc, dzieje SIĘ tak nawet wtedy, gdy ego stwarza pozory wielkiego zadufania w sobie.

Pamiętamy, Se emocja jest reakcją ciała na poczynania umysłu. A jakiS to komunikat nieustannie

przekazuje ciału ego -to fałszywe ja", które umysł zmajstrował? „Uwaga, coś mi grozi". Jaką zaś

emocję wywołuje ten ciągły sygnał? Oczywiście lęk.

Na pozór miewa on rozmaite przyczyny. Jest lęk przed stratą, lęk przed poraSką, lęk przed

zranieniem itd., ale w gruncie rzeczy kaSdy rodzaj lęku to po prostu strach ego przed śmiercią,

zagładą. Z punktu widzenia ego śmierć nieustannie czyha tuS za rogiem. Gdy utoSsamiasz się z

umysłem, lęk przed śmiercią wywiera wpływ na wszystkie aspekty twojego Sycia. Nawet coś tak

pozornie trywialnego i „normalnego", jak przemoSna chęć stawiania na swoim i udowadniania, Se

rozmówca nie ma racji -obrona postawy umysłowej, z którą się utoSsamiłeś -bierze się z lęku przed

śmiercią. Jeśli utoSsamiasz się z jakąś postawą umysłową i nagle się okazuje, Se jesteś w błędzie,

twoje oparte na toSsamości z umysłem poczucie ,ja" staje w obliczu groźby unicestwienia. Ty jako

ego nie moSesz więc sobie pozwolić na to, Seby nie mieć racji. Być w błędzie znaczy umrzeć. Wiele

wojen stoczono o to, kto ma słuszność, i z tegoS powodu rozpadło się niezliczone mnóstwo

związków.

Kiedy nie utoSsamiasz się juS z umysłem, to, czy masz rację, czy nie, w Saden sposób nie wpływa na

twoje poczucie Ja", przestajesz więc odczuwać potęSny i zupełnie nieświadomy przymus

dowodzenia własnej słuszności -który jest wszak formą przemocy. Potrafisz wtedy wyrazić swoje

uczucia i myśli jasno i stanowczo, ale bez Sadnych agresywnych ani obronnych zagrań. Twoje

poczucie ,ja" wyrasta wówczas bynajmniej nie z umysłu, lecz z głębszych, prawdziwszych rejonów

w tobie samym. Wystrzegaj się odruchów obronnych. Czego właściwie bronisz? Złudnej toSsamości,

obrazu, który nosisz w umyśle, bytu urojonego. Uświadamiając sobie ten nawyk, obserwując go,

uwalniasz się od toSsamości z nim. W blasku twojej świadomości bezwiedny dotychczas schemat

myślowy szybko się ulotni. Kończą się wtedy wszelkie spory i gry o władzę, które tak niszcząco

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

wpływają na związki między ludźmi. Władza nad innymi to w istocie słabość, udająca siłę.

Prawdziwa moc tkwi wewnątrz i moSesz do niej dotrzeć choćby teraz.

A zatem kaSdemu, kto utoSsamia się z umysłem, czyli jest odłączony od źródła swojej prawdziwej

mocy -głębszego ,ja", zakorzenionego w Istnieniu -stale towarzyszy lęk. Ludzi, którzy przekroczyli

granice umysłu, jest jak dotąd bardzo niewielu, moSesz więc przyjąć załoSenie, Se na dobrą sprawę

kaSdy, kogo spotykasz czy znasz, Syje w ciągłym lęku. RóSne bywa tylko jego nasilenie. Na jednym

biegunie będzie to niepokój i zgroza, na drugim -nieokreślone skrępowanie i poczucie jakiejś

odległej groźby. Większość ludzi uświadamia sobie ten lęk dopiero wtedy, gdy przybiera on jedną z

 

ostrzejszych postaci.

 

Ego w poszukiwaniu pełni

 

Kolejnym aspektem bólu emocjonalnego, nieodłącznie; wpisanym w działanie egotycznego umysłu,

jest głęboko zakorzenione poczucie braku pełni: niedostatku. Jedni uświadamiają je sobie, inni Sywią

je bezwiednie. U tych pierwszych ; przejawia się ono jako dojmujące wraSenie, Se na coś nie

zasługują albo do czegoś nie dorastają. U tych drugich daje natomiast znać o sobie tylko pośrednio,

w formie silnego łaknienia, pragnienia czy tęsknoty. Jedni i drudzy nierzadko poddają się przymusowi, który nakazuje im ulegać zachciankom ego i gonić za czymś, z czym na krócej lub dłuSej

będą mogli się utoSsamić, Seby wypełnić odczuwaną wewnątrz pustkę. Zabiegają więc o dobra

materialne, pieniądze, sukcesy, władzę, uznanie lub przywileje, a wszystko głównie po to, Seby mieć

 

o sobie lepsze wyobraSenie, poczuć się kimś pełniejszym niS dotąd. Lecz nawet jeśli udaje im się

osiągnąć zamierzony cel, wkrótce stwierdzają, Se pustka jest tam, gdzie była, wciąS tak samo

bezdenna. I dopiero wtedy mają naprawdę wielki kłopot, bo juS nie mogą dłuSej robić sobie złudzeń.

A raczej owszem, mogą i nawet robią, ale z coraz większym trudem.

Dopóki twoim Syciem kieruje umysł egotyczny, nie moSesz poczuć się naprawdę swobodnie; nie

moSesz osiągnąć spokoju ani spełnienia -chyba Se na tę krótką chwilę, która następuje tuS po

zaspokojeniu kolejnej zachcianki. PoniewaS ego jest wtórnym poczuciem ,Ja", musi utoSsamiać się z

czymś zewnętrznym. Potrzebuje nieustannej ochrony i doSywiania. Najczęściej spotykane

przedmioty utoSsamienia to dobra materialne, wykonywana praca, pozycja społeczna i uznanie,

wiedza i wykształcenie, wygląd zewnętrzny, rzadkie umiejętności, związki z ludźmi, własna

przeszłość i dzieje rodziny, systemy wierzeń. Kategorie, na których ego opiera swoją toSsamość,

niejednokrotnie miewają charakter zbiorowy: polityczny, narodowy, rasowy, religijny itd. Ale Saden

z tych punktów odniesienia nie jest tobą.

Czy to cię przeraSa? A moSe odetchnąłeś z ulgą? Wszystkich tych zewnętrznych spraw prędzej czy

później będziesz musiał się wyrzec. Na razie moSe trudno uwierzyć (wcale zresztą nie proszę, Sebyś

wierzył), Se w Sadnej z wymienionych rzeczy nie zdołasz odnaleźć swojej toSsamości. Sam z czasem

się o tym dowiesz. Najpóźniej w chwili, gdy poczujesz zbliSanie się śmierci. Śmierć polega na

złuszczeniu wszystkiego, co nie jest tobą. Sekret Sycia tkwi w tym, Seby „umrzeć, zanim umrzesz"

i stwierdzić, Se śmierci nie ma.

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Rozdział trzeci

 

WGŁĄB TEJ OTO CHWILI

 

Nie szukaj siebie w umyśle

 

Czuję, Se wiele muszę się jeszcze nauczyć o działaniu swojego umysłu, zanim zdołam choć trochę się

zbliSyć do stanu pełnej świadomości czy duchowego oświecenia.

 

Nie, wcale nie musisz. Problemów umysłu nie da się rozwiązać na jego własnym poziomie. Gdy raz

pojmiesz, na czym polega główna anomalia jego działania, niewiele juS właściwie pozostaje spraw,

które musisz poznać czy zrozumieć. Badając zawiłości umysłu, moSesz wprawdzie zostać dobrym

psychologiem, ale nie wydostaniesz się w ten sposób poza umysł, podobnie jak nie wystarczy badać

zjawisko obłędu, Seby osiągnąć zdrowie psychiczne. Zrozumiałeś juS, co jest podstawą nieświadomości: utoSsamienie z umysłem, z którego powstaje rzekome ,ja", czyli ego, jako namiastka twojej

prawdziwej jaźni, zakorzenionej w Istnieniu. Stajesz się wtedy, wedle słów Jezusa, „niby gałąź od

winorośli odcięta". Potrzeby ego są nieskończone. Czuje się ono zagroSone i bezbronne, Syje więc w

ciągłym lęku i niedosycie. Gdy raz zrozumiesz, na czym polega główna anomalia w działaniu

umysłu, nie będzie potrzeby, Sebyś jeszcze badał niezliczone przejawy tej anomalii czy teS robił

sobie z niej złoSony problem osobisty. Ego oczywiście uwielbia problemy i komplikacje.

Nieustannie szuka czegoś, czego mogłoby się uczepić, aby wesprzeć i wzmocnić swoje złudne

poczucie ,ja", toteS skwapliwie uczepi się twoich problemów. Właśnie dlatego u wielu osób znaczna

część poczucia ,ja" jest ściśle spleciona z ich problemami. Gdy splot taki juS się uformuje, ludzie ci

wcale potem nie pragną uwolnić się od problemów, oznaczałoby to bowiem utratę osobowości.

Pokaźna część ego nieświadomie ulokowana bywa w bólu i cierpieniu.

Gdy więc dostrzeSesz, Se korzeniem nieświadomości jest utoSsamienie z umysłem, a więc i z

emocjami, wychodzisz z tego układu. Jesteś odtąd obecny. MoSesz pozwolić umysłowi być tym,

czym jest, a zarazem nie dać mu się omotać. Umysł sam w sobie nie jest zaburzony. To wspaniałe

narzędzie. Zaburzenia pojawiają się, gdy w umyśle szukasz siebie i dochodzisz do mylnego wniosku,

Se jesteś właśnie nim. Staje się on wtedy umysłem egotycznym i przejmuje władzę nad twoim

Syciem.

 

PołóS kres urojonemu istnieniu czasu

 

Pomysł, Seby przestać utoSsamiać się z umysłem, •wydaje się prawie niewykonalny. PrzecieS wszyscy

jesteśmy zanurzeni w umyśle. Jak moSna nauczyć rybę fruwać?

 

Oto klucz: połóS kres urojonemu istnieniu czasu. Czas i umysł są ze sobą nierozerwalnie związane.

Wyruguj z umysłu czas, a wtedy umysł znieruchomieje i dopiero gdy zechcesz nim się posłuSyć,

 

znów ruszy z miejsca.

 

Kto utoSsamia się z umysłem, tkwi uwięziony w czasie, pod jarzmem przymusu, który kaSe mu Syć

niemal wyłącznie wśród wspomnień i oczekiwań. Stąd niekończące się pochłonięcie przeszłością i

przyszłością oraz niechęć do tego, Seby oddać naleSną cześć obecnej chwili i pozwolić jej być.

Przymusowe rozpięcie między przeszłością a przyszłością bierze się stąd, Se tej pierwszej

zawdzięczasz toSsamość, a ta druga niesie z sobą obietnicę zbawienia, takiego czy innego spełnienia.

Obie są urojone.

 

Ale jak byśmy funkcjonowali w tym świecie, gdyby nie poczucie czasu? Nie byłoby do czego dąSyć.

Nie wiedziałbym nawet, kim jestem, bo przecieS to moja przeszłość czyni ze mnie tę a nie inną osobę.

Moim zdaniem, czas to coś ogromnie cennego, a my musimy nauczyć się mądrze nim gospodarować,

zamiast go marnotrawić.

 

Czas nie przedstawia Sadnej wartości, poniewaS jest urojeniem. To nie on wydaje ci się cenny, lecz

jedyny punkt wyłączony z czasu: teraźniejszość. Ta rzeczywiście jest cenna. Im bardziej skupiasz

uwagę na czasie -na przeszłości i przyszłości -tym mniej dostrzegasz teraźniejszość, chociaS to

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

właśnie ona jest ze wszystkiego najcenniejsza.

Dlaczego? Po pierwsze, dlatego, Se nic oprócz niej nie istnieje. Jest tylko teraźniejszość. Wieczne

teraz to jedyny stały czynnik -przestrzeń, w której toczy się całe twoje Sycie. śycie trwa właśnie

teraz. Nigdy jeszcze się nie zdarzyło, Seby twoje Sycie toczyło się kiedy indziej niS teraz i nigdy tak

się nie zdarzy. Po drugie, teraźniejszość to jedyny punkt, przez który moSesz się wydostać poza

wąskie ramy umysłu. Tylko tędy prowadzi droga w niepoddaną czasowi, bezpostaciową sferę

 

Istnienia.

 

.

 

Nic nie istnieje poza teraźniejszością

 

Czy przeszłość i przyszłość nie są co najmniej równie rzeczywiste jak teraźniejszość? PrzecieS to, kim

jesteśmy, wynika z przeszłości, podobnie jak nasz sposób widzenia teraźniejszej chwili i nasze w niej

zachowania. A od naszych przyszłych celów zaleSy, jakie działania podejmujemy tu i teraz.

 

Nie pojąłeś jeszcze istoty tego, co mówię, poniewaS próbujesz uchwycić ją umysłem. A umysł nie

zdoła jej zrozumieć. Tylko ty sam jesteś wystarczająco pojętny. Posłuchaj chwilę, proszę.

Czy zdarzyło ci się coś przeSyć, zrobić, pomyśleć albo poczuć kiedy indziej niS w teraźniejszości? I

czy sądzisz, Se kiedykolwiek ci się zdarzy? Czy cokolwiek moSe się zdarzyć lub istnieć poza

teraźniejszością? Odpowiedź jest chyba oczywista?

Nic nigdy nie zdarzyło się w przeszłości; wszystko zdarzyło się Teraz.

Nic nigdy nie zdarzy się w przyszłości; wszystko zdarzać się będzie Teraz.

To, co uwaSasz za przeszłość, jest zachowanym w umyśle, pamięciowym śladem minionej

teraźniejszości. Ilekroć wspominasz przeszłość, wskrzeszasz ten ślad -i wskrzeszasz go teraz.

Przyszłość to wyimaginowane Teraz, umysłowa projekcja. Kiedy przyszłość nadchodzi, pojawia się

jako teraźniejszość. Kiedy myślisz o przyszłości, myślisz o niej teraz. To jasne, Se przeszłość i

przyszłość same przez się nie są rzeczywiste. Podobnie jak księSyc nie świeci własnym światłem,

 

tylko odbija blask słońca, tak teS przeszłość i przyszłość są tylko bladym odbiciem blasku, mocy i

rzeczywistości wiekuistego Teraz. Ich rzekomo rzeczywiste istnienie zapoSyczone jest od 

teraźniejszości.

Istoty tego, co mówię, nie sposób pojąć umysłem. Gdy jednak wreszcie udaje sieją zrozumieć,

 

następuje skok świadomości z poziomu umysłu na poziom Istnienia, z poziomu czasu na poziom

obecności. I nagle czujesz, Se wszystko jest Sywe, emanuje energią, pała Istnieniem.

 

 

.

 

Klucz do wymiaru duchowego

 

Gdy zagroSone jest samo Sycie, skok świadomości z czasu w obecność moSe się zdarzyć całkowicie

spontanicznie. Osobowość, która miała dotąd przeszłość i przyszłość, ustępuje na chwilę miejsca

intensywnej, świadomej obecności -zupełnie nieruchomej, a jednocześnie bardzo uwaSnej. Odtąd

wszelkimi posunięciami, jakich wymaga sytuacja, dyryguje ta właśnie świadomość

Niektórzy amatorzy niebezpiecznych sportów -wspinaczki wysokogórskiej, wyścigów

samochodowych itp. -uwielbiają je właśnie dlatego (choć niekoniecznie świadomi są swoich

motywacji), Se przemocą wpędzają ich one w teraźniejszość -tętniącą Syciem sferę, w której

wyczynowcowi nie ciąSy czas, problemy, myślenie czy brzemię osobowości. Jeśli choć na sekundę

wyślizgną się obecnej chwili, grozi im śmierć. Niestety, ludzie ci wpadają w swojego rodzaju nałóg i

zaczynają oczekiwać, Se niebezpieczny sport wprawi ich w poSądany stan. Ty jednak nie musisz

wspinać się od północnej strony na górę Eiger. MoSesz znaleźć się w tym stanie teraz.

 

.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Od niepamiętnych czasów mistrzowie duchowi wszystkich tradycji wskazują teraźniejszość jako

klucz do wymiaru duchowego. Mimo to wiedza o nim najwyraźniej pozostaje tajemnicą. Z całą

pewnością nie objawia jej się w kościołach ani w świątyniach. W kościele moSesz posłuchać takich

oto cytatów z Biblii: „Nie troszczcie się więc o dzień jutrzejszy, on bowiem sam zadba o własne

sprawy" lub „Kto rękę do pługa przykłada i wstecz się ogląda, do Królestwa BoSego się nie nada".

Usłyszysz tam teS passus o pięknych kwiatach, które nie troszczą się o jutro, lecz zaSywają swobody

w ponadczasowym Teraz, a Bóg w obfitości im wszystkiego dostarcza. Głębia i radykalizm tych

nauk wciąS pozostają nierozpoznane. Najwidoczniej nikt nie zdaje sobie sprawy, Se wygłoszono je

po to, aby ludzie wcielali je w Sycie i doznawali dzięki nim głębokiej przemiany wewnętrznej.

 

.

 

Istotą buddyzmu zen jest chodzenie po klindze teraźniejszości: rzecz w tym, aby być tak całkowicie,

tak bez reszty obecnym, Se Saden problem, Saden ból -nic oprócz tego, czym jesteś w samej swojej

istocie -nie zdoła w tobie ocaleć. W teraźniejszości nie istnieje czas, więc wszystkie twoje problemy

się ulatniają. Cierpienie nie moSe istnieć poza czasem, nie przetrwa zatem w teraźniejszości.

Gdy Rinzai, wielki mistrz zen chciał, Seby jego uczniowie przestali zawracać sobie głowę kwestią

czasu, podnosił palec i pytał, wolno wymawiając słowa: „Czego brakuje w tej chwili?". To doniosłe

pytanie nie domaga się odpowiedzi na poziomie umysłu. Stawia się je po to, Sebyś skupił uwagę i

wniknął głęboko w teraźniejszość. Podobną funkcję ma inne zagadnienie z tradycji zen: „Jeśli nie

teraz, to kiedy?".

 

.

 

Teraźniejszość zajmuje teS poczesne miejsce w naukach sufizmu, mistycznej gałęzi islamu.

Wyznawcy tego kierunku powiadają: „Sufi jest synem teraźniejszości". Rumi, wielki poeta i

nauczyciel suficki, stwierdza: „Przeszłość i przyszłość zasłaniają nam Boga; spal je obie Sywym

 

ogniem".

 

Mistrz Eckhart, nauczyciel duchowy z trzynastego wieku, pięknie podsumował tę kwestię: „To

właśnie czas nie dopuszcza do nas światła. Nic tak jak on nie stoi Bogu na zawadzie".

 

.

 

Docieranie do potęgi teraźniejszości

 

Kiedy przed chwilą mówiłeś o wiecznej teraźniejszości i o tym, jak nierzeczywiste są przeszłość i

przyszłość, uzmysłowiłem sobie, Se patrzę na drzewo za oknem. JuS wcześniej parokrotnie na nie

spoglądałem, ale tym razem odczułem to zupełnie inaczej. Odbiór zewnętrzny niewiele się zmienił

tyle Se barwy nabrały jaskrawości i Sycia. Pojawił się jednak pewien nowy wymiar. Trudno objaśnić

to zjawisko. Nie wiem, jak to się stało, ale zdałem sobie sprawę z obecności czegoś niewidzialnego,

co w moim odczuciu było istotą drzewa -rzec by moSna, jego wewnętrznym duchem. Ja sam teS w

jakiś sposób stanowiłem jego część. Teraz juS wiem, Se ilekroć przedtem spoglądałem na drzewo,

widziałem tylko płaski, martwy obraz. Kiedy teraz na nie patrzę, jakaś część tej świadomości, o

której tu mówię, wciąS mi towarzyszy, ale czuję, Se stopniowo się wymyka. Widzisz, to doznanie

odchodzi juS w przeszłość. Czy w ogóle mogłoby być czymś więcej aniSeli przelotnym mgnieniem?

 

Przez chwilę byłeś wyzwolony z czasu. Wstąpiłeś w teraźniejszość i dzięki temu zobaczyłeś drzewo

wprost, a nie przez ekran umysłu. Świadomość Istnienia stała się elementem twojej percepcji. Wraz z

wymiarem niepoddanym czasowi pojawia się odmienny rodzaj wiedzy czy teS poznania. To nowe

poznanie nie „zabija" ducha, Syjącego w kaSdej istocie i rzeczy. Nie unicestwia świętości i tajemnicy

Sycia, lecz zawiera w sobie głęboką miłość i szacunek dla wszystkiego, co j e s t. O tym rodzaju

wiedzy umysł nie wie nic.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Umysł nie moSe poznać drzewa. MoSe najwySej przyswoić sobie pewien zestaw wiadomości o

drzewie. Mój umysł nie moSe poznać ciebie, tylko etykietki, osądy, informacje i opinie na twój

temat. Jedynie Istnienie ma dar bezpośredniego poznania.

Umysł i jego wiedza tez mają w Syciu swoje miejsce: praktyczną codzienność. Lecz gdy umysł

przejmuje władze nad wszystkimi aspektami Sycia i zaczyna decydować nawet o naszych związkach

z ludźmi i z przyrodą, staje się potwornym pasoSytem, który -jeśli go się nie powstrzyma -moSe z

czasem zniszczyć wszelkie Sycie na Ziemi, a w końcu sam takSe się unicestwi, zabijając własnego

Sywiciela.

W przelotnym mgnieniu zobaczyłeś, jak zniknięcie czasu moSe zmienić twój sposób widzenia. Ale

samo takie przeSycie, nawet najpiękniejsze i najgłębsze, nie wystarczy. Tym, czego nam trzeba i

czym się tu zajmujemy, jest trwała przemiana świadomości.

Przełam więc stary nawyk, który kaSe ci negować bieSącą chwilę i stawiać jej opór. Ucz się

odwracać uwagę od przeszłości i przyszłości, ilekroć me są ci do niczego potrzebne. W Syciu

codziennym staraj się jak najwięcej przebywać poza wymiarem czasu. Jeśli trudno ci jest wstąpić

wprost w teraźniejszość, na początek zacznij obserwować upartą skłonność umysłu do tego, Seby z

niej uciekać. ZauwaSysz, Se widziana w wyobraźni przyszłość zazwyczaj jest lepsza albo gorsza od

Teraźniejszości. Jeśli jest lepsza, napawa cię nadzieją lub wprawia w stan miłego oczekiwania. Jeśli

jest gorsza, budzi niepokój. Obie są złudzeniem. Dzięki samoobserwacji w twoim Syciu siłą rzeczy

pojawi się więcej obecności. Gdy tylko uświadamiasz sobie, Se jesteś nieobecny -natychmiast

stajesz się obecny. Ilekroć udaje ci się obserwować umysł, me tkwisz juS w jego pułapce. Wkroczył

nowy czynnik spoza sfery umysłu: przytomny świadek.

Bądź przytomny, bądź obecny jako obserwator umysłu -swoich myśli i emocji, a takSe reakcji na

rozmaite sytuacje. Bądź przynajmniej tak samo zainteresowany własnymi reakcjami, jak sytuacją czy

osobą, która je wywołuje. ZauwaS teS, jak często koncentrujesz się na przeszłości lub przyszłości.

Nie osądzaj ani nie analizuj tego, co obserwujesz. Śledź myśl, czuj emocję, obserwuj reakcję. Nie

rób z nich osobistego problemu. Wyczujesz wtedy coś, co będzie potęSniejsze niS jakikolwiek

przedmiot obserwacji: nieruchomą, baczną obecność, ukrytą za treścią umysłu; wyczujesz w sobie

milczącego świadka.

 

.

 

Intensywna przytomność bywa niezbędna, gdy pewne sytuacje uruchamiają reakcję o silnym

ładunku emocjonalnym, na przykład gdy zagroSone jest twoje wyobraSenie o sobie, gdy w twoim

Syciu pojawia się trudność, która budzi lęk, gdy coś się „nie układa" albo odzywa się echem jakiś

dawny kompleks emocjonalny. W takich chwilach miewasz skłonność do popadania w

nieświadomość. Twoja reakcja lub emocja przejmuje rządy: „stajesz się" nią. Działasz pod jej

 

dyktando. Uzasadniasz, czynisz wyrzuty, atakujesz, bronisz... ale to nie ty, to tylko nawykowa

 

reakcja; to tylko twój umysł, nastawiony na przetrwanie.

Kiedy utoSsamiasz się z umysłem, zasilasz go energią; kiedy go obserwujesz, odbierasz mu energię.

UtoSsamiając się z umysłem, stwarzasz czas; obserwując umysł, otwierasz wymiar nie-podlegający

czasowi. Z energii odebranej umysłowi powstaje obecność. Gdy juS czujesz, co to znaczy być

obecnym, jest ci duSo łatwiej mocą własnej decyzji, ot tak, po prostu wyjść z czasu, kiedy przestaje

on być potrzebny do celów praktycznych, i bardziej zagłębić się w teraźniejszość. Bynajmniej nie

zmniejsza to sprawności, z jaką posługujesz się czasem -przeszłością lub przyszłością -ilekroć

względy praktyczne kaSą ci po niego sięgnąć. Nie maleje teS twoja zdolność posługiwania się

własnym umysłem. Wręcz przeciwnie: kiedy juS go uSywasz, okazuje się przenikliwszy i bardziej

skupiony niS był dawniej.

 

Wyzwolenie z czasu psychicznego

 

Naucz się posługiwać w sprawach praktycznych pewnym rodzajem czasu, który moSna by nazwać

„czasem zegarowym". Natychmiast jednak wracaj do stanu teraźniejszej świadomości, kiedy ze

sprawami praktycznymi juS się uporasz. Unikniesz dzięki temu nawarstwiania się „czasu

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

psychicznego", w którym utoSsamiasz się z przeszłością i odczuwasz nieustanny przymus

wybiegania w przyszłość.

Czas zegarowy to nie tylko uzgadnianie terminów spotkań czy planowanie podróSy. To takSe

uczenie się na błędach -wyciąganie z przeszłości pewnych nauk, dzięki którym unikamy ciągłego

powtarzania tych samych pomyłek. Wytyczanie celów i dąSenie do nich. Przewidywanie przyszłych

zdarzeń na podstawie prawidłowości i praw fizycznych, matematycznych oraz innych reguł,

wyuczonych w czasie minionym, a takSe podejmowanie odpowiednich kroków, obmyślonych na

podstawie owych przewidywań.

Lecz nawet w sferze praktycznej, w której nie moSemy się obejść bez odniesień do przeszłości i

przyszłości, najistotniejszym elementem pozostaje teraźniejszość. KaSda lekcja wyniesiona z

przeszłości okazuje się adekwatna i znajduje zastosowanie teraz. Wszelkie planowanie i dąSenie do

konkretnego celu odbywa się teraz.

Ludzie oświeceni zawsze koncentrują się głównie na chwili obecnej, zachowują jednak marginalną

świadomość upływu czasu. Innymi słowy, nadal posługują się czasem zegarowym, ale nie włada juS

 

nimi czas psychiczny.

 

Kiedy ćwiczysz się w tej sztuce, uwaSaj, Seby z czasu zegarowego bezwiednie nie wytworzyć czasu

psychicznego. Jeśli na przykład popełniłeś niegdyś błąd i dziś czerpiesz z niego naukę, posługujesz

się czasem zegarowym. Ale jeśli rozpamiętujesz to dawne potknięcie i budzi się w tobie skłonność

do samokrytyki, poczucie winy czy wyrzuty sumienia, z dawnego błędu budujesz „siebie" i „swoje":

w ten sposób błąd staje się elementem poczucia ,ja" i oto wkrada się czas psychiczny, który

nieodmiennie towarzyszy fałszywemu poczuciu toSsamości. Pamiętliwość zawsze świadczy o tym,

Se człowiek dźwiga cięSkie brzemię czasu psychicznego.

Kiedy wyznaczasz sobie cel i do niego dąSysz, posługujesz się czasem zegarowym. Wiedząc, dokąd

zmierzasz, zarazem z szacunkiem i z moSliwie największą uwagą śledzisz kaSdy krok, jaki stawiasz

w danej chwili. Jeśli zaś nadmiernie skupisz się na wytyczonym celu (poniewaS szukasz szczęścia,

samo-urzeczywistnienia, a moSe masz nadzieję, Se gdy spełnisz zamiar, zyskasz pełniejsze poczucie

własnego ,Ja"), juS nie szanujesz teraźniejszości, lecz sprowadzasz ją do roli szczebla na drodze w

przyszłość -szczebla, który sam przez się nic nie jest wart. Czas zegarowy staje się wtedy czasem

psychicznym. Twoja podróS przez Sycie nie jest juS odtąd przygodą, tylko obsesyjnym pędem do

tego, Seby gdzieś dotrzeć, coś osiągnąć, odnieść sukces. Nie widzisz juS przydroSnych kwiatów ani

nie czujesz ich zapachu, nie dostrzegasz teS piękna i cudowności Sycia, które rozkwita wszędzie

wokół ciebie, kiedy jesteś tu i teraz.

 

.

 

Rozumiem, Se teraźniejszość jest arcywaSna, ale nie do końca mogę się z tobą zgodzić, kiedy

twierdzisz, jakoby czas by! całkowitym złudzeniem.

 

Kiedy mówię: „czas jest złudzeniem", nie wygłaszam stwierdzenia filozoficznego, tylko

przypominani o pewnym prostym fakcie. Jest on tak oczywisty, Se moSe trudno ci go pojąć, moSe

nawet wydać się nieistotny, lecz gdy juS raz w pełni do ciebie dotrze, ta nagła świadomość potrafi

przeciąć jak miecz wszystkie warstwy zawiłości i „problemów", stworzone przez umysł. Powtarzam:

zawsze masz jedynie obecną chwile. Twoje Sycie nigdy nie toczy się poza „tą oto chwilą". Czy nie

 

tak?

 

Czas psychiczny jako rodzaj obłędu

 

Jeśli popatrzysz, jak działanie czasu psychicznego przejawia się w Syciu zbiorowym, przestaniesz

wątpić, Se jest on chorobą umysłową. Przybiera postać ideologii -komunizmu, socjalizmu

narodowego czy innego nacjonalizmu -lub skostniałych wierzeń religijnych, w które wpisane jest

załoSenie, Se najwySsze dobro leSy gdzieś w przyszłości, a zatem cel uświęca środki. Cel jest ideą,

punktem ulokowanym w przyszłości, wyprojektowanej z umysłu, i po dotarciu do tego właśnie

punktu osiągalne wreszcie stanie się zbawienie w takiej czy innej formie (szczęście, spełnienie,

równość, wolność itd.). Droga do owej ziemi obiecanej często wiedzie poprzez zniewalanie,

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

torturowanie i mordowanie ludzi w teraźniejszości.

Szacuje się, Se aS pięćdziesiąt milionów wymordowano dla sprawy komunizmu, aby urządzić

„lepszy świat" w Rosji, w Chinach i gdzie indziej. Jest to przygnębiający przykład tego, jak wiara w

przyszłe niebo potrafi stworzyć teraźniejsze piekło. Czy moSna więc wątpić, Se czas psychiczny to

cięSka i niebezpieczna choroba umysłowa?

A jak ten schemat działania umysłu realizuje się w twoim Syciu? Czy nieustannie usiłujesz dotrzeć

gdzieś, gdzie jeszcze cię nie ma? Czy większość twoich przedsięwzięć to tylko środki, a nie cele?

Czy spełnienie stale jest tuS, tuS? A moSe doznajesz go jedynie dzięki krótkotrwałym

przyjemnościom, takim jak seks, jedzenie, picie, narkotyki lub rozmaite podniety ł atrakcje? Czy

zawsze koncentrujesz się na tym, Seby stać się kimś, coś zdobyć albo osiągnąć? Czy uganiasz się za

coraz to nowymi dreszczami lub rozkoszami? Czy wierzysz, Se jeśli posiądziesz więcej dóbr

materialnych, to dostąpisz większego niS dotąd zaspokojenia, będziesz nareszcie dość dobry albo

psychicznie spełniony? Czy czekasz na kogoś -męSczyznę bądź kobietę -kto nada twojemu Syciu

sens?

 

Kiedy świadomość pozostaje w normalnym, nieoświeconym stanie utoSsamienia z umysłem, moc i

nieskończone moSliwości twórcze, które skrywa w sobie teraźniejszość, całkowicie przesłania czas

psychiczny. Z twojego Sycia znika wtedy dźwięczność, świeSość, poczucie cudowności. W

myśleniu, emocjach, zachowaniach, reakcjach i pragnieniach raz po raz przejawiają się stare

schematy niby bez końca powtarzane refreny, zapisany w umyśle scenariusz, który wyposaSa cię w

jakąś tam toSsamość, ale zniekształca lub przesłania rzeczywistość bieSącej chwili. Umysł nabawia

się obsesji na punkcie przyszłości jako azylu, w którym próbuje się chronić przed niezadowalającą

teraźniejszością.

 

Postawa negatywna i cierpienie zakorzenione są w czasie

 

Przekonanie, Se przyszłość będzie lepsza od teraźniejszości, nie zawsze jest złudne. Teraźniejszość

bywa naprawdę okropna, a w przyszłości sytuacja moSe się przecieS poprawić i często rzeczywiście

się poprawia.

 

Przyszłość zazwyczaj okazuje się powtórką z teraźniejszości. Mogą, co prawda, nastąpić

powierzchowne zmiany, ale prawdziwa przemiana zdarza się rzadko i zaleSy od tego, czy umiesz

być dostatecznie obecny, Seby rozpuścić przeszłość, docierając do teraźniejszej mocy. To, co wydaje

ci się przyszłością, jest nieodłącznie związane z twoim stanem świadomości w tej oto chwili. Jeśli

twój umysł dźwiga cięSkie brzemię przeszłości, czeka cię kolejna jej porcja. Przeszłość przedłuSa

własne trwanie, korzystając z tego, Se jesteś nieobecny. Poziom twojej świadomości przesądza o

tym, jaki kształt przybierze przyszłość -którą moSesz oczywiście przeSyć wyłącznie jako

teraźniejszość.

Choćbyś wygrał dziesięć milionów dolarów, byłaby to zaledwie naskórkowa zmiana. Tyle tylko, Se

wpojone ci schematy zachowań powielałbyś w bardziej niS dotąd luksusowym otoczeniu. Ludzie

nauczyli się rozszczepiać atom. Zamiast zatłuc drewnianą maczugą dziesięć czy dwadzieścia osób,

jeden człowiek moSe więc dziś zabić milion. Wystarczy, Se naciśnie guzik. Czy zatem od czasów

maczugi cokolwiek naprawdę się zmieniło?

Skoro o tym, jaki kształt przybierze przyszłość, decyduje poziom twojej świadomości w danej

chwili, cóS przesądza o poziomie twojej świadomości? To, w jakim stopniu potrafisz być obecny. A

więc tylko Teraz moSe nastąpić prawdziwa zmiana, jedynie Teraz moSesz rozpuścić przeszłość.

 

.

 

Wszystko, co negatywne, bierze się z nagromadzenia czasu psychicznego i z oporu przed

teraźniejszością. Źródłem skrępowania, niepokoju, napięcia, stresu, trosk — wszelkich form lęku

jest nadmiar przyszłości i niewystarczająca obecność tu i teraz. Poczucie winy, Sal, uraza,

rozgoryczenie, smutek, pretensja i wszelkie inne rodzaje pamiętliwości spowodowane są nadmiarem

przeszłości i niedostateczną obecnością w teraźniejszej chwili.

Większość ludzi nie bardzo potrafi uwierzyć, Se w ogóle osiągalny jest stan świadomości, w którym

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

nie pojawia się juS nic negatywnego. A tymczasem drogę do takiego właśnie stanu wyzwolenia

wskazują wszystkie nauki duchowe, obiecując zbawienie bynajmniej nie w jakiejś urojonej

przyszłości, lecz tu i teraz.

Być moSe nie potrafisz dostrzec, Se to czas jest przyczyną twojego cierpienia i problemów. Składasz

je na karb konkretnych sytuacji Syciowych i z konwencjonalnego punktu widzenia masz, owszem,

rację. Dopóki jednak nie uporasz się z podstawowym zaburzeniem umysłowym, z którego problemy

wynikają -z przywiązaniem do przeszłości i przyszłości oraz z negacją teraźniejszości -będziesz

tylko zastępował stare dylematy nowymi. Gdyby jakimś cudem jeszcze dziś uwolniono cię od

problemów i od wszystkiego, co uwaSasz za przyczynę swojego cierpienia czy nieszczęścia, ale nie

stałbyś się bardziej obecny, bardziej świadomy, stwierdziłbyś wkrótce, Se osacza cię podobna

kombinacja problemów lub przyczyn cierpienia, niby wszędzie za tobą podąSający cień. W gruncie

rzeczy istnieje tylko jeden problem, a jest nim sam umysł, uwięziony w czasie.

 

Nie wierzę, Se kiedykolwiek uda mi się dotrzeć do punktu, w którym całkowicie uwolnię się od

problemów.

 

Masz rację, Se nie wierzysz. Nigdy nie zdołasz dotrzeć do tego punktu, bo juS w nim jesteś.

Nie da się znaleźć zbawienia w czasie. Nie moSesz wyzwolić się w przyszłości. Kluczem do 

wolności jest obecność, toteS wolny moSesz stać się tylko teraz.

 

 

Odkrywanie Sycia, przesłoniętego sytuacjąSyciową

 

Nie rozumiem, jak mogę się teraz wyzwolić. Akurat w tej chwili jest mi w Syciu bardzo cięSko. Takie

są fakty i okłamywałbym się, gdybym próbował sobie wmówić, Se wszystko gra, podczas gdy tak

naprawdę nic nie jest w porządku. Teraźniejszość to dla mnie jedno wielkie nieszczęście; wcale mnie

nie wyzwala. Tylko dzięki nadziei, Se w przyszłości moSe nastąpić poprawa, jakoś jeszcze się

trzymam.

 

Wydaje ci się, Se skupiony jesteś na teraźniejszości, a tak naprawdę twoją uwagę bez reszty

pochłania czas. Nie moSesz być nieszczęśliwy, a zarazem w pełni obecny.

To, co nazywasz swoim „Syciem", jest, mówiąc ściślej, twoją „sytuacją Syciową". Rozgrywa się ona

w czasie psychicznym: w przeszłości i przyszłości. Pewne dawne zdarzenia nie potoczyły się po

twojej myśli. WciąS wzbraniasz się przed tym, co niegdyś się wydarzyło, i stawiasz teS opór

teraźniejszości. Nadzieja dodaje ci sił, lecz zarazem przykuwa twoją uwagę do przyszłości, tym

samym utrwalając w tobie skłonność do negowania obecnej chwili, a więc i twoją udrękę.

 

Owszem, moja dzisiejsza sytuacja Syciowa jest wynikiem minionych zdarzeń, ale unieszczęśliwia

mnie właśnie ta obecna sytuacja oraz fakt, Se nie widzę z niej wyjścia.

 

Zapomnij na chwilę o sytuacji Syciowej i skup się na Syciu.

 

A co to za róSnica?

 

Sytuacja Syciowa trwa w czasie.

śycie istnieje teraz.

Sytuacja Syciowa jest tworem umysłu.

śycie jest naprawdę.

Spróbuj odnaleźć „wąską furtkę, wiodącą do Sycia". Nazywa się ona Teraźniejszość. Spróbuj

zawęzić swoje Sycie do obecnej chwili. W twojej sytuacji Syciowej moSe być mnóstwo problemów,

tak jak w większości Syciowych sytuacji, ale przyjrzyj się, czy masz jakiś problem w tej oto chwili.

 

Nic jutro ani za dziesięć minut, tylko teraz. Masz teraz jakikolwiek problem?

Kiedy przytłaczają cię problemy, nie ma miejsca na to, Seby pojawiło się coś nowego, jakieś

rozwiązanie. Staraj się więc przy kaSdej sposobności tworzyć to miejsce, tworzyć przestrzeń, dzięki

której odkryjesz Sycie, przesłonięte sytuacją Syciową.

W pełni wykorzystuj swoje zmysły. Bądź tam, gdzie jesteś. Rozejrzyj się. Nic interpretuj, tylko po 

prostu patrz. Zobacz światło, kształty, barwy, faktury. Uświadom sobie milczącą obecność kaSdej

rzeczy. Uświadom sobie przestrzeń, dzięki której wszystko istnieje. Posłuchaj dźwięków; nie oceniaj

 

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

ich. Posłuchaj ciszy, ukrytej pod dźwiękami. Dotknij jakiegoś przedmiotu -obojętne jakiego -i

rozpoznaj w nim Istnienie. Obserwuj rytm swojego oddechu; poczuj, jak powietrze wpływa i

wypływa, poczuj w ciele energię Syciową. Pozwól wszystkiemu po prostu być, w tobie samym i na

zewnątrz. Dopuść do głosu .Jestestwo" wszystkich rzeczy. Wniknij głęboko w teraźniejszość.

Pozostawiasz za sobą zabójczy świat umysłowych abstrakcji. Wydobywasz się ze sfery obłąkanego

umysłu, który wysysa z ciebie energię Syciową, tak samo jak zwolna zatruwa i niszczy Ziemię.

Budzisz się ze snu o czasie i wchodzisz w jawę teraźniejszości.

 

.

 

Wszelkie problemy to urojenia umysłu

 

Czuję się, jakby zdjęto ze mnie wielki cięSar. Jest mi lekko, i jasno... ale moje problemy wciąS na

mnie czekają, prawda? Nie są rozwiązane. Czy nie robię przed nimi tylko chwilowego uniku?

 

Choćbyś nawet trafił do raju, twój umysł po niedługim czasie teS powiedziałby: „tak, ale...". W

sumie nie chodzi o rozwiązanie problemów, lecz o dostrzeSenie, Se one po prostu nie istnieją. Są

tylko sytuacje, z którymi trzeba albo jakoś się rozprawić, albo dać im spokój i zaakceptować je jako

element Jestestwa" obecnej chwili, dopóki same się nie zmienią lub nie okaSe się, Se juS dojrzeliśmy

do rozprawy z nimi. Problemy są tworami umysłu i Seby przetrwać, potrzebują czasu. W namacalnej

teraźniejszości nie przetrwają.

Skup całą uwagę tu i teraz i powiedz mi, jaki w tej właśnie chwili masz problem.

 

.

 

Nie odpowiadasz, bo nie moSna mieć problemu, kiedy uwaga jest bez reszty skupiona na

teraźniejszości. Owszem, moSe ci się zdarzyć sytuacja, z którą będziesz musiał się uporać albo

pogodzić. Ale po co zaraz robić z niej problem? Po co z czegokolwiek robić problem? Czy samo

Sycie nie jest wystarczająco duSym wyzwaniem? Po co ci problemy? Umysł bezwiednie się w nich

kocha, poniewaS nadają ci one coś w rodzaju toSsamości. To całkiem normalne -i niepoczytalne.

Pojawienie się „problemu" oznacza, Se roztrząsasz w myślach daną sytuację, nie mając jednak

szczerego zamiaru ani rzeczywistej moSliwości podjęcia juS teraz jakichkolwiek działań, i Se

nieświadomie wplatasz ten „problem" w swoje poczucie ,ja". Przytłoczony sytuacją Syciową,

przestajesz czuć, Se Syjesz, istniejesz. Lub teS dźwigasz w umyśle obłędne brzemię stu róSnych

spraw, które załatwisz albo moSe będziesz musiał załatwić w przyszłości, zamiast skupić się na tej

jednej jedynej rzeczy, którą masz szansę zrobić właśnie teraz.

Zadając sobie problem, równocześnie zadajesz ból. A przecieS wystarczy dokonać prostego wyboru,

podjąć prostą decyzje: bez względu na to, co jeszcze się zdarzy, nigdy juS nie zadam sobie bólu. Nie

zadam sobie Sadnych więcej problemów do rozwiązania. Ten prosty wybór jest zarazem bardzo

radykalny. Nie dokonasz go, dopóki naprawdę nie przeje ci się cierpienie, dopóki nie poczujesz, ze

naprawdę masz dość. I nie zdołasz spełnić tego postanowienia, jeśli nie dotrzesz do potęgi teraźniejszości. A kiedy przestaniesz zadawać sobie ból, nie będziesz go równieS zadawał innym.

Przestaniesz teS kalać piękną ziemię, swoją przestrzeń wewnętrzną i zbiorową psychikę ludzkości

negatywną aurą, która powstaje przy stwarzaniu problemów.

 

.

 

Jeśli zdarzyło ci się kiedyś znaleźć o włos od nagłej śmierci, wiesz, Se nie był to problem. Twój

umysł nie miał czasu na wygłupy, więc z tej niebezpiecznej sytuacji nie zrobił problemu. Kiedy

pojawia się rzeczywiste zagroSenie, umysł nieruchomieje, ty zaś osiągasz stan całkowitej obecności

tu i teraz; władzę nad tobą przejmuje coś, co jest od ciebie nieskończenie potęSniejsze. Właśnie

dlatego tyle słyszy się opowieści o całkiem przeciętnych ludziach, którzy stali się nagle zdolni do

niebywale odwaSnych czynów. W kaSdej ekstremalnej sytuacji są tylko dwie moSliwości: albo

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

wyjdziesz z niej cało, albo nie. Ale czy ocalejesz, czy zginiesz, tak czy owak nie jest to problem.

Niektórych ludzi ogarnia gniew, gdy mówię, Se problemy są urojeniem. Boją się, Se pozbawię ich

poczucia toSsamości. A przecieS tyle czasu zainwestowali w swoje fałszywe poczucie ,ja". Przez

wiele lat bezwiednie definiowali własną toSsamość, oglądając ją przez pryzmat swoich problemów i

cierpień. Kim byliby bez niej?

Znaczna część tego, co ludzie mówią, myślą i robią, motywowana jest lękiem, który zawsze bierze

się oczywiście stąd, Se człowiek skupia się na przyszłości i nie ma kontaktu z teraźniejszością. A

poniewaS w teraźniejszości nie istnieją problemy, nie istnieje teS w niej lęk.

Jeśli powstanie sytuacja, z którą będziesz musiał na bieSąco się uporać, postąpisz w sposób

przejrzysty i celny -pod warunkiem, Se twoje działania wynikną ze świadomego kontaktu z

teraźniejszością. Będą teS wtedy zapewne skuteczniejsze. Twoja reakcja nie będzie efektem musztry,

którą w przeszłości odbył umysł, lecz intuicyjnym odzewem na teraźniejszą sytuację. Ilekroć zaś

uwięziony w czasie umysł zechce zareagować po swojemu, przekonasz się, Se osiągniesz lepszy

skutek, jeśli zamiast działania wybierzesz zaniechanie: skupione trwanie w teraźniejszości.

 

Skok kwantowy w ewolucji świadomości

 

Miewam, co prawda, przebłyski tego wyzwolenia spod władzy umysłu i czasu, o którym mówisz, ale

napór przeszłości i przyszłości jest tak silny, Se są to u mnie tylko krótkie migawki.

 

Mechanizm, który sprawia, Se świadomość jest w swoim działaniu skrępowana czasem, tkwi

głęboko w ludzkiej psychice. My tutaj zajmujemy się jednak czymś, co stanowi element gruntownej

przemiany, jaka właśnie się dokonuje w zbiorowej świadomości kuli ziemskiej i dalszych rejonów:

otóS świadomość ta budzi się ze snu o materii, formie . oddzieleniu. Następuje kres czasu.

Rozbijamy klisze umysłowe, które przez całe eony dominowały nad ludzkim Syciem i spowodowały

niewyobraSalny bezmiar cierpień. Nie uSywam tu słowa „zło". Lepiej powiedzieć „nieświadomość"

lub „niepoczytalność".

 

Rozbicie dawnego trybu funkcjonowania świadomości lub raczej nieświadomości to nasze zadanie

czy teS coś, co nastąpi tak ery owak? Pytam, czy zmiana ta jest nieunikniona?

 

To kwestia punktu widzenia. Sprawcze działanie i samoistne zdarzanie się stanowią w gruncie

rzeczy jeden proces: skoro jesteś zrośnięty z całokształtem świadomości, nie moSesz rozgraniczyć

tych dwóch zjawisk. Nie ma jednak stuprocentowej gwarancji, ze ludziom w tej sprawie się

 

powiedzie. Proces ten nie przebiega w sposób nieunikniony ani automatyczny. Nieodzownym jego

 

elementem jest twoje współdziałanie. Jakkolwiek byś na to patrzył, będzie to skok kwantowy w

ewolucji świadomości, a zarazem nasza jedyna szansa przetrwania jako gatunku.

 

Radość istnienia

 

Ilekroć chcesz sprawdzić, czy przypadkiem nie dałeś się porwać nurtowi czasu psychicznego,

moSesz posłuSyć się prostym kryterium. Zadaj sobie pytanie: czy w tym, co teraz robię, jest radość,

swoboda i lekkość? Jeśli ich nie ma, znaczy to, Se czas przesiania obecną chwilę, a Sycie jest dla

ciebie brzemieniem albo walką.

Jeśli w tym, co robisz, nie ma radości, swobody i lekkości, niekoniecznie znaczy to, Se musisz

zacząć robić coś innego. Niekiedy wystarczy zmienić tylko sposób działania. „Jak" zawsze jest

waSniejsze niS „co". Spróbuj poświęcić znacznie więcej uwagi samemu działaniu aniSeli skutkowi,

który chcesz dzięki niemu osiągnąć. W pełni skup się na tym, co niesie z sobą teraźniejszość

cokolwiek by to było. Skupienie wymaga zarazem pełnej zgody na to, co j e s t, bo nie zdołasz w

pełni skupić się na czymś, przed czym jednocześnie się wzbraniasz.

Gdy tylko uszanujesz teraźniejszość, ulotni się cała niedola i mozół, a Sycie popłynie radośnie i

swobodnie. Kiedy twoje działania wynikają ze świadomego kontaktu z obecną chwilą, we

wszystkim, co robisz - nawet w najprostszych czynnościach -jest doskonałość, staranie i miłość.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

.

 

Nie przejmuj się więc owocami swoich działań, skup się tylko na działaniu. Owoc sam się pojawi.

Jest to potęSna praktyka duchowa. W Bhagawadgicie -która zawiera jedną z najstarszych i

najpiękniejszych nauk duchowych, jakie w ogóle istnieją -brak przywiązania do owoców własnych

działań nosi miano karma jogi. Określa się ją jako „drogę uświęconego działania".

Kiedy wyzbywasz się nawyku uciekania przed teraźniejszością, radość Istnienia przenika wszystko,

co robisz. Gdy tylko ogarniasz swoją uwagą teraźniejszość, doznajesz wraSenia obecności, cichego

bezruchu, spokoju. Przyszłość nie jest n juS potrzebna jako źródło spełnienia czy satysfakcji -nie

oczekujesz, Se cię zbawi. Nie przywiązujesz się więc do efektów tego, co robisz. Ani poraSka, ani

sukces nie moSe zmienić twojego wewnętrznego jestestwa. Odnalazłeś Sycie, przesłonięte sytuacją

Syciową.

Pod nieobecność czasu psychicznego twoje poczucie .ja" wyrasta z samego Istnienia, nie zaś z twojej

osobistej przeszłości. Nie odczuwasz juS zatem psychicznej potrzeby stawania się kimś innym, niS

jesteś. Tam, w świecie, na poziomie sytuacji Syciowej, moSesz nawet zdobyć majątek, posiąść

wiedzę, odnieść sukces, uwolnić się od tego czy tamtego, ale w głębszym wymiarze Istnienia juS

teraz jesteś pełny, jesteś cały.

 

Czy w tym stanie pełni zachowam zdolność i chęć dąSenia do zewnętrznych celów?

 

Oczywiście, ale juS bez złudnych nadziei, Se coś lub ktoś w przyszłości zbawi cię albo uszczęśliwi.

W sferze sytuacji Syciowej mogą, owszem, być rzeczy, które warto jeszcze osiągnąć czy zdobyć. Jest

to bądź co bądź świat upostaciowiony, przestrzeń zysków i strat. Lecz na głębszym poziomie juS

teraz jesteś pełny i gdy to sobie uświadamiasz, wszystkiemu, co robisz, towarzyszy rozigrana,

radosna energia. PoniewaS uwolniłeś się od czasu psychicznego, w twoich dąSeniach nie ma juS

ponurej determinacji: nie powoduje tobą lęk, gniew, niezadowolenie ani potrzeba stania się kimś.

Ale nie pozostaniesz teS bierny, sparaliSowany lękiem przed poraSką, która dla ego jest utratą siebie.

Kiedy twoje poczucie ^ja" wyrasta z Istnienia, kiedy wyzbyłeś się psychicznej potrzeby „stawania

się", ani twoje szczęście, ani toSsamość nie zaleSy od efektów tego, co robisz, toteS lęk cię nie

zniewala. Nie szukasz stałości tam, gdzie nie sposób ją znaleźć: w świecie upostaciowionym, w

świecie zysków i strat, narodzin i śmierci. Nie wymagasz, Seby rozmaite sytuacje, okoliczności,

miejsca czy osoby uszczęśliwiały cię, a potem nie bolejesz nad tym, Se nie dorosły do twoich

oczekiwań.

Wszystko jest uszanowane, ale nic nie ma znaczenia. Formy -postaci -rodzą się i umierają, lecz ty

świadom jesteś wieczności, którą są podszyte. Wiesz, Se „temu, co prawdziwe, nic nie moSe

zagrozić".

Gdy trwasz w takim właśnie stanie Istnienia, jak moSe ci się nie powieść? PrzecieS juS ci się

powiodło.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Rozdział czwarty

 

UMYSŁ l JEGO UNIKI PRZED TERAŹNIEJSZOŚCIĄ

 

Utrata teraźniejszości: sedno urojeń

 

Nawet jeśli uznam bez zastrzeSeń, Se czas tak naprawdę jest złudzeniem, czy spowoduje to w moim

Syciu jakiekolwiek zmiany? Dalej będę musiał Syć w świecie, poddanym całkowitej dominacji czasu.

 

Intelektualna zgoda to tylko jeszcze jedno wierzenie, masz więc rację, Se nie spowoduje ona w

twoim Syciu większych zmian. Aby rzeczywiście uświadomić sobie prawdę, o której mówię, musisz

zgodnie z nią Syć. Dopiero gdy kaSda komórka ciała jest tak bardzo obecna tu i teraz, Se aS wibruje

Syciem, a ty przeSywasz kaSdą chwile jako kroplę radości Istnienia, jesteś wyzwolony z czasu.

 

Ale mimo to muszę jutro zapłacić rachunki, a potem tak jak wszyscy zestarzeję się i umrę. Jak więc

mogę twierdzić, Se uwolniłem się od czasu?

 

Jutrzejsze rachunki nie są problemem. Podobnie jak rozpad fizyczny. Problemem jest utrata

teraźniejszości, a raczej sedno wszelkich urojeń, które z byle sytuacji, zdarzenia czy emocji robi

osobisty problem i powód cierpienia. Utracić teraźniejszość to utracić Istnienie.

Kiedy wyzwalasz się z czasu, przestaje ci być potrzebna przeszłość jako budulec toSsamości i

przyszłość jako narzędzie spełnienia. Jest to najgłębsza przemiana świadomości, jaką moSna sobie

wyobrazić. W pewnych rzadkich wypadkach dokonuje się ona w sposób dramatyczny i radykalny,

raz na zawsze. Dochodzi do niej zazwyczaj dzięki rezygnacji z wszelkiego oporu w obliczu

straszliwego cierpienia. Większość ludzi musi jednak na tę przemianę zapracować.

Kiedy doznałeś juS kilku pierwszych przebłysków świadomości niepoddanej czasowi, zaczynasz

oscylować między sferą czasu a sferą obecności. Najpierw uświadamiasz sobie, jak rzadko twoja

uwaga bywa naprawdę skupiona tu i teraz. Ale ta wiedza, Se nie jesteś obecny, to i tak wielki sukces:

równa się ona bowiem obecności, nawet jeśli początkowo olśniewa cię tylko na parę sekund czasu

zegarowego, aby zaraz znowu ci umknąć. Potem jednak coraz częściej sam postanawiasz

skoncentrować świadomość w obecnej chwili, zamiast w przeszłości lub przyszłości, a choć raz po

raz stwierdzasz, Se teraźniejszość znów ci się wymknęła, potrafisz juS gościć w niej nie tylko przez

kilka sekund, lecz -wedle zewnętrznych miar czasu zegarowego -spędzasz tu i teraz dłuSsze okresy.

Zanim więc na dobre zadomowisz się w stanie obecności, czyli osiągniesz pełną świadomość, przez

pewien czas poruszasz się ruchem wahadłowym między świadomością a nieświadomością, między

obecnością a utoSsamieniem 2 umysłem. Teraźniejszość umyka ci, ale raz po raz do niej wracasz.

Prędzej czy później obecność staje się twoim normalnym stanem.

Większość ludzi w ogóle tego stanu nie zna albo miewa go sporadycznie, w krótkich i rzadkich

przebłyskach, nie zdając sobie sprawy, co się wtedy tak naprawdę dzieje. PrzewaSnie wahają się

bynajmniej nie między świadomością a nieświadomością, lecz jedynie między róSnymi poziomami

nieświadomości.

 

Nieświadomość zwykła a nieświadomość głęboka

 

Co rozumiesz przez róSne poziomy nieświadomości?

 

Jak ci zapewne wiadomo, u osoby śpiącej fazy śnienia nieustannie przeplatają się z fazami snu bez

marzeń. Podobnie na jawie większość ludzi jedynie oscyluje między nieświadomością zwykłą a

głęboką. Nieświadomość zwykła polega na tym, Se utoSsamiasz się z własnymi myślami i emocjami,

z reakcjami, sympatiami i antypatiami. Dla większości ludzi jest to normą. W stanie tym kieruje tobą

egotyczny umysł, natomiast Istnienie pozostaje poza obrębem świadomości. Nie doznajesz wtedy

dotkliwego bólu, nie jesteś głęboko nieszczęśliwy, lecz czujesz prawie nieustanne, ledwo uchwytne

skrępowanie, niezadowolenie, znudzenie albo zdenerwowanie: rodzaj szumów elektrostatycznych,

stale trzeszczących w tle. Tak bardzo wrosły one w „normalne Sycie", Se moSesz ich wręcz nie

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

zauwaSać, podobnie jak nie zauwaSasz cichego, ciągłego szmeru -na przykład pomruku

klimatyzacji, dopóki urządzenie na chwilę się nie wyłączy. Dopiero gdy zapada nagła cisza, czujesz

ulgę. Wiele osób sięga po alkohol, narkotyki, jedzenie, uprawia seks, pracuje albo ogląda telewizję, a

nawet załatwia sprawunki, uSywając wszystkich tych zajęć w charakterze środka znieczulającego,

którym bezwiednie próbują zagłuszyć niepokój, swój podstawowy stan. Czynność, która mogłaby

być skądinąd bardzo przyjemna, gdyby oddawać się jej z umiarem, nabiera wtedy cech natręctwa lub

nałogu, a jedynym efektem jest krótkotrwała, powierzchowna ulga.

Typowe dla nieświadomości zwykłej skrępowanie ustępuje miejsca związanemu z nieświadomością

głęboką bólowi -a więc dotkliwszemu i wyrazistszemu cierpieniu -kiedy coś „nie układa się", kiedy

ego staje w obliczu zagroSenia, pojawia się większa przeszkoda lub niebezpieczeństwo, gdy ponosisz

stratę (rzeczywistą bądź urojoną) na poziomie sytuacji Syciowej, czy wreszcie popadasz w konflikt z

osobą, z którą pozostajesz w związku intymnym. Nieświadomość głęboka stanowi wzmocnione

wydanie nieświadomości zwykłej; róSnica między nimi ma charakter nie jakościowy, lecz ilościowy.

W stanie zwykłej nieświadomości nawykowy opór czy teS negacja tego, co jest, daje początek

skrępowaniu i niezadowoleniu, z którym większość ludzi godzi się jako z Syciową normą. Kiedy w

obliczu jakiejś przeszkody lub zamachu na ego opór się wzmaga, pojawia się silna reakcja

negatywna — gniew, ostry lęk, agresja, depresja itd. Głęboka nieświadomość często świadczy o tym,

Se uaktywniło się ciało bolesne, a ty utoSsamiłeś się z nim. Nie byłoby przemocy fizycznej, gdyby

nie głęboka nieświadomość. Z łatwością dochodzi ona do głosu równieS i wtedy, gdy tłum lub nawet

cały naród wytwarza zbiorowe pole negatywnej energii.

Najlepszym wyznacznikiem poziomu świadomości jest to, jak sobie radzisz z Syciowymi

trudnościami. Kogoś, kto i tak byt juS nieświadomy, wpędzają one w tym głębszą nieświadomość,

natomiast osobie i bez tego świadomej pomagają świadomość wyostrzyć. Dzięki przeszkodzie

moSesz się przebudzić", ale moSesz teS pozwolić, Seby cię jeszcze głębiej uśpiła. Sen, którym jest

nieświadomość zwykła, staje się wtedy koszmarem.

Jeśli nie umiesz być obecny nawet w normalnych okolicznościach -na przykład gdy siedzisz sam w

pokoju, chodzisz po lesie albo słuchasz tego, co ktoś mówi -z całą pewnością nie uda ci się

zachować świadomości, kiedy coś zacznie się „nie układać", napotkasz trudnych ludzi lub sytuacje,

poniesiesz stratę albo staniesz w obliczu jej groźby. Pozwolisz, Seby twoja reakcja (zawsze w

gruncie rzeczy motywowana takim czy innym lękiem) narzuciła ci kierunek postępowania, i dasz się

wciągnąć w głęboką nieświadomość. Trudności są twoim sprawdzianem. Tylko to, jak sobie z nimi

radzisz, moSe pokazać tobie i innym ludziom, jaki osiągnąłeś poziom świadomości, ani trochę

natomiast nie świadczy o nim to, jak długo potrafisz wysiedzieć z zamkniętymi oczami lub jakie

 

miewasz wizje.

 

Jest więc niezmiernie waSne, aby być moSliwie najbardziej świadomym w zwykłych sytuacjach, gdy

wszystko mniej więcej gładko się toczy. Rośnie dzięki temu twoja moc, płynąca z tego, Se jesteś

obecny. Wytwarza ona w tobie i wokół ciebie pole energetyczne o wysokiej częstotliwości. Nic, co

nieświadome bądź negatywne, Saden konflikt ani przemoc nie zdoła przekroczyć granic tego pola i w

nim przetrwać, tak jak ciemność nie przetrwa w obecności światła.

Kiedy nauczysz się obserwować własne myśli i emocje -a to, co nazywam obecnością, polega w

znacznej mierze właśnie na takim obserwowaniu -moSesz się zdziwić, gdy po raz pierwszy

zauwaSysz rozbrzmiewający gdzieś w tle „szum" zwykłej nieświadomości i spostrzeSesz, jak rzadko

(jeśli w ogóle kiedykolwiek) czujesz się we własnym wnętrzu naprawdę swobodnie. Na poziomie

myślenia odkryjesz w sobie silny opór w postaci osądów, niezadowolenia i umysłowych projekcji,

które odrywają cię od teraźniejszości. Emocje będą natomiast podszyte skrępowaniem, napięciem,

nudą lub zdenerwowaniem. Wszystko to są przejawy działania umysłu, który po swojemu staje

 

okoniem.

 

Czego szukają?

 

Carl Jung przytacza w jednej z ksiąSek swoją rozmowę z indiańskim wodzem, według którego

większość białych ma zacięte usta, uporczywe spojrzenie i okrutny wyraz twarzy. „WciąS czegoś

szukają -mówi Indianin. -Ale właściwie czego? Biali ciągle czegoś chcą. Są wiecznie skrępowani i

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

niespokojni. Nie wiemy, czego chcą. Naszym zdaniem są szaleni".

To utajone, lecz nieustanne skrępowanie zaczęło się oczywiście na długo przed powstaniem

zachodniej cywilizacji przemysłowej, ale w niej właśnie -a rozprzestrzeniła się ona tymczasem na

prawie cały świat, obejmując równieS większą część Wschodu -przejawiło się w tak ostrej postaci,

jak nigdy i nigdzie przedtem. Dawało się odczuć juS w czasach Jezusa, a takSe o sześćset lat

wcześniej, za Sycia Buddy, i nawet jeszcze dawniej. „Czemu stale jesteście niespokojni? -pytał

uczniów Jezus. -Czy niespokojna myśl przedłuSy wam Sycie choćby o dzień?". Budda zaś nauczał,

Se korzeni cierpienia upatrywać naleSy w naszym ciągłym pragnieniu i łaknieniu.

Opór wobec teraźniejszości jako zaburzenie objawiające się w skali masowej nieodłącznie wiąSe się

z utracą świadomości Istnienia i jest fundamentem naszej odczłowieczonej cywilizacji

przemysłowej. Nawiasem mówiąc, Freud takSe dostrzegał w ludziach utajone skrępowanie i opisał je

w ksiąSce, zatytułowanej Kultura jako źródło cierpień, nie rozpoznał jednak prawdziwej jego genezy

i me był świadom, Se moSna się od niego uwolnić. Ta zbiorowa anomalia stworzyła głęboko nieszczęśliwą i niezwykle brutalną cywilizacje, która z czasem stała się zagroSeniem nie tylko dla samej

siebie, lecz i dla wszelkiego Sycia na kuli ziemskiej.

 

Rozpuszczanie zwykłej nieświadomości

 

Jak więc moSemy od tej przypadłości się uwolnić?

 

Uświadom ją sobie. ZauwaS, na ile rozmaitych sposobów skrępowanie, niezadowolenie i napięcie

pojawia się w tobie wskutek niepotrzebnego osądzania, stawiania oporu temu, co jest, i negowania

teraźniejszości. KaSda nieświadoma tendencja ulatnia się, kiedy skierujesz na nią snop światła

świadomości. Gdy nauczysz się w ten sposób rozpuszczać zwykłą nieświadomość, światło twojej

obecności zalśni mocnym blaskiem, wtedy zaś duSo łatwiej ci będzie uporać się z nieświadomością

głęboką, ilekroć poczujesz, Se ściąga cię w dół. MoSesz natomiast początkowo mieć problemy z

wykrywaniem nieświadomości zwykłej, poniewaS wydaje ci się ona czymś normalnym.

Naucz się śledzić swój stan myślowo-emocjonalny metodą samoobserwacji. Dobrze jest często

zadawać sobie pytanie: „Czy czuję się w tej chwili swobodnie?" lub teS: „Co akurat teraz dzieje się

we mnie?". Bądź co najmniej równie zainteresowany tym, co się dzieje w tobie, jak zdarzeniami

zewnętrznymi. Jeśli dojdziesz do ładu z własnym wnętrzem, wówczas to, co zewnętrzne, samo się

ułoSy. Rzeczywistość pierwotna tkwi wewnątrz, a zewnętrzna jest wobec niej wtórna. Ale na

pytania, które sobie stawiasz, nie odpowiadaj natychmiast. Skieruj uwagę do środka. Wejrzyj w

siebie. Jakie myśli rodzą się w twoim umyśle? Co czujesz? Skieruj uwagę w głąb ciała. Czy jest w

nim jakiekolwiek napięcie? Gdy tylko wykryjesz dyskretne skrępowanie, ten nieustannie

rozbrzmiewający w tle szum, zobacz, w jaki sposób robisz uniki przed Syciem, opierasz mu się albo

zaprzeczasz -negując teraźniejszość. Ludzie nieświadomie opierają jej się na wiele róSnych

sposobów. Dam ci kilka przykładów. Gdy nabierzesz wprawy, twoja zdolność samoobserwacji

śledzenia własnego stanu wewnętrznego - wyostrzy się.

 

Wolność od zgryzoty

 

Nienawidzisz tego, co robisz? MoSe to być twoja praca zawodowa albo coś, czego się podjąłeś -no i

owszem, wypełniasz zobowiązanie, ale jakąś częścią siebie nienawidzisz tego zajęcia i wzbraniasz

się przed nim. Czujesz skrywaną niechęć do bliskiej osoby? A czy zdajesz sobie sprawę, Se

emanujesz przez to ogromnie szkodliwą energią, która zatruwa ciebie i twoje otoczenie? UwaSnie

wejrzyj w siebie. Czy znajdujesz tam choćby najmniejszy ślad urazy, krnąbrności? Jeśli tak, obserwuj go zarówno na poziomie myślowym, jak i emocjonalnym. Jakie myśli wytwarza twój umysł w

związku z tą sytuacją? Następnie przyjrzyj się towarzyszącej temu emocji, w której przejawia się

wywołana myślami reakcja ciała. Poczuj tę emocję. Jest przyjemna czy wręcz przeciwnie? Czy

zawiera właśnie taką energię, jaką chciałbyś w sobie nosić, gdybyś miał wybór? I wreszcie -czy

masz wybór?

 

MoSe ktoś cię, owszem, wykorzystuje, moSe wykonywana czynność rzeczywiście jest nudna, moSe

bliska ci osoba naprawdę zachowuje się w sposób nieuczciwy, irytujący lub nieświadomy, ale

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

wszystko to nie ma znaczenia. Mniejsza o to, czy twoje myśli i emocje związane z daną sytuacją są

uzasadnione, czy nie. WaSne, Se stawiasz opór temu, co j e s t. Z obecnej chwili robisz sobie wroga.

Sam jesteś sprawcą nieszczęścia, konfliktu między wnętrzem a zewnętrznością. Twoja zgryzota

plugawi nic tylko wnętrze twoje i otaczających cię ludzi, lecz takSe zbiorową psychikę ludzką, której

stanowisz nieodłączną część. Zanieczyszczenie kuli ziemskiej jest jedynie zewnętrznym odbiciem

wewnętrznych skaSeń psychicznych: tego, Se miliony nieświadomych jednostek nie biorą

odpowiedzialności za własną przestrzeń wewnętrzną.

Przestań robić to, co robisz, porozmawiaj z waSną dla ciebie osobą, wypowiadając wszystko, co

czujesz, albo porzuć wreszcie tę negatywną postawę, którą twój umysł dobudował do obecnego

układu, chociaS niczemu ona nie słuSy, a jedynie wzmacnia w tobie fałszywe poczucie ja". WaSne,

Sebyś dostrzegł jej daremność. Negatywne podejście nigdy nie jest najlepszym sposobem radzenia

sobie z sytuacją. Wręcz przeciwnie: zazwyczaj przykuwa cię do niej, uniemoSliwiając prawdziwą

zmianę. KaSde działanie, w które człowiek wkłada negatywną energię, zostanie nią zatrute i prędzej

czy później znowu wyniknie z niego ból i nieszczęście. Co gorsza, wszystkie negatywne stany

wewnętrzne są zaraźliwe: zgryzota rozprzestrzenia się łatwiej niS choroba somatyczna. Zgodnie z

prawem rezonansu uruchamia i zasila utajone w innych ludziach skłonności negatywne, chyba ze

ludzie ci są na nią odporni - czyli osiągnęli wysoki poziom świadomości.

Zanieczyszczasz świat czy go uprzątasz? Jesteś odpowiedzialny za swoją przestrzeń wewnętrzną i

nikt cię w dźwiganiu tej odpowiedzialności nie wyręczy; w podobny sposób odpowiadasz za kulę

ziemską. Jako wewnątrz, tak i na zewnątrz: jeśli ludzie oczyszczą się ze skaSeń wewnętrznych,

przestań} teS pomnaSać zewnętrzne.

 

Jak moSna porzucić negatywną postawę?

 

Ot, tak: porzucając ją. W jaki sposób rzucasz rozSarzony węgiel, który trzymasz w dłoni? Albo

cięSki, niepotrzebny bagaS, który dotąd taszczyłeś? Wystarczy zdać sobie sprawę, Se nie chcesz juS

cierpieć bólu ani dźwigać brzemienia, i po prostu puścić, poniechać.

Głęboką, nieświadomość -czyli ciało bolesne lub inny głęboki ból, wywołany na przykład utratą

kochanej osoby -trzebi zazwyczaj poddać przeistoczeniu poprzez akceptację i skąpać w świetle

świadomości, nieustającej uwagi. Natomiast wiele schematów nieświadomości zwykłej moSesz po

prostu porzucić, gdy stwierdzisz, Se juS ich nie chcesz i nie potrzebujesz - gdy zdasz sobie sprawę, ze

wybór naleSy do ciebie, Se nit jesteś tylko wiązką odruchów warunkowych. Zakładamy przy tym, Se

dotarłeś do potęgi teraźniejszości. Bez niej bowiem rzeczywiście nie masz wyboru.

 

Jeśli pewne emocje określasz mianem negatywnych, czy w umyśle nie powstaje przez to układ dobra i

zła jako biegunowych przeciwieństw, o których wcześniej wspomniałeś?

 

Nie. Układ biegunowych przeciwieństw powstał na poprzednim etapie, kiedy twój umysł osądził

obecną chwilę i uznał, Se jest zła; z tego osądu zrodziła się negatywna emocja.

 

Ale jeśli o pewnych emocjach mówisz, Se są negatywne, czynie stwierdzasz tym samym, Se nie

powinno ich być, Se nie wolno nam ich odczuwać? Według mnie naleSy pozwalać sobie na

doznawanie wszelkich pojawiających się uczuć, zamiast je piętnować i twierdzić, Se powinniśmy ich

się wystrzegać. To całkiem w porządku, kiedy czujemy urazę; to całkiem w porządku, kiedy ogarnia

nas gniew, złość, zasępienie czy jakiekolwiek inne uczucie; w przeciwnym razie grozi nam tłumienie

lub wypieranie emocji albo konflikt wewnętrzny. Wszystko jest w porządku takie, jakie jest.

 

Oczywiście. Gdy jakaś klisza umysłowa, emocja lub reakcja juS raz się pojawi, pogódź się z jej

istnieniem. Widocznie okazałeś się nie dość świadomy, Seby zawczasu dokonać w tej sprawie

wyboru. Nie osądzam, tylko stwierdzam fakt. Gdybyś miał wybór, albo uświadomił sobie, Se go

masz, wybrałbyś cierpienie czy radość, swobodę czy skrępowanie, spokój czy konflikt? Czy

wybrałbyś myśl albo uczucie, które odcina cię od naturalnego błogostanu, od wewnętrznej radości

Sycia? Wszelkie takie uczucia określam mianem negatywnych, czyli po prostu złych. Są one złe nie

w tym sensie, Se jeśli ich doznajesz, to jesteś niegrzeczny, tylko niedobre w całkiem konkretny,

namacalny sposób, tak jak niedobry jest rozstrój Sołądka.

Jak to się mogło stać, Se ludzie w samym tylko wieku dwudziestym zabili ponad sto milionów

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

przedstawicieli własnego gatunku? To po prostu niewyobraSalne, Se wzajemnie zadają sobie taki

ogrom bólu. Nie mówiąc juS o przemocy umysłowej, emocjonalnej i psychicznej, o torturach,

okrucieństwach i bestialstwach, jakich dzień w dzień dopuszczają się wobec siebie nawzajem i

wobec innych istot czujących.

Czy postępują tak, poniewaS mają kontakt ze swoim naturalnym stanem, z wewnętrzną radością

Sycia? Oczywiście, Se nie. Tylko ktoś, kto trwa w stanie głęboko negatywnym, kto czuje się

naprawdę okropnie, zechce stworzyć taką rzeczywistość jako zwierciadło własnych uczuć. A teraz

tacy właśnie ludzie niszczą przyrodę i całą planetę, która ich Sywi. Niewiarygodne, lecz prawdziwe.

Ludzkość to gatunek cięSko chory, dotknięty niebezpiecznym obłędem. Nie wygłaszam tu osądu,

tylko stwierdzam fakt. Faktem jednak pozostaje równieS i to, Se pod warstwą obłędu ukryta jest

pełna poczytalność. W kaSdej chwili moSna sięgnąć po uzdrowienie i odkupienie.

Wracając zaś do tego, co powiedziałeś, niewątpliwie prawdą jest, Se gdy zaakceptujesz swoją urazę,

zasępienie, gniew i tym podobne, nie musisz juS być im ślepo posłuszny; maleje teS ryzyko, Se

będziesz przypisywał własne stany innym ludziom. Ale czy się przypadkiem nie oszukujesz? Kiedy

ktoś tak jak ty przez dłuSszy czas uczy się akceptować rzeczywistość, prędzej czy później musi pójść

 

o krok dalej i osiągnąć stan, w którym negatywne emocje juS nie powstają. Jeśli nie zrobisz tego

kroku, rzekoma akceptacja pozostanie jedynie umysłową etykietką, dzięki której twoje ego będzie

mogło nadal delektować się własnym nieszczęściem i utwierdzać w poczuciu odrębności od innych

ludzi, od całego otoczenia -od tego, co dzieje się tu i teraz. Jak wiesz, odrębność jest dla ego podstawą poczucia toSsamości. Prawdziwa akceptacja w jednej chwili przeobraziłaby te uczucia. A gdybyś

gdzieś głęboko w sobie naprawdę wiedział, Se -jak powiadasz -wszystko jest „w porządku" (i akurat

co do tego masz oczywiście całkowitą rację), to czy w ogóle doznawałbyś negatywnych uczuć?

Gdyby nie osądy, gdyby nie opór przed tym, co jest, nigdy by się one nie pojawiły. Hołubisz w

głowie przekonanie, Se „wszystko jest w porządku", ale w głębi duszy tak naprawdę w to nie

wierzysz, wciąS zatem podlegasz działaniu starych klisz myślowo-emocjonalnych, które skłaniają cię

do stawiania oporu. Właśnie dlatego źle się czujesz.

I to teS jest w porządku.

 

Bronisz swojego prawa do nieświadomości i cierpienia? Nie martw się, nikt ci go nie odbierze. Ale

jeśli zdasz sobie sprawę, Se jakieś jedzenie ci szkodzi, czy będziesz dalej się nim Sywił, twierdząc z

uporem, Se choroba teS jest porządku?

 

Gdziekolwiek jesteś, bądź tam całym sobą

 

Czy moSesz podać więcej przykładów zwykłej nieświadomości?

 

Spróbuj zauwaSyć, czy zdarza ci się narzekać — głośno albo tylko w duchu -na okoliczności, w

których się znalazłeś, na to, co robią bądź mówią inni, na otoczenie, sytuację Syciową lub nawet na

pogodę. Narzekanie zawsze stanowi objaw braku zgody na to, co j e s t. Zawsze teS niesie ze sobą

nieświadomy ładunek negatywnej energii. Kiedy narzekasz, ustawiasz się w roli ofiary. Gdy

natomiast rzeczowo wypowiadasz się w jakiejś sprawie, bierzesz ją we własne ręce. Zmień więc

sytuację, przechodząc do czynów bądź zabierając głos, jeśli to konieczne lub moSliwe; moSesz teS

wyjść z obecnego układu albo go zaakceptować. KaSde inne rozwiązanie jest szaleństwem.

Nieświadomość zwykła zawsze w ten czy inny sposób wiąSe się z negacją teraźniejszości. Kiedy

mówię „teraz", mam teS oczywiście na myśli „tutaj". Czy więc wzbraniasz się przed swoim tu i

teraz? Niektórzy ludzie stale marzą o tym, Seby być gdzie indziej. Ich „teraz" nigdy im nie

wystarcza. Przyjrzyj się sobie i zobacz, czy z tobą teS tak sprawy się mają. Gdziekolwiek jesteś, bądź

tam bez reszty. Jeśli twoje tu i teraz wydaje ci się nieznośne i cię unieszczęśliwia, masz do wyboru

trzy wyjścia: wycofaj się z sytuacji, zmień ją albo całkowicie się z nią pogódź. Jeśli chcesz wziąć

odpowiedzialność za własne Sycie, musisz wybrać któreś z tych trzech rozwiązań, i to niezwłocznie.

A potem zaakceptuj skutki tej decyzji. I tylko Sadnych wymówek. Nic negatywnego. śadnych

psychicznych wycieków. Dbaj o czystość swojej przestrzeni wewnętrznej.

Jeśli podejmujesz jakiekolwiek działania, Seby wycofać się z obecnej sytuacji albo ją zmienić, w

miarę moSności wyzbądź się najpierw wszystkich negatywnych pobudek. Kiedy to, co w danej

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

chwili trzeba zrobić, podpowiada ci intuicja, wynik okazuje się lepszy, niS gdybyś miał negatywną

motywację.

Czasem lepiej jest zrobić byle co niS nic, zwłaszcza gdy od dawna tkwisz w jakimś nieszczęśliwym

układzie. Nawet jeśli popełnisz błąd, czegoś przynajmniej się nauczysz, czyli w sumie nie będzie to

taka znowu pomyłka. Gdy natomiast dalej będziesz tkwił w tej samej sytuacji, nie nauczysz się niczego. Czy to lęk powstrzymuje cię od działania? Przyznaj się więc przed samym sobą do lęku,

obserwuj go, poświęć mu uwagę, bądź mu w pełni przytomnym towarzyszem. W ten sposób

przerwiesz łączność między lękiem a swoim myśleniem. Nie pozwól, Seby lęk zawładnął twoim

umysłem. PosłuS się potęgą teraźniejszości, jej bowiem lęk nie sprosta.

Jeśli naprawdę nie jesteś w stanie nic zrobić, Seby zmienić swoje tu i teraz, a zarazem nie moSesz

wycofać się z bieSącej sytuacji, całkowicie ją zaakceptuj, rezygnując z wszelkiego oporu

wewnętrznego. Fałszywe, nieszczęśliwe ,Ja", które uwielbia pławić się we własnej niedoli,

rozSaleniu bądź litości nad sobą, nie zdoła wtedy przetrwać. Na tym właśnie polega poddanie się.

Nie jest oznaką słabości, lecz niesie z sobą wielką siłę. Tylko ktoś, kto się poddał, ma duchową moc.

Kiedy się poddasz, uwolnisz się wewnętrznie od sytuacji. MoSe się wówczas okazać, Se zmieni się

ona bez Sadnego twojego udziału. A zresztą tak czy owak będziesz juS wtedy wolny.

A moSe jest coś, co „powinieneś" robić, ale nie robisz? Jeśli tak, rusz się i zrób to teraz. Albo bez

zastrzeSeń zaakceptuj swoją teraźniejszą bezczynność, gnuśność, bierność, jeśli ją właśnie wybrałeś.

PogrąS się w niej bez reszty. Ciesz się nią. Bądź tak leniwy i bierny, jak tylko zdołasz. Jeśli

wejdziesz w ten stan całkowicie i świadomie, wkrótce z niego wyjdziesz. Albo i nie. Tak czy owak

obejdzie się bez konfliktu wewnętrznego, oporu czy jakichkolwiek negatywnych zjawisk.

śyjesz w stresie? Tak jesteś pochłonięty podróSą w przyszłość, Se teraźniejszości wyznaczasz

jedynie rolę pojazdu, który ma cię tam zawieźć? Stres powstaje, kiedy jesteś „tu", ale wolałbyś być

„tam", lub będąc w teraźniejszości, chcesz przenieść się w przyszłość. Stąd rozdarcie wewnętrzne.

Stwarzanie takiego rozdarcia i Sycie z nim to po prostu obłęd. I mimo Se wszyscy inni ludzie

postępują identycznie, nie sposób uznać tego obłędu za stan choćby częściowej poczytalności. W

razie potrzeby moSesz szybko się ruszać, szybko pracować, a nawet biegać, nie robiąc wycieczek w

przyszłość ani nie wzbraniając się przed teraźniejszością. A kiedy się ruszasz, pracujesz, biegasz

rób to całym sobą. Ciesz się strumieniem energii, jej natęSeniem w obecnej chwili. Nie przytłacza cię

juS stres, nie dręczy rozdarcie. Jest tylko ruch, bieg, praca -i płynąca z nich radość. MoSesz teS

rzucić to wszystko i usiąść na ławce w parku. Ale obserwuj przy tym umysł. MoSe on powiedzieć:

„Nie siedź tak, weź się do roboty. Marnujesz czas". Miej go na oku. Uśmiechnij się do niego.

Czy przeszłość mocno cię pochłania? Często o niej mówisz i myślisz, dobrze lub źle? O swoich

wspaniałych osiągnięciach, przygodach i doświadczeniach, albo o tym, jak los cię skrzywdził, o

wszystkich okropnościach, które ci wyrządzono, a moSe o czymś, co sam komuś zrobiłeś? Czy z

twoich procesów myślowych rodzi się poczucie winy, duma, niechęć, gniew, rozSalenie bądź litość

nad sobą? Jeśli tak, to nie tylko utwierdzasz się w fałszywym poczuciu ,ja", lecz zarazem

przyspieszasz starzenie się własnego ciała, gromadząc w psychice spiętrzoną przeszłość. Aby

sprawdzić, czy rzeczywiście tak jest, przyjrzyj się tym osobom ze swojego otoczenia, które

kurczowo czepiają się przeszłości.

Niech przeszłość z chwili na chwilę w tobie umiera. Nie potrzebujesz jej. Odwołuj się do niej

wyłącznie wtedy, gdy jest bezwzględnie aktualna z punktu widzenia teraźniejszości. Poczuj moc

bieSącej chwili i pełnię Istnienia. Poczuj własną obecność.

Niepokoisz się? Często myślisz o tym, co będzie, jeśli...? Znaczy to, Se utoSsamiasz się z własnym

umysłem, który wybiega ku urojonym przyszłym sytuacjom, stąd zaś bierze się lęk. Przyszłej

sytuacji nie sposób sprostać, bo ona najzwyczajniej w świecie nie istnieje. Jest tylko stworzonym

przez umysł widmem. MoSesz przerwać to szaleństwo, które niszczy ci zdrowie i pomału cię zabija.

ZauwaS tylko obecną chwilę. Uświadom sobie, Se oddychasz. Poczuj przepływ powietrza przez

ciało. Poczuj wewnętrzne pole energii. W prawdziwym Syciu -rozumianym jako przeciwieństwo

urojeń, umysłowych projekcji -nigdy z niczym oprócz tej chwili nie będziesz musiał się uporać ani

sobie poradzić. Zastanów się, jaki „problem" masz właśnie teraz -nie za rok, nie jutro ani za pięć

minut. Czego brakuje obecnej chwili? Teraźniejszości zawsze sprostasz, ale nigdy nie zdołasz

sprostać przyszłości-i zresztą wcale nie musisz. Odpowiedź, siła, właściwe posunięcie czy

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

rozwiązanie pojawi się, kiedy zajdzie potrzeba - nie wcześniej i nie później.

„Kiedyś wreszcie mi się uda". Czy cel tak bardzo przykuwa twoją uwagę, Se obecna chwila staje się

jedynie narzędziem? Czy dąSenie pozbawia cię radości działania? Czy czekasz na ten moment, kiedy

nareszcie zaczniesz Syć? Jeśli wyrobisz sobie taki nawyk myślowy, teraźniejszość nigdy ci nie

dogodzi, choćbyś nie wiedzieć ile osiągnął czy dokonał, bo przyszłość zawsze wyda się lepsza. Jest

 

to niezawodna recepta na wieczne niezadowolenie i rozgoryczenie, prawda?

Czy z reguły na coś czekasz? Jak wielką część Sycia spędzasz na czekaniu? Istnieje czekanie

krótkofalowe -w kolejce na poczcie, w ulicznym korku, na lotnisku, na umówione spotkanie, na

 

koniec pracy itp. Z czekaniem długofalowym mamy do czynienia, gdy ktoś czeka, aS zacznie się

urlop, aS dostanie lepszą posadę, aS dzieci dorosną, aS wejdzie z kimś w naprawdę istotny związek,

odniesie sukces, zarobi pieniądze, zostanie waSną osobistością, osiągnie oświecenie. Niektórzy

ludzie przez całe Sycie czekają, kiedy wreszcie zaczną Syć.

Czekanie to stan umysłu, polegający na tym, Se pragniesz przyszłości, odtrącając teraźniejszość.

Odtrącasz to, co masz, pragniesz zaś tego, czego nie masz. Ilekroć na coś czekasz, bezwiednie

wywołujesz konflikt wewnętrzny między swoim tu i teraz, w którym wolałbyś nie być, a czysto

projekcyjną przyszłością, w której być chciałbyś. Twoje Sycie mocno na tym traci, poniewaS

teraźniejszość w ten sposób ci się wymyka.

Nic w tym złego, Se usiłujesz poprawić swoją sytuację Syciową. To całkiem wykonalne, ale swojego

Sycia poprawić nie moSesz. śycie jest czymś pierwotnym -twoim najgłębszym, wewnętrznym

Istnieniem. JuS teraz jest pełne, całe, doskonałe. Sytuacja Syciowa składa się natomiast z

okoliczności zewnętrznych i z twoich doświadczeń. Nic w tym złego, Se wytyczasz sobie cele i do

nich dąSysz. Błąd popełniasz dopiero wtedy, gdy dąSenia te zastępują ci bezpośrednie odczuwanie

Sycia, Istnienia, do niego moSesz bowiem dotrzeć wyłącznie poprzez teraźniejszość. Jesteś wtedy jak

architekt, który nie zwraca uwagi na fundamenty budowli, poświęca natomiast mnóstwo czasu

 

górnym kondygnacjom.

 

I tak na przykład wiele osób czeka, aS im się powiedzie. Ale powodzenie nie moSe zdarzyć się w

przyszłości. Kiedy szanujesz, dostrzegasz i całkowicie akceptujesz swoją teraźniejszą rzeczywistość

(to, gdzie jesteś, kim jesteś i co w danej chwili robisz), gdy z pełną zgodą przyjmujesz to, co masz,

jesteś teS wdzięczny za to, co masz, za to, co j e s t, za Istnienie. O kimś, kto odczuwa wdzięczność

za obecną chwilę i za pełnię Sycia teraz, moSna powiedzieć, Se mu się naprawdę powiodło. Takiego

powodzenia nie da się osiągnąć w przyszłości. Z czasem samo zaczynu na rozmaite sposoby

przejawiać się w twoim Syciu.

Jeśli nie zadowala cię obecny stan posiadania albo jesteś wręcz rozgoryczony czy rozzłoszczony

tym, Se akurat teraz cierpisz niedostatek, moSe cię to zmobilizować do zdobycia wielkich bogactw,

ale choćbyś nawet w końcu został milionerem, wciąS będzie cię dręczył wewnętrzny niedosyt i w

głębi duszy nie przestanie ci doskwierać poczucie niespełnienia. Za pieniądze moSesz sobie

zafundować wiele interesujących doznań, będą one jednak kolejno przemijać i zawsze pozostanie ci

po nich wraSenie pustki i pragnienie coraz to nowych przyjemności fizycznych i psychicznych. Nie

rozgościsz się w Istnieniu, nie zakosztujesz więc pełni Sycia tu i teraz, w której zawiera się jedyne

 

prawdziwe powodzenie.

 

Porzuć zatem czekanie jako stan umysłu. Ilekroć złapiesz się na tym, Se siłą bezwładu znów

zaczynasz czekać... otrząśnij się. Wróć do teraźniejszości. Po prostu bądź i ciesz się własnym

istnieniem. Kiedy jesteś obecny, nigdy na nic czekać nie musisz. Gdy więc następnym razem ktoś

powie: „Przepraszam, Se kazałem ci czekać", moSesz go uspokoić, mówiąc: „Nie ma sprawy, wcale

nie czekałem. Ot, stałem tu sobie i było mi miło: cieszyłem się sobą".

Jest to tylko kilka przykładów nawykowych strategii, za pomocą których umysł wzbrania się przed

teraźniejszością. Wyrastają one z nieświadomości zwykłej. Łatwo je przeoczyć, tak bardzo są

związane z normalnym Syciem: gdzieś w jego tle tworzą szum wiecznego niezadowolenia. Im pilniej

jednak będziesz się uczył obserwować swój wewnętrzny stan myślowo-emocjonalny, tym łatwiej

zauwaSysz chwile, gdy wpadasz w pułapki przeszłości i przyszłości -czyli tracisz świadomość -a

wtedy za kaSdym razem ze snu o czasie zbudzisz się prosto w teraźniejszość. Ale uwaSaj: fałszywe,

nieszczęśliwe ,Ja", zbudowane na utoSsamieniu z umysłem, Sywi się czasem. Wie, Se obecna chwila

to dla niego wyrok śmierci, widzi w niej więc straszliwe zagroSenie. Zrobi wszystko, co w jego

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

mocy, Seby cię wyrwać z teraźniejszości. Będzie się starało nadal cię więzić w pułapce czasu.

 

Wewnętrzny cel drogi Syciowej

 

Dostrzegam prawdziwość tego, co mówisz, ale nadal uwaSam, Se na drodze Sycia potrzebny nam jest

cel, bo gdy go brakuje, tylko bezwolnie dryfujemy. Z istnieniem celu wiąSe się przyszłość, prawda?

Jak to pogodzić z Syciem w teraźniejszości?

 

Kiedy człowiek wie, dokąd zmierza, a przynajmniej ma ogólne poczucie kierunku, na pewno lepiej

mu się podróSuje, ale pamiętaj, Se z całej podróSy prawdziwy w sumie jest tylko krok, który stawiasz

 

w danej chwili. Nic oprócz niego nie istnieje.

Na drodze Sycia masz dwojaki cel: zewnętrzny i wewnętrzny. Tym pierwszym jest dotarcie do

wytyczonego punktu, spełnienie zamierzeń, osiągnięcie tego czy tamtego, i wszystkie te działania

oczywiście zakładają istnienie przyszłości. Ale jeśli adres, ku któremu zdąSasz, albo zaplanowane na

przyszłość kroki tak bardzo pochłaniają twoją uwagę, Se stają się waSniejsze niS krok stawiany w

danej chwili, to zupełnie tracisz z oczu wewnętrzny cel podróSy, bynajmniej nie związany z tym,

dokąd zmierzasz i co robisz, lecz wyłącznie prawdziwość z jakością twoich poczynań. Wewnętrzny

cel nie ma nic wspólnego z przyszłością, a jedynie ze stanem twojej świadomości w obecnej chwili.

Cel zewnętrzny jest elementem poziomego wymiaru przestrzeni i czasu, natomiast dąSenie do celu

wewnętrznego wiąSe się z pogłębieniem twojego Istnienia w pionowym wymiarze bezczasowego

Teraz. PodróS zewnętrzna moSe się składać z tysiąca kroków, ale w wewnętrznej jest tylko jeden:

ten, który właśnie teraz stawiasz. W miarę, jak uświadamiasz go sobie coraz głębiej, dostrzegasz

równieS i to, Se są w nim zawarte wszystkie pozostałe kroki oraz punkt przeznaczenia. Ten jeden

krok staje się wtedy ucieleśnieniem doskonałości, pięknym i szlachetnym aktem. Natychmiast

wprowadza cię w Istnienie, ono zaś rozświetla go swoim blaskiem. To właśnie jest cel, a zarazem

spełnienie twojej wewnętrznej misji - wędrówki w głąb siebie.

 

.

 

Czy osiągnięcie zewnętrznego celu ma jakiekolwiek znaczenie? Czy doczesny sukces lub poraSka

sprawia istotną róSnicę?

 

Nie przestanie ci to sprawiać róSnicy, dopóki nie osiągniesz celu wewnętrznego. Potem dąSenia

zewnętrzne staną się jedynie grą, którą będziesz mógł dalej prowadzić dla samej przyjemności.

MoSna teS doznać całkowitej klęski w podróSy zewnętrznej, a w wewnętrznej odnieść pełny sukces.

Lub na odwrót -co zresztą częściej się zdarza: zewnętrznemu bogactwu towarzyszy wewnętrzna

nędza, czyli -wedle słów Jezusa -człowiek „zyskuje świat cały, a traci duszę". Oczywiście tak

naprawdę kaSde zewnętrzne dąSenie jest prędzej czy później skazane na poraSkę -z tej prostej

przyczyny, Se rządzi nim prawo nietrwałości wszechrzeczy. Im wcześniej sobie uświadomisz, Se

zewnętrzne dąSenia nie mogą ci dać trwałej satysfakcji, tym lepiej. Kiedy dostrzegasz ograniczenia,

jakim podlega twoja podróS zewnętrzna, wyzbywasz się nierealistycznych oczekiwań, Se cię ona

uszczęśliwi, i podporządkowujesz ją wewnętrznej pielgrzymce.

 

Przeszłość nie wytrzyma konfrontacji z twoją obecnością

 

Wspomniałeś, Se niepotrzebne myślenie lub mówienie o przeszłości to przykład uników, jakie robimy

przed teraźniejszością. Ale czy prócz tego poziomu przeszłości, który pamiętamy i z którym być moSe

się utoSsamiamy, nie istnieje teS inny jej poziom, tkwiący w nas znacznie głębiej? Mam tu na myśli

przeszłość nieuświadomioną, która warunkuje bieg naszego Sycia, zwłaszcza poprzez doświadczenia

z wczesnego dzieciństwa, a moSe nawet z poprzednich wcieleń. Są teS uwarunkowania kulturowe,

związane z miejscem na ziemi, w którym Syjemy, i z epoką historyczną. Wszystkie te czynniki

określają nasze widzenie świata, sposób reagowania i myślenia, rodzaj związków z ludźmi i w ogóle

to, jak Syjemy. Nie mamy przecieS szans ani sobie tego wszystkiego uświadomić, ani się pozbyć. Ile

czasu by na to trzeba? A choćbyśmy nawet zdołali tego dopiąć, co by nam zostało?

 

Co pozostaje, kiedy rozwiewa się iluzja?

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Nie ma Sadnej potrzeby, Sebyś badał przeszłość, którą nieświadomie w sobie nosisz. Wystarczy, Se

przejawia się ona w postaci myśli, emocji, pragnień, reakcji czy przytrafiających ci się zdarzeń

zewnętrznych. Całą potrzebną ci wiedzę na jej temat i tak wydobędą trudne sytuacje, które

napotykasz tu i teraz. Jeśli zaczniesz grzebać w przeszłości, stanie się ona bezdenną otchłanią,

niewyczerpanym złoSem. Być moSe wydaje ci się, Se potrzebujesz więcej czasu, aby zrozumieć

przeszłość lub się od niej uwolnić -innymi słowy, Se przyszłość kiedyś w końcu uwolni cię od

przeszłości. OtóS jest to złudzenie. Od przeszłości moSe cię bowiem uwolnić jedynie teraźniejszość.

Nie uwolnisz się od czasu, mnoSąc czas. Zwróć się ku potędze teraźniejszości. Ona jest kluczem.

 

Co to takiego, potęga teraźniejszości?

Jest to po prostu potęga twojej własnej obecności — twojej świadomości, wyzwolonej spod władzy

form myślowych.

Rozpraw się więc z przeszłością na poziomie teraźniejszości. Im większą uwagą zaszczycasz

przeszłość, tym więcej dodajesz jej energii i tym bardziej rośnie ryzyko, Se zbudujesz sobie z niej

,ja". Nie zrozum mnie źle: skupiona uwaga ma zasadnicze znaczenie, ale nie darz nią przeszłości

jako takiej. Zajmij się teraźniejszością -swoim dzisiejszym postępowaniem, dzisiejszymi reakcjami,

nastrojami, myślami, emocjami, lękami i pragnieniami. To one są zawartą w tobie przeszłością. Kiedy potrafisz być dość przytomny, Seby je wszystkie obserwować -nie krytycznie ani analitycznie,

lecz bezstronnie -znaczy to, Se rozprawiasz się z przeszłością i rozpuszczasz ją mocą swojej

obecności. Nie zdołasz odnaleźć siebie, zgłębiając przeszłość. Uda ci się to, gdy zapuścisz się w

teraźniejszość.

 

Ale czy zrozumienie przeszłości nie jest poSyteczne? Dzięki niemu moSemy przecieS zrozumieć,

 

dlaczego robimy pewne rzeczy, dlaczego tak a nie inaczej reagujemy, czemu bezwiednie stwarzamy

nasz swoisty rodzaj dramatu, powtarzamy raz po raz te same schematy w związkach z ludźmi itp.

 

Gdy będziesz sobie stopniowo uświadamiał swoją teraźniejszą rzeczywistość, moSesz zacząć

doznawać nagłych olśnień: zobaczysz wtedy, czemu podlegasz takim a nie innym uwarunkowaniom;

czemu na przykład twoje związki osobiste przebiegają według pewnych stałych wzorów; moSesz teS

przypomnieć sobie dawne zdarzenia albo ujrzeć je wyraźniej niS przedtem. No i dobrze; wszystko to

moSe być nawet z poSytkiem dla ciebie, ale nie ma zasadniczego znaczenia. NajwaSniejsza jest twoja

świadoma obecność. To właśnie ona rozpuszcza przeszłość i wywołuje przemianę. Nie staraj się

więc zrozumieć przeszłości, lecz bądź jak najbardziej obecny. Przeszłość nie ostanie się wobec

twojej obecności. MoSe trwać jedynie pod twoją nieobecność.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Rozdział piąty

 

OBECNOŚĆ

 

Jest czym innym, niS myślisz

 

WciąS powtarzasz, Se obecność jest kluczem. Ma poziomie intelektualnym chyba to rozumiem, ale nie

wiem, czy kiedykolwiek naprawdę doznałem tego stanu. Zastanawiam się, czy jest on taki, jakim go

sobie wyobraSam, czy teS jest czymś zupełnie innym.

 

Jest czym innym, niS myślisz! Obecność wymyka się myśleniu, a umysł nigdy jej nie zrozumie.

 

Zrozumieć ją to b y ć obecnym.

Przeprowadź drobny eksperyment. Zamknij oczy i powiedz sobie: „Ciekawe, jaka myśl pierwsza mi

się nasunie". A potem czekaj na nią z wytęSoną czujnością, jak kot przy mysiej dziurze. Jaka myśl

 

 

wyskoczy z dziury? Spróbuj.

 

.

 

No i co?

 

Długo musiałem czekać, zanim pojawiła się jakakolwiek myśl.

 

No właśnie. Dopóki pozostajesz w stanie intensywnej obecności, myśli ci się nie narzucają. Trwasz

w bezruchu, a zarazem jesteś bardzo czujny. Lecz gdy tylko twoja świadoma uwaga spada poniSej

pewnego poziomu, natychmiast wdziera się myśl. Powraca umysłowy zgiełk. Wytrącony z bezruchu,

znowu lądujesz w czasie.

Chcąc sprawdzić poziom przytomności swoich uczniów, niektórzy mistrzowie buddyzmu zeń mieli

zwyczaj podkradać się do nich od tyłu i znienacka uderzać ich kijem. To dopiero musiał być szok!

Jeśli uczeń był w pełni obecny i czujny, jeśli „miał biodra przepasane i świecę zapaloną" (jest to

jedna z metafor, za pomocą których Jezus opisuje stan obecności tu i teraz), w porę zauwaSał, Se

mistrz zachodzi go od tyłu, i powstrzymywał nauczyciela albo ustępował mu z drogi. Jeśli natomiast

dostawał kijem, znaczyło to, Se był pogrąSony w myślach, czyli nieobecny, nieświadomy.

Aby na co dzień pozostać obecnym, dobrze jest głęboko zakorzenić się w sobie; w przeciwnym razie

umysł swoim ogromnym impetem porwie cię jak rozszalała rzeka.

 

Co to znaczy „zakorzenić się w sobie"?

 

Naprawdę mieszkać we własnym ciele. Zawsze tkwić przynajmniej cząstką uwagi w jego

wewnętrznym polu energetycznym. Innymi słowy, czuć ciało od wewnątrz. Dzięki świadomości

ciała pozostajesz obecny. To ona jest kotwicą, która trzyma cię w teraźniejszości (zob. rozdział 6).

 

Ezoteryczny sens „czekania"

 

Stan obecności moSna poniekąd przyrównać do czekania. Jezus w niektórych przypowieściach mówi

 

o czekaniu, posługując się nim jako analogią. Nie chodzi mu jednak o zwykłe czekanie, znudzone

lub zniecierpliwione, ono bowiem stanowi zaprzeczenie teraźniejszości: czekający skupia się na

jakimś punkcie w przyszłości, a teraźniejszość jest dlań wyłącznie przeszkodą na drodze do

upragnionego celu. Jezus mówi o czekaniu jakościowo odmiennym, wymagającym niezachwianej

baczności: w kaSdej chwili coś moSe się wydarzyć i jeśli nie jesteś całkowicie przebudzony,

całkowicie nieruchomy, przeoczysz to zdarzenie. W stanie tym uwagę twoją bez reszty pochłania

teraźniejszość, nie pozostawiając miejsca na marzenia, myśli, wspominki i spodziewania: ani

odrobiny napięcia czy lęku -tylko baczna obecność. Jesteś obecny całym swoim Istnieniem, kaSdą

komórką ciała. Twoje Ja", które ma przeszłość i przyszłość, twoja -by tak rzec -osobowość -prawie

zupełnie znika. Nie tracisz jednak niczego wartościowego. W istocie nadal jesteś sobą. Tak

naprawdę jesteś sobą bardziej niS kiedykolwiek -a raczej dopiero teraz jesteś sobą w sposób całkiem

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

autentyczny.

„Bądź jak sługa, czekający, aS wróci jego pan" -mówi Jezus. SłuSący nie wie, o której godzinie pan

wróci do domu. Czuwa więc, baczny, gotowy, nieruchomy, Seby nie przeoczyć powrotu pana. W

innej przypowieści Jezus wspomina o pięciu głupich (nieświadomych) pannach, które mają za mało

oliwy (świadomości), Seby podtrzymać ogień w swoich lampach (wytrwać w stanie obecności), toteS

nie są gotowe na spotkanie oblubieńca (teraźniejszości) i nie dostają się na ucztę weselną (nie

doznają oświecenia). Tym pięciu pannom przeciwstawia pięć panien mądrych, którym oliwy

(świadomości) nie brakuje.

Znaczenie tych przypowieści umknęło nawet ewangelistom, toteS pierwsze błędy interpretacyjne i

zniekształcenia wkradły się juS w pierwszej fazie zapisywania słów Jezusa. W miarę nawarstwiania

się błędnych wykładni prawdziwy sens zupełnie się zatracił. W przypowieściach tych mówi się nie

0 końcu świata, lecz o końcu czasu psychicznego. Ich tematem jest wzniesienie się ponad egotyczny

umysł oraz szansa trwałej i radykalnej zmiany stanu świadomości.

 

Piękno powstaje w twojej niewzruszonej obecności

 

Stanu, który właśnie opisałeś, doznaję czasem przez chwilę, kiedy jestem sam albo obcuję z przyrodą.

 

Owszem. Mistrzowie buddyzmu zen określają tego rodzaju przebłysk intuicji, gdy miejsce umysłu

zajmuje całkowita obecność, mianem satori. Nie jest to wprawdzie trwała przemiana, naleSy jednak

być wdzięcznym za takie chwile, dają one bowiem człowiekowi przedsmak oświecenia.

Niewykluczone, Se nieraz juS miewałeś podobne doznania, ale nie ogarniałeś ich natury i

doniosłości. Aby uświadomić sobie piękno, majestat, świętość przyrody, trzeba być obecnym. Czy

patrzyłeś kiedyś bezchmurną nocą w bezkres nieba, czy odbierał ci mowę jego absolutny bezruch i

niepojęty ogrom? Czy słuchałeś, czy naprawdę wsłuchałeś się w szmer górskiego strumienia? Albo

w śpiew kosa w cichy letni wieczór? Zęby coś takiego dotarło do świadomości, umysł musi

znieruchomieć. Musisz na chwilę odłoSyć osobisty bagaS przeszłych i przyszłych problemów, a

takSe całą swoją wiedzę; w przeciwnym razie będziesz patrzył, nie widząc, i słuchał, nie słysząc.

Niezbędna jest twoja całkowita obecność.

W zjawiskach tych kryje się coś więcej niS piękno zewnętrznych form: coś nienazwanego,

niewysłowionego, jakaś głęboka, wewnętrzna, święta esencja. Wszelkie przejawy piękna są nią

prześwietlone. Objawia ci się ona tylko wtedy, kiedy jesteś obecny. Czy to moSliwe, Se ta

bezimienna esencja i twoja obecność są jednym i tym samym? Czy istniałaby, gdybyś nie był

obecny? Głęboko w nią wniknij. Sam się przekonaj.

 

.

 

Kiedy zdarzały ci się te chwile obecności, pewnie sobie nie uświadamiałeś, Se na chwilę wkraczasz

w sferę bezumysłu. Powodem twojej nieświadomości było to, Se po krótkiej pauzie znowu wdzierały

się myśli. Lecz nawet jeśli satori trwało tylko kilka sekund, aby zaraz ustąpić pod naporem umysłu,

niemniej pojawiało się; gdyby nie ono, nie odczułbyś piękna. Umysł nie potrafi go bowiem ani

dostrzec, ani stworzyć. To piękno, ta świętość odsłaniała się przed tobą zaledwie na tych kilka

sekund, kiedy byłeś w pełni obecny. PoniewaS pauza była krótka, a tobie brakowało czujności i

refleksu, zapewne nie zauwaSyłeś istotnej róSnicy między samym doznaniem -niezakłócaną

myślami świadomością piękna -a nazywaniem go i interpretowaniem w myślach: pauza trwała tak

krótko, Se wszystko zlewało się w jeden proces. Prawda jest jednak taka, Se gdy tylko wdarła się

myśl, po pięknie zostało ci jedynie wspomnienie.

Im dłuSej trwa pauza między doznaniem a myślą, tym głębsze staje się twoje człowieczeństwo:

innymi słowy, tym większą osiągasz świadomość.

Wielu ludzi tak więSą ich własne umysły, Se piękno przyrody właściwie dla nich nie istnieje. Zdarza,

im się, owszem, powiedzieć: „Jaki piękny kwiat", ale to tylko mechaniczny odruch, mentalna

etykietka. Skoro nie trwają w bezruchu, skoro nie są obecni, tak naprawdę nie widzą kwiatu, nie

czują jego istoty, świętości - tak jak i siebie nie znają, nieczuli na własną istotę i świętość.

PoniewaS Syjemy w kulturze bez reszty zdominowanej przez umysł, prawie cała nasza sztuka,

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

architektura, muzyka i literatura — z bardzo nielicznymi wyjątkami -wyprana jest z piękna i z

wewnętrznej esencji. Dzieje się tak dlatego, Se sami twórcy ani na chwilę nie potrafią wyzwolić się

spod władzy umysłu. Nigdy więc nie docierają do tego miejsca we własnym wnętrzu, z którego

płynie wszelka prawdziwa twórczość i piękno. Umysł pozostawiony sam sobie płodzi potwory -nie

tylko z rodzaju tych, które potem trafiają do galerii sztuki. Wystarczy spojrzeć na nasze miejskie

krajobrazy i wysypiska przemysłowe. śadna, inna cywilizacja nie stworzyła aS tyle brzydoty.

 

Urzeczywistnienie czystej świadomości

 

Czy obecność jest tym samym, co Istnienie?

 

Kiedy zyskujesz świadomość Istnienia, tak naprawdę to Istnienie zyskuje samoświadomość, wtedy

zaś pojawia się obecność. A poniewaS Istnienie, świadomość i Sycie to synonimy, moSemy

powiedzieć, Se obecność jest stanem, w którym świadomość uświadamia sobie samą siebie, lub teS

Sycie zyskuje samoświadomość. Ale nie przywiązuj się do słów i nie staraj się tego zrozumieć.

śadne rozumienie nie jest potrzebne, Sebyś stał się obecny.

 

Owszem, rozumiem, co przed chwilą powiedziałeś, ale z twoich słów tak jakby wynikało, Se Istnienie

-najwySsza, transcendentalna rzeczywistość -pozostaje niepełne i jest dopiero w trakcie rozwoju.

Czy Bóg potrzebuje czasu, Seby zrobić postępy?

 

Rzeczywiście, ale wydaje się tak tylko wtedy, gdy patrzymy z wąskiego punktu widzenia,

właściwego wszechświatowi przejawionemu. Bóg oświadcza w Biblii: „Jam jest Alfa i Omega, jam

jest Ten, kto Syje". W niepodlegających czasowi rejonach, w których przebywa Bóg -są zaś one

zarazem twoim domem -początek i koniec, Alfa i Omega stanowią jedność, a esencja wszystkiego,

co kiedykolwiek istniało i kiedykolwiek zaistnieje, jest wiecznie obecna w nieprzejawionym stanie

jedni i doskonałości, wykraczającym poza wszystko, co umysł ludzki potrafi ogarnąć wyobraźnią i

zrozumieniem. Lecz w naszym świecie pozornie odrębnych form „doskonałość nie poddana

czasowi" to pojęcie, które nie mieści się w głowie. Tutaj nawet świadomość -światło bijące z

wiekuistego Źródła -pozornie podlega procesom rozwojowym, ale jest to tylko złudzenie, wynikłe z

ograniczeń naszego postrzegania. W wymiarze absolutnym nic podobnego nie ma miejsca. Chcę jednak dodać coś jeszcze na temat ewolucji świadomości w tym świecie.

We wszystkim, co j e s t, zawiera się Istnienie, boska istota, pewien stopień świadomości.

Minimalną świadomość ma nawet kamień; bez niej nie istniałby, a jego atomy i cząsteczki uległyby

rozproszeniu. Wszystko Syje. Słońce, ziemia, rośliny, zwierzęta, ludzie -we wszystkich tych

formach przejawia się wySszego lub niSszego rzędu świadomość.

Świat powstaje, kiedy świadomość przybiera kształty i formy -zarówno myślowe, jak i materialne.

Spójrz, ile milionów form ma Sycie na samej tylko kuli ziemskiej. Roi się od nich w morzu, na

lądzie, w powietrzu, a kaSda powielona jest w milionach okazów. Czemu to wszystko słuSy? Czy

ktoś albo coś prowadzi grę, igra formami? Pytanie to zadawali sobie staroSytni hinduscy wizjonerzy.

Widzieli oni świat pod postacią l i l a, boskiej gry. Poszczególne formy Sycia najwyraźniej znaczą w

tej grze niewiele. Większość morskich organizmów przychodzi na świat, aby zginąć w ciągu

pierwszych kilku minut. Forma zwana człowiekiem teS dość szybko obraca się w pył, a kiedy juS się

rozsypie, jest tak, jakby nigdy jej nie było. Czy to tragiczne, a moSe okrutne? Owszem, ale tragizm i

okrucieństwo pojawia się tylko wtedy, gdy dla kaSdej formy stwarzasz odrębną toSsamość, gdy

zapominasz, Se zawarta w tej formie świadomość jest boską esencją, ucieleśniającą się poprzez formę. Ale zanim naprawdę się tego dowiesz, musisz pozwolić, Seby tkwiąca w tobie samym boska

esencja ziściła się w postaci czystej świadomości. Jeśli w akwarium wykluje ci się rybka, a ty nadasz

jej imię John", wypiszesz akt urodzenia, opowiesz jej, jakich miała przodków, a po dwóch minutach

poSre ją inna ryba, będzie to tragedia. Ale tragizm bierze się tylko stąd, Se stworzyłeś projekcję,

powołując do Sycia odrębne jestestwo tam, gdzie Sadnego odrębnego jestestwa nie było. Chwyciłeś

cząstkę dynamicznego procesu, molekularnego tańca, i ulepiłeś z niej osobny byt.

Świadomość przywdziewa kostiumy form, te zaś tak się w końcu komplikują, Se zupełnie w nich się

ona zatraca. U współczesnych ludzi nastąpiło całkowite utoSsamienie świadomości z jej kostiumem.

Zna ona siebie wyłącznie jako formę, Syje więc w ciągłym lęku przed unicestwieniem, które zagraSa

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

jej fizycznej lub psychicznej postaci. Jest to robota egotycznego umysłu, a zarazem źródło

powaSnych zaburzeń. Na którymś etapie ewolucji coś najwidoczniej mocno się popsuło. Ale nawet i

to jest częścią l i la, boskiej gry. Prędzej czy później pod wpływem cierpienia, spowodowanego

tymi pozornymi zaburzeniami, świadomość musi się wyrzec utoSsamienia z formą i zbudzić ze snu o

formie: odzyskuje wtedy samoświadomość, i to znacznie głębszą niS pierwotnie utracona.

Jezus objaśnia ten proces w przypowieści o synu marnotrawnym, który porzuca rodzinny dom,

trwoni majątek i stacza się w nędzę, aS w końcu cierpienie zapędza go z powrotem do domu. Kiedy

syn wraca, ojciec kocha go jeszcze bardziej. Syn jest taki, jak dawniej, a zarazem inny, poniewaS

odkrył tymczasem głębszy wymiar. Przypowieść ta stanowi opis podróSy, która od doskonałości

nieświadomej wiedzie poprzez pozorną niedoskonałość i „zło" ku doskonałości świadomej.

Czy widzisz juS teraz głębszy i szerszy sens tego, Seby stać się obecnym i obserwować własny

umysł? Kiedy go bowiem obserwujesz, wycofujesz ze sfery mentalnych form swoją świadomość,

która będzie odtąd -nazwijmy to tak -obserwatorem lub świadkiem. Dzięki temu obserwator

czysta, wyzwolona z form świadomość -rośnie w siłę, natomiast twory umysłu słabną. Gdy mówimy

o obserwowaniu umysłu, nadajemy wymiar osobisty zjawisku, które tak naprawdę ma kosmiczne

znaczenie: oto za twoim pośrednictwem świadomość budzi się ze snu o utoSsamieniu z formą i

wycofuje ze sfery upostaciowionej. Jest to zapowiedź, a właściwie juS początek zdarzenia, które

według czasu kalendarzowego nastąpi zapewne dopiero w dalekiej przyszłości. Zdarzenie to zwykło

się określać mianem... końca świata.

 

.

 

Kiedy świadomość uwalnia się od utoSsamienia z formami fizycznymi i mentalnymi, staje się

świadomością czystą czy teS oświeconą, czyli obecnością. Przydarzyło się to juS paru osobom i

wedle wszelkich oznak powinno niebawem zdarzyć się w znacznie większej skali, chociaS nie ma

Sadnej gwarancji, Se tak będzie. Większość ludzi wciąS jeszcze tkwi w egotycznym trybie

świadomości: utoSsamiają się z własnym umysłem i pozwalają, Seby nimi rządził. Jeśli w porę od

niego się nie uwolnią, umysł ich zniszczy. Będą padać ofiarą coraz większego zamętu, konfliktów,

przemocy, chorób, rozpaczy i szaleństwa. Umysł egotyczny jest jak tonący statek. Jeśli go nie

opuścisz, razem z nim pójdziesz na dno. Nie było dotąd na ziemi tak niebezpiecznie obłąkanego,

niszczycielskiego bytu, jak zbiorowy umysł egotyczny. Jak myślisz, do czego w końcu dojdzie na tej

planecie, jeśli w świadomości ludzkiej nie dokona się przemiana? JuS teraz większość ludzi potrafi

odpocząć od własnego umysłu tylko w ten sposób, Se schodzi niekiedy na poziom świadomości,

usytuowany poniSej poziomu myśli. KaSdemu przydarza się to co noc podczas snu. Podobne

zjawisko następuje pod wpływem seksu, alkoholu i innych narkotyków, tłumiących nadmierną

aktywność umysłową. Gdyby nie spoSywany na świecie w ogromnych ilościach alkohol, środki

uspokajające i przeciwdepresyjne, a takSe nielegalne narkotyki, obłąkanie ludzkiego umysłu byłoby

jeszcze jaskrawiej widoczne. Jestem przekonany, Se wielu ludzi zagraSałoby sobie i otoczeniu,

gdyby im odebrano narkotyki. Oczywiście sprawiają one jedynie, Se tym trudniej jest uwolnić się od

zaburzeń. Powszechne stosowanie narkotyków tylko oddala chwilę, gdy stare struktury umysłowe

wreszcie się załamią i wyłoni się wySsza świadomość. Poszczególne osoby mogą wprawdzie dzięki

narkotykom zaznać wytchnienia od codziennych męczarni, które zadaje im własny umysł, z drugiej

jednak strony nałóg nie pozwala im zgromadzić wystarczającego potencjału świadomej obecności,

Seby mogły wznieść się ponad myśl, a tym samym naprawdę wyzwolić.

Powrót na niSsze niS umysł piętro świadomości (czyli na poziom sprzed pojawienia się myśli -ten,

który reprezentowali nasi dalecy przodkowie, a takSe zwierzęta i rośliny), nie jest dla nas Sadnym

rozwiązaniem. Nie istnieje droga wstecz. Jeśli gatunek ludzki ma przetrwać, musi wspiąć się na

kolejny szczebel rozwoju. W całym wszechświecie trwa ewolucja świadomości w miliardach form,

więc nawet gdyby nam się nie udało, w skali kosmicznej nie miałoby to znaczenia. W dziedzinie

świadomości Saden krok naprzód nie bywa daremny, toteS w razie naszej ostatecznej poraSki

świadomość przybrałaby po prostu inną postać. Lecz juS samo to, Se mówię teraz te słowa, a ty ich

słuchasz lub je czytasz, stanowi wyraźny znak, iS na kuli ziemskiej rzeczywiście zakorzenia się

nowy rodzaj świadomości.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Sytuacja ta nie ma w sobie nic osobistego: nie udzielam ci nauk. Jesteś świadomością i słuchasz

samego siebie. Na Wschodzie powiadają, Se „nauczyciel i uczeń wspólnie tworzą naukę". W kaSdym

razie same słowa są niezbyt istotne. Nie są Prawdą, tylko zwróconym ku niej drogowskazem.

Przemawiam ze sfery obecności, a gdy tak do ciebie mówię, ty takSe moSesz osiągnąć ten stan.

ChociaS kaSde moje słowo ma oczywiście za sobą pewną historię i tak jak wszelka mowa ludzka

wywodzi się z minionych epok, w słowach, którymi teraz do ciebie się zwracam, zawiera się

naładowana wielką energią wibracja obecności, zupełnie niezaleSna od ich czysto semantycznego

znaczenia.

 

Cisza jest jeszcze skuteczniejszym nośnikiem obecności, gdy więc czytasz ten tekst albo słuchasz,

jak mówię, nie przeocz ciszy, ukrytej między słowami i pod ich poziomem. Nie przeocz pustych

miejsc. Gdziekolwiek się znajdziesz, wsłuchiwanie się w ciszę będzie łatwym i bezpośrednim

sposobem, Seby stać się obecnym. Nawet w zgiełku zawsze jest cisza, ukryta między dźwiękami,

pod ich warstwą. Kiedy zaczynasz jej słuchać, w tobie takSe natychmiast powstaje cichy bezruch -i

tylko on moSe odczuć ciszę zewnętrzną. A czymSe jest ten bezruch, jeśli nie obecnością,

świadomością wyzwoloną z myślowych form? OtóS i Sywe urzeczywistnienie tego, o czym

dotychczas mówiliśmy.

 

.

 

Chrystus: czym naprawdę jest twoja boska obecność

 

Nie przywiązuj się do poszczególnych słów. Zamiast „obecność" moSesz powiedzieć „Chrystus",

jeśli to ci więcej mówi. Chrystus jest twoją boską esencją lub teS -wedle uSywanego czasem na

Wschodzie określenia -Jaźnią. Jedyna róSnica między Chrystusem a obecnością polega na tym, Se

słowo „Chrystus" oznacza boskość, która tkwi w tobie, niezaleSnie od tego, czy jesteś jej świadom,

czy nie, natomiast termin „obecność" odnosi się do twojej przebudzonej boskości, boskiej esencji.

Wiele nieporozumień i fałszywych wierzeń na temat Chrystusa wyjaśni się i rozwieje, gdy pojmiesz,

Se w Chrystusie nie istnieje przeszłość ani przyszłość. Stwierdzenia „Chrystus był" lub „Chrystus

będzie" są wewnętrznie sprzeczne. Owszem, był Jezus. Był człowiekiem, Sył przed dwoma tysiącami

lat i ziścił w sobie boską obecność, swoją prawdziwą naturę. Powiedział zatem: „Jestem, zanim

jeszcze był Abraham". Nie powiedział „Istniałem juS przed narodzinami Abrahama". Znaczyłoby to

bowiem, Se nadal tkwi w wymiarze czasu i upostaciowionej toSsamości. Słowo „j e s t e m" uSyte na

początku zdania, którego ciąg dalszy ma formę przeszłą, wprowadza raptowny przeskok, nieciągłość

w wymiarze czasowym. Powstaje w ten sposób ogromnie głębokie stwierdzenie w stylu buddyzmu

zeń. Jezus usiłował bezpośrednio, nie uciekając się do rozumowania dyskursywnego, oddać sens

obecności, samo-urzeczywistnienia. Z wymiaru świadomości, którym włada czas, wzniósł się w

sferę niepoddaną czasowi. Wymiar wieczny wniknął zatem w ten oto świat. Oczywiście słowo

„wieczność" nie oznacza nieskończenie długiego czasu, lecz jego zupełną nieobecność. Czyli

człowiek imieniem Jezus został Chrystusem, naczyniem czystej świadomości. A jak Bóg określa w

Biblii samego siebie? Czy mówi „Zawsze byłem i zawsze będę"? Oczywiście, Se nie. Przyznawałby

tym samym, Se przeszłość i przyszłość są rzeczywiste. Bóg powiedział: „Jestem, który jestem". Jest

więc samą obecnością, całkowicie poza czasem.

„Powtórne nadejście" Chrystusa to w istocie przemiana ludzkiej świadomości, przeskok z czasu w

obecność, z myślenia w czystą świadomość, nie zaś pojawienie się konkretnej osoby. Gdyby

„Chrystus" miał jutro powrócić w jakimkolwiek zewnętrznym upostaciowieniu, cóS innego mógłby

ci powiedzieć, niS to: „Jestem Prawdą. Jestem boską obecnością. Jestem Syciem wiecznym. Jestem w

tobie. Jestem tu. Jestem Teraz".

 

.

 

Nigdy nie rób z Chrystusa konkretnej osoby. Nie przypisuj mu upostaciowionej toSsamości.

 

Awatary, matki boskie, oświeceni mistrzowie -jakSe nieliczni spośród nich, naprawdę godni tego 

 

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

tytułu -jako ludzie niczym specjalnym się nie wyróSniają. PoniewaS nie mają fałszywego Ja", które

musieliby podtrzymywać, Sywić i chronić, są prostsi, zwyczajniejsi od szarego człowieka. Ktoś, kto

ma silne ego, zlekcewaSyłby ich albo - co zresztą bardziej prawdopodobne - w ogóle nie do^ strzegł.

Jeśli oświecony nauczyciel działa na ciebie przyciągające, dzieje się tak dlatego, Se jesteś juS

wystarczająco obecny, aby w drugim człowieku dostrzec walor obecności. Wielu ludzi nie

rozpoznało Jezusa ani Buddy, bo i dziś nie brak przecieS -i nigdy nie brakowało -osób, które

ciągnie do fałszywych nauczycieli. Większe ego przyciąga mniejsze. Ciemność nie umie rozpoznać

światła. Pozna się na nim jedynie światło. Przestań więc wierzyć, Se dobiega ono z zewnątrz lub

moSe się pojawić tylko w jakiejś jednej, szczególnej postaci. Jeśli twój mistrz jest jedynym

ucieleśnieniem Boga, kimSe jesteś ty sam? Wszelka wyłączność świadczy o utoSsamieniu z formą,

utoSsamienie to jest zaś dziełem ego, choćby nie wiedzieć jak dokładnie się ono maskowało.

Korzystaj z obecności mistrza, aby ujrzeć w nim jak w zwierciadle tę swoją toSsamość, która

wymyka się wszelkim nazwom i formom; a gdy jej odbicie wróci do ciebie, będziesz mógł się stać

bardziej obecny. Wkrótce zrozumiesz, Se w sferze obecności nic nie jest „moje" ani „twoje".

Obecność jest jedna.

„Twoja" obecność moSe zajaśnieć silniejszym blaskiem równieS dzięki pracy grupowej. Grono osób,

wspólnie przebywających w sferze obecności, wytwarza zbiorowe pole energetyczne o wielkiej

mocy. Uczestnicy takiego spotkania stają się bardziej obecni, a zbiorowa świadomość ludzkości

nieco się zbliSa do wyzwolenia spod władzy umysłu. W ten sposób ludzie coraz łatwiej osiągają stan

obecności. WaSne jest jednak, Seby w takiej grupie przynajmniej jedna osoba była juS w tym stanie

dobrze zadomowiona, potrafi bowiem wtedy dostroić energię do jego częstotliwości i utrzymać ją na

tym poziomie; w przeciwnym razie umysł egotyczny łatwo moSe znów przejąć ster i zniweczyć

starania grupy. Praca w grupie ma, co prawda, nieocenioną wartość, ale sama w sobie nie wystarcza,

nie moSna więc od niej się uzaleSniać. Nie uzaleSniaj się teS od nauczyciela czy mistrza, wyjąwszy

okres przejściowy, kiedy dopiero poznajesz znaczenie obecności i ćwiczysz się w niej.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Rozdział szósty

 

CIAŁO WEWNĘTRZNE

 

Istnienie jest twoją najgłębszą jaźnią

 

Mówiłeś o tym, jak waSne jest, Seby być głęboko zakorzenionym w sobie i zamieszkiwać własne ciało.

 

Co przez to rozumiesz?

 

Ciało moSe stać się bramą, wiodącą do sfery Istnienia. Zajmijmy się tym teraz głębiej.

 

WciąS nie jestem pewien, czy w pełni rozumiem, co dla ciebie znaczy słowo „Istnienie".

 

„Woda? Co to słowo dla ciebie znaczy? Nie rozumiem go" -powiedziałaby ryba, gdyby miała ludzki

umysł.

Nie staraj się, proszę, zrozumieć Istnienia. Nieraz juS ukazywało ci się w chwilach olśnień, ale umysł

zawsze będzie usiłował wtłoczyć je do ciasnego pudełka i opatrzyć etykietką. A tego się zrobić nie

da. Istnienie nie moSe się stać przedmiotem wiedzy. W Istnieniu podmiot i przedmiot łączą się w

jedną całość. Istnienie daje się odczuć jako wiecznie obecne ja j e s t e m, wymykające się wszelkim

nazwom i formom. Poczucie, a zarazem wiedza, Se j e s t e ś i Se trwasz w tym głęboko

zakorzenionym stanie, jest oświeceniem, jest prawdą, która wedle słów Jezusa ma cię uwolnić.

 

Od czego?

 

Od złudzenia, Se jesteś wyłącznie swoim ciałem fizycznym i umysłem. To „urojone »ja«", jak

określa je Budda, stanowi sedno wszystkich błędów. Prawda uwolni cię od lęku, który przebiera się

w rozmaite kostiumy, jest zaś nieuniknionym skutkiem wspomnianego złudzenia; od lęku, który

nieustannie cię dręczy, dopóki czerpiesz swoje poczucie ,ja" wyłącznie z tej efemerycznej,

bezbronnej formy. A takSe od grzechu, czyli od cierpienia, które bezwiednie zadajesz sobie i innym,

dopóki to urojone poczucie Ja" rządzi twoim myśleniem, mową i postępowaniem.

 

Patrz, gdzie słowo nie sięga

 

Nie lubię słowa „grzech". Sugeruje ono, Se ktoś mnie osądza i uznaje za winnego.

 

Rozumiem. W ciągu minionych stuleci tego rodzaju słowa obrosły wieloma błędnymi poglądami i

interpretacjami, które choć ich korzeniem jest niewiedza, nieporozumienie lub Sądza władzy -w

istocie zwierają jednak źdźbło prawdy. Jeśli nie umiesz przejrzeć takich interpretacji na wylot, Seby

dostrzec rzeczywistość, którą słowo wskazuje, to go nie uSywaj. Nie ugrzęźnij na poziomie słów.

KaSde z nich jest tylko narzędziem. Jest abstrakcją -drogowskazem, który sam w sobie nie stanowi

celu, lecz pokazuje kierunek. Słowo „miód" nie jest miodem. MoSesz prowadzić badania nad

miodem i rozmawiać o nim, ile dusza zapragnie, ale Seby naprawdę dowiedzieć się czegoś o

miodzie, musisz go skosztować. A kiedy skosztujesz, słowo stanie się dla ciebie mniej waSne. Nie

będziesz juS do niego przywiązany. Podobnie rzecz ma się z Bogiem: moSesz o nim mówić lub

myśleć do końca Sycia, bez chwili przerwy, ale czy to znaczy, Se znasz albo chociaS przelotnie

ujrzałeś rzeczywistość, którą wskazuje słowo „Bóg"? Ten rodzaj zaprzątnięcia tematem jest w

gruncie rzeczy jedynie obsesyjnym przywiązaniem do drogowskazu, do mentalnego boSka.

Zasada ta działa teS w drugą stronę: gdybyś z jakiegokolwiek powodu nabrał niechęci do słowa

„miód", mógłbyś przez to nigdy w Syciu nie skosztować prawdziwego miodu. Gdybyś nabrał odrazy

-czyli uległ przywiązaniu na opak -do słowa „Bóg", mógłbyś zanegować nie tylko samo słowo, lecz

takSe ukrytą za nim rzeczywistość. UniemoSliwiłbyś sobie w ten sposób doświadczalne poznanie tej

rzeczywistości. Oczywiście cała ta kwestia jest ściśle związana z tym, Se utoSsamiasz się z własnym

umysłem.

Jeśli więc słowo przestaje ci słuSyć, wykreśl je ze swojego słownika i zastąp innym, przydatnym do

twoich celów. Skoro nie lubisz słowa „grzech", wstaw w jego miejsce „nieświadomość" lub „obłęd".

Masz wtedy szansę bardziej zbliSyć się do prawdy -do rzeczywistości ukrytej za słowem -niS

gdybyś posługiwał się wyrazem od dawna naduSywanym, takim jak grzech; no i mniejsze będzie

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

ryzyko, Se nabawisz się poczucia winy.

 

Te słowa teS mi się nie podobają. Zawierają domniemanie, Se coś jest ze mną nie w porządku. Czuję

się osądzany.

 

No pewnie, Se coś jest z tobą nie w porządku - i wcale nie stoisz przed sądem.

Nie chcę cię obrazić, ale czy nie naleSysz do gatunku ludzkiego, który w samym tylko dwudziestym

wieku zabił ponad sto milionów własnych przedstawicieli?

 

 

Sugerujesz, Se jestem winny na mocy zasady zbiorowej odpowiedzialności?

 

Nie o winę tu chodzi. Ale dopóki poddajesz się władzy egotycznego umysłu, ulegasz zbiorowemu

szaleństwu. MoSe nie przyjrzałeś się dość wnikliwie ludzkiej kondycji, zdominowanej przez umysł

egotyczny. Otwórz oczy i zobacz wszechobecny lęk, rozpacz, chciwość i przemoc. Zobacz ohydne

okrucieństwo i niewyobraSalne cierpienie, które ludzie od dawna zadają sobie nawzajem, a takSe

innym formom Sycia na kuli ziemskiej. Nie musisz niczego potępiać. Po prostu obserwuj. Oto

grzech. Oto obłęd. Oto nieświadomość. Przede wszystkim zaś nie zapomnij o obserwowaniu

własnego umysłu. Odszukaj w nim korzeń obłędu.

 

Odnajdywanie prawdziwego siebie -niewidzialnego i niezniszczalnego

 

Powiedziałeś, Se utoSsamianie się z ciałem fizycznym to jeden z elementów iluzji. Jak więc moSna

dzięki ciału - dzięki fizycznej postaci - uświadomić sobie Istnienie?

 

Ciało, które postrzegasz wzrokiem i dotykiem, nie doprowadzi cię do Istnienia. Lecz to widzialne i

namacalne ciało jest zaledwie zewnętrzną skorupą, a raczej zawęSonym i wypaczonym obrazem

głębszej rzeczywistości. Gdy trwasz w swoim naturalnym stanie więzi z Istnieniem, nieustannie

odczuwasz tę głębszą rzeczywistość jako niewidzialne ciało wewnętrzne -coś, co w tobie tkwi i cię

oSywia. „Mieszkanie w ciele" polega więc na tym, Seby czuć to ciało od środka, czuć płynące w nim

Sycie i w ten sposób zrozumieć w końcu, Se jesteś czymś, co wykracza poza zewnętrzną formę.

Jest to jednak dopiero początek wewnętrznej podróSy, która zaprowadzi cię jeszcze głębiej w rejony

wielkiego bezruchu i spokoju, a zarazem wielkiej mocy i wibrującego Sycia. Początkowo będą ci się

moSe zdarzały tylko krótkie przebłyski tego stanu, lecz dzięki nim zaczniesz sobie uświadamiać, Se

nie jesteś nic nieznaczącą drobiną w obcym wszechświecie, Syjącą w krótkotrwałym zawieszeniu

między narodzinami a śmiercią, uprawnioną do korzystania z chwilowych przyjemności, po których

nieuchronnie następuje ból i wreszcie ostateczne unicestwienie. Pod osłoną swojej zewnętrznej

formy jesteś połączony z czymś tak ogromnym, tak niezmiernym i świętym, Se aS niepojętym i

niewysłowionym -chociaS właśnie w tej chwili opowiadam o tym czymś za pomocą słów.

Opowiadam nie po to, Sebyś miał w co wierzyć, tylko Seby ci pokazać, jak moSesz samodzielnie

poznać tę głębszą rzeczywistość.

Jesteś odcięty od Istnienia, dopóki całą twoją uwagę zaprząta umysł. Pozostając w tym stanie –

a u większości ludzi jest to stan ciągły -nie Syjesz we własnym ciele. Umysł zagarnia całą twoją

świadomość i przerabia ją na swoją modłę. Nie moSesz przestać myśleć: przymus myślenia jest w

dzisiejszych czasach rodzajem epidemii. Całe twoje wyobraSenie o tym, kim jesteś, opiera się wtedy

na działaniu umysłu. Twoja toSsamość nie wyrasta juS z Istnienia, staje się więc kruchą i wiecznie

czegoś spragnioną konstrukcją umysłową, produkującą lęk jako podstawową emocję, którą wszystko

jest podszyte. W twoim Syciu brakuje wówczas jedynej naprawdę istotnej rzeczy: świadomości

własnego głębszego ,Ja" - rzeczywistego ciebie, niewidzialnego i niezniszczalnego.

Aby uświadomić sobie Istnienie, musisz odzyskać zawłaszczaną przez umysł świadomość. Jest to

jedno z najwaSniejszych zadań, jakie stoją przed tobą podczas duchowej podróSy. Gdy je spełnisz,

wyzwolą się ogromne zasoby świadomości, które dotychczas grzęzły w bezuSytecznym, natrętnym

myśleniu. Bardzo dobrym sposobem jest odwrócenie uwagi od własnych myśli i skierowanie jej w

głąb ciała; moSesz wtedy natychmiast poczuć Istnienie jako niewidzialne pole energii, z której to, co

postrzegasz jako ciało fizyczne, czerpie Sycie.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Łączenie się z ciałem wewnętrznym

 

Spróbuj, proszę, zrobić to teraz. Jeśli zamkniesz oczy, moSe pójść ci to lepiej. Kiedy „mieszkanie w

ciele" stanie się z czasem łatwe i naturalne, zamykanie oczu nie będzie juS potrzebne. Skieruj uwagę

w głąb ciała. Poczuj je od wewnątrz. Czy jest Sywe? Czy czujesz Sycie w dłoniach, rękach, nogach,

stopach -w brzuchu i w piersi? Czujesz to subtelne pole energetyczne, które przenika całe ciało i

obdarza tętniącym Syciem kaSdy narząd i komórkę? Czy •wyczuwasz je we wszystkich częściach

ciała równocześnie jako jedno pole energii? Jeszcze przez chwilę skup się na odczuwaniu ciała

wewnętrznego. Nie myśl o nim, tylko je czuj. Im więcej uwagi mu poświęcisz, tym wyraźniejsze i

silniejsze będzie odczucie. Poczujesz się tak, jakby kaSda komórka coraz bardziej oSywała, a jeśli

jesteś typem wzrokowca, masz szansę zobaczyć, Se twoje ciało staje się świetliste. Wizja taka na

krótką metę moSe ci wprawdzie pomóc, ale skoncentruj się raczej na odczuciu niS na jakichkolwiek

wizjach. KaSda z nich, choćby była nie wiedzieć jak piękna i potęSna, jest określoną formą,

pozostawia więc mniej miejsca na głębsze drąSenie sprawy.

 

.

 

Odczucie wewnętrznego ciała jest bezpostaciowe, bezkresne i niezgłębione. Zawsze moSesz jeszcze

dalej w nie wniknąć. Jeśli na razie niewiele czujesz, skup się na tym, co jednak udało ci się poczuć.

MoSe jest to tylko lekkie mrowienie w dłoniach lub w stopach. Na początek dobre i to. Po prostu

skup się na odczuciach. Twoje ciało oSywa. Później znów trochę to poćwiczymy. Otwórz, proszę,

oczy, ale nawet rozglądając się po pokoju, poświęć nieco uwagi wewnętrznemu polu energii. Ciało

wewnętrzne usytuowane jest na granicy między twoją toSsamością upostaciowioną a toSsamością

istotną, czyli prawdziwą naturą. Bądź z nim stale w kontakcie.

 

.

 

Przemiana dzięki ciału

 

Czemu większość religii potępia ciało albo je neguje? Poszukiwacze duchowi zawsze chyba

traktowali je jako przeszkodę lub wręcz naczynie grzechu.

 

A czemu tak niewielu poszukiwaczy znalazło to, czego szukało?

Na poziomie ciała ludzie bardzo przypominają zwierzęta. Wszystkie podstawowe funkcje fizyczne

odczuwanie przyjemności i bólu, oddychanie, jedzenie, picie, wydalanie, sen, popęd rozrodczy -są u

nas takie same, jak u zwierząt. Kiedy ludzie utracili stan łaski i jedni, aby popaść we władzę iluzji,

po dłuSszym czasie zbudzili się nagle w ciele, które sprawiało wraSenie zwierzęcego. Bardzo ich to

zaniepokoiło. „Nie oszukuj się. Jesteś tylko zwierzęciem". Wydawało się, Se muszą spojrzeć w oczy

tej właśnie prawdzie. Była ona jednak zbyt niepokojąca, aby dało sieją znieść. Adam i Ewa

zobaczyli, Se są nadzy, i przestraszyli się. Wkrótce zaczęli bezwiednie negować swoją zwierzęcą

naturę. Istniało bowiem całkiem realne niebezpieczeństwo, Se pod wpływem potęSnych instynktów

cofną się do stadium zupełnej nieświadomości. Pojawił się wstyd i rozmaite tabu, związane z

pewnymi częściami ciała i jego funkcjami, zwłaszcza płciowymi. Nasi przodkowie mieli nie dość

jasną świadomość, Seby zaprzyjaźnić się ze swoją zwierzęcą naturą, pozwolić jej b y ć, a nawet

cieszyć się owym aspektem siebie. Tym bardziej nie umieli wniknąć głębiej w zwierzęcą naturę, aby

odnaleźć ukrytą w niej boskość -rzeczywistość w oplocie iluzji. Zrobili więc to, co zrobić musieli.

Zaczęli się oddalać od własnego ciała. Doszli do przekonania, Se nie tyle s ą ciałem, ile je mają.

Kiedy powstały religie, to oddalenie od ciała stało się jeszcze wyraźniejsze i przybrało formę

przeświadczenia, ujętego w słowach „nie jesteś swoim ciałem". W ciągu stuleci mnóstwo ludzi na

Wschodzie i na Zachodzie usiłowało znaleźć Boga, zbawienie bądź oświecenie dzięki negacji ciała.

Wyrzekali się uciech zmysłowych, a zwłaszcza wszystkiego, co seksualne, uprawiali post i

wszelkiego rodzaju ascezę. Zadawali nawet ciału ból, Seby je osłabić czy teS ukarać, poniewaS

uwaSali, Se jest grzeszne. W kulturze chrześcijańskiej nazywano to umartwieniem cielesnym. Inni

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

próbowali uciec z ciała, wpadając w trans lub poza ciało wychodząc. Wielu nadal to robi. Podobno

nawet Budda przez sześć lat starał się zanegować ciało za pomocą postu i skrajnych praktyk

ascetycznych, lecz oświecenia doznał dopiero wtedy, gdy metody te porzucił.

Faktem jest, Se jeszcze nikt nie osiągnął oświecenia, negując ciało lub walcząc z nim, ani teS z niego

wychodząc. Doświadczenie wyjścia poza ciało potrafi być, owszem, fascynujące, i moSe dać

człowiekowi krótkotrwały posmak wyzwolenia z formy materialnej, prędzej czy później trzeba

jednak wrócić do ciała, bo to w nim dokonuje się zasadnicza praca nad przeobraSeniem. To ostatnie

odbywa się bowiem poprzez ciało, a nie z dala od niego. Właśnie dlatego nigdy Saden prawdziwy

mistrz nie radził walczyć z ciałem ani go porzucać, chociaS ich następcy, traktujący umysł jako

podstawę, często sposoby takie zalecali.

Z pradawnych nauk o ciele ocalały jedynie fragmenty (na przykład zdanie, w którym Jezus mówi, Se

„całe twoje ciało światłem się napełni") i mity, takie jak choćby wiara, Se Jezus nigdy nie wyzbył się

ciała, lecz pozostał z nim scalony i „wniebowstąpił" wraz z ciałem. AS do dziś prawie nikt nie zdołał

zrozumieć tych fragmentów ani przeniknąć ukrytego znaczenia pewnych mitów. Powszechnie

uznano słuszność poglądu, zawartego w słowach „nie jesteś swoim ciałem", co doprowadziło do

negacji ciała i do prób ucieczki z niego. UniemoSliwiło to niezliczonym poszukiwaczom duchowym

osiągnięcie celu i awans do kategorii duchowych znalazców.

 

Czy dałoby się odnaleźć zaginione nauki na temat znaczenia dala lub odtworzyć je z zachowanych

 

fragmentów?

 

To zupełnie niepotrzebne. Wszystkie nauki duchowe mają wspólne Źródło. Z tego punktu widzenia

istnieje i zawsze istniał tylko jeden mistrz, pojawiający się w wielu postaciach. Ja jestem mistrzem i

ty takSe nim jesteś od chwili, gdy zdołasz dotrzeć do Źródła w sobie. Droga do niego prowadzi przez

ciało wewnętrzne. Źródło wszystkich nauk duchowych jest jedno, lecz kiedy nauki te zawrze się w

słowach i zapisze, stają się oczywiście zbiorami słów, niczym więcej, a słowo – jak juS wcześniej

ustaliliśmy -stanowi zaledwie drogowskaz. Wszystkie nauki są więc drogowskazami, dzięki którym

moSna odnaleźć drogę powrotną do Źródła.

Wspomniałem juS o Prawdzie, ukrytej w ciele, ale raz jeszcze streszczę zaginione nauki mistrzów,

Seby dać ci kolejny drogowskaz. Staraj się, proszę, czuć własne ciało wewnętrzne podczas lektury

lub słuchania.

 

Kazanie o ciele

 

To, co widzisz jako strukturę fizyczną o wielkiej gęstości, zwaną ciałem, podlegającą chorobom,

starzeniu się i umieraniu, w ostatecznym rozrachunku nie jest rzeczywiste — nie jest tobą, lecz tylko

fałszywym obrazem twojej rzeczywistej istoty, której nie dotyczą narodziny ani śmierć. Obraz ów

powstaje za sprawą ograniczeń twojego umysłu, ten bowiem, utraciwszy łączność z Istnieniem,

stwarza ciało jako dowód rzekomej słuszności swojej wiary w odrębność, chcąc przez to zarazem

uprawomocnić własny lęk. Nie odwracaj się jednak od ciała, bo ten symbol nietrwałości,

skrępowania i śmierci, który postrzegasz jako złudny twór własnego umysłu, skrywa w sobie całą

wspaniałość twojej prawdziwej i nieśmiertelnej istoty. Nie szukaj Prawdy nigdzie indziej, poniewaS

odnajdziesz ją jedynie we własnym ciele.

Nie walcz z ciałem, bo walczysz wtedy z prawdziwym sobą. Jesteś swoim ciałem. To, które moSesz

zobaczyć, którego moSesz dotknąć, stanowi zaledwie cienką, złudną przesłonę, głębiej zaś tkwi

niewidzialne ciało wewnętrzne — brama Istnienia, śycia Nieprzejawionego. Poprzez ciało

wewnętrzne jesteś nierozerwalnie związany z nieprzejawionym Jednym śyciem -nigdy nie

narodzonym, nieśmiertelnym, wiecznie obecnym. Poprzez ciało wewnętrzne trwasz w wiecznej jedni

 

z Bogiem.

 

.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Zakorzeń się głęboko w sobie

 

Kluczem do wszystkiego jest stała łączność z własnym ciałem wewnętrznym -to, Seby w kaSdej

chwili je czuć. Dzięki temu twoje Sycie szybko nabiera głębi i zaczyna się zmieniać. Im więcej

świadomości kierujesz w ciało wewnętrzne, tym wySszą częstotliwość osiąga jego wibracja: to tak

jak ze światłem, które tym silniej świeci, im bardziej podkręcisz regulator, zwiększając dopływ

elektryczności. Na wySszym poziomie energii nie ma juS do ciebie dostępu nic negatywnego,

zaczynasz więc ściągać ku sobie nowe sytuacje, odzwierciedlające ową wySszą częstotliwość.

Jeśli postarasz się moSliwie najbardziej skupić uwagę w ciele, zakotwiczysz się w teraźniejszości.

Nie zagubisz się ani w świecie zewnętrznym, ani we własnym umyśle. Myśli i emocje, lęki i

pragnienia mogą jeszcze czasem się pojawiać, ale juS tobą nie zawładną.

Sprawdź, proszę, na czym jesteś teraz skupiony. Słuchasz tego, co mówię, albo czytasz ksiąSkę.

Skupiasz się więc na moich słowach. Jesteś zarazem w pewien marginalny sposób świadom swojego

otoczenia, obecności innych ludzi itd. Jednocześnie wokół tego, co słyszysz lub czytasz, moSe trwać

taka czy inna działalność umysłowa, komentowanie na bieSąco. Nie ma jednak potrzeby, Seby

którykolwiek z tych wątków pochłaniał całą twoją uwagę. Sprawdź, czy potrafisz równolegle

podtrzymywać kontakt z ciałem wewnętrznym. Zwróć część uwagi do wnętrza. Nie kieruj jej całej na

zewnątrz. Poczuj ciało od środka jako jedno pole energii. To prawie tak, jakbyś słuchał albo czytał

całym ciałem. Ćwicz się w tym przez najbliSsze dni i tygodnie.

Nie poświęcaj całej uwagi umysłowi i światu zewnętrznemu. Oczywiście skupiaj się na tym, czym

się akurat zajmujesz, ale w miarę moSności staraj się jednocześnie czuć ciało wewnętrzne. Bądź stale

zakorzeniony w sobie. I zauwaS, jak zmienia się dzięki temu twoja świadomość, a takSe jakość tego,

co robisz.

Ilekroć na kogoś albo na coś czekasz -gdziekolwiek ci się to zdarzy -skorzystaj ze sposobności,

Seby poczuć ciało wewnętrzne. Dzięki temu stanie w korkach ulicznych i w kolejkach okaSe się

bardzo przyjemne. Zamiast za pomocą mentalnych projekcji dystansować się wobec teraźniejszości,

wniknij w jej głębsze warstwy, głębiej wnikając w ciało.

Doskonaląc w sobie świadomość ciała wewnętrznego, wypracujesz zupełnie nowy styl Sycia:

będziesz nieustannie odczuwał więź z Istnieniem, a twoje Sycie zyska nieznaną ci dotąd głębię.

Łatwo jest być obecnym i obserwować swój umysł, będąc głęboko zakorzenionym we własnym

ciele. Choćby na zewnątrz nie wiedzieć co się działo, nic juS tobą nie wstrząśnie.

Dopóki nie nauczysz się obecności (a jednym z najistotniejszych jej aspektów jest to, Sebyś był

mieszkańcem własnego ciała), będzie tobą kierował umysł. Zawarty w twojej głowie, dawno

wyuczony scenariusz -owoc umysłowej tresury -nie przestanie ci narzucać stylu myślenia i

postępowania. Czasem zdołasz moSe się od niego uwolnić, ale dłuSsze chwile wytchnienia nieczęsto

ci się zdarzą. Szczególnie apodyktyczny staje się umysł wtedy, gdy sprawy idą „nie po twojej myśli",

kiedy coś tracisz albo czymś się martwisz. Reagujesz wtedy nawykowo, mimowolnie,

automatycznie, w sposób łatwy do przewidzenia, poniewaS twoją reakcję napędza jedna jedyna

podstawowa emocja, która stanowi podszewkę świadomości utoSsamionej z umysłem, a mianowicie

lęk.

Ilekroć więc pojawiają się tego rodzaju trudności -a prędzej czy później na pewno się pojawią

naucz się natychmiast zwracać ku wnętrzu i moSliwie najbardziej koncentrować na wewnętrznym

polu energetycznym swojego ciała. Koncentracja ta nie musi trwać długo: wystarczy kilka sekund.

Musisz jednak wykonać ten zwrot do wewnątrz, gdy tylko pojawi się trudność. Jeśli pozwolisz sobie

choćby na chwilę zwłoki, zdąSy się uruchomić wytrenowana, myślowo-emocjonalna reakcja, która

tobą pokieruje. Kiedy skupiasz się w sobie i czujesz ciało wewnętrzne, natychmiast osiągasz stan

cichego bezruchu i obecności, poniewaS wycofujesz świadomość ze sfery umysłu. Jeśli w danej

sytuacji potrzebny będzie jakiś ruch z twojej strony, sam ci się nasunie, inspirowany kontaktem z

głębszym poziomem. Podobnie jak słońce świeci nieskończenie jaśniej niS świeca, tak i w Istnieniu

zawiera się nieskończenie więcej inteligencji aniSeli w twoim umyśle.

Dopóki trwasz w świadomym kontakcie z ciałem wewnętrznym, jesteś jak drzewo głęboko

zakorzenione w ziemi albo jak gmach, wzniesiony na głębokich, solidnych fundamentach. Tą drugą

analogią posługuje się Jezus w przypowieści -zazwyczaj źle rozumianej -o dwóch ludziach, którzy

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

budują domy. Pierwszy stawia dom na piasku, bez fundamentów, a kiedy nadciągają burze i

powodzie, budynek nie wytrzymuje ich naporu. Drugi człowiek drąSy głęboko, dopóki nie dokopie

się do skały, i dopiero wtedy buduje dom, którego Sadna powódź nie zmiecie.

 

Zanim wnikniesz w ciało, wybacz

 

Zrobiło mi się bardzo nieswojo, kiedy spróbowałem skupić się na ciele wewnętrznym. Poczułem

wzburzenie i lekkie mdłości. Nie zdołałem więc doświadczyć tego, o czym mówisz.

 

To, co poczułeś, było zalegającą emocją, której zapewne sobie nie uświadamiałeś, dopóki nie

skierowałeś uwagi w głąb ciała. Najpierw musisz uwaSnie zająć się tą emocją, w przeciwnym

bowiem razie odetnie ci ona dostęp do wewnętrznego ciała, usytuowanego na głębszym poziomie niS

ona. Poświęcanie uwagi emocjom nie realizuje się poprzez myślenie o nich, lecz polega na tym, Seby

je tylko obserwować, odczuwać w całej pełni, a tym samym przyjmować do wiadomości i brać takimi, jakie są. Niektóre emocje łatwo dają się rozpoznać -na przykład gniew, lęk, Sal itd. Inne trudniej

jest precyzyjnie zdefiniować. MoSe to być po prostu niejasne uczucie skrępowania, ocięSałości lub

ściśnięcia -coś między emocją a doznaniem fizycznym. W kaSdym razie waSne jest nie to, czy

zdołasz opatrzyć daną emocję definicją myślową, ale to, jak dalece świadomie potrafisz ją odczuć.

Skupiona uwaga stanowi klucz do przemiany -a pełna koncentracja zawsze idzie w parze z

akceptacją. Uwaga jest jak promień światła: skoncentrowana moc twojej świadomości, która

wszystko przemienia w samą siebie.

W sprawnie funkcjonującym organizmie emocja ma bardzo krótki Sywot. Pojawia się jako przelotna

zmarszczka bądź fala na powierzchni twojego Istnienia. Lecz gdy nie jesteś obecny w swoim ciele,

moSe ona trwać w tobie całymi dniami i tygodniami lub dołączyć do innych emocji o podobnej

częstotliwości, które zrosły się w jedną całość, tworząc ciało bolesne -utrapionego pasoSyta. Potrafi

on latami Syć w tobie, karmiąc się twoją energią, powodując choroby somatyczne i w ogóle

zatruwając ci Sycie (zob. rozdział 2).

Skup się więc na odczuwaniu emocji i przyjrzyj się, czy aby twój umysł nie czepia się kurczowo

jakiegoś bolesnego schematu zachowań: obwiniania, uSalania się nad sobą albo hołubionej urazy

czegoś, z czego emocja czerpie siłę. Jeśli tak jest, znaczy to, Se nie wybaczyłeś. Owo

nieprzebłaganie skierowane bywa przeciwko innej osobie lub tobie samemu, jego przedmiotem

równie dobrze moSe się jednak stać dowolna sytuacja czy okoliczność -przeszła, teraźniejsza albo

przyszła -z którą twój umysł uparcie nie chce się pogodzić. Owszem, mściwość moSe być

wymierzona nawet przeciwko przyszłości. Jest wtedy wyrazem niezgody umysłu na niepewność -na

to, Se przyszłość w ostatecznym rozrachunku nie podlega jego władzy. Przebaczyć znaczy wyrzec

się tego, o co mamy Sal, a więc przestać kurczowo się czepiać własnego rozSalenia. Następuje to automatycznie, gdy tylko uświadomisz sobie, Se twoje rozSalenie słuSy wyłącznie umacnianiu

fałszywego poczucia ,ja". Przebaczyć znaczy zaniechać oporu wobec Sycia -pozwolić Syciu, Seby

samo się Syło za twoim pośrednictwem. W przeciwnym razie czeka cię ból i cierpienie, wyraźne

ograniczenie przepływu energii, a nierzadko choroba somatyczna.

Gdy szczerze wybaczasz, natychmiast odzyskujesz własną moc, która dotąd była uwięziona w

umyśle. Mściwość leSy w samej naturze umysłu, poniewaS stworzone przez umysł fałszywe „ja",

czyli ego, nie moSe przetrwać bez walki i konfliktu. Umysł nie umie wybaczać. Jedynie t y to

potrafisz. To ty stajesz się obecny, to ty wnikasz we własne ciało, to ty czujesz wibrujący spokój i

cichy bezruch, którym emanuje Istnienie. Właśnie dlatego Jezus powiedział: „Zanim wejdziesz do

świątyni, wybacz".

 

.

 

Twoja więź z nieprzejawionym

 

Jaki jest związek między obecnością a ciałem wewnętrznym?

 

Obecność to świadomość w stanie czystym -odzyskana z umysłu, wyzwolona ze świata form. Ciało

wewnętrzne łączy cię z tym, co Nieprzejawione, a w swoim najgłębszym aspekcie jest samym

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Nieprzejawionym: Źródłem, które emanuje świadomością, tak jak słońce świeci. Ze świadomym

odczuwaniem ciała wewnętrznego mamy do czynienia, gdy świadomość przypomina sobie, skąd

pochodzi, i wraca do Źródła.

 

Czy Nieprzejawione jest toSsame z Istnieniem?

 

Tak. Słowo „Nieprzejawione" to próba negatywnej definicji T e g o, czego nie sposób ogarnąć

słowem, myślą ani wyobraźnią. Mówiąc, czym owa niewysłowioność nie jest, wskazuje, czym by

ona być miała. Natomiast Istnienie to określenie pozytywne. Nie przywiązuj się, proszę, do Sadnego

z tych słów, ani nie zacznij w nie wierzyć. Są tylko drogowskazami.

 

Powiedziałeś, Se obecność to świadomość odzyskana z umysłu. Kto ją odzyskuje?

 

Ty sam. PoniewaS jednak w istocie jesteś świadomością, równie dobrze moSemy powiedzieć, Se jej

odzyskanie następuje, gdy budzi się ona ze snu o formie. Nie znaczy to, Se ty jako forma natychmiast

znikniesz w nagłej eksplozji światła. MoSesz zachować obecną postać, wiedząc zarazem, Se masz w

sobie bezpostaciową, nieśmiertelną głębię.

 

Muszę przyznać, Se choć mocno przekracza to granice mojego pojmowania, jednocześnie tak jakbym

wiedział, o czym mówisz. To nawet nie tyle wiedza, ile uczucie. CzySbym się oszukiwał?

 

Nie, wcale się nie oszukujesz. Uczucie prędzej niS myślenie pozwoli ci zbliSyć się do prawdy o tym,

kim jesteś. Nie mogę ci powiedzieć nic, czego gdzieś głęboko w sobie wcześniej byś nie wiedział.

Człowiek, który osiągnął pewien poziom kontaktu z samym sobą, potrafi rozpoznać prawdę, gdy ją

słyszy. Jeśli dotychczas nie doszedłeś do tego etapu, pracuj nad świadomością ciała: to cię pogłębi.

 

Spowalnianie procesu starzenia

 

Świadome odczuwanie ciała wewnętrznego daje teS dobroczynne skutki w sferze fizycznej. Jednym

z nich jest znaczne spowolnienie procesu starzenia się organizmu.

ChociaS zewnętrzna powłoka cielesna zazwyczaj (przynajmniej na pozór) dość szybko starzeje się i

więdnie, ciało wewnętrzne nie zmienia się z biegiem czasu -tyle tylko, Se coraz głębiej je czujesz i

coraz pełniej nim się stajesz. Po osiemdziesiątce pole energetyczne twojego ciała wewnętrznego

będzie miało dokładnie taki sam klimat, jak w wieku dwudziestu lat. Zachowa tę samą Sywotną

wibrację. Gdy wyzbywasz się nawyku nieobecności w ciele (czyli wyzwalasz się z umysłu) i stajesz

się mieszkańcem własnego ciała, a zarazem teraźniejszości, twoje ciało fizyczne natychmiast czuje

się lSejsze, klarowniejsze, Sywsze. Kiedy w ciele wzrasta poziom świadomości, jego struktura

molekularna dosłownie się rozluźnia. Im wySsza świadomość, tym mniej natrętnie narzuca się

materialistyczne urojenie. Kiedy silniej utoSsamiasz się z ciałem wewnętrznym -tym

ponadczasowym -niS z zewnętrznym, kiedy obecność jest dla ciebie normalnym stanem

świadomości, a przeszłość i przyszłość juS nie znajdują się w centrum uwagi, czas przestaje ci się

odkładać w psychice i w komórkach organizmu. Nagromadzenie czasu jako psychicznego

brzemienia przeszłości i przyszłości mocno osłabia zdolność komórek do samoodnowy. Gdy więc

mieszkasz w ciele wewnętrznym, ciało zewnętrzne znacznie wolniej się starzeje, a nawet jeśli w

końcu dopada je starość, przez zewnętrzną formę prześwituje twoja ponadczasowa istota, toteS nie

sprawiasz wraSenia starca.

 

Czy jest na to jakiś naukowy dowód?

 

Spróbuj, a sam się nim staniesz.

 

Wzmacnianie układu odpornościowego

 

Kolejnym poSytkiem, jaki praktyka ta przynosi w sferze fizycznej, jest ogromne wzmocnienie

układu odpornościowego, które następuje, gdy zamieszkujesz własne ciało. Im więcej wprowadzisz

w nie świadomości, tym bardziej wzmacnia się układ odpornościowy: tak jakby wszystkie komórki

radośnie budziły się ze snu. Ciało po prostu uwielbia, kiedy poświęcasz mu uwagę. Jest to takSe silny

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

zabieg samoleczący. Większość chorób wkrada się, gdy jesteś nieobecny w ciele. Pod nieobecność

gospodarza w domu zagnieSdSają się róSne szemrane typy.

Kiedy mieszkasz w swoim ciele, nieproszonym gościom trudno jest dostać się do niego.

Wzmacnia się zresztą nie tylko fizyczny układ odpornościowy: zdecydowanie wzrasta teS odporność

psychiczna. Ochrania cię ona przed ogromnie zaraźliwym wpływem cudzych myślowoemocjonalnych pól energetycznych o znaku ujemnym.

 

 

Kiedy mieszkasz we własnym ciele, nie chroni cię Sadna tarcza, tylko podwySszona częstotliwość

drgań twojego całkowitego pola energii, która sprawia, Se kaSda wibracja o niSszej częstotliwości

lęk, gniew, przygnębienie itd. -istnieje właściwie w innym wymiarze, nie wdziera się więc w pole

twojej świadomości, a jeśli nawet, to nie musisz stawiać oporu, bo kaSda taka inwazja przenika przez

ciebie jak przez powietrze. Nie przyznawaj mi ani nie odmawiaj racji, tylko sam się, proszę, przekonaj.

 

 

Z rozmaitych dolegliwości moSna bardzo skutecznie leczyć się samemu za pomocą pewnej prostej

medytacji. Stosuj ją, ilekroć poczujesz, Se twój układ odpornościowy potrzebuje wzmocnienia.

 

Szczególnie dobrze działa ona, gdy pojawiają się pierwsze objawy choroby, ale daje równieS efekty

w przypadkach chorób zadawnionych, jeśli uprawia sieją często i z duSym skupieniem. Medytacja ta

przeciwdziała teS negatywnym wpływom, mogącym wywołać zaburzenia w twoim polu energetycznym. Nie da się nią jednak zastąpić nieustannej praktyki obecności we własnym ciele; nie

poparta ową praktyką, przyniesie jedynie chwilową poprawę. A oto jej opis.

Kiedy masz akurat wolną chwilę, a zwłaszcza wieczorem tuS przed zaśnięciem i rano zaraz po 

obudzeniu, „skąp" swoje ciało w świadomości. Zamknij oczy. PołóS się płasko na plecach. Skupiaj

uwagę w kolejnych częściach ciała, początkowo tylko przez krótki czas: w dłoniach, w stopach, w

rękach, w nogach, w brzuchu, w klatce piersiowej, w głowie itd. Staraj się jak najsilniej czuć tkwiącą

w nich energię Syciową. Poświęć kaSdemu z tych miejsc około piętnastu sekund. A potem pozwól,

 

Seby twoja uwaga kilkakrotnie przepłynęła falą po całym ciele, od stóp do głowy i z powrotem.

 

Wystarczy na to mniej więcej minuta. Poczuj ciało wewnętrzne jako całość, jedno pole energii.

 

Postaraj się, Seby to odczucie potrwało kilka minut. Bądź przez ten czas jak najbardziej obecny, i to

w kaSdej komórce ciała. Nie przejmuj się, jeśli umysł zdoła czasem oderwać cię od tego, co się

dzieje w ciele, i zatracisz się w jakiejś myśli. Gdy tylko to zauwaSysz, po prostu skup się znowu na

ciele wewnętrznym.

 

 

Niech oddech wprowadzi cię w ciało

 

Mój umysł w okresach wzmoSonej aktywności wchodzi czasem na takie obroty, Se w Saden sposób nie

udaje mi się wycofać z niego uwagi i poczuć wewnętrznego ciała. Zdarza się to zwłaszcza wtedy, gdy

wpadam w nawykowe zatroskanie czy niepokój. Coś byś mi zaproponował?

 

Gdy nie bardzo moSesz skontaktować się z ciałem wewnętrznym, zazwyczaj łatwiej jest najpierw

skupić się na oddechu. Świadome oddychanie, które samo w sobie jest potęSną techniką

medytacyjną, pozwoli ci stopniowo nawiązać łączność z ciałem. UwaSnie śledź oddech -obserwuj,

jak powietrze na przemian wnika w ciało i je opuszcza. Oddychaj w głąb ciała, czując, jak przy

kaSdym wdechu i wydechu brzuch lekko się wydyma i znowu kurczy. Jeśli masz odpowiednio

plastyczną wyobraźnię, zamknij oczy i zobacz, Se otacza cię światło albo Se nurzasz się w świetlistej

substancji -w morzu świadomości. A potem zacznij oddychać tym światłem. Poczuj, jak świetlista

substancja wypełnia twoje ciało, aS ono takSe staje się świetliste. Coraz bardziej skupiaj się na tym

odczuciu. Jesteś teraz w swoim ciele. Nie przywiązuj się do Sadnych plastycznych wizji.

 

.

 

Twórcze posługiwanie się umysłem

 

Gdy musisz w jakimś konkretnym celu posłuSyć się umysłem, podtrzymuj jednocześnie kontakt z

ciałem. Tylko pod warunkiem, Se potrafisz być świadomy, a przy tym nie myśleć, uda ci się

korzystać z umysłu w twórczy sposób, najprostsza zaś droga do tego typu świadomości prowadzi

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

przez ciało. Ilekroć potrzebna jest odpowiedź, rozwiązanie lub twórcza idea, przestań na chwilę

myśleć, skupiając się na wewnętrznym polu energii. Uświadom sobie panujący w nim cichy bezruch.

Kiedy po tej pauzie wznowisz myślenie, będzie ono świeSe i twórcze. Naucz się podczas kaSdego

rodzaju działalności myślowej przechodzić co kilka minut od myślenia do wewnętrznego zasłuchania

 

- wewnętrznego bezruchu - i z powrotem. Rzec by moSna: nie myśl samą głową, lecz całym ciałem.

.

 

Sztuka słuchania

 

Kiedy słuchasz czyichś słów, nie słuchaj samym umysłem, lecz całym ciałem. Staraj się przy tym

czuć pole energetyczne ciała wewnętrznego. Odwróci to twoją uwagę od myślenia i stworzy

nieruchomą przestrzeń, ona zaś pozwoli ci słuchać naprawdę, bez ingerencji umysłu. W ten sposób

obdarzasz rozmówcę przestrzenią, w której moSe on zaistnieć. To najcenniejszy dar, jaki moSna

ofiarować. Większość ludzi nie umie słuchać, bo uwagę ich zaprząta głównie myślenie. Są nim

bardziej pochłonięci niS tym, co mówi druga osoba, a w ogóle nie zwaSają na to, co rzeczywiście jest

waSne: na Istnienie rozmówcy, przesłonięte jego słowami i umysłem. Cudze Istnienie moSna

oczywiście wyczuć jedynie poprzez własne. Jest to początek urzeczywistnienia jedni, czyli miłości.

Na najgłębszym poziomie Istnienia stanowisz bowiem jednię ze wszystkim, co jest.

Większość ludzkich związków polega głównie na interakcji umysłów, nie zaś na kontakcie czy teS

więzi między ludźmi. Tego rodzaju układ nie ma szans powodzenia. Właśnie dlatego między

osobami pozostającymi w bliskim związku tak często dochodzi do konfliktów. Kiedy twoim Syciem

kieruje umysł, nieuniknione są konflikty, zmagania i problemy. Podtrzymywanie kontaktu z

własnym ciałem wewnętrznym stwarza jasną przestrzeń bezumysłu, w której moSe rozkwitnąć

związek.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Rozdział siódmy

 

BRAMY NIEPRZEJAWIONEGO

 

Głębokie wnikanie w ciało

 

Czuję energię w ciele, a zwłaszcza w rękach i w nogach, ale nie bardzo umiem wniknąć w ciało

głębiej, tak jak zalecałeś.

 

Potraktuj to jako medytację. Nie musi ona trwać długo. Dziesięć do piętnastu minut czasu

zegarowego powinno wystarczyć. Najpierw zadbaj o to, Seby nie rozpraszały cię bodźce zewnętrzne

-niech nie dzwoni telefon, niech nikt nie zwraca się do ciebie z Sadną sprawą. Usiądź na krześle, ale

nie opieraj się plecami. Wyprostuj kręgosłup. PomoSe ci to zachować czujność. Jeśli wolisz, moSesz

teS medytować w innej pozycji.

Sprawdź, czy ciało jest rozluźnione. Zamknij oczy. Parę razy głęboko odetchnij. Staraj się czuć, Se

oddech wpływa do dolnej partii brzucha. ZauwaS, jak przy kaSdym wdechu i wydechu brzuch lekko

się wydyma i znów kurczy. Potem świadomie poczuj w ciele całe jego wewnętrzne pole energii: nie

myśl o nim, tylko je poczuj. W ten sposób wyzwolisz z umysłu świadomość. Jeśli ci to pomaga,

zastosuj „świetlną" wizualizację, którą wcześniej opisałem.

Kiedy wyraźnie poczujesz ciało wewnętrzne jako jedno pole energii, postaraj się w miarę moSności

uwolnić od wszelkich plastycznych wyobraSeń i skup się wyłącznie na odczuwaniu. Jeśli potrafisz,

wyzbądź się równieS ewentualnych pozostałości myślowego wyobraSenia o własnym ciele

fizycznym. Zostanie wtedy jedynie wszechogarniające poczucie obecności czy teS „istności", a ciało

wewnętrzne będziesz czuł tak, jakby nie miało konturów. Wniknij głębiej w to uczucie. Stop się z

nim w jedną całość. Zrośnij się z polem energetycznym, Seby znikło pozorne rozszczepienie na

podmiot i przedmiot obserwacji -rozziew między tobą a twoim ciałem. Na tym etapie rozwiewa się

teS róSnica między wewnętrznością a zewnętrznością, nie ma juS więc ciała wewnętrznego.

Wniknąwszy głębiej w ciało, przekroczyłeś jego granice.

Pozostań w tej sferze czystego Istnienia, dopóki będziesz czuł się w niej swobodnie, a potem wróć

świadomością do ciała fizycznego, do oddechu oraz cielesnych zmysłów, i otwórz oczy. Przez kilka

minut przyglądaj się swojemu otoczeniu w sposób medytacyjny, tak Seby umysł nie przyklejał

etykietek, i staraj się stale czuć ciało wewnętrzne.

 

.

 

Uzyskanie dostępu do tej bezpostaciowej sfery wyraźnie człowieka oswobadza, wyzwala z okowów

formy i uwalnia od utoSsamienia z nią. Odsłania się wtedy przed tobą Sycie w stanie

niezróSnicowanym, sprzed rozbicia na wielorakie kształty.

MoSemy powiedzieć, Se jest to Nieprzejawione, niewidzialne Źródło wszechrzeczy, Istnienie

zawarte we wszystkich istotach. W sferze tej panuje głęboka, nieruchoma cisza i spokój, a zarazem

radość i wielka Sywość. Kiedy jesteś obecny, stajesz się w pewnym stopniu „przenikalny" dla

światła, dla czystej świadomości, emanującej ze Źródła. Uświadamiasz teS sobie, Se światło nie jest

czymś od ciebie odrębnym, lecz samą twoją esencją.

 

Źródło czi

 

Czy Nieprzejawione jest tym, co na Wschodzie nazywają czi -rodzajem uniwersalnej energii

Syciowej?

 

Nie. Czi płynie z Nieprzejawionego jak ze źródła, tworzy wewnętrzne pole energetyczne ciała i

stanowi pomost między tobą zewnętrznym a Źródłem. LeSy w połowie drogi między tym, co

przejawione, czyli światem formy, a Nieprzejawionym. MoSna powiedzieć, Se jest jak rzeka,

strumień energii. Ogniskując świadomość głęboko w ciele wewnętrznym, wędrujesz wzdłuS koryta

tej rzeki ku jej Źródłu. Czi jest ruchem, a Nieprzejawione -bezruchem. Kiedy osiągasz punkt

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

absolutnego bezruchu, który zarazem jednak tętni Syciem, docierasz głębiej niS ciało wewnętrzne,

głębiej niS czi, i dotykasz samego źródła: Nieprzejawionego. Czi jest ogniwem, łączącym

Nieprzejawione z wszechświatem fizycznym.

Jeśli więc zapuścisz sondę uwagi głęboko w ciało wewnętrzne, moSesz dotrzeć do tego osobliwego

punktu, gdzie świat rozpuszcza się w Nieprzejawionym, ono zaś przybiera formę energetycznego

strumienia czi, który z kolei staje się światem. Jest to punkt narodzin i śmierci. Kiedy twoja

świadomość zwraca się na zewnątrz, powstają umysł i świat. Zwrócona ku wnętrzu, uświadamia

sobie własne Źródło i wraca tam, skąd przybyła: w Nieprzejawione. Gdy potem twoja świadomość

powraca do świata przejawionego, znowu przybierasz upostaciowioną toSsamość, której chwilowo

się wyzbyłeś. Znów masz imię, przeszłość, sytuację Syciową, przyszłość. Ale pod jednym zasadniczym względem nie jesteś ten sam, co przedtem, poniewaS w krótkim przebłysku zobaczyłeś utajoną

w tobie rzeczywistość, która jest „nie z tego świata", chociaS nie jest teS od niego odrębna, tak jak i

 

od ciebie nic jej nie dzieli.

Stosuj odtąd taką oto praktykę duchową: kiedy krzątasz się wokół Syciowych spraw, nie poświęcaj

całej uwagi światu zewnętrznemu i własnemu umysłowi. Pewną jej część zatrzymaj w sobie.

Mówiłem juS o tym wcześniej. Staraj się czuć ciało wewnętrzne nawet podczas codziennych zajęć, a

zwłaszcza gdy angaSujesz się w związki z ludźmi albo masz kontakt z przyrodą. Odczuwaj tkwiący

w tym wszystkim cichy bezruch. Trzymaj bramę otwartą. MoSna iść przez Sycie z nieustanną świadomością Nieprzejawionego: to całkiem wykonalne. Odbierasz Nieprzejawione jako głęboki spokój

gdzieś w tle -cichy bezruch, który nigdy cię nie opuszcza, cokolwiek działoby się na zewnątrz.

Stajesz się pomostem między Nieprzejawionym a tym, co przejawione, między Bogiem a światem.

Jest to właśnie ten stan więzi ze Źródłem, który nazywamy oświeceniem.

Nie wyobraSaj sobie, Se Nieprzejawione istnieje w sposób odrębny od przejawionego. JakSe by

mogło być od niego oddzielone? Jest przecieS obecnym we wszystkich formach Syciem, wewnętrzną

istotą wszystkiego, co istnieje. Przenika cały ten świat. Pozwól, Se to wyjaśnię.

 

Sen bez marzeń

 

PodróS w Nieprzejawione odbywasz co noc, kiedy wchodzisz w fazę głębokiego snu bez marzeń.

Stapiasz się wtedy ze Źródłem. Czerpiesz z niego energię Syciową, która na pewien czas daje ci

napęd, gdy wracasz w sferę przejawioną, do świata odrębnych form. Energia ta jest duSo bardziej

niezbędna do Sycia niS jedzenie. Mówi się przecieS: „Nie samym chlebem człowiek Syje". Lecz gdy

śpisz, nie śniąc, i wkraczasz w Nieprzejawione, nie robisz tego świadomie. Ciało nadal, co prawda,

spełnia swoje funkcje, ale „ty" w tym stanie juS nie istniejesz. Czy potrafisz sobie wyobrazić, czym

byłoby wejście w sen bez marzeń z pełną świadomością? Nie, wyobraźnia tego nie ogarnia,

poniewaS stan, o którym mowa, pozbawiony jest treści.

Nieprzejawione nie oswobodzi cię, dopóki nie wkroczysz w nie świadomie. Właśnie dlatego Jezus

nie powiedział: „Prawda was wyzwoli". Rzekł natomiast: „Poznacie prawdę, a ona was wyzwoli".

Nie ma to być prawda konceptualna, lecz prawda o wiecznym Syciu poza wszelką formą,

poznawalna wprost albo wcale. Nie próbuj jednak zachować świadomości podczas snu bez marzeń.

Szansa powodzenia jest znikoma. W najlepszym razie uda ci się zachować świadomość w fazie

śnienia, ale na pewno nie w stanach głębszych. Będzie to tak zwane świadome śnienie. MoSe ono

być interesujące, a nawet fascynujące, ale nie wyzwala.

PosłuS się więc ciałem wewnętrznym jako bramą, przez którą wejdziesz w Nieprzejawione, i trzymaj

ją otwartą, Seby trwać w nieustannym kontakcie ze Źródłem. Z punktu widzenia ciała wewnętrznego

nie ma znaczenia, czy to zewnętrzne -fizyczne -jest stare czy młode, wątłe czy silne. Wewnętrzne

nie podlega czasowi. Jeśli go jeszcze nie poczułeś, skorzystaj z innych bram, chociaS wszystkie one

są w gruncie rzeczy jedną bramą. Niektóre obszernie juS omówiłem, ale pokrótce znów o nich tutaj

wspomnę.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Inne bramy

 

Teraźniejszość moSna uznać za bramę główną. Stanowi ona ponadto istotny aspekt kaSdej innej

bramy, w tym takSe ciała wewnętrznego. Nie sposób być w swoim ciele, nie będąc zarazem

wyraźnie obecnym w teraźniejszości.

Czas i sfera przejawiona są ze sobą równie ściśle powiązane, jak niepodlegające czasowi Teraz z

Nieprzejawionym. Kiedy koncentrujesz świadomość w obecnej chwili i tym sposobem rozpuszczasz

czas psychiczny, uświadamiasz sobie -bezpośrednio, a zarazem pośrednio -Nieprzejawione. Bezpośrednio odczuwasz je jako promienność i potęgę swojej własnej świadomej obecności: stan ten nie

zawiera Sadnej treści, tylko obecność. Pośrednio uświadamiasz sobie Nieprzejawione poprzez sferę

zmysłów i w samej tej sferze. Innymi słowy, czujesz utajoną w kaSdym Sywym stworzeniu, w kamieniu lub kwiecie boską esencję i oto dociera do ciebie, Se „wszystko, co istnieje, święte jest".

Właśnie dlatego Jezus mówi w Ewangelii Tomasza (przemawiając wyłącznie w imieniu swojej

esencji, czyli Chrystusa): „Rozłup drewniane polano, aja w nim będę. Podnieś kamień, a pod nim

 

mnie znajdziesz".

 

Kolejna brama Nieprzejawionego otwiera się, gdy przestajesz myśleć. Na początek moSesz w tym

celu zrobić coś bardzo prostego: z pełną świadomością wziąć jeden wdech albo z prawdziwą uwagą

spojrzeć na kwiat, tak aby umysł nie dopowiadał jednocześnie swojego komentarza. Istnieje wiele

sposobów, Seby w nieprzerwanym potoku myśli stworzyć lukę.

Właśnie o to chodzi w medytacji. Myśl reprezentuje sferę przejawioną. Nieustanna działalność

umysłu więzi cię w świecie upostaciowionym i staje się nieprzepuszczalnym ekranem, który nie

pozwala ci dotrzeć świadomością do Nieprzejawionego -do bezpostaciowej, ponadczasowej, boskiej

esencji, tkwiącej w tobie, a takSe w kaSdej rzeczy i w kaSdym stworzeniu. Gdy jesteś w wysokim

stopniu obecny, oczywiście nie musisz troszczyć się o to, Seby zaniechać myślenia, poniewaS twój

umysł sam się wyłącza. Właśnie dlatego powiedziałem, Se Teraźniejszość jest w istotny sposób

związana z wszystkimi pozostałymi bramami.

Poddanie się -chwila, gdy umysł i emocje przestają się opierać temu, co j e s t -takSe otwiera bramę

Nieprzejawionego. Dzieje się tak z tej prostej przyczyny, Se opór wewnętrzny odcina cię od innych

ludzi, od ciebie samego, od otaczającego cię świata, wzmagając poczucie odrębności, bez którego

ego nie mogłoby przetrwać. Im bardziej czujesz się wyodrębniony, tym mocniej przykuty jesteś do

sfery przejawionej, do świata osobnych form. Im mocniejsza zaś więź łączy cię ze światem formy,

tym twardsza i bardziej nieprzenikalna staje się twoja upostaciowiona toSsamość. Bramy są wtedy

zamknięte, a ty jesteś odcięty od wymiaru wewnętrznego, wymiaru głębi. Gdy jednak się poddasz,

twoja upostaciowiona toSsamość mięknie i staje się w pewnym stopniu -nazwijmy to tak

„przejrzysta", Nie-przejawione moSe więc odtąd przez ciebie przeświecać.

Jedynie od ciebie zaleSy, czy otworzysz w swoim Syciu bramę, która pozwoli ci nawiązać świadomy

kontakt z Nieprzejawionym. Dotrzyj do pola energii ciała wewnętrznego, stań się jak najbardziej

obecny, wyzbądź się utoSsamienia z umysłem, poddaj się temu, co j e s t: wszystko to są bramy, z

których moSesz skorzystać - ale wystarczy, Se skorzystasz z jednej.

 

Miłość teS chyba musi być bramą?

 

Nie. Gdy tylko otwiera się któraś brama, miłość budzi się w tobie jako świadomie odczuwana,

urzeczywistniona jednia. Miłość nie jest bramą, lecz tym, co przez bramę wnika w tutejszy świat.

Dopóki tkwisz w swojej upostaciowionej toSsamości, bez reszty w niej uwięziony, miłość zdarzyć

się nie moSe. Twoim zadaniem nie jest poszukiwanie miłości, ale odnalezienie bramy, przez którą

miłość zdoła wkroczyć.

 

Cisza

 

Czy istnieją jeszcze jakieś bramy prócz tych, które juS wymieniłeś?

 

Owszem. Nieprzejawione nie istnieje w sposób odrębny od przejawionego. Przenika cały świat, ale

jest tak dokładnie zakamuflowane, Se prawie wszyscy zupełnie je przeoczają. Lecz jeśli wiesz, gdzie

go szukać, odnajdujesz je na kaSdym kroku. Bramy otwierają się przed tobą co chwila.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Słyszysz dalekie szczekanie psa? Albo to przejeSdSające auto? Posłuchaj uwaSnie. Czujesz w tych

dźwiękach obecność Nieprzejawionego? Nie czujesz? Poszukaj jej w ciszy, z której dźwięki

przybywają i w którą wracają. Skup się raczej na niej niS na dźwiękach. Kiedy skupiasz się na

zewnętrznej ciszy, w tobie samym powstaje cisza wewnętrzna: umysł nieruchomieje. Otwiera się

 

brama.

 

KaSdy dźwięk rodzi się z ciszy, z powrotem w ciszę umiera, a dopóki trwa, otoczony jest ciszą. To

dzięki niej istnieją dźwięki. Jest ona nieodłączną, lecz nieprzejawioną częścią kaSdego dźwięku,

kaSdej nuty czy piosenki, kaSdego słowa. Nieprzejawione gości w tym świecie jako cisza. Właśnie

dlatego mówi się, Se nic z tego świata nie jest tak jak ona Bogu podobne. Wystarczy, Se poświęcisz

jej uwagę. Nawet podczas rozmowy zauwaSaj pauzy między słowami, krótkie chwile milczenia, następujące po kolejnych zdaniach. Gdy sobie uświadamiasz ich istnienie, rośnie w tobie wymiar

cichego bezruchu. Kiedy skupiasz się na ciszy, siłą rzeczy cichniesz w sobie. Cisza na zewnątrz,

bezruch wewnątrz. Wniknąłeś w Nieprzejawione.

 

Przestrzeń

 

Podobnie jak Saden dźwięk nie istniałby bez ciszy, tak teS istnienie kaSdej rzeczy wymaga pustej

przestrzeni, w której rzecz ta moSe zaistnieć. KaSdy fizyczny przedmiot czy organizm wyłania się z

nicości, nicością jest otoczony i prędzej czy później do niej powróci. Mało tego: kaSdy byt

materialny zawiera znacznie więcej „niczego" niS „czegoś". Fizycy twierdzą, Se stałość materii jest

złudna. Nawet materia w pozornie stałym stanie -między innymi takSe twoje ciało fizyczne -prawie

w stu procentach składa się z pustej przestrzeni, tak wielkie są odległości między atomami w

porównaniu z rozmiarami samych atomów. Co więcej, nawet wnętrze kaSdego atomu mieści w sobie

głównie pustą przestrzeń. Pozostała jego zawartość przypomina raczej wibrację o pewnej

częstotliwości, muzyczną nutę, aniSeli namacalną, zbudowaną z cząsteczek materię. Buddyści

wiedzą to od ponad dwóch i pół tysiąca lat. „Forma jest pustką, pustka jest formą", powiada Sutra

serca, jeden z najsławniejszych staroSytnych tekstów buddyjskich. Istotę wszechrzeczy stanowi

 

pustka.

 

Nieprzejawione istnieje w tym świecie nie tylko jako cisza; cały wszechświat fizyczny jest nim

zarazem przeniknięty jako przestrzenią -od wewnątrz i od zewnątrz. Przestrzeń równie łatwo jest

przeoczyć jak ciszę. Wszyscy zwracają uwagę na przedmioty, znajdujące się w przestrzeni, ale kto

zauwaSają samą?

 

Mam wraSenie, Se sugerujesz, jakoby pustka czy teS nicość nie była po prostu niczym, lecz

odznaczała się jakąś tajemniczą właściwością. Czym więc jest owo „nic"?

 

Nie moSna tak stawiać tej kwestii. Twój umysł próbuje w ten sposób zrobić coś z niczego. Lecz gdy

tylko dokonasz takiego podstawienia, wymknie ci się sedno sprawy. Nicość -przestrzeń -to pozór,

który przybiera Nieprzejawione, uzewnętrzniając się jako zjawisko w świecie postrzegalnym

zmysłowo. Tyle mniej więcej da się o niej powiedzieć, a nawet i to ma posmak paradoksu. Nicość

nie moSe być przedmiotem wiedzy. Nie da się obronić doktoratu z nicości. Kiedy uczeni prowadzą

badania nad przestrzenią, zazwyczaj robią z niej „coś", a tym samym zupełnie im się wymyka jej

istota. Nic dziwnego, Se zgodnie z najnowszą teorią przestrzeń wcale nie ma być pusta, lecz

wypełniona pewnego rodzaju substancją. Gdy juS wymyśli się teorię, bez większego trudu udaje się

poprzeć ją dowodami, które ostaną się przynajmniej do chwili ogłoszenia jeszcze nowszej teorii.

„Nicość" stanie się dla ciebie bramą Nieprzejawionego tylko pod warunkiem, Se nie będziesz

usiłował pojąć jej rozumem.

 

A czy nie to właśnie tutaj robimy?

 

Nic podobnego. Daję ci jedynie wskazówki, jak moSesz sprawić, Seby wymiar Nieprzejawionego

zaistniał w twoim Syciu. Nie staramy się zrozumieć tego wymiaru. Nie ma w nim nic do rozumienia.

Przestrzeń pozbawiona jest waloru egzystencji. Czasownik „egzystować" dosłownie znaczy

„wyróSniać się". Nie moSesz zrozumieć przestrzeni, poniewaS niczym się ona nie wyróSnia. Choć

jednak sama egzystencji jest pozbawiona, umoSliwia ją wszystkiemu innemu. Cisza takSe nie jest

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

obdarzona cechą egzystencji, podobnie jak Nieprzejawione.

CóS więc się stanie, jeśli zamiast zajmować się przedmiotami rozmieszczonymi w przestrzeni,

uświadomisz sobie ją samą? Co jest istotą tego pokoju? Meble, obrazy i cała reszta, zna j dują się w

nim, ale n i e są pokojem. Podłoga, ściany i sufit wyznaczają jego granice, lecz takSe nim nie są. CóS

zatem jest istotą pokoju? Oczywiście przestrzeń, pusta przestrzeń. Bez niej nie istniałby Saden

„pokój". PoniewaS zaś przestrzeń jest „niczym", moSemy powiedzieć, Se to, czego nie ma, liczy się

bardziej niS to, co jest. Uświadom więc sobie obecność otaczającej cię przestrzeni. Nie myśl o niej,

tylko ją poczuj - tak jakby. Poświęć uwagę „niczemu".

Dokona się wtedy w tobie przesunięcie świadomości. Jego przyczyną będzie to, Se wewnętrznym

odpowiednikiem obiektów rozmieszczonych w przestrzeni, takich jak meble czy ściany, są obiekty,

wywodzące się z twojego umysłu: myśli, emocje i efekty postrzegania zmysłowego. Wewnętrznym

odpowiednikiem przestrzeni jest natomiast świadomość, pozwalająca istnieć obiektom o umysłowej

proweniencji, podobnie jak przestrzeń pozwala istnieć wszystkim rzeczom. Jeśli więc odwrócisz

uwagę od rzeczy -a więc obiektów, istniejących w przestrzeni -tym samym przestaniesz się

zajmować obiektami, stworzonymi przez twój umysł. Innymi słowy, nie sposób jest myśleć, a

jednocześnie być świadomym przestrzeni, ani teS zresztą ciszy. Uświadamiając sobie pustą

przestrzeń, która cię otacza, zarazem uświadamiasz sobie przestrzeń bezumysłu, czystej

świadomości: Nieprzejawione. W ten sposób kontemplacja przestrzeni moSe ci posłuSyć jako brama

 

Nieprzejawionego.

Przestrzeń i cisza to dwa oblicza tego samego -tej samej nicości. Stanowią zewnętrzny aspekt

wewnętrznej przestrzeni i wewnętrznej ciszy, która jest bezruchem: nieskończenie twórczą macierzą

wszelkiej egzystencji. Większość ludzi w ogóle nie dostrzega tego wymiaru. Nie istnieje dla nich

wewnętrzna przestrzeń ani cichy bezruch. Brak im równowagi. Innymi słowy, znają świat -a

przynajmniej tak im się zdaje -ale nie znają Boga. UtoSsamiają się wyłącznie ze swoją formą

fizyczną i psychiczną, nieświadomi własnej istoty. PoniewaS zaś kaSda forma jest czymś wysoce

chwiejnym, Syją w ciągłym lęku. Sprawia on, Se odbierają siebie i innych w sposób głęboko

wypaczony: widzą świat w krzywym zwierciadle.

Gdyby jakiś kosmiczny kataklizm spowodował koniec świata, Nieprzejawionemu nie sprawiłoby to

najmniejszej róSnicy. Lekcja cudów mówi o tym w takich oto dobitnych słowach: „Niczemu, co

rzeczywiste, nie grozi Sadne niebezpieczeństwo. Nic nierzeczywistego nie istnieje. Oto, gdzie leSy

 

boski spokój".

Kiedy pozostajesz w świadomym kontakcie z Nieprzejawionym, zarazem cenisz, kochasz i darzysz

głębokim szacunkiem sferę przejawioną oraz kaSdą z istniejących w niej form Sycia jako coś, w

czym znajduje wyraz Jedno śycie, będące poza wszelkimi formami. Wiesz równieS, Se kaSdej

formie sądzone jest na powrót się rozpuścić i Se w gruncie rzeczy nic, co dzieje się na zewnątrz, nie

ma aS tak znowu wielkiego znaczenia. Wedle słów Jezusa „przezwycięSyłeś świat", czyli -jak to

określił Budda - „przeszedłeś na drugi brzeg".

 

Prawdziwa natura przestrzeni i czasu

 

Pomyśl: gdyby nie było niczego prócz ciszy, nie istniałaby ona dla ciebie; nie wiedziałbyś, czym

jest. Dopiero gdy pojawia się dźwięk, nastaje cisza. Podobnie z przestrzenią: gdyby nie było w niej

Sadnych obiektów, ona takSe by dla ciebie nie istniała. Wyobraź sobie, Se jesteś kropką

świadomości, unoszącą się w bezmiarze przestrzeni -nigdzie gwiazd ani galaktyk, tylko pustka.

Przestrzeń nagle przestałaby ci się wydawać ogromna; w ogóle by jej nie było. Nie byłoby prędkości,

ruchu z punktu do punktu. śeby zaistniała odległość i przestrzeń, potrzebne są co najmniej dwa

punkty odniesienia. Początkiem przestrzeni jest chwila, gdy Jednia rozszczepia się na dwoje, a kiedy

z dwojga rodzi się „dziesięć tysięcy rzeczy" (jak nazywa świat przejawiony Lao Tse), przestrzeń

coraz bardziej ogromnieje. Świat powstaje zatem równocześnie z przestrzenią.

Nic nie mogłoby istnieć bez przestrzeni, a mimo to jest ona właśnie niczym. Przed powstaniem

wszechświata -czy teS, jak kto woli, przed „Wielkim Wybuchem" -nie było rozległej pustej

przestrzeni, która czekała, aS coś ją wypełni. Przestrzeń nie istniała, poniewaS niczego w niej nie

było. Istniało tylko Nie-przejawione -Jednia. Kiedy stała się ona „dziesięcioma tysiącami rzeczy",

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

przestrzeń jak gdyby nagle się pojawiła, pozwalając zaistnieć wielorakiej mnogości. Skąd się wzięła?

Czy stworzył ją Bóg wszechświatowi ku wygodzie? Oczywiście, Se nie. Przestrzeń jest niczym,

nigdy więc nie została stworzona.

 

Wyjdź na dwór jasną nocą i spójrz w niebo. Tysięczne gwiazdy, które widać gołym okiem, to

zaledwie mikroskopijny ułamek tego, co migocze we wszechświecie. Przez najsilniejsze teleskopy

moSna juS wypatrzyć ponad sto miliardów galaktyk, a kaSda stanowi „kosmiczny archipelag",

mieszczący w sobie miliardy gwiazd. Jeszcze większe zdumienie budzi jednak nieskończoność

samej przestrzeni, głębia i cichy bezruch, który pozwala zaistnieć całej tej wspaniałości. Nie ma nic

bardziej zadziwiającego i majestatycznego niS niepojęty ogrom i nieruchomość przestrzeni, lecz

czym jest owa przestrzeń? Pustką, rozległą pustką.

Tym, co w naszym postrzeganym poprzez umysł i zmysły wszechświecie ukazuje się jako

przestrzeń, jest samo Nieprzejawione w wersji uzewnętrznionej: „ciało" Boga. Największy cud

polega zaś na tym, Se ten bezruch, ten bezmiar, dzięki któremu istnieje wszechświat, panuje nie tylko

tam, w przestrzeni, ale i w tobie. Kiedy jesteś całkowicie, bez reszty obecny, napotykasz go jako

nieruchomą przestrzeń wewnętrzną bez-umysłu. W twoim wnętrzu jej ogrom mierzy się nie

rozległością, lecz głębią. WraSenie przestrzennej rozległości bierze się w ostatecznym rozrachunku z

błędnego postrzegania nieskończonej głębi, która jest atrybutem jedynej rzeczywistości

 

transcendentalnej.

 

Według Einsteina, przestrzeń i czas są nierozdzielne. Właściwie nie bardzo to rozumiem, ale wydaje

mi się, Se uczony ten twierdzi, jakoby czas był czwartym wymiarem przestrzeni. Określa to zjawisko

mianem „continuum czasoprzestrzennego".

 

Owszem. To, co w odbiorze zewnętrznym wydaje ci się przestrzenią i czasem, jest w gruncie rzeczy

złudzeniem, ale zawiera ziarno prawdy. Przestrzeń i czas to dwa najbardziej zasadnicze atrybuty

Boga -nieskończoność i wieczność -postrzegane tak, jakby istniały na zewnątrz ciebie. W twoim

wnętrzu jedno i drugie ma swój odpowiednik, w którym przejawia się jego -a takSe twoja

prawdziwa natura. Przestrzeń to nieruchoma, nieskończona głębia bezumysłu; wewnętrznym odpowiednikiem czasu jest natomiast obecność, świadomość wiekuistego Teraz. Pamiętaj, Se nie ma

między nimi Sadnej róSnicy. Kiedy przestrzeń i czas ziszczą się w twoim wnętrzu jako

Nieprzejawione -bezumysł i obecność -zewnętrzna przestrzeń i zewnętrzny czas nadal będą dla

ciebie istniały, lecz mocno stracą na znaczeniu. Świat teS będzie dla ciebie istniał, ale przestanie cię

krępować.

Ostateczny cel świata nie tkwi więc w samym świecie, lecz polega na wzniesieniu się ponad świat.

Tak jak nieuświadamiałbyś sobie istnienia przestrzeni, gdyby nie rozmieszczone w niej obiekty,

podobnie i świat jest niezbędny, Seby mogło się urzeczywistnić Nieprzejawione. Słyszałeś moSe tę

buddyjską sentencję: „Gdyby nie było iluzji, nie byłoby oświecenia". Właśnie poprzez świat, a w

ostatecznym rozrachunku poprzez ciebie, Nieprzejawione dostępuje samopoznania. Jesteś tu, aby

mógł się ziścić boski plan wszechświata. Jesteś aS tak waSny!

 

Świadoma śmierć

 

Prócz wspomnianego juS snu bez marzeń jest jeszcze jedna brama, w którą wchodzimy mimowolnie.

Otwiera się na krótko, w chwili fizycznej śmierci. Nawet jeśli przegapisz wszystkie w Syciu okazje

duchowego urzeczywistnienia, ostatnia brama stanie przed tobą otworem tuS po śmierci fizycznego

ciała. Istnieją niezliczone relacje ludzi, którzy ujrzeli ją w świetlistej wizji, a potem wrócili, bogatsi o

doświadczenie, potocznie zwane bliskim spotkaniem ze śmiercią. Wielu z nich wspominało, Se

doznawali wtedy błogiego spokoju i głębokiej równowagi. W Tybetańskiej Księdze Umarłych

przeSycie to określa się mianem „świetlistej wspaniałości bezbarwnego światła Pustki", która -jak

stwierdza owa księga -jest „twoją własną prawdziwą jaźnią". Brama ta otwiera się jedynie na krótką

chwilę i jeśli za Sycia nigdy nie spotkałeś się z wymiarem Nieprzejawionego, zapewne przeoczysz

ten moment. Większość ludzi nosi w sobie zbyt wiele zastarzałego oporu i lęku, zanadto przywiązana jest do doznań zmysłowych i utoSsamiona ze światem przejawionym. Na widok tej ostatniej

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

bramy odwracają się więc ze zgrozą i tracą świadomość. To, co im się później przydarza, w

większości nie zaleSy od ich woli i następuje automatycznie. W końcu czeka ich powtórka narodzin i

śmierci. Za mało byli jeszcze obecni, Seby osiągnąć świadomą nieśmiertelność.

 

Czyli przejście przez tę bramę nie oznacza unicestwienia?

 

Po przejściu przez nią -podobnie jak przez wszystkie inne bramy -twoja promienna, prawdziwa

natura ocaleje, ale osobowość nie przetrwa. Zresztą i tak wszystko, co jest w osobowości rzeczywiste

lub autentycznie wartościowe, zawdzięcza ona temu, Se od wewnątrz prześwituje twoja prawdziwa

natura. Ta zaś nigdy nie ginie. Nic wartościowego, nic prawdziwego zginąć nie moSe.

Stan bliski śmierci i sama śmierć -rozpad ciała fizycznego -zawsze stwarza wspaniałą szansę

duchowego urzeczywistnienia. Niestety, w większości wypadków szansa ta zostaje zmarnowana,

poniewaS Syjemy w kulturze, która o śmierci -podobnie jak o wszystkich naprawdę waSnych

sprawach - nie wie prawie nic.

KaSda brama jest bramą śmierci -wiedzie prosto w śmierć fałszywego „ja". Kiedy przez nią

przejdziesz, nie czerpiesz juS odtąd poczucia toSsamości z formy psychicznej, ukształtowanej przez

twój własny umysł. Uświadamiasz sobie, Se śmierć jest złudzeniem, tak jak było nim twoje

utoSsamienie z formą. Śmierć to kres złudzeń - nic więcej. Boli, dopóki kurczowo trzymasz się iluzji,

a potem boleć przestaje.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Rozdział ósmy

 

ZWIĄZKI OŚWIECONE

 

Wrota teraźniejszości są wszędzie, gdzie jesteś ty

 

Zawsze sądziłam, Se prawdziwe oświecenie osiągalne jest tylko poprzez związek między męSczyzną

a kobietą. PrzecieS właśnie dzięki takiej więzi z powrotem się scalamy, prawda? Jak moSe człowiek

doznać w Syciu spełnienia, dopóki nie znajdzie się w tego rodzaju związku?

 

Czy twoje własne doświadczenie potwierdza tę regułę? Rzeczywiście zdarzyło ci się coś takiego?

 

Jeszcze nie, ale jakSeby mogło być inaczej? Wiem, Se kiedyś się zdarzy.

 

Czyli czekasz, aS zbawi cię zdarzenie, osadzone w wymiarze czasu. CzyS nie jest to sednem

nieporozumienia, które właśnie omawiamy? Zbawienie nie nastąpi gdzie indziej ani kiedy indziej,

tylko dokonuje się tu i teraz.

 

Co to znaczy, Se zbawienie dokonuje się tu i teraz? Nie rozumiem. Nie wiem nawet, co to takiego

„zbawienie".

 

Większość ludzi ugania się za rozkoszami fizycznymi lub rozmaitymi formami psychicznego

zaspokojenia, w przekonaniu, Se ich to uszczęśliwi albo uwolni od lęku bądź poczucia niedostatku.

Szczęście moSna zdefiniować jako stan, w którym człowiek mocniej niS zazwyczaj czuje, Se Syje.

Źródłem tego stanu bywa rozkosz fizyczna lub wzmoSone, pełniejsze poczucie własnego ,ja",

osiągnięte dzięki takiej czy innej formie zaspokojenia psychicznego. Mówimy tu o sytuacji, w której

ktoś, kto czuje niezadowolenie i niedosyt, szuka zbawienia, wybawienia. KaSda satysfakcja, jaką

człowiek taki zdoła uzyskać, musi być krótkotrwała, toteS zazwyczaj znowu rzutuje on w przyszłość

swoje zadowolenie czy teS spełnienie, umiejscawiając je w jakimś urojonym punkcie -byle nie tu i

nie teraz. „Kiedy zdobędę t o albo uwolnię się od o w e g o, nareszcie będzie mi dobrze". Takie

właśnie bezwiedne nastawienie umysłowe stwarza złudną nadzieję przyszłego wybawienia.

Prawdziwe wybawienie to spełnienie, spokój, Sycie całą pełnią. Chodzi o to, Seby być tym, kim się

jest, i czuć w sobie dobro, które nie ma negatywnego odpowiednika -radość Istnienia, niezaleSną od

niczego, co byłoby wobec niej zewnętrzne. Odczuwa się ją nie jako przemijające doznanie, lecz

nieustanną obecność. W języku teistycznym o kimś, kto osiągnął ten stan, mówi się, Se „poznał

Boga" -niejako byt zewnętrzny, ale jako własną najskrytszą istotę. Prawdziwe zbawienie polega na

tym, Seby poznać samego siebie -nieodłączną część ponadczasowego, bezpostaciowego Jednego

śycia, z którego wszystko, co jest, czerpie swoje istnienie.

Prawdziwe zbawienie to wolność -od lęku, cierpienia, rzekomego niedosytu czy niedoskonałości, a

więc i od wszelkiego pragnienia, łaknienia, zachłanności i lgnięcia. Jest to wolność od przymusu

myślenia, od wszystkiego, co negatywne, a zwłaszcza od przeszłości i przyszłości jako potrzeb

psychicznych. Twój umysł mówi ci, Se nie zdołasz dotrzeć stąd -tam. Coś musi w tym celu się

wydarzyć albo ty sam musisz stać się kimś lub czymś szczególnym, zanim osiągniesz wolność i

spełnienie. Innymi słowy, umysł twierdzi, Se potrzebujesz czasu -Se coś musisz znaleźć,

rozpracować, zrobić, osiągnąć, zdobyć albo zrozumieć, zanim dana ci będzie wolność lub spełnienie.

Czas wydaje ci się narzędziem zbawienia, choć w istocie jest największą przeszkodą na drodze ku

zbawieniu. Myślisz, Se nie moSesz dotrzeć do celu, startując ze swojego obecnego miejsca w Syciu,

bo jesteś nie dość dobry, niedoskonały, podczas gdy tak naprawdę teraźniejszość to jedyny punkt

wyjścia, który w tej podróSy daje ci szansę powodzenia. „Cel" osiągasz bowiem, gdy uświadamiasz

sobie, Se juS stoisz u celu. Odnajdujesz Boga, skoro tylko zdasz sobie sprawę, Se wcale nie musisz

go szukać. śadna droga do zbawienia nie jest więc jedyną. MoSna je osiągnąć w kaSdych

warunkach, ale Saden warunek nie jest konieczny. Istnieje natomiast jedyny punkt dostępu:

teraźniejszość. Poza obecną chwilą zbawienie jest nieosiągalne. śyjesz samotnie, brak ci drugiej

połowy? Potraktuj tę sytuację jako furtkę, wiodącą do teraźniejszości. Jesteś z kimś związany? To

takSe pozwoli ci wniknąć w teraźniejszość.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Nie istnieje nic, naprawdę nic, co mógłbyś zrobić albo osiągnąć, Seby stać się bliSszym zbawienia,

 

niS jesteś w tej oto chwili. Umysłowi, który przywykł sądzić, Se wszystko, co ma jakąkolwiek 

wartość, znajduje się w przyszłości, prawda ta moSe się wydać niezbyt zrozumiała. Zarazem teS nic,

 

co kiedykolwiek zrobiłeś lub tobie zrobiono, nie stoi na przeszkodzie, Sebyś zgodził się na to,

 

co j e s t, i głęboko wniknął w teraźniejszość. Nie dokonasz tego kiedyś, później. MoSesz to zrobić

teraz albo wcale.

 

 

.

 

Splot miłości i nienawiści

 

Dopóki twoja świadomość nie zestroi się z częstotliwością obecności, wszelkie związki -zwłaszcza

intymne -dotknięte będą głęboką skazą i w sumie zaburzone. Przez chwilę -na przykład gdy jesteś

„zakochany" -moSe się wydawać, Se jest doskonale, ale ta pozorna doskonałość nieuchronnie

pryska, w miarę jak coraz częściej dochodzi do sporów, konfliktów, wybuchów niezadowolenia i

aktów emocjonalnej, a nawet fizycznej przemocy. Niemal kaSdy „związek miłosny" przeradza się

niebawem w splot miłości i nienawiści. Miłość moSe wtedy w mgnieniu oka ustąpić miejsca dzikiej

napastliwości, wrogości lub zupełnej nieczułości. Uchodzi to za zjawisko normalne. Przez pewien

czas -kilka miesięcy czy lat -związek taki waha się między biegunami „miłości" i nienawiści, dając

obojgu uczestnikom tyleS bólu, ile przyjemności. Dość często zdarza się, Se obie strony popadają w

nałogowe uzaleSnienie od tej sinusoidy. Dzięki dramatowi, w którym tkwią, nareszcie czują, Se Syją.

Kiedy znika równowaga między biegunem pozytywnym a negatywnym i mroczna, destruktywna

faza powraca z rosnącą częstotliwością i mocą (a większość par prędzej czy później osiąga ten etap),

w niedługim czasie związek ostatecznie się rozpada.

MoSna by sądzić, Se gdyby tylko się udało wyeliminować negatywną, destruktywną fazę, wszystko

byłoby cacy, a związek przepięknie by kwitł -ale jest to, niestety, niewykonalne. Bieguny nawzajem

od siebie zaleSą. Nie moSna mieć tylko jednego z nich: trzeba brać oba naraz. Faza pozytywna od

początku zawiera w sobie negatywną, choć ta nie od razu się ujawnia. Obie są tak naprawdę dwiema

stronami tej samej anomalii. Mówię tu o związkach, potocznie zwanych romantycznymi, a nie o

prawdziwej miłości, która nie ma negatywnego odpowiednika, poniewaS płynie z rejonów dalszych

niS umysł. Miłość jako stan ciągły wciąS jeszcze jest wielką rzadkością: spotyka się ją nie częściej

niS ludzi w pełni świadomych. Krótkie, złudne jej przebłyski mogą się jednak zdarzać, ilekroć w

umysłowym nurcie powstaje luka.

Oczywiście duSo łatwiej jest dostrzec anomalię w negatywnym aspekcie związku niS w

pozytywnym. Z większą teS łatwością dostrzega się źródło wszystkiego, co negatywne, w partnerze

aniSeli w sobie. Skłonności negatywne mogą się przejawiać pod wieloma postaciami: jako

zaborczość, zazdrość, Sądza władzy, oddalenie i milcząca uraza, potrzeba stawiania na swoim,

niewraSliwość i pochłonięcie samym sobą, emocjonalnie umotywowane Sądania i manipulacje, chęć

toczenia sporów, krytykowania, osądzania, obwiniania lub napastowania, gniew, bezwiedna zemsta

za ból, zadany niegdyś przez któreś z rodziców, wściekłość i przemoc fizyczna.

Pozytywna strona związku przejawia się w tym, Se „kochasz" osobę, z którą jesteś związany.

Początkowo do głębi cię to zaspokaja. Wyraźnie czujesz, Se Syjesz. Twoje Sycie nabrało raptem

sensu, poniewaS ktoś cię potrzebuje, pragnie, napawa poczuciem, Se jesteś wyjątkowy, ty zaś

wszystko to odwzajemniasz. Kiedy jesteście razem, czujecie się pełni. Uczucie to bywa tak silne, Se

reszta swata blaknie i traci znaczenie.

 

Być moSe jednak zauwaSyłeś, Se w tych silnych uczuciach jest pewien element niesamodzielności i

kurczowego przywierania. Wpadasz w nałogowe uzaleSnienie od drugiej osoby. Działa ona na ciebie

jak narkotyk. Dzięki niej doznajesz euforii, ale samo przypuszczenie, Se ukochana istota mogłaby

kiedyś stać się niedostępna, potrafi wywołać zazdrość, zaborczość, próby manipulacji za pomocą

szantaSu emocjonalnego, obwinianie i oskarSanie -a wszystko to z obawy przed utratą. Jeśli zaś

twoja druga połowa w końcu rzeczywiście cię opuści, moSe to wzbudzić w tobie zajadłą wrogość

albo najgłębszą rozpacz i Sal. Miłosna tkliwość w jednej chwili ustępuje miejsca dzikiej

napastliwości lub straszliwemu Salowi. Co się nagle stało z miłością? Czy moSe ona w oka mgnieniu

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

przedzierzgnąć się we własne przeciwieństwo? I czy ogóle była to miłość, czy po prostu nałogowe

lgnięcie i chciejstwo?

 

Nałóg a poszukiwanie pełni

 

Czemu popadamy w nałogową zaleSność od drugiego człowieka?

 

Romantyczny związek miłosny jest tak silnym i powszechnie upragnionym przeSyciem, poniewaS

zakochani mają wraSenie, Se uwolnili się od głęboko zakorzenionego lęku, łaknienia, niedosytu i

niedoskonałości -stanów, które są nieodłącznym elementem człowieczeństwa nieoświeconego, nie

odkupionego. Mają one zarówno wymiar fizyczny, jak i psychiczny.

W sferze fizycznej oczywiście daleko ci do pełni i nigdy jej nie osiągniesz: jesteś męSczyzną albo

kobietą, czyli połową, a nie całością. Na tym poziomie tęsknota za pełnią -za powrotem do stanu

jedni -przejawia się jako przyciąganie między męskością a kobiecością: to, Se męSczyzna potrzebuje

kobiety, a kobieta -męSczyzny. Jest to niemal niepohamowany pęd do połączenia z przeciwstawnym

biegunem energetycznym. Ten fizyczny popęd ma swoje duchowe źródło w pragnieniu, Seby

połoSyć kres dwoistości, odzyskać stan pełni. Na poziomie fizycznym najbliSsze tego ideału jest

zespolenie seksualne, toteS spośród wszystkich przeSyć, jakich moSe dostarczyć sfera fizyczna,

właśnie ono sprawia ludziom najgłębszą satysfakcję. Ofiarowuje im jednak zaledwie przelotną wizję

pełni, moment błogostanu. Dopóki bezwiednie traktujesz je jako narzędzie zbawienia, usiłujesz

połoSyć kres dwoistości na poziomie form -to zaś jest niewykonalne. W efekcie ukazuje ci się

kuszące mgnienie raju, ale nie dostajesz zezwolenia na stały w nim pobyt i lądujesz z powrotem w

 

swoim osobnym ciele.

Na poziomie psychicznym wraSenie niedosytu i niedoskonałości doskwiera jeszcze silniej niS na

fizycznym. Dopóki utoSsamiasz się z umysłem, twoje poczucie Ja" opiera się na zewnętrzności.

Innymi słowy, swoje wyobraSenie o sobie czerpiesz ze spraw, które tak naprawdę nie mają nic

wspólnego z tym, kim jesteś, takich jak rola społeczna, majątek, wygląd zewnętrzny, sukcesy i

poraSki, przekonania itd. To fałszywe, z umysłu zrodzone ,ja", czyli ego -kruche, niepewne siebie

szuka coraz to nowych rzeczy, z którymi mogłoby się utoSsamić, bo tylko dzięki nim czuje, Se

istnieje. Nic jednak nie daje mu wystarczająco trwałego spełnienia. WciąS dręczy je lęk, niedosyt i

łaknienie.

I oto nagle pojawia się zupełnie wyjątkowy związek. Wygląda na to, Se rozwiązuje on wszelkie

problemy ego i zaspokaja wszystkie jego potrzeby. Przynajmniej z początku tak się wydaje.

Wszystko, na czym dotychczas opierałeś swoje poczucie ,ja", staje się stosunkowo mało istotne.

Skupiasz się odtąd na jednym jedynym zjawisku, które zajęło miejsce wszystkich dawniejszych

spraw, nadaje twojemu Syciu sens, ty zaś właśnie przez jego pryzmat określasz swoją toSsamość.

Zjawiskiem tym jest osoba, którą „kochasz". Przestałeś być odrębną drobiną w obojętnym

wszechświecie -przynajmniej na pozór. Twój świat ma teraz centrum: ukochaną istotę. Fakt, Se owo

centrum mieści się na zewnątrz ciebie -czyli nadal czerpiesz spoza siebie wyobraSenie o tym, kim

jesteś -początkowo wydaje się błahy. Grunt, Se ulotnił się tak typowy dla umysłu egotycznego, stale

ci dotąd towarzyszący lęk, a wraz z nim wraSenie twojej własnej niedoskonałości, niedosytu i

niespełnienia. Ale czy naprawdę się ulotniły, rozwiały? A moSe wciąS czają się pod cienką powłoką

szczęścia?

Jeśli w twoim związku „miłość" przeplata się z tym, co jest jej zaprzeczeniem -napastliwością,

przemocą emocjonalną itp. -naleSy się obawiać, Se mianem miłości pochopnie określasz egotyczne

przywiązanie i nałogowe lgnięcie. Nie moSna kogoś kochać, aby juS za chwilę go atakować.

Prawdziwa miłość nie ma negatywnego odpowiednika. Jeśli twoja „miłość" ustępuje niekiedy

miejsca swojemu przeciwieństwu, znaczy to, Se nie jest miłością, lecz silnym popędem ego, które

pragnie zyskać pełniejsze i głębsze poczucie „siebie", a partner chwilowo potrzebę tę zaspokaja. Ego

osiąga dzięki temu namiastkę zbawienia, która przez krótki czas nieomal sprawia wraSenie

 

autentyku.

 

W pewnym momencie partner zaczyna jednak postępować w sposób sprzeczny z twoimi potrzebami

-a raczej z potrzebami twojego ego. Lęk, ból i niedosyt -stałe elementy świadomości egotycznej,

które tylko prowizorycznie zamaskował „związek miłosny" -znów dochodzą do głosu. To tak, jak z

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

kaSdym innym nałogiem: po odpowiedniej dawce narkotyku czujesz się świetnie, ale nieuchronnie

przychodzi czas, gdy narkotyk juS na ciebie nie działa. Kiedy powracają owe bolesne uczucia,

doznajesz ich z jeszcze większą niS dawniej silą, a w dodatku uwaSasz, Se druga strona związku jest

ich sprawcą. Rzutujesz je więc na zewnątrz i ze wściekłą brutalnością, wyrosłą z twojego bólu,

atakujesz partnera. MoSe to w nim zbudzić jego własny ból i skłonić do kontrataku. Ego na tym

etapie wciąS jeszcze Sywi nieświadomą nadzieję, Se jego napastliwość lub próby manipulacji okaSą

się wystarczającą karą, aby współuczestnik dramatu zmienił postępowanie i znów dal się uSyć w

charakterze parawanu, przesłaniającego twoją boleść.

KaSdy nałóg bierze się stąd, Se człowiek nieświadomie wzbrania się przed stawieniem czoła

własnemu bólowi i przejściem przez ten ból. KaSdy nałóg od bólu się zaczyna i na nim teS się

kończy. NiezaleSnie od tego, co jest twoim narkotykiem -alkohol, jedzenie, legalnie lub nielegalnie

kupowane psychotropy, czy wreszcie druga osoba -uSywasz czegoś albo kogoś, Seby ukryć swój

ból. Właśnie dlatego, po przeminięciu początkowej euforii, pojawia się w związkach osobistych tyle

nieszczęścia, tyle bólu. To nie związki są ich przyczyną. One tylko wydobywają na jaw nieszczęście

i ból, które juS wcześniej w tobie tkwiły. Działa tak kaSdy nałóg. W kaSdym nałogu następuje

moment, gdy narkotyk juS nie wywołuje poSądanego efektu, wtedy zaś boli cię bardziej niS

 

kiedykolwiek.

 

Między innymi dlatego ludzie nieustannie próbują uciec przed teraźniejszością i szukają takiego czy

innego zbawienia w przyszłości. Jeśliby skupili się na obecnej chwili, pierwszą rzeczą, jaką mogliby

napotkać, byłby ich własny ból, a przecieS to jego najbardziej się obawiają. Gdyby tylko wiedzieli,

jak łatwo jest tu i teraz odnaleźć potęgę obecności, która rozpuszcza przeszłość wraz z całym

zmagazynowanym w niej bólem -jak łatwo jest odkryć rzeczywistość, w obliczu której topnieją

urojenia. Gdyby wiedzieli, jak bliscy są własnej rzeczywistości wewnętrznej, bliscy Boga.

Unikanie związków teS nie jest sposobem na to, Seby uniknąć bólu. Tak czy owak -boli. Trzy

nieudane związki w ciągu trzech lat prędzej wyrwą cię z uśpienia, niS trzy lata na bezludnej wyspie

albo w zamkniętym pokoju. Ale gdybyś umiał w tej samotności pozostać bez reszty obecny, to takSe

okazałoby się skuteczne.

 

.

 

Od związków uzaleSniających do oświeconych

 

Czy związek oparty na nałogowym uzaleSnieniu moSna przemienić w prawdziwy?

 

Owszem. Uda ci się to, jeśli będziesz obecny i postarasz się stopniowo jeszcze bardziej uobecniać,

coraz głębiej wnikając uwagą w teraźniejszość: jest to kluczowa sprawa niezaleSnie od tego, czy

Syjesz samotnie, czy z kimś w parze. Jeśli miłość ma rozkwitnąć, blask twojej obecności musi być

dostatecznie silny, Sebyś nie oddawał się juS we władzę myśliciela ani ciała bolesnego i nie sądził, Se

któreś z nich dwojga jest tobą. Wiedzieć, Se tak naprawdę jest się Istnieniem, które przesłania

myśliciel, cichym bezruchem pod warstwą umysłowego zgiełku, miłością i radością pod pokładami

bólu -oto wolność, zbawienie, oświecenie. Wyzbyć się utoSsamienia z ciałem bolesnym, to ogarnąć

je własną obecnością, a zatem poddać przeistoczeniu. Wyzbyć się utoSsamienia z myśleniem, to stać

się milczącym obserwatorem własnych myśli i zachowań, a zwłaszcza powtarzalnych klisz

umysłowych oraz ról, które gra ego.

Kiedy pozbawiasz umysł rangi samodzielnego ,ja", przestaje on natrętnie ci się narzucać; natręctwo

to w zasadzie polega na przymusie osądzania -czyli opierania się temu, co jest. Opór ten powoduje

konflikty, dramaty i nowy ból, gdy natomiast przestajesz ferować wyroki i zgadzasz się na to, co jest,

uwalniasz się od umysłu. Robisz tym samym miejsce miłości, radości, spokojowi. Najpierw

przestajesz osądzać siebie, a potem partnera. Największy przełom w związku dwojga1 ludzi dokonuje

się, gdy w pełni akceptujesz drugą osobę, biorąc ją z dobrodziejstwem inwentarza, nie pragnąc w

Saden sposób osądzać jej czy zmieniać. Natychmiast przekraczasz wtedy granice ego. Kończą się

wszystkie umysłowe gry, ustaje nałogowe przywieranie. Nikt nie jest juS ofiarą ani sprawcą,

oskarSycielem ani oskarSonym. Przestaje zarazem działać sprzęSenie zwrotne, które dotychczas

sprawiało, Se dawałeś się wciągać w cudze nieuświadomione schematy, tym samym przedłuSając ich

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Sywot. Wtedy zaś albo rozstajecie się -ale w atmosferze miłości -albo teS razem wnikacie jeszcze

głębiej w teraźniejszość, w Istnienie. Czy to aby nie za proste? Nie, to właśnie takie jest: całkiem

proste.

 

Miłość jest stanem Istnienia. Twoja miłość nie mieszka gdzieś na zewnątrz ciebie, lecz tkwi głęboko

w tobie. Nie moSesz jej utracić i ona takSe nie moSe cię opuścić. Nie jest zaleSna od Sadnego innego

ciała, zewnętrznej formy. W pełni obecny, ogarnięty cichym bezruchem, czujesz prawdziwego siebie

-bezpostaciowego, ponadczasowego -jako Sycie nieprzejawione, dzięki któremu twoja fizyczna

forma w ogóle Syje. Zaczynasz teS wtedy czuć, Se to samo Sycie trwa we wszystkich ludziach i w

innych istotach, w samej ich głębi. Przejrzałeś zasłonę formy i odrębności. To właśnie jest

urzeczywistnienie jedni. To właśnie jest miłość.

Czym jest Bóg? Jednym śyciem, wiecznym we wszystkich formach Sycia. A czym jest miłość?

Tym, Se czujesz to Jedno śycie głęboko w sobie i we wszystkich stworzeniach. Ze nim jesteś. A

zatem wszelka miłość jest miłością Boga.

 

.

 

Miłość nie działa wybiórczo, tak jak i blask słońca pada na wszystko bez wyboru. Nie wyróSnia

jednej osoby spośród innych. Nie wie, co to wyłączność. Kiedy opiera się na wyłączności, nie jest

miłością Boga, lecz „miłością" ego. Ale siła, z jaką odczuwa się prawdziwą miłość, bywa rozmaita.

Zdarza się, Se ktoś odbija ku tobie twoje uczucie z większą niS inni wyrazistością i mocą, a jeśli

osoba ta czuje do ciebie to samo, co ty do niej, moSna powiedzieć, Se łączy was związek miłosny.

Ma on dokładnie taki sam charakter jak więź między tobą a sąsiadem z autobusu, pierwszym

lepszym ptakiem, drzewem lub kwiatem. Jedyną róSnicę stanowi intensywność odczuwania tej

więzi.

Nawet w związku opartym skądinąd na nałogowym uzaleSnieniu moSe chwilami przeświecać spod

powierzchni coś prawdziwszego, głębszego niS wzajemne potrzeby dwojga nałogowców. Wasze

umysły zawieszają wtedy działalność, a ciało bolesne chwilowo przysypia. MoSe się to zdarzyć w

momencie fizycznej bliskości albo kiedy oboje jesteście świadkami cudu narodzin, w obliczu śmierci

lub gdy jedno z was cięSko zachoruje: w kaSdej sytuacji, która obezwładnia umysł. Pogrzebane

zazwyczaj pod umysłem Istnienie objawia się wtedy, umoSliwiając prawdziwą komunikację.

Prawdziwa komunikacja to komunia -urzeczywistnienie jedni, czyli miłość. W większości

wypadków nie udaje się jej podtrzymać przez dłuSszy czas, chyba Se oboje potraficie wytrwać w

stanie obecności dość intensywnej, aby nie miał do was przystępu umysł i jego stare klisze. Gdy

tylko bowiem powraca on i twoje utoSsamienie z nim, nie jesteś juS sobą, lecz umysłowym

wyobraSeniem o sobie, a wtedy znów zaczynasz toczyć gry i wcielać się w rozmaite role, Seby

zaspokoić potrzeby ego. Znowu przepoczwarzasz się w ludzki umysł, który udaje ludzką istotę,

prowadzi wymianę z drugim umysłem i odgrywa dramat zwany „miłością".

ChociaS mogą wam się zdarzać krótkie przebłyski miłości, nie rozkwitnie ona, dopóki oboje raz na

zawsze nie uwolnicie się od poczucia toSsamości z umysłem i nie staniecie się wystarczająco obecni

tu i teraz, Seby rozpuścić ciało bolesne -lub przynajmniej nie nauczycie się trwać jako przytomni

obserwatorzy. Ciału bolesnemu nie uda się juS wtedy zawładnąć wami i miłości zniszczyć.

 

Związki jako praktyka duchowa

 

W czasach, gdy egotyczny porządek świadomości (a wraz z nim wszystkie struktury społeczne,

polityczne i gospodarcze, które stworzył) wchodzi w stadium ostatecznego upadku, w związkach

między męSczyznami a kobietami odzwierciedla się głęboki kryzys, w jakim znalazła się ludzkość.

PoniewaS ludzie coraz bardziej utoSsamiają się z umysłem, większość związków nie jest

zakorzeniona w Istnieniu, staje się więc źródłem bólu, ogniskiem problemów i konfliktów.

Miliony ludzi Syją dziś samotnie lub w pojedynkę wychowują dzieci, bo nie umieją wejść z nikim w

bliski związek albo nie chcą znowu odgrywać niepoczytalnych dramatów, które pamiętają ze

związków wcześniejszych. Inni zaliczają kolejne związki, kolejne cykle rozkoszy i bólu, ścigając

nieuchwytny cel: spełnienie dzięki zespoleniu z przeciwnym biegunem energii. Jeszcze inni

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

wybierają kompromis i trwają w związkach zaburzonych, w których przewaSa to, co negatywne;

postępują tak ze względu na dzieci lub dla własnego bezpieczeństwa, z przyzwyczajenia, z lęku

przed samotnością albo pod wpływem jakiejś innej, rzekomo korzystnej dla obu stron motywacji, a

czasem nawet z powodu nieświadomego uzaleSnienia od podniet, emocjonalnych dramatów i ran.

KaSdy kryzys niesie jednak z sobą nie tylko groźbę, lecz i szansę. Skoro związki powodują

wzmocnienie i rozrost egotycznych schematów działania umysłu oraz uruchamiają ciało bolesne -a

przecieS tak właśnie ostatnimi czasy się dzieje -moSe lepiej byłoby zaakceptować ten fakt, zamiast

przed nim uciekać? MoSe lepiej współdziałać z tą tendencją, zamiast unikać związków albo nadal

gonić za miraSem partnera idealnego, który pozwoli ci rozwiązać problemy lub da uczucie

spełnienia? Jak juS powiedziałem, w kaSdym kryzysie ukryta jest szansa, ale nie ujawni się ona,

dopóki nie przyjmiesz do wiadomości i nie zaakceptujesz całokształtu sytuacji. Dopóki zaprzeczasz

faktom, próbujesz przed nimi uciec lub pragniesz, Seby było inaczej, niS jest, szansa nie otworzy się

przed tobą, sytuacja nadal będzie cię więzić, sama zaś pozostanie bez zmian albo jeszcze się

 

pogorszy.

 

Kiedy przyjmujesz do wiadomości i akceptujesz fakty, zarazem w pewnej mierze od nich się

uwalniasz. Na przykład gdy wiesz, Se w jakimś układzie brakuje harmonii i trwasz w tej wiedzy,

pojawia się dzięki niej nowy czynnik, toteS dysharmonia musi ulec przemianie. Kiedy wiesz, Se nie

jesteś spokojny, ta twoja wiedza stwarza cichą, nieruchomą przestrzeń, która otacza twój niepokój

miłosnym, tkliwym uściskiem, przemieniając go w spokój. Nic natomiast nie moSesz zrobić, Seby

spowodować przemianę wewnętrzną. Nie zdołasz zmienić własnego wnętrza, a juS z całą pewnością

nie wywołasz takiej przemiany u partnera ani u nikogo innego. MoSesz jedynie stworzyć przestrzeń,

dzięki której dokona się przemiana, pojawią się łaska i miłość.

 

.

 

Ilekroć więc twój związek się nie układa, ilekroć wydobywa tkwiące w tobie i w drugiej osobie

„szaleństwo", ciesz się: coś, co pozostawało nieuświadomione, wychodzi na jaw. Jest to szansa

zbawienia. Z chwili na chwilę pielęgnuj wiedzę o kaSdej z tych chwil, a juS zwłaszcza bądź świadom

swojego stanu wewnętrznego. Jeśli ogarnia cię gniew, wiedz o nim. Jeśli budzi się zazdrość, odruchy

obronne, chęć toczenia sporów i stawiania na swoim, jeśli tkwiące w tobie dziecko domaga się

miłości i uwagi, jeśli odSywają jakiekolwiek bolesne emocje -cokolwiek się pojawia, wiedz, co

bieSąca chwila naprawdę zawiera i trwaj w tej wiedzy. Związek z drugą osobą staje się wtedy twoją

sadhaną -praktyką duchową. Jeśli zauwaSysz, Se bliski ci człowiek postępuje w sposób

nieświadomy, weź to spostrzeSenie w kochające objęcia swojej wiedzy, dzięki temu nie będziesz

bowiem musiał reagować. Nieświadomość i wiedza nie mogą długo współistnieć, nawet jeśli wiedzę

tę posiada tylko partner osoby, w której zachowaniu akurat uzewnętrznia się nieświadomość. Dla

formy energetycznej, leSącej u podłoSa wrogości i napastliwości, miłość jest absolutnie nieznośnym

towarzystwem. Jeśli w jakimkolwiek stopniu reagujesz na nieświadome zachowania partnera, sam

teS w nieświadomość się staczasz. Ale jeśli potem przypominasz sobie, Se masz w i e d z i e ć o

 

swojej reakcji, nic jeszcze nie jest stracone.

 

Ludzkość stoi w obliczu konieczności ewolucji, bo tylko pod warunkiem, Se wejdzie na wySszy jej

etap, mamy szansę ocaleć jako gatunek. Ta zmiana ewolucyjna wpłynie na wszystkie aspekty

ludzkiego Sycia, a zwłaszcza na związki osobiste. Jeszcze nigdy nie prześladowało ich tyle

problemów i konfliktów, co dziś. Jak być moSe zauwaSyłeś, nie po to jesteś w związku, Seby dał ci

on szczęście lub spełnienie. Jeśli nadal będziesz próbował dąSyć do zbawienia poprzez związek

osobisty, spotka cię cała seria rozczarowań. Lecz jeśli pogodzisz się z tym, Se dzięki związkowi

masz zyskać świadomość, a nie szczęście, rzeczywiście da ci on zbawienie, ty zaś sprzymierzysz się

z wySszą świadomością, która pragnie przyjść na ten świat. Natomiast kaSdego, kto będzie trzymał

się starych schematów, czeka coraz straszliwszy ból, przemoc, zamęt wewnętrzny i obłęd.

 

Myślę, Se bez udziału obu stron związek nie moSe stać się drogą praktyki duchowej, jaką

proponujesz. Na przykład człowiek, z którym jestem, wciąS jeszcze postępuje zgodnie ze starymi

kliszami zazdrości i despotyzmu. Wiele razy zwracałam mu uwagę, ale nie potrafi zobaczyć, co robi.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Ilu osób potrzeba, Seby twoje Sycie stało się praktyką duchową? Mniejsza o to, Se twój towarzysz

Sycia nie chce brać w niej udziału. Poczytalność -świadomość -moSe zaistnieć w tym świecie

jedynie za twoim pośrednictwem. Nie musisz wyczekiwać, aS świat stanie się poczytalny albo ktoś

inny zyska świadomość, to wtedy i ty osiągniesz nareszcie oświecenie. MoSna by tak czekać wieki.

Nie wytykajcie sobie nawzajem braku świadomości. Gdy zaczynacie się spierać, kaSde z was

natychmiast utoSsamia się z pewnym stanowiskiem myślowym i odtąd broni nie tylko tego

stanowiska, ale i swojego poczucia ,ja". Ego przejęło rządy, a wy straciliście świadomość. Niekiedy

wskazane bywa zwrócenie partnerowi uwagi na pewne strony jego postępowania. Jeśli będziesz przy

tym bardzo czujna i obecna, masz szansę zrobić to bez udziału ego -bez obwiniania, oskarSania czy

wytykania błędów.

Kiedy osoba, z którą jesteś, postępuje w sposób nieświadomy, zaniechaj wszelkiego osądzania.

Osądzasz, gdy sprawcę nieświadomych uczynków pochopnie z nimi utoSsamiasz. Osądzasz równieS

wtedy, kiedy własną nieświadomość rzutujesz na drugiego człowieka i uznajesz za jego prawdziwe

oblicze. Wstrzymywanie się od osądów nie polega na tym, Se widząc zaburzenia lub oznaki

nieświadomości, nie potrafisz ich naleSycie rozpoznać, lecz na tym, Se j e s t e ś wiedzą, nie zaś

reakcją i sędzią. W ogóle nie musisz wtedy reagować, a jeśli juS zareagujesz, pozostaniesz zarazem

wiedzą -czyli przestrzenią, w której reakcję się obserwuje, pozwalając jej zaistnieć. Zamiast

zwalczać ciemność, wpuścisz światło. Zamiast reagować w obliczu urojeń, dostrzeSesz je, a

jednocześnie przejrzysz na wskroś. Będąc wiedzą, stwarzasz jasną przestrzeń kochającej obecności,

która pozwala wszystkim rzeczom i ludziom być tym, czym są. Nie ma skuteczniejszego katalizatora

przemiany. Jeśli będziesz się ćwiczyć w tej sztuce, a twój towarzysz Sycia zostanie z tobą, nie

wytrwa w nieświadomości.

JeSeli się umówicie, Se wasz związek ma być formą praktyki duchowej, to tym lepiej. Będziecie

wtedy mogli ujawniać nawzajem przed sobą myśli i uczucia, gdy tylko się pojawią lub natychmiast

po sprowokowanej przez nie reakcji. Dzięki temu unikniecie zwłoki, podczas której niewyraSona

albo zignorowana emocja czy teS uraza mogłaby się jątrzyć i wzmagać. Naucz się wyraSać uczucia,

nie czyniąc wyrzutów. Naucz się słuchać drugiego człowieka w sposób otwarty, z opuszczoną gardą.

Daj mu przestrzeń: niech i on ma szansę wyrazić to, co czuje. Bądź obecna. Zarzuty, obrona, atak

wszystkie stałe fragmenty gry, których zadaniem jest wzmocnienie lub ochrona ego (inaczej mówiąc:

zaspokojenie jego potrzeb) -staną się wtedy zbędne. NajwaSniejsze jest dawanie przestrzeni

zarówno innym ludziom, jak i samemu sobie. Bez tego miłość nie rozkwitnie. Kiedy wyeliminujecie

dwa czynniki, pod wpływem których związki niszczeją -innymi słowy, kiedy przeistoczysz ciało

bolesne oraz przestaniesz się utoSsamiać z umysłem i ze stanowiskami myślowymi, a twój partner

zrobi to samo -poczujecie, Se wasz związek cudownie rozkwita. Zamiast oglądać w drugim

człowieku lustrzane odbicie własnego bólu i nieświadomości, zamiast zaspokajać potrzeby ego,

wynikające z nałogowego uzaleSnienia, zaczniecie odbijać ku sobie nawzajem blask miłości, którą

czujecie głęboko w swoim wnętrzu, a która budzi się wraz ze świadomością jedni, łączącej was ze

wszystkim, co jest. Taka miłość nie ma negatywnego odpowiednika.

Jeśli twój partner nadal utoSsamia się z umysłem i ciałem bolesnym, podczas gdy ty juS od nich się

uwolniłaś, będzie to trudna sytuacja -nie dla ciebie, lecz dla partnera. Niełatwo jest Syć z osobą

oświeconą -a raczej Syje się z nią tak łatwo, Se ego czuje się wtedy straszliwie zagroSone. Pamiętaj,

Se potrzebne mu są problemy, konflikty i „wrogowie", poniewaS wzmagają poczucie odrębności, na

którym buduje ono swoją toSsamość. Umysł nieoświeconego partnera popada w głębokie

zaniepokojenie, bo jego skostniałe struktury nie napotykają oporu, chwieją się więc i słabną, a nawet

istnieje „groźba", Se całkiem runą i nastąpi utrata osobowości. Ciało bolesne domaga się sprzęSenia

zwrotnego, lecz go nie uzyskuje. Niezaspokojona jest potrzeba róSnicy zdań, dramatu i konfliktu.

Ale uwaSaj: zdarzają się ludzie, którzy tak naprawdę są po prostu mało spontaniczni, zamknięci w

sobie, niewraSliwi albo odcięci od własnych uczuć, myślą jednak i usiłują przekonać otoczenie, Se

doznali oświecenia lub przynajmniej „są całkiem w porządku", nie w porządku jest natomiast ktoś, z

kim pozostają w osobistym związku. Zjawisko to częściej niS u kobiet występuje u męSczyzn.

Nierzadko uwaSają oni, Se partnerka zachowuje się irracjonalnie lub nazbyt emocjonalnie.

Tymczasem osoba doznająca emocji ma juS całkiem niedaleko do promiennego ciała wewnętrznego,

ukrytego tuS pod nimi. Natomiast ktoś, kto siedzi głównie we własnej głowie, jest od niego znacznie

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

bardziej oddalony i musi ogarnąć świadomością ciało emocjonalne, zanim otworzy się przed nim

wewnętrzne.

Kto nie emanuje miłością i radością, kto nie jest w pełni obecny i otwarty wobec wszystkich istot,

ten nie jest teS oświecony. Sprawdzianem moSe być takSe to, jak dana osoba zachowuje się w

trudnych lub prowokujących sytuacjach albo wtedy, gdy coś się „nie układa". Jeśli twoje

„oświecenie" jest tak naprawdę czymś, co sobie w swoim egotycznym omamieniu wmówiłeś, Sycie

wkrótce postawi cię w obliczu próby, która wydobędzie na jaw twoją nieświadomość w takiej czy

innej postaci -lęku, gniewu, odruchów obronnych, chęci osądzania, depresji, itd. Jeśli Syjesz z kimś

w parze, na wiele prób wystawi cię właśnie osoba, z którą jesteś związany. Dla kobiety próbą taką

moSe się stać brak Sywszego odzewu ze strony męSczyzny, Syjącego prawie wyłącznie we własnej

głowie. Źle będzie znosiła fakt, Se nie potrafi on naprawdę jej wysłuchać, obdarzyć uwagą ani

stworzyć przestrzeni, w której mogłaby zaistnieć -a wszystko przez to, Se nie umie być obecny tu i

teraz. Pod wpływem braku miłości w związku -czyli defektu, z powodu którego kobieta zazwyczaj

cierpi bardziej niS męSczyzna

-w kobiecie dojdzie do głosu ciało bolesne i za jego to pośrednictwem zaatakuje ona partnera,

obwiniając go, krytykując, robiąc mu wymówki itd. Teraz on z kolei stanie w obliczu trudnej

sytuacji. Aby obronić się przed ciałem bolesnym kobiety, którego napaści nic, jego zdaniem, nie

usprawiedliwia, jeszcze bardziej okopie się na swoich umysłowych pozycjach, uzasadniając własne

postępowanie, broniąc się i kontratakując. W końcu w nim takSe moSe odezwać się ciało bolesne.

Kiedy zaś oboje oddadzą się we władzę ciał bolesnych, spadną na poziom głębokiej nieświadomości,

przemocy emocjonalnej, dzikich ataków i kontrataków. Proces ten nie ustanie, dopóki oba ciała

bolesne nie nasycą się i nie wejdą w stan uśpienia. AS do następnego razu.

Jest to tylko jeden z mnóstwa moSliwych scenariuszy. Napisano wiele tomów i wiele ich dałoby się

jeszcze napisać o tym, jak w związkach męsko-damskich dochodzi do głosu nieświadomość. Ale -o

czym juS zresztą wspomniałem -gdy raz zrozumiesz, co jest podstawą tej anomalii, nie musisz

potem zgłębiać jej niezliczonych przejawów.

Reasumując: kaSda trudna sytuacja z powySszego scenariusza jest w rzeczywistości zakamuflowaną

szansą zbawienia. Uczestnicy konfliktu w kaSdej chwili mogą się wyrwać spod władzy

nieświadomości. MęSczyzna mógłby na przykład potraktować wrogość kobiety jako zachętę do tego,

Seby wyzbyć się utoSsamienia z umysłem, zbudzić się i wejść w teraźniejszość, uobecnić -nie zaś

jeszcze bardziej z umysłem się identyfikować, popadając w coraz głębszą nieświadomość. Z kolei

kobieta zamiast utoSsamiać się z ciałem bolesnym, moSe stać się wiedzą -obserwatorką bolesnych

emocji, które w niej samej grają -i dotrzeć do potęgi teraźniejszości, a jednocześnie zainicjować

przeistoczenie bólu. Uwolni się dzięki temu od automatyzmu, który kaSe jej rzutować ból na

zewnątrz. Będzie wtedy mogła okazać męSczyźnie, co czuje. Nie wiadomo oczywiście, czy

męSczyzna jej wysłucha, będzie miał jednak szansę stać się obecnym. Z pewnością moSna zaś liczyć,

Se nastąpi przerwa w obłędnej serii mimowolnych reakcji, narzuconych przez stare schematy

funkcjonowania umysłu. Jeśli kobieta przegapi okazję, męSczyzna -zamiast całym sobą wchodzić

we własną reakcję -moSe przyjrzeć się temu, jak jego umysł i emocje odpowiadają na ból partnerki.

Potem zaś moSe obserwować, jak z kolei w nim samym uruchamia się ciało bolesne, i w ten sposób

uświadomić sobie swoje emocje. Powstałaby dzięki temu przejrzysta, nieruchoma przestrzeń czystej

świadomości -wiedza, milczący świadek, obserwator. Świadomość ta nie neguje bólu, a jednak

mieści się w rejonach bólowi niedostępnych. Pozwala mu zaistnieć, a jednocześnie go przeistacza.

Wszystko akceptując, zarazem wszystko przemienia. W wyniku opisanego procesu otworzyłyby się

przed kobietą drzwi, którymi z łatwością mogłaby wejść wraz z męSczyzną w ową przestrzeń.

Jeśli w relacjach z partnerem zawsze (czy choćby przewaSnie) będziesz obecny, postawi go to w

najtrudniejszej z moSliwych sytuacji. Nie zdoła przez dłuSszy czas znosić twojej obecności, samemu

pozostając nieświadomym. Jeśli będzie gotów, wejdzie drzwiami, które przed nim otwierasz, i wraz

z tobą zadomowi się w przestrzeni świadomości. Jeśli okaSe się, Se nie dojrzał do tej przemiany,

rozdzielicie się jak oliwa i woda. Światło zbyt boleśnie rani tego, kto woli pozostać w ciemnościach.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Czemu kobiety bliSsze są oświecenia

 

Czy męSczyźni i kobiety napotykają na drodze do oświecenia te same przeszkody?

 

Tak, ale u męSczyzn inaczej niS u kobiet rozłoSone są akcenty. Ogólnie rzecz biorąc, kobiecie łatwiej

jest czuć własne ciało i być w nim, jest więc z natury bliSsza Istnienia (a potencjalnie równieS

oświecenia) niS męSczyzna. Właśnie dlatego wiele staroSytnych kultur intuicyjnie wybierało Seńskie

postaci czy alegorie, aby za ich pośrednictwem przedstawić lub opisać transcendentalną, niezaleSną

od form rzeczywistość. Często upatrywano w niej łono, z którego wszelkie stworzenie się rodzi, a

gdy potem Syje, wcielone w formę, z tegoS łona czerpie pokarm. Tao Te Ching -jedna z najbardziej

staroSytnych i najgłębszych ksiąg, jakie kiedykolwiek napisano — określa Tao (czyli, rzec by

moSna, Istnienie) jako „bezkresną, wiecznie obecną matkę wszechświata". Kobiety są oczywiście

bliSej niej aniSeli męSczyźni, stanowią bowiem na dobrą sprawę „ucieleśnienie" Nieprzejawionego.

Wszystkie stworzenia i rzeczy muszą jednak prędzej czy później wrócić do Źródła. „Wszystko znika

w Tao. Ono jedyne trwa". PoniewaS uwaSa się, Se Źródło jest rodzaju Seńskiego, psychologia i

mitologia przedstawia to jego dwojakie działanie jako jasną i ciemną stronę archetypu kobiecości.

Wielka Bogini - Boska Macierz - ma dwa aspekty: obdarza Syciem, ale teS Sycia pozbawia.

Kiedy umysł przejął rządy, a ludzie stracili kontakt ze swoją prawdziwą naturą, czyli boską esencją,

wyobrazili sobie Boga jako postać męską. W społeczeństwie zaczęli dominować męSczyźni:

kobiecość została podporządkowana męskości.

Nie twierdzę, Se naleSy powrócić do dawnych wyobraSeń boskości w wydaniu Seńskim. Niektórzy

mówią ostatnio „Bogini" zamiast „Bóg"-To dobry pomysł, bo przywraca się w ten sposób dawno

utraconą równowagę między męskością a kobiecością. Ale wyobraSenie tak czy owak jest tylko

wyobraSeniem, konceptem, i chociaS doraźnie moSe okazać się poSyteczne, tak jak na krótką metę

przydatna bywa mapa lub drogowskaz, staje się raczej przeszkodą niS pomocą dla kogoś, kto dojrzał

juS do tego, Seby sobie uświadomić ukrytą za wszelkimi konceptami i wyobraSeniami rzeczywistość.

Prawdą jest natomiast, Se umysł nadaje na częstotliwościach, które sprawiają wraSenie z gruntu

męskich: stawia opór, walczy o władzę, wykorzystuje, manipuluje, atakuje, usiłuje pojmać i posiąść

itd. Właśnie dlatego tradycyjnie pojmowany Bóg jest patriarchalną, władczą figurą; często

przedstawia się go jako gniewnego starca, którego wedle Starego Testamentu naleSy nieustannie się

lękać. Ten Bóg to projekcja ludzkiego umysłu.

Do tego, Seby wykroczyć poza umysł i odbudować więź z głębszą rzeczywistością Istnienia,

potrzebne są zupełnie inne cechy: uległość, bezstronność, otwartość, która nie opiera się Syciu, lecz

pozwala mu trwać, zdolność brania wszystkich rzeczy i zjawisk w kochające, „wiedzące" objęcia.

Przymioty te pozostają w znacznie bliSszym związku z zasadą Seńską. Podczas gdy umysł ma

energię twardą i sztywną, energia Istnienia jest miękka, uległa, a mimo to nieskończenie potęSniejsza

od energii umysłu. Umysł rządzi naszą cywilizacją, natomiast Istnienie ma pieczę nad Syciem na

naszej planecie i wszędzie poza nią. Istnienie to Inteligencja, która w sposób widzialny przejawia się

pod postacią fizycznego wszechświata. Kobiety są jej z natury bliSsze, ale męSczyźni teS mogą do

niej dotrzeć w sobie.

Większość współczesnych męSczyzn i kobiet nadal tkwi we władzy umysłu, utoSsamiając się z

myślicielem i z ciałem bolesnym. Oczywiście stoi to na przeszkodzie oświeceniu i rozkwitowi

miłości. Dla męSczyzn główną przeszkodą jest zazwyczaj myślący umysł, a dla kobiet -ciało

bolesne, chociaS bywa teS odwrotnie, a u niektórych osób obie te przeszkody są równie silne.

 

Zbiorowe ciało bolesne kobiet i jego rozpuszczanie

 

Czemu dla kobiet ciało bolesne jest większą przeszkodą?

 

Ciało bolesne prócz aspektu osobistego ma teS zazwyczaj aspekt zbiorowy. Ten osobisty tworzy się z

osadu bolesnych emocji, których sam w przeszłości doznałeś. Zbiorowy powstaje natomiast z bólu,

który przez tysiące lat gromadził się w zbiorowej psychice ludzkiej jako pozostałość chorób, tortur,

wojen, zabójstw, okrucieństw, szaleństw itd. Osobiste ciało bolesne kaSdego człowieka czerpie

zarazem soki ze zbiorowego ciała bolesnego. W tym ostatnim moSna wyróSnić wiele kategorii. Na

przykład pewnym rasom ludzkim bądź teS krajom, nękanym szczególnie brutalnymi odmianami

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

konfliktów czy przemocy, zbiorowe ciało bolesne bardziej ciąSy. Osoba obarczona silnym ciałem

bolesnym i za mało świadoma, Seby wyzbyć się toSsamości z nim, nie tylko będzie musiała

nieustannie lub cyklicznie przeSywać na nowo swoje bolesne emocje, lecz łatwo moSe teS stać się

sprawcą albo ofiarą gwałtu -zaleSnie od tego, jaki charakter ma jej ciało bolesne: czynny czy raczej

bierny. Z drugiej jednak strony człowiek taki moSe być teS bliSszy oświecenia. Nie jest oczywiście

powiedziane, Se wykorzysta tę szansę, ale skoro tkwi w koszmarze, będzie miał zapewne silniejszą

motywację do tego, Seby się przebudzić, niS ktoś, kto tylko trzęsie się na wybojach zwykłego snu.

KaSda kobieta -z wyjątkiem tych w pełni świadomych -prócz osobistego ciała bolesnego ma teS

swój udział w czymś, co moSna by nazwać zbiorowym ciałem bolesnym kobiet. Składa się ono z

nagromadzonego bólu, który kobiety wycierpiały w ciągu tysiącleci -po części dlatego, Se

podporządkowali je sobie męSczyźni, po części zaś wskutek istnienia niewolnictwa, wyzysku,

gwałtów, rodzenia i tracenia dzieci itd. W bólu emocjonalnym lub fizycznym, jaki u wielu kobiet

występuje przed krwawieniem miesięcznym i podczas niego, przejawia się zbiorowy aspekt ciała

bolesnego, które budzi się wtedy z uśpienia, chociaS mogą je teS uruchomić inne okoliczności. Ból

ten ogranicza swobodę przepływu energii Syciowej, którego fizycznym przejawem jest miesiączka.

Zatrzymajmy się na chwilę przy tej kwestii i zobaczmy, w jaki sposób menstruacja moSe się stać

katalizatorem oświecenia.

Często się zdarza, Se kobieta wpada wtedy w niewolę ciała bolesnego. Zawiera ono ogrom energii,

która z łatwością moSe sprawić, Se bezwiednie z nim się utoSsamisz. Ulegasz wówczas opętaniu

przez pole energetyczne, które gnieździ się w twojej przestrzeni wewnętrznej i podszywa się pod

ciebie, chociaS oczywiście wcale tobą nie jest. Przemawia twoim głosem, działa i myśli za twoim

pośrednictwem. Stwarza w twoim Syciu niedobre sytuacje, Seby z nich czerpać energię. Pragnie

coraz to nowych dawek bólu w dowolnej formie. Opisałem juS wcześniej ten proces. MoSe on

przybrać naprawdę jadowitą i niszczycielską postać. Objawia się wtedy czysty ból, miniony ból

który nie jest tobą.

JuS dziś znacznie więcej kobiet niS męSczyzn zbliSa się do stanu pełnej świadomości, a w

nadchodzących latach będzie ich coraz szybciej przybywać. MęSczyźni moSe im kiedyś dorównają,

ale przez dłuSszy czas utrzyma się rozziew między świadomością jednej a drugiej płci. Kobiety

wchodzą z powrotem w swoją przyrodzoną rolę, w której czują się zatem naturalniej od męSczyzn:

jest to rola pomostu między światem przejawionym a sferą Nieprzejawionego, między fizycznością a

duchem. Jako kobieta masz głównie za zadanie tak przeistoczyć ciało bolesne, Seby nie wkraczało

między ciebie a twoją prawdziwą jaźń — istotę tego, czym jesteś. Na drodze do oświecenia musisz

oczywiście uporać się teS z drugą przeszkodą, którą stanowi myślący umysł, ale podczas rozprawy z

ciałem bolesnym staniesz się tak bardzo obecna, Se pozwoli ci to wyzbyć się utoSsamienia z

umysłem.

Pamiętaj przede wszystkim, Se dopóki ból jest tworzywem twojej toSsamości, nie zdołasz się od

niego uwolnić. Dopóki część twojego poczucia Ja" tkwi ulokowana w bolesnych emocjach, dopóty

przed kaSdą swoją próbą uleczenia tego bólu będziesz się nieświadomie wzbraniać lub ją sabotować.

Dlaczego? Po prostu dlatego, Se nie chcesz ponieść choćby najmniejszego uszczerbku, a ból zdąSył

juS się stać istotną częścią ciebie. Proces ten przebiega nieświadomie, a moSna go przezwycięSyć

jedynie uświadamiając go sobie.

Kiedy nagle spostrzeSesz, Se jesteś -i to nie od dziś -przywiązana do własnego bólu, moSe to być

spory szok. Lecz gdy tylko uświadomisz sobie ten fakt, więź z bólem zniknie. Ciało bolesne stanowi

pole energii -moSna by nieomal powiedzieć: osobny byt, chwilowo gnieSdSący się w twojej

przestrzeni wewnętrznej. Jest to energia Syciowa, która uwięzia, przestała płynąć. Ciało bolesne

wzięło się oczywiście stąd, Se coś kiedyś się wydarzyło. Jest wciąS w tobie Sywą przeszłością, a jeśli

utoSsamiasz się z nim, to zarazem i z nią. ToSsamość ofiary opiera się na przeświadczeniu, jakoby

przeszłość miała większą moc od teraźniejszości, podczas gdy tak naprawdę jest akurat odwrotnie.

ToSsamość ofiary stoi na wierze, jakoby inni ludzie byli odpowiedzialni za to, Se jesteś tym, kim

jesteś, Se doznajesz bolesnych emocji lub nie umiesz być prawdziwą sobą. A tymczasem jedyna

rzeczywista moc tkwi w bieSącej chwili: moc twojej własnej obecności. Skoro tylko uświadomisz

sobie ten fakt, pojmiesz, Se odtąd za swoją przestrzeń wewnętrzną odpowiadasz wyłącznie ty sama,

nikt inny, a przeszłość nie sprosta potędze teraźniejszości.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

.

 

A zatem utoSsamienie z ciałem bolesnym nie pozwala ci rozprawić się z nim. Są kobiety, które

osiągnęły juS, co prawda, wystarczającą świadomość, Seby na poziomie osobistym rozstać się z

toSsamością ofiary, wciąS jednak kurczowo trzymają się tej toSsamości w jej aspekcie zbiorowym,

rozpamiętując, „co męSczyźni zrobili kobietom". Mają rację -a jednocześnie jej nie mają. Mają rację

 

o tyle, Se zbiorowe ciało bolesne kobiet rzeczywiście jest w znacznej mierze dziełem męskiej wobec

nich przemocy i tłamszenia, jakiemu od całych tysiącleci podlega Seńska zasada na kuli ziemskiej.

Nie mają zaś racji, jeśli budują na tym swoje poczucie ,Ja", przez co same zamykają się w więzieniu

zbiorowej toSsamości ofiary. Dopóki kobieta hołubi w sobie gniew, urazę lub potępienie, kurczowo

trzyma się ciała bolesnego. MoSe jej to wprawdzie dawać kojące poczucie toSsamości, solidarności z

innymi kobietami, zarazem jednak przykuwają do przeszłości i nie pozwala dotrzeć do całej pełni

własnej istoty i prawdziwej mocy. Gdy kobiety unikają męSczyzn, sprzyja to narastaniu w nich

poczucia odrębności, a więc wzmacnia ego. Im zaś jest ono silniejsze, tym dalej ci do twojej

prawdziwej natury.

 

Nie buduj więc swojej toSsamości na ciele bolesnym. Lepiej zrób z niego narzędzie oświecenia.

Przeistocz je w świadomość. Jedną z najlepszych okazji jest miesiączka. Wierzę, Se w najbliSszych

latach wielu kobietom właśnie w czasie miesiączki uda się osiągnąć stan pełnej świadomości.

Zazwyczaj przeSywają one ten okres w sposób nieświadomy, poniewaS dostają się we władzę

zbiorowego ciała bolesnego kobiet. Począwszy od pewnego poziomu świadomości, moSna jednak

odwrócić sytuację, tak aby świadomość nie malała, lecz rosła. Naszkicowałem juS wcześniej

podstawy tego procesu, ale znów go omówię, tym razem w związku ze zbiorowym ciałem bolesnym

 

kobiet.

 

Kiedy wiesz, Se nadchodzi czas menstruacji, zanim jeszcze poczujesz pierwsze oznaki tak zwanego

napięcia przed miesiączkowego, zwiastującego rychłe przebudzenie zbiorowego ciała bolesnego

kobiet, wzmóS czujność i bądź jak najbardziej obecna we własnym ciele. Gdy się pojawi pierwszy

znak, musisz być na tyle czujna, Seby go rozpoznać, zanim ciało bolesne tobą zawładnie. Takim

znakiem moSe być nagła i silna irytacja, fala gniewu albo jakiś czysto fizyczny symptom.

NiezaleSnie od tego, jaką sygnał ten przybierze formę, zauwaS go, zanim dostaniesz się we władzę

ciała bolesnego. Musisz w tym celu po prostu skupić uwagę na dostrzeSonym objawie. Jeśli będzie

nim emocja, poczuj ukryty za nią silny ładunek energii i wędź, Se jest to ciało bolesne. Jednocześnie

bądź tą wiedzą, czyli uświadamiaj sobie swoją przytomną obecność i czuj jej moc. KaSda emocja,

którą obdarzysz swoją obecnością, szybko osłabnie i ulegnie przeistoczeniu. Jeśli zaś sygnał

przybierze formę czysto fizycznego symptomu, skupiając na nim uwagę nie dopuścisz, Seby

przedzierzgnął się w emocję lub w myśl. Bądź stale czujna i czekaj na kolejny znak od ciała

bolesnego, a gdy się pojawi, wychwyć go tak jak poprzedni.

Kiedy ciało bolesne całkiem się zbudzi z uśpienia, przez pewien czas moSesz odczuwać w swojej

przestrzeni wewnętrznej znaczne wzburzenie, trwające nawet i kilka dni. NiezaleSnie od formy, jaką

ono przybierze, pozostań obecna. Skup się na nim bez reszty. Obserwuj to wewnętrzne zamieszanie.

Wiedz o nim. Trwaj w tej wiedzy i sama nią bądź. Pamiętaj: nie pozwól, Seby ciało bolesne

posłuSyło się twoim umysłem i zawładnęło myślami. Przyglądaj mu się. Odczuwaj jego energię

bezpośrednio, wcielę. Jak juS wiesz, z pełnym skupieniem uwagi idzie w parze pełna akceptacja.

Dzięki wytrwale podtrzymywanej uwadze, a więc i akceptacji, dokonuje się przeistoczenie. Ciało

bolesne przemienia się w promienną świadomość, podobnie jak kawał drewna połoSony w ogniu lub

blisko niego sam ogniem się zajmuje. Miesiączka staje się wtedy nie tylko radosnym

satysfakcjonującym przejawem twojej kobiecości, lecz takSe świętym czasem przeistoczenia, kiedy

to rodzi się z ciebie nowa świadomość. Twoja prawdziwa natura lśni wtedy pełnym blaskiem,

zarówno w swoim Seńskim aspekcie bogini, jak i w transcendentalnym aspekcie boskiej Istoty, którą

jesteś tam, gdzie nie ma podziału na męskość i kobiecość.

Jeśli męSczyzna, z którym jesteś, osiągnął dostatecznie wysoki poziom świadomości, moSe ci pomóc

w ten sposób, Se podczas twojej miesiączki będzie bardzo obecny. Jeśli pozostanie obecny, ilekroć

cofniesz się do stadium bezwiednego utoSsamienia z ciałem bolesnym -co skądinąd moSe się zda

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

rzyć i z początku niewątpliwie będzie się zdarzało -uda ci się szybko powrócić do stanu obecności.

Innymi słowy, za kaSdym razem, gdy twoje ciało bolesne chwilowo przejmie władzę -czy to w

trakcie miesiączki, czy kiedy indziej -partner nie popełni tego błędu, Seby uznać je za twoje

prawdziwe jestestwo. Nawet jeśli twoje ciało bolesne go zaatakuje -bo teS zapewne tak zrobi -on

nie zareaguje tak, jakbyś to „ty" go napastowała: nie zamknie się w sobie ani nie zacznie w ten czy

inny sposób się bronić, lecz nadal będzie stwarzał przestrzeń intensywnej obecności. I to juS

wystarczy, aby dokonała się przemiana. Przy jakiejś innej okazji będziesz mogła odwzajemnić mu

się tym samym albo pomóc mu wyzwolić świadomość z umysłu, jeśli za kaSdym razem, gdy

męSczyzna utoSsami się z własnym myśleniem, skierujesz jego uwagę ku temu, co dzieje się tu i

teraz. Powstanie dzięki temu między wami stałe pole energii, nastrojonej na czystą, wysoką

częstotliwość. śadne urojenie, Saden ból ani konflikt -nic, co nie jest wami, nic, co nie jest miłością

-w polu tym nie przetrwa. Tak spełnia się boski, trans-personalny cel waszego związku. Staje się on

wirem świadomości, który wciągnie w siebie wiele innych osób.

 

.

 

Wyrzeknij się związku z samym sobą

 

Czy ktoś, kto osiągnął pełną świadomość, wciąS jeszcze potrzebuje związku? Czy w pełni świadomy

męSczyzna nadal czuje pociąg do kobiety? I czy w pełni świadoma kobieta moSe mieć wraSenie, Se

bez męSczyzny jest niepełna?

 

Oświecenie oświeceniem, ale tak czy owak jesteś albo męSczyzną, albo kobietą, więc na poziomie

toSsamości upostaciowionej nie stanowisz pełni, lecz zaledwie jej połowę. Z tego braku pełni rodzi

się męsko-Seński magnetyzm, przyciąganie bieguna przeciwstawnej energii, które odczuwa się

niezaleSnie od poziomu świadomości. Lecz jeśli uaktywniłeś juS w sobie wewnętrzne łącza,

doświadczasz tego przyciągania jako czegoś, co dzieje się gdzieś na powierzchni, na obrzeSach

Sycia. Zresztą wszystko, co ci się wtedy przytrafia, tak właśnie odczuwasz. Świat sprawia wraSenie

fal lub zmarszczek na powierzchni ogromnego, głębokiego oceanu. Ten ocean to ty sam; jesteś teS

zarazem oczywiście falą, ale taką, która uświadomiła sobie swoją prawdziwą toSsamość i wie, Se w

rzeczywistości jest oceanem, a w porównaniu z jego ogromem i głębią sfera fal i zmarszczek nie ma

aS tak wielkiego znaczenia.

Nie znaczy to, Se nie czujesz głębokiej więzi z ludźmi ani z osobą, z którą dzielisz Sycie. Wręcz

przeciwnie: głęboki kontakt jest moSliwy tylko pod warunkiem, Se masz świadomość Istnienia.

Kiedy staje się ono dla ciebie punktem wyjścia, moSesz skupić uwagę i przeniknąć nią zasłonę form.

W Istnieniu męskość i Seńskość tworzą jednię. Twoja forma moSe nadal mieć pewne potrzeby, ale

Istnienie nie potrzebuje niczego. Samo stanowi całość, pełnię. Jeśli potrzeby twojej formy udaje się

zaspokoić, no to znakomicie, ale twojemu najgłębszemu jestestwu nie sprawia to najmniejszej

róSnicy. Zdarza się więc oczywiście, Se osoba oświecona pragnie kontaktu z przeciwstawnym

biegunem męskim lub Seńskim, a nie mogąc uczynić zadość temu pragnieniu, na poziomie

zewnętrznym będzie czuła pewien niedosyt czy teS brak pełni, zarazem jednak czując wewnątrz

całkowitą pełnię, nasycenie i spokój.

 

Czy na drodze do oświecenia fakt, Se męSczyzna czuje pociąg do męSczyzn, a nie do kobiet, pomaga

czy raczej przeszkadza? A moSe w ogóle nie sprawia róSnicy?

 

Jeśli w wieku dorastania masz wątpliwości co do własnej płci, a potem stwierdzasz, Se jesteś „inny",

moSe cię to wytrącić z utoSsamienia ze społecznie uwarunkowanymi schematami myślenia

zachowania. W ten sposób twoja świadomość automatycznie wzniesie się ponad poziom

nieświadomej większości, której przedstawiciele bez zastrzeSeń uznają wszystkie odziedziczone

wzorce. Z tego punktu widzenia odmienność upodobań seksualnych moSe się okazać poSyteczna.

Ktoś, kto jest postacią mniej lub bardziej marginalną -„nie pasuje" do reszty lub zostaje przez nią z

jakiegokolwiek powodu odrzucony -ma wprawdzie trudne Sycie, ale jest za to w korzystnej sytuacji,

gdy idzie o oświecenie, poniewaS sytuacja odmieńca nieomal siłą wyrywa go z nieświadomości.

Jeśli natomiast wytworzysz sobie toSsamość opartą na tym, Se Jesteś „gejem", unikniesz jednej

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

pułapki tylko po to, aby wpaść w drugą. Zaczniesz grać role i prowadzić gry, narzucone ci przez

własne wyobraSenie o sobie jako „geju". PogrąSysz się w nieświadomości. Staniesz się fikcją. Pod

maską ego będziesz bardzo nieszczęśliwy. To, Se wolisz męSczyzn, okaSe się więc przeszkodą. Ale

oczywiście zawsze jeszcze masz przed sobą kolejną szansę. Dotkliwe cierpienie moSe być świetnym

 

budzikiem.

 

Czy nie jest prawdą, Se zanim osiągnie się spełnienie w związku z drugim człowiekiem, trzeba

najpierw zawrzeć udany związek z samym sobą i siebie pokochać?

 

Jeśli nie potrafisz czuć się ze sobą swobodnie, kiedy jesteś sam, zaczniesz rozglądać się za jakimś

związkiem, Seby nim to swoje skrępowanie przesłonić. Ale z całą pewnością wyjdzie ono na jaw w

ramach związku, tyle Se pod inną postacią, a ty odpowiedzialnością za nie obciąSysz partnera. Tak

naprawdę w zupełności wystarczy, jeśli bez zastrzeSeń pogodzisz się z obecną chwilą. Poczujesz się

wtedy swobodnie w teraźniejszości i wobec samego siebie.

Ale czy związek z samym sobą jest ci w ogóle potrzebny? Nie moSesz po prostu być sobą? Kiedy

pozostajesz w związku z sobą samym, rozszczepiasz się na dwoje: na „siebie" i na swoje „ja"

podmiot i przedmiot. Stworzona przez umysł dwoistość jest główną przyczyną wszelkich zbędnych

komplikacji, problemów i konfliktów w twoim Syciu. Kiedy jesteś oświecony, jesteś sobą -ty i twoje

Ja" stanowicie jednię. Nie osądzasz juS samego siebie, nie uSalasz się nad sobą, nie jesteś z siebie

dumny, ani siebie nie kochasz, ani nienawidzisz itd. Stworzone przez świadomość osobną

rozszczepienie goi się i znika jak odczyniona klątwa. Nie ma juS Sadnego Ja", które musiałbyś

chronić, osłaniać czy karmić. Kiedy osiągasz oświecenie, rozpada się jeden ze związków, w których

dotąd trwałeś: twój związek z samym sobą. Gdy z niego zrezygnujesz, wszystkie inne twoje związki

staną się związkami miłosnymi.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Rozdział dziewiąty

 

GDZIE NIE SIĘGA SZCZĘŚCIE ANI NIESZCZĘŚCIE,

PANUJE SPOKÓJ

 

WySsze dobro ponad dobrem i złem

 

Czy istnieje jakaś róSnica między szczęściem a spokojem wewnętrznym?

 

Owszem. Szczęście jest uzaleSnione od okoliczności, odbieranych jako pozytywne; spokój

wewnętrzny nie podlega takiej zaleSności.

Czy nie moSna Syć tak, Seby przyciągać wyłącznie okoliczności pozytywne? Kiedy trzymamy się

pozytywnej postawy i sposobu myślenia, sprawiamy, Se w naszym Syciu przejawiają się same

 

pozytywne zdarzenia i sytuacje, prawda?

A czy rzeczywiście wiesz, co jest pozytywne, a co negatywne? Ogarniasz całość? Wielu ludzi miało

okazję się przekonać, Se ograniczenia, poraSka, strata, choroba czy ból w takiej czy innej postaci to

najlepszy mistrz. Nauczyli się w ten sposób rozstawać z fałszywymi wyobraSeniami o sobie i z

powierzchownymi, narzuconymi przez ego dąSeniami i pragnieniami. Nabrali dzięki temu głębi,

pokory i współczucia. Stali się prawdziwsi.

Ilekroć przytrafia ci się coś negatywnego, ukryta jest w tym głęboka nauka, chociaS niekoniecznie od

razu ją dostrzegasz. Nawet krótka choroba lub wypadek moSe ci pokazać, co w twoim Syciu istnieje

naprawdę, a co na niby - co w ostatecznym rozrachunku ma znaczenie, a co jest go pozbawione.

Kiedy patrzy się z lotu ptaka, widać, Se okoliczności z a w s z e są pozytywne. Mówiąc ściślej, nie

są ani pozytywne, ani negatywne. Są, jakie są. A gdy Syjesz w pełnej zgodzie z tym, co jest (bo teS

kaSdy inny sposób Sycia byłby niepoczytalny), nie ma juS w twoim świecie „dobra" ani „zła". Jest

tylko wySsze dobro -w którym zawiera się takSe zło. Ale z punktu widzenia umysłu, owszem,

istnieje dobro i zło, sympatia i antypatia, miłość i nienawiść. To dlatego Księga Rodzaju powiada, Se

Adamowi i Ewie zabroniono mieszkać w „raju", „albowiem poSywali owoc z drzewa wiadomości

dobra i zła".

 

Trąci mi to negacją rzeczywistości i oszukiwaniem samego siebie. Kiedy na mnie lub na bliską mi

osobę spada nieszczęście

 

— wypadek, choroba, taki czy inny rodzaj bólu albo śmierć,

—mogę, owszem, udawać, Se to nic złego, ale faktem jest, Se stało się zło, czemu wiec miałbym

zaprzeczać tej prawdzie?

Niczego nie udajesz. Po prostu pozwalasz, Seby wszystko było takie, jakie jest. Przekraczasz dzięki

temu przyzwoleniu granice umysłu, wydobywasz się z jego schematów stawiania oporu, których

dziełem są pozytyw i negatyw jako przeciwne bieguny. Bez tego nie istnieje wybaczenie.

Umiejętność wybaczania temu, co teraźniejsze, jest jeszcze waSniejsza niS puszczanie przeszłości w

niepamięć. Jeśli wybaczasz kaSdej chwili, pozwalając jej być taką, jaka jest, nie gromadzą się zaległe

urazy, które później trzeba byłoby wybaczyć.

Pamiętaj, Se nie mówimy tu o szczęściu. Jeśli niedawno zmarł ktoś, kogo kochałeś, albo czujesz

zbliSanie się własnej śmierci, nie będziesz szczęśliwy. To niemoSliwe. MoSesz natomiast być

spokojny. Choćbyś nawet smucił się i płakał rzewnymi łzami, to jeśli zaniechałeś oporu, gdzieś pod

smutkiem wyczujesz głębokie ukojenie, cichy bezruch, świętą obecność. Będzie to emanacja

Istnienia, spokój wewnętrzny - dobro, które nie ma negatywnego odpowiednika.

 

A jeśli spotkam się z sytuacją, której mogę jakoś zaradzić? Jak mam pozwolić jej być, jednocześnie ją

zmieniając?

 

Zrób to, co zrobić musisz. A na razie zaakceptuj wszystko, co j e s t. PoniewaS umysł i opór to

synonimy, akceptacja natychmiast wyzwala cię spod władzy umysłu, a tym samym odnawia więź z

Istnieniem. Wskutek tego najczęstsze motywacje, do których ucieka się ego, Seby czegoś „dokonać"

(takie jak lęk, chciwość, Sądza władzy, potrzeba chronienia lub zasilania fałszywego poczucia ,Ja")

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

tracą moc. Ster przejmuje inteligencja znacznie wySszego rzędu niS umysł, toteS działania twoje

przeniknięte są odtąd całkiem nowym rodzajem świadomości.

„Zgódź się na wszystko, co do ciebie przychodzi, wplecione we wzór twojego przeznaczenia, cóS

bowiem innego mogłoby być lepiej dostosowane do twoich potrzeb?" Słowa te napisał przed dwoma

tysiącami lat Marek Aureliusz -nadzwyczaj rzadki okaz człowieka, obdarzonego, prócz doczesnej

władzy, takSe mądrością.

Wygląda na to, Se większość ludzi musi bardzo wiele wycierpieć, nim zaniecha oporu i pogodzi się z

rzeczywistością, czyli wybaczy. Lecz gdy to juS zrobią, natychmiast zdarza się jeden z największych

cudów: dzięki pozornemu złu budzi się świadomość Istnienia, a cierpienie przeistacza się w

wewnętrzny spokój. Całe zło i ból świata zmusi w końcu ludzi, Seby sobie uświadomili, kim są poza

imieniem i formą. To, co z naszej ograniczonej perspektywy wydaje się złem, w rzeczywistości jest

częścią wySszego dobra, które nie ma negatywnego odpowiednika. Stanie się to jednak dla ciebie

prawdą dopiero wtedy, gdy wybaczysz. Dopóki się to nie zdarzy, zło nie dostąpi odkupienia, a więc

pozostanie złem.

Dzięki wybaczeniu, które w sumie sprowadza się do tego, Se spostrzegasz zupełną beztreściowość

przeszłości i pozwalasz obecnej chwili być taką, jaka jest, cud przemiany dokonuje się nie tylko

wewnątrz, lecz i na zewnątrz. Cicha przestrzeń intensywnej obecności powstaje zarówno w tobie, jak

i wokół ciebie. KaSdy człowiek i w ogóle wszystko, co wkroczy w to pole świadomości, ulegnie jego

wpływowi; czasem stanie się to w sposób widoczny i natychmiastowy, kiedy indziej zdarzy się na

głębszych poziomach, a zmiany ujawnią się dopiero później. Roztopisz dysharmonię, uleczysz ból,

rozproszysz nieświadomość, nic właściwie nie robiąc, po prostu będąc, po prostu trwając w stanie

intensywnej obecności.

 

Koniec z dramatem w twoim Syciu

 

Czy w tym stanie pełnej zgody na wszystko i wewnętrznego spokoju moSe jeszcze pojawić się w twoim

Syciu coś, czego ty sam nie nazwiesz zapewne „złym ", ale z punktu widzenia „pospolitej"

świadomości uznano by to za złe?

 

Większość „złych" rzeczy, które zdarzają się ludziom, jest skutkiem nieświadomości. Same się

tworzą, a raczej stwarza je ego. Czasem określam te „złe rzeczy" mianem dramatu. Gdy jesteś w

pełni świadomy, znika on z twojego Sycia. Przypomnę pokrótce, jak ego działa i jak stwarza dramat.

Ego to umysł niepoddany obserwacji, który kieruje twoim Syciem, kiedy nie jesteś obecny jako

baczna świadomość, jako świadek. Ego uwaSa się za osobny fragment we wrogim wszechświecie,

pozbawiony autentycznej więzi wewnętrznej z jakąkolwiek inną istotą, otoczony rojem innych ego,

które traktuje jako źródło zagroSenia albo próbuje wykorzystywać do własnych celów. Podstawowe

schematy jego funkcjonowania są obliczone na przezwycięSenie głęboko zakorzenionego w nim lęku

i niedosytu. Spośród schematów tych moSna wymienić opór, Sądzę władzy i wpływów, zachłanność,

obronę i atak. Choć niektóre strategie ego są niesłychanie sprytne, nigdy nie moSe ono za ich

pomocą całkiem rozwiązać swoich problemów -z tej prostej przyczyny, Se samo stanowi główny

problem.

Kiedy jedno ego spotyka się z drugim -w związku osobistym albo w ramach organizacji bądź

instytucji — prędzej czy później zaczyna „źle" się dziać: wybucha taki lub inny dramat, przybierając

postać konfliktów, problemów, walki o władzę, przemocy emocjonalnej albo fizycznej itd. Do tej

kategorii zjawisk naleSy teS „zło" popełniane w skali masowej: wojny, ludobójstwo, wyzysk -a

wszystko to z nieświadomości. Nieustanny opór ze strony ego, ograniczający i blokujący krąSenie

energii w ciele, bywa równieS źródłem wielu chorób. Kiedy odnawiasz więź z Istnieniem i

wyzwalasz się spod dyktatu umysłu, przestajesz stwarzać całe to „zło". Nie tworzysz juS odtąd

 

dramatu ani w nim nie uczestniczysz.

 

Gdy jedno ego napotyka drugie (lub gdy zbiera się większe ich grono), zaczynają się dramaty. Ale

nawet jeśli Syjesz samotnie, i tak stwarzasz swój własny dramat. Ilekroć uSalasz się nad sobą,

dramatyzujesz. Kiedy ogarnia cię poczucie winy albo niepokój, równieS jest to dramat. Kiedy

godzisz się na to, Seby teraźniejszość znikła za zasłoną przeszłości lub przyszłości, tworzysz czas

psychologiczny -czyli materiał, z którego dramat powstaje. Ilekroć nie pozwalasz obecnej chwili po

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

prostu być, a więc odmawiasz jej naleSnego szacunku, takSe tworzysz dramat.

Większość ludzi kocha się w swoim prywatnym dramacie Syciowym. Rola, którą w nim grają,

nadaje im toSsamość. Ego kieruje ich Syciem. Zainwestowali w ten dramat całe swoje poczucie ,ja".

Nawet ich pogoń za odpowiedzią, rozwiązaniem lub lekarstwem (zazwyczaj zresztą nieskuteczna)

staje się jednym z wątków scenicznych. Największy lęk i opór budzi w nich perspektywa końca

dramatu. Dopóki s ą swoim umysłem, najbardziej boją się własnego przebudzenia i przed nim teS

najsilniej się wzbraniają.

Kiedy Syjesz, całkowicie godząc się na to, co j e s t, wszelkie dramaty, jakie rozgrywały się

dotychczas w twoim Syciu, dobiegają końca. Nawet w zwykły spór nikt juS nie zdoła cię wciągnąć,

choćby bardzo się starał. Nie sposób spierać się z kimś, kto jest w pełni świadomy. Uczestnik sporu

musi się utoSsamić z własnym umysłem i stanowiskiem myślowym, a takSe stawiać opór stanowisku

rozmówcy i reagować na nie. Wskutek tego biegunowe przeciwieństwa wzajemnie się zasilają. Taki

właśnie jest mechanizm nieświadomości. Natomiast człowiek w pełni świadomy potrafi, owszem,

jasno i stanowczo wyrazić swój pogląd, ale nie wkłada w to energii, która mogłaby wywołać

jakąkolwiek reakcję, nie przybiera postawy obronnej ani zaczepnej. Nie wyniknie więc z tego

dramat. Kiedy jesteś w pełni świadomy, nie wdajesz się juS w konflikty. „Dla kogoś, kto sam ze sobą

stanowi jednię, konflikt jest wręcz nie do pomyślenia", stwierdza Lekcja cudów. Dotyczy to nie tylko

konfliktów z innymi ludźmi, lecz przede wszystkim konfliktu wewnętrznego, który ustaje, gdy nie

ma juS zgrzytów między Sądaniami i oczekiwaniami twojego umysłu a tym, co j e s t.

 

Nietrwałość a cykle Syciowe

 

Dopóki jednak Syjesz w wymiarze fizycznym i jesteś związany ze zbiorową psychiką ludzką, nadal

choć z rzadka -moSesz doznawać fizycznego bólu. Nie naleSy go mylić z cierpieniem -z bólem,

który bierze się z umysłu i emocji. Wszelkie cierpienie jest dziełem ego i powstaje z oporu. Dopóki

tkwisz w tutejszym wymiarze, podlegasz równieS jego cyklicznej naturze i prawu nietrwałości

wszechrzeczy, ale będąc oświeconym, nie widzisz juS w tym niczego „złego" -tylko coś, co po

prostu jest.

 

Kiedy godzisz się z Jestestwem" wszystkich rzeczy i spraw, ukryty pod grą przeciwieństw głębszy

wymiar objawia ci się jako coś, co jest stale obecne -niezmienny, głęboki bezruch, bezprzyczynowa

radość, wymykająca się kryteriom dobra i zła. OtóS i radość Istnienia, spokój boSy.

Na poziomie upostaciowionym są narodziny i śmierć, tworzenie i niszczenie, wzrost i rozpad

pozornie osobnych form.

Procesy te odzwierciedlają się wszędzie: w cyklu rozwojowym gwiazdy lub planety, fizycznego

organizmu, drzewa, kwiatu; we wzlotach i upadkach narodów, systemów politycznych, cywilizacji; a

 

takSe w nieuniknionych cyklach zysków i strat, które uwidoczniają się w Syciu poszczególnych

 

jednostek.

Zdarzają się cykle korzystne, kiedy wszystko samo do ciebie przychodzi i bujnie rozkwita, a takSe

cykle niepowodzeń, gdy to, co przyszło, więdnie lub się rozsypuje, a ty musisz pozwolić mu odejść,

Seby opróSnić miejsce na coś, co się dopiero pojawi, albo stworzyć przestrzeń, która umoSliwi

przemianę. Jeśli w tej fazie stawiasz opór i kurczowo czepiasz się tego, co odchodzi, znaczy to, Se

nie chcesz płynąć z prądem Sycia, będziesz zatem musiał pocierpieć.

Nieprawdą jest, jakoby ruch ku górze był dobry, a ruch ku dołowi -zły. To tylko umysł tak je ocenia.

Wzrost zazwyczaj uwaSany bywa za zjawisko pozytywne, ale nic nie moSe rosnąć w

nieskończoność. Gdyby jakiegokolwiek rodzaju wzrost trwał bez końca, prędzej czy później

doprowadziłby do spotwornienia i destrukcji. Rozpad jest potrzebny, aby mogło wyrosnąć coś

nowego. Łączy go ze wzrostem wzajemna zaleSność.

Ruch ku dołowi jest koniecznym warunkiem duchowego urzeczywistnienia. Skoro pociąga cię

wymiar duchowy, musiałeś widocznie ponieść w jakiejś sferze wielką poraSkę lub stratę albo zaznać

bólu. A moSe sprzyjające ci powodzenie okazało się puste i bez znaczenia, w sumie więc i ono stało

się poraSką. PoraSka tkwi utajona w kaSdym sukcesie, a w kaSdej poraSce kryje się sukces. W

tutejszym świecie, czyli na poziomie formy, wszystkich nas prędzej czy później czeka oczywiście

klęska, a kaSde osiągnięcie w końcu obraca się wniwecz. Wszelkie formy są nietrwałe.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Jako człowiek oświecony moSesz nadal działać i z radością tworzyć nowe formy i okoliczności,

pozwalając, Seby za twoim pośrednictwem się przejawiały, ale juS z nimi się nie utoSsamiasz. Nie są

ci potrzebne do budowy twojego poczucia ,ja". Nie są twoim Syciem, tylko sytuacją Syciową.

Cyklom podlega równieS energia Syciowa. Nie moSesz być stale u jej szczytu. Okresy obniSonej

energii przeplatają się z okresami podwySszonej. Czasem bywasz bardzo czynny i twórczy, moSe się

teS jednak zdarzyć ogólny zastój: będziesz miał wtedy wraSenie, Se w ogóle nie posuwasz się

naprzód i nic ci się nie udaje. Cykl potrafi trwać od kilku godzin do kilku lat. Bywają cykle wielkie

oraz zawarte w nich małe. Przyczyną wielu chorób jest forsowne przezwycięSanie faz spadku

energii, podczas których następuje jakSe istotna regeneracja. Przymus działania i skłonność do tego,

Seby czerpać poczucie własnej wartości i toSsamości z czynników zewnętrznych, takich jak

osiągnięcia, wynika ze złudzeń, od których nie sposób się uwolnić, dopóki utoSsamiasz się z

umysłem. Pogodzenie się z fazami obniSonej energii i cierpliwe czekanie, aS miną, sprawia ci wtedy

wielkie lub wręcz nieprzezwycięSone trudności. Twój organizm moSe się wówczas okazać

mądrzejszy i w odruchu samoobrony wywołać chorobę, Seby zmusić cię do wyhamowania, które

umoSliwi odnowę sił.

Cykliczna natura wszechświata ściśle się wiąSe z nietrwałością wszystkich rzeczy i sytuacji. Jest to

sednem nauk Buddy. Wszelkie okoliczności są bardzo chwiejne i wiecznie płynne; wszystkie stany i

sytuacje, jakie masz szansę napotkać w Syciu -powiada Budda -odznaczają się nietrwałością:

zmienią się, znikną albo przestaną cię zadowalać. Nietrwałość jest teS podstawą nauk Jezusa: „Nie

gromadźcie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza je zSera, a złodzieje podkopują i kradną...".

Dopóki umysł ocenia daną sytuację jako „dobrą" -czy będzie to związek z drugim człowiekiem,

przedmiot posiadania, rola społeczna, miejsce na ziemi czy twoje ciało fizyczne -przywiązuje się do

niej i z nią utoSsamia. Owo przywiązanie i utoSsamienie napawa cię szczęściem,

samozadowoleniem, i moSe się stać częścią tego, kim jesteś -albo myślisz, Se jesteś. Nic jednak nie

bywa trwałe w tutejszym wymiarze, „zSeranym przez mole i rdzę". Wszystko się kończy lub

zmienia, a moSe teS ulec biegunowemu odwróceniu: coś, co zaledwie wczoraj albo rok temu było

dobre, nagle albo stopniowo się psuje. Sytuacja, która cię uszczęśliwiała, teraz cię unieszczęśliwia.

Miejsce dzisiejszego dostatku jutro zajmie pusty, konsumpcyjny styl Sycia. Po szczęśliwym weselu i

miesiącu miodowym nastąpi nieszczęśliwy rozwód lub nieszczęśliwe współistnienie. Zdarza się teS,

Se jakaś sytuacja całkiem znika, a wtedy unieszczęśliwia cię jej brak. Umysł nie umie pogodzić się

ze znikaniem stanów lub okoliczności, z którymi połączyło go przywiązanie i utoSsamienie.

Kurczowo czepia się znikającej sytuacji, opierając się zmianom. To prawie tak, jakby wyrywano ci

rękę lub nogę.

Słyszy się czasem o ludziach, którzy popełnili samobójstwo, poniewaS stracili cały majątek albo

dobre imię. Są to skrajne przypadki. Inni w obliczu cięSkiej straty wpadają tylko w depresję albo

rozchorowują się na własne Syczenie. Nie odróSniają swojego Sycia od sytuacji Syciowej. Czytałem

niedawno o pewnej sławnej aktorce, która umarła w wieku osiemdziesięciu kilku lat. Kiedy jej uroda

zaczęła blaknąć, stoczona przez czas, kobieta ta pogrąSyła się w głębokiej rozpaczy i skryła przed

światem. Ona takSe utoSsamiła się z pewnym stanem: ze swoim wyglądem zewnętrznym. Czerpała z

niego poczucie własnego Ja", które początkowo dawało jej szczęście, potem jednak ją

unieszczęśliwiło. Gdyby umiała dotrzeć do bezpostaciowego, ponadczasowego Sycia w sobie,

mogłaby z całym spokojem i pogodą ducha patrzeć, jak więdnie jej zewnętrzna forma, przez którą

zresztą coraz łatwiej przenikałby blask jej bez-wiecznej, prawdziwej natury, toteS zewnętrzna uroda

właściwie by nie zblakła, lecz przeistoczyła się w piękno duchowe. Ale nikt nie podsunął tego

pomysłu sławnej aktorce. Najbardziej niezbędna wiedza wciąS jeszcze dostępna jest tylko wąskim

kręgom.

 

.

 

Budda nauczał, Se nawet szczęście jest dukkha. W języku pali słowo to znaczy „cierpienie" lub

„niedostateczność". Szczęście nierozerwalnie wiąSe się ze swoim przeciwieństwem. Czyli szczęście i

nieszczęście tworzą jedną całość. Rozdziela je tylko złudny czas.

Nie ma w tym stwierdzeniu niczego negatywnego. Jest tylko trafne rozpoznanie natury rzeczy, dzięki

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

któremu nie będziesz musiał przez resztę Sycia uganiać się za iluzją. Nie znaczy to wcale, Se nie

powinieneś juS odtąd cieszyć się tym, co miłe lub piękne. Ale jeślibyś próbował dzięki miłym i

pięknym rzeczom i sytuacjom zyskać coś, czego dać one nie mogą -toSsamość, poczucie trwałości i

spełnienia -byłaby to niezawodna recepta na rozgoryczenie i cierpienie. Gdyby ludzie doznali

oświecenia i przestali poszukiwać własnej toSsamości w rzeczach, runąłby cały przemysł reklamowy

i społeczeństwo konsumpcyjne. Im bardziej chcesz dzięki rzeczom osiągnąć szczęście, tym

skuteczniej ci się ono wymyka. To, co istnieje na zewnątrz, sprawia w najlepszym razie chwilowe,

powierzchowne zadowolenie, moSe się jednak okazać, Se dopiero po wielu rozczarowaniach

uświadomisz sobie tę prawdę. Rzeczy i okoliczności mogą dać ci przyjemność, lecz zadadzą takSe

ból. Rzeczy i okoliczności mogą dać ci przyjemność, lecz nie dadzą radości. Nic ci jej dać nie moSe.

Powstaje ona bez Sadnej przyczyny, wyłaniając się z twojego wnętrza jako radość Istnienia. Stanowi

jeden z najwaSniejszych elementów spokoju wewnętrznego, nazywanego równieS pokojem BoSym.

Jest to twój stan naturalny, a nie coś, co musisz okupić cięSką pracą albo mozolnym dąSeniem.

Wielu ludzi do końca Sycia nie uświadamia sobie, Se nie ma szans znaleźć „zbawienia" w niczym, co

robi, posiada lub osiąga. Ci, do których dociera ten fakt, często zniechęcają się do świata i wpadają w

depresję: skoro nic nie moSe im dać prawdziwego spełnienia, po co się wysilać? Po co w ogóle cokolwiek robić? Jeden z proroków Starego Testamentu musiał widocznie mieć tę świadomość, gdy

pisał: „Widziałem wszystkie sprawy, które się dzieją pod słońcem, a wszystko to jest marność i

gonitwa za wiatrem". Kiedy sobie to uzmysławiasz, stajesz o krok od rozpaczy -i o krok od

oświecenia.

Pewien mnich buddyjski wyznał mi kiedyś: „Jestem mnichem od dwudziestu lat, a całą zdobytą

przez ten czas wiedzę zawrzeć mogę w jednym zdaniu: wszystko, co się pojawia, przemija. Tyle

wiem". Chciał przez to oczywiście powiedzieć: „Nauczyłem się nie stawiać oporu temu, co j e s t;

nauczyłem się pozwalać obecnej chwili, Seby po prostu była, i pogodziłem się z tym, Se wszystkie

rzeczy i stany są z natury nietrwałe. Dzięki temu znalazłem spokój".

Kto nie opiera się Syciu, trwa w stanie łaski, swobodny i lekki. Stan ten nie zaleSy juS wtedy od tego,

jak się sprawy mają -dobrze czy źle. Brzmi to paradoksalnie, lecz gdy przestajesz być wewnętrznie

uzaleSniony od sfery form, twoja ogólna sytuacja Syciowa, przejawiająca się w formach

zewnętrznych, zazwyczaj wyraźnie się poprawia. Rzeczy, osoby i sytuacje, o których myślałeś, Se są

ci potrzebne do szczęścia, zjawiają się bez Sadnych starań czy wysiłku z twojej strony, a ty moSesz

cieszyć się nimi -dopóki trwają. Wszystkie prędzej czy później przeminą, cykle będą powracać i

odchodzić, lecz gdy znika uzaleSnienie, ulatnia się teS lęk przez utratą. śycie swobodnie płynie.

Szczęście wtórne, czerpane skądinąd, nigdy nie bywa bardzo głębokie. Jest zaledwie bladym

odbiciem radości Istnienia -tętniącego spokoju, który odnajdziesz w sobie, kiedy zaniechasz

wszelkiego oporu. Istnienie pozwala ci wykroczyć poza układ biegunowych przeciwieństw,

stworzony przez umysł, i zrzucić brzemię zaleSności od formy. Choćby wszystko wokół ciebie

runęło, gdzieś w samym swoim rdzeniu i tak czułbyś głęboki spokój. Niekoniecznie byłbyś

szczęśliwy, ale na pewno spokojny.

 

.

 

Negatywizm: jak się nim posługiwać i jak się go wyrzec

 

Wszelki opór wewnętrzny odczuwa się jako rodzaj negatywizmu. Wręcz moSna powiedzieć, Se

wszelki negatywizm jest toSsamy z oporem. W tym kontekście są to nieomal synonimy. Istnieje

szeroki wachlarz postaw negatywnych -od irytacji lub zniecierpliwienia aS po wściekłą furię, od

przygnębienia czy ponurej urazy aS po samobójczą rozpacz. Kiedy pod wpływem oporu dochodzi do

głosu ciało bolesne, byle drobnostka potrafi wywołać silną reakcję negatywną: gniew, depresję lub

głęboki Sal.

Ego wierzy, Se dzięki negatywizmowi zdoła manipulować rzeczywistością i uzyska to, czego

pragnie. Wierzy, Se uda mu się w ten sposób wywołać poSądaną sytuację bądź unicestwić

niepoSądaną. Jak słusznie stwierdza autor Lekcji cudów, cierpienie zawsze podszyte jest

nieświadomą wiarą, Se „kupisz" sobie za nie przedmiot swoich pragnień. Gdybyś rzekomy „ty"

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

czyli umysł -nie wierzył, Se cierpienie moSe wywołać skutek, o jaki ci chodzi, po cóS byś je

stwarzał? Prawda jest oczywiście taka, Se negatywizm wcale nie daje poSądanych skutków. Nie

tylko nie wywołuje sytuacji, jakiej byśmy sobie Syczyli, ale uniemoSliwia jej pojawienie się. Zamiast

unicestwić sytuację niepoSądaną, jedynie ją utrwala. Cała jego „skuteczność" sprowadza się do

wzmacniania ego - i z tej właśnie przyczyny ego uwielbia wszystko, co negatywne.

Gdy juS utoSsamiłeś się z czymś negatywnym, nie chcesz wyrzec się tego utoSsamienia, a na

głęboko nieświadomym poziomie wcale nie pragniesz pozytywnej zmiany. Zagroziłaby ona bowiem

twojej toSsamości, zgodnie z którą masz być przygnębiony, wściekły i skrzywdzony. Wszelkie

pozytywne wpływy, jakie pojawią się w twoim Syciu, będziesz więc ignorował, negował lub

sabotował. Jest to częste zjawisko. A zarazem zupełny obłęd.

To, co negatywne, jest absolutnie sprzeczne z naturą. PoniewaS zaś wszystko, co negatywne,

zanieczyszcza psychikę, istnieje głęboki związek między zatruciem i zniszczeniem przyrody a

ogromnymi pokładami negatywizmu, nagromadzonymi w zbiorowej psychice ludzkiej. śadna inna

forma Sycia na kuli ziemskiej nie wie, co to negatywizm: znany jest on wyłącznie ludziom; Sadna teS

spośród innych form Sycia nie zadaje gwałtu planecie, której zawdzięcza samo swoje trwanie, ani

planety tej nie zatruwa. Widziałeś kiedyś nieszczęśliwego delfina, Sabę, która miała problemy z

samooceną, kota, co nie potrafił się zrelaksować, albo ptaka, hołubiącego nienawiść i urazę? Jedynie

zwierzęta, Syjące w bliskim kontakcie z ludźmi i poprzez nich wchodzące w kontakt z ludzkim

umysłem oraz jego obłędem, zdradzają czasem coś w rodzaju negatywnych skłonności czy objawów

nerwicy. Przyjrzyj się dowolnemu zwierzęciu lub roślinie i ucz się od tego Sywego organizmu, jak w

pełni akceptować to, co j e s t -jak poddać się teraźniejszości. Niech zwierzę lub roślina uczy cię

Istnienia. Niech cię uczy rzetelności -tego, jak być jednią, jak być całym, być sobą, być

rzeczywistym. Niech cię uczy, jak Syć i umierać - i jak z Sycia i z umierania nie robić problemu.

Zdarzało mi się mieszkać z mistrzami buddyzmu zeń, a kaSdy z nich był kotem. Nawet kaczki

udzieliły mi waSnych nauk duchowych. JuS samo patrzenie na te ptaki jest medytacją. JakSe

spokojnie pływają, ani trochę nieskrępowane sobą, bez reszty obecne w teraźniejszości, tak dostojne

i doskonałe, jak dostojna i doskonała moSe być tylko istota bezmyślna. Zdarza się jednak, Se dwie

kaczki wdadzą się w bójkę -czasem bez widocznego powodu, a czasem dlatego, Se jedna wtargnęła

na terytorium drugiej. Bijatyka trwa zwykle raptem kilka sekund, po czym kaczki rozdzielają się,

odpływają w przeciwne strony i kaSda parę razy energicznie macha skrzydłami. Potem znowu

spokojnie dryfują, jakby do bójki w ogóle nie doszło. Kiedy pierwszy raz obserwowałem taką scenę,

zrozumiałem nagle, Se dzięki machaniu skrzydłami ptaki pozbywają się nadmiaru energii, która

mogłaby uwięznąć w ich ciele i dać początek czemuś negatywnemu. Tak podpowiada im wrodzona

mądrość, a one z łatwością idą za jej nakazem, poniewaS nie mają umysłu, który niepotrzebnie

przedłuSa Sycie przeszłości, a potem buduje wokół niej toSsamość.

 

Ale czy nie bywa i tak, Se negatywna emocja zawiera waSny komunikat? Ma przykład jeśli często

miewam depresję, moSe to znaczyć, Se z moim Syciem coś jest nie w porządku. Sygnał ten moSe mnie

zmusić, Sebym przyjrzał się swojej sytuacji Syciowej i dokonał w niej zmian. Muszę więc słuchać, co

mówi mi emocja, zamiast bagatelizować ją jako coś negatywnego.

 

Regularnie powracające emocje negatywne niekiedy rzeczywiście mogą być sygnałem, podobnie jak

bywa nim choroba. Ale wszelkie zmiany, jakich dokonasz -w pracy, w związkach osobistych czy w

szerzej pojętym otoczeniu -będą miały charakter czysto kosmetyczny, jeśli nie spowoduje ich

zmiana twojego poziomu świadomości. Ta zaś moSe nastąpić tylko w jeden sposób: poprzez większą

obecność. Począwszy od pewnego jej poziomu, wiesz bez pomocy negatywnych sygnałów, czego

domaga się twoja sytuacja Syciowa. Dopóki jednak miewasz negatywne popędy, rób z nich uSytek.

Niech ci przypominają, Se powinieneś być bardziej obecny.

 

Jak zapobiec pojawianiu się negatywnych skłonności i jak się ich pozbyć, gdy juS się pojawią?

 

Przestaną się pojawiać, kiedy staniesz się bez reszty obecny. Ale nie zniechęcaj się. Jak dotąd

niewielu ludzi na kuli ziemskiej potrafi utrzymać stan ciągłej obecności, chociaS niektórzy są tego

coraz bliSsi. Wierzę, Se wkrótce liczba ich znacznie się zwiększy.

Ilekroć zauwaSysz, Se odzywa się w tobie coś negatywnego, potraktuj to nie jak poraSkę, lecz jak

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

poSyteczny znak, który mówi ci: „Zbudź się. Wyskocz z umysłu. Bądź obecny".

W późniejszych latach Sycia Aldous Huxley ogromnie zainteresował się naukami duchowymi i

napisał powieść, zatytułowaną Wyspa. Jej bohater w wyniku katastrofy okrętowej ląduje na dalekiej

wyspie, pozbawionej wszelkiego kontaktu ze światem. Istnieje tam jedyna w swoim rodzaju

cywilizacja, której niezwykłość polega na tym, Se jej przedstawiciele są w przeciwieństwie do reszty

ludzkości całkowicie poczytalni. Pierwsze, co zauwaSa rozbitek, to kolorowe papugi, które siedzą w

koronach drzew i raz po raz skrzeczą: „Uwaga. Tu i teraz. Uwaga. Tu i teraz". Z dalszego ciągu

powieści dowiadujemy się, Se wyspiarze nauczyli je tak mówić, poniewaS chcieli mieć sygnał, który

by ich nieustannie przywracał do stanu obecności.

Ilekroć więc czujesz, Se budzi się w tobie coś negatywnego -pod wpływem zewnętrznego bodźca,

twojej własnej myśli albo i bez Sadnej uświadomionej przyczyny -potraktuj to jak okrzyk: „Uwaga.

Tu i teraz. Zbudź się". Nawet najlSejsza irytacja jest znamienna, trzeba ją więc przyjąć do

wiadomości i poddać oględzinom; w przeciwnym razie będą w tobie narastały pokłady

niezaobserwowanych reakcji. Być moSe –jak juS wcześniej sugerowałem -zdołasz najzwyczajniej w

świecie porzucić negatywną skłonność, gdy poczujesz, Se nie chcesz w sobie nosić pola energii,

które z nią się wiąSe, i Se nie jest ci ono do niczego potrzebne. Ale jeśli juS się z nią rozstajesz, zrób

to gruntownie. Jeśli zaś nie zdołasz jej poniechać, pogódź się po prostu z jej istnieniem i –jak juS

wcześniej mówiłem - skup się na odczuciach.

Gdy nie udaje ci się poniechać negatywnej reakcji, moSesz ją rozpuścić, wyobraSając sobie, Se

zewnętrzny bodziec, który ją wywołał, przenika przez ciebie jak przez powietrze. Radzę najpierw

ćwiczyć tę umiejętność w drobnych, wręcz błahych sprawach. Powiedzmy, Se siedzisz sobie

spokojnie w domu. Nagle po drugiej stronie ulicy zaczyna wyć alarm samochodowy. Budzi się

irytacja. Po co ci ona? Po nic. Czemu więc ją w sobie wywołałeś? To nie ty: wywołał ją umysł. Stało

się to zupełnie automatycznie, bez udziału świadomości. Czemu umysł wywołał irytację? PoniewaS

tkwi w nieświadomym przeświadczeniu, Se jego opór (który ty odczuwasz jako pewien rodzaj

negatywizmu bądź cierpienia) w ten czy inny sposób unicestwi niepoSądaną sytuację. Jest to

oczywiście złudzenie. Opór umysłu -w tym akurat wypadku będzie to irytacja lub gniew -wywołuje

znacznie większe zamieszanie niS pierwotna przyczyna, którą umysł próbuje rozpuścić.

Wszystko to moSna potraktować jako praktykę duchową. Poczuj, Se stajesz się przeźroczysty,

dematerializujesz się. Niech hałas lub inny bodziec, budzący w tobie negatywną reakcję, przepłynie

przez ciebie na wskroś, nie napotykając twardej zapory. Jak juS mówiłem, na początek wybieraj do

tych ćwiczeń sprawy drobne: alarm samochodowy, szczekanie psa, krzyki dzieci, korek uliczny.

Zamiast wznosić w sobie zaporę, w którą raz po raz boleśnie uderza coś, co „nie powinno mieć

miejsca", pozwól, Seby wszystko przez ciebie przepływało.

Ktoś odzywa się do ciebie grubiańsko albo uszczypliwie. Zamiast reagować nieświadomie i

negatywnie -atakiem, obroną lub oddaleniem -pozwalasz, Seby usłyszane słowa przepłynęły przez

ciebie. Nie stawiaj najmniejszego oporu. Zachowuj się tak, jakby nie istniał juS w tobie nikt, kogo

moSna zranić. Na tym właśnie polega zdolność wybaczania. Dzięki niej stajesz się nietykalny. Jeśli

zechcesz, moSesz, owszem, powiedzieć rozmówcy, Se jego zachowanie jest nie do przyjęcia, ale nie

ma on juS władzy nad twoim stanem ducha. Tylko ty sam sprawujesz tę władzę -nie kto inny ani nie

twój umysł. Dopóki zaś stawiasz opór, jego mechanizm zawsze działa tak samo -niezaleSnie od

tego, czy bodźcem będzie alarm samochodowy, czyjeś grubiańskie zachowanie, powódź, trzęsienie

ziemi lub utrata całego majątku.

 

Od dawna medytuję, biorę udział w warsztatach, przeczytałem wiele ksiąSek o tematyce duchowej,

staram się Syć, nie stawiając oporu, ale jeśli spytasz, czy odnalazłem prawdziwy i trwały spokój

wewnętrzny, to powiem szczerze, Se mi się nie udało. Dlaczego? Co jeszcze mogę zrobić, Seby go

znaleźć?

 

WciąS szukasz na zewnątrz i tak juS do tego przywykłeś, Se nie potrafisz zaniechać poszukiwań.

Łudzisz się, Se do celu pozwoli ci się zbliSyć kolejny warsztat, kolejna technika. Moja rada: nie

szukaj spokoju. Nie szukaj Sadnego innego stanu niS ten, w którym akurat jesteś, bo wywołasz we

własnym wnętrzu konflikt i nieświadomy opór. Wybacz sobie to, Se nie jesteś spokojny. Kiedy

całkowicie pogodzisz się ze swoim niepokojem, natychmiast przeistoczy się on w spokój. Wszystko,

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

co w pełni zaakceptujesz, doprowadzi cię do celu, do spokoju. Ten właśnie cud zdarza się, gdy się

 

poddasz.

 

.

 

Słyszałeś moSe o „nadstawianiu drugiego policzka", które przed dwoma tysiącami lat zalecał pewien

wielki mistrz oświecenia. Próbował przekazać w tej symbolicznej formie tajemnicę braku oporu i w

 

ogóle wszelkiej reakcji. W zdaniu tym, podobnie jak we wszystkich swoich wypowiedziach,

 

nauczyciel ten zajmuje się wyłącznie wewnętrzną rzeczywistością człowieka, a nie jego

zewnętrznym stylem Sycia.

Wiesz, jak to było z Banzanem? Zanim został wielkim mistrzem buddyzmu zeń, przez wiele lat

dąSył do oświecenia, ale wciąS mu się ono wymykało. AS tu pewnego dnia szedł przez targ i usłyszał

rozmowę rzeźnika z klientem. „Daj mi najlepszą porcję mięsa", powiedział klient. A na to rzeźnik:

„Skąd ja ci wezmę nienajlepszą? Mam same najlepsze". Dzięki tym słowom Banzan doznał

oświecenia.

Widzę, Se trzeba ci to objaśnić. OtóS gdy pogodzisz się z tym, co j e s t, kaSda porcja mięsa -kaSda

chwila -będzie najlepsza. Na tym właśnie polega oświecenie.

 

Natura współczucia

 

Kiedy wykraczasz poza sferę przeciwieństw, które tworzy umysł, stajesz się podobny głębokiemu

jezioru. Zewnętrzna sytuacja Syciowa i wszystko, co się dzieje w jej obrębie, jest powierzchnią

jeziora: to spokojną, to znów zwichrzoną, wzburzoną -zaleSnie od cyklów i pór roku. Ale w

głębokiej toni zawsze panuje spokój. Jesteś całym jeziorem, nie tylko powierzchnią, i masz kontakt z

własną głębią, która pozostaje w absolutnym bezruchu. Nie opierasz się zmianom, przywierając

umysłem do tej czy innej sytuacji. Twój spokój wewnętrzny nie podlega ich wpływom. Trwasz w

Istnieniu -niezmiennym, niepoddanym czasowi, nieznającym śmierci -a twoje spełnienie czy

szczęście nie zaleSy od świata zewnętrznego, złoSonego z wiecznie płynnych form. MoSesz się

cieszyć formami, igrać z nimi i stwarzać coraz to nowe, napawając się pięknem całego tego procesu.

Ale przywiązanie do któregokolwiek z jego elementów nie jest ci juS potrzebne.

 

Czy gdy człowiek osiąga ten rodzaj dystansu, oddala się zarazem od innych ludzi?

 

Wręcz przeciwnie. Dopóki nie uświadamiasz sobie Istnienia, wymyka ci się prawdziwe jestestwo

innych ludzi, poniewaS nie dotarłeś jeszcze do tego, czym sam rzeczywiście jesteś. Formy, w jakich

ludzie się przejawiają -nie tylko ich ciała, ale i umysły -mogą się twojemu umysłowi podobać lub

nie. Autentyczny związek staje się jednak moSliwy dopiero wtedy, gdy uświadomisz sobie Istnienie.

Kiedy zyskasz w nim oparcie, zobaczysz, Se ciało i umysł drugiego człowieka to zaledwie rodzaj

parawanu, za którym wyczujesz prawdziwe jestestwo tej osoby, tak jak będziesz wówczas czuł

własne. W obliczu cudzego cierpienia i nieświadomych zachowań pozostaniesz więc obecny, w

kontakcie z Istnieniem; zdołasz dzięki temu przeniknąć zasłonę formy i poczuć poprzez własne

 

Istnienie promienne, czyste jestestwo drugiej osoby. Na poziomie Istnienia wszelkie cierpienie jawi

 

się jako iluzja. Przyczyną jego jest utoSsamienie z formą. Ludzie znający tę zaleSność potrafią

czasem w cudowny sposób uzdrawiać innych, budząc w nich świadomość Istnienia. MoSe się to

jednak zdarzyć tylko pod warunkiem, Se sam pacjent dojrzał juS do takiej przemiany.

 

Czy to właśnie jest współczucie?

 

Tak. Współczucie to inaczej świadomość głębokiej więzi, jaka łączy cię z wszystkimi istotami. Ma

ono jednak dwie strony. Jedną z nich jest to, Se -skoro wciąS jeszcze Syjesz jako ciało fizyczne

twoja fizyczna forma jest równie bezbronna i śmiertelna, jak formy wszystkich innych ludzi i

wszelkich Sywych stworzeń. Gdy następnym razem powiesz: „Nie mam z tym człowiekiem nic

wspólnego", pamiętaj, Se wiele was łączy: za ileś lat (moSe za dwa, a moSe za siedemdziesiąt -tak

czy owak niewielka róSnica) obaj będziecie gnijącymi trupami, potem kupkami kurzu i wreszcie

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

niczym. Jest to mocno trzeźwiące, skłaniające do pokory spostrzeSenie. Gdy raz ci się nasunie, wiesz

juS odtąd, Se nie masz specjalnych powodów do dumy. Czy to negatywna myśl? Nie, to po prostu

fakt. Po co zamykać nań oczy? Z tego punktu widzenia między tobą a kaSdym innym stworzeniem

panuje całkowita równość.

Jedną z najpotęSniejszych praktyk duchowych jest głęboka medytacja nad śmiertelnością form

fizycznych, łącznie z twoją własną. Praktyka ta polega na tym, Seby umrzeć, zanim jeszcze umrzesz.

Zagłęb się w niej. Twoja forma fizyczna rozpuszcza się, juS jej nie ma. A potem przychodzi chwila,

gdy umierają teS wszystkie myśli, wszystkie formy o umysłowym rodowodzie. Ty jednak wciąS

istniejesz -jako boska obecność, którą w istocie jesteś: promienny, w pełni przebudzony. Nic

prawdziwego nigdy nie umarło - tylko nazwy, formy i złudzenia.

 

.

 

Dotarcie świadomością do tego nieśmiertelnego wymiaru, do własnej prawdziwej natury, jest drugą

stroną współczucia. Na poziomie głębokiego odczuwania dostrzegasz wtedy nie tylko własną

śmiertelność, lecz poprzez nią zdajesz teS sobie sprawę ze śmiertelności wszystkich innych stworzeń.

Na poziomie formy jesteś tak jak one śmiertelny, a twoja egzystencja jest ciągłym balansowaniem

nad przepaścią. Na poziomie Istnienia uczestniczysz wraz z nimi w wiecznym, promiennym Syciu.

OtóS i dwie strony współczucia. We współczuciu smutek i radość -doznania na pozór sprzeczne

zlewają się w jedno i przeistaczają w głęboki spokój wewnętrzny, spokój boSy. Jest to jedno z

najszlachetniejszych uczuć, do jakich zdolni są ludzie; ma ono ogromną moc uzdrawiającą i

przeobraSającą. Ale prawdziwe współczucie, tak jak je tutaj zdefiniowałem, wciąS jeszcze stanowi

rzadkość. Choć głęboka empatia wobec cierpienia drugiej istoty wymaga niewątpliwie wysokiego

poziomu świadomości, nie jest pełnym współczuciem, lecz jednym z dwóch jego aspektów.

Prawdziwe współczucie idzie dalej niS empatia czy litość. Budzi się dopiero wtedy, gdy smutek stopi

się z radością: mówię tu o radości Istnienia, wymykającego się wszelkim formom, o radości

wiecznego Sycia.

 

W stronę rzeczywistości innego rzędu

 

Nie zgadzam się z twierdzeniem, jakoby ciało koniecznie musiało umrzeć. W moim przekonaniu

fizyczna nieśmiertelność jest dla nas osiągalna. Wierzymy w śmierć i tylko dlatego ciało umiera.

 

Ciało nie dlatego umiera, Se wierzysz w śmierć. Ciało istnieje, a przynajmniej stwarza taki pozór, z

powodu twojej wiary w śmiertelność. Ciało i śmierć są elementami tego samego urojenia,

wywołanego przez umysł egotyczny, który nie jest świadom, gdzie tkwi Źródło Sycia, toteS widzi

siebie jako osobny, stale zagroSony byt. Stąd złudzenie, Se jesteś ciałem -masywnym, materialnym

wehikułem, któremu nieustannie coś zagraSa.

Widzieć siebie jako kruche ciało, które rodzi się i wkrótce umiera, to złudzenie. Ciało i śmierć są

jednym złudzeniem. Idą ze sobą w parze. Chciałbyś zachować jedną część tego omamu, pozbywając

się drugiej, ale to niewykonalne. Albo bierzesz całość, albo z niej rezygnujesz.

Ale z ciała uciec nie moSesz, nie ma zresztą takiej potrzeby. Ciało to niewiarygodnie wypaczony

obraz twojej prawdziwej natury. Kryje się ona jednak gdzieś w tym omamie, a nie poza nim, toteS

ciało pozostaje jedyną do niej drogą.

Gdybyś zobaczył anioła i wziął go za kamienny posąg, musiałbyś tylko dostroić wzrok, Seby

uwaSniej przyjrzeć się rzekomemu posągowi, zamiast gdzie indziej rozglądać się za aniołem.

Stwierdziłbyś wtedy, Se kamiennego posągu nigdy nie było.

 

Skoro wiara w śmierć stwarza ciało, czemu mają je takSe zwierzęta? PrzecieS zwierzę pozbawione

jest ego, no i nie wierzy w śmierć...

 

Ale tak czy owak umiera, przynajmniej na pozór.

 

Pamiętaj, Se twoja wizja świata jest odzwierciedleniem stanu twojej świadomości. Nie istniejesz w

sposób od tej wizji odrębny, a na zewnątrz ciebie nie istnieje Saden obiektywny świat. Ten, w którym

mieszkasz, z chwili na chwilę stwarza twoja świadomość. Do największych odkryć współczesnej

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

fizyki naleSy zasada jedności podmiotu i przedmiotu obserwacji: to, Se obserwowanych zjawisk nie

da się oddzielić od eksperymentatora, czyli obserwującej świadomości, a zmiana spojrzenia zmienia

równieS przebieg obserwowanych procesów. Jeśli gdzieś głęboko w sobie wierzysz w odrębność

bytów i w walkę o przetrwanie, to wszędzie wokoło dostrzegasz odzwierciedlenie tej wiary, a twoim

widzeniem świata rządzi lęk. Mieszkasz wtedy w świecie śmierci, wśród ciał, które walczą między

sobą, zabijając się i poSerając nawzajem. Nic nie jest tym, czym się zdaje. Świat, który stwarzasz i

widzisz przez pryzmat umysłu egotycznego, moSe się wydawać miejscem mocno niedoskonałym,

istnym padołem łez. Ale wszystko, co postrzegasz, jest jedynie rodzajem symbolu -trochę jak wizja,

nachodząca cię we śnie: to tylko twoja świadomość w ten sposób interpretuje molekularny taniec

energii wszechświata i w tańcu tym uczestniczy. Energia ta jest surowcem tak zwanej rzeczywistości

fizycznej, którą odbierasz pod postacią ciał, ich narodzin, śmierci lub walki o przetrwanie. MoSe

istnieć -i rzeczywiście istnieje -nieskończenie wiele zupełnie innych interpretacji, zupełnie innych

światów, a kaSdemu z nich kształt nadaje świadomość, stwarzająca go swoim postrzeganiem.

Wszelka istota jest ogniskiem świadomości, kaSde zaś z tych ognisk tworzy własny świat, chociaS

wszystkie te światy są wzajemnie ze sobą połączone. Mamy więc świat ludzi, świat mrówek, świat

delfinów itd. Jest niezliczone mnóstwo stworzeń o świadomości nastrojonej na częstotliwość tak

róSną od tej, na której nadajesz ty sam, Se zapewne w ogóle nie zdajesz sobie sprawy z ich istnienia,

podobnie zresztą jak one z twojego. Wysoko rozwinięte istoty, świadome swojego związku ze

Źródłem i ze sobą nawzajem, zamieszkiwałyby świat, który wydałby ci się zaiste niebiańską sferą -a

mimo to wszystkie światy są w gruncie rzeczy jednym światem.

Stwarzanie naszego zbiorowego świata ludzi dokonuje się głównie na poziomie świadomości,

określanym mianem umysłu. Ale nawet w tym wspólnym ludzkim świecie zachodzą ogromne

róSnice między wieloma rozmaitymi „podświatami", a kształt kaSdego z nich zaleSy od osoby, która

mocą swojej percepcji powołuje go do istnienia. Jak juS wiemy, wszystkie światy są połączone, gdy

więc w zbiorowej świadomości ludzkiej nastąpi przemiana, odzwierciedli się ona takSe w przyrodzie

i w królestwie zwierząt. Taki oto sens ma zdanie z Biblii, w którym mowa jest o tym, Se w

nadchodzącej epoce „lew legnie obok jagnięcia". Sugeruje ono, Se moSe zaistnieć rzeczywistość

zupełnie innego rzędu.

Świat, jaki dziś nam się jawi, jest -jak juS wspomniałem -w przewaSającej mierze

odzwierciedleniem umysłu egotycznego, Se zaś egotyczne majaki nieuchronnie owocują lękiem, w

świecie tym panuje właśnie lęk. Podobnie jak marzenia senne są symbolicznym przedstawieniem

wewnętrznych stanów i odczuć, tak i nasza wspólna rzeczywistość jest głównie symbolicznym

odbiciem lęku oraz grubych pokładów negatywizmu, nagromadzonych w zbiorowej psychice

ludzkiej. PoniewaS stanowimy z naszym światem jedną całość, gdy większość ludzi uwolni się od

egotycznych urojeń, ta przemiana wewnętrzna odbije się na wszelkim stworzeniu. Staniesz się wtedy

mieszkańcem świata, który będzie -dosłownie -nowy. Nastąpi skokowa zmiana w zbiorowej

świadomości ziemskiej. Dziwnie brzmiące powiedzenie buddyjskie, zgodnie z którym oświecenia

ma prędzej czy później dostąpić kaSde drzewo i źdźbło trawy, streszcza tę samą prawdę. Według

świętego Pawła całe stworzenie czeka, aS ludzie osiągną oświecenie. Tak właśnie odczytuję jego

słowa: „Wszechświat stworzony czeka z niecierpliwą nadzieją, aS objawią się synowie boSy". Święty

Paweł stwierdza następnie, Se całe stworzenie zostanie dzięki temu odkupione: „Dotychczas

bowiem... cały wszechświat stworzony kaSdą częścią siebie jęczy niby w bólach porodowych".

Tym, co się rodzi, jest nowa świadomość oraz -jako nieuniknione jej odzwierciedlenie -nowy świat.

To takSe zostało zapowiedziane w Nowym Testamencie, w Objawieniu świętego Jana: „I widziałem

nowe niebo i nową ziemię, albowiem pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły".

OdróSniaj jednak przyczynę od skutku. Głównym twoim zadaniem nie jest pęd do zbawienia poprzez

stworzenie lepszego świata, lecz ocknięcie się ze snu, w którym utoSsamiasz się z formą. Kiedy się

budzisz, nie jesteś juS związany z tutejszym światem, z tym oto poziomem rzeczywistości. Czujesz,

Se twoje korzenie tkwią w Nieprzejawionym, uwalniasz się więc od przywiązania do świata

przejawionego. Nadal umiesz delektować się przemijającymi radościami, których on dostarcza, ale

juS się nie boisz, Se je utracisz, więc nie musisz kurczowo ich się czepiać. ChociaS potrafisz cieszyć

się rozkoszami zmysłowymi, nie jesteś ich złakniony; ustaje teS ciągła pogoń za spełnieniem, które

dotychczas osiągałeś, dogadzając swojej psychice, tucząc ego. Masz nareszcie kontakt z czymś

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

nieskończenie większym niS wszelka przyjemność czy rozkosz, większym niS cokolwiek, co naleSy

do sfery przejawień.

Świat w pewnym sensie przestaje ci być potrzebny. Nie jest ci juS nawet potrzebne to, Seby był inny,

niS jest.

I wtedy dopiero zaczynasz naprawdę uczestniczyć w stwarzaniu lepszego świata, rzeczywistości

innego rzędu. Dopiero wtedy umiesz prawdziwie współczuć i pomagać innym istotom na poziomie

przyczyny. Tylko ci, co wznieśli się ponad ten świat, mogą stworzyć lepszy.

Pamiętasz moSe, co mówiliśmy o dwoistej naturze prawdziwego współczucia, pojętego jako

świadomość więzi, która łączy cię z wszystkimi istotami, poniewaS tak jak one jesteś śmiertelny, a

zarazem nieśmiertelny. Na tym głębokim poziomie współczucie zyskuje moc w najszerszym sensie

tego słowa uzdrawiającą. Kiedy osiągasz ten stan, twój uzdrowicielski wpływ opiera się nie tyle na

działaniu, ile na tym, Se po prostu jesteś. KaSdy, z kim się kontaktujesz, ulega (świadomie lub

bezwiednie) wpływowi twojej obecności oraz spokoju, którym tchniesz. Kiedy jesteś w pełni

obecny, a ludzie wokół ciebie postępują w sposób nieświadomy, nie czujesz potrzeby reagowania,

nie nadajesz więc ich nieświadomym zachowaniom jakichkolwiek cech rzeczywistości. Nosisz w

sobie tak wielki i głęboki spokój, Se wszystko, co spokojem nie jest, znika w nim, jakby nigdy nie

istniało. Przerwany zostaje dzięki temu karmiczny cykl działań i sprowokowanych nimi reakcji.

Zwierzęta, drzewa i kwiaty czują twój spokój i odpowiadają nań. W samym tym, Se jesteś, tkwi

nauka -pokazowa lekcja pokoju boSego. Stajesz się „światłem świata", emanacją czystej

świadomości, plewisz więc cierpienie na poziomie przyczyny. Plewisz ze świata nieświadomość.

 

.

 

Nie znaczy to, Se nie moSesz jednocześnie uczyć poprzez działanie -na przykład pokazując, jak

wyzbyć się poczucia toSsamości z umysłem, jak zauwaSać we własnym Syciu nieuświadomione

schematy itd. Ale to, kim jesteś, zawsze niesie z sobą naukę donioślejszą aniSeli twoje słowa, a

nawet czyny, i skuteczniej niS one przemienia świat. Kiedy wiesz, Se Istnienie stanowi podstawę

wszystkiego i dzięki tej wiedzy operujesz na poziomie przyczyn, twoje współczucie moSe się

przejawić równieS na poziomie działań i skutków, jeśli postarasz się ulSyć cudzemu cierpieniu,

ilekroć je napotkasz. Gdy człowiek głodny poprosi o chleb, a ty będziesz akurat miał parę kromek,

podzielisz się z nim. Lecz nawet jeśli samo dzielenie się chlebem potrwa tylko krótką chwilę,

naprawdę waSny w tym waszym spotkaniu będzie moment współ-Istnienia, którego chleb jest tylko

symbolem. Chwila taka wywiera głęboko uzdrawiający wpływ. Nie ma w niej ani ofiarodawcy, ani

 

obdarowanego.

 

Ale przecieS ludzie w ogóle nie powinni głodować. Czy moSemy stworzyć lepszy świat, jeśli najpierw

nie uporamy się z takimi przejawami zła, jak głód i przemoc?

 

Przyczyną wszelkiego zła jest nieświadomość. MoSna łagodzić jej przejawy, lecz nie uda ich się

całkiem wyeliminować, dopóki nie usunie się samej przyczyny. Prawdziwa przemiana dokonuje się

wewnątrz, a nie na zewnątrz.

Jeśli czujesz w sobie powołanie do tego, Seby ulSyć cierpieniu na świecie, to bardzo szlachetnie z

twojej strony, ale pamiętaj, Se nie powinieneś skupiać się wyłącznie na sprawach zewnętrznych, bo

czeka cię rozczarowanie i rozpacz. Dopóki nie nastąpi głęboka przemiana ludzkiej świadomości,

cierpienie świata pozostanie bezdenną otchłanią. Pilnuj więc, Seby twoje współczucie było pełne, a

nie jednostronne. Empatia i chęć niesienia pomocy, jaką budzi w tobie cudzy ból czy ubóstwo, musi

być równowaSona głęboką świadomością wiecznej natury wszelkiego Sycia i zasadniczej złudności

wszelkiego bólu. Gdy zyskasz juS tę świadomość, pozwól, Seby wszystko, co robisz, przeniknięte

było twoim spokojem. Dopiero wtedy będziesz działał na poziomie skutku i przyczyny jednocześnie.

Przestrzegaj tej zasady równieS wtedy, gdy popierasz jakiś ruch, który stawia sobie za cel

zapobieSenie temu, Seby głęboko nieświadomi ludzie niszczyli samych siebie, unicestwiali się

nawzajem i dewastowali kulę ziemską lub dręczyli inne istoty czujące. Pamiętaj: z nieświadomością,

podobnie jak z ciemnością, walczyć się nie da. Jeśli będziesz próbował z nią wojować, nastąpi tym

większa polaryzacja, a kaSdy z przeciwników jeszcze bardziej okopie się na swoich pozycjach.

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

UtoSsamisz się z jednym z przeciwnych stanowisk, stworzysz sobie „wroga" i tym sposobem sam

równieS dasz się wciągnąć w nieświadomość. Podnoś poziom ludzkiej świadomości,

 

upowszechniająć wiedzę, a juS co najwySej stosuj bierny opór. Ale pilnuj, Sebyś w sobie samym nie

hołubił oporu, nienawiści -Sadnych negatywnych popędów. „Miłujcie nieprzyjacioły wasze",

 

powiedział Jezus - co oczywiście znaczy „nie miejcie nieprzyjaciół".

Gdy raz uwikłasz się w działanie na poziomie skutków, łatwo moSesz się w tej działalności zatracić.

 

Bądź stale czujny i bardzo, ale to bardzo obecny. Poziom przyczyn musi pozostać głównym

przedmiotem twojej uwagi, wskazywanie drogi do oświecenia -twoim głównym celem, a spokój

najcenniejszym darem, jaki masz światu do ofiarowania.

 

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

Rozdział dziesiąty

 

SENS PODDANIA

 

Zgoda na teraźniejszość

 

Wspomniałeś parokrotnie o „poddaniu". Nie podoba mi się ten pomysł. Trąci fatalizmem. Jeśli

zawsze będziemy się zgadzali ze stanem rzeczy, nie zrobimy nic, aby go poprawić. Moim zdaniem

postęp -zarówno w Syciu osobistym, jak i społecznym -polega na tym, Seby nie akceptować

ograniczeń, jakie narzuca teraźniejszość, lecz starać sieje przekroczyć i stworzyć lepszy układ. Bez

tego do dziś dnia mieszkalibyśmy w jaskiniach. Jak godzisz ideę poddania ze zmienianiem

rzeczywistości i skutecznym działaniem?

 

Dla niektórych ludzi słowo „poddanie" ma negatywny wydźwięk, poniewaS kojarzy im się z klęską,

rezygnacją, kapitulacją w obliczu trudności Syciowych, letargiem itd. Ale prawdziwe poddanie to coś

zupełnie innego. Nie polega na tym, Seby biernie zgadzać się na kaSdy układ, w jakim się znajdziesz,

w Saden sposób nie próbując go przekształcić. Ani na tym, Seby zaniechać wszelkiego planowania

czy inicjowania pozytywnych działań.

W poddaniu zawiera się prosta, lecz głęboka mądrość, zalecająca raczej uległość niS opór wobec

nurtu Sycia. Jedynym punktem, w którym moSesz poczuć ten nurt, jest teraźniejszość, „poddać się"

znaczy więc bezwarunkowo, bez zastrzeSeń pogodzić się z obecną chwilą, wyrzec się oporu

wewnętrznego przed tym, co jest. Opór wewnętrzny to niezgoda na to, co j e s t, wyraSana poprzez

myślowe osądy i negatywne emocje. Szczególnie nasila się on wtedy, gdy „coś się nie układa", czyli

pojawia się szczelina między Sądaniami i nieelastycznymi oczekiwaniami twojego umysłu a tym, co

j e s t. Szczelinę tę wypełnia ból. Jeśli Syjesz juS wystarczająco długo, z pewnością zdąSyłeś się

przekonać, Se dosyć często „coś się nie układa". I właśnie wtedy trzeba się poddać -jeśli chce się

wyplenić z własnego Sycia ból i smutek. Zgoda na to, co jest, natychmiast uwalnia cię od

utoSsamienia z umysłem, a tym samym pozwala odnowić więź z Istnieniem. Opór i umysł są

 

bowiem jednym.

 

Poddanie jest procesem czysto wewnętrznym. Nie oznacza. ono wcale, Se nie moSesz zarazem na

zewnątrz przedsięwziąć czegoś, aby zmienić sytuację. Gdy się poddajesz, właściwie nie musisz

akceptować jej całej, lecz tylko niewielki wycinek sytuacji, zwany teraźniejszością.

Gdybyś na przykład ugrzązł w błocie, nie powiedziałbyś sobie: „Dobra, kapituluję: ugrzązłem i juS".

Kapitulacja to nie to samo, co poddanie. Nie musisz akceptować niepoSądanej czy niemiłej sytuacji

Syciowej. Nie musisz teS wmawiać sobie, Se ugrzęznąć w błocie to właściwie nic złego. Wręcz

przeciwnie. Stawiasz sprawę jasno: chcesz się wydobyć z błota. Skupiasz się wyłącznie na obecnej

chwili, nie opatrując jej w myślach Sadną etykietką. Znaczy to, Se nie osądzasz teraźniejszości.

Skoro tak, nie opierasz teS się ani nie doznajesz negatywnych emocji. Godzisz się z Jestestwem"

danej chwili. Dopiero potem zaczynasz działać i robisz wszystko, co w twojej mocy, Seby wydobyć

się z błota. Jest to działanie pozytywne -duSo skuteczniejsze od działania negatywnego,

powodowanego gniewem, rozpaczą lub rozgoryczeniem. Dopóki nie osiągniesz zamierzonego

rezultatu, nadal poddajesz się teraźniejszości, w Saden sposób jej nie klasyfikując.

Tytułem ilustracji przytoczę pewną obrazową analogię. Powiedzmy, Se idziesz w nocy ścieSką wśród

gęstej mgły. Masz jednak mocną latarkę, której światło przebija mgłę i otwiera przed tobą wąską,

wyraźnie widoczną drogę. Ta mgła to twoja sytuacja Syciowa, łącznie z przeszłością i przyszłością;

latarką jest twoja świadoma obecność; wyraźnie widoczną drogą - teraźniejszość.

Jeśli wytrwale się nie poddajesz, twardnieje przez to twoja psychiczna forma, czyli skorupa ego,

wzmaga się więc wraSenie osobności. Otaczający cię świat wydaje się groźny, a szczególne poczucie

zagroSenia budzą ludzie. Pojawia się bezwiedny przymus niszczenia innych za pomocą osądów, a

takSe potrzeba rywalizacji i dominacji. Nawet przyroda staje się wrogiem; wszystko widzisz przez

pryzmat lęku. Choroba psychiczna zwana paranoją jest zaledwie nieco ostrzejszą postacią tego

normalnego, lecz zaburzonego stanu świadomości.

Opór utwardza i usztywnia nie tylko twoją formę psychiczną, ale i fizyczną, czyli ciało. W

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

rozmaitych jego częściach tworzą się napięcia, a ono całe zwiera się w sobie. Swobodny przepływ

energii, bez którego organizm nie moSe prawidłowo funkcjonować, ulega mocnemu ograniczeniu.

Dzięki pracy z ciałem i pewnym rodzajom fizjoterapii moSna przywrócić swobodę krąSenia energii,

lecz dopóki nie zaczniesz na co dzień stosować zasady poddania, wszelkie takie zabiegi przyniosą

jedynie chwilową ulgę i usuną objawy, poniewaS sama przyczyna -nawykowy opór -nie została

rozpuszczona.

 

Masz jednak w sobie coś, co nie podlega przelotnym wpływom okoliczności, składających się na

sytuację Syciową. Dotrzeć do tego czegoś moSesz wyłącznie pod warunkiem, Se się poddasz. Tym

czymś jest twoje Sycie, samo twoje Istnienie, wiecznotrwałe w ponadczasowej sferze teraźniejszości.

Odnalezienie go to właśnie ta ,Jedyna nieodzowna rzecz", którą według Jezusa trzeba zrobić.

 

.

 

Jeśli sytuacja Syciowa nie zadowala cię lub wydaje się wręcz nie do zniesienia, bezwiedny nawyk

stawiania oporu, który ją utrwala, zdołasz przełamać jedynie pod warunkiem, Se najpierw się

 

poddasz.

Poddanie doskonale idzie w parze z działaniem, zmienianiem i dąSeniem, lecz kiedy juS się poddasz,

kaSdy twój ruch nabiera całkiem nowej energii, nowej jakości. Dzięki poddaniu odnawiasz więź ze

źródłową energią Istnienia, a gdy Istnienie przenika wszystkie twoje uczynki, stają się one jednym

wielkim świętem na cześć energii Syciowej i coraz dalszą podróSą w głąb teraźniejszej chwili.

Zaniechanie oporu wznosi na nieporównanie wySszy poziom świadomość, a w ślad za nią wszystko,

co robisz lub tworzysz. Owoce pracy potrafią same o siebie zadbać i odzwierciedlają twój nowy stan.

W sumie moSna to nazwać „działaniem w stanie poddania". Nie jest to praca, jaką znamy od całych

tysiącleci. W miarę jak coraz więcej ludzi będzie się budzić, słowo „praca" stopniowo zniknie z

naszego języka i być moSe zastąpi je jakieś inne, specjalnie w tym celu stworzone. To, jaką

przyszłość dane ci będzie przeSyć, zaleSy głównie od teraźniejszego stanu twojej świadomości,

poddanie jest więc najwaSniejsze ze wszystkiego, co moSesz zrobić, Seby spowodować zmiany na

lepsze. Wszelkie ruchy w sferze zewnętrznej mają jedynie wtórne znaczenie. Świadomość, która

jeszcze się nie poddała, nie zdoła zainicjować Sadnych naprawdę pozytywnych działań.

 

Rozumiem, Se jeśli znajduję się w niemiłej lub niezadowalającej sytuacji i bez reszty zaakceptuję

obecną chwilę taką, jaka ona jest, zniknie wszelkie cierpienie i ból. Wzniosę się ponad nie. WciąS

jednak wydaje mi się niezbyt jasne, skąd moSna czerpać energię czy motywację do działania i

wprowadzania zmian, jeśli nie z pewnej dozy niezadowolenia.

 

Gdy juS się poddasz, widzisz bardzo wyraźnie, co naleSy zrobić, zaczynasz więc działać, zawsze

robiąc tylko jedną rzecz naraz i skupiając się wyłącznie na tym, co robisz w danej chwili. Ucz się od

przyrody: spójrz, jak wszystko w niej doprowadzone zostaje do końca, a cud Sycia rozkwita bez

niczyjego niezadowolenia ani zmartwienia. To dlatego Jezus powiedział: „Przypatrzcie się liliom

polnym, jak rosną; nie pracują ani przędą".

Jeśli swoją ogólną sytuację odczuwasz jako niezadowalającą albo niemiłą, wydziel z niej obecną

chwilę i poddaj się temu, co j e s t. Stanie się wtedy tak, jakbyś snopem światła latarki przeciął

mgłę. Warunki zewnętrzne stracą władzę nad twoją świadomością. Twoje postępowanie nie będzie

juS odtąd motywowane potrzebą reagowania i oporem.

Potem szczegółowo rozpatrz się w sytuacji. Zadaj sobie pytanie: „Czy mogę cokolwiek zrobić, Seby

sytuację tę zmienić, poprawić albo z niej się wycofać?". Jeśli któreś z tych rozwiązań wyda ci się

realne, zastosuj je. Zamiast ogarniać uwagą sto róSnych spraw, które dobrowolnie lub z konieczności

będziesz załatwiał w jakimś przyszłym terminie, skup się wyłącznie na tej jednej, którą moSesz

załatwić właśnie teraz. Nie znaczy to, Se nie powinieneś niczego planować. MoSe się przecieS

okazać, Se akurat w tej chwili wszystko, prócz planowania, jest niewykonalne. Ale pilnuj się, Sebyś

nie zaczął wyświetlać sobie w głowie filmów i wybiegać w przyszłość, tracąc z oczu teraźniejszość.

To, co w końcu postanowisz zrobić, niekoniecznie od razu wyda owoce. Dopóki zaś nie nadejdzie

czas owocowania, nie opieraj się temu, co jest. Jeśli nie moSesz nic zrobić ani się wycofać z danej

sytuacji, wykorzystaj ją: niech zmusi cię do jeszcze głębszego poddania, głębszego wniknięcia w

 

 

 

Eckhart Tolle -Potęga teraźniejszości

 

teraźniejszość, w Istnienie. Gdy wkraczasz w ponadczasowy wymiar teraźniejszości, często nie

wiedzieć czemu następuje zmiana, a ty nie musisz nawet w tym celu zbytnio się wysilać. śycie staje

się usłuSne i skore do współdziałania. Jeśli twoją aktywność hamowały dotychczas takie czynniki

wewnętrzne, jak lęk, poczucie winy lub inercja, stopnieją one w blasku twojej świadomej obecności.

 

Od energii umysłowej do duchowej

 

Zaniechać oporu? Łatwo się mówi! WciąS nie bardzo wiem, jak to zrobić. Jeśli powiesz, Se najpierw

trzeba się poddać, pozostaje pytanie: no dobrze, ale jak?

 

Na początek spójrz w oczy tej prawdzie, Se w ogóle stawiasz opór. Bądź przy tym, gdy się on

pojawi. Popatrz, jak twój umysł go stwarza, jak opatruje etykietką sytuację, ciebie samego lub

innych ludzi. Obserwuj towarzyszące temu procesy myślowe. Odczuwaj energię emocji. Obserwując

opór, przekonasz się, Se niczemu on nie słuSy. Gdy bez reszty skupiasz się na teraźniejszości,

uświadamiasz sobie swój bezwiedny opór, a wtedy automatycznie przestajesz go stawiać. Nie sposób

być jednocześnie świadomym i nieszczęśliwym; świadomość jest nie do pogodzenia z jakimkolwiek

negatywizmem. Negatywizm, ból, wszelkiego rodzaju cierpienie oznacza, Se opór trwa, on zaś jest

zawsze nieświadomy.

 

Ale przecieS mogę sobie uświadamiać własne bolesne uczucia?

 

Czy dobrowolnie wybrałbyś ból? A jeśli nie ty go wybrałeś, to skąd się wziął? Czemu słuSy? Kto

przedłuSa jego trwanie? Twierdzisz, Se uświadamiasz sobie swoje bolesne uczucia, ale w

rzeczywistości utoSsamiasz się z nimi i karmisz je, ulegając przymusowi myślenia. Wszystko to są

przejawy nieświadomości. Gdybyś był świadomy, czyli całkowicie obecny tu i teraz, niemal w

jednej chwili stopniałby cały negatywizm. Nie wytrzymałby twojej obecności. Sprzyjające warunki

stwarza mu wyłącznie twoja nieobecność. Nawet ciało bolesne nie przetrwa długo, kiedy jesteś

obecny. Sam przedłuSasz Sywot swojej niedoli, dając jej czas. A ona nim właśnie się Sywi. Gdy

nieustannie pielęgnujesz w sobie intensywną świadomość obecnej chwili, czas obumiera. Ale czy

chcesz, żeby obumarł? Czy naprawdę masz już dość? Kim byłbyś, gdyby nie czas?

Dopóki nie nauczysz się poddawać, o wymiarze duchowym moSesz najwySej czytać, rozmawiać,

pisać książki, rozmyślać, ekscytować się nim i wierzyć w jego istnienie -albo i nie wierzyć, zaleSnie

od przypadku. Nie sprawia to żadnej różnicy. Dopiero gdy się poddajesz, wymiar ten staje się w

twojej codziennej rzeczywistości czymś naprawdę Sywym. Bijąca z ciebie energia -ta, która kieruje

odtąd twoim życiem -zaczyna wtedy wibrować na znacznie wyższej częstotliwości niż energia

umysłowa, nadal kierująca naszym światem: ta, która stworzyła istniejące dziś społeczne, polityczne

oraz gospodarcze struktury naszej cywilizacji i nieustannie przedłużą własny żywot za pomocą

systemów kształcenia i środków masowego przekazu. Dzięki temu, że się poddajesz, zstępuje na ten

świat energia duchowa. Nie zadaje ona cierpień ani tobie, ani innym ludziom, ani Sadnej formie

zycia na kuli ziemskiej. W przeciwieństwie do energii umysłowej nie zanieczyszcza też planety i nie

podlega prawu biegunowości, na mocy którego nie może istnieć nic, co by nie miało swojego

przeciwieństwa, a zatem nie ma dobra bez odpowiadającego mu zła. Ludzie napędzani energią

umysłową -wciąż jeszcze przytłaczająca większość ludzkości -nie zdają sobie sprawy z istnienia

energii duchowej. Należy ona do rzeczywistości innego rzędu i stworzy całkiem odmienny świat,

gdy tylko wystarczająco wiele osób osiągnie stan poddania, a więc wyzbędzie się wszelkiego

negatywizmu. Jeśli ziemia ma przetrwać, w jej mieszkańcach krążyć będzie ta właśnie energia.

Jezus napomknął o niej w Kazaniu na Górze, wygłaszając słynne prorocze zdanie: „Błogosławieni

cisi, oni bowiem odziedziczą ziemię". Otóż właśnie cicha lecz intensywna obecność rozpuszcza

nieuświadomione schematy, wedle których funkcjonuje umysł. Działanie ich jeszcze przez pewien

czas może się utrzymać, ale nie będą już rządziły twoim życiem. Również i zewnętrzne okoliczności,

którym dotąd stawiałeś opór, zazwyczaj szybko ulegają zmianie lub się ulatniają, gdy tylko się

poddasz. Poddanie to potężna siła, przemieniająca sytuacje i ludzi. A nawet jeśli warunki zewnętrzne

nie zmienią się natychmiast, możesz się wznieść ponad nie, skoro już zgodziłeś się na teraźniejszość.

Tak czy owak -jesteś wolny.

 

 

Poddanie w związkach osobistych

 

A jeśli ktoś chce mnie wykorzystać, manipulować mną albo rządzić? Czy komuś takiemu teS mam się

poddać?

 

Ludzie tego pokroju są odcięci od Istnienia, toteż bezwiednie próbują uzyskać od ciebie energię i

moc. Co prawda, tylko człowiek nieświadomy będzie próbował wykorzystywać innych lub nimi

manipulować, równie prawdziwe jest jednak to, że próba taka okaże się skuteczna jedynie wobec

kogoś, komu także świadomości brakuje. Jeśli stawiasz opór cudzym nieświadomym zachowaniom

lub z nimi walczysz, sam też tracisz świadomość. Poddanie wcale nie polega na tym, że masz

pozwolić, aby wykorzystywali cię ludzie pozbawieni świadomości. Nic nie stoi na przeszkodzie,

żebyś udzielił stanowczej i wyraźnej odmowy albo wycofał się z danej sytuacji, nie mając zarazem w

sobie ani odrobiny oporu. Kiedy komuś lub czemuś odmawiasz, niech odmowa ta nie wynika z

buntu, lecz z wglądu -z jasnego rozeznania, jakie wyjście jest dla ciebie w tej akurat chwili

właściwe, a jakie nie. Niech to nie będzie reakcja, ale rzeczywiście odmowa, i to wysokiej próby

nie skażona niczym negatywnym, a więc nieprzysparzająca cierpień.

 

Mam w pracy niemiłą sytuację. Próbowałem jej się podać, ale mi się nie udaje. Za każdym razem

budzi się silny opór.

 

Jeśli nie możesz się poddać, natychmiast zacznij działać: zabierz głos lub zrób coś, żeby zmienić

sytuację -albo wycofaj się z niej. Weź odpowiedzialność za własne życie. Nie pozwól, żeby

jakakolwiek negatywna skłonność zanieczyszczała twoje piękne, promienne Istnienie wewnętrzne i

ziemię. Nie udzielaj w sobie gościny żadnemu rodzajowi nieszczęścia.

 

Czy zasady niestawiania oporu należy się trzymać również w zewnętrznych sprawach życiowych, na

przykład nie opierając się przemocy? A może reguła ta odnosi się wyłącznie do życia wewnętrznego?

 

Zajmij się tylko aspektem wewnętrznym. To najwaSniejsze. Oczywiście zmieni się też wtedy twój

sposób prowadzenia spraw na zewnątrz, twoje związki z ludźmi itd.

Właśnie w tych ostatnich zajdzie wskutek poddania głęboka zmiana. Dopóki bowiem nie potrafisz

zgodzić się na to, co j e s t, nikogo nie zdołasz przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza. Będziesz ludzi

osądzał, krytykował, szufladkował, odrzucał albo próbował zmieniać. Co gorsza, jeśli stale traktujesz

teraźniejszość jako narzędzie, pozwalające osiągnąć w przyszłości wytyczony cel, to i każdego

człowieka, z którym się spotkasz albo zbliżysz, będziesz traktował instrumentalnie.

Związek -a więc

i drugi człowiek -ma dla ciebie znaczenie drugorzędne albo żadne. Przede wszystkim liczy się to, co

dzięki związkowi możesz zyskać: korzyść materialna, poczucie władzy, rozkosz fizyczna albo jakiś

 inny sposób dopieszczania ego.

 

Objaśnię teraz, jak w związkach działa poddanie. Otóż kiedy wybucha spór czy konflikt z partnerem

życiowym lub inną bliską osobą, przyjrzyj się najpierw swoim odruchom obronnym, które budzą się

w obliczu cudzego ataku, albo poczuj siłę własnej agresji, kiedy ty z kolei atakujesz stanowisko rozmówcy. Obserwuj w sobie przywiązanie do własnych poglądów i przekonań. Staraj się czuć energię

myślowo-emocjonalną, z której wypływa chęć stawiania na swoim i udowadniania cudzych błędów.

Jest to energia umysłu egotycznego. Uświadamiasz sobie jej istnienie, przyjmując je do wiadomości i

mozliwie najpełniej odczuwając jej obecność. I wreszcie pewnego dnia, w trakcie sporu, stwierdzasz

nagle, że wybór należy do ciebie; możesz wtedy poniechać swojej reakcji -ot tak, na próbę. No więc

poddasz się. Nie chodzi o to, żebyś przyznał rację rozmówcy, wypowiadając kilka czczych słów z

miną, która mówi: „Nie znizę się do tych dziecinnych, nieświadomych zagrań". W ten sposób

przeniósłbyś tylko swój opór na inny poziom, pozostawiając rządy umysłowi egotycznemu,

przekonanemu o własnej wyższości. Musisz się rozstać z całym myślowo--emocjonalnym polem

energii, które w tobie tkwi i walczy o władzę.

Ego jest sprytne, zdobądź się więc na ogromną czujność, obecność i bezwzględną szczerość wobec

siebie, żeby sprawdzić, czy aby na pewno przestałeś się utożsamiać ze swoim stanowiskiem

myślowym, a tym samym uwolniłeś od umysłu. Jeśli nagle poczujesz wielką lekkość, jasność i

głęboki spokój, będzie to nieomylny znak prawdziwego poddania. Zobacz wtedy, jak zmieni się

 

stanowisko rozmówcy, gdy przestaniesz je zasilać swoim oporem. Kiedy znika przeszkoda, jaką

dotychczas było poczucie toSsamości ze stanowiskami myślowymi, zaczyna się prawdziwe

 

porozumienie.

 

A jak jest z brakiem oporu w obliczu przemocy, agresji itp.?

 

Brak oporu niekoniecznie polega na niedziałaniu. Zasada braku oporu znaczy jedynie, Se w tym, co

robisz, nie ma elementu reakcji. Przypomnij sobie głęboką mądrość, która leży u podłoża

wschodnich sztuk walki: nie opieraj się sile przeciwnika. Ulegnij, żeby zwyciężyć.

NaleSy jednak dodać, że niedziałanie w wykonaniu osoby wysoce obecnej ma wielką moc

przeistaczania i uzdrawiania sytuacji i ludzi. Taoiści określają je mianem wu wei, co zwykle

tłumaczy się jako „działanie bez działania" lub „spokojne, bezczynne siedzenie". W staroSytnych

Chinach uchodziło za jedno z największych osiągnięć czy też cnót. Ta specyficzna bezczynność

zasadniczo różni się od nieróbstwa w wydaniu kogoś, kto trwa w stanie zwyczajnej świadomości, a

raczej nieświadomości, podszytej lękiem, inercją lub niezdecydowaniem. żeby naprawdę nie działać,

trzeba w sobie samym nie stawiać najmniejszego oporu i być ogromnie czujnym.

Jeśli natomiast konieczne jest działanie, nie zareagujesz tak, jak ci każe twój tresowany umysł, lecz

odpowiesz na sytuację, przyjmując za punkt wyjścia własną świadomą obecność. Nie będziesz miał

wtedy w głowie żadnych pomysłów -nawet tego pomysłu, że nie należy uciekać się do przemocy.

Któż więc potrafi przewidzieć, co w końcu zrobisz?

Ego wierzy, że w oporze tkwi siła, podczas gdy tak naprawdę odcina cię on od Istnienia -jedynego

siedliska prawdziwej mocy. Opór jest słabością i lękiem w przebraniu siły. To, co ego uznaje za

słabość, jest twoim Istnieniem w całej jego czystości, niewinności i potędze. To, co ego uznaje za

siłę, jest słabością. Fałszywe ,Ja" trwa więc w nieustannym oporze i odgrywa nieautentyczne role,

żeby zakamuflować twoją rzekomą słabość, która w istocie jest twoją mocą.

Dopóki nie nastąpi poddanie, stosunki między ludźmi muszą polegać w znacznej mierze na

bezwiednym graniu ról. Kiedy się poddasz, egotyczne mechanizmy obronne i maski okażą się

niepotrzebne. Będziesz odtąd bardzo prosty, bardzo prawdziwy. „To niebezpieczne" -mówi ego.

„Stanie ci się krzywda. Łatwo dasz się zranić". Nie wie oczywiście, że tylko poprzez zaniechanie

oporu, tylko poprzez opuszczenie gardy masz szansę odkryć swoją prawdziwą, istotną nietykalność,

dzięki której nic cię nie zrani.

 

Od choroby do oświecenia

 

Kiedy człowiek ciężko chory całkowicie zaakceptuje swój stan i podda się chorobie, czy nie

wyzbędzie się tym samym chęci wyzdrowienia? Straci przecież wtedy determinację, niezbędną do

walki z chorobą, prawda?

 

Poddanie to bezwzględna zgoda wewnętrzna na to, co jest. Mówimy o twoim życiu -tej oto chwili

-a nie o warunkach czy okolicznościach, w których żyjesz. Nie zajmujemy się tym, co nazywam

sytuacją życiową. Omówiliśmy już zresztą tę kwestię.

W odniesieniu do choroby sens poddania jest następujący. Choroba stanowi element sytuacji

życiowej. Ma więc przeszłość i przyszłość. Tworzą one kontinuum, dopóki twoja świadoma

obecność nie zbudzi odkupicielskiej mocy teraźniejszości. Jak wiesz, pod powierzchnią rozmaitych

warunków, składających się na sytuację życiową, która trwa w czasie, jest coś głębszego, bardziej

zasadniczego: twoje życie, samo twoje Istnienie w bez-czasowym Teraz. Ponieważ w teraźniejszości

nie ma problemów, nie ma też choroby. Wiara w etykietkę, którą ktoś opatrzył twój stan, utrwala go,

nadaje mu moc i z chwilowego zakłócenia równowagi czyni pozornie litą rzeczywistość. Wierze tej

choroba zawdzięcza nie tylko pozór rzeczywistości i materialności, lecz także ciągłości w czasie,

której przedtem była pozbawiona. Gdy skupisz się na bieżącej chwili i przestaniesz ją opatrywać

myślowymi etykietkami, sprowadzisz chorobę do jednego albo kilku spośród następujących

czynników: bólu fizycznego, osłabienia, niewygody lub niewydolności. I temu właśnie się poddajesz

-t e r a z. Nie poddajesz się idei „choroby". Pozwól, niech cierpienie siłą wpędzi cię w obecną

chwilę, w intensywnie świadomą obecność. Wykorzystaj je, żeby się zbliżyć do oświecenia.

Poddanie nie zmienia tego, co j e s t — a przynajmniej nie zmienia bezpośrednio. Poddanie zmienia

 siebie.

Wraz z tobą zmienia się cały twój świat, ponieważ stanowi tylko odbicie. Mówiliśmy zresztą

już o tym.

Gdybyś popatrzył w lustro i nie spodobałby ci się ujrzany w nim obraz, musiałbyś oszaleć, żeby go

zaatakować. A przecież tak właśnie robisz, kiedy nie zgadzasz się na to, co j e s t. Gdy zaś atakujesz

lustrzane odbicie, ono, rzecz jasna, odpowiada kontratakiem. Jeśli akceptujesz każdy widziany w

lustrze obraz, jeśli odnosisz się do niego życzliwie, nie ma on wyboru: po prostu musi ci tę

życzliwość odwzajemnić. W ten sposób zmieniasz świat.

Problem nie tkwi w chorobie. Problemem jesteś ty sam -dopóki umysł egotyczny sprawuje rządy.

Kiedy dotknie cię choroba, inwalidztwo czy inna niemoc, nie upatruj w tym porazki, nie czuj się

winny. Nie miej życiu za złe, że niesprawiedliwie się z tobą obeszło, ale nie miej też pretensji do

siebie. Wszystko to są formy stawiania oporu. Jeśli ciężko zachorujesz, potraktuj to jako szansę na

oświecenie. W ogóle wszelkie „zło", jakie spotyka cię w życiu, staraj się wykorzystać dla sprawy

oświecenia. Odbierz chorobie czas, w którym mogłaby trwać. Pozbaw ją przeszłości i przyszłości.

Niech cię wpędzi siłą w intensywną świadomość obecnej chwili - a wtedy zobaczysz, co się stanie.

Bądź alchemikiem. Przeistaczaj pospolite metale w złoto, cierpienie w świadomość, katastrofę w

oświecenie.

Jesteś ciężko chory i masz mi za złe te słowa? Skoro tak, to widocznie choroba wrosła w twoje

poczucie „ja", stajesz więc w obronie własnej toSsamości -a także choroby. Stan, konwencjonalnie

zwany „chorobą", nie ma nic wspólnego z tym, kim jesteś naprawdę.

 

W obliczu katastrofy

Większość ludzi wciąż jeszcze tkwi w nieświadomości, a twardą skorupę ich ego strzaskać może

jedynie krytyczna, graniczna sytuacja, zmuszając ich do poddania, a tym samym wyrywając ze snu.

Sytuacje takie powstają, gdy wskutek jakiegoś kataklizmu, drastycznego przewrotu, głęboko

przeSywanej straty czy innego rodzaju cierpienia cały twój świat nagle się wali i przestaje być

zrozumiały. Jest to spotkanie ze śmiercią -fizyczną lub psychiczną. Umysł egotyczny, stwórca

tutejszego świata, obraca się w ruinę. Z popiołów starego może się wtedy wyłonić świat nowy.

Nie ma oczywiście żadnej gwarancji, iż nawet i sytuacja graniczna spełni to zadanie, zawsze jednak

istnieje szansa. U niektórych ludzi sytuacje graniczne jedynie wzmagają opór przed tym, co j e s t, a

wtedy zaczyna się droga przez piekło. Inni poddają się tylko częściowo, lecz to już wystarcza, żeby

zyskali nieznaną im wcześniej głębię i pogodę ducha. Gdy odpadnie choćby część skorupy ego,

przez powstałą w ten sposób szczelinę może błysnąć odrobina promiennego spokoju, ukrytego za

barierą umysłu.

Dzięki sytuacjom granicznym zdarza się wiele cudów. Niektórzy mordercy osadzeni w celach

śmierci zaledwie na kilka godzin przed egzekucją uwalniają się od ego, odkrywając głęboką radość i

spokój, jakie zawsze towarzyszą temu wyzwoleniu. Wewnętrzny opór wobec sytuacji, w której się

znaleźli, staje się w pewnej chwili tak silny, Se zadaje im nieznośne katusze, a tu nie majak zrobić

uniku, nie ma dokąd uciec: zamknięta jest nawet droga w przyszłość, wyświetloną z umysłu.

Skazaniec musi więc w pełni zaakceptować to, co wydaje się nie do zaakceptowania. W obliczu

przemożnej siły zmuszony jest się poddać.

Osiąga dzięki temu stan łaski, z którym idzie w parze odkupienie: całkowite uwolnienie od przeszłości. Oczywiście cud łaski i odkupienia tak naprawdę

dokonuje się wcale nie za sprawą sytuacji granicznej, lecz poddania.

Ilekroć więc stajesz wobec katastrofy albo coś mocno się „psuje" (katastrofą może być choroba,

kalectwo bądź inna niemoc, utrata domu, majątku albo tożsamości społecznej, rozpad związku z

kimś bliskim, śmierć lub cierpienie kochanej osoby czy wreszcie zapowiedź własnej rychłej śmierci),

wiedz, że jest to tylko jedna strona medalu, a ciebie zaledwie jeden krok dzieli od czegoś

niewiarygodnie ważnego: całkowitej przemiany metali nieszlachetnych, jakimi są ból i cierpienie, w

złoto. Ten brakujący krok nazywa się „poddanie".

Nie twierdzę, że w tego rodzaju sytuacji nagle znajdziesz szczęście. Nie, nie znajdziesz go. Ale

strach i ból przeistoczą się w spokój wewnętrzny i pogodę ducha, pochodzące z ogromnej głębi, z

samego Nieprzejawionego. Będzie to „pokój boży, przekraczający wszelkie rozumienie". W

porównaniu z nim szczęście jest stanem bardzo płytkim. Wraz z tym promiennym spokojem pojawia

 

się świadomość -nie na poziomie umysłu, lecz w głębi twojego Istnienia -Se jesteś niezniszczalny,

nieśmiertelny. Nie jest to wiara, ale niezbita pewność, która nie potrzebuje Sadnych zewnętrznych

potwierdzeń ani dowodów z drugiej ręki.

 

Cierpienie w spokój przeistoczone

Czytałem o pewnym starogreckim stoiku, który na wieść o tym, że jego syn zginął w wypadku,

stwierdził: „Wiedziałem, że nie jest nieśmiertelny". Czy na tym właśnie polegać ma poddanie? Jeśli

tak, to ja go nie chcę. W pewnych sytuacjach wydaje się nienaturalne i nieludzkie.

 

Brak kontaktu z własnymi uczuciami nie jest poddaniem. Nie wiemy jednak, w jakim stanie ducha

grecki filozof wypowiedział te słowa. Niekiedy nawet w sytuacji granicznej człowiek nadal nie

potrafi zaakceptować teraźniejszości. Ale zawsze ma przed sobą jeszcze jedną szansę.

Pierwsza szansa tkwi w tym, żeby w każdej chwili poddawać się rzeczywistości, jaką chwila ta z

sobą niesie. Skoro wiesz, że tego, co j e s t, nie da się odczynić (ponieważ właśnie to, a nie co innego

już  j e s t), przytakujesz temu, co j e s t, lub godzisz się z brakiem czegoś, czego nie ma. Potem

robisz to, co zrobić musisz, bo tak akurat nakazuje sytuacja. Jeśli trwasz w tym stanie zgody, nie

przysparzasz światu ani odrobiny negatywizmu, cierpienia, nieszczęścia. żyjesz, nie stawiając oporu,

obdarzony łaską i lekkością, wolny od wszelkich zmagań.

Ilekroć ci się to nie udaje, ilekroć pozwalasz przeminąć nadarzającej się sposobności -już to dlatego,

że nie jesteś jeszcze wystarczająco świadomy i obecny, aby zapobiec zbudzeniu się w tobie jakiegoś

rutynowego, bezwiednego oporu, juS to z tej przyczyny, że sytuacja, z którą masz do czynienia, jest

zanadto skrajna, abyś potrafił w jakimkolwiek stopniują zaakceptować -stwarzasz ból. Na pozór

może się wydawać, że stwarza go sytuacja, lecz w gruncie rzeczy sprawcą jesteś ty sam, a raczej

twój opór.

I właśnie wtedy znowu masz szansę się poddać. Skoro nie umiesz pogodzić się z tym, co się dzieje

na zewnątrz, zgódź się na to, co tkwi w tobie samym. Skoro nie moSesz zaakceptować stanu

zewnętrznego, zaakceptuj wewnętrzny. Innymi słowy: nie wzbraniaj się przed bólem. Pozwól mu

zaistnieć. Poddaj się żalowi, rozpaczy, lękowi, osamotnieniu -cierpieniu we wszelkich postaciach.

Obserwuj je, nie opatrując go myślowymi etykietkami. Otwórz się przed nim. I zobacz, jak cud

poddania przeistacza głębokie cierpienie w głęboki spokój. To właśnie jest twoje ukrzyżowanie.

Pozwól, żeby stało się twoim zmartwychwstaniem i wniebowstąpieniem.

 

Nie rozumiem, jak można poddać się cierpieniu. Sam przecież powiedziałeś, że bierze się ono z

niezdolności do poddania. Jak więc poddać się niepoddaniu?

 

Przestań na chwilę zajmować się poddaniem. Kiedy bardzo cię boli, wszelkie gadanie o nim tak czy

owak wyda się pewnie czcze. Gdy bardzo cierpisz, masz zapewne największą ochotę uciec przed

cierpieniem, zamiast mu się poddawać. Nie chcesz czuć tego, co czujesz. Czy można sobie

wyobrazić bardziej normalną postawę? Ale nie ma ucieczki przed bólem, nie ma wyjścia. Owszem,

jest wiele ucieczek pozornych -praca, alkohol, narkotyki, gniew, projekcje, tłumienie uczuć itd., lecz

żadna nie uwalnia cię od bólu. Cierpienie zepchnięte w podświadomość wcale nie słabnie. Kiedy

zapierasz się bolesnych emocji, zatruwają one wszystko, co robisz i myślisz, w tym także twoje

związki z ludźmi. Rozsiewasz te emocje w postaci bijącej od ciebie energii, a inni ludzie podskórnie

je odbierają. Jeśli są nieświadomi, mogą nawet poczuć nieodpartą chęć, żeby cię w ten czy inny

sposób zaatakować lub zranić, albo ty sam ich zranisz, gdy utraciwszy świadomość, obarczysz ich

winą za swój ból. Wszystko bowiem, co pokrewne jest wewnętrznemu stanowi człowieka, przyciąga

 on ku sobie i w swoim zachowaniu przejawia.

Kiedy z czegoś nie daje się wyjść, zawsze jeszcze można przez to przejść. Nie odwracaj się więc od

bólu. Spójrz mu w oczy. Poczuj go w całej pełni. Nie m y ś l o nim, tylko go poczuj! W razie

potrzeby daj mu wyraz, ale nie komponuj bolesnego scenariusza. Skup się bez reszty na uczuciu, a

nie na osobie, przygodzie czy sytuacji, która rzekomo je wywołała. Nie pozwól, Seby umysł

wykorzystał ból, aby stworzyć sobie z niego tożsamość ofiary. Jeśli zaczniesz użalać się nad sobą i

opowiadać ludziom o swojej tragedii, tym bardziej w niej ugrzęźniesz. Ponieważ nie da się uciec

przed uczuciem, jedyna nadzieja zmiany tkwi w tym, żeby w nie wniknąć; bez tego nic się nie

 

zmieni. Skup się więc wyłącznie na tym, co czujesz, i nie opatruj tego uczucia myślowymi

etykietkami. Kiedy wnikasz w uczucie, bądź bardzo uwaSny. Z początku moSe się wydawać, Se

wkraczasz w jakiś mroczny, przeraSający obszar, a gdy pojawi się chęć odwrotu, obserwuj ją, ale nie

ulegaj jej. Nieustannie skupiaj uwagę na bólu, czując wszystko, co cię nachodzi: żal, lęk, zgrozę,

samotność. Bądź czujny, bądź przytomny – obecny całym swoim Istnieniem, każdą komórką ciała.

Dzięki temu w mrok wnosisz światło: płomień swojej świadomości.

Na tym etapie kwestia poddania nie musi cię dłużej zaprzątać. JuS się poddałeś. W jaki sposób? W

pełni skupiona uwaga równa się pełnej akceptacji, poddaniu. Kiedy bez reszty na czymś się skupiasz,

wykorzystujesz potęgę teraźniejszości, która jest potęgą twojej własnej obecności. Gdy zaś jesteś

obecny, nie utrzyma się ani jedno ukryte gniazdo oporu. Obecność unicestwia czas, a bez niego nie

przetrwa żadne cierpienie, nic negatywnego.

Zgoda na cierpienie jest podróżą w śmierć. Spotykając się z głębokim bólem, pozwalając mu

zaistnieć, uwaSnie weń wnikając — świadomie wkraczasz w śmierć. A kiedy już taką właśnie

śmiercią umrzesz, stwierdzasz, że śmierci nie ma -nie ma więc czego się bać. Tylko ego umiera. Co

by to było, gdyby któryś z promieni słonecznych zapomniał o swojej nierozerwalnej więzi ze

słońcem i wmówił sobie, że musi walczyć o przetrwanie, stwarzając dla siebie niezależną od słońca

tożsamość i kurczowo jej się czepiając? Czyż śmierć takiej ułudy nie byłaby ogromnym

wyzwoleniem?

 

Chciałbyś mieć lekką śmierć? Wolałbyś umrzeć bez bólu, bez męki? Jeśli tak, co chwila umieraj dla

przeszłości i niech twoja obecność rozprasza swoim blaskiem to cięSkie, tkwiące w pętach czasu ,ja",

 

o którym myślałeś, że jest prawdziwym tobą.

.

 

Droga krzyżowa

 

Wiele osób twierdzi, że odnalazło Boga poprzez głębokie cierpienie. Używane w tradycji

chrześcijańskiej określenie „droga krzyżowa" ma chyba ten właśnie sens.

 

PrzecieS tym właśnie tutaj się zajmujemy.

Mówiąc ściśle, ludzie ci nie odnaleźli Boga poprzez cierpienie, póki bowiem człowiek cierpi, znaczy

to, że stawia opór. Odnaleźli Go zatem dzięki poddaniu -całkowitej zgodzie na to, co j e s t, do

której to wielkie cierpienie ich zmusiło. Widocznie na jakimś poziomie uświadomili sobie, że sami

tworzą własny ból.

 

W jaki sposób stawiasz znak równości między poddaniem a odnalezieniem Boga?

 

Skoro opór i umysł są od siebie nieodłączne, zaprzestając oporu -poddając się -kładziesz kres

władzy umysłu nad tobą; zrzucasz z tronu uzurpatora, który się pod ciebie podszywa; obalasz

fałszywego boSka. Ulatniają się wszelkie osądy i cały negatywizm. Otwiera się wtedy sfera Istnienia,

 

którą dotychczas przesłaniał umysł. Nagle pojawia się w tobie wielki, cichy bezruch, niezgłębiony

spokój. W spokoju tym trwa wielka radość. A w tej radości -miłość. A już w najskrytszym rdzeniu

to, co święte, niezmierzone. To, czego nazwać nie sposób.

Nie nazywam tego doświadczenia „odnalezieniem Boga", jak bowiem moSna odnaleźć coś, czego 

nigdy się nie utraciło -samo Sycie, którym jesteś? Słowo „Bóg" ma zbyt wąski sens -nie tylko z

powodu tysięcy lat wypaczeń i nadużyć, jakim je poddawano, lecz i dlatego, że zdaje się kryć za nim

jakiś odrębny byt, który nie jest tobą. Tymczasem Bóg jest samym Istnieniem, nie zaś istotą. Nie ma

tu żadnej relacji podmiotowo-przedmiotowej, żadnej dwoistości, żadnego rozziewu między tobą a

Bogiem. Świadomość, że Bóg istnieje, to najbardziej naturalne zjawisko pod słońcem.

 

Zdumiewające i niezrozumiałe wydaje się nie tyle to, Se człowiek zdolny jest uświadomić sobie

istnienie Boga, ile właśnie fakt, że go sobie n i e uświadamia.

Drogą krzyżową, o której wspomniałeś, wiedzie stary -do niedawna zresztą jedyny -szlak ku

oświeceniu. Ale nie bagatelizuj tego podejścia ani nie lekceważ jego skuteczności. Nadal się ono 

sprawdza.

Droga krzyżowa polega na całkowitym odwróceniu wartości. Oto bowiem najgorsza rzecz w życiu

twój krzyż -okazuje się najlepszą, jaka kiedykolwiek ci się przydarzyła, gdyż zmusza cię do

poddania, do „śmierci", każe ci stać się niczym, stać się jak Bóg, ponieważ Bóg takSe jest niczym.

Dla nieświadomej większości ludzi droga krzyżowa pozostaje w dzisiejszych czasach drogą jedyną.

Sporo muszą jeszcze wycierpieć, aby się przebudzić, a zanim oświecenie stanie się zjawiskiem

masowym, zapewne nastąpią straszliwe kataklizmy. PoniewaS w procesie tym odzwierciedla się

działanie pewnych uniwersalnych praw, którym podlega wzrost świadomości, niejednokrotnie

przepowiadali go rozmaici wizjonerzy. Opisany został między innymi w Księdze Objawienia, czyli

Apokalipsie, choć oprawiono go tam w trudno zrozumiałą, chwilami wręcz hermetyczną symbolikę.

Cierpienia nie zsyła zaś ludziom Bóg, lecz sami zadają je sobie, a także bliźnim; jest ono także

dziełem pewnych mechanizmów obronnych, którymi ziemia jako żywy, inteligentny organizm

posłuży się, aby uchronić się przed nawałą ludzkiego szaleństwa.

Na świecie przybywa jednak ludzi, którzy osiągnęli juS taki poziom świadomości, że nie muszą dalej

cierpieć, zanim doznają oświecenia. Bardzo możliwe, że należysz do ich grona.

Oświecenie wycierpiane -osiągnięte na drodze krzyżowej -dokonuje się w ten sposób, że do

królestwa niebieskiego zostajesz wtrącony siłą, chociaż gryziesz i kopiesz. W końcu się poddajesz,

ponieważ ból staje się nieznośny, ale zanim to nastąpi, może cię boleć bardzo, bardzo długo. Gdy

natomiast świadomie wybierasz oświecenie, wyzbywasz się przywiązania, które dotychczas wiązało

cię z przeszłością i przyszłością, a twoje życie ogniskuje się odtąd w teraźniejszości. Znaczy to, że

przytakujesz temu, co jest. Ból przestaje ci być potrzebny. Jak sądzisz, ile czasu musi jeszcze minąć,

zanim zdołasz powiedzieć: „Nie będę już przysparzał bólu, nie będę przysparzał cierpienia"? Jak

długo jeszcze musi cię boleć, zanim podejmiesz tę decyzję?

Jeśli wydaje ci się, że potrzebujesz więcej czasu, to owszem, dostaniesz go -a wraz z nim więcej

bólu. Czas i ból tworzą nierozłączną parę.

 

Swoboda wyboru

 

A co powiesz o ludziach, którzy najwidoczniej lubią cierpieć? Mam przyjaciółkę, której facet

fizycznie nią poniewiera, a jej poprzedni związek był pod tym względem podobny. Dlaczego ona

wybiera takich męSczyzn i czemu nie chce wycofać się z obecnego układu? Dlaczego tak wiele osób

wybiera ból?

 

Wiem, Se czasownik „wybierać" to jedno z ulubionych słów Ery Wodnika, ale w tym kontekście

wydaje się ono trochę nie na miejscu. Mylące jest twierdzenie, Se ktoś „wybrał" zaburzony związek

czy inną negatywną sytuację. śeby wybrać, trzeba być świadomym, i to bardzo. Bez świadomości

nie masz wyboru. Pojawia się on przed tobą dopiero wtedy, kiedy -wyzbywasz się utoSsamienia z

umysłem i jego wytrenowanymi zagraniami, czyli stajesz się obecny. Póki do tego nie dojdziesz,

jesteś -w sensie duchowym -nieświadomy: ulegasz przymusowi myślenia, odczuwania i działania

zgodnego z tresurą, którą przeszedł twój umysł. Właśnie dlatego Jezus powiedział: „Wybaczcie im,

albowiem nie wiedzą, co czynią". Nie ma to nic wspólnego z konwencjonalnie pojmowaną

inteligencją. Znałem wielu bardzo inteligentnych i wykształconych ludzi, którzy byli zarazem

całkowicie pozbawieni świadomości, bez reszty utoSsamieni z własnym umysłem. Gdy rozwoju

umysłowego i gromadzenia wiedzy nie równowaSy proporcjonalny do nich wzrost świadomości,

istnieje ogromne ryzyko, Se człowiek będzie nieszczęśliwy i ściągnie na siebie katastrofę.

Twoja przyjaciółka tkwi w związku z męSczyzną, który nią pomiata, i nie jest to pierwszy tego

rodzaju związek w jej Syciu. Dlaczego? Z powodu braku wyboru. Posłuszny musztrze, której

poddano go w przeszłości, umysł zawsze stara się odtworzyć coś, co juS zna -coś swojskiego.

Niechby nawet bolało, byle by było swojskie. Umysł zawsze lgnie do rzeczy znajomych. Nieznane

jest niebezpieczne, poniewaS nie podlega władzy umysłu. Właśnie dlatego nie lubi on obecnej chwili

i ją ignoruje. Gdy obecna chwila dociera do świadomości, powstaje luka nie tylko w umysłowym

nurcie, lecz takSe w kontinuum, które stanowią przeszłość i przyszłość. Wszystko, co naprawdę

nowe i twórcze, moSe przyjść na ten świat jedynie przez tę lukę -jasną przestrzeń, mieszczącą w

sobie bezmiar moSliwości.

MoSe więc twoja przyjaciółka w wyniku utoSsamienia z umysłem odtwarza wyuczony niegdyś

schemat, zgodnie z którym intymności nieodłącznie towarzyszy brutalność. Albo odgrywa wpojony

 

jej we wczesnym dzieciństwie scenariusz, wedle którego niewiele jest warta i naleSy jej się

wyłącznie kara. MoSliwe teS, Se Syje w znacznej mierze za pośrednictwem ciała bolesnego, ono zaś

nieustannie szuka kolejnych dawek bólu, Seby nimi się karmić. Jej męSczyzna postępuje tymczasem

według własnych bezwiednych schematów, które zazębiają się ze schematami twojej przyjaciółki.

Oczywiście sama stwarza ona sobie całą tę sytuację, ale czym lub kim jest to ,Ja", które dokonuje

owego dzieła stworzenia? Wyniesioną z przeszłości, myślowo-emocjonalną kliszą, niczym więcej.

Po co wywoływać z tej kliszy jakieś „ja"? Jeśli mówisz przyjaciółce, Se sama wybrała ten stan czy

teS układ, wpędzasz ją w jeszcze głębsze utożsamienie z umysłem. Ale czy naprawdę jest ona

właśnie tą umysłową kliszą? Czy ta klisza stanowi jej prawdziwe jestestwo? Czy prawdziwa

toSsamość twojej przyjaciółki bierze się z przeszłości? Naucz przyjaciółkę, w jaki sposób moSe

stanąć za własnymi myślami i emocjami jako obserwatorka, przytomny świadek. Opowiedz jej o

ciele bolesnym i o tym, jak można się od niego uwolnić. Naucz ją świadomości ciała wewnętrznego.

Pokaż, w czym tkwi sens obecności. Gdy tylko uda jej się dotrzeć do potęgi teraźniejszości, a więc

wyrwać się spod władzy przeszłości i jej wytrenowanych wzorców, zyska nareszcie swobodę

 

wyboru.

 

Nikt nie wybiera zaburzeń, konfliktu, bólu. Nikt nie w y b i e r a obłędu. Przydarzają ci się one

tylko dlatego, Se jesteś nie dość obecny, aby rozpuścić przeszłość -masz w sobie za mało światła,

aby rozproszyć mrok. Nie jesteś naprawdę tutaj. Jeszcze nie całkiem się przebudziłeś. Tymczasem

więc twoim życiem kieruje tresowany umysł.

Jeśli jesteś jedną z wielu osób, które mają zadawniony żal do rodziców, jeśli po dziś dzień chowasz

urazę o coś, co rodzice zrobili lub czego zaniechali, znaczy to, że nadal tkwisz w przeświadczeniu,

jakoby mieli oni swobodę wyboru i mogli postąpić inaczej, ale nie chcieli. Na pozór zawsze wydaje

się, że ludzie mogą wybierać, lecz to czyste złudzenie. Póki twoim życiem kieruje umysł, podążający

głęboko wyjeżdżoną koleiną, póki jesteś swoim umysłem, jaki masz wybór? żadnego. Przecież tak

naprawdę wcale cię tu nie ma. Utożsamienie z umysłem to stan mocno zaburzony, rodzaj obłędu.

Prawie wszyscy w mniejszym lub większym stopniu cierpią na tę chorobę. Lecz gdy sobie

uświadomisz, na czym ona polega, natychmiast ulatniają się wszelkie pretensje. Jak można mieć

komuś za złe to, że jest chory? Jedynym stosownym odzewem będzie współczucie.

 

Czyli nikt nic jest odpowiedzialny za to, co robi? Nie podoba mi się ta koncepcja.

 

Jeśli kieruje tobą umysł, to mimo braku wyboru poniesiesz konsekwencje własnej nieświadomości i

przysporzysz światu cierpienia. Będziesz dźwigać brzemię lęku, konfliktów, problemów, bólu.

Stworzone w ten sposób cierpienie prędzej czy później przemocą wtrąci cię w świadomość.

 

To, co mówisz o swobodzie wyboru, odnosi się też zapewne do zdolności wybaczania. Człowiek musi

osiągnąć pełną świadomość i poddać się, zanim zdoła wybaczyć.

 

Słowo „wybaczenie" używane jest od dwóch tysięcy lat, ale większość ludzi nadaje mu bardzo wąski

sens. Nie możesz naprawdę wybaczyć sobie ani innym, póki czerpiesz z przeszłości poczucie Ja".

Dopiero gdy dotrzesz do potęgi teraźniejszości, która jest twoją własną potęgą, potrafisz

autentycznie wybaczyć. Przeszłość traci wtedy moc, a ty głęboko sobie uświadamiasz, że nic, co w

życiu zrobiłeś lub tobie zrobiono, nie zdoła choćby najlżejszym muśnięciem dotknąć promiennej

istoty tego, kim jesteś. Cała idea wybaczenia staje się wówczas zbędna.

 

A jak dotrzeć do tego poziomu świadomości?

 

Kiedy poddajesz się temu, co j e s t, a tym samym stajesz się w pełni obecny, przeszłość traci

wszelką moc. Przestaje ci być potrzebna. Kluczem jest obecność, teraźniejszość.

 

A po czym poznam, że już się poddałem?

 

Po tym, że przestanie ci się nasuwać to pytanie.