Macie czasem takie uczucie, że wszystko gra i układa się świetnie i macie składny plan na resztę życia...gdy nagle pojawia się COŚ i już wiecie, że jest to brakujący element ...
Późnym wieczorem, przy kawie, zmęczona pracą, powoli popadałam w jeden z tych, tak dobrze znanych mi już z przeszłości stan bylejakości. Taki stan, gdy "wszystko jest ok", ale jakoś się tego nie czuje. Gdy dzień jest podobny do poprzedniego, ale jakby gorszy. A może właściwie taki sam? Kto wie? W pewnym momencie w korowodzie dni, przestajemy mierzyć ich wartość i oceniać znaczenie. Dni są faktem dokonanym, aktualnym stanem bytu. I tyle.
I tak błądząc po internecie nagle widzę coś pięknego, coś niezwykłego, coś tak bliskiego mi i utraconego. Coś, co wiele lat temu dodawało skrzydeł i unosiło wysoko w przestworza. Coś, co zawsze było źródłem niezmąconej radości. To coś objawiło mi się dziś ni stąd ni zowąd, na kanale Youtube i zabłysnęło łzą wzruszenia. To coś pojawiło się, wywołując lawinę pięknych emocji, i mistyczny klimat. Nagle stanęło przed mymi oczami i stało się jasne, że jest to brakujący element mojego życia. Brakujący element mojego "Ja", fragment duszy, który odkryłam w wieku "nastu" lat i zgubiłam chwilę później. I nagle z całą stanowczością zrozumiałam, że bez tego elementu, nic już nie będzie takie samo
Mimo, że nie zdradzę, co było tym brakującym elementem, wiem, że teraz całość jest bardziej cała, a ja jestem bardziej sobą. I że w jakimś sensie w tym elemencie i jego spójności z resztą, wypełnia się moje Ja, wypełnia się moje przeznaczenie i cel.
Takie momenty sa wyjątkowe, metafizyczne i zdarzają się średnio raz na życie. I takich olśnień, a szczególnie uświadamiania ich sobie, życze Wam wszystkim. Bo nie ma nic lepszego niż w spokoju i monotonni swoich dni, lub też szaleństwie i burzy codzienności, odnajdywać fragmenty swojej duszy. Niematerialne ułamki piękna, z którego mocą i siłą przeżywamy swój los.
Teraz, jak tak sobie siedzę szczęśliwa mym odkryciem, wiem że nie odpuszczę i tego elementu nie zgubię. Będę go realizować, tworzyć, codziennie od nowa.
Jaki człowiek mógłby bowiem odrzucić cząstkę siebie, znalazłszy ją tak przypadkiem? I na czym polega życie, jeśli nie na kompletowaniu tych części? By u kresu życia zrozumieć, uwierzyć i zobaczyć.
Pozdrawiam Was cieplutko:-)