JustPaste.it

Paradoksy "odysei ludzkiego umysłu"

Książka „Nie myśl, że książki znikną” jest zaproszeniem do dyskusji na temat przyszłości kultury. Jest odpowiedzią na wieszczenie zmierzchu epoki Gutenberga.

Książka „Nie myśl, że książki znikną” jest zaproszeniem do dyskusji na temat przyszłości kultury. Jest odpowiedzią na wieszczenie zmierzchu epoki Gutenberga.

 

59be4c6525b9c12375adeefd3621175c.jpg

Wraz z ekspansją środków audiowizualnych, obejmujących coraz więcej dziedzin życia, przekształcających poszczególne wioski w nieodłączne elementy wszechświata wzrasta niepokój twórców kultury o świadomość i kompetencje współczesnego człowieka. Nikt nie ma wątpliwości, że zachodzi zmiana w funkcjonowaniu odbiorcy kultury. Jeszcze wiek temu, a więc przed epoką elektronicznych środków masowego przekazu poczesne miejsce w kształtowaniu świadomości, a zarazem intelektu zajmowała książka. Panowanie kultury druku – jaką określa się mianem epoki lub galaktyki Gutenberga – wydaje się wkraczać w fazę zmierzchu. Są podstawy, by zapowiadać jej koniec, a nadejście nowej ery rozwoju. Są przesłanki, by stwierdzać degradację ludzkich kompetencji.

 

Wynalazek druku u progu renesansu – co nie dla każdego jest oczywiste – również rodził niepokoje. Obawiano się, że prowadzić on będzie do wyjałowienia ludzkiej wyobraźni, ogranicza ludzki umysł do ściśle określonych układów linijek druku, zamyka przed szerszymi możliwościami, wywodzącymi się z improwizacji. Zmartwienie Platona wywołał już w dobie starożytnej wynalazek pisma. Twierdził, że wraz z umiejętnością czytania i pisania ludzie będą zatracać mądrość, gdyż nie będą mieli rozwiniętej pamięci. Kolejnym przełomem zdaje się być radykalne upowszechnienie globalnych mediów audiowizualnych, ale w gruncie rzeczy jest to tylko szczebel w rozwoju cywilizacji, zapoczątkowany przez pojawienie się pisma, a następnie rozkwit Galaktyki Gutenberga.

 

Współcześnie nie jest problemem dotarcie do danej informacji, ale jest jej wyłonienie z zalewu informacji. Zastanawiające jest to, dlaczego rozpowszechnienie wiedzy, rozwój jej dostępności za pośrednictwem sieci Internet i innych mediów implikuje analfabetyzm funkcjonalny. Badacze twierdzą, że pogłębia się on zwłaszcza w krajach posiadających najlepiej rozwinięte sieci telewizyjne. Przeciętny odbiorca potrafi obsługiwać komputer, z łatwością porusza się po różnych portalach, a jednak pozostaje bezradny wobec wyłonionych tekstów. Nie umie opracować, ułożyć w nowym porządku, porównać, wyciągnąć wnioski, a zatem przetworzyć przekaz informacji, co stanowi niezbędny element wyposażenia każdego odbiorcy.

 

Nowa epoka multimedialnego wszechświata nie jest zatem przeciwieństwem, ale jest następstwem wynalazku pisma. Zaczyna w niej dominować komunikacja obrazkowa, co stanowi pewien powrót do punktu wyjścia cywilizacji, ale nie jest pozbawiona słowa. Nie ma szans na pełne porozumienie bez złożonego narzędzia, jakim jest język. Można więc uznać, że nastąpi ograniczenie jego funkcji. Bez wątpienia żaden obraz nie zastąpi najbogatszego systemu semiotycznego – języka naturalnego. Świadomość ta pozwala semiologom trwać w spokoju o przyszłość książki.

f41c5ccc6884920287484916049747c5.jpg

W publikacji wydawnictwa W.A.B. „Nie myśl, że książki znikną” mamy do czynienia z dwugłosem bibliofili. Jean-Claude Carrière i Umberto Eco jako nałogowi miłośnicy książek rozważają problemy, przed jakimi stanęła ludzkość w obliczu rewolucyjnych zmian kulturowych. Nie trzymają długo czytelnika w niepewności co do losu książki.. Wprawdzie na rynku nie można już natrafić na Biblię Gutenberga, ale późniejszych drukowanych jej wersji jest bez liku. Zapewnienie, że książka przetrwa pojawia się już w prologu rozbudowanego wywiadu, czego sygnałem jest z pewnością trafny tytuł. Jego retoryczna forma od razu też kształtuje stosunek do problemu, jakim jest pozycja książki w przeobrażającej się w multimedia kulturze. Pozornie jest to rozwiązanie kontrowersji i wszystkich równań z niewiadomymi.

 

Umberto Eco stwierdza: „Jeżeli przypadkiem uznaliśmy, że oto nastała cywilizacja obrazu, za sprawą komputera ponownie odkrywamy galaktykę Gutenberga”. Bez wątpienia książka jest poręczniejsza dla czytelnika, nie emituje też zgubnego dla wzroku ludzkiego promieniowania. Niemniej, zastanawia się badacz, czy nie pojawi się z czasem inny, nieznany dotąd nośnik treści książki – nie papier, nie e-czytnik. Jest skłonny uznać, że „książka przeszła próbę czasu i trudno sobie wyobrazić, co można by wymyślić lepszego, pełniącego tę samą funkcję”. Nie ma pewności, co do tego, czy przetrwają muzea i biblioteki, ale równie niejasna jest przyszłość internetu. Jean-Claude Carrière wtóruje tym sądom, potwierdzając, że „nigdy tak bardzo nie odczuwaliśmy potrzeby czytania i pisania”. Uważa, że niemożliwy jest powrót do epoki przekazu ustnego.

 46233c35fd921f99a26ace8eecfb3d6e.jpg

We wstępie publikacji pojawia się szereg pytań, które nie muszę mieć jednoznacznej odpowiedzi. Warto przywołać kilka z nich. One stanowią punkt wyjścia pytań, jakie postawił twórcom książek autor wywiadu – Jean-Philippe de Tonnac: „Czym są znajdujące się w naszych domach i bibliotekach całego świata tomy zawierające wiedzę człowieka i ukazujące jego marzenia, odkąd zaczął posługiwać się pismem? W jakim stopniu przybliżają nam one wieczną odyseję ludzkiego umysłu? [...] Czy książka jest nieodłącznym symbolem postępu, jaki stał się naszym udziałem?”. Spostrzeżenia twórców kultury prowadzą do odkryć mało znanych faktów i powiązań między nimi.

 

Zdaniem autora „Imienia róży” wynalazek pisma jest nieporównywalny z wynalazkiem kina, radia, czy internetu, gdyż te późniejsze zjawiska „nie zawierają owego biologicznego pierwiastka”, jaki tkwi w naturze ludzkiej – pismo jest przedłużeniem ręki. Oznaczałoby to, że zaniedbania edukacyjne zamieniają człowieka w kalekę, podczas gdy korzystanie z mediów współczesnych nie jest niezbędnym elementem życia. Paradoksalnie okazuje się trwalszy od współczesnych nośników elektronicznych zapisów, wciąż wypieranych przez nowe urządzenia, do których potrzebne są nowe dekodery. Książka mimo materialnej postaci, łatwo padającej ofiarą ognia, jak zdarzało się wielokrotnie w historii, zachowuje jednak swoje treści. „Gdy w obliczu zagrożenia człowiek zdoła zgromadzić najcenniejsze dobra kultury w bezpiecznym miejscu, częściej udaje mu się ocalić rękopis, kodeks, inkunabuł bądź książkę, aniżeli rzeźbę lub obraz”.

 

Błyskotliwa rozmowa obfituje w ciekawostki, anegdoty i trafne spostrzeżenia na temat funkcjonowania człowieka w kulturze dawniej i dziś. Twórcy dzieląc się swoim bogatym doświadczeniem, weryfikują złudne tezy, formułują cenne rady dla tych, którzy wkraczają na ścieżkę twórczą. Francuski pisarz, scenarzysta i dramaturg uświadamia odmienność języka w każdej sztuce, stwierdza, że wielu autorów epiki jest w błędzie, sądząc, że łatwo można „przerzucić się z pisania powieści na opracowywaniu scenariuszy”. Każda ze sztuk wymaga zastosowania innej metody pisarskiej, a ponadto należy się liczyć ze zmieniającym się językiem danej dziedziny.

 db803ccb23fbab4c9a3ecfacf80e2f5a.jpg

Obaj pisarze zaświadczają, że z jednej strony wiele zasobów twórczych zginęło w ciągu dziejów – książki płonęły lub zużywały się, wiele filmów przepadło, a z drugiej strony nawarstwia się nowa twórczość. Nieustannie powraca problem, czy należy archiwizować dorobek ludzkiej myśli. Istnieje poszerzająca się współcześnie tendencja, zmierzająca do redukowania historycznych materiałów. Carrière zwraca uwagę na jedno ze źródeł tego zjawiska, a zatem na kulturę amerykańską, w jakiej sztuka jest produktem chwili, ulegającym dewaluacji w czasie. W Ameryce kręci się kolejne wersje poszczególnych historii, zastępujące nimi przestarzałe modele. Jednocześnie są przesłanki, mogące świadczyć o tym, że takie działanie nie jest pozbawione słuszności. Gromadzenie całego dorobku wydaje się niemożliwe do zrealizowania. Najlepszym przykładem jest fakt, że przychodzi pewien moment, gdy w danym mieszkaniu czy domu przestają się mieścić książki. Eco podaje zabawną anegdotę, jak napływ kartonów z tomikami poezji  z całego świata do jego domu sprawił, iż wycofał się z przewodniczenia w konkursie Premio Viareggio. Przekonał się wówczas namacalnie, że najbardziej rozpowszechnionym rodzajem twórczości jest poezja. Skonstatował: „Poeci to zdecydowanie najgroźniejszy gatunek”.

 

Najbardziej interesującym fragmentem wywiadu dla każdego posiadacza sporego księgozbioru, rzec można kolekcji życia, jest rozdział ostatni – „Co zrobić ze swoją biblioteką po śmierci?”. Człowiek nie jest wszak istotą wieczną, zachowuje swój dorobek jedynie dla młodszych spadkobierców, a zazwyczaj nie widzi w swoim otoczeniu analogicznego do swojego zainteresowania książkami. Nie widać w środowisku dobrego rozwiązania, gdy nawet publiczne biblioteki przeznaczają stopniowo część książek na makulaturę. Bywa tak, że cenny prywatny księgozbiór trafia do rąk ignoranta czy laika, nieświadomych jego wartości. Nie chodzi tylko o rynkową cenę na aukcjach. Osobiste biblioteki to nieocenione źródło wiedzy o ich właścicielach – najpełniejszy obraz ich osobowości. W ten sposób traktują je bohaterowie publikacji, kreśląc charakter swoich zbiorów. Oryginalnym pomysłem jest przekazanie części książek zakładom karnym w różnych krajach. Jako swoiste remedium można przyjąć uwagę o zapobieżeniu roztrwonieniu zbioru – nawet wtedy, gdy nie stanowi on znacznej wartości ekonomicznej. W każdym z nich kryją się zapomniane skarby, które mogą mieć dla kogoś w przyszłości znaczenie. Natomiast cywilizacja bez książek traci swoje humanistyczne oblicze. Dzieje dowiodły słuszności słów Henryka Heinego, że „tam, gdzie się pali książki, niebawem także ludzi palić będą”.

 

Publikacja stanowi niewątpliwie materiał poznawczy nie tylko dla miłośników książki. Rzuca światło na różne pokrewne dziedziny życia kulturalnego.

 

Tekst: Adrianna Adamek-Świechowska

-------------------

 7ce95c260a0a51f1a716ebc453536122.jpg

Jean-Claude Carrière, Umberto Eco, Nie myśl, że książki znikną. Wywiad przeprowadził Jean-Philippe de Tonnac, przeł. Jan Kortas, wydanie I, Wydawnictwo W.A.B, seria „z wagą”, Warszawa 2010, s. 280.