JustPaste.it

Ty, swój największy wróg

Wejdź we własną samotność bez lęku.

Wejdź we własną samotność bez lęku.

 

 06deba6f28011fa6a9a7e85fc70f3b83.jpg                 

 Ilu z nas nauczyło się już piękna samotności? Tak często za kimś lub za czymś tęsknimy. Kogoś lub czegoś nam brak. Pragniemy być z żoną, przyjacielem, dzieckiem. Ta potrzeba bycia z kimś jest przemożna. To ona sprawia, że się  łączymy w pary, w grupy, w partie czy kościoły. Szukamy bratniej duszy/dusz, z którą łączą nas poglądy, pasje, zainteresowania. Nie chcemy i nie umiemy być sami.

W grupie, w tłumie, z kimś lub przy kimś czujemy się lepiej. Bezpieczniej. Zapominamy wówczas o tym, co pojawia się natychmiast gdy zgaśnie światło, gdy wyłączymy telewizor, gdy wyjdziemy już z kina... Urodziliśmy się samotni. I samotni też umrzemy. Samotni chorujemy, samotni płaczemy. W każdym cierpieniu jesteśmy samotni, choćby wokół było wielu. A tylko radość jest prawdziwą radością, gdy dzielimy się nią z innymi.  Paradoks?

Tak bardzo boimy się samotności, że chodzimy na mecze. Tam dwudziestu dwóch idiotów biega za jedną piłką a my, w tłumie, szalejemy, płaczemy, klniemy, zdzieramy gardła. Jakby działo się cokolwiek ważnego. Zaiste trudno o większy idiotyzm...

"Wystarczą trzy tygodnie całkowitej izolacji: żadnych gazet, telewizji, radia, żony, męża, dzieci. Trzy tygodnie bez religii, społeczeństwa, klubów, uniwersytetów… pojawi się lęk, dosłownie oszalejesz. Będziesz zdumiony, widząc siebie w zupełnej samotności. A jeśli zechcesz, zrozumiesz, że to, co robiłeś przez całe swoje życie, było niczym innym, jak tylko zakrywaniem dziur i ran własnego istnienia, zakrywaniem ich pięknymi kwiatami. Ale kwiaty nie uleczą ran. Być może odkryte rany mogą się zabliźnić. Zakryte, ropieją."

Samotność, to nic innego jak odkrywanie. Odkrywanie siebie. Osamotnienie, to tęsknota za innymi. Tęsknota, która jest uzależnieniem, narkotykiem. Bezwzględną koniecznością. Bólem.

Samotność jest siłą. Osamotnienie słabością.

Jak wielu z nas jest samemu sobie obcy?  

Czasami spotykamy się ze sobą. Ale żyjemy razem, lecz osobno. Boimy się siebie. Naszych wad, klęsk, niedoskonałości. I tak często naszym największym wrogiem jest lustro. Bo zbyt często  jesteśmy wrogami samych siebie. A głównym orężem tej wrogości jest strach. Strach przed tym, co zobaczę kiedy się sobie dokładniej przyjrzę? 

Przestań uciekać od siebie, przestań się siebie bać. Nie zatapiaj się w ideologiach, religiach, filozofiach. Zatrzymaj się. Nie przerzucaj własnych problemów na innych. Nie chowaj się za innymi: Ludźmi, doktrynami, poglądami, sądami, wyobrażeniami.

Wówczas, być może, uda ci się rozwiązać największy problem. Wejść we własną samotność bez lęku. Bez oceniania. Im głębiej w nią wejdziesz, tym więcej odkryjesz. A jednym z największych odkryć będzie uświadomienie sobie właściwych proporcji i wagi twoich "problemów". Bo największy z nich zostanie pokonany. 

I innych zobaczysz we właściwym świetle. Bo kiedy zrozumiesz, kim jesteś, zrozumiesz kim oni są.  Ludźmi tak bardzo przestraszonymi samotnością, jak ty byłeś jeszcze przed chwilą...  

W ten sposób zrodzi się życzliwość, uśmiech, zrozumienie, szacunek. 

A ty nie będziesz już miał potrzeby potrzebować. Nie będziesz też cierpiał na niezaspokojoną potrzebę, bycia potrzebnym. Bo będziesz już wiedział, że jesteś potrzebny tak samo jak każdy inny człowiek. A pojęcia wróg i przyjaciel nabiorą zupełnie innego sensu. Ty, swój największy wróg, okaże się najlepszym przyjacielem. I w jednej chwili zrozumiesz, jakim kretynizmem jest wrogość, ojciec i matka nienawiści.