JustPaste.it

Kolej na głowy

Przyszła kolej na cięcie głów na kolei. To oczywiste w związku z tym co ostatnimi czasy dzieje się na naszych torach i dworcach kolejowych. Ale ścięte głowy, które zaczynają spadać, jak to zawsze w takich przypadkach, nie mają sobie nic do zarzucenia, wskazując palcem na… tych drugich, winnych.

8bc4445d6dfd65219210d24873d703fa.jpg

Nie ma się co dziwić, że w takiej ilości spółek, tak naprawdę w jednej firmie, uniesposób szybko, jeśli w ogóle, znaleźć winnego. Co więc jest takiego cudownego w ogólnym pędzie do tworzenia spółek? Spółek-matek, spółek-córek, czy tam ojców i synów, jak zwał, tak zwał. Konkurencja i lepsze zarządzanie(!!!) – wołają „fachowcy od gospodarki rynkowej. No…, skoro tak wołają fachowcy, to pewnie tak jest. Tyle, że lepsze zarządzanie pozostaje w sferze marzeń, konkurencji nie ma, choć nic (chyba) nie stoi na przeszkodzie, albo przynajmniej nie powinno stać, a wszystko zależy od ludzi. Czyli od fachowców, bez względu na to, czy to ludzie w jednej wielkiej firmie, czy w dwudziestu trzech mniejszych firmach „w jednej firmie”.

Musze tu zaznaczyć, że za bardzo się nie znam na ekonomii, bo ekonomii „uczyłem się” (to może za duże słowo – powiedzmy, że słyszałem coś tam, coś tam, kiedy inni się uczyli) grubo ponad trzy dekady temu, ale jednak jakiś tam chłopski rozum mam, i czasami coś mi w tym chłopskim rozumie nie pasuje do tego, co widzę. A widzę, że jak się w czymś grzebie na siłę, to prawie zawsze się to spieprzy, czyli wyda się kupę forsy tylko po to, żeby ją bez sensu utopić.

Zupełnie nie rozumiem dlaczego nie ma w PKP jakiegoś prezesa, z zastępcami d.s. Inter City, TLK, trakcji, itd. Zamiast tego jest spółka PKP, z prezesem – a jakże (i zarządem), spółka Inter City, z prezesem (i zarządem) oczywiście, TLK, jasne, że z prezesem (i zarządem), Cargo przecież tez ma prezesa (i zarząd) i inne spółki z prezesami (i zarządami) – razem dwadzieścia trzy. Nawet miała być (nie wiem czy powstała czy nie) spółka od biletów kolejowych. Z prezesem rzecz jasna (i zarzadem też), bo bez prezesa spółka nie działa przecież. I bez zarządu. A prezesi mają to do siebie, że lubią dużo zarabiać. Zarządy też to lubią. A jak lubią dużo zarabiać, to koszty funkcjonowania spółki są odpowiednio wysokie, a jak są odpowiednio wysokie, to klient więcej płaci, a że klient nie ma ochoty więcej płacić, to i tak płaci z… budżetu. A że budżet nie jest studnią bez dna, na inwestycje i organizację pieniędzy brakuje, bo przecież na płace brakować nie może. No, najwyżej dla pracowników, dla prezesów… nie słyszałem.

Ktoś mi zaraz zarzuci: „Nie pieprz stary, to nie komuna i jest wolny rynek, itp.”. Tylko ja ciągle nie wiem co ma wolny rynek do marnotrawienia pieniędzy. Są branże, w których rozdrobnienie firm jest na tyle niepożądane, że wręcz namawia się uczestników tych branż do grupowania się – łączenia Przykład: rolnictwo. Grupy konsumenckie, mające w swoim ręku i uprawę i magazynowanie, i przetwórstwo i sprzedaż płodów rolnych, najlepiej nawet z zapleczem technicznym do racjonalnej gospodarki parkiem maszynowym. Im mniej spółek, firm, „gęb do wykarmienia” tym lepiej, bo może być taniej, czyli konkurencyjnie.

Odnoszę wrażenie, że rozpieprzyło się kolej wyłącznie z jednego powodu: aby ją rozpieprzyć. Władze miałyby spokój z tą pieniądzożerną instytucją, którą zastąpiłyby firmy niemieckie, francuskie czy jeszcze inne. Nic z tego. Nikt rozsądny nie przyjdzie do czegoś, czego nie ma. Czyli do starych torów, zrujnowanych, przepięknych, często zabytkowych, nieczynnych dworców kolejowych, do infrastruktury, która jest w stanie…, jakby jej wcale nie było. Przypominam sobie sprawę kładki, na której zginął młody człowiek, nieremontowanej bo… nie wiadomo było kto był jej właścicielem. Gdyby na tej kładce była bramka ze szparką na monety za wejście, zapewne mielibyśmy problem z nadmiarem właścicieli.

Gdyby kolej, jako np. trzy firmy: PKP, Cargo i Przedsiębiorstwo Naprawy Taboru racjonalniej zarządzały pieniędzmi, zamiast topić je w spółkach, konkurencja by przyszła a nasze firmy wcale nie musiałyby się jej bać. Więcej pieniędzy mogłaby przeznaczyć PKP na poprawę jakości usług (np. utrzymanie higieny w sanitariatach), choćby z powodu wspólpartycypowania konkurencji w kosztach utrzymania i remontów infrastruktury kolejowej.

Wilk byłby syty i owca cała, czyli kolej i pasażerowie mieliby się lepiej.

„Fachowcy” rzecz jasna na ten mój tekst wybuchną pustym śmiechem, ale ja i tak nie wymieniłbym się z nimi swoim chłopskim rozumem na ich rozumy „fachowe”.