JustPaste.it

Krótkie opowiadanie o czymś, co powróciło niespodziewanie

Ustatkowane życie. Dobra praca. Własne mieszkanie. Dobry facet... Miała wszystko o czym marzy typowa kobieta... Jednak pewnego dnia dowiedziała się, że zapomniała smaku spaghetti.

Ustatkowane życie. Dobra praca. Własne mieszkanie. Dobry facet... Miała wszystko o czym marzy typowa kobieta... Jednak pewnego dnia dowiedziała się, że zapomniała smaku spaghetti.

 

Chodziła po sklepach w poszukiwaniu prezentu dla Krzyśka. Zawsze miała problem w wyborze prezentu dla mężczyzny. O ile dawanie prezentów sprawiało jej wielką radość, kupowanie prezentów dla kobiet przyjemność, o tyle nie lubiła kupować prezentów mężczyznom, równie bardzo jak lubiła je dawać.

- Monika? - Usłyszała nagle za plecami męski głos. Spojrzała w stronę z której dobiegał i przez kilka sekund nie wiedziała z kim ma doczynienia. Dopiero po chwili poznała w mężczyźnie kogoś, z kim była kilka lat temu bardzo blisko. Zmienił się. Niby nie była to bardzo widoczna zmiana, ale coś było w nim obcego, coś czego nigdy wcześniej w nim nie dostrzegła.

Zaprosił ją na kawę. Zgodziła się. Usiedli przy kawie i zaczęli rozmowę. Nie rozmawiali o niczym konkretnym. Ona dowiedziała się, że on wyjechał za granicę, a do Polski przyjechał, aby załatwić jakieś sprawy przed nowym rokiem, natomiast on dowiedział się, że ona mieszka ze swoim chłopakiem i za trzy miesiące mają wyznaczoną datę ślubu. Po godzinie wymienili się telefonami z obietnicą, że gdy tylko on znów zawita do Polski, ona da się zaprosić na kawę i rozeszli się każde w swoją stronę.

Krzysiek był w delegacji. Miał wrócić dzień przed Wigilią. Monika siedziała w domu oglądając jakiś film, ale jego treść w ogóle jej nie interesowała. Myślami była daleko, a gdy zadzwonił telefon i ocknęła się z zamyślenia, nie potrafiła nawet przypomnieć sobie o czym myślała.

Dzwonił Paweł. Powiedział, że własnie jest niedaleko i pomyślał sobie, że może wpadłby poznać Krzyśka, a gdy powiedziała mu, że Krzysiek wyjechał, zaproponował, że wpadnie po nią i pójdą do kina. Zgodziła się. Nie widziała nic złego w pójściu do kina, tymbardziej, że zaplanowa, że za seans i popcorn zapłaci sama.

Po seansie zaprosił ja do siebie. Mieli z kina rzut beretem, a że było zimno, zaproponował, że wypiją u niego ciepłą herbatę i odwiezie ją do domu. Zgodziła się również i tym razem... Nie bała się. Nie czuła, że mogłaby zrobić coś niestosownego. Pierwsza lampka alarmowa włączyła się, gdy szli z kina do jego mieszkania. Kiedyś mieszkali tam razem i każdego dnia przemierzali razem ten odcinek drogi. Wspomnienia powróciły.

Weszli do mieszkania. Nic się w nim nie zmieniło od czasu, gdy się wyprowadziła. Nawet mały porcelanowy aniołek, którego kiedyś od niego dostała stał na swoim miejscu.

Rozstali się, z powodu różnic jakie ich dzieliły. Ona lubiła planować, natomiast on żył z dnia na dzień. Kochali się i szanowali do końca, ale stwierdzili, że zbyt wiele ich różni i po którejś z kłutni mogliby się znienawidzieć. Rozeszli się w spokojniej atmosferze, bez wyzwisk i wyrzutów pod swoim adresem. Nie wiedziała jak on to przeżył, ale ona przeżyła to strasznie. Były chwile, gdy miała ochotę wrócić, ale powstrzymywała ją świadomość, że choć był dobrym człowiekiem, nie doszliby do porozumienia w wielu kwestiach i często by się kłucili, a oboje tego nie chcieli.

Wypili herbatę. - Zrobię coś do jedzenia. Zgłodniałem. Powiedział Paweł.                                                                                    Chciała powiedzieć, że dziękuje za herbatę, że musi już wrócić do domu, ale nie zrobiła tego. Siedziała na fotelu, na którym zawsze relaksowała się za czasów, gdy jeszcze mieszkali razem. Było jej dobrze. Wszytkie problemy i cały świat za drzwiami pokoju nie miał w tej chwili żadnego znaczenia.

Po kilku minutach paweł wrócił z kuchni z dwoma talerzami spaghetti. Monika pomyślała, że nie lubi spaghetti, a w następnej chwili zdała sobie sprawę, że nie lubi go, ponieważ przypomina jej o przeszłości. Spaghetti było popisowym daniem Pawła. Uwielbiała tę potrawę w jego wydaniu. 

Gdy postawił przed nią talerz, od razu zaczęła jeść. Gdy już zjadła połowę, nachylił się w jej kierunku. Spojrzała mu w oczy. Odważył się ją pocałować. Rozsądek podpowiadał jej, że nie powinna godzić się na to, że przecież jest Krzysiek, a ona za kilka miesięcy zostanie jego żoną. Kiedy rozum po raz kolejny dał o sobie znać, leżeli już w łóżku, a on był w niej. W pierwszej chwili chciała mu powiedzieć, że popełniają błąd, że to co robią nie powinno mieć miejsca, ale w tym właśnie momencie zorientowała się, że już nie ma odwrotu. Zdała sobie też sprawę z istoty różnicy, którą dostrzegła w nim, gdy spotkali się podczas zakupów. Chodziło o jego oczy. Podczas zakupów bły takie obce, teraz... Były takie jakimi je zapamiętała. Teraz patrzył na nią tak jak dawniej, wzrokiem pełnym młodzieńczego pożądania i dojrzałej miłości.

Kochali się bardzo długo. Tak długo, jak gdyby ich ostatni raz trzy lata wcześniej był ostatnim do tej pory. Gdy było już po wszystkim leżeli zmęczeni obok siebie. Oboje zdali sobie sprawę, że to wszystko, przez co postanowili się rozstać, jest im niezbędne do szczęścia. Nie rozumieli tego do końca, ale czuli, że przez decyzję podjetą trzy lata temu, wyżekli się prawdziwego szczęścia.  

Wróciła do domu o trzeciej nad ranem. Na sekretarce automatycznej znalazła trzy wiadomości od Krzyśka. Zanim wyszła od Pawła oboje uzgodnili, ze nigdy więcej się nie spotkają. Ona nie chciała ranić Pawła, a on wiedział, że jeśli Monika kogokolwiek zrani z nikim, nawet z nim nie będzie mogła być szczęśliwa. 

To co zaszło między nimi, stało się dla nich dowodem na to, że bywa tak, że nie widzimy szczęścia jakim dysponujemy i czasem zamieniamy je na zwykłe egzystowanie bez większych uniesień, które choć daje nam stabilizację, gdy nawet kończy się kiedyś, nie daje nam uczucia straty... Jednym zdaniem...To nic nie warte jestestwo.