Kiedyś były ich w naszym kraju setki -barek i pchaczy śródlądowych, za kilka lat nie będzie ich wcale.
Niemcy
Niemcy
Niemcy
Szczecin
Niemcy
Niemcy
Niemcy
Niemcy
Niemcy
Niemcy
W latach 80-siątych gdy pływałem po Wiśle, Noteci, Warcie, Odrze, a później po Haweli, Łabie, Renie i niemieckich kanałach śródlądowych, dość często widywałem polskie barki i pchacze. Pływało ich około trzech setek należących do 3 polskich przedsiębiorstw żeglugowych. Pamiętam, że w tamtych latach w Szczecinie zawsze zimowało na Odrze kilkaset barek. Stały barki bydgoskie, przycumowane rzędami do lewego brzegu poniżej Mostu Długiego, a po drugiej stronie mostu i przy drugim brzegu rzeki stały barki żeglugi wrocławskiej i barki z Kędzierzyna - Koźla.
Dzisiaj można jeszcze zobaczyć ostatnie polskie barki, chociaż zostało ich chyba nie więcej niż 50,wliczając w to pchacze. Wszystkie są dzierżawione lub wykupione przez prywatnych właścicieli lub niewielkie firmy przewozowe. Można je jednak oglądać tylko na dolnej Odrze i drogach śródlądowych Niemiec. Polskie drogi wodne są tak zaniedbane i zdewastowane, że właściwie to ich nie ma. Ekolodzy mówią, że tak jest dobrze bo rzeki się renaturyzują, a kolejne rządy nie robią w tej sprawie nic. Jedynym polskim portem, do którego przypływają polskie barki jest Szczecin.
Dawno już przestałem pływać na barkach i zmieniłem zawód, bo chciałem być częściej w domu, a wiadomo, że nigdzie w pobliżu barki nie pływają, ale sentyment do śródlądzia pozostał. Wybrałem się więc we wrześniu ubiegłego roku w krótki rejs z aparatem w dłoni, żeby zapolować na ostatnie polskie barki, bo co roku jest ich mniej.