JustPaste.it

Syndrom polskiego patrioty

„Polski patriota”, jest chorobą zakaźną. Widać to ostatnio bardzo wyraźnie i budzi to moje obawy, bo syndromem tej choroby stała się agresja...

„Polski patriota”, jest chorobą zakaźną. Widać to ostatnio bardzo wyraźnie i budzi to moje obawy, bo syndromem tej choroby stała się agresja...

 

To co dzieje się w ostatnich dniach w naszym kraju, w związku oczywiście z katastrofą smoleńską, ściślej rzecz biorąc w związku z opublikowaniem raportu MAK, nie nastraja optymistycznie. Nastroje ludzi, którzy interesują się tą sprawą są skrajnie odmienne. Jedni kwestionując rzetelność raportu twierdzą, że nie zmniejsza to winy za katastrofę po naszej stronie, inni mają dowody na słuszność swojej zamachowej teorii.

Ale jeśli ci pierwsi, z uporem, choć dość, spokojnie obstają przy swoim, to drudzy zdecydowanie przystąpili do kontrataku. Dziury w raporcie posłużyły im jako amunicja i poprawienie morale swojej armii. Szczególnie trzy postaci wybijają się tu na czoło bojowników o prawdę, z troską pochylając się nad polską racją stanu i płacząc nad zniewoleniem udręczonego, najszlachetniejszego na świecie bohaterskiego narodu polskiego. Te postaci to, jak nietrudno się domyśleć, Anna Fotyga, Marcin Dubieniecki i Antoni Macierewicz.

O Annie Fotydze nie chce mi się za bardzo rozpisywać, bo tak kobieta jest, jak sadzę obłąkana, „… ale muszę”. A jeśli nie, to jest po prostu kompletną idiotką, tym bardziej, jeśli jej obecne wynurzenia na stronie internetowej PiS przyłożyć do funkcji publicznej (publicznych) jakie do niedawna pełniła. I tym bardziej, że „powoduje nią” jej „zawodowa czujność”. Z zawodową czujnością więc, bez żenady oskarża premiera Rzeczpospolitej o zdradę i wykonywanie poleceń, według instrukcji niższych rangą urzędników obcego kraju.

5c2370cd9716fdea488a4cf455473134.jpg

Marcin Dubieniecki to prawdziwe objawienie w polskim życiu publicznym. Już kilka razy zaistniał, a to z powodu ślubu z córką prezydenta i braku akceptacji tego faktu przez owej córki stryja, a to z powodu jakichś nieładnie pachnących efektów sprawowania swojego zawodu, a to pokazując miejsce w szeregu Jolce Szczypińskiej (a tak na marginesie, gdzie ona się podziała, biedna kobieta), aby w końcu zaistnieć pełnym blaskiem. I zaistniał. Cała Polska o nim mówi, a beatyfikacja Jana Pawła II, przy jego zaistnieniu to mały pikuś. To się nazywa „wejście na scenę”! Oto znalazł przesłanki potwierdzające hipotezę, że katastrofa smoleńska była wynikiem zamachu. Wszyscy, w sposób oczywisty, traktują jego występy wejście do polityki. Dziwne mogłoby się wydawać częste zmienianie zdania przez tego gościa, ale mnie to nie dziwi. W końcu sytuacja jest bardzo dynamiczna i zmienia się jak w kalejdoskopie. Chcąc więc pozostać w centrum medialnego zainteresowania, które może zapewnić zainteresowanie wierchuszki partyjne, trzeba się do tej sytuacji dostosowywać.

Za to, jeśli nagłe zmiany Dubienieckiego nie powinny dziwić, to zupełnie nieodgadnione są ostatnie zachowania pierwszego śledczego RP, Antoniego Macierewicza. Ten facet kompletnie zatracił kontakt z rzeczywistością. Jakąkolwiek, tzn. zarówno tą „prawdziwą polską”, jak i inna. Potrafi na jednej konferencji stwierdzić, że istnieją wszelkie przesłanki do tego, aby orzec, że zamach jest bardzo wiarygodną tezą, aby na następnej, kilkanaście/kilkadziesiąt minut później wyznać, że nie posunąłby się tak daleko. Zastanawiam się dlaczego tak jest i nie wiem, czy nie jest to wynik ogromnego materiału dowodowego zgromadzonego przez zespół parlamentarny. Tak ogromnego, że uniesposób wszystkiego ogarnąć, a nawet łatwo się pogubić. A może to jest działanie na dwa fronty? Za betonem „prawdziwie polskim” i za odrobiną umiarkowania niezdecydowanego elektoratu? Swoją drogą, wyjazd Macierewicza z „legendą” polskiej opozycji i dyplomacji Anną Fotygą do USA, musiał znacząco wpłynąć na ich stan psychiczny, jak… widać.

Co by nie wymyślić, jedno jest pewne. Polski patriota nie może przyjąć na siebie odpowiedzialności większej niż odpowiedzialność Rosjan.  To jasne i każdy kto sądzi inaczej jest ruskim niewolnikiem, zdrajcą a o patriotyzmie nie ma zielonego pojęcia.

Jarosław Kaczyński właśnie sprecyzował pojęcie „Syndrom polskiego patrioty”: „Wina za katastrofę smoleńską, w stu procentach leży po stronie Rosji”, oświadczył.

 „Polski patriota”, jest chorobą zakaźną. Widać to ostatnio bardzo wyraźnie i budzi to moje obawy, bo syndromem tej choroby stała się agresja już nie tylko obrońców krzyża i polityków PiS-u. Już najzwyczajniej, jak najbardziej otwarcie wyrażana jest agresja i groźby skierowane w stronę premiera, prezydenta i przeciwników PiS-u. I jeśli przyzwyczailiśmy się do Rydzyka jako pewnego dokuczliwego, choć niegroźnego objawu, to otwarte groźby Sakiewicza już takie nieszkodliwe być nie muszą. Nikt jakoś nie wydaje się tym przejmować.

Jak dojdzie do pandemii, a wcale nie jest to takie niemożliwe, to…