JustPaste.it

O Custerze, "Mordercy Indian"

Świat Dzikiego Zachodu, dziś już trochę zapomniany w kinie i literaturze, obrósł swojego czasu wieloma mitami, nieodłączną zaś częścią mitów są ich bohaterowie

Świat Dzikiego Zachodu, dziś już trochę zapomniany w kinie i literaturze, obrósł swojego czasu wieloma mitami, nieodłączną zaś częścią mitów są ich bohaterowie

 

   Świat Dzikiego Zachodu, dziś już trochę zapomniany w kinie i literaturze, obrósł swojego czasu wieloma mitami, nieodłączną zaś częścią mitów są ich bohaterowie. Jednym z najbardziej znanych wydaje się generał George Armstrong Custer, który stojąc na czele wojsk amerykańskich w bitwie pod Little Big Horn z 1876 roku, doznał sromotnej klęski z rąk indiańskiego plemienia Siuksów dowodzonych przez nie mniej legendarnego wodza, Siedzącego Byka. Rodząca się wraz z gatunkiem filmowym Westernu kultura popularna początkowo przedstawiała Custera jako męczennika za sprawę ostatecznego zasiedlenia i „ucywilizowania” Dzikiego Zachodu. Tak było aż do lat sześćdziesiątych XX wieku, kiedy to wiele stereotypów spod znaku Westernu poddano gruntownej rewizji. Nakręcony w 1970 roku słynny film „Mały Wielki Człowiek” przedstawiał Custera jako pyszałkowatego, żądnego sławy mordercę Indian, dla którego śmierć pod Little Big Horn stanowiła sprawiedliwą karę za popełnione zbrodnie.

   Kim tak na prawdę był generał G.A Custer?

   Urodzony w 1839 roku, pochodził z raczej średnio zamożnej rodziny i nieraz musiał podejmować pracę fizyczną, aby opłacić swoją edukację. Po ukończeniu szkoły Hopedale w Ohio, udało mu się dostać do Akademii Wojskowej Stanów Zjednoczonych w West Point, sukcesu tego jednak nie był w stanie wyzyskać. Zapisał się w historii uczelni rekordową liczbą uwag i upomnień (726 w ciągu czterech lat!), był jednak dość lubiany za swoje poczucie humoru oraz pewną bezpretensjonalność w postępowaniu. Prawdziwym przełomem dla młodego Custera okazała się wybuchła w 1861 roku Wojna Secesyjna. Dowodząc najpierw pułkiem, a potem brygadą i dywizją kawalerii wojsk federalnych wyróżnił się w szeregu bitew przeciw wojskom Konfederacji. Od Gettysburga począwszy, przez Cedar Creek, Fisher’s Hill, Winchester, aż po Sayler’s Creek – wszędzie wygrywał z dotychczas niepokonaną kawalerią Południa. W ferworze bitwy okazał się dowódcą śmiałym, energicznym i przede wszystkim charyzmatycznym.

   Po wojnie, kiedy to armia USA podlegała drastycznym cięciom, Custer który zdążył się już dosłużyć stopnia generała ochotników, został mianowany podpułkownikiem armii regularnej oraz faktycznym dowódcą 7 pułku kawalerii Stanów Zjednoczonych. Pod jego komendą oddział bardzo szybko stał się jednym z najlepiej wyszkolonych i umundurowanych pułków w całej armii. Sam Custer natomiast po wojnie nieco zwolnił tempa – zajmował się nowo poślubioną żoną, pisywał także do kilku periodyków naukowych. Właśnie wtedy, w 1867 roku, Custer został wraz ze swoim pułkiem skierowany do stanu Kansas, gdzie od dłuższego czasu trwały starcia pomiędzy białymi osadnikami a bardziej bojowo nastawionym odłamem plemienia Szejenów.

    To tu po raz pierwszy 7 pułk kawalerii miał się przekonać, jak trudnym przeciwnikiem są Indianie – działający w ruchliwych grupach, dobrze znający teren i co więcej również okrutni. Żołnierzy amerykańskich szczególnie rozsierdziła masakra dokonana przez przeciwnika na oddziale zwiadowczym porucznika Kiddera – dziesięć ciał znaleziono w stanie uniemożliwiającym niemal identyfikację. Także ofiary wśród ludności cywilnej padały po obydwu stronach. W takich warunkach miała miejsce potyczka nad rzeką Washita (27 listopada 1868 roku), gdzie 7 pułk kawalerii napadł na obóz Czejenów, gdzie przetrzymywano jeńców – kobietę z dwiema córkami. Wywiązała się walka, w wyniku której zginęło kilkudziesięciu Indian, a także 25 żołnierzy 7 pułku. Opiniotwórcza prasa bardzo szybko podchwyciła temat i okrzyknięto Custera „mordercą Indian”, choć jako żołnierz po prostu starał się wykonać postawione mu zadanie jak najlepiej. W następnych miesiącach napięcie w Kansas zaczęło powoli wygasać, również dowódca 7 pułku, nauczony burzą jaka rozpętała się po Washita, starał się odwoływać do negocjacji bardziej niż siły.

   W 1873 roku Custera oraz większość jego pułku przeniesiono do Fortu Abraham Lincoln (dzisiejszy stan Dakota). Leżące na tym terytorium Czarne Góry od wielu lat były miejscem utarczek osadników z miejscowym plemieniem Siuksów, szczególnie od czasu, gdy odkryto tam złoto. Mało liczna armia amerykańska coraz częściej nie panowała nad sytuacją, zwłaszcza że znajdowała się między młotem a kowadłem – wrogą Indianom opinią miejscowych, a zdecydowanie bardziej koncyliacyjnym rządem Waszyngtonie, którym podpisał nawet szereg porozumień ze Siuksami, nie przestrzeganym zresztą przez nikogo.

   Siuksowie byli plemieniem licznym i wojowniczym, sami przybyli na terytorium Dakota w XVIII wieku jako zdobywcy, wybijając niemal do nogi zamieszkujące wcześniej te tereny plemiona Wron. Jeńców brali rzadko, a jeśli już, poddawali ich szokującym dzisiejszego człowieka torturom. Na rosnące z ich strony zagrożenie administracja prezydenta Granta odpowiedziała w 1876 roku ultimatum – wszyscy Siuskowie mieli się zameldować w federalnych agencjach, inaczej zostaną uznani za „wrogich” i zostanie wysłane przeciwko nim wojsko. Odzew ze strony Indian był niewielki, zwłaszcza że wielu wpływowych wodzów, w tym Siedzący Byk, zbojkotowało rządowy apel. Na dowódcę ekspedycji przeciwko „niezarejestrownaym” wyznaczono generała Terry’ego.

   Cóż to była za ekspedycja! Licząca około 2200 ludzi, w dodatku podzielonych na trzy kolumny, miało przeszukać liczący kilkaset tysięcy kilometrów kwadratowych teren w poszukiwaniu Indian, których liczebności nikt dokładnie nie znał. W Waszyngtonie liczono się z porażką ekspedycji, być może nawet na nią liczono, gdyż walki z Indianami źle wyglądały w prasie. Kozłem ofiarnym tej kampanii miał być właśnie G. A. Custer, gdyż nikt nie ukrywał, że to właśnie on, a nie Terry, będzie jej faktycznym dowódcą. Powodem wrogości prezydenta Granta do dowódcy 7 pułku było jego wystąpienie przed komisją Senatu badającą aferę korupcyjną związaną z dostarczaniem zaopatrzenia dla wojska. Jednym z podejrzanych okazał się – rodzony brat prezydenta! Jakby na potwierdzenie złych intencji, przetrzymano Custera w Waszyngtonie na tyle długo, że nie był on w stanie czuwać nad przygotowaniami do działań na zachodzie.

   Kampania w 1876 roku rzeczywiście zakończyła się katastrofą. Siuksów nie złapano, Custer zaś, wyraźnie sfrustrowany ostatnimi wydarzeniami, popełnił błąd i rzucił swój pułk do walki z przeważającym liczebnie przeciwnikiem, na domiar złego podzieliwszy wcześniej swoje siły. Podpułkownik zginął wraz z prawie 270 żołnierzami. Do dziś trwa spór, czy bitwę pod Little Big Horn wojska federalne mogły wygrać gdyby drugi, nie dowodzony przez Custera oddział pułku wykazał więcej inicjatywy.

   Badając biografię bohatera artykułu, naprawdę trudno nie poczuć odrobiny sympatii do tego odważnego, obdarzonego fantazją kawalerzysty. Mity, jakoby był on żądnym krwi i sławy wariatem należy włożyć między bajki. Na wojnach z Indianami nie sposób było zdobyć sławy, łatwo za to – wrogość prasy i polityków. Stosunek Custera do rdzennych mieszkańców najlepiej pokazuje jego pamiętnik, w którym wyraża się o Indianach z podziwem, zaznacza jednak że w starciu z „błogosławieństwami cywilizacji wraz z jej występkami” nie mają szans. To właśnie owe „występki” – używki, alkohol, choroby oraz bezrobocie, a nie mało liczna, marnie opłacana armia Stanów Zjednoczonych, najbardziej przetrzebiły populację Indian Północnoamerykańskich.

PS. Gorąco polecam książkę „Little Big Horn 1876” Grzegorza Swobody, z której zaczerpnąłem część faktów oraz tłumaczenie.