JustPaste.it

Sposób i metoda.

Nie podrabiając Tacyta.

Znałem kiedyś (bo już nie znam) dwóch ludzi, podobnych do siebie tak, jak marchewka do pietruszki. Niby wszystko to samo, ale wszystko inne: smak, kolor, przydatność… Wprawdzie marchewka i pietruszka najczęściej w tej samej zupie pływają, ale jedna kraulem, druga zaś motylkiem. No i powody, dla których trafiają do tej samej zupy, różnią się od siebie tak, jak metoda różni się od sposobu.

Dwaj ci ludzie, tak bardzo podobni i tak niepodobni, mieli jeszcze zbieżne zainteresowania. Mianowicie obaj interesowali się Indiami. Tyle, że jeden miał na to sposób, a drugi metodę.

Ten pierwszy, kiedy mu te Indie zaświtały w głowie, od razu spakował się i kupił bilet. Oczywiście lotniczy. Więc zaraz go zapytał ten drugi, po cholerę tam leci i czy ma jakieś pojęcie o Indiach. Ten pierwszy odpowiedział:

- Nie mam bladego pojęcia i właśnie dlatego tam lecę.

Ten drugi złośliwie się uśmiechnął i natychmiast zabrał się za to, by jak najwięcej dowiedzieć się o tych Indiach. Pytał i czytał, choć przeciętnie w życiu to on pytania zadawał raczej nie na temat, całkiem jak kobieta, zaś z książkami niewiele miał wspólnego. Uwielbiał za to niektóre strony w Internecie. W krótkim czasie, zanim ten pierwszy powrócił z czasochłonnej podróży, ten drugi więcej wiedział o Indiach, niżeli Indianin.

7629e6938567d087bcfba0e4f3fe8379.jpg

Wiecie, ja bardzo żałuję, że nie mam większego pisarskiego talentu. Gdybym miał, opisałbym ich spotkanie już po tym, kiedy zgromadzili swoją wiedzę o Indiach. Ale że nie mam takiego talentu, jak należałoby mieć, spotkanie tych dwu ludzi pozostaje nieopisane. Dla mnie i dla was.

Ograniczę się jedynie do prostej relacji tego ich spotkania.

Było to spotkanie z premedytacją, tak samo z obu stron wykalkulowane. Tyle tylko, że ta premedytacja nie dotyczyła skutków. No, tak zawsze jest, że człowiek wyobraża sobie byle co, zawsze pomyślnie, a potem dzieje się diabli wiedzą co, zawsze niepomyślnie. Ale miałem to opisać, nie podrabiając Tacyta.

Więc oni się spotkali. Stawiał, co jasne, ten podróżnik. Jakąś bardzo dziwną wódkę stawiał. Kto wie zresztą, czy to w ogóle była wódka. Oni tam, ci Indianie w tych Indiach, piją i jedzą same dziwne rzeczy i nie ma w tym niczego dziwnego. Szczególnie, że ten pierwszy, ten podróżnik, do tych dziwności zdołał przywyknąć, a ten drugi nie. Temu drugiemu to nawet nie przyszło do głowy, że można takie rzeczy pić.

Znaczy, skutkiem tego oni się pobili. W tym także nie ma niczego dziwnego, bo dwaj mądrale zawsze się pobiją. Osobliwie wtedy, gdy jeden drugiego za głupola uważa. Stwierdzę, że gdy uważa tak jeden z nich, pobiją się na 50%, gdy tak uważają obaj, ten procent wzrasta do stu. Byłoby ciekawie ocenić, do ilu ten procent wzrósłby, gdyby obaj faktycznie byli głupolami.

05d387521aefaa8ae048bd17672d7019.jpg

Zaznaczam, że ja tu naprawdę nie występuję jako utalentowany historyk, nie nazywam się ani Dudek, ani Gontarczyk, nie jestem nawet Wieczorkiewiczem, do PiSu i PO nic nie mam. Znaczy, pomijając życzenie, aby znaleźli się na Wyspie Wielkanocnej. W komplecie.

No, dobrze im życzę, co nie? Ja już taki jestem, każdemu życzę dobrze, byle nie moim kosztem. W kontekście partii politycznej znaczy to, rzecz jasna, żeby ta partia poszła z torbami. Na Wyspę Wielkanocną dlatego, że jajka są bardzo pożywne. Gdzie, jak gdzie, ale na Wyspie Wielkanocnej musi być pełno jajek.

Wracając do tych dwóch mądrali, to wracam do nich niechętnie. Rzecz polega na tym, że nie potrafię rozstrzygnąć, czy sprawę wygrał ten pierwszy swoim sposobem, czy ten drugi swoją metodą. W każdym razie obaj zrobili niekiepską karierę w telewizji. Czyli moim kosztem, a ja tego nie lubię. Telewizja raz jednego pokazuje, raz drugiego, zależnie od potrzeby. Znaczy, zależnie od tego, co chce w tych Indiach udowodnić. Poza tym, oni już się wcale nie biją. Ta indiańska wódka temu pierwszemu dawno się skończyła. Zresztą, oni się przestawili na whisky, jak wszyscy porządni Indianie.

Przypominam, że porządny Indianin jest – tak jak porządny komunista - wyłącznie martwy.

451e0206ed2a85923ffc2b3dbd6531c2.jpg