JustPaste.it

Święta Anna Robotnicza

„Prosimy o zbieranie podpisów wśród radnych na beatyfikację Anny Walentynowicz…”

„Prosimy o zbieranie podpisów wśród radnych na beatyfikację Anny Walentynowicz…”

 

"Prosimy o zbieranie podpisów wśród radnych na beatyfikację Anny Walentynowicz. Mieszkańcy zwracają się z prośbą. Sprawa Pilna". Dwa pisma o takiej właśnie treści znalazły się w Radzie Miasta Gdańska. Na jednym podpisało się troje mieszkańców Pruszcza Gdańskiego, drugie podpisali „Mieszkańcy”.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, należy się kobiecie, a co, w końcu to ją wywalili z roboty, gdyby nie jeden drobny szczegół. A właściwie parę drobnych szczegółów. Pierwszy to taki, że proces beatyfikacyjny może sę rozpocząć najwcześniej pięć lat po śmierci kandydata na świętego. Z drugiej jednak strony… „Polak potrafi”.  W końcu „Santo Subito” to polski wynalazek i my akurat mamy patent (niezbywalny) na traktowanie specjalne.

Drugi szczegół to, pomyłka w adresie. W końcu w radzie miasta Gdańska różne siły nieczyste są, np. komuchy, albo POpaprańcy, w dodatku w większości, więc będą schody, a nawet wielka klapa. Ale i tu jest druga strona. Przecież zwykli, szarzy mieszkańcy mogą nie wiedzieć jak się takich świętych załatwia, tym bardziej, że na pogrzeb Pani Anny przybyli bez santosubitowego transparentu. Przez niedopatrzenie. Taki radny to co innego, wie gdzie i jak się załatwia, no i… w końcu radni to radni, a nie tam byle jacyś mieszkańcy. Taki radny np. umówi się na audiencję u metropolity Gdańskiego, arcybiskupa Głódzia a ten już najlepiej wie to, co trzeba.

I jest jeszcze trzeci, drobny szczegół. Za to najważniejszy, o czym świadczy milczenie pewnych ważnych polityków a nawet sceptycyzm solidaruchów. Mieszkańcy Gdańska! Zgrzeszyliście pychą! No bo oczywistą oczywistością jest, że pani Anna Walentynowicz na beatyfikację zasługuje. Ale… żeby tak poza kolejnością? Przed Prezydentem? Czy wyobraża sobie ktoś świętego Stanisława Dziwisza bez uprzednio świętego Jana Pawła II? Wszystko musi mieć ręce i nogi. Kolejka do świętości też. Nieczuli mieszkańcy za nic mają uczucia rodziny pana prezydenta. Jak można było ich tak zranić?

Można by to oczywiście zlekceważyć, ale przewodniczący rady miasta spodziewa się więcej takich pism. Rada przerabiała już taką „pismową” inicjatywę, związaną z żądaniem nazwania jednej z ulic imieniem Anny Walentynowicz.

I wciąż się zastanawiam, czy to jeszcze Polska, czy już dom wariatów?

 

P.S.

To byłoby nawet śmieszne, gdyby nie było… tragicznie żałosne.