Po co jeździmy za granicę.
- Gdzie byłaś na wakacjach?
- W Hurgadzie w Egipcie, całe dwa tygodnie.
-I jak było?
- Fajnie, łóżka wygodne, basen blisko, ładne kafelki, drinki do oporu, ciągle słońce, żarcia mnóstwo, tylko tamtejsze ciasta jakieś dziwne, żadne mi nie smakowało.
- Kąpałaś się w morzu?
- Nie,do basenu miałam bliżej, a plaża kamienista i woda podobno bardzo słona, mąż raz był.
- A zwiedzałaś coś? Przecież Egipt ma dużo zabytków.
- Raz pojechaliśmy autokarem do piramid, cała byłam mokra od potu i wykończona. Później już nigdzie się nie ruszałam z hotelu.
Bardzo często tylko takie przeżycia przywożą nasi rodacy z zagranicznych kurortów, zapamiętują kolor kafelek w basenie, wystrój pokoju hotelowego i częstotliwość wymiany pościeli. Duże wrażenie wywiera na nich lotnisko i procedury związane z przelotem. W zasadzie nie opuszczają kurortów, które zaspokajają wszystkie ich zachcianki. Jeżeli już się zdecydują na zorganizowany wyjazd to tylko po to, żeby zrobić sobie fotkę z zabytkiem i zamieścić na naszej klasie. Chwalą się później "byłem w Egipcie", a tak naprawdę nie ma dla nich znaczenia w jakim kraju byli, kurorty na całym świecie są identyczne. Różnice polegają na odległości od kraju i kosztach lotu. Nawet teraz gdy w całej Afryce wybuchły zamieszki turyści traktują je jako niedogodność. Nie interesują się tym jak żyją tubylcy, czasami dowiadują się trochę od pracowników kurortu.